30.X.- 01.XI.2010 r. Tatry Słowacja.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
30.X.- 01.XI.2010 r. Tatry Słowacja.
Uczestnicy wyjazdu: Igi, Zjawa, Limonka.
Postanowiliśmy spędzić weekend w Tatrach w sposób zupełnie rekreacyjny. Wszelkie górskie i wspinaczkowe „brzęczydełka i motadełka ”* zostały w domu. Wyposażeni jedynie w czekany i raki wyruszamy o 3.00 w drogę. Jak się wkrótce okazało, czekan znalazł nowe zastosowanie przy wymianie koła. Widok dość komiczny, z wątkiem kryminalnym, dwóch rozpalonych do czerwoności gości, na poboczu, w mroku, w nieco odludnym miejscu - tłucze coś niemiłosiernie w bagażniku, jak nie czekanem, to znów brechą i kamieniem. Co chwilę padają złowieszcze słowa: „ mocniej, przywal mocniej”, „rusza się?” , „chyba jednak się nie rusza”, „wal mocniej, jak nie puści, to trzeba to wyrwać”. A wszystko przez małą niepozorną śrubkę ))
Pierwszego dnia przespacerowaliśmy się trasą: Stary Smokowiec, Hrebeniok, Schr. Zamkowskiego, Schr. Téryego (2015 m) , tam minęliśmy się z kobi83 i Andrzejem83, a szkoda ….
W niedzielę zielonym szlakiem z Tatrzańskiej Polanki, dnem Doliny Wielickiej, przez Śląski Dom dotarliśmy do przeł. Polski Grzebień (2200 m). Tam Igi i Zjawa pojęli próbę wejścia na Wielicki Szczyt (2320 m) (droga ta stanowi początkowy odcinek tzw. Drogi Martina, prowadzącej na Gerlach ), na 94 m przed wierzchołkiem, postanowili zawrócić, panujące wówczas warunki wymagały zastosowania szpeju, który jednak został w domu. Ale o tym pewnie opowiedzą Igi i Zjawa.
Opis tego wyjazdu miał nie pojawić się w relacjach, jednak pewne wydarzenie, którego doświadczyłam w czasie wejścia na Polski Grzebień zadecydowało o tym wpisie.
Chciałam jeszcze raz z tego miejsca podziękować człowiekowi, który znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu, który zachował zimną krew i wyciągnął swą pomocną dłoń w momencie, kiedy moje buty straciły przyczepność i zaczęłam zsuwać się w dół ……., dzięki niemu nie pisały o mnie media.
Wielkie podziękowania dla Zygmunta Ptak, oby więcej takich ludzi spotykać na szlaku i w życiu…..
* szpej
Tutaj zdjęcia z wyjazdu: http://picasaweb.google.pl/limonka55555 ... feat=email#
Postanowiliśmy spędzić weekend w Tatrach w sposób zupełnie rekreacyjny. Wszelkie górskie i wspinaczkowe „brzęczydełka i motadełka ”* zostały w domu. Wyposażeni jedynie w czekany i raki wyruszamy o 3.00 w drogę. Jak się wkrótce okazało, czekan znalazł nowe zastosowanie przy wymianie koła. Widok dość komiczny, z wątkiem kryminalnym, dwóch rozpalonych do czerwoności gości, na poboczu, w mroku, w nieco odludnym miejscu - tłucze coś niemiłosiernie w bagażniku, jak nie czekanem, to znów brechą i kamieniem. Co chwilę padają złowieszcze słowa: „ mocniej, przywal mocniej”, „rusza się?” , „chyba jednak się nie rusza”, „wal mocniej, jak nie puści, to trzeba to wyrwać”. A wszystko przez małą niepozorną śrubkę ))
Pierwszego dnia przespacerowaliśmy się trasą: Stary Smokowiec, Hrebeniok, Schr. Zamkowskiego, Schr. Téryego (2015 m) , tam minęliśmy się z kobi83 i Andrzejem83, a szkoda ….
W niedzielę zielonym szlakiem z Tatrzańskiej Polanki, dnem Doliny Wielickiej, przez Śląski Dom dotarliśmy do przeł. Polski Grzebień (2200 m). Tam Igi i Zjawa pojęli próbę wejścia na Wielicki Szczyt (2320 m) (droga ta stanowi początkowy odcinek tzw. Drogi Martina, prowadzącej na Gerlach ), na 94 m przed wierzchołkiem, postanowili zawrócić, panujące wówczas warunki wymagały zastosowania szpeju, który jednak został w domu. Ale o tym pewnie opowiedzą Igi i Zjawa.
Opis tego wyjazdu miał nie pojawić się w relacjach, jednak pewne wydarzenie, którego doświadczyłam w czasie wejścia na Polski Grzebień zadecydowało o tym wpisie.
Chciałam jeszcze raz z tego miejsca podziękować człowiekowi, który znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu, który zachował zimną krew i wyciągnął swą pomocną dłoń w momencie, kiedy moje buty straciły przyczepność i zaczęłam zsuwać się w dół ……., dzięki niemu nie pisały o mnie media.
Wielkie podziękowania dla Zygmunta Ptak, oby więcej takich ludzi spotykać na szlaku i w życiu…..
* szpej
Tutaj zdjęcia z wyjazdu: http://picasaweb.google.pl/limonka55555 ... feat=email#
Dobrze, że teraz możesz o tym tak spokojnie napisać, na pewno nie było to przyjemne uczucie, bardzo się cieszę, że nic się nie stało. A zdjęcia jak zwykle ogląda się z prawdziwą przyjemnościąLimonka pisze:wyciągnął swą pomocną dłoń w momencie, kiedy moje buty straciły przyczepność
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Zdjęcia po prostu miodzio... :> Zresztą jak zawsze
Z ciekawości: Limonka jakiego używasz aparatu (jeśli nie jest to tajemnicą ) ?
Z ciekawości: Limonka jakiego używasz aparatu (jeśli nie jest to tajemnicą ) ?
"It is hard to fail, but it is worse never to have tried to succeed." Theodore Roosevelt
http://tomaszplaszczyk.pl/
http://tomaszplaszczyk.pl/
Cieszę się, że podobaja się Wam zdjęcia .
żadna tajemnica Nikon D80Tomek.P pisze:Limonka jakiego używasz aparatu (jeśli nie jest to tajemnicą )
HalinkaŚ pisze:bardzo się cieszę, że nic się nie stało
też się bardzo cieszę, bo mogło być naprawdę nieciekawie.Mariusz pisze:Ola dobrze że to się tak skończyło, dobrze że znalazł się ktoś w pobliżu i odpowiednio szybko zareagował.
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
miodzio pogoda
zdjęcia super
i cała reszta też
zdjęcia super
i cała reszta też
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
właśnie obawy co do tego miejsca w przypadku oblodzenia szlaku spowodowały, że kilka dni wcześniej poszliśmy na Bystrą Ławkę zamiast na Małą Wysoką...Limonka pisze:pewne wydarzenie, którego doświadczyłam w czasie wejścia na Polski Grzebień
Limonka pisze:Wielkie podziękowania dla Zygmunta Ptak, oby więcej takich ludzi spotykać na szlaku i w życiu…..
Tatry Slowacja
Co tu dużo pisać . Twoje zdjęcia Olu zawsze ogląda się z przyjemnością.
Cieszę się , że "najadłaś się TYLKO strachu" i nie skończyło się to poważniej lub tragiczniej .
Cieszę się , że "najadłaś się TYLKO strachu" i nie skończyło się to poważniej lub tragiczniej .