Szyndzielnia,Klimczok
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Szyndzielnia,Klimczok
Od razu napisze ze zdjec nie bedzie .Napisze relacje,zeby nie bylo,ze mi sie nie chce.
Oto krociutki opis mojej wycieczki.Wycieczka zaczela sie jakos tak pod gorke.Wstalem o 5:00.Ale pomyslalem pociag dopiero 7:11 to przymknalem jeszcze oczko.Efekt taki,ze musielem sie spieszyc na autobusik.Nie mialem drobnych wiec nie kupilem biletu z automatu na przyztanku,pojechalem bez.Zwykle kupuje,zeby nie bylo.Pomyslalem jak mnie zlapia to bedzie dramat. Dojedzam na ostatni przystanek w katowicach,wchodzi kontrola.Ale jak to mowia glupi ma zawsze szczescie,albo tak groznie wygladam,ale tego drugiego nie zakladam i sprawdzili w autobusie wszystkich ale nie mnie,po prostu spokojnie wysiadlem gdy autobus dojechal.No ale na pociag spoznilem sie 4 min."Nic to".Cytat z filmu/ksiazki.Pojechalem nastepnym.W katowicach dostalem s-ke,ze tknp zrezygnowal z powodu pogody.Wysiadlem w Bielsku Mikuszowicach.Podczas jazdy padalo,ale gdy wysiadlem juz nie.Akurat tam odbywala sie w poblizu msza wiec wstapilem do kosciola na godzinke.Potem szybko odszukalem czerwony szlak i ruszylem jak to sie mowi "z pantofla".Na szlak wszedlem okolo 11.Szybko przeszedlem na żólty szlak i szedlem nim.Sniegu nie bylo wcale.Poczatkowo dlugo spacer po parku,potem nieco pod gorke.Cieplo jesienne warunki,choc kilka razy wydawalo sie,ze cos spadnie to nie spadlo.W pewnym momecie pomyslalem sobie,ze bedzie ciekawiej jak pojde na przelaj.W dali zobaczylem oznaczenie niebieski szlak.Pomslalem nim pozniej i tak szybko wroce na zolty.A ostrzejsze podejscie pod gorke kusilo.Poszedlem na skroty dochodze do szlaku ktory wydawal sie niebieski,patrze a tu zielony .O pomyslalem, jestem daltonista.Szybki rzut na mape.To tylko nieco wydluzy trase i zobacze jedno schronisko wiecej.Dotarlem do schroniska ZHR Stefanka.Rzuci na nie okiem i od razu poszedlem dalej.Minalem kozia gore i powrocilem na zołty szlak.Na szlaku spotykalem mnostwo ludzi,glownie starszych.Gdy dochodzilem do szyndzielni zaczal pojawiac sie snieg i mgla.Na schronisku tez tylko rzucilem okiem porozmawialem z ludzmi i ruszylem na klimczok.Tu pojawila sie wieksza mgla i calkiem spory wiaterek,no ale do tego juz jestem przyzwyczajony.Nie byl tak odczuwalny bo ciagle szlo sie lasem,ale bylo go slychac.Pomyslalem dobrze,ze nie wybralismy sie w wyzsze gorki Serce mi uroslo gdy zobaczylem mamusie z dzieckiem gora 4 lata obydwoje na nartach,szoruja po plaskim w takiej mgielce.Pomyslalem taka matka to skarb prawdziwy musi byc, wkrotce zobaczylem i ojca.Usmiechnalem sie powiedzialem czesc i poszedlem dalej.Na szczycie spedzilem troche czasu bo klimat mi sie spodobal,wyslalem kilka sm-skow.Obserwowalem narciazy.Na sczycie wisiala tabliczka schodzic lewa strona stoku,pod lasem.Zaczalem zapadac sie w sniegu zalozylem wiec ochraniacze i zbiegalem w tym glebokim sniegu mialem z tego niezly ubaw do mometu az wpadlem w wielka zaspe,wtedy wielki ubaw mieli chlopak z dziewczyna przechodzacy obok na spacerze z psem.Pies byl chyba ze schroniska.Usmiechnalem sie do nich i poszedlem dalej w dol statecznym krokiem.W schronisku pod klimczokiem zamowilem Fasolke po bretonsku,cole i lane wino grzane.Do wyboru bylo 0,15l i 0,25.Wzialem 0,25.Przysluchiwalem sie chwile rozmowa ludzi i poszedlem na dol najpierw zielonym a potem niebieskim szlakiem.Droga byla bardzo oblodzona.Dwa razy zaliczylem glebe,nie wiem czy bylo to wynikiem oblodzenia czy wina grzanego ze schroniska.Ale za to teraz widac bylo przepiekne widoki.Gdy dotarlem do aswaltu zaczelo lekko kropic,ale niezbyt wiele.Mialem jeszcze jakies 45 min do szczyrku.Ku memu zdziwieniu zatrzymal sie samochod z pytaniem czy ide na dol.Powiedzialem,ze tak.Kierowca sie ucieszyl,ze zawsze to lepiej miec bardziej dociazone auto.Pewnie z powodu mojego sporego plecaka .Pan mowil,ze dzisiaj w szczyrku caly dzien padalo,co mnie nieco zdziwilo,bo w gorach bylo ok.Podziekowalem mu wysiadlem i zobaczylem jadacy na dworzec autobus, wlaczylem 3 w auto-nogach i zanim autobus wyjechal zatrzymalem go i pojechalem do Bielska .Byla 15:40.Tam kupilem bilet na pociag,zobaczylem,ze pociag do katowic jeszcze stoi,wiec znowu ruszylem biegiem.Niestety pociag ruszyl,z okien uslyszlem tylko "Nie poddawaj sie" co mnie strasznie rozbawilo.Pojechalem nastepnym 16:37. W pociagu smiech mnie ogarnal,gdy dziewczyna zegnala sie z chlopakiem i zaczela mu wyliczac co mu zostawila w lodowce.Zarcia chyba na 2 tygodnie,ehhh....Dojechalem do katowic, przesiadka w autobus do Dabrowy,poczytalem co nieco w drodze i juz jestem w domu.I to slodkie zmeczenie.
Oto krociutki opis mojej wycieczki.Wycieczka zaczela sie jakos tak pod gorke.Wstalem o 5:00.Ale pomyslalem pociag dopiero 7:11 to przymknalem jeszcze oczko.Efekt taki,ze musielem sie spieszyc na autobusik.Nie mialem drobnych wiec nie kupilem biletu z automatu na przyztanku,pojechalem bez.Zwykle kupuje,zeby nie bylo.Pomyslalem jak mnie zlapia to bedzie dramat. Dojedzam na ostatni przystanek w katowicach,wchodzi kontrola.Ale jak to mowia glupi ma zawsze szczescie,albo tak groznie wygladam,ale tego drugiego nie zakladam i sprawdzili w autobusie wszystkich ale nie mnie,po prostu spokojnie wysiadlem gdy autobus dojechal.No ale na pociag spoznilem sie 4 min."Nic to".Cytat z filmu/ksiazki.Pojechalem nastepnym.W katowicach dostalem s-ke,ze tknp zrezygnowal z powodu pogody.Wysiadlem w Bielsku Mikuszowicach.Podczas jazdy padalo,ale gdy wysiadlem juz nie.Akurat tam odbywala sie w poblizu msza wiec wstapilem do kosciola na godzinke.Potem szybko odszukalem czerwony szlak i ruszylem jak to sie mowi "z pantofla".Na szlak wszedlem okolo 11.Szybko przeszedlem na żólty szlak i szedlem nim.Sniegu nie bylo wcale.Poczatkowo dlugo spacer po parku,potem nieco pod gorke.Cieplo jesienne warunki,choc kilka razy wydawalo sie,ze cos spadnie to nie spadlo.W pewnym momecie pomyslalem sobie,ze bedzie ciekawiej jak pojde na przelaj.W dali zobaczylem oznaczenie niebieski szlak.Pomslalem nim pozniej i tak szybko wroce na zolty.A ostrzejsze podejscie pod gorke kusilo.Poszedlem na skroty dochodze do szlaku ktory wydawal sie niebieski,patrze a tu zielony .O pomyslalem, jestem daltonista.Szybki rzut na mape.To tylko nieco wydluzy trase i zobacze jedno schronisko wiecej.Dotarlem do schroniska ZHR Stefanka.Rzuci na nie okiem i od razu poszedlem dalej.Minalem kozia gore i powrocilem na zołty szlak.Na szlaku spotykalem mnostwo ludzi,glownie starszych.Gdy dochodzilem do szyndzielni zaczal pojawiac sie snieg i mgla.Na schronisku tez tylko rzucilem okiem porozmawialem z ludzmi i ruszylem na klimczok.Tu pojawila sie wieksza mgla i calkiem spory wiaterek,no ale do tego juz jestem przyzwyczajony.Nie byl tak odczuwalny bo ciagle szlo sie lasem,ale bylo go slychac.Pomyslalem dobrze,ze nie wybralismy sie w wyzsze gorki Serce mi uroslo gdy zobaczylem mamusie z dzieckiem gora 4 lata obydwoje na nartach,szoruja po plaskim w takiej mgielce.Pomyslalem taka matka to skarb prawdziwy musi byc, wkrotce zobaczylem i ojca.Usmiechnalem sie powiedzialem czesc i poszedlem dalej.Na szczycie spedzilem troche czasu bo klimat mi sie spodobal,wyslalem kilka sm-skow.Obserwowalem narciazy.Na sczycie wisiala tabliczka schodzic lewa strona stoku,pod lasem.Zaczalem zapadac sie w sniegu zalozylem wiec ochraniacze i zbiegalem w tym glebokim sniegu mialem z tego niezly ubaw do mometu az wpadlem w wielka zaspe,wtedy wielki ubaw mieli chlopak z dziewczyna przechodzacy obok na spacerze z psem.Pies byl chyba ze schroniska.Usmiechnalem sie do nich i poszedlem dalej w dol statecznym krokiem.W schronisku pod klimczokiem zamowilem Fasolke po bretonsku,cole i lane wino grzane.Do wyboru bylo 0,15l i 0,25.Wzialem 0,25.Przysluchiwalem sie chwile rozmowa ludzi i poszedlem na dol najpierw zielonym a potem niebieskim szlakiem.Droga byla bardzo oblodzona.Dwa razy zaliczylem glebe,nie wiem czy bylo to wynikiem oblodzenia czy wina grzanego ze schroniska.Ale za to teraz widac bylo przepiekne widoki.Gdy dotarlem do aswaltu zaczelo lekko kropic,ale niezbyt wiele.Mialem jeszcze jakies 45 min do szczyrku.Ku memu zdziwieniu zatrzymal sie samochod z pytaniem czy ide na dol.Powiedzialem,ze tak.Kierowca sie ucieszyl,ze zawsze to lepiej miec bardziej dociazone auto.Pewnie z powodu mojego sporego plecaka .Pan mowil,ze dzisiaj w szczyrku caly dzien padalo,co mnie nieco zdziwilo,bo w gorach bylo ok.Podziekowalem mu wysiadlem i zobaczylem jadacy na dworzec autobus, wlaczylem 3 w auto-nogach i zanim autobus wyjechal zatrzymalem go i pojechalem do Bielska .Byla 15:40.Tam kupilem bilet na pociag,zobaczylem,ze pociag do katowic jeszcze stoi,wiec znowu ruszylem biegiem.Niestety pociag ruszyl,z okien uslyszlem tylko "Nie poddawaj sie" co mnie strasznie rozbawilo.Pojechalem nastepnym 16:37. W pociagu smiech mnie ogarnal,gdy dziewczyna zegnala sie z chlopakiem i zaczela mu wyliczac co mu zostawila w lodowce.Zarcia chyba na 2 tygodnie,ehhh....Dojechalem do katowic, przesiadka w autobus do Dabrowy,poczytalem co nieco w drodze i juz jestem w domu.I to slodkie zmeczenie.
Ciekawe podejście...RafalS pisze:Od razu napisze ze zdjec nie bedzie .Napisze relacje,zeby nie bylo,ze mi sie nie chce.
A tak na serio to gratuluję udanej wycieczki!
Jakoś mało kto zwraca uwagę na ten fakt. Jednak takie zmęczenie jest najprzyjemniejsze - zasypia się szybko i smacznie się śpi... Coś wspaniałego...RafalS pisze:I to slodkie zmeczenie.
Nie mam takich talentow nazwijmy to sprawozdawczo-reporterskich jak niektorzy na forumTurystykon pisze:Ciekawe podejście...
Dzieki.Turystykon pisze:A tak na serio to gratuluję udanej wycieczki!
To prawda.Moze nie zdajemy sobie z tego z sprawy,ale zmeczenie w gorach to jeden z warunkow udanej wycieczki:)Turystykon pisze:Jakoś mało kto zwraca uwagę na ten fakt. Jednak takie zmęczenie jest najprzyjemniejsze - zasypia się szybko i smacznie się śpi... Coś wspaniałego...
I want to fly so high
I want to reach the sky
I want to little pice of heaven
As soon as possible
I want to reach the sky
I want to little pice of heaven
As soon as possible