Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

bluejeans

Post autor: bluejeans » 11 sierpnia 2012, 0:49

ale to, że Woodstock się skiepścił widać już gołym okiem.
Pudelek pisze:Cóż, to co dobre na Woodstocku już było
jedne ogniska się wypalają i dogasają powoli, inne płoną lub zapłoną wcześniej czy później.
Przyroda nie znosi próżni, jeszcze niejedna świetna impreza przed nami. Słowo. :)
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 20 kwietnia 2014, 23:14

Od jakiegoś czasu staram się zawsze w Wielką Sobotę gdzieś wyskoczyć i zobaczyć coś w okolicy - co prawda w kościołach są tłumy ludzi, ale jest też okazja zobaczyć świątynie, które są zazwyczaj zamknięte w ciągu dnia.

Tym razem padło na środkową część Górnego Śląska w pobliżu granicy między województwem opolskim i śląskim. Na pierwszy ogień poszła Jemielnica (Himmelwitz), wioska słynąca z pocysterskiego kompleksu klasztornego.
Obrazek

Opactwo założono w XIII wieku jako filia tego w Rudach przy Raciborzu. Klasztor był jednym z najbiedniejszych na Śląsku, ale odgrywał znaczącą rolę - istniała tutaj m.in. bogata biblioteka, masowo przebywali pielgrzymi. Wyszło stąd także dwóch barokowych kompozytorów.
Obrazek

Kres istnieniu przyniosła pruska sekularyzacja w 1810 roku. Cystersi odeszli i już nigdy nie powrócili, klasztor służył m.in. jako lazaret dla żołnierzy francuskich podczas wyprawy na Moskwę, potem kupili go hrabiowe ze Strzelec. Dzisiaj miejscowy kościół jest zwykłą świątynią parafialną.

Obrazek
Herb opactwa.

Dawny kościół klasztorny jest w środku ciemny, lodowaty i sprawia wrażenie nieprzyjaznego. W barokowych wnętrzach ludzie miarowo odmawiają kolejne modlitwy po niemiecku podczas adoracji.
Obrazek

Przed klasztorem stoi rząd równych, podobnych do siebie domków - układ urbanistyczny wsi został wpisany na listę zabytków.
Obrazek

Na środku trawnika, pełniącego rolę rynku, znajdują się dwa pomniki poległych. Starszy poświęcony jest Wielkiej Wojnie - wzniesiono go w 1932 roku, po 1945 zniszczono, a obecnie odbudowano. Na górze leży elegancki Stahlhelm M1916.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Obok drugi pomnik, już z listą ofiar II wojny światowej.
Obrazek

Kawałek za pomnika można obejrzeć inną świątynię - to dziś kościół cmentarny, a dawniej parafialny Wszystkich Świętych z XIII/XIV wieku.
Obrazek

Dookoła budynku na równym trawniku stoi kilka starych krzyży w różnym stanie...
Obrazek

Niestety, pogoda zaczyna się sypać, więc czas ruszać dalej przez kolejne mniej lub bardziej zapomniane wioski.
Obrazek

W Żędowicach (Sandowitz) oglądam młyn Thiel, który jest w rękach rodziny o tej nazwie od 1864 roku. Jeszcze do 2000 mielił ziarno na Małej Panwi.
Obrazek

Kilka kilometrów dalej jest Kielcza (Keltsch, Keilerswalde), prawdopodobna miejscowość rodzinna słynnego Wincentego z Kielczy. Dwie główne atrakcje to stary dom z 1832 roku, który pierwotnie pełnił funkcję lazaretu, a dziś jest filią Muzeum Śląska Opolskiego.
Obrazek

Jest też kościół z 1799 roku, który jakoś nie robi na mnie najlepszego wrażenia, zwłaszcza, że dookoła dziki tłum z koszyczkami, a walka o miejsce parkingowe jest jak o ogień. Ciekawsza jest już droga krzyżowa na cmentarzu, wybudowana w 1914 roku przez mistrza z Wrocławia.
Obrazek
Obrazek

Pod niektórymi kapliczkami są tablice fundatorów - kiedyś zapewne były we wszystkich, ale do dziś ocalały tylko te polskojęzyczne.
Obrazek

Wyjeżdżając ze wsi trafiam na ruiny dawnej gospody, widocznej nawet na starych, niemieckich pocztówkach. Właścicielem Gasthausu nr 7 był Franz Krawietz.
Obrazek
Obrazek

Na pożegnanie z Kielczą zostaje gorzelnia :D
Obrazek

Mijam granicę województwa śląskiego - w Sierotach (Schieroth, Schönrode) znajduje się kościół Kościół Wszystkich Świętych z XV wieku - dość nietypowy, bo zakrystia jest murowana. Na murach tejże zakrystii w okresie międzywojennym odkryto gotyckie freski.
Obrazek
Obrazek

W środku grupa osób strasznie smęci, myląc się przy kolejnych pieśniach, więc uciekam na zewnątrz. Pomnik poległych zdobi śmieszne coś, zapewne mające być mieczem.
Obrazek

Za murem kościelnym chyli się ku upadkowi dom.
Obrazek

Wygląda jakby w niego uderzył jakiś mały meteoryt i wybił dziurę w części dachu. W izbie mieszkalnej nadal stoi łóżko, wiszą święte obrazy, a w szafach ubrania. Burdel i porozrzucane rzeczy świadczą, że ktoś tutaj to przekopywał. Na ziemi niemieckie katalogi Sony z 1982 roku i innych dóbr wszelakich z tego okresu. Podejrzewam, że mieszkała tu jakaś samotna osoba, której rodzina wyjechała do Niemiec (stąd zachodnie katalogi), a potem, po śmierci, dom został na zniszczenie i zapomnienie.
Obrazek
Obrazek

Drugi drewniany kościółek jest niedaleko, w Zacharzowicach (Sacharsowitz, Maiwald). Niestety, jako kościół cmentarny jest zamknięty i tylko świeci przy zachmurzonym niebie nowymi deskami.
Obrazek

Sama miejscowość jest ciekawym przykładem metody, w jaki sposób zmieniano nazwy miejscowości na niemieckim Śląsku w latach 30. XX wieku - Sacharsowitz brzmiało zbyt słowiańsko, więc potrzebna była inna nazwa - połączono nazwisko najbogatszego gospodarza (Mai) ze słowem Wald :D

Oddalam się od granicy województw i w Karchowicach (Karchowitz, Gutenquell) staję przy Zabytkowej Stacji Wodociągowej Zawada z końca XIX wieku. Jest już zamknięta, ale normalnie można ją zwiedzać w określonych godzinach.
Obrazek

Ostatni punkt programu to Szałsza (Schalscha, Kressengrund) - w wiosce jest kościół Narodzenia NMP z XVI wieku, również zamknięty i również jak nowy.
Obrazek

Dookoła zachowało się trochę nagrobków i krzyż, będący ofiarą powojennej polonizacji - został tylko Jesus Christus.
Obrazek

Z tyłu znajduje się grób rodziny von Groeling, rodu szlacheckiego przybyłego gdzieś z Saksonii.
Obrazek

Do 1945 roku byli właścicielami okolicy, a mieszkali w położonym za płotem pałacyku, przebudowanym w XIX wieku w stylu angielskiego neogotyku Tudorów. Obecnie obiekt jest odnowiony, prywatny i odgrodzony.
Obrazek

A całość zdjęć w linku:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... jewodztw02#
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Marshal23
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 568
Rejestracja: 20 stycznia 2014, 12:57

Post autor: Marshal23 » 23 kwietnia 2014, 9:37

Jak zawsze wysoki poziom prezentacji.Trasa,miejsca super ciekawe-czyta/ogląda się to od początku do końca.Super wycieczka-Gratuluję
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Post autor: buba » 24 kwietnia 2014, 21:02

Pudelek pisze: Na pierwszy ogień poszła Jemielnica (Himmelwitz), wioska słynąca z pocysterskiego kompleksu klasztornego.
Fajnie zobaczyc to miejsce w czasie ladnej pogody! Bylam tam kilkakrotnie i zawsze lalo....
Pudelek pisze: Wyjeżdżając ze wsi trafiam na ruiny dawnej gospody, widocznej nawet na starych, niemieckich pocztówkach. Właścicielem Gasthausu nr 7 był Franz Krawietz.
Strasznie lubie znajdowac takie przedwojenne napisy!
Pudelek pisze: i w Karchowicach (Karchowitz, Gutenquell) staję przy Zabytkowej Stacji Wodociągowej Zawada z końca XIX wieku. Jest już zamknięta, ale normalnie można ją zwiedzać w określonych godzinach.
Dobrze wiedziec! Mijalam to tyle razy a jakos nie wpadlo mi do glowy ze mozna to zwiedzac! Moze przy okazji kolejnego sylwestra? :D
Pudelek pisze: Za murem kościelnym chyli się ku upadkowi dom.


To chyba ten sam dom? Rok temu w sylwestra go mijalismy z eco ale nie wiem czemu zdawalo nam sie ze jest pozamykany i ogrodzony. I nie obeszlismy go a z twojej fotki widac ze jest otwarty wlasnie od drugiej strony...

Obrazek

Obrazek

Pudelek pisze: W izbie mieszkalnej nadal stoi łóżko, wiszą święte obrazy,


Obrazy zupelnie w takim klimacie jak mozna kupic w moim ulubionym sklepie "Od igly do helikoptera". Pewnie wiele z nich pochodzi z takich opuszczonych domow

Obrazek

https://picasaweb.google.com/1122023598 ... tera_Bytom
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 25 kwietnia 2014, 11:43

buba pisze:To chyba ten sam dom? Rok temu w sylwestra go mijalismy z eco ale nie wiem czemu zdawalo nam sie ze jest pozamykany i ogrodzony. I nie obeszlismy go a z twojej fotki widac ze jest otwarty wlasnie od drugiej strony...
to na pewno ten sam dom :) zamknięta była tylko część gospodarcza
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 06 kwietnia 2015, 14:48

kolejny odcinek tutaj:
viewtopic.php?p=315202#315202
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 08 kwietnia 2015, 22:50

i następny odcinek, tym razem kolejowy ;)

Górnośląskie Pyskowice (Peiskretscham) mają zabytkowy rynek i zaniedbany cmentarz żydowski (o czym pisałem w swojej osobnej relacji), natomiast już niewiele osób wie, że był to kiedyś bardzo ważny węzeł kolejowy.

Kolej dotarła do miasta w 1879 z Tost (Toszka) i już rok później przestało być stacją końcową, a stało się węzłową - pociągi pojechały do Laband (Gliwice Łabędy) i Borsigwerk (Zabrze Biskupice). Następnie doszły tzw. koleje piaskowe, dowożące wydobywany w okolicy piasek do kopalń i zakładów.

Historia Pyskowic jako węzła zakończyła się de facto w 2004 roku po rozebraniu ostatniego odcinka torów do Pyskowic Miasta. Przechadzając się po okolicy dworca widać jednak, że w przeszłości dużo się tutaj działo.

Budynek dworca na szczęście stoi jak stał zawsze.
Obrazek

Niedawno okolicę wyremontowano, ale jak to w Polsce - przy okazji musiano coś zniszczyć. W tym przypadku rozebrano zabytkową wiatę z przełomu XIX i XX wieku.

O tym jak ważny był to dworzec świadczy fakt, że przy dworcu powstało całe kolejarskie osiedle.
Obrazek
Obrazek

Przy domach zabudowania gospodarcze, króliczoki, komórki - coraz rzadziej je można oglądać, masowo są wyburzane.
Obrazek

Za torami widać ruiny starych budynków...

Dawny dworzec towarowy (według jednej wersji) lub szkoła i biura (według drugiej):
Obrazek

Budynek lokomotywowni (konkretnie to noclegowni i łaźni).
Obrazek

Na fasadzie coraz lepiej widoczny niemiecki napis - BAHNBETRIEBSWERK.
Obrazek

Kawałek dalej - parowozownia - hala wachlarzowa, a raczej to, co z niej zostało. Powstała pod koniec XIX wieku. Ciekawostką jest fakt, że w okresie PRL-u była jedną z nielicznych w Polsce, którą pozwalano fotografować zagranicznym turystom, przyjeżdżającym tutaj chętnie oglądać parowozy. W 2006 większość hali się zawaliła (śnieg na dachu), przysypując stojące tam lokomotywy. Stały tam jeszcze te biedulki i rok później, ponoć nie szło do końca ustalić ich właściciela. Teraz w środku już ich nie ma, ale obiekt wpisany na listę zabytków wygląda tak samo podle jak wtedy.
Obrazek

Zajrzałem przez dziurę do niezawalonej części parowozowni.
Obrazek

Za halą znajduje się skansen kolejowy, prowadzony rękami pasjonatów, a więc (głównie z braku funduszy) nie jest im łatwo.
Obrazek

Dziś jest tam zamknięte, lecz odwiedziłem skansen w 2007 roku. Na ówczesnym zdjęciu widać wieżę wodną z początku XX wieku oraz parowozownię od tyłu.
Obrazek

Nie wiem jak teraz wyglądają kwestie zwiedzania - czytałem, że obecnie jest z tym problem, kiedyś umówiłem się po prostu przez gg ;)

Za obrotnicą sypiąca się nastawnia.
Obrazek

Wracając na most (tędy prowadzi droga, którą można dojść do skansenu nie przechodząc przez tory) zauważam ciecia w pomarańczowej kamizelce. Intensywnie wpatruje się w dwie panie, łażące kolejnym mostem, gdzie czasem przemknie pociąg towarowy. Gdy panie schodzą, cieć pyta co tam robiły.
- Szukałyśmy zajączka! :D

Facet się odwraca i dopiero teraz widzi mnie przy "moim" wiadukcie.
- Hola, a gdzie pan idzie? Dokąd?!
- Do schodów, przecież muszę stąd jakoś zejść - odpowiadam, a mina chłopa bezcenna :D

Według map dostępnych na stronie skansenu nie popełniłem jednak żadnego wykroczenia - chodziłem po trasach oznaczonych jako dozwolone, przy torach dzierżawionych przez towarzystwo prowadzące skansen. W przyszłości ma to być jeden wielki teren skansenu. Ciekawe zatem czym cieciu mógłby mnie postraszyć w rozmowie na osobności? Podejrzewam, że w przypadku złomiarzy czy panów w stroju sportowym nie jest tak stanowczy...

Przy samym dworcu można dostrzec inną pozostałość z przeszłości - niedokończony tunel i peron Kolei Ruchu Regionalnego, przy której rozpoczęto prace w latach 80. XX wieku. Miała to być szybka kolej łącząca miasta aglomeracji katowickiej. Projekt oczywiście nie doczekał się otwarcia nawet pierwszego odcinka, planowanego na 1995 rok.
Obrazek

Około kilometra na północny-zachód od skansenu, w kierunku na Opole, znaleźć można kolejne interesujące obiekty. Część z nich była kiedyś używana, część to niedokończone konstrukcje - władze III Rzeszy pod koniec lat 30. ubiegłego stulecia zaczęły budowę ogromnego węzła kolejowego, podobno drugiego pod względem wielkości w państwie, ciągnącego się od Toszka po Zabrze. Pociągi towarowe z górnośląskich kopalń i zakładów miały się mijać z tymi wiozącymi pasażerów i żołnierzy w kierunku nowych terenów wschodnich. Prace stanęły około roku 1941...
Obrazek

Nad rzeczką Dramą wznoszą się trzy wiadukty obok siebie - jeden jest nadal używany, dwa były, co widać na starych mapach i resztkach podkładów szynowych. To bocznice, dochodzące gdzieś do dzisiejszego skansenu, wówczas wagonowni.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na zdjęciach tego nie widać, ale mosty są dość wysokie i robiąc zdjęcia na krawędzi miałem lekko trzęsące się nogi ;)
Obrazek

Schodzę w dół (po deszczu byłby ślizg).
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na używanym moście właśnie przemknęło Regio z Opola...
Obrazek

Wygląda na dobre miejsce na biwak :)
Obrazek

Za wiaduktami najbardziej efektowna konstrukcja - niedoszły wiadukt, dziś cały zalany.
Obrazek

Doskonale go widać z okien pociągu. Stamtąd przywodzi na myśl wielki schron dla pojazdów.
Obrazek

Podobny, ale mniejszy, jest w przeciwnym kierunku od wiaduktu, po którym przyszedłem, przed nadal używanym mostem towarowym do Kotlarni.
Obrazek

Tak prezentuje się z dołu wiadukt, którym tutaj przylazłem.
Obrazek

W pobliżu biegnie droga nr 40 - za trzema wiaduktami (dwa nieczynne i jeden czynny) widać przyczółki kolejnego, którego już nie wybudowano.
Obrazek

On także świetnie widoczny jest z okiem przyjeżdżających tutaj zugów.
Obrazek
Obrazek

W okolicy jest więcej takich obiektów - co najmniej jeszcze ze dwa niedokończone wiadukty podobne do zalanego "schronu", jeden można przejść suchą stopą. Do tego jakieś małe bunkry i trochę innych konstrukcji - część z okresu świetności pyskowickiego węzła, część to niedokończone prace hitlerowskich projektantów.

Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... skretscham#
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 27 marca 2016, 15:57

Wielkosobotniemu zwiedzaniu stało się wczoraj zadość, choć z racji pogody w dość ograniczonej wersji ;)

Na dzień dobry - Ozimek (Malapane), który generalnie zbyt ciekawą miejscowością nie jest, ale posiada najstarszy w Europie żelazny most wiszący.
Obrazek

Wybudowano go w 1827 roku nad rzeką Mała Panew, a wykonała go... Huta Małapanew (Hütte Malapane), gdyż most stanął tuż przy niej. Nietrudno zauważyć, że nazwa miasta w języku niemieckim to też Malapane, a więc wszystko wzięło się od rzeki.
Obrazek

Do 1938 roku most służył w normalnej komunikacji, a następnie aż do 2010 znajdował się w granicach zakładu i był dostępny tylko dla pracowników.
Obrazek

Dziś pięknie odnowiony jest chlubą Ozimka i znalazł się nawet w jego herbie, który notabene jest kompletnie niezgodny z zasadami heraldyki ;)
Obrazek

Samą hutę założono znacznie wcześniej, bo w połowie XVIII wieku z polecenia Fryderyka Wielkiego. Jej dziełem był m.in. pierwszy w lądowej Europie most drogowy, stojący do 1945 roku na Dolnym Śląsku.
Obrazek

Poste drogi śląskiej prowincji. Szkoda, że tak nie jest zawsze ;)
Obrazek

Daleko dalej, bo już po śląskiej części Górnego Śląska zatrzymuję się w Wielowsi (Langendorf). Tutaj z kolei przyciągnął mnie cmentarz żydowski - położony nietypowo, bo w środku pola.
Obrazek

Nekropolie żydowskie zazwyczaj powstały poza miejscowościami, lecz ten dzieli od wsi z kilometr.
Obrazek

Między drzewami stoi lub leży około 200 nagrobków. Większość opisana jest tylko po hebrajsku, język niemiecki pojawia się rzadko - to też niezbyt częste. Stan macew jest różny, ale teren oczyszczono i uporządkowano kilka lat temu i widać, że ktoś musi kirkut doglądać.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na dwóch czy trzech grobach podpisali się jacyś debile... a, przepraszam, to są obrońcy Polski przed muzułmanami. Część innych macew jest cała czarna i nieczytelna - to efekt "zabaw" ze sprejem...
Obrazek

Zastanawiające jest też, iż w tak małej miejscowości jak Wielowieś była silna grupa żydowska - miejscowa gmina stała się macierzystą dla kolejnych gmin w Pyskowicach i Toszku. Na kirkucie zresztą chowano żydów z dalszej okolicy, ale zapewne tylko okresowo, gdyż w tej części Śląska istniały inne nekropolie.
Obrazek

W centrum Wielowsi warto jeszcze rzucić okiem na pałac z XVIII wieku, mieszczący dziś urząd gminy.
Obrazek
Obrazek

Herb rodziny Verdugo albo Durant...
Obrazek

Z tyłu zabudowania folwarczne.
Obrazek

W niedalekiej Połomii (Pohlom, Ostwalde) zachowała się biała tabliczka (coś dla Buby ;)), ale tylko z jednej strony wjazdowej.
Obrazek

Na koniec przejeżdżamy przez Kopaninę (Koppanina) - na samej jej końcu pod koniec XIX wieku baronowie von Fürstenberg wybudowali kolejny pałac. Współcześnie mieści w nim dom opieki społecznej dla dzieci, do którego wstępu strzeże wysoki płot i... zakaz fotografowania i filmowania :o-o
Obrazek

Szczerze mówiąc nie mam ochoty na dyskusje z jakimś cieciem, więc nawet nie wychodzę z auta i robię zdjęcie zza płotu. Niewiele widać, ale zwisa mi to.
Obrazek

Znacznie przyjemniejszy klimat panuje przy tym domu w środku przysiółka - bardziej przypomina mi tereny ze wschodu, a nie Górnego Śląska.
Obrazek
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Post autor: Pudelek » 31 stycznia 2017, 13:44

We wrześniu 2016 roku zaczęły się pojawiać promocje, dzięki którym za kilkanaście złotych można było pojechać do jednej z trzech środkowoeuropejskich stolic. Postanowiłem odwiedzić cesarsko-królewski Wiedeń, bo porachowałem, że ostatni raz w centrum tego miasta byłem aż dwanaście lat temu!

Wybrałem sobie takie połączenie, aby miejscu być przed godziną 5-tą rano. Przystanek końcowy znajduje się przy nowym Wien Hauptbahnof, który zastąpił kilka lat temu powojenny dworzec południowy. Podczas mej ostatniej wizyty nawet nie zaczęto go jeszcze budować.
Obrazek

W środku stoi rzeźba z oryginalnego habsburskiego dworca, która przetrwała alianckie bombardowania.
Obrazek

Na dworze jest jeszcze ciemno, a miasto śpi. W chłodnym powietrzu spacerowanie pustawymi ulicami staje się jeszcze bardziej przyjemne. A zwłaszcza parki, gdzie czuć klimat zupełnie z innego świata...

W Schweizer Garten nad stawem stoi zarys głowy Chopina. Nie znad pianina, ale i tak długo nie mogłem się domyślić co to naprawdę jest...
Obrazek

Schodzę w kierunku centrum ulicą Prinz-Eugen-Strasse. To dzielnica placówek dyplomatycznych, które jeszcze spowija ciemność. Belweder także nadal uśpiony, ogrody otwierają dopiero o godzinie 6.

Pierwsze oznaki rozpoczynającego się dnia obserwuję na placu Schwarzenberga przy fontannie tryskającej wysoko przed monumentalnym pomnikiem Armii Czerwonej.
Obrazek

Ostatecznie postanawiam na jasne niebo poczekać w Stadtparku. Samotnie, bo tam nie widać nawet wyprowadzających psy. Płynie tu rzeka Wien, w śródmieściu przeważnie ukryta pod ulicami.
Obrazek

Wybrzeża zdobione secesyjną małą architekturą.
Obrazek
Obrazek

W Stadtparku znajduje się słynny złoty pomnik Straussa. Widziałem go już kiedyś, właściwie to centrum Wiednia poznałem na początku tego wieku dość dobrze. Dziś przyjechałem tak naprawdę do jednego konkretnego muzeum, ale o tym później.

Porzucam park i drepczę w kierunku katedry św. Szczepana. Na ulicach pojawia się więcej ludzi, przejeżdżają śmieciarki, zaczyna się krzątanie przy kawiarniach.
Obrazek

Pod katedrą pusto, lecz drzwi także zamknięte. Wchodzę więc na Graben - na jednej z tutejszych ławek spałem kiedyś dwukrotnie, gdy na zwiedzanie Wiednia dojeżdżałem z Bratysławy. W fontannie rano się płukałem. Było bezpiecznie i z przygodą. Dziś bym się na takie coś już chyba nie zdecydował, bo to już inne miasto, inne centrum...
Obrazek

Choć faktem jest, że o tej porze, to "Syryjczyków z Aleppo" tutaj prawie nie widać, niemal sami Aryjczycy...

Im bliżej Hofburga tym więcej wystaw odwołujących się do czasów cesarskich.
Obrazek

Najładniejsza fasada zimowej siedziby cesarskiej to, moim zdaniem, ta na Michaelerplatz. Z końca XIX wieku, z dużą kopułą pokrytą patyną. A przed nią odsłonięte resztki rzymskiego obozu Vindobona.
Obrazek
Obrazek

Odgłosy moich butów odbijają się od ścian, nic ich nie zagłusza. Wewnętrzny dziedziniec In der Burg (kiedyś Franzensplatz) z pomnikiem cesarza Franciszka II/I otoczony jest gmachami pałacowymi kryjącymi kancelarię kanclerza oraz muzea.
Obrazek

Na Heldenplatzu stoi jedyna zachowana brama miejska - klasycystyczna Burgtor (Heldentor).
Obrazek

Na Heldenplatzu planowano postawić ogromne Kaiserforum, które byłoby przedłużeniem Hofburga w kierunku zachodnim. Z powodu wybuchu wojny i upadku monarchii nie zrealizowano tego projektu, lecz całkiem sporo powstało, m.in. jedno ze skrzydeł znane dziś jako Nowy Hofburg. Jego wykańczanie trwało wiele lat po tym, gdy Habsburgów już nie było na tronie. Z jego balkonu (tego na zdjęciu) przemawiał do tłumów w 1938 roku Adolf Hitler.
Obrazek

Za Ringiem wznoszą się dwa historyzujące, neorenesansowe muzea (część planowanego Kaiserforum) - Muzeum Historii Naturalnej oraz Historii Sztuki. Obydwa swojego czasu odwiedziłem - pamiętam, że w tym pierwszym głaskałem szkielet brontozaura ;).

Pomiędzy nimi rozciąga się Maria-Theresien-Platz, w którym zjadam śniadanie obok zadbanych klombów.
Obrazek

Muzea, podobnie jak cały Nowy Hofburg, ozdobione są z zewnątrz dziesiątkami rzeźb. Mało kto im się przygląda, a warto, bo np. na Muzeum Historii Naturalnej można dojrzeć sylwetki znanych odkrywców jak i personifikacje kontynentów.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na środku placu stoi potężny pomnik cesarzowej z 1888 roku, wzniesiony z polecenia Franciszka Józefa. Jest ogromny, postać Marii Teresy góruje nad okolicę z wysokości kilku metrów. Otaczają ją sylwetki polityków oraz dowódców wojskowych z okresu jej panowania.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po konsumpcji ponownie przekraczam Ring, na którym nadal nie ma dużego ruchu (w przeciwieństwie do równoległej drogi za muzeami).
Obrazek

Chciałem zajrzeć do środka Burgtor, gdzie znajduje się sala poświęcona poległym w wojnach światowych, lecz otwierają ją później.
Obrazek

Ograniczam się zatem do sfotografowania sąsiednich orłów z okresu III Rzeszy, pozbawionych swastyki.
Obrazek

Na dziedzińcach Hofburga pojawiają się pierwsi zorganizowani turyści. Zastanawiałem się, czy nie odwiedzić któregoś z pałacowych muzeów, lecz wysokość cen mnie zniechęciła, a jeszcze bardziej... CAŁKOWITY ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA. Kogoś nieźle posrało... To chyba ewenement w tej części Europy i dotyczy wszystkich placówek wiedeńskich obsługiwanych przez instytucje w dawnej siedzibie Habsburgów.

Bez łasku i za darmo wchodzę do kościoła św. Michała na Michaelerplatz. To jeden z najstarszych w mieście z XIII-XIV wieku, dziś kwintesencja baroku.
Obrazek

Na bocznej ścianie zauważam portret cesarza Karola I, beatyfikowanego w 2004. Karteczki z modlitwą są w większości języków jego dawnych wiernych Ludów.
Obrazek

Pod katedrą św. Szczepana też więcej ludzi, jednak do tłumów to jeszcze daleko. Przechodzę przez próg świątyni i... rozczarowanie. Teren przeznaczony na bezpłatną wizytę jest bardzo niewielki, a płatne oglądanie wnętrz wstrzymano z jakiegoś tam powodu.
Obrazek

Zerkam na zegarek - godzina 9... Mam jeszcze trochę czasu, więc zaczynam kręcić się różnymi ulicami mijając mniej lub bardziej znane miejsca.

Obok muzeum Albertina na koniu siedzi arcyksiążę Albrecht, książę cieszyński, założyciel browaru w Żywcu. Nie za to jednak postawiono mu pomnik, ale za zwycięstwo z Włochami pod Custozzą.
Obrazek

Na schodach dobrze widoczne są ślady po walkach w 1945 roku.
Obrazek

Obok w swoje zielone podwoje zaprasza Burggarten - aż do 1918 roku prywatny ogród rodziny cesarskiej. Otoczony budynkami Nowego Hofburga i secesyjną palmiarnią.
Obrazek

Ścieżkami suną emeryci i wycieczki szkolne. Grupy nastolatek polują na przechodniów zbierając na jakiś szczytny cel (już nie pamiętam na co). Kilka razy udało mi się uchylić, lecz w końcu dorwali mnie przy bramie i też coś wrzuciłem do puszki ;)

W parku stoi pomnik Franciszka Józefa. Jedyny w mieście które tak dużo mu zawdzięcza. Właściwie to i ten postawiono tu przypadkiem, gdyż początkowo miał się znaleźć przy miejscowych koszarach piechoty. W 1904 umieszczono go jednak w parku w Wiener Neustadt i dopiero w 1957 roku z inicjatywy m. in. byłych pracowników dworu znalazł on swoje współczesne miejsce niedaleko siedziby cesarskiej i w okolicy, którą cesarz na pewno odwiedzał.
Obrazek

Opuszczam centrum Wiednia ograniczone Ringiem, a jeszcze dawniej murami miejskimi. Zburzenie po Wiośnie Ludów umocnień dało impuls do budowy całych nowych dzielnic pełnych reprezentacyjnych obiektów. Jednym z nich bez wątpienia jest k.k. Hof-Operntheater, słynna Opera Wiedeńska.
Obrazek

Gdyby ktoś chciał się przejechać na plac Fryderyka Engelsa to nadal w Wiedniu może to uczynić (tramwajem, który jeździ także w Krakowie).
Obrazek

Na placu Karolu mijam secesyjną perełkę - stację kolejki miejskiej z końca XIX wieku, praprzodka dzisiejszego metra.
Obrazek

Dochodzę do miejsc, gdzie wędrowałem już rano o świcie... Wspominałem, iż Prinz-Eugen-Strasse pełna jest placówek dyplomatycznych. Szwajcarska wygląda zupełnie nieszwajcarsko - ogród pełen opadłych liści, spokój i zaduma.
Obrazek

Po drugiej stronie ulicy wysokie kamienice z przełomu XIX i XX wieku. Na niektórych wisi po kilka flag i to z krajów, które mają swoje przedstawiciela tylko w najważniejszych miastach świata. Widzę m.in. barwy San Marino i Kosowa (nota bene tuż pod flagą niemiecką), są z kilku krajów Ameryki Południowej. Z San Escobar nie widziałem ;)
Obrazek

Skręcam w rozległe ogrody Belwederu. Uznawane są za najpiękniejsze w Wiedniu, podobnie barakowe pałace - Górny i Dolny. Ich ostatnim prywatnym właścicielem był Franciszek Ferdynand, zamordowany w Sarajewie.

W dole, za ogrodami, panorama wysokich budynków starówki z katedrą św. Szczepana na czele.
Obrazek
Obrazek

Po minięciu Górnego Belwederu zderzam się z tłumem - autobusy wysadziły kilka wycieczek na raz i te zmierzają w moją stronę niczym szarańcza. Czuję się trochę jak na polowaniu.
Obrazek

Obok fontann Górnego Belwederu postawiono żelazną głowę świni. Nie wiem o co chodzi, lecz na miejscu muzułmanów już bym się czuł obrażony!
Obrazek

Moim głównym celem wizyty w Wiedniu było Muzeum Historii Wojskowości. Spędziłem w nim kilka godzin i zostało mi jeszcze trochę czasu do odjazdu autobusu powrotnego. Metrem wracam więc na Stephansplatz. A tam już inne klimaty - ciężko się przecisnąć w tłoku, pojawiły się niewidziane rano śniade twarze, chusty i szmaty okrywające ciało, brodaci mężczyźni krzyczący po arabsku... Mijam to wszystko pospiesznie.
Obrazek

Na zakończenie postanowiłem popatrzeć na Wiedeń z wysokości, z punktu widokowego na jednej z katedralnych wież. Kilkaset schodów pokonuję w miarę szybko, lecz na górze jestem zawiedziony, gdyż większość panoramy muszę podziwiać przez brudne szyby. Ale lepszy rydz niż nic...
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Autobus do Krakowa mam o 17-tej. Trochę wcześnie, ale w końcu jestem w Wiedniu od świtu, więc nieco połaziłem i zobaczyłem. Stojąc w korkach mogłem jeszcze porobić kilka zdjęć.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na ostatnim widać Gasometr - zbiorniki gazu z końca XIX wieku przebudowane na mieszkania. Bardzo praktyczne!

---
Galeria:
https://goo.gl/photos/mKv7hzaG8zgA2LvdA" onclick="window.open(this.href);return false;
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Post autor: Pudelek » 04 lutego 2017, 17:26

Heeresgeschichtliches Museum (Muzeum Historii Wojskowości) w Wiedniu to jedna z najstarszych tego typu placówek na świecie. Znajduje się na terenie Arsenału - kompleksu budynków wojskowych, których budowę rozpoczęto w pierwszym roku panowania Franciszka Józefa. Młody cesarz postanowił uczynić z niego symbol nowych neoabsolutystycznych porządków po niedawnej Wiośnie Ludów.

Arsenał stanął za ówczesnymi murami miejskimi (dzisiaj to dystrykt Landstraße). Do budowy zużyto 177 milionów cegieł. Powstały w sumie 72 budynki (nazywane oficjalnie obiektami), z których część przetrwała do dzisiaj (pozostałe uległy zniszczeniu w czasie bombardowań alianckich i walk o miasto w 1945).

Na teren Arsenału wchodzę przez obiekt nr 1, dawną komendanturę. Dziś mieści się tu m.in. restauracja.
Obrazek

Symbolika cesarska jest wszechobecna.
Obrazek

Budynki wzniesiono w stylu bizantyjsko-mauretańskim z elementami gotyckimi. Wygląda to bardzo ładnie. We wnętrzach mieszczą się rozmaite instytucje, np. w obiekcie nr 3 szkoła tenisowa i mieszkania.
Obrazek

Mnie interesuje nr 18, czyli właśnie muzeum. Budowę ukończono w 1856 roku. Jest to najstarszy budynek muzealny w Austrii od samego początku przeznaczony do tego celu. Na otwarcie trzeba jednak było poczekać aż do 1869, kiedy rozpoczęło działalność jako k.k. Hofwaffenmuseum.
Obrazek

Po kilku latach groziło mu zamknięcie w związku z budową gmachów muzealnych na Ringu (obecnie Sztuk Pięknych i Historii Naturalnej), gdyż pojawiły się plany, aby tam przenieść zbiory lub ich część. Ostatecznie specjalna komisja z arcyksięciem Rudolfem zdecydowała, iż pożądane jest funkcjonowanie osobnego muzeum wojskowego, rozpoczęła się też wielka zbiórka nowych eksponatów zarówno od instytucji państwowych jak i osób prywatnych. Ostatecznie w 1891 roku cesarz Franciszek Józef dokonał ponownego otwarcia tym razem jako k.u.k. Heeresmuseum.
Obrazek

W XX wieku bywało różnie. Po wybuchu Wielkiej Wojny natychmiast je zamknięto. Po rozpadzie monarchii nawet zastanawiano się nad sprzedażą zbiorów z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej. Na szczęście pomysł ten upadł i w 1921 otwarto je po raz trzeci i znów pod nową nazwą - Österreichisches Heeresmuseum.

Gdy w wyniku anschlussu Austria stała się częścią III Rzeszy muzeum znalazło się w zarządzie dyrektora z Berlina. Wraz z wybuchem II wojny światowej znowu pojawiły się ograniczenia - cywile nie mogli go zwiedzać, pozwalano na to jedynie wojskowym. Dopiero w 1943 ludność cywilna została ponownie dopuszczona do wnętrza, ale jedynie w weekendy. Główną część stanowiły wówczas propagandowe wystawy o niemieckich zwycięstwach na wszystkich frontach. Jesienią tego roku rozpoczęto ewakuację najcenniejszych zbiorów, co okazało się przydatne, gdyż we wrześniu i grudniu 1944 bomby poważnie zniszczyły budynek i magazyny. Kolejne straty przyniósł szturm Armii Czerwonej, a już po ustaniu walk niektóre przedmioty zarekwirowały władze okupacyjne, innymi "zaopiekowali" się czerwonoarmiści albo zwykli złodzieje.

Odbudowa ruszyła rok po zakończeniu wojny, a w 1955 muzeum po raz czwarty rozpoczęło swoją historię, tym razem pod szyldem współczesnym.

Turyści mogą podziwiać długą na 235 metrów fasadę, nad głównym wejściem znajduje się kopuła sięgająca 43 metrów. Theophil Hansen, architekt z Danii, wzorować się miał na arsenale w Wenecji oraz architekturą Florencji.
Obrazek

Na zewnątrz ułożono dziesiątki starych dział oraz odgrodzono siatką samolot Saab J-29F Tunnan - szwedzki odrzutowiec myśliwski zwany "beczką".
Obrazek

Po wejściu uderza po oczach przepych i bogactwo. Muzeum miało nie tylko dokumentować, ale też podkreślać chwałę oręża Habsburgów, zatem pierwsze pomieszczenia wykonano tak, aby olśnić zwiedzających.

Na parterze znajduje się Feldherrenhalle - ozdobiona 56 marmurowymi posągami sławnych dowódców. Każda figura liczy dokładnie 186 centymetrów. Połowę kosztów wyposażenia pokrył cesarz, drugą połowę prywatni sponsorzy, często potomkowie uwiecznionych na rzeźbach.
Obrazek

Inicjały Najjaśniejszego Pana widać nawet na drzwiach kibla ;)
Obrazek

Schodami po czerwonym dywanie wchodzimy na półpiętro, gdzie umieszczono podobiznę cesarza. Nad schodami sporych rozmiarów kompozycja o nazwie "Austria".
Obrazek
Obrazek

Najbardziej zdobiona sala na środku pierwszego piętra - "sala chwały" (Ruhmeshalle). Lśniąca tak, że można jeść z podłogi. Nad nami kopuła ze scenami z historii Austrii. Po bokach na ścianach herby krajów koronnych cesarstwa oraz nazwiska około 500 wysokich oficerów (pułkowników, generałów i feldmarszałków) wraz z datami śmierci od wojny trzydziestoletniej do 1918 roku.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wokół kopuły cztery sceny batalistyczne wielkich bitew z przeszłości oraz mniejsze malowidła pokazujące ważne wydarzenia Imperium Habsburgów. Niektóre z nich zostały ponownie namalowane w latach 50. XX wieku, gdyż oryginały legły w gruzach w czasie wojny.
Obrazek
Obrazek

Gdy już się pozachwycałem to w końcu wstąpiłem na właściwe wystawy, których początkiem jest wiek XVI. To skrzydło zajmuje się historią do 1866 roku.
Obrazek

To nie jest najbardziej interesujący mnie okres, więc przemknąłem przez niego względnie "szybko", choć i tutaj można znaleźć sporo ciekawostek.

Są np. tureckie chorągwie zdobyte pod Wiedniem i Zentą...
Obrazek

...najstarszy zachowany na świecie obiekt latający: francuski balon L' Intrépide zdobyty przez Austriaków pod Würzburgiem w 1796 roku.
Obrazek

Mundur ostatniego cesarza rzymskiego (narodu niemieckiego) i pierwszego cesarza austriackiego, czyli Franciszka II/I. Na nadwagę na pewno nie narzekał.
Obrazek

Słowo mundur będzie się tu pojawiać chyba najczęściej. Pewną ciekawostką mogą być stroje i hełmy Cesarstwa Meksykańskiego pod krótkotrwałym panowaniem Maksymiliana (brata Franciszka Józefa).
Obrazek

W drugim skrzydle zaczyna się wystawa dotycząca okresu Austro-Węgier.
Obrazek

Są więc mundury zwykłych żołnierzy (no, może nie takich zwykłych, bo tutaj widać oberleutnanta korpusu samochodowego)...
Obrazek

...jak i cesarskie: galowy i polowy.
Obrazek
Obrazek

Franciszek Józef przez całe swoje życie i nawet w podeszłym wieku utrzymywał bardzo zdrową sylwetkę.

Kolejne gabloty z umundurowaniem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niestety, w robieniu zdjęć bardzo skutecznie przeszkadzały gabloty odbijające światło i lampy :(.

Na koniec sali wystawa poświęcona zamachowi w Sarajewie i to chyba najbardziej makabryczne miejsce w muzeum. Przy ścianie stoi automobil Gräf & Stift wyprodukowany w 1910 roku, a 28 czerwca 1914 przekazany do dyspozycji arcyksięciu Ferdynandowi i jego żonie, gdy przemieszczał się ulicami Bośni.
Obrazek

Od strony pasażera wyraźnie widać ślad po pierwszej kuli, która śmiertelnie raniła księżną Zofię.
Obrazek

Kiedyś czytałem, że to samochód morderca, który po zamachu zmieniał właścicieli i wszyscy oni zginęli z jego "kół". Raczej to jednak miejska legenda, bowiem w dostępnych mi źródłach pojawia się informacja, że już w sierpniu 1914 roku wóz wrócił do Wiednia i umieszczono go w muzeum. Początkowo stał w Feldherrenhalle, uszkodzony pod koniec II wojny światowej po konserwacji w 1957 stanął w swoim własnym pokoju, tym samym co dzisiaj. W każdym razie chyba Habsburgowie nie uwierzyli w winę samochodów tej luksusowej marki, bo ostatni cesarz Karol udając się na wygnanie do Szwajcarii zabrał ze sobą jeden egzemplarz Gräf & Stift do pociągu ;).
Obrazek

Naprzeciwko samochodu prezentowany jest mundur arcyksięcia Ferdynanda: z wyraźnymi śladami krwi (bynajmniej nie błękitnej) i dziurami po kulach. Pod nim kanapa z sarajewskiej rezydencji gubernatora (obecnie prezydenta Bośni i Hercegowiny), na której następca tronu skonał.
Obrazek

Wystawa dotycząca Wielkiej Wojny zajmuje najwięcej miejsca w muzeum. Kilka lat temu została całkowicie przeorganizowana i przebudowana na nowo. Miłośnicy militariów będą w raju. Wszyscy pozostali którzy jakimś przypadkiem tu trafili dostaną oczopląsu :P.
Obrazek

Zaczyna się w miarę niewinnie - od kapelusza rekruckiego. Latem 1914 roku nikt nie mógł się domyślać, że wojna potrwa cztery lata, pochłonie tyle ofiar i rozpadnie się całe państwo a Europa zmieni się na zawsze.
Obrazek

W gablotach mundury, broń, sztandary i odezwy. Czasem z chichotem historii: odezwa przygotowana przez burmistrza Wiednia 2 grudnia 1914 roku z okazji 66 rocznicy wstąpienia FJ na tron informuje, że Belgrad jest w austriackich rękach. Tymczasem po niecałych dwóch tygodniach Serbowie (przejściowo) odzyskali swoją stolicę.
Obrazek
Obrazek

Pokazano też uzbrojenie i umundurowanie przeciwników - początkowo Rosjan, w 1915 pojawili się Włosi, a rok później Rumuni.
Obrazek

Nad głowami podwieszono aeroplan - Albatros B.II. Skonstruowany w Berlinie, produkowany także poza Rzeszą - w Austro-Węgrzech i Warszawie - po wojnie służył również w lotnictwie polskim i szwedzkim.
Obrazek

Kurtka pilota z ciekawym notesikiem.
Obrazek

Sztandar Austro-Węgier z dużymi herbami Austrii i Węgier, a po środku dynastii.
Obrazek

Wojskowe selfie ;).
Obrazek

Największym eksponatem jest ciężka haubica kalibru 380 mm. Powstały w zakładach Škody i od maja 1916 wysyłano je na front. Z dziesięciu wyprodukowanych egzemplarzy przetrwały do dzisiaj dwa - drugi jest w Bukareszcie.
Obrazek

"Nieco" mniejsza haubica 24 cm Mörser M 98.
Obrazek

Osobną salę poświęcono marynarce - to głównie modele, ale też wieża zatopionego U-boota. Za szybą stoi marynarz krążownika SMS Kaiserin Elisabeth, zatopionego przez własną załogę na początku wojny w Chinach.
Obrazek

Poza osobami zainteresowanymi tematem mało kto wie, że Austro-Węgry wysłali też niewielki kontyngent na pomoc Turcji - oddziały artyleryjskie i techniczne walczyły w Palestynie, więc konieczny był zupełnie inny mundur.
Obrazek

Po śmierci Franciszka Józefa tron objął młody Karol. Nie ma po nim dużo pamiątek, ale w końcu panował tylko dwa lata.
Obrazek

Czasem niedaleko siebie są dwa różne światy. Można np. zagrać w grę planszową albo pobawić się lalką...
Obrazek

...a zaraz potem stajemy przed sugestywnym obrazem "Żołnierz i śmierć" Hansa Larwina.
Obrazek

Pod koniec wojny zmienia się technika i wyposażenie, np. część oddziałów na froncie włoskim otrzymało hełmy. Żołnierze zaczęli używać też masek gazowych (tu akurat wersja włoska).
Obrazek

Przy brakach materiałowych korzystało się też ze zdobycznych zapasów - mundur sierżanta z włoskiego sukna.
Obrazek

Gdy umilkną strzały zostaje tylko cisza... takie krzyże często można spotkać na zachodniogalicyjskich cmentarzach wojennych.
Obrazek

W miejsce monarchii zostaje proklamowana Republika Niemieckiej Austrii. Cesarz Karol jednak nie abdykuje, tylko "zrzeka się z udziału w rządach". Gdy 11 listopada 1918 roku opuszczał na zawsze Wiedeń w kolumnie kilku samochodów te tablice umieszczono na cesarskim wozie.
Obrazek

Nowa republika to jednak nie czas spokoju. Część mieszkańców chce połączenia z Niemcami, innych ciągnie do Szwajcarii, trwają spory o granice. W Burgenlandzie i Karyntii przeprowadzono plebiscyty (obydwa wygrane przez austriackich Niemców). Republikańskie wojsko korzysta z zapasów armii cesarskiej, ale symbolika jest już inna. Zniknęły "bączki" z dwugłowym orłem, pojawiają się naramienniki ze stopniami, niektóre elementy przypominają te z umundurowania niemieckiego.
Obrazek
Obrazek

Dopiero w okresie austro-faszyzmu ponownie mundury zaczynają przypominać austro-węgierskie.
Obrazek

Okres międzywojenny to pełzająca wojna domowa pomiędzy czerwonymi, czarnymi i brązowymi. Jej ofiarą pada m.in. kanclerz Dollfuß, zabity przez nazistów niemal dokładnie dwadzieścia lat po zamachu na arcyksięcia Ferdynanda. W muzeum prezentowana jest maska pośmiertna oraz, jak w przypadku następcy trony, kanapa na której zmarł, jeszcze ze śladami krwi.
Obrazek

Okres II wojny światowej nie zajmuje tutaj jakoś dużo miejsca. Jest trochę sprzętu (również wyprodukowanego w austriackich zakładach jak ciągnik Raupenschlepper Ost), więcej informacji poświęcono bitwie o Wiedeń.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na mundurze Wehrmachtu nadal wiszą cesarsko-królewskie medale i ordery.
Obrazek

Symbolicznym końcem jest amerykański dżip, którym po wojnie przedstawiciele czterech zwycięskich mocarstw (zakładając, że Francja to też mocarstwo) podróżowali po centrum Wiednia, będącego wspólną strefą okupacyjną.
Obrazek

Ta wystawa jest młoda - tematykę międzywojenną i drugowojenną dodano dopiero w 1998 roku. Przedtem ekspozycja kończyła się na Wielkiej Wojnie.

Poza budynkiem znajduje się jeszcze plenerowa ekspozycja pancerna. Zgromadzono tutaj sprzęt używany przez austriackie wojsko po 1955 roku. Mieszanina spora. Mamy M47 Pattona (kilkaset sztuk będących na składzie od 1957 do 1982), lekki czołg M41, haubicę M-7B2 "Priest", ale też radzieckie T-34 (27 sztuk w latach 1955-1964).
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Stoi kuchnia polowa oraz SU-100, które spoczywało niegdyś na placu Schwarzenberga obok pomnika Armii Czerwonej.
Obrazek
Obrazek

Gdyby komuś nie było jeszcze dość, to w dwóch osobnych galeriach zewnętrznych można pooglądać stare armaty, lecz ja już nie miałem na to ani czasu, ani ochoty. Spędziłem w murach Muzeum Historii Wojskowości 3,5 godziny, ale bynajmniej nie był to okres stracony ;)
Obrazek


Galeria:
https://goo.gl/photos/dkDscrg4Uf2CWMiR8" onclick="window.open(this.href);return false;
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Post autor: Pudelek » 08 lutego 2017, 15:07

Górny Śląsk budownictwem drewnianym stoi. Spośród zabytków najliczniej reprezentowane są kościoły, których na terenie regionu znajduje się kilkadziesiąt - zarówno w województwie śląskim jak i opolskim. Szczególnie dużo świątyń stoi mniej więcej w jego centrum: w zachodniej części powiatu gliwickiego. I tam pojechałem w ostatni styczniowy piątek.

Najpierw zatrzymałem się przy zamarzniętym Kanale Gliwickim (Gleiwitzer Kanal) w Rudzińcu (Rudzinitz, od 1936 Rudgershagen).
Obrazek

Kawałek od mostu kanał przegradza śluza Rudziniec - trzecia z sześciu zbudowanych. Jakiś czas temu chyba ją wyremontowano.
Obrazek

W dole widać, że wędkarstwo to fascynujący i rozwijający sport ;).
Obrazek

W środku wsi pierwszy z kościołów, pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Wybudowano go w 1657 roku, w późniejszych wiekach dodano wieżę i przedsionek. Niestety, jak wszystkie tego dnia jest on zamknięty.
Obrazek

Na cmentarzu skromny pomnik poległych w Wielkiej Wojnie w formie krzyża.
Obrazek

Ten drugowojenny jest znacznie okazalszy, ale i ofiar więcej - ginęli na frontach, wywiezieni do Związku Radzieckiego oraz w mroźny koniec stycznia 1945, kiedy to sowiecka swołocz mordowała cywilów w prawie każdej okolicznej miejscowości.
Obrazek

Na cmentarzu oddzielonym drogą brak starszych nagrobków, jest jednak kaplica i krzyż z tego samego 1903 roku. Na krzyżu były kiedyś napisy, ale je starannie usunięto.
Obrazek

W sąsiednim Rudnie (Rudnau, od 1936 Braunbach) drewniany kościół stał do 1921, po czym został uszkodzony przez wichury i rozebrano go. W jego miejscu postawiono nowy, neobarokowy.
Obrazek

Tu dla odmiany sporo niemieckich grobów. Na niektórych widać sygnatury gliwickich zakładów kamieniarskich.
Obrazek

Pomnik poległych także w formie krzyża z dwujęzycznym napisem, który wygląda na oryginalny. Na pewno jednak był czymś zakryty, gdyż ślady po śrubach także są. Z boku ozdobiony małym Krzyżem Żelaznym.
Obrazek
Obrazek

Przejście frontu 25 stycznia 1945 (ta sama data co w Rudzińcu) upamiętniono dwa razy. Najpierw na, prawdopodobnie, zbiorowej mogli z polskim tekstem.
Obrazek

Drugi pomnik przypomina rudziniecki. Do poległych żołnierzy i zamordowanych cywilów dodano osobno ofiary "obozów internowania", czyli chyba chodzi o polskie obozy pracy dla Niemców, Ślązaków i innych z lat 40.
Obrazek

Bojszów (Boitschau, Lärchenhag). Wszystkie te wsie i kościoły są odległe od siebie o kilka kilometrów. Świątynia jest z początku XVI wieku. Wieża świeci się jak psu... jak nowa ;).
Obrazek

Używana jest rzadko, bo parafianie wolą (albo muszą woleć) uczęszczać do szpetnego obiektu z 1982 roku. W kategorii "religijnego paskudztwa" zajmuje wysokie miejsce.
Obrazek

Pomnik poległych znów w postaci krzyża do którego przymocowano tablice.
Obrazek

Wśród wiekowych nagrobków znalazłem jeden polski z końca XIX wieku. Imię i nazwisko (Valentin Lux) kojarzy mi się z proszkiem do prania.
Obrazek

Kościół św. Trójcy w Rachowicach (Rachowitz, Buchenlust) jest nietypowy, gdyż ma murowane prezbiterium, które w dodatku jest jego najstarszą częścią (XV/XVI wiek). Drewnianą nawę dobudowano w drugiej połowie 17. stulecia, możliwe, iż w miejsce poprzedniej konstrukcji. Potem dostawiono wieżę.
Obrazek

Przed bramą pomnik poległych. Metalową tablicę wmurowano w obelisk - sądzę, że ktoś ją przechował przez okres PRL-u. Ciekawe tylko czy kamienno-ceglana konstrukcja jest oryginalna? Fotografuję go dokładnie, bo nie wiadomo jak długo znów postoi...
Obrazek
Obrazek

Niedaleko kościoła stoi drewniany spichlerz dworski z XIX wieku - odnowiony i służy jako jakieś centrum kultury.
Obrazek

Przejeżdżamy przez las. Po tablicach widać, że większość nazw w gminie jest dwujęzycznych.
Obrazek

W Sierakowicach (Schierakowitz, Graummannsdorf) mam wrażenie, że trafiłem na remont: ciemne stare drewno zaczęto przykrywać nowym, żółciutkim.
Obrazek

Ale jednak nie - tylko dolna część wieży musiała być w tak złym stanie, że stolarkę wymieniono. Wygląda to dziwacznie i pewno minie sporo lat, zanim kolory się wyrównają, choć biorąc pod uwagę jakość powietrza to może się mylę...

W środku są piękne polichromie odkryte i zakonserwowane kilka lat temu. Lecz ich nie obejrzę, przynajmniej nie tym razem :|.
Obrazek

Pomnik pod słońce, więc niewiele widać.
Obrazek

Przy okazji wzbudzam czujność miejscowej. Mijam ją na cmentarzu i muszę wydać się bardzo podejrzany, spacerując sobie, ot tak, z aparatem. Może robię dokumentację dla złodziei? Albo zamachowców? Albo rządu? Kobieta wraca do auta i czeka, aż i ja przyjdę do swojego. Grzeje silnik i udaje, że czegoś szuka, ciągle spoglądając w stronę, gdzie zniknąłem za kościołem. W końcu nie wytrzymuje i idzie za mną, więc ponownie ją mijam, kiedy wreszcie i ja opuszczam teren. Kamień musiał jej spaść z serca :D.

Sośnicowice (Kieferstädtel) mijamy bez zatrzymywania się. Smolnicki (Smolnitz, Eichenkamp) zabytek znam już dość dobrze...
Obrazek

...to kościół cmentarny św. Bartłomieja, wybudowany albo przez ewangelików w 1600 roku albo 150 lat później (niezły rozrzut).
Obrazek

Długo niszczał, bo tu także wybudowano w 1979 nowe paskudztwo straszące za domami.
Obrazek

Na koniec została Żernica (Deutsch Zernitz, od 1936 Haselgrund od licznych tu orzechów laskowych). Kościół św. Michała Archanioła postawiono na dawnym grodzisku lub cmentarzu.
Obrazek

On również całe lata stał nieużywany i w coraz gorszym stanie, remont przeprowadzono dopiero niecałą dekadę temu. Obecnie ponownie odprawia się w nim msze.
Obrazek

Na kamienicy pod górką widzę jakiś napis, więc człapię do niej mocno śliską drogą. Ale tam tylko rok budowy - 1904.
Obrazek

Czas kończyć objazdówkę, bo robi się coraz ciemniej...


https://goo.gl/photos/8AUqvozSm1DX5nuf6" onclick="window.open(this.href);return false;
Ostatnio zmieniony 18 maja 2017, 15:22 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Post autor: Pudelek » 18 maja 2017, 15:22

Gzel. Sztuczne jezioro znajdujące się w granicach Rybnika, będący formalnie częścią Zalewu Rybnickiego.

Nazwa jest ciekawa i pochodzi od potoku tutaj płynącego. Nie potrafiłem jednak znaleźć jej starszej toponimii.

Tą okolicę odkryłem przez przypadek podczas zawodów biegowych, które odbywały się przy stawach określanych jako Gzel Mały. Sielskie klimaty ze sporą grupą wędkarzy.
Obrazek

Wędkarze przyglądają mi się podejrzliwie, gdy kręcę się dookoła. Może chcę podpatrzeć ich technikę w tym fascynującym zajęciu, w którym nie wytrzymałbym nawet kwadransa? ;)

Przy poszczególnych fragmentach brzegu różne tablice typu: "Miejsce gospodarza". Facet z tego ujęcia siedział obok "Stanowiska dla osoby niepełnosprawnej". Fizycznie chyba mu nic nie dolegało...
Obrazek

Mając trochę czasu zrobiłem sobie spacerek. Malowniczo, zwłaszcza przejścia pomiędzy poszczególnymi stawami.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Mijam jakieś budynki - jeden przypomina schron.
Obrazek

Za nim kolejne małe zbiorniki. Co rusz widzę też znaki ostrzegające przed zakazem wstępu.
Obrazek

Po drugiej stronie brzegu zapuszczona pogłębiarka.
Obrazek

A w lesie bagienko.
Obrazek

Część wędkarska straszy jakimiś regulaminami (zakaz jazdy na rowerze, zakaz kipowania na trawę - ale już palenia nie, zakaz tam czegoś jeszcze) a obok przebiega "wolna" ścieżka edukacyjna.
Obrazek

Ozdobiono ją tablicami, z których jednak niewiele się dowiemy poza standardami typu "po co człowiekowi las". Bardziej rozsądne wydały mi się małe paliki z nazwami drzew - dzięki temu mogłem wiedzieć na co patrzę, bo ja na roślinach kompletnie się nie znam ;)
Obrazek

Jeden z kilku kanałów zasilających, ewidentnie też sztuczny.
Obrazek

Ośrodek wędkarski posiada w sobie dyskretny urok epoki... przynajmniej teoretycznie już minionej ;). Dach z plastików (?) jaki pamiętam jeszcze z PRL-owskich basenów, stare huśtawki (koszmar wielu dzisiejszych rodziców), ławeczki...
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Początkowo sądziłem, że stawy są znacznie starsze. W tym rejonie (Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich) hodowano ryby już w średniowieczu. Ale jednak nie tu - mapy wyraźnie wskazują, że na początku XX wieku był tylko las.

Wszystko powstało przy okazji budowy Elektrowni Rybnik - utworzono wówczas w 1972 roku rozległy Zalew Rybnicki z najdłuższym w Polsce sezonem żeglarskim. Część oddzieloną od reszty zaporą z drogą wojewódzką nazwano właśnie Gzel. Jest ona znacznie spokojniejsza niż główny zbiornik. Wtedy też musiano wykopać widoczne tutaj stawy, a następnie zarybiono. Zyskała zatem nie tylko gospodarka, ale też zwykli ludzie.

Idę spojrzeć na Gzel "właściwy" - przez krzaki widać elektrownię.
Obrazek

Chwilę potem na przecince zalew prezentuje się w większej swej okazałości, dodatkowo mam okazję spotkania z łabędziami.
Obrazek
Obrazek

Mimo powszechnego występowania tych ptaków to rzadko widziałem ich gniazda. Ostatni raz chyba podczas spływu Biebrzą, ale wtedy łabędź siedział grzecznie na zadzie, a teraz stoi i można zobaczyć jaja. Choć zbliżyłem się do niego na odległość kilku metrów to nie przejawiał żadnego niepokoju, pewno podejrzewał, że nie wskoczę do wody i go zaatakuję ;).

Za to drugi ptaszon szybko podpłynął i ustawili się w dwójkę :)
Obrazek
Obrazek

Ogólnie to całkiem fajna okolica na rower czy wędrówkę po lesie. Pomijając oczywiście groźne zakazy wędkarzy :P
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Zrzęda
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1391
Rejestracja: 04 maja 2009, 19:27

Re: Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Post autor: Zrzęda » 18 maja 2017, 21:21

Ooo, "mój" Gzel :serce:
Zdecydowanie, właśnie wiosną jest tam najpiękniej :)
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Post autor: Pudelek » 18 maja 2017, 23:29

Jesienią też tam musi być pięknie, jak się wszystko zrobi kolorowe :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Pudelkowe wędrówki po Śląsku i nie tylko...

Post autor: Pudelek » 22 grudnia 2017, 14:05

Niemodliński zamek to kawał historii, dość typowej dla tego typu obiektów Śląska. W przeciwieństwie do wielu z nich miał szczęście, że los kilka razy dawał mu kolejną szansę. Także dzisiaj.
Obrazek

Ponad 700 lat temu wybudowano w tym miejscu gotycką warownię w miejscu wcześniejszej kasztelanii. Pierwszymi właścicielami byli książęta niemodlińscy, następnie strzeleccy. Potem znajdował się w rękach różnych arystokratycznych rodów Rzeszy - Hohenzollern, von Logau, Pückler, Promnitz i Zierotin. Ostatni gospodarze to rodzina von Praschma, wywodząca się z Moraw. Ich herb znajduje się nad jednym z okien.
Obrazek

W 1945 roku opuszczone gmaszysko splądrowała Armia Czerwona, potem swoje dołożyli nowi mieszkańcy dawnego Falkenbergu. Początkowo umieszczono w nim siedzibę Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, następnie gimnazjum i szkołę średnią, aż w końcu podoficerską więziennictwa. Zamek niszczał, ale mając właściciela uniknął losu obiektów całkowicie opuszczonych.

Upadek komunizmu to kolejne problemy. Gminy, nie mogące lub nie chcące opiekować się kosztownymi zabytkami, oddają je prywatnym właścicielom za śmiesznie niskie sumy. Każdy ma ambitne plany, każdy chce remontować, rewitalizować, przywracać dawną chwałę... Rzeczywistość jest zgoła inna: spora część nabywców to zwykli oszuści, złodzieje lub kanciarze, w najlepszym przypadku traktują poniemieckie rezydencje jako inwestycje kapitału: dostałem prawie za darmo, drogo sprzedam, nic nie inwestując. Tak było i w Niemodlinie...
Obrazek

Wśród krótkotrwałych właścicieli z gębą pełną obietnic przewinął się nawet włoski hrabia, a przynajmniej tak się tytułował. Po roku zniknął w niebycie. Wydawało się, że przyszłość zamku rysuje się mało sympatycznie, ale w 2015 został on kupiony przez firmę z Łodzi. I ta wreszcie zaczęła ładować w niego pieniądze.

Rozpoczęto od całkowitej wymiany dachu - robotnicy położyli 120 tysięcy nowych dachówek. Na szczęście nawiązują one do historycznych wzorów, a nie są masową tandetą widoczną w wielu miejscach.
Obrazek

Wkrótce ma ruszyć remont elewacji. Obecna się sypie, ale też wygląda bardzo klimatycznie. Nie wiadomo ile z niej zostanie w przyszłości, mam nadzieję, że nie wypicują ścian na wzór Disneylandu. Ponoć nowi właściciele także jeszcze nie wiedzą którą drogę wybrać. Nie mniej wszystko będzie lepsze niż powolne przeistaczanie się w całkowitą ruinę. Na wymianę czeka też stolarka oraz okna.

Co jednak najważniejsze - mimo prowadzonych prac zamek można zwiedzać! Za opłatą i z przewodnikiem, ale zawsze! Wybrałem się tu w połowie listopada, gdy drzewa żegnały się ze swoimi kolorami.

Wchodzi się przez okazały budynek bramny, który już został wyremontowany.
Obrazek
Obrazek

Jego częścią jest niewielka basteja; stoi tuż przy drodze, więc co jakiś czas ktoś w nią wjedzie. W czerwcu zaliczył ją kierowca ciężarówki i trzeba było ją ponownie ratować od zawalenia.
Obrazek

Pierwszy dziedziniec otaczają zabudowania gospodarcze z XIX wieku. W podłużnej sali von Praschma trzymali konie, a w Polsce urządzono... salę gimnastyczną.
Obrazek

Czekamy na przewodnika. Zjawia się długowłosy facet w habicie mnicha i... sportowych butach. Hmm... Nie lubię zwiedzać z oprowadzaniem, bo zazwyczaj muszę wysłuchiwać bzdur albo monotonnego ględzenia. Tym razem też nie zapowiadało się najlepiej, ale zobaczymy...

Najpierw przechodzimy przez most nad dawną fosą, przy którym stoi kilka barokowych rzeźb - niektóre to kopie.
Obrazek

Stajemy na wewnętrznym dziedzińcu. Wyciągam aparat, robię zdjęcie i wtedy mnich odwraca się w moją stronę i wskazuje palcem:
- Jak pan ma na imię?!
Jestem przekonany, że zaraz dostanę zjebkę i że obowiązuje tu zakaz robienia zdjęć, ale...
- Pan będzie szedł jako ostatni. Proszę, aby reszta grupy nie zostawała za panem z aparatem, on zamyka naszą ekipę. A pan będzie miał możliwość fotografowania bez innych ludzi w kadrze.

Fajnie :). Co do zakazów to nie wolno... nagrywać opowieści przewodnika! Pierwszy raz się z czymś takim spotykam! Prawa autorskie do historii obiektu?

W wyniku przebudów w czasie kolejnych wieków zamek prezentuje dziś styl renesansowo-barokowy. Wewnętrzny dziedziniec zdobiły niegdyś krużganki, lecz większość z nich zabudowano z przyczyn ekonomicznych; łatwiej było ogrzać pokoje.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zaglądamy do kaplicy. Widać, że po 1945 roku nie oszczędzano jej. Na ścianach resztki malowideł, częściowo zatarte napisy kończące wnęki, gdzie chowano Praschmów.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przewodnik okazuje się być jedną z osób zaangażowanych w remont, a nie człowiekiem z łapanki czy znajomości, jak to zwykle bywa. Można zadawać mu podchwytliwe pytania i nawet na nie odpowiada ;).
Obrazek

Na podłodze leżą kilkusetletnie płytki. Po remoncie mają wrócić na swoje miejsce: część w ściany, część na ziemię.
Obrazek
Obrazek

Schodzimy w dół, do piwnic. Jak każdy zamek tak i ten kryje swoje tajemnice: na przykład nie wiadomo ile poziomów znajduje się jeszcze pod nami. Odkryte są chyba trzy, ale dawni uczniowie ze szkół kiedyś tu działających mówili, że schodzili nawet kilka pięter niżej w dół... Co się tam kryje? Na razie nikt tego nie wie.
Obrazek
Obrazek

Faktem jest, że z zamku wychodziły podziemne tunele, jeden podobno łączył się z kościołem na rynku. Obecnie wszystkie odkryte przejścia kończą się zawałem, a jeden... ogromnym drzewem. Jest ono tak duże, że jego korzenie blokują drogę, a nie można go usunąć, bo to pomnik przyrody.
Obrazek

Podczas prac remontowych znaleziono pod kaplicą dwie zdobione trumny z ciałami kobiety i mężczyzny. Po badaniach mają wrócić na miejsce spoczynku. Z kolei w piwnicach znajduje się krypta z kilkoma potężnymi, betonowymi sarkofagami. Nie wiadomo, kto tam dokładnie został pochowany, bowiem obecni właściciele jeszcze ich nie otwierali, natomiast na pewno robił to ktoś w przeszłości.
Obrazek

Kiedyś do krypty wchodziło się przez metalowe drzwi, na których są ślady próby włamania: ewidentnie walono czymś ciężkim, licząc na ich wyważenie. Ponieważ jednak od środka blokuje je grobowiec, więc nieproszeni goście przebili dziurę po sąsiedzku.
Obrazek

W jednej z piwnic stoją puste beczki z winem, w innej stylizowana sala tortur - to już typowa atrakcja dla mniej wymagającego turysty. Ale w końcu nie każdy będzie się fascynował powojennym szabrem albo odpadającym kawałkiem tynku ;).
Obrazek

Przez dziedziniec wracamy na powierzchnię i wchodzimy na pierwsze piętro. Mijając kolejne sale można sobie uzmysłowić ogrom zniszczeń... W oknach przylepiono kolorowe plastiki udające witraże na potrzeby filmu Jasminum, kręconego dekadę temu w zamkowych murach. Na jednej ze ścian namalowano wówczas także "średniowieczny fresk".
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pierwsze piętro to jednocześnie ostatnie, na które można bezpiecznie wejść - w wyższych partiach stropy grożą zawaleniem. I nie jest to straszak na niesfornych zwiedzających...
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Idąc jako ostatni dwa razy prawie się gubię, ale też mam okazję zajrzeć za półprzymknięte drzwi. W jednym z pomieszczeniem niemal wlazłem w dziurę przykrytą dyktą; poleciałbym kilka metrów w dół.
Obrazek
Obrazek

Najlepiej zachowały się dawne sale reprezentacyjne: balowa i jadalna. W okresie funkcjonowania szkoły połączono je w jedną.
Obrazek
Obrazek

W sali jadalnej przetrwał piękny kasetonowy sufit z herbami hrabiów von Praschma.
Obrazek
Obrazek

Spod tynku wystaje malowidło, które czeka na całkowite odsłonięcie.
Obrazek
Obrazek

Jeden z pokoi był w na tyle dobrym stanie, iż wiosną 2017 roku umieszczono w nim imitację Bursztynowej Komnaty. Nie jest to jej kopia, nawet mniej dokładna (przede wszystkim brak tu bursztynu :P), a jedynie symbol przypominający o przebiegającym przez Niemodlin "bursztynowym szlaku".
Obrazek

Znów schodzimy na poziom gruntu przez sale, w których niegdyś tętniło życie. A co czeka zamek w przyszłości? Nie są planowane funkcje hotelowe, natomiast restauracyjno-kongresowo-muzealne owszem.
Obrazek
Obrazek

Rozstajemy się z mnichem-przewodnikiem i ruszamy obejść warownię dookoła. Od tej strony fasada bardziej się sypie, niż od ulicy.
Obrazek

Wśród drzew hasają Daniele. Jeden z nich bawi się w chowanego :D.
Obrazek
Obrazek

Na południowej ścianie zniszczone reprezentacyjne schody.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pojedyncze ślady po kulach - pamiątka z 1945 roku. Pierwszy atak Sowietów 16 marca został powstrzymany przez Estończyków z SS. Kolejnego dnia udało się czerwonoarmistom zająć część Niemodlina, a rankiem 18 marca całe miasto, które było prawie puste po zarządzonej przez władze niemieckie ewakuacji. Także ostatni z Praschmów - Friedrich III Leopold - opuścił Falkenberg na dzień przed wkroczeniem żołnierzy zza wschodu. Osiadł nad Dolnym Renem i zmarł w 2000 roku.

W okolicach zamku walk nie było, więc być może Rosjanie strzelali sobie znowu na wiwat?
Obrazek

Pozostałość po fontannie albo pomniku?
Obrazek

Wychodzimy z powrotem na zewnętrzny dziedziniec otoczony budynkami dawnego folwarku. W drewnianym bufecie można zakupić coś do jedzenia: decydujemy się na żurek, bardzo zresztą smaczny. Sympatyczna pani proponuje darmową dokładkę: pogoda dziś wietrzna, więc poza nami nie ma innych chętnych na posiłek, a szkoda, by zupa się zmarnowała ;).
Obrazek

Zwiedzaniem zamku jestem usatysfakcjonowany: rzadko się zdarza, aby podczas remontu wpuszczano turystów. Wygląda na to, że siedziba von Praschmów wreszcie trafiła w dobre ręce i nowi gospodarze to ludzie z głową i sercem do zabytków.

Oczywiście istnieje ryzyko, że po ukończeniu wszystkich prac będziemy mieli tutaj śląską wersję Bobolic (dla niewtajemniczonych: jest to jurajski zamek wybudowany prawie od nowa i na "oko", bo nie zachowały się informacje o dokładnym dawnym wyglądzie) albo tandetę dla gawiedzi, jednak wierzę w to, że zachowa się przynajmniej częściowy duch przeszłości. Na pewno wszystko jest lepsze od powolnego upadku, jaki miał miejsce przez kilkadziesiąt ostatnich lat.

Jeśli ktoś chce zobaczyć wyludnione sale przed renowacją to właśnie teraz jest odpowiedni czas na wizytę. Ja planuję tu wrócić za jakiś czas aby obejrzeć, co się zmieniło.
Obrazek

A zamek doceniany jest coraz bardziej także przez innych: we wrześniu zajął I miejsce w głosowaniu na "Top Zamki i Pałace w Polsce*", natomiast w listopadzie "Certyfikat Internautów - Najlepszy Produkt Turystyczny 2017".

* Faktem jest, że w województwie opolskim zbyt dużej konkurencji nie miał, bo w Ujeździe to ruina, a w Mosznej jest pałac, a nie zamek :D. Pozostałe obiekty to raczej druga liga...
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
ODPOWIEDZ