Lęk wysokości
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
Swego czasu wybrałem sie ze zanjomyi w Tatry. Moja exdziewczyna ujawniła wielki lęk wysokości wychodząc na Karb (pod Kościelcem) od Czarnego Stawu Gąsienicowego... Cholernie się bała, w połowie drogi uznała że świadomość, że zrobi 3 kroki w bok i spadnie w przepaść i musi wg niej "trzymać sie" ściany jest na tyle przerażająca, że musi popłakać. Powiedzieliśmy jej, że łatwiej jej teraz będzie wyjśc niz zejść, doszła na Karb jakoś... i tam poczekała z moim kolegą (któremu się nic nie chciało:)) aż obejdziemy Kościelec. Trauma... lek wysokości może być bardzo uciążliwy, szczególnie jesli idziesz z kimś o kogo musisz dbać.
A ja tylko raz doświadczyłem strachu przed wysokością w górach. A działo się to gdy stalem na drabince do Koziej Przełęczy i popatrzyłem na swojego buta, a w tle zobaczyłem tę przepaść... Szybko zwalczyłem. Generalnie, całe szczęście, nie mam lęku.
A ja tylko raz doświadczyłem strachu przed wysokością w górach. A działo się to gdy stalem na drabince do Koziej Przełęczy i popatrzyłem na swojego buta, a w tle zobaczyłem tę przepaść... Szybko zwalczyłem. Generalnie, całe szczęście, nie mam lęku.
lęk wysokości
Rambo mądrze prawiszRambo pisze:Jak dla mnie dbanie o kogoś nigdy nie jest uciążliwemithape pisze:lek wysokości może być bardzo uciążliwy, szczególnie jesli idziesz z kimś o kogo musisz dbać.
Takie sytuacje umacniają tylko wiarę w drugą osobę...
Swoją drogą sam też mam lęk, ale jeszcze nigdy się tak silnie nie objawił
Samo dbanie nawet nie jest uciązliwe. Zazwyczaj czuje się bardzo odpowiedzialny za ludzi, których JA zabieram w góry. I zastanawiam się czy dadzą rade itp itd. Jednak uciązliwe dla mnie i dla tej drugiej osoby jest moment, w którym okazuje się, że przegralismy, nie damy rady...Rambo pisze:
Jak dla mnie dbanie o kogoś nigdy nie jest uciążliwe
Takie sytuacje umacniają tylko wiarę w drugą osobę...
Hmm... no nigdy mnie to nie spotkało, pewnie troszkę mieszane uczucia, zawód, rozczarowanie... z jednej strony gdzieś tam jest się złym, że trzeba zrezygnować z powodu innej osoby, z drugiej - pokazać, że nic się nie stało... Nie spotkało mnie to w górach, ale mogę sobie wyobrazićmithape pisze:Jednak uciązliwe dla mnie i dla tej drugiej osoby jest moment, w którym okazuje się, że przegralismy, nie damy rady...
No dokładnie to... Z jednej strony chcesz iść dalej, bo, kurde, po to tu jesteś. Z drugiej strony, wiesz że musisz wrócić z nią i ja pocieszać.Rambo pisze:
Hmm... no nigdy mnie to nie spotkało, pewnie troszkę mieszane uczucia, zawód, rozczarowanie... z jednej strony gdzieś tam jest się złym, że trzeba zrezygnować z powodu innej osoby, z drugiej - pokazać, że nic się nie stało... Nie spotkało mnie to w górach, ale mogę sobie wyobrazić
Mnie to spotkało w Tatrach, a jak se pomyśle o zawodzie jaki można przeżyć, gdy sie jest w jakichś wyższych górach...
A co do Khatza... to ja tez bardzo lubie być odpowiedzialny. Znajomi sie często sie ze mnie śmieją, że im opowiadam o tych górach, jakbym był ich tatą:]. Ale czasem mam ochote iść sam, lub z jednym, doswiadczonym kuplem, żeby po prostu IŚĆ! Jak najdalej jak najwyżej sie da. (oczywiście w granicach rozsądku;))
Mnie co prawda taka sytuacja nie spotkała, ale myślę, że aż tak bym nie rozpaczał nad tym, ze muszę z kimś wracać zamiast iść dalej. Pomyślałbym sobie wtedy, że może kiedyś ktoś będzie musiał wracać ze mną jak nie dam rady. A góry przecież nie ucieknąMnie to spotkało w Tatrach, a jak se pomyśle o zawodzie jaki można przeżyć, gdy sie jest w jakichś wyższych górach...
No to jest zupełnie inna historia
Pisząc miałem na myśli Tatry, w których za te 10.000 można spędzić trochę czasu..
Oczywiście w przypadku poważniejszej wyprawy sprawa wygląda inaczej, ale tam się jedzie raczej z kimś, kto jest pewny swoich możliwości i nie stwierdzi nagle, że nie idzie, bo boi się wysokości. Chociaż i tak pewnie różnie to bywa i trzeba się liczyć z różnymi niespodziankami
Pisząc miałem na myśli Tatry, w których za te 10.000 można spędzić trochę czasu..
Oczywiście w przypadku poważniejszej wyprawy sprawa wygląda inaczej, ale tam się jedzie raczej z kimś, kto jest pewny swoich możliwości i nie stwierdzi nagle, że nie idzie, bo boi się wysokości. Chociaż i tak pewnie różnie to bywa i trzeba się liczyć z różnymi niespodziankami