05-09.07.2016 Lipcowy Beskid Żywiecki i Śląski

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

milena

05-09.07.2016 Lipcowy Beskid Żywiecki i Śląski

Post autor: milena » 27 lipca 2016, 20:01

Chyba nadszedł wreszcie czas na to, aby zadebiutować na forum i skrobnąć co nieco...:)

Miała być Słowacja i Tatry Niżne, ale plany się trochę pozmieniały i padło na Beskid Żywiecki i Śląski.

Zanim dotarłam na południe kraju, zrobiłam małą rundkę po Polsce, aby zawitać na Kaszubach,

Obrazek

nad morzem w Kołobrzegu,

Obrazek

aby potem z Beatą i Robertem udać się z Wrocławia do Korbielowa.

Obrazek

Z powodu wypadku na autostradzie, do Korbielowa docieramy przez północą, z lekkim, ponad trzygodzinnym opóźnieniem.
Noc spędzamy w Chacie Baców, która o dziwo, jak na początek lipca, była całkowicie pusta.


5 lipca
Chata Slana Voda - Babia Góra - Przełęcz Brona - Schronisko PTTK Markowe Szczawiny


W związku z tym, że nie wiemy kiedy dokładnie dojedzie do na główny organizator zamieszania wyjazdowego, Mariusz, postanawiamy udać się na Babią Górę. Ponieważ na Babią wchodziłam już od Krowiarek, to warto wybrać inny wariant trasy.
Miejscowi bardzo zachwalają żółty szlak z Chaty Slana Voda. Zatem wybór jest prosty ;)

Samochodem dojeżdżamy pod samo schronisko. Parking jest tu na szczęście darmowy i bez problemu można zostawić auto.
Akurat trafiliśmy na jakąś kolonię czy obóz, w związku z czym w schronisku nie można było nic zjeść. Jedynie można było kupić zimne piwko i kofolę :)

Obrazek

Na Babią tylko 3.40 h.

Obrazek

Na parkingu dość sporo aut i mnóstwo rowerzystów. Od razu pomyśleliśmy sobie, że skoro już od rana jest tu tyle osób, to co musi dziać się na szlaku.

Obrazek

O dziwo, po odbiciu na żółty szlak, rozmowy i krzyki dzieci cichną. Jesteśmy sami na szlaku. My i ta błoga cisza ;)

Początek szlaku biegnie świerkową aleją, tzw. Aleją Hviezdoslavova.

Obrazek

Idzie się bardzo przyjemnie - nikogo na szlaku, na razie brak przewyższeń :)

Obrazek

Przy skrzyżowaniu z niebieskim szlakiem znajdują się dwie wiaty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wody też jest pod dostatkiem :)

Obrazek

Jakieś 10 minut dalej znajduje się muzeum poświęcone twórczości P.O. Hviezdoslava oraz M. Urbana. Wejście do muzeum i zwiedzanie izb pamięci kosztuje 2,5 euro. Pani, która oprowadza po muzeum uczy się języka polskiego i bardzo chętnie rozmawia w naszym rodzimym języku.

Obrazek

Tuż przy gajówce punkt widokowy i o dziwo nie trzeba wrzucać pieniążka, aby popodziwiać widoczki ;)

Obrazek


Obrazek

Idziemy dalej za żółtymi znaczkami. Szlak powoli zaczyna piąć się w górę.

Obrazek

Obrazek

Pojawiają się także pierwsze widoki, które będą nam towarzyszyć do samego szczytu.

Obrazek

Po drodze kolejny punkt widokowy.
Jest tu nawet ładowarka, dla tych którzy potrzebują podładować telefon :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pamiątkowy wpis można zostawić w takich okolicznościach przyrody :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im wyżej, tym widoki coraz ładniejsze :D

Obrazek

Po drodze mijamy także dwa schrony z dostępem do wody.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I ostatnie metry przed szczytem :D

Obrazek

Nasz Diablak :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mimo ładnej pogody, na Babiej Górze było niewiele osób.

Ostatni rzut oka na Babią z zejścia na Przełęcz Brona.

Obrazek

Obrazek

Przełęcz Brona i Mała Babia Góra

Obrazek

W Markowych Szczawinach praktycznie pusto. Bez problemu znajduje się dla nas miejsce w pokoju i nawet nie zapłaciliśmy dużo jak na takie warunki.

6 lipca
Schronisko PTTK Markowe Szczawiny - Przełęcz Brona - Mała Babia Góra - Przełęcz Jałowiecka - Magurka - Mędralowa - Leśniczówka Borsucie - Oravska Polhora


W nocy burza. Pogoda na środę nie zapowiada się dobrze, bo średnio co 1,5-2 godziny na padać mniej lub bardziej. Ale przecież nie spędzimy całego dnia w schronisku, czekając aż pogoda się poprawi.
Jeszcze przy śniadaniu za oknami schroniska nie było nic widać. Padał deszcz, było szaro, buro i ponuro.
Koło 10 zarządzamy wyjście. Jak na zawołanie przestaje padać i chmurki gdzieś sobie uciekają. Dobrze, że daleko od nas :)

Żegnamy schronisko i wracamy na przełęcz Brona, a stamtąd idziemy na Małą Babią Górę.

Obrazek

Diablak z podejścia na Małą Babią.

Obrazek

Obrazek

Tak jakoś szybko doszło się na szczyt ;)

Obrazek

Tuż przed Przełęczą Jałowiecką solidna wiata z tabliczką, że obiekt monitorowany.

Obrazek

Obrazek

W związku z tym, że godzina jeszcze młoda, to za przełęczą idziemy zielonym szlakiem na Magurkę, z której są wspaniałe widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trochę czasu tam spędzamy. Tak trudno oderwać się od tych jagód ;)

Obrazek

Na Mędralowej urządzamy sobie krótką pogawędkę ze starszym Państwem, którzy postanowili zabrać wnuczka na wycieczkę. Oni pełni werwy, zafascynowani każdym widoczkiem. Wnusio za to znużony, bardzo zmęczony i ciągle zapatrzony w swojego smartfona.

Na Mędralowej bacówka nadal stoi i ma się całkiem dobrze.

Obrazek

Tuż przed Przełęczą Głuchaczki odbijamy na żółty szlak, który przez chwile biegnie lasem, aby potem przejść w asfaltówkę. Początkowo idzie się całkiem przyjemnie, ale po godzinie szlak robi się coraz bardziej męczący i nużący. Przypomina mi ten do Morskiego Oka z tą różnicą, że praktycznie wyludniony. Podczas ponad 1,5 godzinnego marszu spotkaliśmy tylko dwie osoby.

Obrazek

Zaraz przy zejściu do asfaltówki taki oto schron. Jednakże zamknięty na kłódkę. Obok pomieszczenie przypominające jakąś piwniczkę, ale wody w niej po kostki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Leśniczówka Borsucie także zamknięta na kłódkę, ale na werandzie spokojnie można przekimać.

Obrazek

Obrazek

Droga ciągnie się i ciągnie. Szybka zmiana butów na sandały i można iść dalej :D

Beata wymyśliła sobie, że musi zjeść zupę. Gdzie Ona ma zamiar zjeść zupę skoro do Chaty Slana Voda gdzie jest samochód zostało nam jeszcze co najmniej 2,5 godziny marszu.
Ale Beata łatwo się nie poddaje. Szybki rzut oka na mapę i zarządziła, że my idziemy dalej żółtym szlakiem do Oravskiej Polhory. Z Robertem rozstajemy się na skrzyżowaniu z niebieskim szlakiem. My idziemy do miasta, a Robert niebieskim szlakiem, a później czerwonym udaje się Chaty Slana Voda po samochód.

Obrazek

W Oravskiej Polhorze, zaraz przy żółtym szlaku, sklep. Całkiem dobrze zaopatrzony. Szybkie zakupy, w tym woda mineralna o smaku bzu. Na etykiecie zdjęcie nie czarnego bzu, ale fioletowego, takiego co go można spotkać w ogródkach czy osiedlach i który cudownie pachnie. Woda też cudownie pachniała, a jak smakowała :D

Zupa zjedzona, to można iść dalej. Kierujemy się drogą w stronę granicy. Towarzyszy nam Pilsko ;)


Obrazek

Po jakiś 15 minutach marszu, zatrzymuje się obok nas Robert i proponuje podwiezienie do Chaty Baców do Korbielowa. Bardzo miło z Jego strony :D

Wycieczkę kończymy w Korbielowie, gdzie wita nas Gaździna Karolina z ogromnym opatrunkiem na palcu i informuje, że uszkodziła sobie paluszek tasakiem i musieli Jej założyć 10 szwów.

Obrazek

Wieczorem telefon od Mariusza i jest już pewne, że do nas nie dojedzie. Bo praca, bo terminy, bo to i tamto.

Robert się pyta czy byłam kiedyś na Baraniej Górze.
Ja na Baraniej, nigdy!!! Jakoś nigdy nie było po drodze.
I szybka decyzja - jedziemy w Beskid Śląski.

7 lipca
Zajazd nad Olzą - Schronisko PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą - Barania Góra - Malinowska Skała - Małe Skrzyczne - Schronisko PTTK Skrzyczne


Rano wymiana sms'ów z Mariuszem - w stolicy pada i jest chłodno. Zerkam przez okno...pogoda idealna na poznanie nowego pasma :)

Obrazek

Szybkie śniadanie i pora w drogę.
Korzystając z dobrodziejstwa samochodu, udajemy się w kierunku Istebnej. Po drodze jeszcze szybkie zakupy w Biedronce w Milówce (stamtąd chyba są Golcowie?) i w niecałą godzinkę jesteśmy na miejscu.
Samochód zostawiamy na parkingu przed Zajazdem nad Olzą.
W związku z tym, że trzy dni później tam nocowaliśmy, to nie płaciliśmy za zostawienie samochodu. Beata z Robertem piją piwko - z kija za całe 4,5 złotego za 0,5 l - żal nie skorzystać :D

Obrazek

Na dziś wybieramy zielony szlak na Baranią Górę (1220 m n.p.m.)
Zaraz za Zajazdem, zamknięty na cztery spusty PTSM Zaolzianka. Podobno niedługo ma tu ruszyć remont, ale kiedy ... tego nikt nie wie.

Obrazek

Początek szlaku wiedzie nas asfaltówką koło domostw Istebnej.
Na szczęście dość szybko pojawiają się widoczki...lato w pełni :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szlak jest praktycznie pusty, spotykamy może ze trzy osoby.
Nie śpiesząc się idziemy do Schroniska pod Baranią Górą. Od razu wiadomo, że jesteśmy niedaleko, gdyż zewsząd słychać śmiechy i krzyki dzieciaków. Akurat pod schroniskiem kilka grup kolonijnych szykuje się do wymarszu na szczyt. Aby nie przeszkadzać im i nie robić dodatkowego tłoku ;-) , postanawiamy zjeść co nieco i chwilę odsapnąć. Wcinam ogromne ciacho, uzupełniam pieczątkę w notesie i chcę zerknąć do Muzeum Turystyki Górskiej PTTK. Muzeum zamknięte - czynne tylko w soboty i niedziele. Na pocieszenie mogę sobie pooglądać zdjęcia na tablicy informacyjnej.

Schronisko jakoś mnie nie urzekło...taki wielki kloc w środku lasu.

Obrazek

Obrazek

Za to bardzo zwracają uwagę na czystość w łazienkach :D

Obrazek

Najedzeni i napici, idziemy w stronę szczytu.
Droga po kamyczkach, ale idzie się całkiem przyjemnie.

Obrazek

Grupy kolonijne musiały zejść innym szlakiem, bo na szczycie i wieży praktycznie pusto.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pogoda wręcz idealna, a z wieży cudne widoki na cztery strony świata :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chwila odpoczynku, podziwianie widoków, zdjęcia i czas iść dalej.
Zaczepiają nas jeszcze dwie starsze Panie. Jedna z nich trzyma w rękach ipada, niczym chińska turystka, i chce, aby zrobić im pamiątkowe zdjęcie...na tle drzew :shock:
Panie dały się jednak przekonać, że o wiele lepszą pamiątką będzie zdjęcia z górami w tle ;)

Dalej zielonym szlakiem idziemy w stronę Skrzycznego.

Obrazek

Widoki piękne. Nic tylko usiąść i podziwiać, ale czeka nas jeszcze kilka kilometrów marszu.

Obrazek

Idzie się bardzo przyjemnie. Słonko świeci, wiaterek wieje i chłodzi. Droga co rusz pnie się w górę, to praktycznie idzie się po płaskim.

Na Malinowskiej Skale spotykamy dopiero kilka osób. Do tego czasu na szlaku było puściutko.

Obrazek

Babia Góra cały czas towarzyszy nam w wędrówce.

Obrazek

Gdzie się nie obejrzeć, tam takie cuda :)

Obrazek

Obrazek

Jakieś 10 minut od schroniska taka oto wiata. Da się tam przespać, jednak wody nigdzie nie widziałam...może i gdzieś była, ale mój wzrok nie jest już najlepszy i mogłam po prostu nie zauważyć ;-) . Zawsze jednak można skoczyć po wodę do schroniska.

Obrazek

Obrazek

Bez problemu znajduje się wolny pokój w schronisku...piękny, w pakiecie z pościelą, łazienką z prysznicem, telewizorem i darmowym wi-fi. Koszt takiego dobrobytu, to 40 złote za głowę, ale płacimy 20% mniej, wykorzystując do tego celu legitymację PTTK ;)
Zamawiamy coś do jedzenia i picia. Schabowy z frytkami tudzież ziemniakami serwują tu za 29 zł. Później idziemy jeszcze na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego na zachód słońca, a Robert wykorzystując naszą nieobecność, zażywa gorącej kąpieli w "naszej" łazience, która została wybudowana ze środków unijnych dla poprawienia komfortu turystów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze idziemy na chwilę na tarasik widokowy, który jest przy kolejce.

Obrazek

Obrazek

W związku z tym, że w głównej sali życie jakoś zamiera, to udajemy się na pokoje i korzystając z darmowego wi-fi, umilamy sobie wieczór, oglądając kabaret Ani Mru Mru :mrgreen:

https://www.youtube.com/watch?v=9mUSH_Ep0GE

8 lipca
Schronisko PTTK Skrzyczne - Szczyrk - Klimczok - Trzy Kopce - Schronisko PTTK na Błaniej - Klimczok - Schronisko PTTK na Szyndzielni


Rano Beata i Robert chcą zrobić sobie kawę...niestety w schronisku czajnika dla turystów brak. Może i gdzieś tam jest, ale nam, mimo wielkich chęci, nie udaje się go znaleźć.

Wycieczkę kontynuujemy dalej zielonym szlakiem.
Jeszcze wczoraj wieczorem, jak byliśmy zmęczeni, to padł pomysł, aby zjechać do Szczyrku kolejką. Pomysł ten jednak umiera z rana.
Dla zainteresowanych:
- pierwszy zjazd kolejką w dół jest o 9:15, ostatni o 17:15,
- zjazd w dwóch turach (można zjechać tylko do połowy trasy i dalej zejść szlakiem),
- koszt zjazdu to 7,00 zł i 8,00 zł - nie pamiętam, za którą turę ile się płaci :)

Wykorzystujemy ładną pogodę i schodzimy w dół. Najpierw koło kolejki, aby potem skręcić w las.

Obrazek

Szlak dwa albo trzy razy przecina stok.
Zza drzew co kawałek wyłaniają się widoki na jezioro Żywieckie, Żywiec i okoliczne miejscowości oraz na przeciwległe górki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im jesteśmy niżej, bliżej Szczyrku, tym więcej osób pnie się w górę na szczyt Skrzycznego. Idą całe rodziny z dziećmi. Dzieci zadowolone, biegnące do przodu i robiące dużo hałasu. Rodzice co chwila je strofujące, żeby nie biegały. Tatusiowe, którzy mają małe plecaczki lub tylko wodę w ręku oraz mamusie, które dziarsko podążają z torebką na ramieniu.
Wygląda to jak rodzinne wyjście na obiad na Skrzyczne.

W Szczyrku spędziliśmy prawie godzinę, a mieliśmy szybko przejść i iść dalej. Ale, a to sklep i coś co picia, a to cukiernia i lody...no i trochę się zeszło :)

Obrazek

Zostawiamy hałaśliwy Szczyrk i idziemy dalej zielonym szlakiem.
Po drodze mijamy nieczynny Dom Turysty PTTK. Nie wiem ile czasu nie funkcjonuje, ale na tarasie zdążyły nawet drzewka wyrosnąć.
Na teren obiektu da się wejść, bo nie ma żadnych zakazów, szlabanów i krat. Czy do środka obiektu - tego nie wiem.

Obrazek

Za Hotelem Górskim i pętlą autobusową plac budowy - szykują stok i remontują obiekty na sezon zimowy.

Tam też szlak zaczyna powoli piąć się w górę. Spory fragment idziemy lasem. Z lasu wychodzimy na drogę, z której możemy podziwiać m.in. Skrzyczne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szlaku praktycznie pusto. Osoby, które nas mijają na skrzyżowaniu, idą z dołu niebieskim szlakiem, zielonym - nikt. Na skrzyżowaniu mija nas dziadek z wnuczkiem, parka, której jedynym bagażem są smarfony i kijek do robienia selfi oraz młoda dziewczyna, która chyba wybrała się na spacer z psem, celem jego odchudzenia. Biedak ledwo co idzie i jak tylko widzi kawałek cienia, to od razu siada i ciężko dyszy.

Jeszcze 15 minut marszu i Schronisko na Klimczoku.

Obrazek

Jakoś jest sporo osób. Jedzą, piją - piknik.
W związku z tym, że jest dopiero 14, to zostawiamy w schronisku plecaki i na lekko idziemy do Schroniska na Błatniej. Beata wyczytała w przewodniku, że warto się tam wybrać, bo i schronisko fajne i piękne widoki. Skoro tak piszą, to trzeba to sprawdzić :)

Idziemy w stronę szczytu. Za schroniskiem stoi sobie grzecznie furaś :D
Chyba dowożą nim zaopatrzenie do schroniska, bo jak szliśmy to jeden zjeżdżał w dół.

Obrazek

Podejście na Klimczok, jakoś w porównaniu do wcześniejszych przewyższeń, wydaje się trochę stromawe. Aż się zmachałam, wchodząc ;)

Obrazek

Obrazek

Na szczycie odbijamy na żółty szlak w kierunku Błatniej. Mijamy Trzy Kopce, gdzie kiedyś stało schronisko. Do dzisiaj zachowały się jego fragmenty, m.in. schody.

Obrazek

Obrazek

Mijamy Stołów (1035 m n.p.m.) i docieramy do cudnej polanki tuż przed schroniskiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Schronisku na Błatniej praktycznie pusto.

Obrazek

Beata i Robert konsumują zupkę, a ja pierogi z jagodami...pychotka :P

Obrazek

Beata jeszcze podziwia mapę szlaków biegówkowych i odgraża się, że wróci tu zimą.

Wracamy po nasze plecaki.
Jeszcze chwila relaksu na polance.
Następnym razem koniecznie muszę tam zabiwaczyć. Takie poranne widoki po wyjściu z namiotu...bezcenne ;)

Obrazek

Obrazek

Zabrawszy plecaki, idziemy czerwonym szlakiem do Schroniska PTTK Szyndzielnia.
Po niecałych 30 minutach jesteśmy na miejscu. W ostatniej chwili zorientowałam się, że jesteśmy na szczycie Szyndzielni (1026 m n.p.m.).

Obrazek

Meldujemy się w schronisku. Chwilę siedzimy na tarasie i kładziemy się spać. Miało być lajtowo, a prawie 25 km za nami.


9 lipca
Schronisko PTTK Szyndzielnia - Kozia Góra - Schronisko Stefanka - Wilkowice Bystra - Laliki - Koniaków - Zajazd nad Olzą


W nocy burza. Od rana pochmurno, ale na szczęście nie pada.

Obrazek

Schronisko wygląda trochę mrocznie.

Obrazek

Na dziś zaplanowana jest dość krótka trasa, bo chcemy jakoś sprawnie dostać się do samochodu, który zostawiliśmy w Istebnej.
Wychodzimy chwilę po 8 - chcemy jeszcze zerknąć do Schroniska Stefanka, jednocześnie musimy zdążyć na pociąg.
Żółtym szlakiem, przez Przełęcz Kołowrót, Kołowrót i Przełęcz Sipa, kierujemy się w stronę Koziej Góry (686 m n.p.m.). Przed odbiciem na niebieski szlak do schroniska, widzimy ścieżkę, którą niedawno jechał samochód. Jak samochód, to musi być to być skrót do schroniska.
Po krótkim podejściu, zachodzimy do Schroniska Stefanka.

Obrazek

Obrazek

Ku naszemu zdziwieniu w schronisku jest tylko właścicielka i Pani z obsługi. A miały być wszystkie miejsca zajęte - tak nas poinformowała Pani dzień wcześniej, jak dzwoniliśmy z zapytaniem o nocleg. Ciekawe gdzie podziali się Ci wszyscy ludzie przed 9 rano...
Uzupełniam pieczątkę w notesie, chwilę siedzimy i dalej szlakiem niebieskim, a potem czerwonym kierujemy się w stronę Wilkowic.

Po drodze tabliczki informujące o zachowaniu ostrożności, ponieważ co kawałek są wyznaczone ekstremalne trasy dla rowerzystów.
Szlak w większości biegnie przez las, ale tam gdzie się przerzedza można jeszcze popodziwiać widoczki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pojawiają się zabudowania.

Obrazek

Po niecałych 20 minutach docieramy do stacji, skąd o 11:15 mamy pociąg.
Wstępnie mieliśmy jechać do Zwardonia, skąd niebieskim szlakiem dojść do Koniakowa.
Beata sięga po mapę i decyduje, że wysiądziemy stację bliżej, czyli w Lalikach. Stamtąd, okolicznymi wioskami, znacznie szybciej da się dojść do Koniakowa.

Obrazek

Mając jeszcze pół godziny do odjazdu, jemy coś i próbujemy nawiązać kontakt z jakimś znajomym osoby, która zostawiła na peronowej ławce telefon.
Pociąg przyjeżdża z 5 minutowym opóźnieniem. Ledwo co wsiedliśmy do pociągu, to zaczyna padać. Im jesteśmy bliżej Żywca, tym pada coraz bardziej.
W pociągu jeden taki góral zapewnia nas, że w Zwardoniu na pewno nie pada, więc możemy być spokojni :)

I faktycznie...już na wysokości Rajczy przestało padać, a po wyjściu z pociągu nawet wyszło słońce:D

W okolicach węzła Laliki II, na szczęście nie przy drodze, tylko w lesie i z dostępem do wody, znajduje się miejsce biwakowe odpowiednio oznakowane i informujące o możliwości biwakowania.

Obrazek

Dalej idziemy asfaltówką przez okoliczne wioski, co chwila pnąc się coraz wyżej do góry.
Idzie się całkiem przyjemnie. Nawet zmieniłam ciężkie buciory na sandały ;)

Obrazek

Oczywiście po drodze łapie nas burza, która na szczęście nie trwa długo.
Gubimy gdzieś dróżkę, która łąką miała nas zaprowadzić wprost pod Karczmę Ochodzita. Miejscowy nam tłumaczy, że ścieżka zarośnięta, a i woda tam teraz stoi po ostatnich deszczach i raczej nie da się przejść.
Wskazuje nam skrót w lesie, którym miejscowi chodzą do pracy do Koniakowa. Ścieżka dość stroma, błotnista i prowadzi cały czas przez las. Chyba nie chciałabym tak codziennie chodzić do pracy :/
Wychodzimy praktycznie przy Karczmie Ochodzita. Dochodzimy na miejsce, a tam...wesele i właśnie Państwo Młodzi przyjechali. Na szczęście tuż za głównym budynkiem jest jeszcze drugie pomieszczenie gdzie można zjeść.
Idziemy z zamiarem zjedzenia zupy z prawdziwków...naprawdę jest przepyszna.
Panowie w koszulach, panie w sukieneczkach i bucikach na obcasie dziwnie się patrzą na nas i nasze plecaki. Jakoś nie przejmujemy się tym, siadamy i zamawiamy posiłek.
Za jakiś czas przyjeżdża kilku gości na rowerach. Oczywiście, po wcześniejszej burzy, cali mokrzy i upaprani w błocie. Na widok zajętych wszystkich miejsc, jeden z nich z zadowoleniem oznajmia "dosiądźmy się do kogoś i tak zaraz uciekną" :mrgreen:

Zaraz przy Karczmie można kupić różne wyroby z koronki. Beata koniecznie musi zakupić serwetkę na kredens i ciągnie mnie na zakupy. Pani w przedpokoju swojego domu zrobiła sobie mały sklepik, w którym sprzedaje koronkowe cuda. Niestety nie pozwala robić zdjęć :(

Zachodzimy także do Chaty na Szańcach gdzie właściciel galerii demonstruje nam grę na własnoręcznie wykonanych trombitach. Ponoć wykonywał je także dla Golców.
Tu także można zakupić różnorakie wyroby koronkowe, w tym także słynne stringi. Jest także model dla Panów z wielką trąbą słonia. Zanim jednak męskie odzienie zostanie wykonane, to młode góralki muszą zdjąć miarę ;)
Właściciel galerii opowiada nam kilka historii Koniakowa w tym także o starej koronczarce, której bardzo się nie podobało, że koniakowska koronka jest wykorzystywana do robienia stringów...to takie bezbożne i w ogóle. Niezadowolenie owej Pani trwało do czasu, aż się dowiedziała, że Jej wnuczka nosi stringi i w takiej bieliźnie uczęszcza we mszy świętej :D

Córka właściciela galerii zajmuje się wyrobami ceramicznymi. Jej dzieła można zobaczyć m.in. w Leśniczówce w Istebnej czy przy głównej ulicy Koniakowa.

Obrazek

Obrazek

Do samego muzeum koronki w Koniakowie nie dotarliśmy. Robert stwierdził, że starczy nam tego oglądania i zarządził odbicie na żółty szlak w stronę Zajazdu.

Po niecałej godzinie jesteśmy przy samochodzie. Po drodze widzimy skutki nocnej burzy, która przeszła nad okolicą. Drzewa połamane jak zapałki, pozrywane kable. Niedaleko Zajazdu złamało się drzewo, które uszkodziło trzy samochody.

Obrazek

Na nocleg zostajemy w Zajeździe pod Olzą. Bardzo fajna miejscówka. Na jedną noc nocleg kosztuje 30 zł, danie dnia 15 zł, a śniadanie, którego z racji ilości nie da się zjeść, 12 zł.

W niedzielę, przez Wisłę i Ustroń jedziemy do Bielska-Białej, aby zrobić jeszcze zakupy w Brugi. Potem Beata i Rrobert odstawiają mnie na pociąg w Katowicach, skąd po 2,5 godziny melduję się w stolicy.
Po podróży stwierdzam, że dżentelmeni jeszcze kręcą się po tym świecie, bo uprzejmy Pan z przedziału nie pozwolił mi zdjąć samej plecaka z półki bagażowej, tylko zrobił to za mnie, komentując "Boże dziecko, a czemuś Ty taki plecak ciężki ciągasz ze sobą" :D

Wiem jedno, w Beskid Śląski muszę wrócić koniecznie...mam nadzieję, że szybko :-)

To by było na tyle... :D
Dziękuję za uwagę :D

p.s. jakoś zdjęć taka sobie, bo robione telefonem.
Awatar użytkownika
Dziadek;)
Moderator
Moderator
Posty: 1152
Rejestracja: 20 maja 2014, 15:14

Debiut

Post autor: Dziadek;) » 27 lipca 2016, 21:31

Relacja wręcz Epicka :) Jeśli to tylko skromny debiut to z niecierpliwością czekam na dalsze relacje :)
Gratuluję udanej wyprawy i debiutu na forum Gs :)
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni :)<
milena

Re: Debiut

Post autor: milena » 27 lipca 2016, 21:34

Darek Z pisze:Relacja wręcz Epicka :) Jeśli to tylko skromny debiut to z niecierpliwością czekam na dalsze relacje :)
Gratuluję udanej wyprawy i debiutu na forum Gs :)
Dziękować za miłe słowa :)
Relacje na pewno będą ;)
robson
Turysta
Turysta
Posty: 795
Rejestracja: 12 stycznia 2010, 23:07

Post autor: robson » 27 lipca 2016, 21:58

milena pisze:Schronisko jakoś mnie nie urzekło...taki wielki kloc w środku lasu
właśnie jestem ciekaw , jak tam teraz jest? , byłem tam jakieś 6 lat temu i było fatalnie pod każdym względem Przysłop pod Baranią Górą źle mi się kojarzy brrr
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1470
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Post autor: Darek » 27 lipca 2016, 22:16

robson pisze:
milena pisze:Schronisko jakoś mnie nie urzekło...taki wielki kloc w środku lasu
właśnie jestem ciekaw , jak tam teraz jest? , byłem tam jakieś 6 lat temu i było fatalnie pod każdym względem Przysłop pod Baranią Górą źle mi się kojarzy brrr
Widzę, że balkony wyremontowali :

Obrazek

W ubiegłym roku było jeszcze tak :
Załączniki
P6060317 (2).JPG
(113.07 KiB) Pobrany 1237 razy
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1945
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 27 lipca 2016, 23:01

Z Warszawy przez Kołobrzeg, Wrocław w Beskidy. Takich nam trzeba w klubie. :lol:
instagram: @zbigniewzbig984
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 28 lipca 2016, 11:31

Zawsze z dużym sentymentem czytam relacje z Beskidu Śląskiego, jest oblegany, ale tam zaczęła się moja przygoda z górami.
Tak pięknych relacji nam trzeba :)
robson pisze:właśnie jestem ciekaw , jak tam teraz jest? , byłem tam jakieś 6 lat temu i było fatalnie pod każdym względem Przysłop pod Baranią Górą źle mi się kojarzy brrr
Identyczne mamy doświadczenie z tym schroniskiem, betoniak w środku gór. Było zimno, woda letnia, a toalety to raczej pominąć temat, bo bardziej wrażliwi mogą mieć kłopoty.
Przeciwieństwo to schronisko na Skrzycznem, ciepło, milo i przyjemnie.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
milena

Post autor: milena » 31 lipca 2016, 16:10

robson pisze: właśnie jestem ciekaw , jak tam teraz jest? , byłem tam jakieś 6 lat temu i było fatalnie pod każdym względem Przysłop pod Baranią Górą źle mi się kojarzy brrr
Nie nocowałam tam, ale w sumie nie trzeba było dużo czasu, aby stwierdzić, że brak tam tej typowej schroniskowej atmosfery.
Główna sala wygląda jak ogromna stołówka i od razy przychodzi na myśl, że nastawieni są na przyjmowanie dużych grup, szybki zarobek itp.
zbig9 pisze: Takich nam trzeba w klubie. :lol:
:jupi:
PiotrekP pisze: Tak pięknych relacji nam trzeba :)
będę się starała :)
Awatar użytkownika
heathcliff
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2738
Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
Kontakt:

Post autor: heathcliff » 29 sierpnia 2016, 18:43

milena Świetna relacja. Okolice miłe memu sercu to i z ciekawością czytałem gdzie poniosą cię nogi. Obyś jak najszybciej ponownie wróciła w ten rejon :)
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff

https://plus.google.com/117458080979094658480
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 30 sierpnia 2016, 15:33

Z humorem napisana relacja. Fajna :)

Debiut udany :spoko:
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 31 sierpnia 2016, 21:24

robson pisze:właśnie jestem ciekaw , jak tam teraz jest? , byłem tam jakieś 6 lat temu i było fatalnie pod każdym względem Przysłop pod Baranią Górą źle mi się kojarzy brrr
jest nowa ekipa, zresztą moja kumpela tam teraz pracuje :) Budynku nie zmienią, bo w końcu nie oni go wybudowali, ale starają się zmienić klimat i podobno im się udaje :) Ostatnio była tam jakaś impreza z czeskim piwem.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Mirek
Turysta
Turysta
Posty: 610
Rejestracja: 11 sierpnia 2015, 17:24

Post autor: Mirek » 01 września 2016, 8:32

Tak czytam relację zaglądam na mapę i stwierdzam że ładny kawał Beskidu przedeptaliście, szacun. :spoko:
..To wódka? ? słabym głosem zapytała Małgorzata.(...) ? Na litość boską, królowo ? zachrypiał ? czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.?
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1470
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Post autor: Darek » 01 września 2016, 21:19

Pudelek pisze:Ostatnio była tam jakaś impreza z czeskim piwem.
Podobno czeskie piwa mają zagościć w ofercie schroniska na stałe :).
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
ODPOWIEDZ