1986-2013 - Podsumowanie... ćwierćwiecza z hakiem...

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 03 marca 2014, 20:47

buba pisze:Zaraz mi sie przypomniala nasza kapiel z lubuskiego!
Dobre! Wandale jedne! :lol:
buba pisze:Zaraz mi sie przypomniala nasza kapiel z lubuskiego! (na szczescie komorki, aparat , dokumenty zostaly na brzegu).
My też strat nie ponieśliśmy, bo wszystkie ważniejsze/cenniejsze rzeczy mieliśmy w tym stabilnym kajaku :)

Snufkin pisze:Tu zgłaszam poprawkę - Nokia 6610, po kąpieli została rozkręcona i wysuszona, po czym bezawaryjnie służyła jeszcze wiele lat
Coś takiego! A wydawało mi się, że szarpnęło nas po kieszeni... No to musiało być coś innego :)
Awatar użytkownika
zagatka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 266
Rejestracja: 26 sierpnia 2009, 10:59

Post autor: zagatka » 03 marca 2014, 21:29

Dżola Ry pisze:Buba! Ty się nie pytaj! Ty zakładaj! Świetny pomysł!
Super pomysł, myślę, że dużo osób będzie miało jakąś historyjkę, żeby sie podzielić :)
Snufkin pisze:Kajaki to jest chyba to, za czym zimą tęsknię najbardziej.
Ja też to uwielbiam, niedługo początek sezonu :]
buba pisze:Jechalismy chyba z 20 km wyjacym autem. Troche dziwnie sie ludzie we wioskach patrzyli :lol:
Nie dziwię się w ogóle ich zdziwieniu, to musiało być komiczne :D
buba pisze: Chyba nie zawsze musi byc cos takiego jak konflikt pokolen. Ja od zawsze uwielbialam jezdzic na wyjazdy z rodzicami, przewaznie wolalam nawet te wyjazdy niz takie z rowiesnikami, bo byly po prostu ciekawsze niz jakies obozy czy kolonie.
Jako dziecko się jeździło z rodzicami, wiadomo, i nie wydawało się to jakieś nadzwyczajne. Dla mnie to było po prostu normalne ;) Potem przyszedł okres buntu i wolałam jeździć z koleżankami (na oazy, więc trudno tu o buncie mówić:P). Im byłam starsza, tym rzadziej się jeździło, no wiadomo, nawet to, że byłam w innym mieście (studia). Ale powodem nie było to, że nie lubię. Do tej pory często jeździmy gdzieś razem, albo tak, żeby się kilka dni zazębić :) Często dołączają do nas inni, np męża-mojego-Rafała rodzina, a nawet się zdarzyło, że byli nasi znajomi - równieśnicy i rodzice z Kubą :) Taka mieszanka pokoleniowa :)
Dżola Ry pisze:Muszę się może bardziej zastanowić..., ale chyba jednak ja...:hmmm:

No chyba nie wszystko, ale prawie wszystko... chyba...
Nie ma co ukrywać, Mamuśka-Dżola była motorem napędowym naszego turystycznego życia. Jej były pomysły i największa praca, jaką wkładała w wywleczenie nas z łóżek i "zmuszenie" do wyruszenia w świat. Z naszej strony często był opór, szczególnie jak trzeba było wcześnie wstać. Potem już jakoś szło ;) Ale potrzeba było silnej psychiki, żeby wprawić w ruch 3 osoby + siebie samą, bo nie ukrywajmy, Dżola nie jest rannym ptaszkiem :P
I każda kobieta wie, jak to jest, że jak nie przygotujesz jedzenia i nie rozplanujesz ile posiłków trzeba zabrac, to nie będzie co jeść :P także to na jej barkach spoczywał obowiązek zapewnienia prowiantu, bo po prostu nikt inny by tego nie zrobił. Także z tego miejsca dziekuję, że Ci się chciało, tak jak nam się często nie chciało :twisted:
:brawo:
Bieszczadzkie Anioły, Anioły Bieszczadzkie...
...gdy skrzydłem cię dotkną, już jesteś ich bratem.
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 04 marca 2014, 21:18

Podejrzewam, że udało mi się Was zwieść!

Wydaje Wam się, że my to taka sielanka, wzór cnót małżeńskich i rodzinnych, gruchające gołąbki!? ;)

Nic podobnego, proszę Państwa!

Życie z drugim człowiekiem zawsze jest trudne! Zawsze i z każdym! Owszem, z jednym bardziej, z innym mniej. Ale trudne.
Nawet z mamą, która nas kocha, jak nikt, i którą my bardzo kochamy nie jest nam łatwo pod jednym dachem, gdy jesteśmy dorośli :)
A cóż dopiero z całkiem obcym człowiekiem? ;) :D

Jak ogień i woda!

Nam też nie zawsze było łatwo.
Ja nerwus i impetyk, Piotrek spokojny i opanowany!
Ja towarzyska i otwarta, Piotrek znacznie mniej!
Ja lubię gadać, Piotrek waży słowa.
Ja szybka i energiczna, Piotrek wszystko powolutku.

Czy da się to pogodzić?
Oczywiście, że da!

Łączyła nas zawsze ciekawość świata i sympatia do ludzi!

I jeszcze coś...

Tu muszę wtrącić dygresję.
Nie pamiętam, skąd to znam, niestety... :/ Czy to fragment jakiejś książki? Filmu? A może czegoś innego? Ale to nieważne.

Przychodzi chłopak prosić ojca o rękę córki.
Ojciec pyta:
A czy ty lubisz moją córkę?
Ależ ja ją kocham! - żarliwie odpowiada chłopak!
To, że kochasz, to ja widzę gołym okiem, jak się tulicie i patrzycie sobie w oczka – mówi ojciec – ale, czy ty ją lubisz? Bo minie kilka lat i ten żar się wypali, już nie będziesz taki ślepy na wszystko. I wtedy musicie się lubić – lubić ze sobą być, rozmawiać, bawić się! Więc cię pytam – lubisz moją córkę, czy tylko kochasz?


Mądre, nieprawdaż?

Otóż, proszę Państwa – my się lubiliśmy!

Piotrek lubił moją paplaninę, a ja wiedziałam, że mnie słucha z zainteresowaniem i naprawdę uczestniczy w rozmowie, choć mniej słów wypowiada! Ja lubiłam jego komentarze, z których słynął w naszym środowisku – krótkie i celne! Umiał nimi rozśmieszyć wszystkich do łez! Albo skłonić do refleksji...

Lubiliśmy siadywać na kanapach całą rodziną i rozmawiać. Czasem rozwijał się jakiś ciekawy albo ważny wątek i gadaliśmy..., gadaliśmy... a czas leciał, przychodziła północ, a następnego dnia szkoła, praca...
I dylemat... - przerwać rozmowę? gonić dzieci do łóżek?... czy pozwolić wyczerpać się tematowi? :hmmm:
I zazwyczaj uznawaliśmy, że taka chwila, takie emocje już mogą się nie powtórzyć i to jest bezcenne, a wyspać się możemy następnej nocy... :)

Świadomość, że jesteśmy różni i szacunek dla siebie są nieodzowne.

Ale nawet mając tę świadomość i szanując się nawzajem, jakże miałam się nie złościć, skoro poproszony o kupienie czegoś do chleba, bo nic w domu nie ma na jutro do kanapek dla całej rodziny, Piotrek wracał z pustymi rękami i mówił – nic nie kupiłem, bo nic ciekawego w sklepie nie było!!!
Nic nie było!!?? Jak to nic nie było??!!! :zly:
I nie jest to opowieść z czasów komuny, tylko z XXI wieku! :lol:
I cóż było robić – trzeba było iść do tego samego sklepu, co on i przytargać te siaty z zakupami! :)


I jakże się miał na mnie nie złościć, gdy go wciąż we wszystkim poganiałam i poganiałam, czy to było potrzebne, czy nie! Albo, gdy zamiast spokojnie wyrazić niezadowolenie reagowałam gwałtownym wybuchem, nie przebierając w słowach albo uporczywym mamrotaniem?


I takich przykładów można by mnożyć i w jedną i w drugą stronę na pęczki!


Tyle, że z czasem człowiek, jeśli ma dobrą wolę, obojętnieje na takie „grzechy” drugiej osoby. W końcu jakieś wady trzeba mieć ;)

Najtrudniejsze były, jak zawsze, początki. Czas, kiedy dzieci były małe i było znacznie więcej obowiązków, a więc i zniecierpliwienie większe. Później było już z górki, drobnych spięć było coraz mniej, a dużych kłótni jak na lekarstwo! ;)

I tu opowiem o naszej okrągłej, 10. rocznicy ślubu.
Otóż w początkach naszego małżeństwa Piotrek co roku robił wino. Specjalizował się szczególnie w jabłkowym – naprawdę umiał to robić! Wino było pyszne – takie pół słodkie, pół wytrawne. Było pięknie klarowne i naprawdę szło w głowę, a kac pojawiał się najwyżej po dużym przedawkowaniu :lol:
Rocznik 1990 szczególnie mu się udał. Gdy zapasy zaczęły się kończyć postanowiliśmy jedną butelkę zostawić sobie na uczczenie 10. rocznicy ślubu.
Stała ta butelka i stała. Kusiła i kusiła. Ale nie daliśmy się :)
Aż przyszła ta 10. rocznica, a my byliśmy tak pokłóceni, że na żadne wspólne picie wina nie było najmniejszych szans! A że złość trzymała nas długo i świętowanie rocznicy po 2 czy 3 tygodniach byłoby bez sensu, wino – już w całkowitej zgodzie i przyjaźni – zostało wypite na 11. rocznicę :)
Smakowało wybornie!
Wspominaliśmy tę butelkę wina prawie co rok, oczywiście zupełnie nie pamiętając, o co nam wtedy tak poszło na noże ;)


A w pokonywaniu kryzysów i konfliktów bardzo pomagają wspólne zainteresowania, poczucie humoru i dystans do wszystkiego, do siebie zwłaszcza! :D

Dzisiaj chciałabym poświęcić chwilę uwagi tym zainteresowaniom. O tym, że oboje byliśmy ciekawi świata i ludzi nie muszę Was już, po tylu odcinkach, przekonywać, prawda? ;)
(Piotrek jeszcze jako student włóczył się na rowerze szlakiem zamków nad Loarą. Za komuny!) Zostały tu już one dość obszernie opisane ;), ale dorzucę jeszcze odrobinę, zaznaczając, że wszystko lubiliśmy robić razem!
I lubiliśmy, jak się dużo działo. :)

I do tańca i do różańca!

Zacznę od tego tańca. Dość często chodziliśmy na „wieczorki tańcujące” :D, motywowani głównie przez moją siostrę i szwagra – tancerzy nie do zdarcia!

W zamierzchłych czasach

Obrazek

Tak jak bardzo lubiliśmy, czyli na domowych imprezach z wygłupami

Obrazek

A nawet na ulicy, jak muzyka porywała! :D

Obrazek

Lubiliśmy też wycieczki rowerowe, choć jeździliśmy rzadziej, niż chcielibyśmy.

Obrazek

Podczas poniższej wycieczki zawadziłam o rurociąg, spadłam z roweru i złamałam rękę! :lol:
Obrazek

Obrazek

Dziećmi będąc nie mieliśmy warunków do uzyskania pełnej wprawy w jeździe figurowej (;) :lol:) na lodzie, ale wielkiego ducha do tego mieliśmy! :lol: :lol:
Nigdy (prawie) nie jeździliśmy na miejskich lodowiskach, bo mnie przewracał nawet podmuch tworzony przez przejeżdżającego obok mnie łyżwiarza :lol:
Czekaliśmy, aż płyciutkie stawy hodowlane w Lasach Janowskich porządnie zamarzną i tam się ukrywaliśmy, czasem nawet większą grupką :)

Obrazek

Uwielbiam to poniższe zdjęcie!
Ono idealnie oddaje nasz oszałamiający wdzięk podczas jazdy :lol:

Obrazek

Obrazek

A co chwilę trzeba odsapnąć na naszej ulubionej ławeczce! ;) :D

Obrazek

I polansować się ;)

Obrazek

A po tym wyczerpującym wysiłku :lol: - przynależny kubek kawy :)

Obrazek

Ze sportów lubiliśmy też grę w brydża. Niestety, Piotrek nie tak, jak ja :( Dlatego z czasem zaniechaliśmy, ku mojemu wielkiemu żalowi :(

Obrazek


Każde święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy wypełnione były spotkaniami rodzinnymi, ale czasem zdarzało się, że jeden dzień zostawał do zagospodarowania. Pisałam o wycieczkach w Lasy Janowskie albo Góry Świętorzyskie, teraz pokażę, jak cały dzień poświęciliśmy na składanie puzzlowej mapy świata

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Choć mieszkamy z daleka od centrów kultury staraliśmy się bywać od czasu do czasu w teatrze, filharmonii czy operze.

Np.:
Teatr Wielki 1998

Obrazek

Teatr STU, 2008, z Konradem Mastyło, jednym z aktorów, a moim kolegą ze szkoły.

Obrazek

W Filharmonii Rzeszowskiej, 2002

Obrazek

W Filharmonii Krakowskiej, 2007 (sorry, że zdjęcie marne - i tak je bardzo lubię ;))

Obrazek

Kiedyś w teatrze miało miejsce nietypowe zdarzenie.
Rok 2007. W Krakowie miała być Noc Teatrów. Jednym z spektakli, na które udało mi się dostać wejściówki był „Gargantua i Pantagruel” Rabelais w teatrze KTO. Seans na 23.30.
Spektakl toczył się na scenie, gdzie trzy kobiety, kucharki, krzątając się po zamkowej kuchni, opowiadają historię tytułowego ojca i syna. Obierają przy tym ziemniaki, gniotą ciasto itp.
Gdy przedstawienie dobiega do punktu kulminacyjnego, kobiety przenoszą stół przed scenę, nakrywają go białym obrusem i stawiają wielką michę parujących pyz oraz całą tacę kieliszków z wódką! I zapraszają wszystkich do stołu!

Widz skupiony na treści w ogóle nie zauważył, że one cały czas po prostu gotują pyzy! Przynajmniej my tego nie zauważyliśmy!

Możecie sobie wyobrazić, jakie to było świetne wrażenie, gdy o 1.00 w nocy jedliśmy wykałaczkami pyszne pyzy i wychyliliśmy kielonka wśród aktorów i publiczności! Rewelacja! Zapadło w pamięci, że hej!

No i ten tytułowy różaniec – tak trochę pośrednio ;)

Niby poważna sprawa...

Obrazek

...ale ślub Agatki i Rafała, dzięki świetnemu księdzu, specjalnie wybranemu przez młodych, nie był zbyt poważną uroczystością! Raczej bardzo radosną! :)

Obrazek

Obrazek


We wszystkim byliśmy razem...

A o dystansie i poczuciu humoru będzie w następnym odcinku :)
Ostatnio zmieniony 05 marca 2014, 10:22 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 04 marca 2014, 21:36

Dżola Ry pisze:nie mieliśmy warunków do uzyskania pełnej wprawy w jeździe figurowej ( :lol:) na lodzie, ale wielkiego ducha do tego mieliśmy! :lol: :lol:
Jolu, no o to to już Cię nie podejrzewałam :lol: Ty taka poukładana a na stawach nauki jazdy wyczyniasz. Bój się Boga, a jakby się lód załamał :?: to co wtedy, kto by nam takie opowieści tu udostępniał :zoboc:
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 04 marca 2014, 21:38

Super opowieści, Jolu. Nie komentuję każdego odcinka, ale wszystkie czytam z ciekawością i wielką przyjemnością. Niesamowite jest to, ile radości potraficie czerpać z każdej wycieczki, czy to dalszej, bardziej "egzotycznej", czy tej bliższej, do lasu. Bo nawet enta wycieczka do tego samego lasu może okazać się bardziej egzotyczna niż jakiś wyśniony wyjazd.
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Post autor: Han-Ka » 04 marca 2014, 21:44

Ja wiedziałam, że tak będzie :lol:
Kolejny odcinek i kolejne talenty - taniec, łyżwy i brydż, nie do wiary :suprajs: .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 05 marca 2014, 9:27

zagatka pisze:Potem przyszedł okres buntu i wolałam jeździć z koleżankami (na oazy, więc trudno tu o buncie mówić:P
To raczej efekt dorastania i naturalnego odrywania się od rodziców niż buntu... ;)
zagatka pisze:Ale potrzeba było silnej psychiki, żeby wprawić w ruch 3 osoby + siebie samą, bo nie ukrywajmy, Dżola nie jest rannym ptaszkiem
Dobre! Tak właśnie było! :D

HalinkaŚ pisze:Ty taka poukładana
Jaaaa? :oczynoela:
Z imprezami pod mostem i innymi głupotami? ;) :lol:

HalinkaŚ pisze: a jakby się lód załamał :?:
Staw miał pół metra, w najgłębszych miejscach najwyżej metr. Na zimę wodę spuszczali częściowo, co widać po odsłoniętym korzeniu, na którym siedzimy. Zamoczylibyśmy nogi :)

Obrazek

Wiolcia pisze:Super opowieści, Jolu.
Han-Ka pisze:Ja wiedziałam, że tak będzie :lol:
Kolejny odcinek i kolejne talenty - taniec, łyżwy i brydż, nie do wiary :suprajs: .
:D :przytul: :przytul:
Ostatnio zmieniony 16 marca 2014, 16:08 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
malgosiadg
Turysta
Turysta
Posty: 929
Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47

Post autor: malgosiadg » 05 marca 2014, 10:33

Han-Ka pisze:Ja wiedziałam, że tak będzie :lol:
Kolejny odcinek i
... znowu się popłakałam! No ja nie wiem, co ta Twoja telenowela w sobie ma... Aż się mój Mariusz zaniepokoił, co mi jest.
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2227
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Post autor: buba » 05 marca 2014, 10:44

Dżola Ry pisze:Życie z drugim człowiekiem zawsze jest trudne! Zawsze i z każdym! Owszem, z jednym bardziej, z innym mniej. Ale trudne.
Nawet z mamą, która nas kocha, jak nikt, i którą my bardzo kochamy nie jest nam łatwo pod jednym dachem, gdy jesteśmy dorośli :)
Mnie sie zawsze z mama mieszkalo cudownie! Nawet jak bylam juz dorosla! Ale moze moja mama jest taka wyjatkowa? (buuuu, a teraz mieszka 170 km ode mnie... :(

Dżola Ry pisze:Jak ogień i woda!

Nam też nie zawsze było łatwo.
Ja nerwus i impetyk, Piotrek spokojny i opanowany!
Ja towarzyska i otwarta, Piotrek znacznie mniej!
Ja lubię gadać, Piotrek waży słowa.
Ja szybka i energiczna, Piotrek wszystko powolutku.

Czy da się to pogodzić?
Oczywiście, że da!
Mam wrazenie ze jak dwie osoby w zwiazku sa do siebie zbyt podobne to nie jest dobrze i nie najlepiej rokuje na przyszlosc. Moj byly chlopak byl jak moj klon i nie bylo to zawsze fajne. Jak druga osoba tak samo non stop biegala w kolko i miala tysiac pomyslow na minute- to naprawde bylo cholernie meczace, a czasami wrecz niebezpieczne, gdy nie bylo komu realnie i na chlodno ocenic roznych rzeczy... No i najgorzej zauwazac u kogos swoje wlasne wady ;)

Dżola Ry pisze: Przychodzi chłopak prosić ojca o rękę córki.
Ojciec pyta:
A czy ty lubisz moją córkę?
Ależ ja ją kocham! - żarliwie odpowiada chłopak!
To, że kochasz, to ja widzę gołym okiem, jak się tulicie i patrzycie sobie w oczka – mówi ojciec – ale, czy ty ją lubisz? Bo minie kilka lat i ten żar się wypali, już nie będziesz taki ślepy na wszystko. I wtedy musicie się lubić – lubić ze sobą być, rozmawiać, bawić się! Więc cię pytam – lubisz moją córkę, czy tylko kochasz?

Mądre, nieprawdaż?
Mysle tak samo jak ty!
Kiedys gdzies przeczytalam takie zdanie, ze "najwazniejsze jest nie patrzenie sobie w oczy tylko patrzenie w ta sama strone".
Najfajniej znalezc po prostu przyjaciela, z ktorym ma sie zblizone zainteresowania i lubi raz spedzac czas
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Anonymous

Post autor: Anonymous » 05 marca 2014, 14:50

Dżola Ry pisze:Uwielbiam to poniższe zdjęcie!
Ono idealnie oddaje nasz oszałamiający wdzięk podczas jazdy
Ale na kolejnym już wyglądacie dużo profesjonalniej ;)
Dżola Ry pisze: teraz pokażę, jak cały dzień poświęciliśmy na składanie puzzlowej mapy świata
Te puzzle to był dramat. Czterem osobom zajęło to 6h. Nie jest łatwo poskładać elementy, z których połowa jest cała niebieska ;)
Dżola Ry pisze:Gdy przedstawienie dobiega do punktu kulminacyjnego, kobiety przenoszą stół przed scenę, nakrywają go białym obrusem i stawiają wielką michę parujących pyz oraz całą tacę kieliszków z wódką! I zapraszają wszystkich do stołu!
Faktycznie, było to spore zaskoczenie. Nawet mimo, że z racji wieku musiałem zadowolić się jedynie pyzami.
Obecnie na jednym ze spektakli w tym teatrze pod koniec publiczność dostaje piwo. Z kolei w teatrze Słowackiego również jest sztuka, na której widzowie dostają wódkę. Tyle, że ciepłą...
HalinkaŚ pisze:Bój się Boga, a jakby się lód załamał
Na wszelki wypadek zawsze braliśmy ze sobą koce ;)
goska
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 909
Rejestracja: 13 listopada 2011, 21:51

Post autor: goska » 05 marca 2014, 17:12

Bardzo pięknie to wszystko Jolu opisujesz ,taka różnorodność bije z każdego odcinka.
To powinna być pozycja obowiązkowa dla młodych ,zaczynających życie jako przykład jak pięknie można ze sobą być.
Największa rzecz swego strachu mur obalić...
Awatar użytkownika
Monika
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 291
Rejestracja: 18 grudnia 2012, 23:15

Post autor: Monika » 05 marca 2014, 21:20

Przeczytałam całość i spróbowałam wyłapać "perełki" to co i dla mnie jest najważniejsze...myśli, które podzielam...

- "Góry są wspaniałe i dają ogrom różnych możliwości, ale wycieczka nie musi być w góry, żeby była udana. Równie ciekawie może być w wąwozie, dokoła jeziora, przez bagna, wzdłuż brzegu morza lub w każde inne miejsce! Ważna jest otwartość na otoczenie, ciekawość świata i ludzi, przeżywanie przygód."

- "W końcu ważne są wszystkie chwile z dziećmi, nie tylko te wakacyjne.
Najgorsze są w tym wszystkim "pochłaniacze czasu" typu TV i internet.
Trudna do przezwyciężenia bywa pokusa posadzenia dziecka przed monitorem i posiadania świętego spokoju. I ulegają jej rodzice bez refleksji, a potem jest już za późno na budowanie więzi..."

- "Ja nie piszę tej opowieści bólem! Piszę ją wdzięcznością!
Wdzięcznością dla mojego Męża, który był wspaniałym człowiekiem i chciałabym, żeby wszyscy, żeby cały świat o tym wiedział!"

- "... jest druga ważna sprawa, na którą mamy całkowity wpływ! To świadomość!

Świadomość czyli co? - Odpowiedź każdego z nas na pytanie, co tak naprawdę się liczy dla pana/pani w życiu, co sprawia radość, co jest cenne? A jeśli już się znajdzie w sobie takie odpowiedzi, to dążenie do tego!
Pamiętając zawsze, że życie jest krótkie (tak, tak, młodzi! zdziwicie się, że aż tak) i nie można wszystkiego odkładać na później (że niby teraz to trudne, a potem stanie się cud i będzie łatwiej...)!

I świadomość tego, że to tylko i wyłącznie my nadajemy kształt naszemu życiu. Tylko my ponosimy za nie odpowiedzialność i za to, czym je wypełniamy.

Wiele (większość?) ludzi uważa, że to jakieś czynniki zewnętrzne nie pozwalają im na to, co by chcieli. A one stanowią maleńki marginesik jedynie. To co rzeczywiście przeszkadza, hodujemy cichutko w sobie. "

- "Ludzie! Róbcie sobie zdjęcia Sobie, nie tylko przyrodzie"

- "Przychodzi chłopak prosić ojca o rękę córki.
Ojciec pyta:
A czy ty lubisz moją córkę?
Ależ ja ją kocham! - żarliwie odpowiada chłopak!
To, że kochasz, to ja widzę gołym okiem, jak się tulicie i patrzycie sobie w oczka – mówi ojciec – ale, czy ty ją lubisz? Bo minie kilka lat i ten żar się wypali, już nie będziesz taki ślepy na wszystko. I wtedy musicie się lubić – lubić ze sobą być, rozmawiać, bawić się! Więc cię pytam – lubisz moją córkę, czy tylko kochasz? "

- "Świadomość, że jesteśmy różni i szacunek dla siebie są nieodzowne."

- "We wszystkim byliśmy razem... " - i tu już łzy leciały mi jak grochy...

Jolu, zrobiłaś coś fantastycznego spisując Waszą kronikę rodzinną, to będzie cenna pamiątka dla następnych pokoleń. W Twojej opowieści wyczuwa się miłość, bliskość, szczególną więź jaka Was połączyła...piękne to i niezwykle wzruszające...Wspólnie spędzony czas to tak naprawdę jedyne co nam pozostaje po bliskich...

Dziękuję...
"I wciąż w pamięci miej te słowa, gdy tak niemrawo w pejzaż idziesz, że można wszystko zaplanować, ale nie można nic przewidzieć." - K.C.Buszman
Awatar użytkownika
malgosiadg
Turysta
Turysta
Posty: 929
Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47

Post autor: malgosiadg » 05 marca 2014, 22:01

Monika pisze: i tu już łzy leciały mi jak grochy...
Uff, czyli znowu nie tylko ja. Podpisuję się pod komentarzem Moniki.

Jolu, może właśnie dlatego, że "piszesz tę opowieść wdzięcznością", tak chwyta nas za serca i sprawia, że z wdzięcznością spoglądamy na to, co mamy...
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 05 marca 2014, 22:54

malgosiadgMonika, ewentualnie inni - mam nadzieję, że te łzy, świadczące o Waszej szczególnej wrażliwości, nie niosą ze sobą smutku... Nie chciałabym być przyczyną takich uczuć...

Ja oglądając film lub czytając książkę bardzo lubię wzruszyć się, popłakać, przeżyć coś głębiej - mam nadzieję, że z czymś podobnym wiążą się Wasze łzy...

I właśnie z tym, że...
malgosiadg pisze:z wdzięcznością spoglądamy na to, co mamy...

Tyle na dziś... :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 05 marca 2014, 23:18

Monika pisze:Przeczytałam całość i spróbowałam wyłapać "perełki" to co i dla mnie jest najważniejsze...myśli, które podzielam...
Za jakiś czas cytaty Dżoli będą krążyły po internecie, tak jak teraz cytaty Paulo Coelho ;)
ODPOWIEDZ