5-6.09.2013 - Tatry Zachodnie - Pięćdziesiąta relacja ze zdobywania Wołowca
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
5-6.09.2013 - Tatry Zachodnie - Pięćdziesiąta relacja ze zdo
Początkowo nie zamierzałem pisać kolejnej już na tym forum relacji ze zdobycia Wołowca, bo kogo to jeszcze może interesować ? Jednak na fali wielu wypowiedzi oceniających sensowność pisania tego typu „wspomnień” poczułem się wywołany do tablicy tym bardziej, że była to moja pierwsza wycieczka w ten rejon Tatr.
Decyzja o wyjeździe zapadła można powiedzieć nie z dnia na dzień, a z godziny na godzinę. Niespodziewany urlop w pracy, pakowanie kilku rzeczy do plecaka i … pobudka o 2.00 w nocy żeby o 6.30 zameldować się już w Zakopanem. Busik za jedyne 6 zł i o 7.30 walczę z Doliną Chochołowską. Pogoda taka sobie, na szlaku żywego ducha, a tempo niezłe. Wybija 9.00 a ja już stoję przed recepcją schroniska, gdzie niestety dowiaduję się, że miejsc wolnych brak (nie licząc gleby oczywiście). Z nadzieją, że jednak po południu coś cię zwolni ruszam na szlak. Podejście na Grzesia raczej bez historii, chociaż pogoda zaczyna się poprawiać, a wraz z wysokością widoki też zyskują na atrakcyjności. Szczyt zdobyty ! panorama przecudna, ale nie pytajcie o szczegóły . Na szczycie nie wiadomo skąd pojawia się kilkanaście osób. Krótki popas i ruszam dalej w kierunku Rakonia. Widoki coraz ładniejsze, ludzi coraz więcej chociaż zdecydowanie mniej niż w szczycie sezonu. Na Rakoniu robię dłuższą przerwę zachwycając się Rohaczami i podsuszaną kiełbasą . Teraz czas na decydujący atak szczytowy na ponad dwutysięczny Wołowiec. Wdrapuję się tam nadspodziewanie szybko (jak na moje lata ) a tu kolejna porcja estetyczno – krajobrazowych doznań. Mógłbym tu siedzieć nawet godzinę, ale doliny wzywają. Niestety schodzenie Wyżnią Chochołowską po kamiennych „schodkach” jest trochę wk.. denerwujące, ale jakoś dałem radę.
Miejsce w schronisku na szczęście się znalazło i nie musiałem starych kości poniewierać po podłodze.
Nowy dzień budzi się piękny i słoneczny. Na szlak ruszam o 8.00. Jest cicho, a poranne mgiełki jeszcze snują się wśród chochołowskich szałasów. Odbijam na żółty szlak w Dolinę Iwaniacką. Oj ale las przetrzebiony !! właściwie wcale go nie ma. Mozolnie wspinam się na Przełęcz, a później pędzikiem do schroniska na Hali Ornak. Tutaj oprócz spraw kulinarnych nie wydarzyło się nic ciekawego. Jako, że nigdy nie było mi po drodze nad Smreczyński Staw tym razem nadrabiam tą zaległość. Pięknie tu, więc odpoczywam. Pora jednak wracać do domu, ale nie najkrótszą drogą. Tym razem wchodzę w Wąwóz Kraków. Bajecznie ! O jest też drabinka, a nawet łańcuchy. Przejście Smoczej Jamy po mokrej skale to już full wypas .
Pewnie niewiele w tej relacji treści merytorycznej, a więcej osobistych zwidów zwykłego góroholika, ale może kogoś przynajmniej zdjęcia zainteresują.
Zapraszam.
https://picasaweb.google.com/Dariusz251 ... _SSr5irggE
Decyzja o wyjeździe zapadła można powiedzieć nie z dnia na dzień, a z godziny na godzinę. Niespodziewany urlop w pracy, pakowanie kilku rzeczy do plecaka i … pobudka o 2.00 w nocy żeby o 6.30 zameldować się już w Zakopanem. Busik za jedyne 6 zł i o 7.30 walczę z Doliną Chochołowską. Pogoda taka sobie, na szlaku żywego ducha, a tempo niezłe. Wybija 9.00 a ja już stoję przed recepcją schroniska, gdzie niestety dowiaduję się, że miejsc wolnych brak (nie licząc gleby oczywiście). Z nadzieją, że jednak po południu coś cię zwolni ruszam na szlak. Podejście na Grzesia raczej bez historii, chociaż pogoda zaczyna się poprawiać, a wraz z wysokością widoki też zyskują na atrakcyjności. Szczyt zdobyty ! panorama przecudna, ale nie pytajcie o szczegóły . Na szczycie nie wiadomo skąd pojawia się kilkanaście osób. Krótki popas i ruszam dalej w kierunku Rakonia. Widoki coraz ładniejsze, ludzi coraz więcej chociaż zdecydowanie mniej niż w szczycie sezonu. Na Rakoniu robię dłuższą przerwę zachwycając się Rohaczami i podsuszaną kiełbasą . Teraz czas na decydujący atak szczytowy na ponad dwutysięczny Wołowiec. Wdrapuję się tam nadspodziewanie szybko (jak na moje lata ) a tu kolejna porcja estetyczno – krajobrazowych doznań. Mógłbym tu siedzieć nawet godzinę, ale doliny wzywają. Niestety schodzenie Wyżnią Chochołowską po kamiennych „schodkach” jest trochę wk.. denerwujące, ale jakoś dałem radę.
Miejsce w schronisku na szczęście się znalazło i nie musiałem starych kości poniewierać po podłodze.
Nowy dzień budzi się piękny i słoneczny. Na szlak ruszam o 8.00. Jest cicho, a poranne mgiełki jeszcze snują się wśród chochołowskich szałasów. Odbijam na żółty szlak w Dolinę Iwaniacką. Oj ale las przetrzebiony !! właściwie wcale go nie ma. Mozolnie wspinam się na Przełęcz, a później pędzikiem do schroniska na Hali Ornak. Tutaj oprócz spraw kulinarnych nie wydarzyło się nic ciekawego. Jako, że nigdy nie było mi po drodze nad Smreczyński Staw tym razem nadrabiam tą zaległość. Pięknie tu, więc odpoczywam. Pora jednak wracać do domu, ale nie najkrótszą drogą. Tym razem wchodzę w Wąwóz Kraków. Bajecznie ! O jest też drabinka, a nawet łańcuchy. Przejście Smoczej Jamy po mokrej skale to już full wypas .
Pewnie niewiele w tej relacji treści merytorycznej, a więcej osobistych zwidów zwykłego góroholika, ale może kogoś przynajmniej zdjęcia zainteresują.
Zapraszam.
https://picasaweb.google.com/Dariusz251 ... _SSr5irggE
Ostatnio zmieniony 19 września 2013, 22:35 przez Darek, łącznie zmieniany 1 raz.
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Faktycznie, coś nie działa. A w obliczu powyższego zastanawiam się, czy nie wrzucić 51 relacji z Wołowca...
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Bardzo zdjęcia mnie interesują Darku, ale jak poprzedniczki pisały, strona sie nie otwiera więc z uczty na razie nici, popraw się boDarek pisze:Pewnie niewiele w tej relacji treści merytorycznej, a więcej osobistych zwidów zwykłego góroholika, ale może kogoś przynajmniej zdjęcia zainteresują.
Dodam tak na poważnie, iż w części Twojej trasy nie byłam i chętnie bym poszła, ale jak sobie przypomnę schodzenie to zaraz w głowie inne plany się przygotowują.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
czyli foty dostępne po przyjechaniu do Ciebie - a poważnie to się wyloguj z picasy i wejdź na tego linka, to Ci nie odpali. Może masz album dostępny tylko "dla mnie" zobacz na ikonkę pod albumemDarek pisze:No nie żartujcie, mnie się wyświetla
Ostatnio zmieniony 19 września 2013, 22:14 przez aniołek, łącznie zmieniany 1 raz.