Od optymisty do pesymisty
Moderatorzy: Grochu, HalinkaŚ, Moderatorzy
Od optymisty do pesymisty
W związku z moimi doświadczeniami w czasie powrotu z wakacji, które właśnie opisywałam oraz wieloma reakcjami czytelników tu, na forum, ale także na moim blogu oraz na innych forach, gdzie czytano moją relację, przyszedł mi do głowy taki pomysł.
Proponuję Wam pewną zabawę, ale też zapraszam do dyskusji.
Zabawa to udzielenie odpowiedzi na zamieszczoną ankietę. Ciekawa jestem jej wyniku. Ankieta jest anonimowa więc mam nadzieję, że udzielicie szczerych odpowiedzi.
A w dyskusji mam nadzieję, że ktoś zabierze głos, pomimo sporego marazmu na forum?
Na postawione w ankiecie pytanie zaproponowałam 4 odpowiedzi, które mi przyszły do głowy, bo takie reakcje spotykamy w rozmowach z ludźmi.
Nie wiem, czy mi tak wyszło, nie jestem specjalistką, ale w zamierzeniu stopniują one rozłożenie akcentów od pozytywnych wrażeń z wakacji, choć z zaznaczeniem problemów, stopniowo zmieniałam proporcje aż do skupienia się niemal wyłącznie na problemach i ich ogromie..
Jeśli brakuje Wam Waszej odpowiedzi, możecie ją napisać w komentarzu, o ile zechcecie
A dyskusja, którą chciałabym wywołać, miałaby odpowiedzieć na pytanie, czy to, w jaki sposób postrzegamy różne zdarzenia zależy od naszej woli i decyzji, czy jest w nas tak głęboko "wdrukowane", a może wręcz genetycznie określone, że nie mamy na to wpływu lub mamy niewielki?
Jak Wy to widzicie? Jakie macie doświadczenia?
Mój punkt widzenia przedstawię wkrótce, ale dziś muszę już iść spać
Proponuję Wam pewną zabawę, ale też zapraszam do dyskusji.
Zabawa to udzielenie odpowiedzi na zamieszczoną ankietę. Ciekawa jestem jej wyniku. Ankieta jest anonimowa więc mam nadzieję, że udzielicie szczerych odpowiedzi.
A w dyskusji mam nadzieję, że ktoś zabierze głos, pomimo sporego marazmu na forum?
Na postawione w ankiecie pytanie zaproponowałam 4 odpowiedzi, które mi przyszły do głowy, bo takie reakcje spotykamy w rozmowach z ludźmi.
Nie wiem, czy mi tak wyszło, nie jestem specjalistką, ale w zamierzeniu stopniują one rozłożenie akcentów od pozytywnych wrażeń z wakacji, choć z zaznaczeniem problemów, stopniowo zmieniałam proporcje aż do skupienia się niemal wyłącznie na problemach i ich ogromie..
Jeśli brakuje Wam Waszej odpowiedzi, możecie ją napisać w komentarzu, o ile zechcecie
A dyskusja, którą chciałabym wywołać, miałaby odpowiedzieć na pytanie, czy to, w jaki sposób postrzegamy różne zdarzenia zależy od naszej woli i decyzji, czy jest w nas tak głęboko "wdrukowane", a może wręcz genetycznie określone, że nie mamy na to wpływu lub mamy niewielki?
Jak Wy to widzicie? Jakie macie doświadczenia?
Mój punkt widzenia przedstawię wkrótce, ale dziś muszę już iść spać
Ostatnio zmieniony 05 stycznia 2016, 11:33 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 1 raz.
Nigdy nie byłem na wakacjach w NorwegiiWracacie ze swoich norweskich wakacji
Pracowałem tam, więc dużo nie pozwiedzałem.
Ale to piękny kraj wart odwiedzenia, niezależnie od tego czy spotkają nas tam dobre czy złe przygody
Jolu zagłosowałem w ankiecie -
i udzieliłem szczerej odpowiedziDżola Ry pisze:Ankieta jest anonimowa więc mam nadzieję, że udzielicie szczerych odpowiedzi.
Swoją drogą - fajną zabawę zaproponowałaś
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
Problem to nie Norwegia czy Szwecja, ale transport. Jadę moim autem i koszty napraw biorę na siebie, lub z kimś kto ma transport, głowę mam wtedy wolną od zmartwień, ewentualnie coś tam się dorzucę. Twoja ostania relacja utwierdziła mnie w przekonaniu, że lepiej doczepić się do kogoś a jeżeli już, to bez przyczepy, namiot do bagażnika, trumna na dachu
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Ankieta wymusza dokonanie wyboru, a czasem chciałoby się coś pośredniego. Odpowiedziałam najbliżej prawdy, ale pozwolę sobie nieco rozwinąć temat.
Otóż jeszcze kilka lat temu byłabym wariantem C albo nawet D . Ale na starość trochę złagodniałam . Pytana tuż po powrocie odpowiedziałabym coś w rodzaju B, a z upływem czasu, gdy emocje już opadną, może nawet byłaby to wersja A .
Natomiast tam na miejscu, te dni "okołowarsztatowe" miałabym zupełnie beznadziejne i pewnie gryzłabym wszystkich dookoła . Wolę, jak wszystko idzie zgodnie z planem, nie lubię i nie bardzo potrafię improwizować.
Dlatego tak się cieszę z Twojej, Jolu, oceny sytuacji. Nie dałaś sobie zepsuć wymarzonych wakacji .
Otóż jeszcze kilka lat temu byłabym wariantem C albo nawet D . Ale na starość trochę złagodniałam . Pytana tuż po powrocie odpowiedziałabym coś w rodzaju B, a z upływem czasu, gdy emocje już opadną, może nawet byłaby to wersja A .
Natomiast tam na miejscu, te dni "okołowarsztatowe" miałabym zupełnie beznadziejne i pewnie gryzłabym wszystkich dookoła . Wolę, jak wszystko idzie zgodnie z planem, nie lubię i nie bardzo potrafię improwizować.
Dlatego tak się cieszę z Twojej, Jolu, oceny sytuacji. Nie dałaś sobie zepsuć wymarzonych wakacji .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Moja odpowiedź to druga propozycja. Jednak tu mi było brak informacji, że Norwegia jest ok, a tylko powrót przez Szwecja był koszmarem, a dokładnie brak dobrej woli przez mechanika. Ja nie wiem jak bym się zachował, ale pewnie by pisali w naszej prasie, że jakiś Polak w Szwecji "przekonał" Szweda do pracy, A to jego niedbalstwo w złożeniu skrzyni to czyste chamstwo i próba pokazania kto tu jest ważniejszy. Najważniejsze jest to, że mimo przeciwności udało się szczęśliwie powrócić do kraju.
Królik pisze:Nigdy nie byłem na wakacjach w Norwegii 8)
No co Wy?...Iwon pisze:Nigdy nie byłam w Norwegii -
Przecież nie o pobyt w Norwegii chodzi przecież...
Problemem stanowczo nie jest przyczepa, janek.n.p.m, ale przeciążenie zestawu! Od wielu lat jeździliśmy z przyczepą i nie mieliśmy nigdy żadnych problemów! Ale jak się przeceni (i nie do końca uwzględnia) możliwości samochodu, to tak się ma!janek.n.p.m pisze:a jeżeli już, to bez przyczepy, namiot do bagażnika, trumna na dachu
W Skandynawii na drogach spotkałyśmy tysiące przyczep. To bardzo popularna tam forma turystyki. Bez porównania popularniejsza niż w Polsce! Nie sądzę, że oni wszyscy lądują po tym u mechaników
I pracuj nad tym dalej, HaniuHan-Ka pisze:Ale na starość trochę złagodniałam
No tak! Norwegia tu była "Bogu ducha winna"PiotrekP pisze:Jednak tu mi było brak informacji, że Norwegia jest ok, a tylko powrót przez Szwecja był koszmarem
... no bo mój punkt widzenia jest taki, że jednak to my o tym decydujemy, czy napotykane problemy postrzegamy jako klęskę, czy tylko przeszkodę do pokonania. To jest nasz wybór. Uświadomiony albo nie, ale nasz wybór.Dżola Ry pisze:A dyskusja, którą chciałabym wywołać, miałaby odpowiedzieć na pytanie, czy to, w jaki sposób postrzegamy różne zdarzenia zależy od naszej woli i decyzji, czy jest w nas tak głęboko "wdrukowane", a może wręcz genetycznie określone, że nie mamy na to wpływu lub mamy niewielki?
Jak Wy to widzicie? Jakie macie doświadczenia?
Mój punkt widzenia przedstawię wkrótce
Każda z zaproponowanych w ankiecie odpowiedzi mówi prawdę.
Była fajna podróż i był trudny powrót. Taka jest obiektywna prawda.
Rozłożenie akcentów zaś jest subiektywnym wyborem.
I choćbym miała nawet pokusę, żeby poużalać się nad sobą, nad tym, jakim koszmarem mnie los ( i Szwed ) dotkliwie doświadczył, jak zepchnął całą podróż na dalszy plan, to sobie na to nie pozwolę!
Bo moje wspomnienie z kąpieli w Morzu Norweskim, leżenia na Trolltundze, zachodu/wschodu słońca nad Nyksund i wszystkie inne są zdecydowanie ważniejsze, piękniejsze i bardziej wartościowe, żeby "być na wierzchu"!
Przecież wystarczy, że wybiorę odpowiedź A, czym umieszczę wspomnienia trudów w piwnicy, a w salonie rozgoszczą się wspomnienia wycieczek, widoków i wygłupów, wywołując uśmiech na mojej twarzy, a nie grymas na twarzy człowieka uciemiężonego.
W wielu kwestiach dokonuję podobnego wyboru. Świadomego wyboru interpretowania zdarzeń "na moją korzyść". I choć nie zawsze się to tak łatwo udaje, w wielu sytuacjach bardzo pomogło.
Czy każdy tak może? Czy wystarczy dość mocno i świadomie chcieć? Tak mnie się wydaje, ale być może mi natura pomaga?...
No tego właśnie jestem ciekawa... Spróbujcie i mi powiedzcie
Hania np., jak pisze, przeszła od przewidywanej wcześniej nawet odpowiedzi D do niewykluczonej teraz odpowiedzi A. Piękny wzrost poziomu optymizmu i pozytywnego myślenia
To w głównej mierze kwestia jednak charakteru chyba. To, czy człowiek bardziej "wbija" sobie w pamięć dobre czy złe wspomnienia. Sądząc po wyniku ankiety wychodzi, że większość z nas woli jednak wspominać te dobreDżola Ry pisze:A dyskusja, którą chciałabym wywołać, miałaby odpowiedzieć na pytanie, czy to, w jaki sposób postrzegamy różne zdarzenia zależy od naszej woli i decyzji, czy jest w nas tak głęboko "wdrukowane", a może wręcz genetycznie określone, że nie mamy na to wpływu lub mamy niewielki?
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Moim zdaniem interpretowanie zdarzeń zależy od osobowości człowieka, a nie od jego wyboru. Wydaje mi się, że samą siłą woli nie da się powstrzymać tego, że pewne zdarzenia silnie narzucają się świadomości i wywołują negatywne odczucia.Dżola Ry pisze:W wielu kwestiach dokonuję podobnego wyboru. Świadomego wyboru interpretowania zdarzeń "na moją korzyść". I choć nie zawsze się to tak łatwo udaje, w wielu sytuacjach bardzo pomogło.
Czy każdy tak może? Czy wystarczy dość mocno i świadomie chcieć? Tak mnie się wydaje, ale być może mi natura pomaga?...
Na pewno dużo zależy od wrodzonych cech i czynników zewnętrznych, jakie działały w pierwszych latach życia, kiedy mózg uczy się jak ma reagować na różne bodźce, przeżywania nieznanych sytuacji i potem pamięta/powtarza te reakcje.
Osobowość kształtuje się przez całe życie, pod wpływem różnych doświadczeń, kontaktów z innymi, kryzysowych zdarzeń, które zostawiają trwały ślad i w całym tym procesie ludzie tworzą sobie pewną swoją wizję świata i siebie w tym świecie. Tylko wydaje mi się, że to jest ogromnie złożona sprawa i na jej rezultaty nie mamy jednak zbyt wielkiego wpływuDżola Ry pisze:Hania np., jak pisze, przeszła od przewidywanej wcześniej nawet odpowiedzi D do niewykluczonej teraz odpowiedzi A. Piękny wzrost poziomu optymizmu i pozytywnego myślenia
"Historii nie da się przewidzieć, tyle wiem jako historyk..."
I według mnie to kwestia charakteru, natury człowieka i osobowości. Bo jeśli ktoś jest pesymistą i świat widzi na czarno, w każdej sytuacji będzie szukał tylko tego, co złe i tego, co się nie udało. A optymista wręcz odwrotnie. Jak z tą szklanką do połowy pustą lub pełną.Dżola Ry pisze:W wielu kwestiach dokonuję podobnego wyboru. Świadomego wyboru interpretowania zdarzeń "na moją korzyść". I choć nie zawsze się to tak łatwo udaje, w wielu sytuacjach bardzo pomogło.Dżola Ry pisze:A dyskusja, którą chciałabym wywołać, miałaby odpowiedzieć na pytanie, czy to, w jaki sposób postrzegamy różne zdarzenia zależy od naszej woli i decyzji, czy jest w nas tak głęboko "wdrukowane", a może wręcz genetycznie określone, że nie mamy na to wpływu lub mamy niewielki?
Wiadomo, że to uproszczenie, bo nikt nie jest w stu procentach pesymistą, ani w stu optymistą, ale jakiś sposób postrzegania świata jednak przeważa. Choć obawiam się, że genetyczne uwarunkowania też mają tutaj znacznie, bo jedni rodzą się z bardziej pozytywnym nastawieniem do życia, a inni mają naturę bardziej depresyjną. I w tym wypadku trudno coś zmienić, choć nie jest to niemożliwe.
Chyba o żadnej z moich podróży nie powiedziałam, że była nieudana. Każdą wspominam dobrze, choć pamiętam też o niedobrych rzeczach, które się niekiedy zdarzały. To trochę też jak z pogodą w górach - jak już się wybiorę na szlak i aura jest beznadziejna, nigdy nie żałuję takiej wycieczki, bo z każdej można coś wyciągnąć. Ale obawiam się, że tego Twojego optymizmu w przypadku Norwegii jednak bym nie miała aż tak dużo, więc tym bardziej podziwiam, a nawet zazdroszczę takiego nastawienia do życia .
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Grochu pisze:To w głównej mierze kwestia jednak charakteru chyba.
Atria pisze:Moim zdaniem interpretowanie zdarzeń zależy od osobowości człowieka
Zgadzam się w Wami, ale tylko po części...Wiolcia pisze:I według mnie to kwestia charakteru, natury człowieka i osobowości.
To, jak człowiek reaguje w chwilach silnych emocji jest według mnie bardzo odruchowe i związane z charakterem, osobowością itp. Tu się zgadzam.
Ale wg mnie, gdy emocje opadają, od naszej woli zależy znacznie więcej. Ja uważam, że człowiek jest kowalem własnego losu znacznie bardziej niż się powszechnie sądzi.
Bo o ile łatwiej jest powiedzieć - taki już jestem... takiego mam pecha... ja mam w życiu wciąż pod górkę...
I już nie muszę podejmować trudu wprowadzenia żadnej zmiany. "Jestem kryta/y". Znalazłem powód. To nie ja zdecydowałam/em, tylko los.
Tak mi się to skojarzyło z dysleksją, dysgrafią itp.
Masowo uczniowie przynoszą zaświadczenia o tego rodzaju dysfunkcjach i są kryci. Piszą tak, że sami siebie nie mogą przeczytać. Ale nie muszą się starać, bo "to ich natura". A przecież kiedyś wszyscy w szkole kaligrafowali. Piękne, staranne pismo każdy wypracowywał. Jeden szybciej i łatwiej inny musiał walczyć o to dłużej, żeby zapanować nad niesforną ręką.
Tak jest z ogromną większością aspektów w naszym życiu - ja w to wierzę. Chcę - zmienię coś (znajdę sposób), nie chcę - nie zmienię (znajdę powód).
Tyle tylko, że wcale nie uważam, że naszym obowiązkiem jest zmiana i szukanie sposobu! Wcale nie! Wiele osób jest bardzo przywiązanych do przekonania o swoim np. "pechu", "takiej naturze", które to przekonanie zdejmuje z niego odpowiedzialność i to mu bardzo pasuje! I bardzo dobrze. Tak sobie radzi z rzeczywistością i to jest jego sprawa.
A także - według mnie - jego wybór!
Ja tego wyboru nie osądzam! Ja tylko twierdzę, że (świadomie lub nie) wybór został dokonany. Sama po tysiąckroć znajduję powód! Ale gdy chcę, gdy mi coś przeszkadza, chcę czegoś innego - znajduję sposób. Wybieram.
Gdyby natura determinowała wszystko żaden rozwój osobisty, żadna terapia, żadna zmiana naszej osobowości nie byłaby możliwa. A przecież - mniej lub bardziej - wszyscy się zmieniamy - zmieniają się nasze wybory.
Piękna wyprawa , a na koniec wielki problem i stres....
Dowód na prawdziwość czegoś takiego jak prawo Murphy'ego
Pozwól , że posłużę się pewną analogią z własnego doświadczenia. Swego czasu trochę żeglowałem. Dokładnie pamiętam uczucie kiedy , po iluś tam dniowym bałtyckim sztormie , schodziłem z pokładu na chwiejnych nogach , śmierdzący stęchlizną , wilgocią , rzygowinami i nie mytym od tygodnia ciałem. Wniosek prosty i natychmiastowy : NIGDY WIĘCEJ !
Ale po pewnym czasie po głowie chodził projekt następnej wyprawy...
Co przeżyjesz to twoje. Co cię nie zabije to cię wzmocni....itd. , itd.
Lepiej iść przed siebie potykając się czasem , niż biernie "znosić pociski zawistnego losu" i zbierać doświadczenia
Jeśli korzystasz z cudzego auta jako pasażer , to chyba normalne , że bierzesz na siebie też część odpowiedzialności proporcjonalnie od liczby ogólnej pasażerów w tymże aucie. Dotyczy to zarówno kosztów , ubezpieczeń jak i stresu .
Jeśli pasażerów auta , łącznie z kierowcą jest dwóch , to 50 % . Jeśli trzech to 1/3 , itd. ...
Dowód na prawdziwość czegoś takiego jak prawo Murphy'ego
Pozwól , że posłużę się pewną analogią z własnego doświadczenia. Swego czasu trochę żeglowałem. Dokładnie pamiętam uczucie kiedy , po iluś tam dniowym bałtyckim sztormie , schodziłem z pokładu na chwiejnych nogach , śmierdzący stęchlizną , wilgocią , rzygowinami i nie mytym od tygodnia ciałem. Wniosek prosty i natychmiastowy : NIGDY WIĘCEJ !
Ale po pewnym czasie po głowie chodził projekt następnej wyprawy...
Co przeżyjesz to twoje. Co cię nie zabije to cię wzmocni....itd. , itd.
Lepiej iść przed siebie potykając się czasem , niż biernie "znosić pociski zawistnego losu" i zbierać doświadczenia
Co to znaczy ?janek.n.p.m pisze:lub z kimś kto ma transport, głowę mam wtedy wolną od zmartwień,
Jeśli korzystasz z cudzego auta jako pasażer , to chyba normalne , że bierzesz na siebie też część odpowiedzialności proporcjonalnie od liczby ogólnej pasażerów w tymże aucie. Dotyczy to zarówno kosztów , ubezpieczeń jak i stresu .
Nie rozumiem... Co to znaczy "coś tam" ? Łaska jakaś czy obowiązek ?janek.n.p.m pisze:ewentualnie coś tam się dorzucę.
Jeśli pasażerów auta , łącznie z kierowcą jest dwóch , to 50 % . Jeśli trzech to 1/3 , itd. ...
" Na życiu trzeba się znać..." Feliks Raptus
Chyba za głęboko drążycie
Pytanie było takie:
Pytanie było takie:
A tu odpowiedź:Dżola Ry pisze:A dyskusja, którą chciałabym wywołać, miałaby odpowiedzieć na pytanie, czy to, w jaki sposób postrzegamy różne zdarzenia zależy od naszej woli i decyzji, czy jest w nas tak głęboko "wdrukowane", a może wręcz genetycznie określone, że nie mamy na to wpływu lub mamy niewielki?
Dżola Ry pisze:Gdyby natura determinowała wszystko żaden rozwój osobisty, żadna terapia, żadna zmiana naszej osobowości nie byłaby możliwa. A przecież - mniej lub bardziej - wszyscy się zmieniamy - zmieniają się nasze wybory.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )