19-22.09.2013r. - Bieszczady po raz n-ty i nie ostatni
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
19-22.09.2013r. - Bieszczady po raz n-ty i nie ostatni
Dzień 1. Dwernik - Trohaniec - Chata Socjologów - Pasmo Otrytu - Sękowiec
Woła mnie, woła mnie jesienią
wiatr od połonin, od Wetliny,
dęby jak koral się czerwienią
w zgubionych listach od dziewczyny.
Stromo ścieżkami pnie się Otryt,
świerki w obłoków patrzą lustro,
wrzesień od rannej rosy mokry
pokrywa pola białą chustą.
Trubadurzy
Niewiele jest miejsc w Bieszczadach, gdzie jeszcze nie byliśmy. Do niedawna należał do nich Otryt - całkowicie zalesione, pozbawione punktów widokowych pasmo leżące na północ od doliny Sanu. Ze względu na cechy tego pasma wizytę tam odkładaliśmy na sprzyjającą okazję, może zimę, gdy liście spadną z drzew, a może deszczowy jesienny dzień? Jechaliśmy w Bieszczady bez konkretnego planu dziewięcioosobową ekipą o różnym stopniu zbieszczadzenia, nie przypuszczając nawet, że uda nam się namówić kogokolwiek na ten mało popularny szlak. Na czwartek prognozy są najgorsze, największe prawdopodobieństwo opadów... Proponujemy ekipie Otryt, schowanie się między drzewami przed aurą. W razie deszczu dojdziemy jedynie do Chaty Socjologów i wrócimy...
Startujemy niebieskim szlakiem z Dwernika, którym od razu pniemy się na grzbiet pasma. Tuż przed Chatą skręcamy na zielony szlak w kierunku Lutowisk i Trohańca 939m n.p.m., który jest najwyższym wzniesieniem pasma. Kilka metrów dalej... niespodzianka
Salamandra plamista, jaszczur plamisty, jaszczur ognisty (Salamandra salamandra).
Ponoć widok taki w Bieszczadach nie należy do rzadkości, ale ja, choć w Bieszczadach bywam często, widziałem salamandrę pierwszy raz i bardzo mnie ten widok ucieszył
Na Trohaniec nie prowadzi szlak turystyczny. Mniej więcej po 1 km skręcamy z zielonego szlaku na ścieżkę, którą na szczyt prowadzą znaki zielonego trójkąta. Sam szczyt, jak i pozostała część pasma jest zalesiony, tuż przed nim postawiono krzyż z inskrypcją poświęconą żołnierzom z I wojny światowej.
Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi, a burze już nam nie raz we znaki się dały. Wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi i wcześniej okrywa purpurą swej chwały.
Poległym żołnierzom węgierskim na polu chwały. Zima 1914-1915
Wracamy do szlaku i kierujemy się do słynnej Chaty Socjologów. Jesień jest już widoczna coraz bardziej. Ścieżki zaczynają się pokrywać dywanem z liści.
Wracamy do skrzyżowania szlaków i na szlak niebieski, a po dalszych 5 min. zdjęciami na drzewach, tablicach i własnych ścianach wita nas Chata Socjologów.
Chata Socjologów (czasem zwana Chatką Socjologa) stała tu od 1973r. Zbudowano ją na terenie dawnego przysiółka Otryt Górny, gdzie przed wojną stało kilka zagród. Przez lata Chata była pod opieką studenckiej organizacji dyskusyjnej - Klubu Otryckiego - z Uniwersytetu Warszawskiego. 13 stycznia 2003r. doszczętnie spłonęła, a Klub od razu podjął działania w celu jej odbudowy. W połowie listopada 2004r. Chata stała już w stanie surowym.
Wnętrze Chaty Socjologów
W sierpniu tego roku Chata obchodziła 40-lecie. Więcej o niej można przeczytać tutaj.
Z Chaty ruszamy na Pasmo Otrytu - sympatyczny spacer błotnistą ścieżką bez specjalnych przewyższeń, idealny na pochmurny dzień, gdy nigdzie nie ma widoków Po ok. siedmiu kolejnych kilometrach na wysokości szczytu Kobylanka odnajdujemy leśną ścieżkę i schodzimy w dół na ścieżkę przyrodniczą Hulskie, którą przy dźwiękach ryku jelenia (rykowisko w pełni!) schodzimy do Sękowca.
Niespodziewanie udało nam się przejść Pasmem Otrytu, zobaczyć salamandrę i spędzić górsko dzień w towarzystwie fajnych ludzi. Fajny, pochmurny dzień...
Edit: Pozostałe zdjęcia są TU
CDN...
Woła mnie, woła mnie jesienią
wiatr od połonin, od Wetliny,
dęby jak koral się czerwienią
w zgubionych listach od dziewczyny.
Stromo ścieżkami pnie się Otryt,
świerki w obłoków patrzą lustro,
wrzesień od rannej rosy mokry
pokrywa pola białą chustą.
Trubadurzy
Niewiele jest miejsc w Bieszczadach, gdzie jeszcze nie byliśmy. Do niedawna należał do nich Otryt - całkowicie zalesione, pozbawione punktów widokowych pasmo leżące na północ od doliny Sanu. Ze względu na cechy tego pasma wizytę tam odkładaliśmy na sprzyjającą okazję, może zimę, gdy liście spadną z drzew, a może deszczowy jesienny dzień? Jechaliśmy w Bieszczady bez konkretnego planu dziewięcioosobową ekipą o różnym stopniu zbieszczadzenia, nie przypuszczając nawet, że uda nam się namówić kogokolwiek na ten mało popularny szlak. Na czwartek prognozy są najgorsze, największe prawdopodobieństwo opadów... Proponujemy ekipie Otryt, schowanie się między drzewami przed aurą. W razie deszczu dojdziemy jedynie do Chaty Socjologów i wrócimy...
Startujemy niebieskim szlakiem z Dwernika, którym od razu pniemy się na grzbiet pasma. Tuż przed Chatą skręcamy na zielony szlak w kierunku Lutowisk i Trohańca 939m n.p.m., który jest najwyższym wzniesieniem pasma. Kilka metrów dalej... niespodzianka
Salamandra plamista, jaszczur plamisty, jaszczur ognisty (Salamandra salamandra).
Ponoć widok taki w Bieszczadach nie należy do rzadkości, ale ja, choć w Bieszczadach bywam często, widziałem salamandrę pierwszy raz i bardzo mnie ten widok ucieszył
Na Trohaniec nie prowadzi szlak turystyczny. Mniej więcej po 1 km skręcamy z zielonego szlaku na ścieżkę, którą na szczyt prowadzą znaki zielonego trójkąta. Sam szczyt, jak i pozostała część pasma jest zalesiony, tuż przed nim postawiono krzyż z inskrypcją poświęconą żołnierzom z I wojny światowej.
Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi, a burze już nam nie raz we znaki się dały. Wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi i wcześniej okrywa purpurą swej chwały.
Poległym żołnierzom węgierskim na polu chwały. Zima 1914-1915
Wracamy do szlaku i kierujemy się do słynnej Chaty Socjologów. Jesień jest już widoczna coraz bardziej. Ścieżki zaczynają się pokrywać dywanem z liści.
Wracamy do skrzyżowania szlaków i na szlak niebieski, a po dalszych 5 min. zdjęciami na drzewach, tablicach i własnych ścianach wita nas Chata Socjologów.
Chata Socjologów (czasem zwana Chatką Socjologa) stała tu od 1973r. Zbudowano ją na terenie dawnego przysiółka Otryt Górny, gdzie przed wojną stało kilka zagród. Przez lata Chata była pod opieką studenckiej organizacji dyskusyjnej - Klubu Otryckiego - z Uniwersytetu Warszawskiego. 13 stycznia 2003r. doszczętnie spłonęła, a Klub od razu podjął działania w celu jej odbudowy. W połowie listopada 2004r. Chata stała już w stanie surowym.
Wnętrze Chaty Socjologów
W sierpniu tego roku Chata obchodziła 40-lecie. Więcej o niej można przeczytać tutaj.
Z Chaty ruszamy na Pasmo Otrytu - sympatyczny spacer błotnistą ścieżką bez specjalnych przewyższeń, idealny na pochmurny dzień, gdy nigdzie nie ma widoków Po ok. siedmiu kolejnych kilometrach na wysokości szczytu Kobylanka odnajdujemy leśną ścieżkę i schodzimy w dół na ścieżkę przyrodniczą Hulskie, którą przy dźwiękach ryku jelenia (rykowisko w pełni!) schodzimy do Sękowca.
Niespodziewanie udało nam się przejść Pasmem Otrytu, zobaczyć salamandrę i spędzić górsko dzień w towarzystwie fajnych ludzi. Fajny, pochmurny dzień...
Edit: Pozostałe zdjęcia są TU
CDN...
Ostatnio zmieniony 24 września 2013, 1:09 przez Tidżej, łącznie zmieniany 2 razy.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
Mam takie odczucia jak malgosiadg. Nieładnie o takiej porze wklejać zdjęcia z Bieszczadów
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Raczej chodzi o porę roku. Jesienią Bieszczady są najlepsze...Gosia pisze:Wręcz przeciwnie, do porannej kawy jak znalazłWiolcia pisze: Nieładnie o takiej porze wklejać zdjęcia z Bieszczadów
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Dzień 2. Dwernik - Magura Stuposiańska - Przełęcz Przysłup Caryński - Połonina Caryńska - Brzegi Górne
Dzielimy się na dwie grupy. Znajomi "atakują" Połoninę Caryńską od Ustrzyk Górnych, Monika i ja postanawiamy przejść do Caryńskiej kolejnym szlakiem, gdzie nie stanęła jeszcze nasza stopa. Znowu ruszamy niebieskim szlakiem z Dwernika, ale w przeciwnym kierunku - przez Magurę Stuposiańską.
Początkowo pogoda nie zachęca...
Nie zachęcają też ci, którzy (chyba) przeszli już ten szlak...
Szlak na Magurę prowadzi najpierw błotnistą drogą, potem zarośniętymi ścieżkami, w większej części lasem. Widać, że jest mało popularny, jednak urokliwy. Coraz częściej słońce przebija się przez korony drzew zapowiadając widoki na Połoninie.
Przed szczytem Magury Stuposiańskiej koniecznie trzeba się odwrócić, by nie stracić widoków na Pasmo Orytu i Góry Sanocko-Turczańskie.
Przekroczenie najwyższego wierzchołka Magury zamyka widoki na północ, natomiast między drzewami zaczynają być widoczne zbocza Połoniny Caryńskiej. Takie prześwity między drzewami kuszą na odcinku ok. 1 km, gdzie ścieżka prowadzi bez specjalnych przewyższeń. Dopiero przy zbiegu szlaków niebieskiego z zielonym odsłaniają sie widoki na Bukowe Berdo, Krzemień, Tarnicę i Szeroki Wierch...
oraz Połoninę Caryńską...
Na styku szlaków skręcamy na szlak zielony i ostro w dół schodzimy na Przełęcz Przysłup Caryński. W okolicy Koliby - kontrolując czas na telefonie - dochodzę do wniosku, że niespodziewanie "uciekła" nam godzina. Ponieważ czasem przy robieniu zdjęć zdarza nam się "zapomnieć" o czasie, niespecjalnie mnie to dziwi, ale niestety brak tej jednej godziny zmusza nas do przyspieszenia kroku.
Schronisko "Koliba"
Widok na gniazdo Tarnicy z Przełęczy Przysłup Caryński
Omijamy Kolibę i rozpoczynamy żmudne podejście na Połoninę Caryńską... Schodziliśmy już tędy, wchodziliśmy jednak pierwszy raz. Z perspektywy zejścia ten odcinek wydawał mi się trudniejszy, jednak weszliśmy na Połoninę dość sprawnie. Z każdym krokiem otwierały się ciekawsze widoki, a gdzieś z lasu dopingowało nas ryczenie jelenia, które, co mnie bardo zdziwiło, było rzadko przerywane...
Widoki i światło na Caryńskiej zachwycają, więc najpierw robimy zdjęcia...
Bukowe Berdo, Krzemień, Halicz, Rozsypaniec, Tarnica, Szeroki Wierch
Tarnica, Szeroki Wierch
Rawki
Zdzwaniamy się ze znajomymi, żeby dogadać sprawy transportu i wyjaśnia się, że jednak mamy zapasową godzinę, ponieważ mój telefon przechodząc na sieć ukraińską, automatycznie zaktualizował czas, w związku ze "zmianą" strefy czasowej... Wyłączam automat i spokojnie korzystamy z odzyskanej godziny robiąc zdjęcia... Na Połoninie zielony szlak zamieniamy na czerwony i spokojnie docieramy do punktu zbiórki w Berehach Górnych, zachwycając się widokami i grą światła słońca wyłaniającego się i chowającego za chmury (choć wiało nieźle!).
Połonina Wetlińska
Za ilość zdjęć w bieżącym kawałku przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać...
Będzie...
Pozostałe zdjęcia są TU
CDN...
Dzielimy się na dwie grupy. Znajomi "atakują" Połoninę Caryńską od Ustrzyk Górnych, Monika i ja postanawiamy przejść do Caryńskiej kolejnym szlakiem, gdzie nie stanęła jeszcze nasza stopa. Znowu ruszamy niebieskim szlakiem z Dwernika, ale w przeciwnym kierunku - przez Magurę Stuposiańską.
Początkowo pogoda nie zachęca...
Nie zachęcają też ci, którzy (chyba) przeszli już ten szlak...
Szlak na Magurę prowadzi najpierw błotnistą drogą, potem zarośniętymi ścieżkami, w większej części lasem. Widać, że jest mało popularny, jednak urokliwy. Coraz częściej słońce przebija się przez korony drzew zapowiadając widoki na Połoninie.
Przed szczytem Magury Stuposiańskiej koniecznie trzeba się odwrócić, by nie stracić widoków na Pasmo Orytu i Góry Sanocko-Turczańskie.
Przekroczenie najwyższego wierzchołka Magury zamyka widoki na północ, natomiast między drzewami zaczynają być widoczne zbocza Połoniny Caryńskiej. Takie prześwity między drzewami kuszą na odcinku ok. 1 km, gdzie ścieżka prowadzi bez specjalnych przewyższeń. Dopiero przy zbiegu szlaków niebieskiego z zielonym odsłaniają sie widoki na Bukowe Berdo, Krzemień, Tarnicę i Szeroki Wierch...
oraz Połoninę Caryńską...
Na styku szlaków skręcamy na szlak zielony i ostro w dół schodzimy na Przełęcz Przysłup Caryński. W okolicy Koliby - kontrolując czas na telefonie - dochodzę do wniosku, że niespodziewanie "uciekła" nam godzina. Ponieważ czasem przy robieniu zdjęć zdarza nam się "zapomnieć" o czasie, niespecjalnie mnie to dziwi, ale niestety brak tej jednej godziny zmusza nas do przyspieszenia kroku.
Schronisko "Koliba"
Widok na gniazdo Tarnicy z Przełęczy Przysłup Caryński
Omijamy Kolibę i rozpoczynamy żmudne podejście na Połoninę Caryńską... Schodziliśmy już tędy, wchodziliśmy jednak pierwszy raz. Z perspektywy zejścia ten odcinek wydawał mi się trudniejszy, jednak weszliśmy na Połoninę dość sprawnie. Z każdym krokiem otwierały się ciekawsze widoki, a gdzieś z lasu dopingowało nas ryczenie jelenia, które, co mnie bardo zdziwiło, było rzadko przerywane...
Widoki i światło na Caryńskiej zachwycają, więc najpierw robimy zdjęcia...
Bukowe Berdo, Krzemień, Halicz, Rozsypaniec, Tarnica, Szeroki Wierch
Tarnica, Szeroki Wierch
Rawki
Zdzwaniamy się ze znajomymi, żeby dogadać sprawy transportu i wyjaśnia się, że jednak mamy zapasową godzinę, ponieważ mój telefon przechodząc na sieć ukraińską, automatycznie zaktualizował czas, w związku ze "zmianą" strefy czasowej... Wyłączam automat i spokojnie korzystamy z odzyskanej godziny robiąc zdjęcia... Na Połoninie zielony szlak zamieniamy na czerwony i spokojnie docieramy do punktu zbiórki w Berehach Górnych, zachwycając się widokami i grą światła słońca wyłaniającego się i chowającego za chmury (choć wiało nieźle!).
Połonina Wetlińska
Za ilość zdjęć w bieżącym kawałku przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać...
Będzie...
Gosia pisze:do porannej kawy jak znalazł
Pozostałe zdjęcia są TU
CDN...
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Dzień 3. Wołosate - Tarnica - Szeroki Wierch - Ustrzyki Górne
Nisko zawieszone chmury nie wróżyły nic dobrego. Ponieważ część osób nie była na Tarnicy, pogoda jest niepewna i by nie utrudniać logistyki decydujemy się wszyscy na wejście na najwyższy bieszczadzki szczyt. Tam w zależności od pogody zdecydujemy co dalej: w razie deszczu wrócimy do Wołosatego, jeśli się wypogodzi idziemy przez Halicz i Rozsypaniec, jeśli będzie nijako zejdziemy do Ustrzyk Górnych przez Szeroki Wierch.
Początek szlaku od Wołosatego został zmieniony. Postawiono nową budkę i "wyprostowano" szlak tak, że nie prowadzi już w górę z prawej strony cmentarza i cerkwiska lecz od razu prosto od ulicy, przez co omija również charakterystyczny żuraw i cembrowinę. Kilkadziesiąt metrów wyżej przebiega już dawną ścieżką.
Tarnicy nie widać... w ogóle niewiele widać...
Mimo fatalnej pogody na szlak rusza jednak sporo ludzi, w końcu to jedna z ostatnich wrześniowych sobót i ostatnia sobota lata... Kapryśna pogoda powoduje, że kilka razy zatrzymujemy się zmieniając warstwę wierznią ubrania, momentami wieje silny wiatr, chwilami zanika zupełnie, chmury zrzucają też szybko trochę deszczu...
Niespiesznie, z przerwą w wiacie, po niecałych dwóch godzinach docieramy na Tarnicę. Widoki przepiękne...
Szybka sesja foto i dzielimy się na dwie grupy. Część ekipy decyduje się jednak iść przez Halicz i Rozsypaniec do Wołosatego, my wybieramy opcję przez Szeroki Wierch. Niewiele widać, ale przynajmniej już nie pada deszcz. Momentami odsłaniają się rude połoniny...
...a nawet na chwilę Tarnica...
A gdy już wchodzimy w las ze zdziwieniem przyglądają się nam sarenki...
W Ustrzykach czekamy na resztę ekipy, która dociera do nas z Wołosatego. Kolejny dzień spędzony w górach, więc nie ma co narzekać, ale Bieszczady mogły by być mniej kapryśne
Nisko zawieszone chmury nie wróżyły nic dobrego. Ponieważ część osób nie była na Tarnicy, pogoda jest niepewna i by nie utrudniać logistyki decydujemy się wszyscy na wejście na najwyższy bieszczadzki szczyt. Tam w zależności od pogody zdecydujemy co dalej: w razie deszczu wrócimy do Wołosatego, jeśli się wypogodzi idziemy przez Halicz i Rozsypaniec, jeśli będzie nijako zejdziemy do Ustrzyk Górnych przez Szeroki Wierch.
Początek szlaku od Wołosatego został zmieniony. Postawiono nową budkę i "wyprostowano" szlak tak, że nie prowadzi już w górę z prawej strony cmentarza i cerkwiska lecz od razu prosto od ulicy, przez co omija również charakterystyczny żuraw i cembrowinę. Kilkadziesiąt metrów wyżej przebiega już dawną ścieżką.
Tarnicy nie widać... w ogóle niewiele widać...
Mimo fatalnej pogody na szlak rusza jednak sporo ludzi, w końcu to jedna z ostatnich wrześniowych sobót i ostatnia sobota lata... Kapryśna pogoda powoduje, że kilka razy zatrzymujemy się zmieniając warstwę wierznią ubrania, momentami wieje silny wiatr, chwilami zanika zupełnie, chmury zrzucają też szybko trochę deszczu...
Niespiesznie, z przerwą w wiacie, po niecałych dwóch godzinach docieramy na Tarnicę. Widoki przepiękne...
Szybka sesja foto i dzielimy się na dwie grupy. Część ekipy decyduje się jednak iść przez Halicz i Rozsypaniec do Wołosatego, my wybieramy opcję przez Szeroki Wierch. Niewiele widać, ale przynajmniej już nie pada deszcz. Momentami odsłaniają się rude połoniny...
...a nawet na chwilę Tarnica...
A gdy już wchodzimy w las ze zdziwieniem przyglądają się nam sarenki...
W Ustrzykach czekamy na resztę ekipy, która dociera do nas z Wołosatego. Kolejny dzień spędzony w górach, więc nie ma co narzekać, ale Bieszczady mogły by być mniej kapryśne
Ostatnio zmieniony 24 września 2013, 10:33 przez Tidżej, łącznie zmieniany 3 razy.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
To prawda, na bieszczadzką złotą jesień polowaliśmy kilka lat i dopiero w ub. roku się udało trafić w idealny moment. Teraz obserwowaliśmy początki jesieni, też pięknie to wyglądaPiotrekP pisze:Bieszczady jesienią chyba są najpiękniejsze.
Moje w Terebowcu - Ustrzyki GórneDytwa pisze:Dwernik !!! Całe moje harcerskie życie !!!
I miesiąc prowadzenia bazy w Żubraczem.
Kawał fajnego czasu!
Niestety nie wstępowaliśmy tam nigdzie, więc nie mogę zaspokoić Twojej ciekawości...Dytwa pisze:Ciekawe jak tam w "nowym starym" blaszaku w Dwerniku nad Sanem...
Ja też Ciągle nie mogę się wbić w rytm pracyGosia pisze:ależ się rozmarzyłam...
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |