03-23.08.2013 r. - Skandynawia - za kołem podbiegunowym wśród gór, fiordów i jezior

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
adamek
Moderator
Moderator
Posty: 2649
Rejestracja: 27 stycznia 2011, 12:24

03-23.08.2013 r. - Skandynawia - za kołem podbiegunowym wśró

Post autor: adamek » 05 września 2013, 23:18

czas: 3 - 24 sierpień 2013
miejsce: Skandynawia

Zachęceni pięknymi widokami zorzy polarnej zdecydowaliśmy się tzn. Joanka i adamek, wybrać na podbój dalekiej północy. Do zobaczenia jest dużo, a czasu na to nie ma za wiele, wybór padł na kilka miejsc i transport samochodem celem szybkiego przemieszczania.

etap I - Na północ !

Dokładnie o północy z piątku na sobotę wyruszamy z Krakowa. Cel: północ!
Po całodziennej podróży i 1300 km docieramy do Tallina, by rano zaokrętować się na prom płynący do Helsinek. W stolicy Finlandii robimy krótki spacer po mieście.

Obrazek Obrazek Obrazek

Następny przystanek to Lahti. Po długim szukaniu wreszcie udało się nam znaleźć cel widziany wcześniej z autostrady czyli skocznię narciarską. Szkoda, że nie można jej zwiedzać. Widok z góry musi robić wrażenie. Ale po drodze będzie jeszcze kilka miejsc, gdzie może się to uda. Co ciekawe, w miejscu zeskoku Finowie urządzili sobie o tej porze roku basen. W okolicach Jyvaskyla, po dłuższym poszukiwaniu, w lesie na polance, zatrzymujemy się na nocleg. Tam rozstawiamy namiot. Miejsce było jakieś dziwne, a w nocy dodatkowo odwiedziły nas zwierzątka, które przepędzam okrzykami bojowymi. Nie wiadomo jakie, ale może to i lepiej.

Obrazek Obrazek Obrazek

Cały następny dzień to jazda na spotkanie ze ... ale o tym za chwilę. Przed Oulu natrafiamy na ciekawe miejsce, stację benzynową z kolekcją dzwonów z różnych nawet najdziwniejszych miejsc świata. Dzwony wydają niesamowite, elektryzujące tony. Jest też restauracja. W każdym jej oknie są gabloty z dzwonkami z różnych miejsc w Europie i nie tylko. Jest też mini fontanna, tryskająca wodą w takt muzyki Bacha. Niesamowity pomysł, zamiast zwykłej stacji benzynowej powstało magiczne miejsce.

Obrazek Obrazek Obrazek

Ruszamy w dalszą drogę do Rovaniemi. Tam główna atrakcja to Święty Mikołaj i jego wioska. Jako że było już późno Świętego ani jego elfów nie udało się już spotkać (poszli już spać po ciężkiej pracy pakowania prezentów). Sama wioska to czysta komecja, idealne miejsce dla dzieciaków. Nas najbardziej ciekawiło co innego - przechodzący przez wioskę równoleżnik 66°33'39", czyli koło podbiegunowe. Przekraczamy je o 21.30 (05.08).

Obrazek Obrazek Obrazek

Kilka kilometrów dalej rozbijamy nad jeziorem po raz pierwszy namiot w strefie arktycznej. Jak daleko jesteśmy przekonamy się wkrótce. Słońce zaszło krótko przed północą, ale całą noc było jasno. Na horyzoncie, na zachodzie jego blask był widoczny do wczesnych godzin rannych i nim zdążył zaniknąć, na wschodzie pojawiło się ponownie słońce.

Obrazek Obrazek Obrazek

Następny dzień i znowu podróż. Tym razem widać już zmianę w krajobrazie. Dotychczasowe lasy brzozowo-iglaste, robią się coraz rzadsze, a drzewa coraz niższe, karłowate. Coraz więcej tundry i bagien. Zwiedzamy jedno takie urokliwe miejsce przed Ivalo. I wreszcie spotykamy pierwszego renifera. Chodzi sobie spokojnie po poboczu drogi i pozuje do fotek.

Obrazek Obrazek Obrazek

Jeszcze następne tankowanie (tu paliwo jest sporo tańsze, a następna stacja dopiero za 150 km) i po godzinie jazdy pustą drogą (jeśli nie liczyć licznych reniferów) wjeżdżamy do Norwegii. Następne 300 km i zbliżamy się do krańca Europy.

Więcej fotek: https://picasaweb.google.com/1082271208 ... erpien2013

etap II - kraniec Europy

Po lewej stronie ostre zbocza gór, po prawej ostre zbocze wprost do morza.

Obrazek Obrazek Obrazek

Tak wygląda ostatni odcinek drogi przed Nordkappem. Do tego liczne urokliwe zatoczki wrzynające się w ląd i bardzo liczne tunele. Zatrzymujemy się co chwila pstrykając mnóstwo zdjęć. Wreszcie jest i największy tunel, tunel z lądu na wyspę Magerøya. Może nie najdłuższy (ma niecałe 7 km, a jechaliśmy później i ponad 9 km), ale charakteryzuje się głębokością, bo schodzi aż 212 m pod powierzchnię morza. Podjeżdżamy do wjazdu tunelu i miłe zaskoczenie - zaprzestali pobierać opłaty za przejazd. Hurra, jesteśmy w sumie prawie 250 zł do przodu.
Jadąc dalej w kierunku najdalszego przylądka, pniemy się przez kilkanaście km ostro do góry. Na wąskiej drodze mijają się samochody osobowe i autokary. Są i liczni rowerzyści, w tym kilkuosobowa grupa z Krakowa jadąca tutaj już 40 dni. W końcu dojeżdżamy na parking (po 2940 km i 4 dniach), pakujemy plecaki, pomimo godziny 23 słońce jeszcze jasno świeci, dlatego ruszamy w kierunku czubka Europy. Zostało nam 9 km. Idziemy wyraźną ścieżką wśród kamieni i skał porośniętych mchem, drobną trawą i niskimi krzaczkami jagód. Po północy, po przejściu 4 km decydujemy się na nocleg. Rozbijamy namiot, robimy żarełko, pora kłaść się spać, ale jak? Nadal świeci słońce. Znika ono po pierwszej w nocy by wzejść ponownie po godzinie. Piękna jasna noc.

Obrazek Obrazek Obrazek

Rano ruszamy niespieszno dalej i koło południa osiągamy sam koniec Europy. jesteśmy na Przylądku Knivskjellodden czyli na 71°11′08″ szerokości geograficznej północnej. Dalej się już nie da. Na wschód morze, na zachód morze, na północ morze, a na południe ... cała Europa. Jesteśmy o 1,2 km dalej niż słynny Nordkapp.

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Wracamy tą samą drogą. Ale psuje się pogoda, nadciągają ciemne chmury. Lać zaczyna gdy ruszamy autem w kierunku campingu. Namiot rozbijamy w czasie chwilowego zelżenia deszczu. Padać będzie przez całą noc. Dodatkowo wieje bardzo silny wiatr, który o 3 w nocy prawie porywa namiot, łamiąc jeden z elementów konstrukcji. Dlatego w deszczu go zwijamy i przenosimy się do samochodu.
Następnego dnia nadal deszczowo, więc postanawiamy odpuścić sobie sam Nordkapp. Trochę szkoda, no ale dalej już byliśmy.
Przez następne dwa dni jedziemy na południe w kierunku najwyższych gór fińskich. Po drodze zwiedzamy jeszcze w mieście Alta muzeum z rysunkami naskalnymi sprzed 6 tys lat. Rysunki te zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO.

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

więcej fotek: https://picasaweb.google.com/1082271208 ... erpien2013

etap III - Góry Finlandii

Startujemy z małej miejscowości Kilpisjarvi wczesnym popołudniem. Według drogowskazów do celu mamy 53 km. Przez pięć dni będziemy wędrowali wśród gór szlakiem Kalottireitti oznaczonym palikami pomalowanymi na pomarańczowo.

Obrazek Obrazek
Obrazek

Droga prowadzi wzdłuż błękitnych jezior i turkusowych jeziorek, raz dolinami poprzecinanymi strumieniami, innym razem zboczami nie za wysokich gór. Cała okolica jest porośnięta kępami traw, mchem i drobnymi krzaczkami borówek, zupełnie brak jest drzew.

Obrazek Obrazek Obrazek

Po drodze przez cały czas mijamy dziennie maksymalnie 10-15 osób, jedno z najbardziej odludnych miejsc gdzie byłem. Za to krainę tę zamieszkuje mnóstwo reniferów. Spotykamy je cały czas.

Obrazek Obrazek Obrazek

Pierwszego dnia mijamy chatę Saanajärvi i rozbijamy się kawałek dalej. Tego dnia zrobiliśmy 15 km. Następnego dnia po minięciu chat Kuonjarjoki i Meekonjärvi oraz przejściu wzdłuż kanionu rzeki ścieżką ze sztucznymi ubezpieczeniami, w sumie 25 km, rozbijamy obóz nad jeziorem Pintsusjärvi. Zupełna pustka w przepięknej okolicy.

Obrazek

Mijane chatki są podzielone na dwie części jedna otwarta cały czas, druga zamykana, płatna. Klucze do niej można pobrać gdzieś w dole. Obie części tak naprawdę niczym się nie różnią. W środku jest miejsce do spania dla ok. 10-15 osób, stół, ławy, kuchenka gazowa i piecyk na drewno. Drewno trzeba przynieść sobie z drewutni, a wodę z pobliskiego jeziora lub strumienia.

Obrazek Obrazek Obrazek

Trzeciego dnia planujemy dojść do celu, na najwyższy szczyt Finlandii - Haltiatunturi [1328]. Najpierw w następnej chacie, Pihtsusjärvi, zostawiamy większość rzeczy i na lekko idziemy dalej. Po czterech godzinach osiągamy szczyt Halti jak w skrócie nazywa się tą górę. Z góry piękne widoki, a przy tym czystym powietrzu widać bardzo dalekie szczyty odległe o co najmniej kilkadziesiąt kilometrów. Schodzimy w dół po kamiennych piargach i dalej po łąkach poprzecinanych meandrami rzecznymi. Rozbijamy się w tym samym miejscu co ostatniej nocy. Tego dnia przeszliśmy 30 km, nieźle jak na już trzeci dzień wędrówki.

Obrazek Obrazek Obrazek

Ale i czwarty dzień nie był gorszy, 28 km. Dochodzimy do chaty Saanajärvi i tu zostajemy na nocleg. W chacie śpi dwóch Finów, a o północy przychodzi jeszcze czterech. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ich chrapanie i duże gorąco, panujące wewnątrz po dużym nagrzaniu. Ewakuujemy się stamtąd i idziemy w dół. Po kilku km rozbijamy namiot. Pozostało jeszcze tylko 7 km, które pokonujemy następnego dnia.

Obrazek Obrazek Obrazek

Przez cały czas dopisywała nam pogoda. Było słonecznie, w miarę ciepło, 20-25 stopni (w Polsce wtedy były upały ponad 35). Noce chłodne, ale do wytrzymania. Trochę tylko wiało.
Super wyprawa wśród pięknych krajobrazów.

Obrazek

więcej fotek: https://picasaweb.google.com/1082271208 ... erpien2013

etap IV - Lofoty

Robimy drobne zakupy, tankujemy i w drogę. Wieczorem docieramy na Lofoty. Już pierwsze widoki nas "powalają". Skaliste góry, morze, fiordy, liczne tunele, kręta droga i do tego wieczorne słońce przysłonięte przez chmury. Nocujemy na campingu Sandsletta.

Obrazek Obrazek Obrazek

Cały kolejny dzień to zwiedzanie archipelagu w drodze do Moskenes. Trudno opowiedzieć te widoki.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Mamy szczęście - kończy się lato i zmienia się rozkład promów. W przedostatni dzień ich kursowania wybieramy się na wyspę Værøy. Cudne miejsce. Na nadmorskiej równinie, otoczonej przez ostro wznoszące się góry leży niewielka miejscowość Sørland. Właśnie na te góry wybieramy się. Pniemy się bardzo ostro w górę, na ponad 500 metrów, po to by zobaczyć ostro opadający wprost do morza kilkusetmetrowy klif. Z posiadanych mapek wynika że istnieje możliwość zejścia po tym klifie na drugą stronę wyspy. Udaje nam się to po ponad godzinnym poszukiwaniu gdzie to jest. Samo zejście jest bardzo ostre, dodatkowo po luźnych kamieniach zsuwających się wraz z schodzącym w dół. Niestety poszukiwanie tego zejścia zajęło nam tyle czasu, że nie zdążyliśmy pójść dalej i wzdłuż brzegu dojść do opuszczonej wioski rybackiej Mostad. Na wyspie jest bardzo duża kilkutysięczna kolonia puffinów. Niestety w połowie sierpnia ptaki te odleciały już na południe i nie udało się ich zobaczyć. Co ciekawe wyspa ta słynęła dawniej z łowców orłów, którzy gołymi rękami łapali te duże ptaki.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Promem wracamy do Moskenes na drugi już nocleg w aucie na parkingu przy promie. Następny dzień to trekking po górach. Startujemy z wioski Sorvagen. Najpierw przez lekko zalesiony obszar wśród kolejnych jezior, pniemy się ostro w górę prawie 300 metrów. Później następne 200 m. I znów widoki od których nie można oderwać oczu. Planowane było dotarcie na szczyt Hermannsdalstind [1029], ale trochę późna pora uniemożliwiła to. A szkoda, bo szlak wydawał się ciekawy i dość trudny, co najmniej tak jak trudniejsze trasy w Wysokich Tatrach.

Obrazek Obrazek Obrazek

Na nocleg docieramy na sam koniec Lofotów, do miejscowości o najkrótszej nam znanej nazwie - Å. Wśród wielu namiotów rozbitych w pobliżu wielkiego parkingu spędzamy nocleg, a następnego dnia w typowo północnej aurze - deszczu i silnym wietrze zwiedzamy to ciekawe miasteczko de facto zamienione w duży, ale tętniący życiem skansen.

Obrazek Obrazek Obrazek

Pogoda się poprawiła jak ruszyliśmy dalej. Zwiedzamy ładne miasteczko Reine oraz kilka przepięknych plaż. Na koniec dotarliśmy do Uttakleiweien, małej wioski, do której dojeżdża się przez bardzo wąski kilometrowy tunel. W pobliżu jest cudna plaża, uznana kilka lat temu przez National Geographic za najpiękniej położoną plażę w Europie. Wokoło półwyspu prowadzi ciekawa, nie używana już dziś, stara droga, którą będąc tam należy się przejść. Nocleg spędzamy nad plażą, która w promieniach porannego słońca wydaje się jeszcze piękniejsza.

Obrazek Obrazek

Ale trzeba zostawić te widoki i jechać dalej. W Bostad jest duże muzeum wikingów. Odtworzono wielką, długą na 100 m chatę, taką jakie budowano w Skandynawii 1000 lat temu. A nad niedalekim jeziorem odtworzono kilka budynków gospodarskich z tamtego okresu oraz kilka łodzi w tym jedną taką jaką Wikingowie pływali do Islandii i Grenlandii.

Obrazek Obrazek Obrazek

Kilka kilometrów dalej w Eggum znajduje się twierdza zbudowana przez Niemców w czasie II wś, w której znajdował się radar. W środku zachowała się jego duża zardzewiała część. Z Eggum do Unstad prowadzi piękny szlak wzdłuż morza. Z jednej strony morze, a po drugiej strome góry i pomiędzy nimi jeziorka. Przechodzimy większą część szlaku. Pod koniec ścieżka jest bardzo błotnista i trochę eksponowana, więc zawracamy.

Obrazek Obrazek Obrazek

Ruszamy jeszcze szlakiem na górę Haveren [806]. Najpierw nie możemy znaleźć miejsca skąd się wyrusza, później gubimy niewyraźną ścieżkę. W końcu idziemy w górę bardzo błotnistą i zarośniętym szlakiem, więc rezygnujemy z dalszej wspinaczki i jedziemy dalej.
Nocleg spędzamy znowu na campingu Sandsletta.


etap V - Norwegia

Ruszamy w drogę, pora żegnać Lofoty. Pogoda się popsuła i przez następne dwa, trzy dni jest chłodno i deszczowo. No ale teraz to będzie głównie jazda więc aż tak bardzo nam to nie przeszkadza. Przez Narwik jedziemy na południe górzystą drogą wzdłuż morza, a później w głębi lądu. Po drodze konieczna jest przeprawa promowa. Tutaj brakuje kilka km drogi E6. Promem, który pływa tam i z powrotem prawie przez całą dobę płynie się 25 min.

Obrazek Obrazek Obrazek

Wieczorem przekraczamy po dwutygodniowym pobycie w strefie arktycznej koło podbiegunowe. Górzysto, dzika, pusta okolica. Dodatkowo pogoda pogłębia to wrażenie - jest zimno i dość silnie wieje. Żal opuszczać daleką północ, bardzo nam się tam podobało. Wyrzucam grosik, aby jeszcze kiedyś powrócić za koło podbiegunowe.

Obrazek Obrazek Obrazek


Nocleg spędzamy w okolicy Mo i Rama (tak się nazywa miasto) i po kilkugodzinnej jeździe docieramy do Trondheim. Zwiedzamy miasto z bardzo dużą katedrą i z Bakklandet czyli stojące na palach nad rzeką Nidelva drewniane domy i magazyny kupieckie z XVII i XVIII wieku oraz Kristiansten festning czyli górującą nad miastem fortecę.

Obrazek Obrazek Obrazek

Po noclegu w okolicach Trondheim jedziemy w okolice miasta Åndalsnes. Droga prowadzi wzdłuż górskiej rzeki, dnem kanionu otoczonego przez skaliste, bardzo strome góry. Próbujemy znaleźć stary drewniany kościół nad brzegiem fiordu, ale nam się to nie udaje. Może było złe oznaczenie na mapie? Podjeżdżamy pod Drogę Trolli. Znajduje się jedyny na świecie znak drogowy "Uwaga Trolle". Szkoda, że pogoda taka zła. Nic nie widać na odległość 50 m. Czekamy. Na chwilę poprawia się widoczność więc jedziemy. Droga, której nachylenie jest większe niż 10% pnie się serpentynami w górę na wysokość 852 m npm (z około 100). W połowie drogi znajduje się kamienny most przerzucony nad wodospadem Stigfossen. Po drodze mijamy, prawie "lusterko w lusterko" kilka samochodów oraz nie wiem w jaki sposób na tak wąskiej drodze dwa autobusy. Na szczycie niestety same chmury, tzn. My jesteśmy w chmurach i nie widać jak cały podjazd wygląda z góry. Rezygnujemy więc z jazdy dalej w kierunku Valldal i Geiranger bardzo widokową drogą i wracamy w dół Drogą Trolli i jedziemy w kierunku Lillehammer.

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Nocleg spędzamy w okolicach miasta, a następnie zwiedzamy w mieście skocznię narciarską na której odbyły się zawody olimpijskie 9 lat temu. Tu można wejść na samą górę, więc wchodzimy cały czas przyglądając się trenującym (na igielicie) skoczkom.

Obrazek Obrazek Obrazek

To była nasza ostatnia atrakcja w czasie tej wyprawy. Teraz pozostało już "tylko" 2200 km drogi powrotnej do domu. Z noclegiem pod Kopenhagą udaje nam się pokonać tą trasę w półtora dnia. W Krakowie jesteśmy o północy z piątku na sobotę - dokładnie po 3 tygodniach wielkiej wyprawy.


Fotki Joanki (z całej wyprawy):

https://picasaweb.google.com/1166122885 ... directlink

------

Tak by się chciało tam, daleko na północy, za kołem podbiegunowym dłużej zostać. Jest tyle do zobaczenia w tej pięknej krainie. Na same Lofoty można by poświęcić 3-4 tygodnie, a i tak nie zobaczyłoby się wielu ciekawych miejsc. Zresztą Lofoty to chyba najpiękniejsze miejsce, w którym dotychczas byłem. Nie udało się dotrzeć w góry Szwecji, ale to zostawiliśmy sobie na następny raz. Nie starczyło już na to czasu.

Razem z Asią polecamy wszystkim odwiedzenie tych północnych krain.

------
Małe podsumowanie:
czas: 3 - 23 sierpień (21 dni)
długość trasy autem: 8496 km
kraje: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Norwegia, Szwecja, Dania, Niemcy
promy: Tallin-Helsinki, Moskenes-Værøy, Bognes-Skaberget
długość trekingów: 169 km
Obrazek
Ostatnio zmieniony 12 września 2013, 10:08 przez adamek, łącznie zmieniany 5 razy.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Awatar użytkownika
Lidka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 364
Rejestracja: 07 stycznia 2011, 18:05

Post autor: Lidka » 05 września 2013, 23:40

O WOW! Północ Europy podbita na dobre! Czekałam na Waszą relację :) Gratuluję dotarcia do najbardziej wysuniętej na północ części Europy! :brawo: Patrząc na zdjęcia podzielam Wasze zdanie, że norweskie Lofoty zdecydowanie najpiękniejsze!
a góry nade mną jak niebo...
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 05 września 2013, 23:42

Adaś, no wreszcie! I w tym samym niemal momencie, gdy ja rzuciłam drugą część. Fajnie wam tam było, widoki cudowne i dobrze, że pogoda w większości dopisała. Kolega był na Lofotach w połowie lipca i na dziesięć dni miał tylko jeden słoneczny. Poza nim w większości lalo.
Przydałyby się tylko zdjęcia w wielkim rozmiarze. Na Picasę wrzucisz?
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
adamek
Moderator
Moderator
Posty: 2649
Rejestracja: 27 stycznia 2011, 12:24

Post autor: adamek » 05 września 2013, 23:46

Wiolcia pisze:Przydałyby się tylko zdjęcia w wielkim rozmiarze. Na Picasę wrzucisz?
Częściowo już przygotowałem, resztę za jakieś dwa dni przebiorę i wrzucę.
Przeglądnięcie ponad 4000 fotek trochę trwa :twisted:
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 06 września 2013, 8:52

Zwiedziliście ogromny kawał Europy, dotarliście do jej krańca, zobaczyliście cudowne miejsca. Gratuluję wyprawy i ogromnie zazdroszczę, bo to nie weekend , a kawał czasu na wypoczynek i podziwianie natury. Pokazaliście w relacji wiele niesamowitych miejsc, wielkie brawa dla zdobywców KRAŃCA EUROPY.
Jedno mnie zastanawia, co też teraz robi św. Mikołaj, czy nie przyjmuje listów, marzeń, czy nie mieliście ochoty zostawić mu jakiejś prośby ;)
Adaś, Joanka, cudowna wyprawa.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Awatar użytkownika
adamek
Moderator
Moderator
Posty: 2649
Rejestracja: 27 stycznia 2011, 12:24

Post autor: adamek » 06 września 2013, 9:19

HalinkaŚ pisze:Jedno mnie zastanawia, co też teraz robi św. Mikołaj, czy nie przyjmuje listów, marzeń, czy nie mieliście ochoty zostawić mu jakiejś prośby
Św.Mikołaj teraz ciężko pracuje.
Nie udało nam się z nim spotkać osobiście. My byliśmy u niego późno (po godz. 20) i Mikołaj wraz z elfami już odpoczywali, a może nawet już spali, bo byli bardzo zmęczeni. Cały dzień czytają listy i pakują prezenty. Renifer Rudolf i pozostałe renifery św. Mikołaja jak widać na zdjęciach odpoczywają na razie i porozchodzili się po całej północy.

Ale św. Mikołaj zostawił dla mnie wiadomość - muszę się poprawić, postawił warunki, bo jak nie zrobię tego to nie dostanę prezentów w grudniu :cry:
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Post autor: buba » 06 września 2013, 10:27

Fajna trasa! a dla reniferow i otwartych chatek to bym na pewno chciala tam kiedys pojechac! No i milo by postawic skodusie na krancu Europy :lol:
Jakby nam kiedys wbili w paszport zakaz wjazdu na wschod (np. za przemyt mleka) to ruszymy wlasnie tam ;)

Jakis wysyp wyjazdow do Skandynawii w tym roku!
Mam tez jedno pytanie- czytam juz chyba 6 relacje i sa widoki, zabytki, renifery i wogole przyroda. Jest czasem gdzies w tle tlumek anonimowych turystow. A jacys miejscowi tam sa? Daje sie z nimi nawiazac kontakt? czy ich zwyczaje roznia sie od naszych? Sa przyjazni dla turysty z zagranicy czy raczej na jego widok chowaja sie po kurnikach?
adamek pisze: Po drodze przez cały czas mijamy dziennie maksymalnie 10-15 osób, jedno z najbardziej odludnych miejsc gdzie byłem.
Widac sa rozne definicje odludnosci ;) Dla mnie pusto to jak przez kilka dni nie spotka sie nikogo..
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
bton1

Post autor: bton1 » 06 września 2013, 10:38

Jest moc Adam, naprawdę. Rozpracowanie trasy mistrzowskie.

No i widoki, których zapewne w innej części świata nie uświadczysz. Super!
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Post autor: Barbórka » 06 września 2013, 10:54

heh i jak tu nie kochać podróżowania?:) świetne foty, i moje ulubione kilmaty Suomi:)))
jedliście mięso z renifera? bo to naprawdę super rarytas:)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 06 września 2013, 11:18

Wiecie te pustki na szlakach...ciągną :lol: .
:brawo: za wyprawę
Zbychu

Post autor: Zbychu » 06 września 2013, 12:07

Pewno ponad pół tony paliwa poszło ... ale na pewno warto było :)

Przyzwyczajacie nas, że jak już zrobicie wyprawę to z przytupem :) :spoko: :brawo: Czekam na duże fotki - już się szykuję na rozkosz dla oczu :)
Awatar użytkownika
Malgo
Turysta
Turysta
Posty: 1676
Rejestracja: 27 września 2010, 18:04

Post autor: Malgo » 06 września 2013, 13:51

Adaś co ja mogę napisać, tylko WOW mi przychodzi do głowy.
Te białe noce to fajne zjawisko, nie trzeba mieć ciśnienia by szybko schodzić ze szlaku :-)
Zajebiste mieliście wakacje z Asią, gratulacje :-)
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
adrians_osw
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1192
Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22

Post autor: adrians_osw » 06 września 2013, 14:31

Piękny kawał europy zobaczyliście :)
--->>>flickr<<<---
Awatar użytkownika
adamek
Moderator
Moderator
Posty: 2649
Rejestracja: 27 stycznia 2011, 12:24

Post autor: adamek » 06 września 2013, 14:44

bton1 pisze:Rozpracowanie trasy mistrzowskie
leżałem z nogą w gipsie to przez 2 miesiące miałem czasu aż za dużo, więc planowałem
Jakby ktoś się wybierał w tamte rejony to mam dużo materiałów i danych :zoboc:
Barbórka pisze:jedliście mięso z renifera? bo to naprawdę super rarytas:)
nie, było do kupienia w sklepach ale jak to dowieźć, choć miałę przez chwilę taki zamiar
a próbowałem nawet polować na nie ale Asia mi zakazała :twisted:
Malgo pisze:Te białe noce to fajne zjawisko, nie trzeba mieć ciśnienia by szybko schodzić ze szlaku :-)
przez 2 tygodnie nie użyliśmy czołówki czy latarki ani razu :)
co więcej nawet nie braliśmy czołówek jak wychodziliśmy na szlak, co w Polsce nigdy mi się nie zdarzyło, nawet na krótkie wycieczki
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Post autor: Kovik » 06 września 2013, 18:08

Wow adamus kawał drogi urobiliście. To jest wzór napisanej relacji. Brawo i gratulacje.
Ach te Lofoty urokliwe trzeba je będzie kieeedyś odwiedzić
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
ODPOWIEDZ