Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Niebrzydka sobota.
Czy w B.Żywieckim są krokusy? Podobno są. Wybraliśmy się do Rajczy i bezszlakowo przez Wilczy Groń i Kiczorę przemieszczaliśmy się w kierunku Zapolanki.
Jest tam dość płasko, widokowo. Rozległe łąki z delikatną drogą grzbietową. Lubię takie klimaty.
Przereklamowane krokusy znaleźliśmy, chociaż spodziewałem się więcej.
Powoli nabieraliśmy wysokości. Ostatnie zabudowania Zapolanki. Fajne miejsce na domek.
A potem wkroczyliśmy w straszną strefę zimy. Podchodzimy pod Redykalny Wierch.
Sucha Góra - nigdy tam nie byłem. Początkowo plan był taki, żeby przejść przez jej wierzchołek, ale jak zobaczyłem, że śniegu jeszcze dużo to spasowałem. Niebieski szlak przechodzi bokiem.
Szlakiem nie było wcale lepiej. Trochę pobrodziliśmy w błotku śniegowym. Sucha Góra nie była sucha.
Na powrocie mieliśmy przygodę. W malutkim przysiółku Sarnówka porzuciliśmy szlak aby zejść grzbietem w stronę auta. Z jednego domostwa przez otwartą bramę wybiegł wilczur i chciał zjeść Tobka. Ja byłem trochę z tyłu i mogłem tylko patrzeć. Ukochana osobiście musiała odeprzeć atak. Byłem w szoku i nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Wilczur był w jeszcze większym szoku.
Zachód zastał nas na ostatnim pagórku - Surpaja Groń.
Bardzo miła wycieczka. Opaliło nas. Cały czas, nawet w strefie zimy, szedłem w koszulce z krótkim rękawem
Czy w B.Żywieckim są krokusy? Podobno są. Wybraliśmy się do Rajczy i bezszlakowo przez Wilczy Groń i Kiczorę przemieszczaliśmy się w kierunku Zapolanki.
Jest tam dość płasko, widokowo. Rozległe łąki z delikatną drogą grzbietową. Lubię takie klimaty.
Przereklamowane krokusy znaleźliśmy, chociaż spodziewałem się więcej.
Powoli nabieraliśmy wysokości. Ostatnie zabudowania Zapolanki. Fajne miejsce na domek.
A potem wkroczyliśmy w straszną strefę zimy. Podchodzimy pod Redykalny Wierch.
Sucha Góra - nigdy tam nie byłem. Początkowo plan był taki, żeby przejść przez jej wierzchołek, ale jak zobaczyłem, że śniegu jeszcze dużo to spasowałem. Niebieski szlak przechodzi bokiem.
Szlakiem nie było wcale lepiej. Trochę pobrodziliśmy w błotku śniegowym. Sucha Góra nie była sucha.
Na powrocie mieliśmy przygodę. W malutkim przysiółku Sarnówka porzuciliśmy szlak aby zejść grzbietem w stronę auta. Z jednego domostwa przez otwartą bramę wybiegł wilczur i chciał zjeść Tobka. Ja byłem trochę z tyłu i mogłem tylko patrzeć. Ukochana osobiście musiała odeprzeć atak. Byłem w szoku i nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Wilczur był w jeszcze większym szoku.
Zachód zastał nas na ostatnim pagórku - Surpaja Groń.
Bardzo miła wycieczka. Opaliło nas. Cały czas, nawet w strefie zimy, szedłem w koszulce z krótkim rękawem
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Dzisiaj miało być brzydko, ale prognozy się nie sprawdziły. Poszliśmy tylko na lokalny spacer. Celem było sfotografowanie różowych dzikorosnących przylaszczek.
Jak widać udało się
Na różowe przylaszczki natrafiłem rok temu, podczas spaceru kiedy to eksplorowałem jaworznickie bezdroża. Nie miałem aparatu i była to już końcówka kwitnienia. Nie wiedziałem, że taki kolor przylaszczek w ogóle istnieje. Postanowiłem wrócić w to miejsce następnej wiosny.
Różowe przylaszczki rosną wymieszane razem z niebieskimi. Widziałem dziesiątki, a może i setki przylaszczkowych miejsc na Jurze. Nigdzie nie ma różowych.
Poza tym wiewiórki wybudziły się już z zimowego snu...
Jak widać udało się
Na różowe przylaszczki natrafiłem rok temu, podczas spaceru kiedy to eksplorowałem jaworznickie bezdroża. Nie miałem aparatu i była to już końcówka kwitnienia. Nie wiedziałem, że taki kolor przylaszczek w ogóle istnieje. Postanowiłem wrócić w to miejsce następnej wiosny.
Różowe przylaszczki rosną wymieszane razem z niebieskimi. Widziałem dziesiątki, a może i setki przylaszczkowych miejsc na Jurze. Nigdzie nie ma różowych.
Poza tym wiewiórki wybudziły się już z zimowego snu...
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Wiosna!
Ciepło, słonecznie... w lasach się zazieleniło.
Tobi oczywiście wszędzie włazi.
Cwaniak wie, że takie ceglane sklepienie jest bardzo wytrzymałe i na pewno nie zawali się pod ciężarem małego pieska.
A to wygląda jak jakaś turnia niedostępna.
Już jesteśmy na górze. W dole widać nasz cień. Miałem trochę watę w nogach. Nie podszedłbym tak blisko krawędzi jak Tobi.
Zielono nad strumykiem.
Z pół roku nie widziałem świeżej zieleni.
W polach również wszystko budzi się do życia.
Wiosna na całego!!!
Przynajmniej w okolicach Czernej w Dolinkach Podkrakowskich.
Ciepło, słonecznie... w lasach się zazieleniło.
Tobi oczywiście wszędzie włazi.
Cwaniak wie, że takie ceglane sklepienie jest bardzo wytrzymałe i na pewno nie zawali się pod ciężarem małego pieska.
A to wygląda jak jakaś turnia niedostępna.
Już jesteśmy na górze. W dole widać nasz cień. Miałem trochę watę w nogach. Nie podszedłbym tak blisko krawędzi jak Tobi.
Zielono nad strumykiem.
Z pół roku nie widziałem świeżej zieleni.
W polach również wszystko budzi się do życia.
Wiosna na całego!!!
Przynajmniej w okolicach Czernej w Dolinkach Podkrakowskich.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Coraz zieleniej z dnia na dzień
Zdjęcie z cyklu: gdzie jest Tobi
Zdjęcie z cyklu: gdzie jest Tobi
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Podobno od jutra pogoda ma się popsuć. Zrobiłem sobie więc ponownie wolny piątek i mocno zastanawiałem się, gdzie pojechać. Chciałem dużo zielonego, żadnego śniegu, coś lekkiego i najlepiej nowego, do tego nie za daleko. Latałem na GoogleEarth, przeglądałem mapy i w końcu wymyśliłem Dolinę Dłubni na Jurze. Zacząłem w Imbramowicach koło klasztoru.
Od początku idę wzdłuż rzeki lekko chaszczując. Doliną Dłubni wiedzie niebieski szlak, ale w tej części idzie 100 m od rzeki asfaltową drogą, więc bez sensu.
Przyroda budzi się do życia.
Jest sucho i gorąco jak w lecie. Badam dolinę dokładnie, włażę w odnogi, zdobywam skałki. Wszystko jest tu dla mnie nowe.
Rzeczka robi się coraz mniejsza. Wszędzie widać aktywność bobrów.
Spiętrzona woda tworzy zalewiska.
Niektóre tamy są małe, inne wielkie.
Niesamowite są efekty bobrzej działalności.
W drodze powrotnej idę przez Wąwóz Ostryszni. To jest taka zwykłe jurajska dolina, z lasem i skałkami po bokach. Niestety zachmurzyło się.
Tobi się dzisiaj mocno zmęczył, pierwszy upalny dzień. A mnie przypiekło ramiona i karczek.
Od początku idę wzdłuż rzeki lekko chaszczując. Doliną Dłubni wiedzie niebieski szlak, ale w tej części idzie 100 m od rzeki asfaltową drogą, więc bez sensu.
Przyroda budzi się do życia.
Jest sucho i gorąco jak w lecie. Badam dolinę dokładnie, włażę w odnogi, zdobywam skałki. Wszystko jest tu dla mnie nowe.
Rzeczka robi się coraz mniejsza. Wszędzie widać aktywność bobrów.
Spiętrzona woda tworzy zalewiska.
Niektóre tamy są małe, inne wielkie.
Niesamowite są efekty bobrzej działalności.
W drodze powrotnej idę przez Wąwóz Ostryszni. To jest taka zwykłe jurajska dolina, z lasem i skałkami po bokach. Niestety zachmurzyło się.
Tobi się dzisiaj mocno zmęczył, pierwszy upalny dzień. A mnie przypiekło ramiona i karczek.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Prognozy pogody szaleją. We wtorek zapowiadają ładny czwartek i średnią środę.
Wstaję w środę, patrzę, lampa. Patrze na satelitę - lampa. No to zamiast się lenić, trzeba gdzieś jechać
Jedziemy do Racławic i zastajemy tam majową soczystą zieleń - wszystko się zgadza, jest przecież 1 maj
Koło szkoły jest plac zabaw. Ale jaki fajny - edukacyjny. Dużo różnych stanowisk, np. wydające dźwięki, rower wytwarzający energię i kręcący wiatraczkiem jak się szybko pedałuje, duży trójwymiarowy globus oraz najfajniejsze stanowisko astronomiczne - na sklepieniu konstelacje.
Potem wyszliśmy na Powroźnikową. Tu jej nietypowe, ale jedno z moich ulubionych ujęć.
Polami w stronę jaskini Racławickiej.
Kiedyś już szukaliśmy tej jaskini, ale nie udało się. Teraz się udało. Podobno jest duża i głęboka. Wszedłem tylko trochę, mając w pamięci to co wyczytałem w necie, że po tym jak się jakiś chłopaczek zabił, to wejście zabezpieczono kratą.
Pole golfowe w Paczółtowicach. Bardzo tam ładnie, szczególnie wiosną. Golf to rozrywka ludzi bogatych. Z powodu wolnego dnia i pięknej pogody kręciło ich się sporo, wszyscy ubrani w specjalne golfowe stroje, bez napinki, na spokojnie odbijali sobie te piłeczki. Ludzie bogaci są mili i uśmiechnięci, doceniają ładnego psa, mówią "dzień dobry".
W lesie pięknie zielono, już tak na całego.
Jaskinia Gorenicka. Jedna z moich ulubionych. Zupełnie na dziko można sporo pochodzić, nie będąc specjalistą jaskiniowym.
Zdjęcie z cyklu gdzie jest Tobi.
Kwitnąca dzika jabłoń.
Biały narcyz. Pierwszy raz widziałem na dziko, całkiem spore skupisko.
Powroźnikowa wyłania się zza krzywizny ziemskiej
Powroźnikowa w całej okazałości - kadr klasyczny.
Okazało się, że 1 maja pogoda super, czego nie umieli przewidzieć dzień wcześniej.
Dzisiaj miał być ten najładniejszy dzień, ale na razie chmury. A ja siedzę w pracy - sam w wielkim pokoju, w którym normalnie jest 7 osób
Wstaję w środę, patrzę, lampa. Patrze na satelitę - lampa. No to zamiast się lenić, trzeba gdzieś jechać
Jedziemy do Racławic i zastajemy tam majową soczystą zieleń - wszystko się zgadza, jest przecież 1 maj
Koło szkoły jest plac zabaw. Ale jaki fajny - edukacyjny. Dużo różnych stanowisk, np. wydające dźwięki, rower wytwarzający energię i kręcący wiatraczkiem jak się szybko pedałuje, duży trójwymiarowy globus oraz najfajniejsze stanowisko astronomiczne - na sklepieniu konstelacje.
Potem wyszliśmy na Powroźnikową. Tu jej nietypowe, ale jedno z moich ulubionych ujęć.
Polami w stronę jaskini Racławickiej.
Kiedyś już szukaliśmy tej jaskini, ale nie udało się. Teraz się udało. Podobno jest duża i głęboka. Wszedłem tylko trochę, mając w pamięci to co wyczytałem w necie, że po tym jak się jakiś chłopaczek zabił, to wejście zabezpieczono kratą.
Pole golfowe w Paczółtowicach. Bardzo tam ładnie, szczególnie wiosną. Golf to rozrywka ludzi bogatych. Z powodu wolnego dnia i pięknej pogody kręciło ich się sporo, wszyscy ubrani w specjalne golfowe stroje, bez napinki, na spokojnie odbijali sobie te piłeczki. Ludzie bogaci są mili i uśmiechnięci, doceniają ładnego psa, mówią "dzień dobry".
W lesie pięknie zielono, już tak na całego.
Jaskinia Gorenicka. Jedna z moich ulubionych. Zupełnie na dziko można sporo pochodzić, nie będąc specjalistą jaskiniowym.
Zdjęcie z cyklu gdzie jest Tobi.
Kwitnąca dzika jabłoń.
Biały narcyz. Pierwszy raz widziałem na dziko, całkiem spore skupisko.
Powroźnikowa wyłania się zza krzywizny ziemskiej
Powroźnikowa w całej okazałości - kadr klasyczny.
Okazało się, że 1 maja pogoda super, czego nie umieli przewidzieć dzień wcześniej.
Dzisiaj miał być ten najładniejszy dzień, ale na razie chmury. A ja siedzę w pracy - sam w wielkim pokoju, w którym normalnie jest 7 osób
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Znowu Jura. Pojechałbym już chętnie w góry, ale prognozy były niepewne. Dzień okazał się całkiem udany. Kręciliśmy się w okolicy miejscowości: Żelazko, Ryczów, Ogrodzieniec.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Chciałem jechać w Gorce, ale kolega Sokół proponował niezbyt dobrze mi znany skraj Beskidu Śląskiego zwany Pogórzem Cieszyńskim. Fajne tereny, również na rower. Sporo odkrytych przestrzeni. Zaczęliśmy wędrówkę od asfaltu, ale całkiem przyjemnego.
Sokół miał swoją wizję trasy. Byłem nawet zadowolony, że nie muszę kombinować jak iść, tylko mnie komfortowo poprowadzą. Szybko znaleźliśmy się w Czarnej Dupie. Zwróćcie uwagę na technikę Sokoła - odgapił od Tobiego poruszanie się na 4 łapach
Przyznaję, zamek to był mój pomysł. Myślałem, że będzie coś w stylu zamków Jurajskich... a tu takie coś.
Wróciliśmy szybko w las pełny majowej zieleni.
I na otwarte przestrzenie.
I na piwo - Sokół bezbłędnie poprowadził.
Potem pijani, z psem luźno biegającym, przez teren prywatny, przez serce ścisłego rezerwatu - Zadni Gaj.
Dom - eko.
Bezszlakowo na Tuł.
Deptać czosnek niedźwiedzi.
Widoczki podziwiać.
Małą Czantorię zdobywać.
Wielką odpuściliśmy. Dzisiaj nie był dzień gór wysokich, a Wielka to już prawie 1000 metrów. Podziwialiśmy z daleka.
Wymyśliłem za to fajny wariant zejścia - przez Gronik, bez szlaku.
Potem, jeszcze trochę widokowych pagórków na dole.
Miałem skojarzenia z Beskidem Niskim.
Końcówka wyszła bez błądzenia i całkiem odludnymi ścieżkami.
Bardzo miły dzień.
Dzięki Sokół za pomysł i towarzystwo
Sokół miał swoją wizję trasy. Byłem nawet zadowolony, że nie muszę kombinować jak iść, tylko mnie komfortowo poprowadzą. Szybko znaleźliśmy się w Czarnej Dupie. Zwróćcie uwagę na technikę Sokoła - odgapił od Tobiego poruszanie się na 4 łapach
Przyznaję, zamek to był mój pomysł. Myślałem, że będzie coś w stylu zamków Jurajskich... a tu takie coś.
Wróciliśmy szybko w las pełny majowej zieleni.
I na otwarte przestrzenie.
I na piwo - Sokół bezbłędnie poprowadził.
Potem pijani, z psem luźno biegającym, przez teren prywatny, przez serce ścisłego rezerwatu - Zadni Gaj.
Dom - eko.
Bezszlakowo na Tuł.
Deptać czosnek niedźwiedzi.
Widoczki podziwiać.
Małą Czantorię zdobywać.
Wielką odpuściliśmy. Dzisiaj nie był dzień gór wysokich, a Wielka to już prawie 1000 metrów. Podziwialiśmy z daleka.
Wymyśliłem za to fajny wariant zejścia - przez Gronik, bez szlaku.
Potem, jeszcze trochę widokowych pagórków na dole.
Miałem skojarzenia z Beskidem Niskim.
Końcówka wyszła bez błądzenia i całkiem odludnymi ścieżkami.
Bardzo miły dzień.
Dzięki Sokół za pomysł i towarzystwo
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Zielonych wycieczek ciąg dalszy.
Tym razem padło na Beskid Mały, gdzie miało być ładnie cały dzień i bez burz. Sprawdziło się.
Rozpoczęliśmy niebieskim szlakiem z Lipnika (dzielnica B-B).
BM wygląda od tej strony ciekawie i groźnie.
Niektóre kamienie przypominają kształtem znaną postać.
Bielsko z góry - duże miasto.
Bielsko z dołu - bardziej kameralnie.
Wyszliśmy na sam szczyt Łysej Góry. Myślałem, że będą tylko krzaki, a tu całkiem ładna droga, trawa, spokój.
Potem w stronę Magurki odniosłem subiektywne wrażenie, że ludzi jest jakby więcej. A moze to tylko złudzenie.
Stwierdziłem, że bardzo widokowa droga pomiędzy Magurką i Czuplem zarasta i nie jest już tak widokowa jak kiedyś. Doszliśmy na Czupel, który też zarasta.
Powrót na Magurkę, gdzie ogólnie jest sielanka na trawie.
Wycofujemy się przez Gaiki do auta.
Miło było
Tym razem padło na Beskid Mały, gdzie miało być ładnie cały dzień i bez burz. Sprawdziło się.
Rozpoczęliśmy niebieskim szlakiem z Lipnika (dzielnica B-B).
BM wygląda od tej strony ciekawie i groźnie.
Niektóre kamienie przypominają kształtem znaną postać.
Bielsko z góry - duże miasto.
Bielsko z dołu - bardziej kameralnie.
Wyszliśmy na sam szczyt Łysej Góry. Myślałem, że będą tylko krzaki, a tu całkiem ładna droga, trawa, spokój.
Potem w stronę Magurki odniosłem subiektywne wrażenie, że ludzi jest jakby więcej. A moze to tylko złudzenie.
Stwierdziłem, że bardzo widokowa droga pomiędzy Magurką i Czuplem zarasta i nie jest już tak widokowa jak kiedyś. Doszliśmy na Czupel, który też zarasta.
Powrót na Magurkę, gdzie ogólnie jest sielanka na trawie.
Wycofujemy się przez Gaiki do auta.
Miło było
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Nieco zaległa relacja, bo z niedzieli z przed 4 dni.
Początek upałów, cudna pogoda i Gorce - Turbacz z Kowańca.
Zaczynamy bezszlakowo i jest pięknie.
Widoki na Tatry są zaletą tych stron. Niestety jest już właściwie lato, a powietrze latem jest z reguły ciężkie i mało przejrzyste.
Dochodzimy do żółtego szlaku. W stronę Turbacza prowadzi droga szeroka jak autostrada. Jeżdżą tędy terenówki, motory, quady. Jest sporo ludzi, na rowerach, biegających, idących. Jednym słowem nie jest za fajnie. A Turbacz z tej perspektywy wygląda bardzo marnie jak na najwyższy szczyt.
Natomiast są ciekawe obiekty po drodze. Kaplica Papieska na polanie Rusnakowej robi duże wrażenie. Pierwszy raz dane mi było być w tym miejscu.
Nieco powyżej taki krzyżo-pomnik. Kojarząc to miejsce ze zdjęć z internetu, myślałem, że na krzyżu jest prawdziwa czapka wojskowa. A ta czapka jest z 3x większa niż normalna.
Przeszliśmy koło schroniska, zaliczyliśmy szczyt. Turbacz jest moim zdaniem bardzo brzydki. Poszliśmy w dół czerwonym szlakiem, z którego roztaczają się teraz (brak drzew) bardzo rozległe widoki na Beskid Wyspowy.
Następnie wykorzystując kawałek bezszlakowej drogi doszliśmy pod Czoło Turbacza. Ludzi sporo.
Szukając spokoju przeszliśmy na Mostownicę, gdzie zalegliśmy w trawie. Widok w stronę Gorca.
Zakładaliśmy, że na Mostownicy będziemy sami, co najwyżej spotkamy strażnika parkowego. A tu w bacówce z poprzedniego zdjęcia ludzie, parę osób przeszło obok nas... a szczytem była para starszych ludzi z psem biegającym bez smyczy - skandal!
Swoją drogą, chciałbym, żeby tak wyglądała moja starość: w górach na pozaszlakach, z kobietą, psem i uśmiechem na twarzy.
Wracamy. Przechodzimy po raz drugi koło schroniska i kierujemy się na Halę Długą.
Na hali pasą się owce. Jest baca i nieduży pies który śpi na samym środku szlaku. Tobi zauważa go dopiero z paru metrów. Baca zuważa Tobiego i mówi do nas, że może być źle. Śpiący pies budzi się i szczeka. Nie wiadomo skąd pojawia się kilka kolejnych psów w tym duży Owczarek Podhalański. W sekundę otaczają Tobiego... i... nic się nie dzieje. Baca mówi "eee... spokojny jest... bo jakby nie był, to by było źle"
Stacja edukacyjna GPN, wyremontowana, ale zamknięta. Pamiętam ją z dawnych lat, kiedy wyglądała jakby się miała zawalić.
Doszliśmy na Kiczorę i ponownie zrobiliśmy w tył zwrot. Kiedy przechodziliśmy po raz trzeci obok schroniska, wstąpiliśmy na porządny obiad i piwo. Fajnie jest w Gorcach. Może trochę za dużo ludzi, ale nie ma tragedii i utrzymuje się miła atmosfera na szlaku.
Początek upałów, cudna pogoda i Gorce - Turbacz z Kowańca.
Zaczynamy bezszlakowo i jest pięknie.
Widoki na Tatry są zaletą tych stron. Niestety jest już właściwie lato, a powietrze latem jest z reguły ciężkie i mało przejrzyste.
Dochodzimy do żółtego szlaku. W stronę Turbacza prowadzi droga szeroka jak autostrada. Jeżdżą tędy terenówki, motory, quady. Jest sporo ludzi, na rowerach, biegających, idących. Jednym słowem nie jest za fajnie. A Turbacz z tej perspektywy wygląda bardzo marnie jak na najwyższy szczyt.
Natomiast są ciekawe obiekty po drodze. Kaplica Papieska na polanie Rusnakowej robi duże wrażenie. Pierwszy raz dane mi było być w tym miejscu.
Nieco powyżej taki krzyżo-pomnik. Kojarząc to miejsce ze zdjęć z internetu, myślałem, że na krzyżu jest prawdziwa czapka wojskowa. A ta czapka jest z 3x większa niż normalna.
Przeszliśmy koło schroniska, zaliczyliśmy szczyt. Turbacz jest moim zdaniem bardzo brzydki. Poszliśmy w dół czerwonym szlakiem, z którego roztaczają się teraz (brak drzew) bardzo rozległe widoki na Beskid Wyspowy.
Następnie wykorzystując kawałek bezszlakowej drogi doszliśmy pod Czoło Turbacza. Ludzi sporo.
Szukając spokoju przeszliśmy na Mostownicę, gdzie zalegliśmy w trawie. Widok w stronę Gorca.
Zakładaliśmy, że na Mostownicy będziemy sami, co najwyżej spotkamy strażnika parkowego. A tu w bacówce z poprzedniego zdjęcia ludzie, parę osób przeszło obok nas... a szczytem była para starszych ludzi z psem biegającym bez smyczy - skandal!
Swoją drogą, chciałbym, żeby tak wyglądała moja starość: w górach na pozaszlakach, z kobietą, psem i uśmiechem na twarzy.
Wracamy. Przechodzimy po raz drugi koło schroniska i kierujemy się na Halę Długą.
Na hali pasą się owce. Jest baca i nieduży pies który śpi na samym środku szlaku. Tobi zauważa go dopiero z paru metrów. Baca zuważa Tobiego i mówi do nas, że może być źle. Śpiący pies budzi się i szczeka. Nie wiadomo skąd pojawia się kilka kolejnych psów w tym duży Owczarek Podhalański. W sekundę otaczają Tobiego... i... nic się nie dzieje. Baca mówi "eee... spokojny jest... bo jakby nie był, to by było źle"
Stacja edukacyjna GPN, wyremontowana, ale zamknięta. Pamiętam ją z dawnych lat, kiedy wyglądała jakby się miała zawalić.
Doszliśmy na Kiczorę i ponownie zrobiliśmy w tył zwrot. Kiedy przechodziliśmy po raz trzeci obok schroniska, wstąpiliśmy na porządny obiad i piwo. Fajnie jest w Gorcach. Może trochę za dużo ludzi, ale nie ma tragedii i utrzymuje się miła atmosfera na szlaku.
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
A my spacerowaliśmy po Gorcach w ubiegłym tygodniu i bardzo mało ludzi spotkaliśmy w piąte i sobotę. Dopiero w niedzielę na Magurkach spotkaliśmy trochę turystów. Gorce piękne i widokowe.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Nie samymi górami człowiek żyje. Wybraliśmy się na Pustynię Błędowską. Zaczęliśmy w Kluczach na punkcie widokowym Czubatka.
Kiedy byliśmy tu kilkanaście tal temu prezentowała się mało ciekawie. Ogólnie mało pustyni, dużo drzew i krzaków. Mniej więcej wyglądało to tak:
Dla odmiany teraz jest bardziej pustynno.
Miejsce jest zagospodarowane. W kilka punktów można dojechać samochodem. Są porobione takie cuda.
Z dużą ilością militariów, bardzo atrakcyjnych dla dzieci, bo można sobie pokręcić i obrócić wielka armatę, albo podnieść lufę.
Szlaki wchodzą w pustynię i co jakiś są kolejne atrakcje. Tobi ćwiczy.
Dobrze mu idzie. Wciąż mnie zadziwia. Chyba go na Rysy wezmę
Przez środek pustyni przepływa rzeka Biała Przemsza. Ostatnio jak tu byliśmy na Przemszy zakończyliśmy wycieczkę, bo wody było sporo i Ukochana odmówiła przejścia na drugą stronę. Tym razem się udało, rzeka była całkowicie wyschnięta. Tak wygląda jej koryto.
Północna cześć pustyni jest większa.
Na piasku leży pełno złomu, resztki bomb. Przez długi czas był tu poligon wojskowy.
Jest też więcej piasku. Upał doskwiera. Idzie się po tym naprawdę ciężko, zapadanie po kostki. Przydałyby się rakiety śnieżne
Mamy już trochę dość pustyni, jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani. Na powrocie wymyślam wariant idący przez las skrajem. Przecinając Przemszę okazuje się, że tu jest trochę wody.
A potem droga wygląda tak. Miliony owadów, komarów i bąków. Tęsknimy za pustynią.
Dochodzimy nad Staw Zielony. Tu jest fajnie.
Decydujemy się na kąpiel.
Potem jeszcze idziemy nad Staw Czerwony. Bardzo ładnie.
No i taka to była wycieczka, nie w góry
Kiedy byliśmy tu kilkanaście tal temu prezentowała się mało ciekawie. Ogólnie mało pustyni, dużo drzew i krzaków. Mniej więcej wyglądało to tak:
Dla odmiany teraz jest bardziej pustynno.
Miejsce jest zagospodarowane. W kilka punktów można dojechać samochodem. Są porobione takie cuda.
Z dużą ilością militariów, bardzo atrakcyjnych dla dzieci, bo można sobie pokręcić i obrócić wielka armatę, albo podnieść lufę.
Szlaki wchodzą w pustynię i co jakiś są kolejne atrakcje. Tobi ćwiczy.
Dobrze mu idzie. Wciąż mnie zadziwia. Chyba go na Rysy wezmę
Przez środek pustyni przepływa rzeka Biała Przemsza. Ostatnio jak tu byliśmy na Przemszy zakończyliśmy wycieczkę, bo wody było sporo i Ukochana odmówiła przejścia na drugą stronę. Tym razem się udało, rzeka była całkowicie wyschnięta. Tak wygląda jej koryto.
Północna cześć pustyni jest większa.
Na piasku leży pełno złomu, resztki bomb. Przez długi czas był tu poligon wojskowy.
Jest też więcej piasku. Upał doskwiera. Idzie się po tym naprawdę ciężko, zapadanie po kostki. Przydałyby się rakiety śnieżne
Mamy już trochę dość pustyni, jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani. Na powrocie wymyślam wariant idący przez las skrajem. Przecinając Przemszę okazuje się, że tu jest trochę wody.
A potem droga wygląda tak. Miliony owadów, komarów i bąków. Tęsknimy za pustynią.
Dochodzimy nad Staw Zielony. Tu jest fajnie.
Decydujemy się na kąpiel.
Potem jeszcze idziemy nad Staw Czerwony. Bardzo ładnie.
No i taka to była wycieczka, nie w góry
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Zadziwiające są jego umiejętności. Pewnie sporo pracy wkładasz w wychowanie i szkolenie tych umiejętności?sprocket73 pisze: ↑02 lipca 2019, 11:55Dobrze mu idzie. Wciąż mnie zadziwia. Chyba go na Rysy wezmę
Mam wrażenie, że na FB widziałem już jego zdjęcie na Rysach?
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1071
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Od małego zachęcam go do wskakiwania na różne słupki, pieńki, skałki, drzewa. To nie jest tak, że pies schodzi z kanapy i od razu idzie na Rohacze, trzeba stopniowo
Na Rysy poszliśmy następnego dnia po Błędowskiej, ale jeszcze nie zrobiłem relacji.
Na Rysy poszliśmy następnego dnia po Błędowskiej, ale jeszcze nie zrobiłem relacji.
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Od słowackiej strony widziałem pieska wchodzącego na Rysy. Od naszej to postawisz na nogi całą rzesze "parkowych" z bloczkiem mandatowym.