Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Prognozy na weekend zapowiadają się znakomicie. Kovik od dłuższego czasu planuje męską wyprawę z bratem w Tatry. A ja początkowo nie planuję nic górskiego na weekend, bo tyle rzeczy do zrobienia, uporządkowania… ale prognozy kuszą. W czwartek wieczorem kupuję więc bilet na nocny pociąg z Warszawy do Jeleniej Góry. Kierunek: Śnieżka. Jadę sama, nigdy jeszcze tego nie robiłam, bo nie lubię wypraw jednoosobowych, ale nie mogę oprzeć się pokusie spróbowania, choć ten jeden raz. Pociąg nie należy do najwygodniejszych, do Wrocławia pełno ludzi, a mnie trafia się pasażer z gatunków upierdliwych. Radzę sobie z nim jednak na swój sposób i próbuję urwać trochę snu, wiem, że nie będzie łatwo po nieprzespanej nocy zrobić trasę, ale góry wzywają i ja na to wyzwanie odpowiadam. Około 8 rano melduję się na dworcu kolejowym w Jeleniej Górze. Wychodzę przed dworzec z nadzieją, że będą jakieś busiki. Jacyś ludzie stoją na przystanku, ale uderzam prosto do busa po drugiej stronie ulicy. Nie ma czasu do stracenia. Udaje mi się znaleźć miejsce. W drodze nadrabiam śniadanie i już po 9 jestem przy Świątyni Wang, skąd zaczynam wędrówkę. Nic mnie nie goni, bo powrotny pociąg mam dopiero około 20. Pogoda póki co mało obiecująca, ale przynajmniej nie pada. Liczę, że poprawi się zgodnie z prognozami. Dłuższą chwilę idę niebieskim szlakiem, ale potem przerzucam się na żółty. To dobre posunięcie, unikam tłumów podążających niebieskim wariantem. Cieszę się chwilą ciszy.
Od dawna marzyłam, żeby przejść przez formacje skalne: Pielgrzymy i Słoneczniki. Dawno tu nie byłam. Pogoda robi się coraz lepsza, wysyłam fotki do Kovika, który nie może uwierzyć, że trafiłam lepiej niż on w Tatrach. No cóż… wiadomo. Za Słonecznikiem skręcam na czerwony Główny Szlak Sudecki i obiecuję sobie, że zrobię go kiedyś w dłuższej wersji.
Wiatr duje, ale nie przeszkadza mi to cieszyć się widokami, mam też dużo czasu na robienie zdjęć. Przybywa ludzi, ale to tylko oznaka, że zbliżam się do Przełęczy pod Śnieżką i Śląskiego Domu. Postanawiam zrobić sobie odpoczynek w Śląskim Domu. Tłumy i jeszcze raz tłumy, ale udaje mi się szybko dostać wrzątek i znaleźć miejsce do siedzenia. Cieszę się, że jestem samowystarczalna i nie muszę czekać na zamówienie. Kolejka jest pod same drzwi! Chwilkę rozmawiam z grupką osób siedzących obok mnie, właśnie wróciły ze szczytu, ostrzegają, że nieźle tam wieje. No wiadomo, na Śnieżce byłam już wiele razy i nie pamiętam, żeby nie wiało. No zobaczymy, jak będzie tym razem.
Ruszam w kierunku szczytu, na którym melduje się o 13.30. Trafiam idealnie w okno pogodowe, słońce i nie wieje. Jestem w totalnym w szoku, o czym koniecznie informuję Kovika. Kręcę się na szczycie z dobre pół godziny. Chowam się za obserwatorium i siedzę na trawce z dobre 15 minut ciesząc się chwilą. Ładuję akumulatory. Zbieram się jednak, bo wiatr znowu się zrywa.
Na powrót wybieram wariant niebieski do schroniska Strzecha Akademicka, a potem żółtym do Karpacza – Biały Jar, gdzie czekam na autokar do Jeleniej Góry. Jestem zadowolona, ale też zmęczona. Czuję, że prześpię drogę powrotną. Pociąg odjeżdża kilka minut po 20. Do Warszawy docieram o 5 rano, a już o 6 odpływam w swoim łóżku. Nie robię nigdy żadnych list do zaliczenia, ale spontaniczny wyjazd na jeden dzień mogę uznać za odhaczony.
Od dawna marzyłam, żeby przejść przez formacje skalne: Pielgrzymy i Słoneczniki. Dawno tu nie byłam. Pogoda robi się coraz lepsza, wysyłam fotki do Kovika, który nie może uwierzyć, że trafiłam lepiej niż on w Tatrach. No cóż… wiadomo. Za Słonecznikiem skręcam na czerwony Główny Szlak Sudecki i obiecuję sobie, że zrobię go kiedyś w dłuższej wersji.
Wiatr duje, ale nie przeszkadza mi to cieszyć się widokami, mam też dużo czasu na robienie zdjęć. Przybywa ludzi, ale to tylko oznaka, że zbliżam się do Przełęczy pod Śnieżką i Śląskiego Domu. Postanawiam zrobić sobie odpoczynek w Śląskim Domu. Tłumy i jeszcze raz tłumy, ale udaje mi się szybko dostać wrzątek i znaleźć miejsce do siedzenia. Cieszę się, że jestem samowystarczalna i nie muszę czekać na zamówienie. Kolejka jest pod same drzwi! Chwilkę rozmawiam z grupką osób siedzących obok mnie, właśnie wróciły ze szczytu, ostrzegają, że nieźle tam wieje. No wiadomo, na Śnieżce byłam już wiele razy i nie pamiętam, żeby nie wiało. No zobaczymy, jak będzie tym razem.
Ruszam w kierunku szczytu, na którym melduje się o 13.30. Trafiam idealnie w okno pogodowe, słońce i nie wieje. Jestem w totalnym w szoku, o czym koniecznie informuję Kovika. Kręcę się na szczycie z dobre pół godziny. Chowam się za obserwatorium i siedzę na trawce z dobre 15 minut ciesząc się chwilą. Ładuję akumulatory. Zbieram się jednak, bo wiatr znowu się zrywa.
Na powrót wybieram wariant niebieski do schroniska Strzecha Akademicka, a potem żółtym do Karpacza – Biały Jar, gdzie czekam na autokar do Jeleniej Góry. Jestem zadowolona, ale też zmęczona. Czuję, że prześpię drogę powrotną. Pociąg odjeżdża kilka minut po 20. Do Warszawy docieram o 5 rano, a już o 6 odpływam w swoim łóżku. Nie robię nigdy żadnych list do zaliczenia, ale spontaniczny wyjazd na jeden dzień mogę uznać za odhaczony.
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
oj tam nie mogę uwierzyć. Po prostu zazdrość mnie zżarła:
Karkonosze:
Tatry:
Aczkolwiek początek dawał nadzieję: viewtopic.php?f=6&t=12818
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Jaja se robicie ? do dzisiaj sobie tego nie wyjaśniliście w domu i przekomarzacie się na forum
(taki żarcik) )))
(taki żarcik) )))
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Dziadku, Dziadku my lubimy podkręcać atmosferę związku na forum.
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Fajne porównanie z dwóch różnych pasm i do tego różnych warunków
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Ale w tej dłuższej wersji to się chyba nie da w 1 dzień . Ja tam potrzebowałem na całość 19 dni, ale było warto. Może teraz zrobię w drugą stronę ???
Ale fotki fajne, no i pogoda na Śnieżce ... super.
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
@pantadziu liczę,że też to kiedyś zrobię
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
No i jak Basiu znajdujesz takie samotne wędrowanie? Właściwie nie napisałaś, jak Ci się to podobało?
Pamiętam swoją pierwszą samotną wędrówkę - wchodziłam na Zadni Granat w Tatrach. Byłam też sama na innych wycieczkach w Tatrach, Bieszczadach, w Beskidzie Żywieckim i Niskim. No i przeszłam samotnie Drogę Św. Jakuba (300 km).
Za każdym razem zachwyca mnie wtedy poczucie absolutnej wolności, niezależności i swobody! Dostrzegam mnóstwo szczegółów, których nie widzę idąc zagadana z kimś. To jest wspaniałe! Uwielbiam to!.. ale tylko pod dwoma warunkami!
Po pierwsze i najważniejsze - dookoła na szlaku muszę spotykać innych ludzi. Nie musi być ich wiele, ale całkowita samotność niepokoi mnie. Świadomość, że w pobliżu są ludzie, których mogę w razie jakiegoś problemu poprosić o pomoc daje mi poczucie bezpieczeństwa w takiej samotnej wędrówce. Dlatego już nie chodzę sama po Beskidzie Niskim - gdy w piękny, październikowy dzień nie spotkałam żywej duszy na szlaku, a jego oznaczenie było beznadziejne i ciągle miałam poczucie, że za chwilę zgubię drogę w gęstym lesie i jesienna noc mnie w nim zastanie - podjęłam postanowienie, że Beskid Niski tylko w towarzystwie!
Po drugie - po zejściu z gór piwo wypite w samotności zdecydowanie gorzej smakuje i wtedy potrzebuję towarzystwa! Może być obce, byle wesołe i miłe
Ale tak poza tym to oczywiście samotne wędrówki lubię jako pewną odmianę od czasu do czasu, bo przede wszystkim uwielbiam wesołą kompaniję!!
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Jolu!Dżola Ry pisze: ↑03 lutego 2020, 20:50
Po drugie - po zejściu z gór piwo wypite w samotności zdecydowanie gorzej smakuje i wtedy potrzebuję towarzystwa! Może być obce, byle wesołe i miłe
Ale tak poza tym to oczywiście samotne wędrówki lubię jako pewną odmianę od czasu do czasu, bo przede wszystkim uwielbiam wesołą kompaniję!!
Po pierwsze piwo po przejściu szlaku na dany dzień musi być zimne (nie tak jak na Szrenicy, gdzie mi powiedziano w piątek po południu, że oni włączają lodówki tylko na weekend, lub w bacówce w Bartnem, gdzie obsługa chyba za karę tam siedziała).
po drugi ... na szlaku nikogo... i to jest to, czujesz że żyjesz, że ci się chce, że mogłaś siedzieć w altance i popijać browarka, a tu z ciebie kapie, na ciebie kapie i w ogóle.
Jestem zdecydowanie za samotnymi wędrówkami. Idę sobie, podziwiam, ... ale jak kogoś spotkam, to ucinam pogawędkę i byle do przodu.
pozdrawiam serdecznie
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Brawo Basiu " Pierwsze razy " są zawsze najtrudniejsze
Zrobiliśmy tę trasę z grupką GS-ów - fajne czasy - miło wspomnieć , ale pogodę mieliśmy zdecydowanie gorszą ;( .
Zrobiliśmy tę trasę z grupką GS-ów - fajne czasy - miło wspomnieć , ale pogodę mieliśmy zdecydowanie gorszą ;( .
"Skądkolwiek wieje wiatr,
zawsze ma zapach TATR"
Jan Sztaudynger
zawsze ma zapach TATR"
Jan Sztaudynger
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Ależ to taka oczywista oczywistość, Panie Tadeuszu, że mi w głowie nie postało, coby o tym wspominać!!!
Święte słowa, nie inaczej!
A tu już jednak każdy o sobie mówi... - mnie to kapanie zachwyca wśród innych, nie potrzebuję do tego absolutnej samotności
Re: Śnieżka solo w jeden dzień, no prawie – 19.10.2019
Chodzenie solo rzeczywiście dostarcza innych doznań. Ale wolę jednak mieć chociaż jednego towarzysza,bo lubię współdzielić doznania.pamiętam,że łapałam się na tym pod czas tej wycieczki i wtedy sięgałam po telefon,żeby napisać do Kovika
A co do szlaku św.Jakuba-byłam tam z koleżanką,ale często szłyśmy osobno i potem spotykałyśmy się w jakimś punkcie i to też było fajne
A co do szlaku św.Jakuba-byłam tam z koleżanką,ale często szłyśmy osobno i potem spotykałyśmy się w jakimś punkcie i to też było fajne