Rowerowe wycieczki Roberta J

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Dżola Ry » 29 czerwca 2019, 19:28

Robert, jak widziałam Twoje pierwsze zdjęcia to wydawały mi się idealne, doskonałe! Że już piękniej nie można pokazywać urody świata.
A Ty teraz z tym dronem tak podniosłeś poprzeczkę, takie oblicze naszego otoczenia pokazujesz, że dech zapiera!

Oglądam często Twoje zdjęcia i aż kręcę głową z wrażenia...
Do tego te kilometry, do tego ten styl pisania, do tego te informacje o wszystkim... o dalekich obserwacjach nie wspominając!

Jestem dumna, że Cię znam! :)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 01 lipca 2019, 20:47

Dzięki Jolu za miłe słowa. Dzięki takim ludziom ja Ty w dalszym ciągu mam ochotę się rozwijać w dziedzinie fotografii :)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 06 lipca 2019, 7:15

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 1/9 - Czyli zmiana planów....

Nie lubię czegokolwiek planować bo plany mają to do siebie, że często lubią nie wypalać. Ja zawsze stawiam sobie cele do realizacji... Tym razem był plan trasy do wykonania, którą przygotowałem specjalnie pod towarzysza wyjazdu jednak na cztery godziny przed planowym wyruszeniem w drogę dostaję info "Sorry, ja nie jadę, nie chcę się katować" 😂

No cóż... Pozostaje mi jechać samemu. W końcu i tak jestem spakowany. Jednak teraz już nie ma presji i dlatego zamiast wystartować w zakładanym terminie postanawiam się porządnie wyspać i ruszyć dopiero z rana. A z rana wsiadam na rower i zamiast na południe tak jak to było w planach skręcam na północ 😋 Żeby jeszcze było ciekawiej to po kilku kilometrach uświadamiam sobie, że zapomniałem klucza do szprych ! Szybko wracam i pakuję go do bagaży, a po ruszeniu w trasę skręciłem na zachód ! To tylko obrazuje jak będzie wyglądać tegoroczna majówka rowerowa 😉

Obrazek

Jednak najgorsze we wszystkim są prognozy pogody na nadchodzący tydzień. Ma padać, a ja bardzo nie lubię jeździć w deszczu. Kieruję się szybko wzdłuż granicy do Javornika i dalej na Paczków. Niestety prognozy się sprawdzają bo siąpi deszcz. Deszcz jednak ustaje zanim dotarłem do Kamieńca Ząbkowickiego no i dziś jest całkiem przyjemna temperatura.

Rzepak już ładnie kwitnie 😀

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przemierzając znane mi tereny staram się narzucić dość wysokie tempo choć czasami trzeba się zatrzymać na piwko 😉

Obrazek

Z Dzierżoniowa odbijam na Pieszyce i dalej to już trochę bardziej podrzędnymi drogami, a nawet zdarzały się odcinki polne 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I tak około 14stej docieram do Świebodzic. Do tej pory miasto było wielokrotnie na mojej trasie, ale zawsze przejeżdżałem tzw. tranzytem. Tym razem wpadam na rynek. Cały obszar staromiejski wpisany jest w całości do rejestru zabytków. W punkcie centralnym stoi oczywiście ratusz, a w przeciwległych stronach obszaru staromiejskiego kościoły św. Mikołaja oraz św. Piotra i Pawła. Ja dziś dodatkowo trafiłem na jakiś zlot motocyklistów 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do Dobromierza docieram przez Chwaliszów tak by ominąć drogę krajową. Dalej poruszam się totalnymi zadupiami do Myśliborza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tam podjeżdżam pod pałac Prittwitzów wybudowany w latach 1859-1861. Obiekt znajduje się w rękach prywatnych.

Obrazek

Kontynuuję jazdę w kierunku Złotoryi. Oczywiście staram się tam dotrzeć drogami o małym natężeniu ruchu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okolice Złotoryi to ośrodek gdzie w średniowieczu wydobywano złoto, a później bazalt. W roku 1211 książę Henryk I Brodaty nadaje osadzie prawa miejskie co czyni Złotoryję najstarszą udokumentowaną lokacją na obecnych ziemiach polskich na prawie magdeburskim. Tak więc Złotoryja w świetle prawa jest najstarszym miastem Polski. W XV wieku po najazdach husytów zdecydowano konieczności zbudowania murów obronnych, których znaczne fragmenty wraz z Basztą Kowalską zachowały się do dzisiaj.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obecnie miasto zamieszkuje niespełna 16 tyś. mieszkańców. I według mojej subiektywnej oceny jest jednym z lepiej wyglądających miast dolnośląskich podobnej wielkości. Ogólnie chodzi o wrażenia wizualne. Starówka zadbana, w większości odremontowane kamienice i wyremontowane place oraz chodniki. Wszystko z prawdziwego granitu, a nie z jakiejś badziewnej kostki betonowej, której żywotność to kilkanaście lat.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wizytówką miasta jest jeden z niewielu zachowanych kościołów na dolnym śląsku, których rodowód sięga początku XIII wieku. Mowa tu o świątyni pod wezwaniem Narodzenia NMP. Obiekt wyraźnie góruje ponad okolicą.

Obrazek

Obrazek

Warto tu też wymienić kościół św. Jadwigi Śląskiej i klasztor Franciszkanów. Wzmianki pisemne mówią o dacie 1258 kiedy to już istniał. Ten obecny obiekt pochodzi z polowy XVI wieku kiedy został odbudowany po pożarze tego wcześniejszego.

Obrazek

Obrazek

W mieście można natrafić na fajne punkty serwisowe rowerów, takie samoobsługowe 😃

Obrazek

Miasto opuszczam tuż przed zachodem słońca gdy tylko dokonałem zakupów czegoś na kolację i na śniadanie dnia następnego. Wyjechałbym znacznie wcześniej, ale zostałem zaczepiony przez jeną parę pod sklepem i wypytywany o szczegóły podróży. Grzecznie i cierpliwie odpowiadałem na te i inne pytania 😀

Obrazek

Ze Złotoryi kieruję się na Grodziec. Docieram tam już późno po zachodzie słońca. I kawałek dalej decyduję się o zakończeniu dzisiejszej jazdy w okolicy Jurkowa. Wyjeżdżając z Grodźca i przejeżdżając przez jakiś na wpół zrujnowany folwark natrafiam na kilka powalonych drzew. Widać, że zostały specjalnie przez kogoś ścięte i zatarasowano nimi drogę polną po której wiedzie wyznakowana trasa rowerowa 😏

Obrazek

Obrazek

Z dystansem to jakichś rewelacji nie było, ale to i tak nic w porównaniu do kolejnych dni kiedy to pogoda skutecznie będzie utrudniać dalszą jazdę......

Obrazek

No i na koniec galeria wiadomo ===> https://photos.app.goo.gl/oX31BhnXgVaPPscM9

cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 03 września 2019, 20:20

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 2/9 - Najpierw zachód, później północ....

Noc mija mi spokojnie. Nie pada i jest dość ciepło. Jem śniadanie z widokiem na zamek Grodziec. Przez całą noc hałasowała nieodległa kopania w Raciborowicach. Wszystko ucichło o szóstej rano. W trasę ruszam około siódmej. Trochę później aniżeli planowałem ale co tam 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pogoda jest dość stabilna choć z upływem czasu temperatura tak trochę nie za bardzo chce wzrastać. Dziś jednak wieje znacznie mocniejszy wiatr. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie jego kierunek. Podobnie jak poprzedniego dnia wieje z północnego zachodu momentami dość mocno utrudniając jazdę. Niestety jak się w kolejnych dniach okaże był on drugim czynnikiem, który dość mocno uprzykrzał mi podróż. Drugim zaraz po deszczu....

Mój pierwszy dzisiejszy cel to Bolesławiec. Docieram tam częściowo po fajnej ścieżce rowerowej na starej linii kolejowej. W ogóle to podczas tej wyprawy dość często będę z takich tras korzystać 😉

Obrazek

Obrazek

Bolesławiec jeszcze nigdy nie był na mojej drodze(tylko przejazdem pociągami).

Historia miasta w dużym skrócie: Miasto w 1251 roku lokował Bolesław Rogatka. Choć ślady osadnictwa w tym miejscu nad rzeką Bóbr datowane są na epokę paleolitu czyli jakieś 8-10 tyś. lat p.n.e.

Miasto leżało na szlaku handlowym do Niemiec, Czech i w kierunku północnym do Polski.

Bolesławiec należał do Piastów śląskich do roku 1392. Następnie przeszedł pod panowanie Luksemburgów i należał do Czech do roku 1526. Właśnie w tym roku miastem zawładnęli Habsburgowie i pozostało pod ich panowaniem do 1740 roku. Wtedy w wyniku wojen śląskich przypadł Prusom. Do Polski wrócił po II wojnie w 1945 roku.

Obecnie to czterdziestotysięczne miasto jest zadbane i cieszy oko turysty. Jak to przeważnie bywa w centrum rynku stoi ratusz. Ten obecny pochodzi z XVI wieku. Główny plac otaczają wyremontowane zabytkowe kamienice. Rynek obsadzono całkiem niedawno drzewami(surmia).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oczywiście miasto ma znacznie więcej do zaoferowania turyście aniżeli sam rynek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ja natomiast skupiam się na poszukiwaniu otwartego sklepu. Dziś mimo niedzieli nie ma z tym żadnego problemu bo właśnie przypada niedziela handlowa 😉 Robię spore zakupy i opuszczam miasto w kierunku północnym kierując się na Szprotawę.

Ten odcinek był chyba jednym z najbardziej nudnych podczas całego wypadu. Jedziesz po płaskim bez żadnych widoków bo wszystko zasłania las, a mijane miejscowości straszą blokowiskami. No i niestety robi się coraz bardziej zimno. Mimo, że jest południe to termometr wskazuje ledwo 11 stopni. No i ten nieszczęsny wiatr wiejący w twarz. Ledwo udaje się utrzymać 20 km/h na płaskim 😕

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szprotawa to niewielkie miasto ale za to ze sporą ilością zabytków. Ponoć dawniej była nazywana przez miejscowych "Małą Wenecją", a to za sprawą Bobru i Szprotawy, rzek które przez miasto przepływają. Stare miasto z zachowanym dawnym układem ulic oraz rzadko spotykany ratusz z XIV wieku. Jego ewenementem jest to iż posiada dwie wieże, a jedna z nich jest ponoć odchylona od pionu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trochę straszą ruiny dawnego kościoła ewangelickiego. Ciekawostką jest, że został wybudowany na fundamentach wcześniej stojącego w tym miejscu browaru, a jeszcze wcześniej stał w tym miejscu zamek 😉

Obrazek

Obrazek

Główną świątynią jest gotycki kościół Wniebowzięcia NMP.

Obrazek

Przy ulicy niepodległości ustawiono jako pomnik MIG-21

Obrazek

Całe te okolice w przeszłości były mocno zmilitaryzowane. Obok miasta istniało lotnisko wojskowe, a sama miejscowość okupowana była przez żołnierzy radzieckich po II wojnie. Dopiero na przełomie lat 40/50 przyszła tu polska administracja.

Na wylocie z miasta stoi pomnik przypominający o tym, że gdzieś tu w okolicy miało miejsce spotkanie Ottona III z Bolesławem Chrobrym.

Obrazek

A ja lecę mniejszymi miejscowościami dalej. Jednak po pewnym czasie jestem zmuszony wrócić na krajówkę bo na tych terenach ciężko znaleźć czynny sklep. W jednej miejscowości trafiam na taki mały wiejski. Piwa bym się napił, więc wstępuję. Wyboru za wielkiego to tam nie ma ale co zrobić. Sęk w tym, że to piwo mnie dość sporo kosztowało bo emerytka zza lady stwierdziła, że cena pod piwem jest nieaktualna i dzisiaj obowiązuje inna 😂

Obrazek

Obrazek

I tak wpadam do Żagania. Najbardziej podobały mi się okolice barokowego pałacu Lobkowitzów. Na pewno ładnie tu będzie gdy się wszystko zazieleni 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rynek nie przypadł mi tym razem do gustu, ale o czymś takim się nie dyskutuje. Poza tym jest ok, czysto i w miarę zadbana okolica starego miasta..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy zespole klasztornym poaugustiańskim stoi kościół Wniebowzięcia NMP. Tuż obok znajduje się plac im. gen. Stanisława Maczka. W tym miejscu można dostrzec pozostałości murów miejskich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy placu Słowiańskim stoi pomnik niedźwiedzia Wojtka. Kto nie słyszał o niedźwiedziu Wojtku ? Przyznać się !

Obrazek

Obrazek

Żagań był i jest kojarzony jako duży garnizon wojskowy. Wojsko stacjonuje w mieście nieprzerwanie od drugiej połowy XIX wieku. Najpierw były to wojska pruskie, później Reichswehra, Wehrmacht, a po II wojnie światowej Armia Czerwona i obecnie Wojsko Polskie.
Dla mnie gratką są ustawione przed jednostką 34 Brygada Kawalerii Pancernej czołgi, które wyszły już ze służby.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejny cel to Żary. Droga krajowa wiodąca w tamtym kierunku jest bardzo niebezpieczna o czym przypominają licznie poustawiane krzyże na poboczu. Alternatywy dla rowerzysty nie ma żadnej. Byłem świadkiem pewnej niebezpiecznej sytuacji gdy grupa kilku samochodów mnie wyprzedza, a znajdujący się na końcu samochód(bmw) po tym wszystkim zaczyna wyprzedzać samochody przed nim. Efekt jest taki, że leci na przysłowiowego trzeciego, nie wyrabia i ląduje w przydrożnym rowie. Dobrze, że nikogo ten debil nie zabił bo mógłby przybyć kolejny krzyż na poboczu....😕

Docieram do Żar. To kolejne miasto po Żganiu związane z wojskiem. Jednak w tym przypadku dawne koszary zieją pustką, a przyroda sukcesywnie odbiera to czym kiedyś zawładnął człowiek. W mieście znajduje się duży cmentarz żołnierzy radzieckich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomimo poważnych zniszczeń wojennych, w Żarach zachowało się wiele ciekawych zabytków architektury oraz pozostał średniowieczny układ urbanistyczny. Również częściowo zachowały się obwarowania miejskie z dwoma wieżami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miasto ciekawe choć z wielu kamienic odpada elewacja.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mimo niedzieli na ulicach pustki. Prawdopodobnie winę za to ponosi coraz bardziej spadająca temperatura, a i pochmurna aura nie zachęca do spacerów.

Ciekawymi obiektami są te wchodzące w skład kompleksu zamkowo-pałacowego. Gotycki zamek Dewinów–Bibersteinów oraz wystawiony obok w XVIII wieku pałac Promnitzów. Niestety obiekt nieużytkowany i bardzo zaniedbany, a mógłby być perełką regionu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A ja jadę tym czasem dalej....

Teraz mam już większe pole manewru. Do wyboru kilka opcji tras rowerowych. Ja wybieram tę w kierunku Łęknicy i biegnącej częściowo po nasypie dawnej linii kolejowej.

Obrazek

Obrazek

Dość szybko łykam kolejne kilometry tylko, że zaczyna siąpić cholerny deszcz, a ja bardzo nie lubię deszczu gdy przemieszczam się rowerem ! Na szczęście tylko postraszyło 😉 Po tej dawnej linii kolejowej docieram nad Nysę Łużycką i mostem przejeżdżam na niemiecką stronę.

Obrazek

Obrazek

I tym sposobem docieram do uzdrowiska Bad Muskau(Mużakowa). Niewielkie miasteczko nad Nysą Łużycką.

Obrazek

Obrazek

Bardziej ciekawy jest jednak przylegający Park Mużakowski wpisany na światową listę UNESCO. Park w stylu angielskim zlokalizowany po obu stronach rzeki Nysa Łużycka w Polsce i w Niemczech. Zajmujący 728 ha z czego 522 hektary jest po polskiej stronie, a pozostałe, te najbardziej reprezentacyjne 206 ha po niemieckiej.

I właśnie przez te najbardziej reprezentacyjne tereny przemierzam. Najważniejszą budowlą parku jest na pewno Nowy zamek. Tuż obok stoi stary.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W parku również dzisiaj pustki. Jadę w kierunku mostu angielskiego i kontynuuję jazdę już po polskiej stronie. Jadę ciągle wyznaczoną trasą rowerową, ale należy pamiętać, że jest raczej pod rower mtb 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Żarkach wielkich docieram do kolejnej trasy rowerowej wiodącej po dawnej linii kolejowej. Fajnie się nią jedzie. Mijam po drodze kilka dawnych dworców.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale powoli zaczyna się robić późno. Staram się wynaleźć jakąś ciekawą miejscówkę na spędzenie nadchodzącej nocy. Jadę po takich drogach gdzie asfalt jest jedynie na jednej połowie. Albo jezdnia jest tak wąska, że nie ma opcji by na niej minęły się dwa samochody. O zachodzie słońca kolacja gdzieś w lesie....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś jadę jeszcze kilkanaście kilometrów i w okolicy miejscowości Luboszyce na wzniesieniu pod wieżą obserwacyjną rozwieszam hamak.....

Obrazek

Galeria: https://photos.app.goo.gl/DsqB9jAJfHMd968u7

cdn....
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 07 września 2019, 8:30

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 3/9 - Zmiana planów, zmiana kierunku....

Poranek dnia trzeciego jest chłodny. Nie chce mi się wychodzić z ciepłego śpiwora, ale jednak trzeba. Prognozy mówią o opadach deszczu i lepiej ruszyć w drogę zanim zacznie padać. Zwijam obóz i gdy tylko ruszam zaczyna padać. Początkowo tylko delikatnie i jeszcze za bardzo mi to nie przeszkadza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jakiejś niewielkiej miejscowości(już nie pamiętam w jakiej) robię zakupy w malutkim sklepiku. Po przerwie śniadaniowej uderzam do Gubina. Niestety deszcz coraz mocniej pada. Wiatr również daje się we znaki.

Gubin zlokalizowany po wschodniej stronie Nysy Łużyckiej do drugiej wojny był jednym większym miastem. Po podziale po drugiej wojnie światowej starówka przypadła polskiej stronie, a reszta pozostała po niemieckiej. Wele mniejszych i większych miejscowości zostało wówczas podobnie podzielonych. Podczas ostatniej wojny miasto bardzo poważnie zostało zniszczone. Szacuje się, że zniszczenia mogły sięgnąć 90 % ! Niestety wiele zabytków uległo bezpowrotnemu zniszczeniu. Do dziś w formie trwałej ruiny jest największy kościół na Dolnych Łużycach. Mowa tu o katedrze Świętej Trójcy. Mimo starań o odbudowę w późniejszym okresie nic z tego nie wyszło.Tuż obok stoi ratusz z XV/XVI wieku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pogoda trochę zniechęca do zwiedzania. Zaglądam jeszcze w okolice wieży bramy Ostrowskiej. Skwer obok ładnie zagospodarowany.

Obrazek

Obrazek

I tutaj też decyduję po raz kolejny zmienić swoje plany. Jak ma padać deszcz to niech pada. Natomiast zmieniając kierunek jazdy sprawię, że wiatr nie będzie mi przeszkadzać w dalszej jeździe. Niestety po raz kolejny miałem pecha bo wiatr jak na złość powoli ale sukcesywnie zaczynał zmieniać kierunek, z którego wieje. I a jakże w dalszym ciągu mi przeszkadzał 😕

Ja natomiast przedostaję się na drugą stronę rzeki będącej granicą państwa do niemieckiej części Gubina. Tu wszystko jakby bardziej zadbane, ale jednak tu znacznie mniej zabytków bo większość pozostało po prawej stronie Nysy.
Słup dystansowy poczty polsko-saskiej z herbami Polski i Saksonii z 1736 . Ten akurat został zrekonstruowany w 1989 roku. Przez najbliższe 2-3 dni ciągle będę na takie słupy trafiał 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No więc po zmianie kierunku jazdy na południowy decyduję się na poruszanie po wyznakowanych trasach lub bezpośrednio po ścieżkach rowerowych. Z tym nie ma większego problemu bo infrastruktura tego typu jest na nieporównywalnie wyższym poziomie aniżeli w Polsce.

Kieruję się na Forst bo tam chcę znaleźć market gdzie będę mógł zrobić konkretne zakupy. Jak już wcześniej napisałem poruszam się po trasach rowerowych. Jedna z nich wiedzie po dawnej linii kolejowej. To co ją różni od odpowiedników po polskiej stronie to nawierzchnia asfaltowa.

W Grießen stoi ciekawie wyglądający kościół z XV wieku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Forst robię zakupy tak jak planowałem.

Obrazek

W padającym z przerwami deszczu przemierzam obszar historycznych Dolnych Łużyc, obszaru rozciągającego się pomiędzy rzekami Bóbr na wschodzie, Dahme na zachodzie i Czarną Elsterą na południu. Okolice największego miasta regionu(Cottbus) zamieszkuje obecnie około 20 tyś. Serbołużyczan, słowiańskiej grupy etnicznej, którzy do dziś posługują się swoim ojczystym językiem. Widać to np. przejeżdżając przez mniejsze miejscowości gdzie używa się dwujęzycznych tablic z nazwami.

Obrazek

Obrazek

Teren pogranicza Dolnych i Górnych Łużyc został silnie zdewastowany przez kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego. W okolicy jest też kilka większych elektrowni opalanych węglem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Hornowie-Lěšće ciekawy kościół św. Marcina, pałac czy cmentarz żołnierzy radzieckich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolor rzeki Sprewa wskazuje na to iż trochę ostatnio opadów było...

Obrazek

A powyższe zdjęcie wykonane w Sprembergu, mieście liczącym trochę ponad 20 tyś. mieszkańców. Jego najważniejszym zabytkiem jest zamek. Jego udokumentowane dzieje sięgają XI wieku. Wielokrotnie przebudowywany.

Obrazek

Obrazek

Rynek z ratuszem całkiem ładny.

Obrazek

Obrazek

Podążając na południe w kierunku Hoyerswerdy zmuszony jestem do częstych przerw przez obfite opady deszczu. Już się przyzwyczaiłem do pogody i tak bardzo nie marudzę pod nosem 😉

Obrazek

Obrazek

Hoyerswerda to kilkudziesięciotysięczne miasto położone niemal w samym centrum dwujęzycznych Łużyc, które od kilku wieków zamieszkiwane są przez dwa narody Niemców i Serbów łużyckich.

Zwiedzanie ograniczam jedynie do samego centrum. Pogoda niby już odrobinę lepsza bo nawet deszcz ustał jednak pora dnia zdecydowanie zbyt późna. Przydałoby się jednak jeszcze trochę kilometrów dziś ukręcić 😉

Z ciekawszych obiektów to zamek będący siedzibą muzeum, a stojący w tym miejscu od XIII wieku

Obrazek

W rynku stoi stary ratusz, którego metryka mówi iż powstał w 1449 roku. Stoi tu również Słup dystansowy poczty polsko-saskiej z 1730 r. Ozdobiony został herbami Polski i Saksonii oraz monogramem króla Augusta II Mocnego i polską koroną królewską. Kamienice otaczające główny plac pochodzą przeważnie z XIX wieku.

Dziwne jest trochę to iż w tak sporym mieście nikogo niemal nie spotykam na ulicach. Chociaż wcale mnie to już nie powinno dziwić bo w sumie taki stan rzeczy jest już od trzech dni ! 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadę dalej na południe chcąc wykorzystać poprawiającą się pogodę by jak najwięcej jeszcze dzisiaj pokonać kilometrów. Na pola wszędzie pełno żurawi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Wittichenau tylko kilka fotek w rynku. Wpada do kolekcji kolejny Słup dystansowy poczty polsko-saskiej. Będzie takich jeszcze kilka podczas tego wyjazdu 😉

Obrazek

Obrazek

Opuszczam miasto jadąc w kierunku Kamenz.

Obrazek

Kamenz całkiem ładne miasto, sporo zabytków tylko ponownie pustki na ulicach 😉

Kilka kościołów; Kościół św. Anny, XV wieczny kościół Mariacki. Ten drugi bardziej zasługuje na uwagę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czerwona Baszta (Roter Turm) z XVI w.

Obrazek

W rynku stoi neorenesansowy ratusz trochę wyglądem (za sprawą koloru)odróżniający się od innych obiektów tego typu. Niektóre kamienice barokowe i rokokowe. Jednak te otaczające rynek pochodzą z tego samego okresu co ratusz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W mieście dobrze rozbudowana infrastruktura turystyki rowerowej. W kilku miejscach ustawiono stajcie dokujące gdzie można podładować akumulator w rowerze elektrycznym. Mnie to nie dotyczy 😋

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wyjeżdżając z miasta miałem nadzieję, że pogoda się utrzyma. Jednak na tych nadziejach się skończyło. Od południa w moim kierunku ciągnie konkretna ulewa. Nie myśląc wiele szybko odbijam gdzieś w las i równie szybko rozwieszam płachtę biwakową. Zrobiłem to w ostatniej chwili bo właśnie zaczęło lać 😉 Szkoda tylko jeszcze tego dnia. Chyba jeszcze nigdy tak wcześnie nie skończyłem jazdy za dnia. Jednak ponownie zmoknąć już dziś nie miałem ochoty. Dystans dzienny marniutki, ale może następnego dnia będzie odrobinę lepiej😉

Obrazek

Obrazek

No tak..., i jeszcze link do całej galerii:

https://photos.app.goo.gl/qUZmCz5Jr643GzZU6


cdn....
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 07 września 2019, 21:33

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 4/9 - Jest słońce, jest piękna pogoda !....

Spać położyłem się jak na mnie wcześnie i to bardzo, więc i wcześnie się obudziłem. Oczy otwieram długo przed wschodem słońca. W nocy ładnie się wypogodziło i długo leżę w bezruchu oczekując aż słońce wychyli się zza horyzontu. Jest strasznie zimo o poranku !

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszam w trasę około szóstej rano. Szkoda marnować tak pięknie rozpoczętego dnia ;) Jest bardzo rześko bo ziemia paruje po wczorajszych opadach deszczu. Kieruję się wzdłuż głównej drogi na Drezno. A wiadomo, że w Niemczech infrastruktura rowerowa jest na nieporównywalnie wyższym poziomi aniżeli u nas.

Obrazek

Pierwsza większa miejscowość, przez którą dziś przejeżdżam to Pulsnitz. O tak wczesnej porze dnia rynek jeszcze skryty w cieniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na pierwszym większym wzniesieniu dzisiejszej trasy pauza śniadaniowa z widokiem na odległe Drezno.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I tutaj właśnie uświadomiłem sobie iż ja wcale nie muszę jechać do Drezna. Kiedyś tam byłem co prawda nie rowerem i w nocy, ale jednak zdałem sobie sprawę, że lepiej poświęcić ten czas by zobaczyć coś nowego, coś czego jeszcze niedane mi było widzieć. Dlatego też wyszukuję jakąś trasę prowadzącą na Stolpen. Najpierw jadę lasami do Großröhrsdorf. Następnie omijają wszystkie główne drogi docieram do kolejnego celu.

Obrazek

20 kilometrów na wschód od Drezna leży Stolpen. Już z daleka widać tamtejszy majestatycznie wznoszący się na bazaltowej skale zamek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miasto stało się znane za sprawą więzionej na zamku w XVIII wieku hrabiny Cosel. Była ona faworytą Augusta II Mocnego. Została pochowana na zamku.

Rynek cieka, stromy. W centrum stoi pocztowy słup dystansowy z 1728 r. dookoła ładne kamienice z renesansowym ratuszem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miasto od początków swoich dziejów nieprzerwanie było związane z wydobyciem bazaltu. Widać to dzisiaj na każdym kroku. Stolpeński bazalt jest geologicznym pomnikiem przyrody o wyjątkowym znaczeniu. Tutejszy bazalt słupowy jest chyba najbardziej znaną skałą wulkaniczną z występujących na terenie Saksonii i Czech.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalsza dzisiejsza trasa nie będzie już tak łatwa choć ze względu na widoki jaki oferuje bardzo przyjemna. Kieruję się na Saksońską Szwajcarię.

Obrazek

Obrazek

Hohnstein to niesamowicie malowniczo położone miasteczko na północnej granicy parku narodowego saksońskiej Szwajcarii. Bardzo wiele tu budynków o konstrukcji szachulcowej, łącznie z ratuszem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Główny plac pochyły. Od jednej strony stoi kościoła po przeciwnej zamek Hohnstein. Ten pochodzący z XII wieku obiekt robi niesamowite wrażenie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz zjazd do doliny rzeki Polenz. Pontem trzeba się ponownie wspiąć na przeciwległy stok wąwozu. Kolejne kilometry to przemieszczam się przez tereny Parku narodowego. Przed oczami mam ciągle widoki Saksońskiej Szwajcarii. Robi to niesamowite wrażenie :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zjeżdżam nad Łabę w Rathmannsdorf. Tak sobie pomyślałem, że jadąc w dół biegu rzeki trochę szybciej będzie przybywać kilometrów, ale figa z makiem ! Wieje tam tak silny wiatr, że ciężko było utrzymać prędkość powyżej 20 km/h !

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jako że jetem już poza obszarem parku narodowego to postanawiam wzbić się dronem w powietrze. W sumie bardzo mało korzystałem z usług tego sprzętu podczas tego wypadu. Winowajcą jest pogoda bo jak nie wiatr to deszcz przeszkadzał :/

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Dreźnie już byłem to tym razem może odwiedzić sąsiednie miasto Pirna ? Tak też robię...

Pirna to ciekawe, 40stotysięczne miasto, które w średniowieczu zyskało na znaczeniu za sprawą tutejszej przeprawy przez Łabę.

Murowana zabudowa historycznego centrum miasta sięga swymi początkami aż XIV wieku. Jednak obecnie fasady kamienic pochodzą w większości z czasów renesansu i baroku.

Jak to mam w zwyczaju interesuje mnie przede wszystkim ścisłe centrum z rynkiem i okolicznymi zabytkami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po wykonaniu kilku zdjęć i zrobieniu zakupów opuszczam miasto w kierunku południowym. Tu już nie ma przelewek. Na mojej drodze stają konkretne podjazdy i choć nie są zbyt długie to jednak ich nachylenie daje solidnie w kość.

Obrazek

Obrazek

Wzniesienia, które teraz przychodzi mi pokonywać często wysokością osiągają ponad 700 m n.p.m. Zastanawiam się zawsze dlaczego drogi są tak poprowadzone by wspinać się właśnie na te najwyższe wzniesienia ?

Przejeżdżam kolejno przez Glashütte, Frauenstein i Sayda.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dnia mi ubywa, a ja muszę się zmagać z ciężkimi podjazdami. Ważne jedna, że dzisiaj nie zmokłem ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień postanawiam zakończyć w okolicy miasta Zöblitz. I choć ponownie niewiele kilometrów ukręciłem to udało się mi zobaczyć wiele ciekawych, a przede wszystkim nowych dla mnie miejsc !

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Galeria: https://photos.app.goo.gl/wvE4Q5KEUdVjhX4a7

cdn....
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 11 września 2019, 16:02

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 5/9 - Przez Rudawy na pograniczu CZ/D....

Piąty dzień majówkowej wyprawy wita mnie ciulatą pogodą. Pada deszcz i z tego też powodu dość późno ruszam w trasę. Pierwsze miasto na mojej drodze to Marienberg. O dziewiątej pojawiają się pierwsze przebłyski słońca, które z czasem zacznie wygrywać z chmurami, ale to dopiero za jakiś czas. Ja robię natomiast objazd centrum.

Obrazek

Miasto Marienberg znajduje się na płaskowyżu na północ od pasma Rudaw. Na początku XVI wieku w okolicy odkryto złoża srebra i właśnie dzięki temu kruszcowi miasto się wzbogaciło. Niedługo później otrzymało prawa miejskie, a latach 1541–1566 wzniesiono mury miejskie. U szczytu w tutejszym okręgu górniczym było około tysiąca dołów gdzie wydobywano srebro.

Historyczne centrum miasta ma prostokątny plan imitujący włoski renesans. Rynek jest ogromny bo zajmuje powierzchnię 1,7 hektara. Tradycyjnie od kilku dni wszędzie widzę pustki w tym mieście również....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Steinbach do Jöhstadt funkcjonuje kolej wąskotorowa. Do 1986 roku wiodła aż do Wolkenstein jednak została zlikwidowana, a w jej miejscu biegnie obecnie ścieżka rowerowa. Niemniej jednak część linii kolejowej wykorzystuje się obecnie jako atrakcje turystyczne i kursuje tu zabytkowy pociąg. Miałem to szczęście, że akurat na taki kurs trafiłem choć musiałem lokomotywę gonić aż do Schmalzgrube gdzie udaje się wykonać kilka zdjęć 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do Jöhstadt jadę po trasie rowerowej wzdłuż wyżej wymienionej trasy wąskotorówki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za miejscowością stromy podjazd, a następnie zjazd do Bärenstein. Z dala widać już najwyższe szczyty Rudaw - Klinovec i Fichtelberg.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z racji iż mamy 1 maja to wszystko jest pozamykane w Niemczech. Będąc blisko Republiki Czeskiej postanawiam tam na moment wyskoczyć by zrobić małe zapasy na dalszą dzisiejszą trasę. W Vejprty kiedyś już byłem i wiem, że są tam większe markety. Na szczęście wszystko jest czynne i nie jestem zmuszony robić zakupów na stacji paliw bo to znając życie słono by mnie kosztowało. Wracam na niemiecką stronę i cisnę dalej na południe do Kurortu Oberwiesenthal. Po drodze kolejna wąskotorówka 😀

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wspinam się na najwyższą przełęcz w paśmie Rudaw i robię pauzę. Powoli robi się pogoda, ale tym razem nie chce mi się wjeżdżać na najwyższy szczyt Klinovec, choć nie jest tam zbyt daleko. Posyłam w górę drona....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i teraz zjazd na czeską stronę. Oj było bardzo stromo i bardzo szybko. Licznik kilka razy wskazywał prędkość przekraczającą 70km/h, a i tak ciągle hamowałem 😃

Jáchymov to miasto górnicze znane od XVI wieku, kiedy odkryto tu bogate złoża srebra. W rudzie pochodzącej z tutejszych złóż radioaktywnych Maria Skłodowska-Curie stwierdziła istnienie pierwiastka rad. Od tej miejscowości pochodzi nazwa srebrnej monety talar(Ioachimsthaler Gulden – „złoty joachimstalski”).
Obecnie miasto to jeden wielki plac budowy i dobrze ponieważ elewacje większości zabytkowych kamienic są w opłakanym stanie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W miasteczku jest również część uzdrowiskowa.

Obrazek

Obrazek

I w sumie już do końca dnia będę odwiedzać uzdrowiska, których w okolicy wiele....
Bardzo szybko docieram do Ostrova. To kilkunastotysięczne miasteczko posiada dwa rynki nowy oraz stary. Właśnie ta stara część miasta mnie najbardziej interesuje. Ostrov leży w cieniu nieodległych Karlowych Warów. Szczególnie do nas Polaków miasteczko jest mało znane, a ma tak wiele do zaoferowania.
Przy rynku stoi stary ratusz i kościół św. Michała.

Obrazek

Obrazek

Pałac w Ostrovie to rozległy kompleks parkowo-pałacowy. Główny obiekt pochodzi z okresu renesansu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W centralnej części parku stoi letnia rezydencja (Letohrádek).

Obrazek

Obrazek

Na drugim końcu parku stoi klasztor pijarów. Obiekt barokowy pochodzący z lat 1666-1671.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pół godziny później docieram do największego czeskiego uzdrowiska - Karlovy Vary(Karlowe Wary).

Obrazek

Przez bardzo zatłoczone miasto staram się dostać do części uzdrowiskowej. Turystów nieporównywalnie więcej aniżeli widziałem do tej pory podczas tego wyjazdu.

Obrazek

Obrazek

Karlowe Wary są światowej sławy uzdrowiskiem. Znajduje się tu aż 79 gorących źródeł, z których bije woda mineralna o właściwościach leczniczych. Temperatura karlowarskich wód waha się między 41, a 73˚C.
Starsza, uzdrowiskowa część położona jest w wąskiej dolinie rzeki Tepla. Zabudowa jest bardzo zwarta. Spacerując po obu stronach rzeki promenadą ma się wrażenie, że budynki stoją jeden na drugim.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przemierzam główny deptak wzdłuż rzeki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I opuszczam miasto...

Najwyższa pora na trochę spóźniony obiad 😉

Obrazek

Obrazek

Koniec dnia jest coraz bliższy. Około 17tej docieram do Bečova nad Teplou. Na wysokiej skale ponad doliną stoi gotycki zamek, a w jego sąsiedztwie renesansowy pałac. Malowniczo musi to wyglądać z powietrza. Jednak zupełnie nie pomyślałem o Igorze 😕

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W ostatnich promienia słońca przejeżdżam przez Mnichov. I kieruję się przez dające w kość wzniesienia do Mariánské Lázně.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zjazd do części zdrojowej bardzo szybki i niebezpieczny. Jeżeli ktoś nie zna trasy to polecam korzystać z hamulców 😉

Mariánské Lázně zaliczane są do najpiękniejszych kurortów w Republice Czeskiej. To zatopione wśród zielonych wzgórz uzdrowisko zachwyci turystę swą secesyjną architekturą oraz pałacami. Tutaj dla odmiany niemal pustki. Kręcę się trochę po parku, ale za bardzo nie mogę z rowerem, więc staram się go mieć na widoku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Uzupełniam zapasy płynów na stacji paliw i jadę dalej na południe. Mimo dość ambitnych planów nie udało mi się dzisiaj dotrzeć tam gdzie chciałem, a nawet kilometrów po raz kolejny mam mniej aniżeli bym chciał....
Zmrok zastaje mnie w mieście Plana. Na ładnym rynku kilka fotek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I jadę w kierunku Tachova. Jednak po kilku kilometrach odchodzą mi chęci do dalszego kręcenia. Chyba się coraz bardziej starzeję bo kiedyś nie miałem problemów z jazdą do późnych godzin nocnych 😋
Rozbijam się w fajnym lasku i chyba mogę śmiało napisać, że to było najfajniejsza miejscówka podczas całego wypadu....

Galeria: https://photos.app.goo.gl/JNi1vwoDzS29kLfT9


cdn....
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 16 września 2019, 16:10

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 6/9 - Do Regensburga...

Z całego wypadu była to najbardziej spokojna noc. Nic nie zakłóciło mi snu i wyjątkowo dobrze wstałem zregenerowany. Miniona noc również była tą najcieplejszą, a prognozy mówią o tym, że dzisiaj słupek rtęci powędruje powyżej 20 stopni na plusie. Fajnie. Szykuje się, że będzie to drugi dzień jazdy podczas tej majówki w krótkich gaciach 😉
Ale zanim ruszę w trasę to śniadanko !

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I choć początek dnia nie jest jakoś zbyt ciepły to jednak gdy przyświeca słoneczko człowiek zupełnie inaczej spogląda na świat 😉 Docieram do Tachova. Tam według wczorajszych zamiarów miałem zakończyć dzień. Teraz mam jednak już inne zamiary..., potrzeba mi zrobić solidne zapasy w markecie. Wybieram też w bankomacie większą ilość gotówki. Podczas tej wyprawy jeszcze co najmniej dwa dni spędzę w podróży po Republice Czeskiej, więc korony na pewno będą mi jeszcze potrzebne.

Tachov zaliczany jest do najstarszych miast na zachodnich ziemiach Republiki Czeskiej. Najbardziej wartościowym zabytkiem jest pierwotnie gotycki kościół Wniebowzięcia NMP. W przeszłości znajdował się tu zamek w miejscu którego obecnie stoi klasycystyczny pałac. Do dziś zachowało się część murów miejskich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Granicę z Niemcami mam zamiar przekroczyć w Rozvadovie. Trasa jest dość męcząca. Pokonuję ciągle jakieś to większe, a to mniejsze wzniesienia. Sporo terenów zalesionych, sporo pastwisk...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W miejscowości Hošťka niewielkie zakupy w jedynym czynnym sklepie i uderzam na granicę. A zaraz po jej przekroczeniu wpadam do Waidhaus. I znowu te strome podjazdy. Nawet w centrum miasta niezła górka 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wymyśliłem sobie trasę rowerową w teorii wiodącą wzdłuż rzeki Pfreimd. Według mapy będę jechać w dół z biegiem rzeki. Jednak rzeczywistość okazała się zgoła inna. Trasa kilkukrotnie pnie się po stromych brzegach kanionu, którym płynie rzeka. Dodatkowym utrudnieniem jest droga z grubego tłucznia i trochę rowerem rzuca, szczególnie na zjazdach.

W Böhmischbruck przy moście kilka kamiennych krzyży pokutnych.

Obrazek

Trausnitz to mała miejscowość. Na klifie ponad rzeką stoi gotycka twierdza.

Obrazek

Obrazek

Niewiele później docieram do Pfreimd gdzie rzeka o tej samej nazwie wpada do Naab.

Dwie foty w centrum i lecę dalej...

Obrazek

Obrazek

Znacznie ciekawszym miastem jest nieodległy Nabburg.

Obrazek

Jądrem miasta we wczesnym średniowieczu był zamek, o którym były wzmianki już w X wieku. Jego lokalizacja nie była przypadkowa bo wzniesienie gdzie został wybudowany miało znaczenie strategiczne. Tu po części zachowały się mury obronne z dwiema wieżami bramnymi Mahntor i Obertor. Obie pochodzą z XVI wieku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ryneczek ładny, zadbany. Choć sam ratusz nie przypadł mi do gustu 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O ile wcześniej dość sporo się męczyłem pokonując kolejne wzniesienia tak teraz jadąc wzdłuż Naab to sama poezja. Szybko i przyjemnie podążam w kierunku Regensburga. Początkowo zakładałem, że dotrę tam w okolicy 15, później skorygowałem to na 18, a i tak dotarłem dopiero po 19 tej 😕

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Regensburg to bardzo stare miasto. Historia miasta sięga niemal 2000 lat bo już w 179 istniała tu rzymska warownia Castra Regina. Leży u zbiegu trzech rzek Naab, Regen oraz Dunaju. Dunaj w tym miejscu jest najbardziej wysunięty na północ. W Ratyzbonie znajduje się ponad 1,5 tysiąca objętych ochroną zabytkowych budowli, a blisko tysiąc z nich tworzy zabytkowy zespół „Starówka z dzielnicą Stadtamhof”, który został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 2006 roku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najbardziej wartościowymi zabytkami miasta są gotycka katedra oraz kamienny most, który pochodzi z XII.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można natrafić na pozostałości obiektów z okresu rzymskiego.

Obrazek

Obrazek

Na starym mieście jest tak wiele uliczek i zakamarków, że nie sposób tego wszystkiego ogarnąć w tak krótkim czasie nawet rowerem. Należy tutaj również napomknąć iż miasto jest niesamowicie przyjazne dla cyklistów. Nigdzie nie spotkałem żadnego zakazu dotyczącego użytkowników dwóch kółek.

A ja tymczasem ruszam na wschód wzdłuż Dunaju. To będzie zupełnie nowy dla mnie odcinek wiodący wzdłuż tej rzeki.

Obrazek

Obrazek

Ta część trasy jest jedyną kiedy wiatr jest mi pomocny i wieje w plecy, ale to i tak zaledwie około 50 kilometrów. Później wszystko wróci do normy. Ja tym czasem próbuję sprzyjające warunki wykorzystać by pokonać jak najwięcej kilometrów.

Około 10 kilometrów na wschód w Donaustauf na wzniesieniu stoi późnoklasycystyczna budowla upamiętniająca sławne postaci historyczne niemieckojęzycznego kręgu kulturowego. Obiekt ma swym wyglądem nawiązywać do Partenonu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś udaje mi się pokonać jeszcze około 40 kilometrów i niestety jestem zmuszony szybko szukać schronienia przed nadciągającymi opadami deszczu. Niestety zmokłem bo bardzo chciałem dzisiaj osiągnąć dystans przekraczający 200 km. Podczas rozwieszania płachty biwakowej deszcz jest intensywny,ale to i tak nic w porównaniu co mnie czeka następnego dnia 😕 Spać kładę się gdy jest jeszcze jasno....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Galeria: https://photos.app.goo.gl/KtXEvzpLeqCXVqNe8


cdn...
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Dżola Ry » 17 września 2019, 20:21

Fajną masz tę nocną infrastrukturę! Wygodny taki hamak? Nie marzniesz w nim?
Robert J pisze:
16 września 2019, 16:10
w Rozvadovie
Ale zaskoczenie - nie wiedziałam, że nas Stalowowolski Rozwadów ma swojego imiennika gdzieś w świecie!
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 18 września 2019, 15:37

Dżola Ry pisze:
17 września 2019, 20:21
Fajną masz tę nocną infrastrukturę! Wygodny taki hamak? Nie marzniesz w nim?
Robert J pisze:
16 września 2019, 16:10
w Rozvadovie
Ale zaskoczenie - nie wiedziałam, że nas Stalowowolski Rozwadów ma swojego imiennika gdzieś w świecie!
Hamak jest najwygodniejszą formą noclegu na survivalowych wypadach jak dla mnie. Odkąd spróbowałem takiej formy noclegu to nie widzę już możliwości powrotu do np. namiotu. I nie marznę bo sprawiłem sobie ocieplacz do hamaka. Testowane przy -3 i daje radę, tylko na te chłodniejsze pory roku przydałby się jakiś trochę cieplejszy śpiwór bo jednak od góry czasami potrafi trochę zaciągać zimnem ;)
Awatar użytkownika
jedrek4
Turysta
Turysta
Posty: 157
Rejestracja: 26 września 2018, 19:27

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: jedrek4 » 18 września 2019, 19:05

Zachęciłeś mnie. Za rok spróbuję powtórzyć Twoja trasę, tyle, że autem :) W tym roku tak z grubsza pojechałem Twoim wiosennym śladem.
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 25 września 2019, 18:22

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 7/9 - Deszcz, deszcz ten cholerny deszcz !...

Ale w nocy była kiepska pogoda. Cały czas leje i wieje bardzo silny wiatr ! No masakra jakaś. Dobre to iż z rana trochę przestało i aura pozwala się spakować i ruszyć w drogę. Nie na długo.... Już po pokonaniu kilku kilometrów ponownie zaczyna padać deszcz i to taki konkretny. Wykorzystuję ten czas na zakupy w markecie w mieście Bogen.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Moja wizja dzisiejszej trasy zaczyna lec w gruzach. Siedząc pod sklepem i czekając aż ustaną opady mam sporo czasu by przejrzeć mapę i coś nowego wytyczyć. Decyduję się na trasę rowerową wiodącą z Bogen na północ. Jako, że wiedzie ona po dawnej linii kolejowej to nie powinno być stromych podjazdów. I w rzeczy samej. Trasa świetna mimo iż nawierzchnia jest szutrowa. Tylko mogłoby nie padać, a deszcz pada ciągle ale z różnym natężeniem tak że jestem w stanie poruszać się naprzód. Jednak przy takiej pogodzie marnie widzę realizację dzisiejszych zamiarów, a te są co tu dużo mówić dość ambitne.

Na razie powoli podążam trasą rowerową robiąc stosowne przerwy 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Około 11 jakby zaczynało się przecierać niebo. Co prawda jeszcze czasami spadnie kilka kropel i z kół chlapie po twarzy brudna woda z szutrowej ścieżki, ale jest to już zupełnie inna jazda aniżeli wcześniej 😉

Ciągle podążam po dawnej linii kolejowej na północ. W Miltach docieram nad Regen i odbijam na wschód w kierunku Bad Kötzting.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Bad Kötzting kolejna zmiana dzisiejszych zamiarów. Z rana tak sobie po cichu myślałem, że zaliczę dzisiaj najwyższy szczyt Szumavy - Großer Arber. Jednak przy tak kiepskiej aurze mija się to z celem. Dlatego od miasta zdrojowego wybieram znacznie łatwiejszą opcję przedostania się przez pasmo Szumavy. Kieruję się, więc na Furth im Wald. Przychodzi mi teraz pokonać kilka podjazdów, ale nie są one jakoś bardzo wymagające.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Uderzam na granicę z Czechami podrzędną drogą. Wiedzie tamtędy trasa rowerowa łącząca Pragę z Monachium 😉. Jak na złość teraz po zmianie planów zupełnie się wypogadza i jak się okaże ładna pogoda będzie już do końca dnia. Widać nawet najwyższy szczyt Szumavy. Ostatnia przerwa na posiłek w Niemczech i przekraczam granicę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i jestem ponownie w Republice Czeskiej. Rowerówka jest fajna, ale jakoś tak bardzo pokręcona..., tak że pokonałem trochę więcej kilometrów do Domažlic aniżeli przypuszczałem że będzie.

Obrazek

Domažlice to już czeski miastowy standard. Bardzo lubię takie miasteczka. Są niewielkie i bardzo szybko można ogarnąć zwiedzanie tego co najciekawsze. Tym razem szkoda bo akurat właśnie gdy jestem w mieście skrywa się gdzieś za chmurami słońce na dłuższą chwilę.
Osada w tym miejscu wzmiankowana była już w X wieku. Zabytkowe centrum miasta to balsam dla duszy. Do dziś zachowało się tu wiele pięknych domów mieszczańskich i innych cennych obiektów reprezentujące różne style architektoniczne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

30 kilometrów na wschód drogą krajową nr. 22 docieram do miasta Klatovy. Założone zostało w drugiej połowie XIII wieku przez ówczesnego króla Czech - Przemysława Otokara II. W XVI wieku zaliczane było do najzamożniejszych czeskich miast.

Jednym z najcenniejszych zabytków miasta są katakumby z relikwiami mieszkających niegdyś tu zakonników oraz bogatych mieszczan. Znajdują się one w podziemiach usytuowanego przy rynku miejskim pojezuickiego barokowego kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Ja oczywiście nie mam w zwyczaju zwiedzania wnętrz, więc jeżeli kogoś taka atrakcja interesuje będzie musiał poszukać zdjęć tego miejsca gdzie indziej lub po prostu wybrać się tam i zobaczyć to na własne oczy 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oprócz 70cio metrowej czarnej wieży jest również mniej rzucająca się w oczy biała wieża. Sporo pozostało do dziś z murów miejskich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Robię zapasy płynów na stacji paliw i w ostatnich promieniach słońca opuszczam miasto. Moim kolejnym celem jest Nepomuk.

Obrazek

Dziś już jednak tam nie docieram. Po kilkunastu kilometrach postanawiam wcześniej zakończyć dzisiejszą jazdę. Dystans ponownie marny, ale co tam. W dwa dni powinienem dotrzeć do domu 😉

Wieczór jest pogodny, ale bardzo chłodny.

Obrazek

Obrazek

Galeria: https://photos.app.goo.gl/vP8oqHtyaYR2i8AC9

cdn...
Awatar użytkownika
jedrek4
Turysta
Turysta
Posty: 157
Rejestracja: 26 września 2018, 19:27

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: jedrek4 » 25 września 2019, 19:49

W sumie to żal, że w niedzielę będę musiał wracać ze Zjazdu na dom, bo kilka ciekawych miejsc z Twojej wyprawy chciałoby się zobaczyć :(
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6291
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Królik » 25 września 2019, 20:37

Byliśmy w Klatovy 22.08.br Fajne miasteczko :)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 01 października 2019, 21:52

Królik pisze:
25 września 2019, 20:37
Byliśmy w Klatovy 22.08.br Fajne miasteczko :)
Mi również przypadło on do gustu. Ale większość tych czeskich miasteczek mi się podoba ;)
ODPOWIEDZ