1986-2013 - Podsumowanie... ćwierćwiecza z hakiem...
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Ja powiem tak... wole jeden taki post niz tysiac innych relacji ktore sie czyta a one i tak zlewaja sie ze soba i mieszaja w glowie bo sa pisane jak przez kalke.. .Gorskie pocztowki z super-ekstra wypasionymi fotkami to moge sobie w kiosku ruchu poogladac.. Malo kto potrafi sie otworzyc i w relacji, wspomnieniach, zdjeciach pokazac choc kawalek siebie- czyli cos zupelnie niepowtarzalnego.Dżola Ry pisze: Bardzo więc proszę osoby, których niegórskie treści na górskim forum drażnią, o nieczytanie dalszej części moich wywodów!!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Wasza zachęta aż mnie zaskoczyła
Jest mi niezmiernie miło i dziękuję Wam bardzo.
Wkrótce coś napiszę, ale dziś po 2 miesiącach Kuba przyjechał, placki trza piec, barszcze i kapuchy gotować. Zobaczymy, kiedy znajdę czas?
A do tego mam w głowie ze 4 początki i nie wiem, który lepszy, który powinnam wybrać?
Jest mi niezmiernie miło i dziękuję Wam bardzo.
Wkrótce coś napiszę, ale dziś po 2 miesiącach Kuba przyjechał, placki trza piec, barszcze i kapuchy gotować. Zobaczymy, kiedy znajdę czas?
A do tego mam w głowie ze 4 początki i nie wiem, który lepszy, który powinnam wybrać?
Re: 1986-2013 - podsumowanie... ćwierćwiecza z hakiem...
:>Dżola Ry pisze:Tak to się zaczęło...
Teraz koniecznie musi być kontynuacja
Pamiętam, jak żartowałyśmy z naszych sukienek ślubnych. Teraz takie trochę śmieszne, a wtedy szyk i elegancja Miło powspominać...
Ostatnio zmieniony 24 grudnia 2013, 0:39 przez Gosia, łącznie zmieniany 1 raz.
Początki i preferencje.
Początki i preferencje.
Po wspomnianej, demaskującej wszystko , randce na basenie, nastąpił krótki okres codziennych randek, po czym 1 stycznia Piotrek poszedł na rok do wojska. Początkowo był w Ełku, czyli na końcu świata, ale po 3 miesiącach przeniesiony został do Dęblina, skąd prawie w każdy piątek, po wyjściu dowódców do domu, samowolnie opuszczał koszary i jechał na randkę do domu. Wracał w niedzielny wieczór. Został przyłapany tylko raz, dostał tzw. ZOMZ (zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania) na tydzień, po czym wrócił do swoich niecnych praktyk
Pod koniec służby zapadła decyzja o ślubie, który wzięliśmy w 25. rocznicę pierwszego lotu człowieka w kosmos (my polecieliśmy w swój własny ), czyli 12 kwietnia.
Potem urodziła się Agatka,
następnie Kuba
i po 4 latach byliśmy w komplecie.
Ja początkowo pracowałam w wojskowym ośrodku badawczym (to właśnie tu śmigałam czołgiem po poligonie, prowadząc go!), potem w Hucie, ale od początku ustaliliśmy nasze priorytety – najważniejsza jest rodzina! Poszłam więc na urlop wychowawczy (bezpłatny) do czasu, aż Kuba skończył 3 lata i poszedł do przedszkola. W sumie byłam kurą domową przez 6 lat. Piękny okres! Aby podołać finansowo kupiliśmy odkurzacz do czyszczenia dywanów na mokro (wtedy nowość) i chodziliśmy po domach, świadcząc usługi.
W tym czasie świat (polski) stanął na głowie, wszędzie zwalniali pracowników, rozpadały się przedsiębiorstwa, Piotrek stracił pracę, a ja się uparłam nie wracać do kieratu w kombinacie, tylko koniecznie chciałam zostać nauczycielką, co na stałe udało mi się w końcu dopiero w 1995 roku. Ciężki to był czas.
Drugi nasz ważny priorytet to wakacje. Wakacje muszą być naprawdę! Czyli nie jest to laba od szkoły, ale wyjazd całej rodziny z domu. Gdziekolwiek, ale tak, żeby być cały czas ze sobą i żeby była przygoda! (do dziś, gdy ruszamy z parkingu pod blokiem na jakąkolwiek wycieczkę, lubimy krzyknąć gromkim głosem: "Ahoj, przygodo!")
Bo w domu zawsze będzie – idźcie się same pobawić, bo są ogórki do ukiszenia, dywany do wytrzepania itp.
Na wakacje muszą się znaleźć pieniądze!!!
I było tak, że przez rok nasza szafa była śmiałą konstrukcją inżynierską, składającą się z kilkunastu kartonów otworami zwróconych w bok, wzmocnionych drewnianymi listewkami. I było tak, że przez 5 lat na nowym mieszkaniu nie mieliśmy żadnych wewnętrznych drzwi, jedynie do wc i łazienki itp., zanim udało się na nie odłożyć kasę. I takie przykłady można by mnożyć i mnożyć.
Ale wakacje – krótsze lub dłuższe - były zawsze! Każdego roku!
Zamiłowania do włóczęgi i poszukiwania przygód nie wyssaliśmy raczej z mlekiem matki, choć kto wie, skoro moja szalona mama pożyczyła kiedyś 2-osobową „psią budkę” i autobusem zabrała czwórkę swoich dzieci nad jezioro sprawiając im najlepsze w życiu wakacje. Piotrek co najwyżej jeździł z mamą i bratem na wczasy z FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych).
A my pierwszy raz pojechaliśmy pod namiot z 2-letnią Agatką, gdy byłam w 4 miesiącu ciąży z Kubą. Był to tylko weekend, niedaleko od domu, ale bakcyla połknęliśmy! 2 zdjęcia z tego wyjazdu są tak marne, że nawet ich nie skanowałam.
Potem był wyjazd na tydzień nad Tanew w Ulanowie z półtorarocznym Kubą – dalej baliśmy się wyruszyć z tak małym dzieckiem. Było codzienne pranie pieluch tetrowych, bo o pampersach dopiero słyszeliśmy, że gdzieś w świecie takie istnieją.
A od 1992 roku rozpoczęła się era Bieszczadów, która (w ostatnich latach w zmienionej nieco postaci) trwa do dziś – 21 lat!
Ale o tym będzie w następnym odcinku
Po wspomnianej, demaskującej wszystko , randce na basenie, nastąpił krótki okres codziennych randek, po czym 1 stycznia Piotrek poszedł na rok do wojska. Początkowo był w Ełku, czyli na końcu świata, ale po 3 miesiącach przeniesiony został do Dęblina, skąd prawie w każdy piątek, po wyjściu dowódców do domu, samowolnie opuszczał koszary i jechał na randkę do domu. Wracał w niedzielny wieczór. Został przyłapany tylko raz, dostał tzw. ZOMZ (zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania) na tydzień, po czym wrócił do swoich niecnych praktyk
Pod koniec służby zapadła decyzja o ślubie, który wzięliśmy w 25. rocznicę pierwszego lotu człowieka w kosmos (my polecieliśmy w swój własny ), czyli 12 kwietnia.
Potem urodziła się Agatka,
następnie Kuba
i po 4 latach byliśmy w komplecie.
Ja początkowo pracowałam w wojskowym ośrodku badawczym (to właśnie tu śmigałam czołgiem po poligonie, prowadząc go!), potem w Hucie, ale od początku ustaliliśmy nasze priorytety – najważniejsza jest rodzina! Poszłam więc na urlop wychowawczy (bezpłatny) do czasu, aż Kuba skończył 3 lata i poszedł do przedszkola. W sumie byłam kurą domową przez 6 lat. Piękny okres! Aby podołać finansowo kupiliśmy odkurzacz do czyszczenia dywanów na mokro (wtedy nowość) i chodziliśmy po domach, świadcząc usługi.
W tym czasie świat (polski) stanął na głowie, wszędzie zwalniali pracowników, rozpadały się przedsiębiorstwa, Piotrek stracił pracę, a ja się uparłam nie wracać do kieratu w kombinacie, tylko koniecznie chciałam zostać nauczycielką, co na stałe udało mi się w końcu dopiero w 1995 roku. Ciężki to był czas.
Drugi nasz ważny priorytet to wakacje. Wakacje muszą być naprawdę! Czyli nie jest to laba od szkoły, ale wyjazd całej rodziny z domu. Gdziekolwiek, ale tak, żeby być cały czas ze sobą i żeby była przygoda! (do dziś, gdy ruszamy z parkingu pod blokiem na jakąkolwiek wycieczkę, lubimy krzyknąć gromkim głosem: "Ahoj, przygodo!")
Bo w domu zawsze będzie – idźcie się same pobawić, bo są ogórki do ukiszenia, dywany do wytrzepania itp.
Na wakacje muszą się znaleźć pieniądze!!!
I było tak, że przez rok nasza szafa była śmiałą konstrukcją inżynierską, składającą się z kilkunastu kartonów otworami zwróconych w bok, wzmocnionych drewnianymi listewkami. I było tak, że przez 5 lat na nowym mieszkaniu nie mieliśmy żadnych wewnętrznych drzwi, jedynie do wc i łazienki itp., zanim udało się na nie odłożyć kasę. I takie przykłady można by mnożyć i mnożyć.
Ale wakacje – krótsze lub dłuższe - były zawsze! Każdego roku!
Zamiłowania do włóczęgi i poszukiwania przygód nie wyssaliśmy raczej z mlekiem matki, choć kto wie, skoro moja szalona mama pożyczyła kiedyś 2-osobową „psią budkę” i autobusem zabrała czwórkę swoich dzieci nad jezioro sprawiając im najlepsze w życiu wakacje. Piotrek co najwyżej jeździł z mamą i bratem na wczasy z FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych).
A my pierwszy raz pojechaliśmy pod namiot z 2-letnią Agatką, gdy byłam w 4 miesiącu ciąży z Kubą. Był to tylko weekend, niedaleko od domu, ale bakcyla połknęliśmy! 2 zdjęcia z tego wyjazdu są tak marne, że nawet ich nie skanowałam.
Potem był wyjazd na tydzień nad Tanew w Ulanowie z półtorarocznym Kubą – dalej baliśmy się wyruszyć z tak małym dzieckiem. Było codzienne pranie pieluch tetrowych, bo o pampersach dopiero słyszeliśmy, że gdzieś w świecie takie istnieją.
A od 1992 roku rozpoczęła się era Bieszczadów, która (w ostatnich latach w zmienionej nieco postaci) trwa do dziś – 21 lat!
Ale o tym będzie w następnym odcinku
Ostatnio zmieniony 27 grudnia 2013, 9:48 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 1 raz.
A juz myslalam ze jestem wyjatkiem Nasza kartonowa konstrukcja miala sluzyc tyko do przeprowadzki a ma juz .... prawie 7 latDżola Ry pisze:I było tak, że przez rok nasza szafa była śmiałą konstrukcją inżynierską, składającą się z kilkunastu kartonów otworami zwróconych w bok, wzmocnionych drewnianymi listewkami.
Moze sie kiedys gdzies spotkalismy? (moze wpadla ci w oczy biała tavria na ukrainskich blachach )moja "bieszczadzka era" trwala w latach 1997-2003, rekord chyba padl w 98- prawie 4 miesiace tam.. a w pozostalych 2 lub 3.. wiele fajnych ludzi sie wtedy spotkalo, piekne byly czasy..Dżola Ry pisze:A od 1992 roku rozpoczęła się era Bieszczadów
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
to już wiadomo czemu snufkin nie może usiedzieć na miejscu tylko ciągle gdzieś podróżujeDżola Ry pisze:A my pierwszy raz pojechaliśmy pod namiot z 2-letnią Agatką, gdy byłam w 4 miesiącu ciąży z Kubą.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.