13-27.07.2013 r. - Dolomity - Tunelami po śladach historii

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Mike

Post autor: Mike » 25 sierpnia 2013, 20:48

Grochu pisze:czym dokładnie wsławił się ten Sepp Innerkofler?
Seep Innerkofler to założyciel schroniska DREIZINNENHÜTTE, przewodnik górski, wspinacz, doskonały znawca rejonu. Podczas I Wojny Światowej dowodził patrolem (Flying Patrol) składającym się z dobrych wspinaczy. Zginął podczas walki na Monte Paterno w niewyjaśnionych do końca okolicznościach.

Obrazek
Mike

Post autor: Mike » 25 sierpnia 2013, 20:57

Zbychu pisze:Jaką drogą jechaliście z Polski skoro o Innsbruck zahaczyliście?
Bratysława, Wiedeń, Linz, Salzburg, Innsbruck, Brenner, Brunico.
Zbychu pisze:Omijaliście Europa Brucke na autostradzie na Brenner wariantem bezpłatnym?
Jechaliśmy płatną wersją.
Dzwonek pisze:Michał kojarzyć ten wyjazd będzie z tunelami
:D :spoko:
Te wszystkie "dziury" mi się najbardziej podobały
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 26 sierpnia 2013, 14:44

Bardzo ładne te Wasze zdjęcia!
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5030
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 26 sierpnia 2013, 17:26

Mike pisze:Seep Innerkofler to założyciel schroniska DREIZINNENHÜTTE, przewodnik górski, wspinacz, doskonały znawca rejonu. Podczas I Wojny Światowej dowodził patrolem (Flying Patrol) składającym się z dobrych wspinaczy.
Aaaa, czyli dość wszechstronna postać i zasłużona jako cywil. Myślałem, że to jakiś wyłącznie wojenny gieroj. Dzięki za info :)
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
GosiaB
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1411
Rejestracja: 01 sierpnia 2010, 20:11
Kontakt:

Post autor: GosiaB » 26 sierpnia 2013, 21:18

Mike pisze:Te wszystkie "dziury" mi się najbardziej podobały
to było widać :zoboc:
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.

https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
Awatar użytkownika
Inga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 839
Rejestracja: 20 marca 2010, 0:48

Post autor: Inga » 26 sierpnia 2013, 21:53

Mam nadzieję, że na kolejnej części doczekamy się szybciej niż na tą pierwszą ;)
Piękne te Tre Cime...
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
Mike

Post autor: Mike » 27 sierpnia 2013, 21:32

2. Monte Cristallo, Via Ferrata Marino Bianchi

Drugiego dnia pobytu w Dolomitach przenosimy się w okolice Passo Tre Croci. Parkujemy przy Schronisku Rio Gere, gdzie jest duży bezpłatny parking przygotowany głównie dla narciarzy. Wyciągiem krzesełkowym wyjeżdżamy pod Schronisko Son Forcia, a następnie kolejką „kapsułową” dostajemy się na Forcella Stounies w masywie Monte Cristallo.

Obrazek

Jako, że z samego dołu można dostać się kolejką prawie pod samo schronisko G. Lorenzi, miejsce to jest dość tłumnie odwiedzane. Położenie schroniska robi duże wrażenie, ponieważ znajduje się ono na samym ostrzu grani. Widoki z tarasu schroniska są bardzo rozległe. Pięknie prezentują się Tre Cime, a także doskonale widoczne Grossglockner i Grossvenediger. W miejscu tym rozpoczynają się dwie ferraty: Via Ferrata Marino Bianchi i Via Ferrata Ivano Dibona.

Obrazek

Via Ferrata Marino Bianchi
Pod ferratę można dotrzeć kolejką, cena na oba odcinki w jedną stronę to ok. 16 euro.
Ferrata prowadzi na szczyt Cristallo di Mezzo (3154 m). Niestety nie udało nam się przejść całej ferraty, więc nie bardzo mogę się wypowiedzieć na temat jej trudności. Do miejsca gdzie doszliśmy było całkiem sympatycznie (poza przejściem przez jeden żleb, ale o tym za chwilę). Z uwagi na dostępność ferraty może być ona dość oblegana. Minusem jest też to, że powrót z niej odbywa się tą samą drogą i przy większej ilości osób kłopotliwe może być wyminięcie się.
Trudność ferraty wg Tkaczyka: 4/6

Obrazek

Po krótkim foceniu na tarasie schroniska ruszyliśmy na ferratę. Zdziwił nas fakt, że widać było na niej zaledwie kilka osób, a na szczycie nie dostrzegliśmy nikogo. Pogoda super, ferrata na początku łatwa, więc szło się bardzo fajnie, aż do momentu, gdy na jednej z przełęczy stalowa lina znajdowała się całkowicie pod śniegiem. Przejście tej przełączki odbywało się po wydeptanej wąziutkiej ścieżynce, po której obu stronach znajdowały się kilkusetmetrowe przepaście. Ania ruszyła na ścieżkę niejako z rozpędu i po chwili była już po drugiej stronie. Szedłem drugi i w połowie drogi obsunęła mi się noga wraz ze śniegiem. Jakimś cudem utrzymałem równowagę i przeszedłem na drugą stronę. Upadek w tym miejscu wiązałby się z dłuuugim lotem...

Obrazek

Gosia przemknęła przez żleb bez problemów i ruszyliśmy dalej. Widzieliśmy, że szczyt już niedaleko, ale kolejny bardzo stromy odcinek trasy znów przykryty był śniegiem, a właściwie lodem. Ania szła pierwsza dopóki udawało jej się wybijać butami stopnie, ale gdy zmrożony śnieg nie pozwolił na to, zawróciła. Bez raków pokonanie tego odcinka było bardzo ryzykowne, a ponieważ nie znaleźliśmy bezpiecznego obejścia, to ostatecznie, aby nie kusić losu, postanowiliśmy odpuścić sobie tę ferratę. Nie spodziewaliśmy się tak dużej ilości śniegu w Dolomitach i od tej ferraty nosiliśmy już ze sobą na wszelki wypadek 20 metrową linę. Wiedzieliśmy już, dlaczego ci, którzy poszli przed nami, tak szybko wrócili z ferraty. Niestety w drodze powrotnej musieliśmy jeszcze raz pokonać niesympatyczny żlebik. Cały czas miałem w głowie to obsunięcie. Dziewczyny przeszły na drugą stronę, a mnie zblokowało i nie mogłem nawet ruszyć nogą. Musiałem usiąść i po chwili spróbować jeszcze raz. Ufff udało się. Bez śniegu przejście tej ferraty zapewne nie stanowi problemu i sprawdzimy to następnym razem.

Po drugiej stronie schroniska rozpoczyna się ferrata Ivano Dibona z najdłuższym wiszącym mostem w Dolomitach. Jest to miejsce często odwiedzane przez filmowców; kręcono tu podobno sceny filmu „Na krawędzi”. Widzieliśmy, że po drugiej stronie na grani też jest spora ilość śniegu i niektórzy mają duże problemy z jej pokonaniem. Po tych obserwacjach i przeżyciach z uślizgiem, podjęliśmy decyzję o rezygnacji z przejścia ferraty Dibona. Poszliśmy zobaczyć jedynie słynny mostek, który, jak oceniliśmy, większe wrażenie robił z daleka.

Obrazek

Zrobiło się już dość późno, więc zjechaliśmy kolejką na dół do schroniska Son Forcia, a następnie spacerkiem wzdłuż kolejki zeszliśmy do parkingu. Z wydarzeń tego dnia wyciągnęliśmy wniosek, że również w lipcu mogą wystąpić niespodzianki śnieżne i warto mieć ze sobą trochę liny do ewentualnej asekuracji. Jak widać po fotkach Zbycha, w sierpniu było już zupełnie inaczej.

Obrazek

Fotki:
https://picasaweb.google.com/1119866072 ... i16072013R#

Cdn.
Zbychu

Post autor: Zbychu » 27 sierpnia 2013, 23:47

Mike pisze:Szedłem drugi i w połowie drogi obsunęła mi się noga wraz ze śniegiem.
Mocne! Tego nie zazdroszczę :|

Natomiast o Monte Cristallo zazdrosny jestem :) Do dziś pamiętam pierwsze spojrzenie przed trzema laty na tę górę od Lago di Landro. Stamtąd wygląda chyba najpiękniej gdy przegląda się w lustrze jeziora.

Może za rok, za dwa :)
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 28 sierpnia 2013, 7:44

Gratuluję Wam szczerze i cieszę się na każdy nowy wpis w tej relacji.

Jednakże co do Marino Bianchi mam mieszane uczucia. Być może się mylę i to generalnie niezbyt dobrze uprzedzać się do czegoś zanim się spróbowało, ale ta ferrata jest chyba ostatnią na jaką chciałbym się wybrać w rejonie Cortiny. Z drugiej strony, Wam już pewnie zostało tam niewiele możliwości, więc i z tym klasykiem trzeba się było zmierzyć.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Mike

Post autor: Mike » 28 sierpnia 2013, 13:48

jck pisze:Gratuluję Wam szczerze i cieszę się na każdy nowy wpis w tej relacji.
Dzięki bardzo
jck pisze:Z drugiej strony, Wam już pewnie zostało tam niewiele możliwości, więc i z tym klasykiem trzeba się było zmierzyć
Oj, dużo jeszcze nam zostało i nie możemy się doczekać powrotu w Dolomity.
Zbychu pisze:Może za rok, za dwa
się zobaczy, ale będziemy chcieli wrócić w te miejsca
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5030
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 29 sierpnia 2013, 21:39

Kurde, coś pięknego :)
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Post autor: Barbórka » 03 września 2013, 22:47

gratulacje! wspaniałe zdjęcia, drogi, i zawsze uśmiechy:)
Mike

Post autor: Mike » 08 września 2013, 8:13

3. Punta Fiames, Via Ferrata Albino Michielli Strobel

Udajemy się w okolicę Cortiny d’Ampezzo na Camping Olympia, aby zatrzymać się tam na jedną noc i naładować baterie. Już z kempingu widać nasz cel, a ściana robi spore wrażenie.

Via Ferrata Albino Michielli Strobel

Ferrata znajduje się niedaleko Cortiny d’Ampezzo w pobliżu kempingu Olympia http://www.campingolympiacortina.it/eng/index.html Dość fajne ceny kempingu spowodowały, że zawitaliśmy tak jeszcze raz podczas naszego pobytu. Ferrata nie jest długa, ale nie można narzekać na brak ekspozycji. Podchodzi się do niej piargiem w czasie kilkudziesięciu minut. Ferrata wyprowadza na szczyt Punta Fiames 2240 m n.p.m. Na ferracie tej był też w tym roku Zbychu, który opisał ją w swojej relacji.
Trudność wg Tkaczyka: 4/6

Do tej ferraty przymierzaliśmy się dwa razy; najpierw podeszliśmy pod ścianę późnym popołudniem, ale zaczęło się chmurzyć i grzmieć, więc zrezygnowaliśmy ze względu na perspektywę deszczu i schodzenia w nocy. Kolejnego dnia przemierzamy tę samą drogę jeszcze raz. Uprzęże zakładamy już na początku ferraty, bo nie wiemy, że najpierw idzie się ścieżką, a dopiero po jakimś czasie można się wpiąć do stalowej liny. Trasa prowadzi na przemian trawersem po szerokich trawiastych półkach i pionowo w górę wspinaczką w dużej ekspozycji. Nabieranie wysokości możemy oceniać spoglądając w dół na pozostające coraz niżej boisko.

Obrazek

Ferrata kończy się kilkadziesiąt metrów pod wierzchołkiem Punta Fiames, na który wychodzimy piarżystą ścieżką. Na szczycie towarzyszy nam jedynie jedna para Włochów. Niestety nadciągają coraz gęstsze i ciemniejsze chmury, więc nie zabawiamy tam długo.

Obrazek

Trawersem schodzimy w kierunku przełęczy Forcella Pomagagnon i tam dopada nas ulewa :pada: , a czeka nas zejście dość długim piargiem. Szkoda, bo okolica piękna i można by udać się na kolejną ferratę lub pobuszować po okolicy. Żleb wypełniony jest drobnym żwirkiem, po którym nam z Anią bardzo wygodnie się schodziło, ponieważ grząskie podłoże ujeżdżało spod butów i miało się wrażenie jakby się szło po śniegu.

Obrazek

Niestety po pokonaniu tego odcinka buty są całe oblepione białym szlamem. W pobliskiej rzece doprowadzamy je do jako takiej użyteczności. Jesteśmy cali przemoczeni, a otrzymane sms-em prognozy na najbliższe 2 dni nie napawają optymizmem. Ania wpada na pomysł, gdzie możemy się wysuszyć... Bibione, fajnie brzmi. Obieramy więc kierunek na południe w poszukiwaniu słońca. Na miejsce docieramy o około 2 w nocy, krótka drzemka w samochodzie i idziemy podziwiać wschód słońca na plaży. Czeka nas teraz „plażing, smażing & nuding” przez weekend.:slo:

Obrazek

Fotki
https://picasaweb.google.com/1119866072 ... 718072013R#
cdn.
Awatar użytkownika
Atria
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 495
Rejestracja: 20 września 2010, 21:37

Post autor: Atria » 08 września 2013, 14:43

Mike pisze:Nabieranie wysokości możemy oceniać spoglądając w dół na pozostające coraz niżej boisko.
niezłe :twisted:

gratuluję wyjazdu :)

Mike pisze:Ania wpada na pomysł, gdzie możemy się wysuszyć... Bibione, fajnie brzmi.
byłam raz w życiu we Włoszech, 18 lat temu, i właśnie tam mieszkałam, fajna niespodzianka że ta nazwa padła w tej relacji :D
"Historii nie da się przewidzieć, tyle wiem jako historyk..."
Awatar użytkownika
GosiaB
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1411
Rejestracja: 01 sierpnia 2010, 20:11
Kontakt:

Post autor: GosiaB » 09 września 2013, 7:21

Mike pisze:Trudność ferraty wg Tkaczyka: 4/6
a mnie się wydawało, że te ferraty, na których byłam to takie lajtowe były :)

moje fotki: https://picasaweb.google.com/1029287325 ... ataStrobel#
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.

https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
ODPOWIEDZ