01-02.12.2012 r. - Tatry Zachodnie - Amator w Tatrach
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
01-02.12.2012 r. - Tatry Zachodnie - Amator w Tatrach
Wstęp
Swoją przygodę z górami zaczęłam w tym roku. W Tatry udało mi się pojechać raz na Przełęcz pod Chłopkiem. Myślałam, że mój sezon na te góry zakończył się wraz z pierwszymi przymrozkami, bo przecież taki amator tatrzański jak ja to najpierw powinien pochodzić przynajmniej rok po górach latem, a potem pchać się z rakami i czekanem w cięższe warunki (tak przynajmniej wbijali mi do głowy moi najbliżsi znajomi). Jednak przy zakupie butów stwierdziłam, że kupię sobie raczki, bo może w przyszłym roku będzie wyjazd zimowy, niekoniecznie w Tatry, może w Alpy (porąbało tą blondynkę ; przecież ona nie ma doświadczenia, a fantazjuje już o Alpach), także lepiej, żebym była przygotowana. Kilka dni później na facebookowym fanpage http://www.fototatry.pl- Michała Bilko pojawiło się ogłoszenie o wyjeździe dwudniowym w Tatry z dopiskiem, że mogą zabrać ze sobą osobę niedoświadczoną, bo przy okazji wyjazdu będzie nauka chodzenia w rakach i posługiwania się czekanem. Zaświeciła mi się lampka w głowie… kurde pojechałabym, ale co ja wiem o Tatrach. Nic… Raki mam… Zgłosić się, czy się nie zgłosić, co to w ogóle za koleś, co on wie o górach. Obejrzałam stronę Michała, zdjęcia, filmiki na yt i stwierdziłam, że się zgłoszę. No, bo co jak co, większego amatora ode mnie to nie ma, także się nadaję idealnie . Dostałam praktycznie zaraz odpowiedź, że mogę jechać, ale czekan, raki obowiązkowo mam mieć, no i będzie nocne wyjście w góry na świt jak mi odpowiada taka wędrówka. Super, nie zna Tatr, nie miała raków na nogach i jeszcze po nocy ma chodzić po górach. Odpisałam, że chętnie pojadę.
Wyjazd
Plan do zrealizowania. Tatry Zachodnie, 2 dni, ok 40km do przejścia.
Siwo Polana - Dolina Starorobociańska - Siwa Przełęcz - Starorobociański Wierch - Kończysty Wierch - Trzydniowiański Wierch - Polana Chochołowska - Grześ - Rakoń - Wołowiec - Rakoń - Grześ - Polana Chochołowska - Siwo Polana
Dzień 1.
Wystartowaliśmy o 6. Warunki pogodowe jak dla mnie były dobre, nie wiało, było dość ciepło. Michał marudził na ograniczające widoczność mgły.
Po chyba 4h dotarliśmy do Siwej Przełęczy. Szybki posiłek i kierunek Starrobociański Wierch. Pogoda się pogorszyła. Doszedł wiatr… Szło się też gorzej, więcej śniegu, na podejściach ślisko. Zakładamy raki. Tylko, że ja nie wiem jak Podpatrzyłam u pozostałych i tadam
Na sam szczyt szło się kiepsko. Miejscami było mało śniegu, skały utrudniały poruszanie się w rakach, no i wiało… (kurde gdzie ja się pcham)
Dotarliśmy na Starorobociański Wierch.
Chwila przerwy na upajanie się widokami, które podsyłała tylko wyobraźnia . Ruszamy dalej. Pogoda bez zmian.
Dotarliśmy na Kończysty Wierch
Nie ma co stać za długo, bo długa droga przed nami, a pogoda nadal bez zmian. Jednak w pewnym momencie się przejaśniło. W końcu jakaś nagroda dla nas na koniec dnia. Było widać przynajmniej coś więcej niż na 20 metrów do przodu
Dzień 2.
Start o 4.30 ze schroniska. Plan świt na Grzesiu. Boshe, to mi kazał wstawać tak rano… Jeszcze zmęczenie po wczorajszych 20 km mi nie przeszło, a tu drugie tyle czeka… Dobrze, że moja mama nie wie gdzie się szlajam i z kim. W sumie to sama nie wiem z kim łażę po górach o tej godzinie w dodatku…
Pogoda zapowiadała się fajna, dziś tylko padał lekki śnieg.
Na Grzesia dotarliśmy dość szybko, za szybko. Do świtu jeszcze godzina.
Śniadanie i ruszamy dalej na Rakoń. Zimno się zaczęło robić, a przy takim zachmurzeniu nie ma co liczyć na wschód słońca.
Rakoń i znów pogoda do kitu.
Zero widoczności. Michał wymiękł, zaczął marudzić, że na Wołowiec nie idzie, bo po co. Mi się już też nie chciało. Kawał drogi i znów nic nie zobaczę. Ale chyba duch gór usłyszał nasze marudzenie i wystawił nam marchewkę
Idziemy na Wołowiec. Jupi. Jest szansa, że dotknę nieba
Szczyt, no i niestety...widoczność znowu do kitu. W dodatku trochę wiało.
Schodzimy..., a tu na chwilę widok, o którym zawsze marzyłam
Później już było lepiej.
W drodze powrotnej przejaśniło się zupełnie. Więcej zdjęć w mojej galerii (jak obrobię pozostałe )
https://picasaweb.google.com/1089095756 ... directlink
Dodatkowo filmik z wyprawy u Michała na profilu youtube.
http://www.youtube.com/watch?v=e_Q9aaWs3uI
Dziękuje ekipie za zrealizowanie jednego z moich marzeń i zabranie amatora na zimowy wypad w Tatry. Było super
Swoją przygodę z górami zaczęłam w tym roku. W Tatry udało mi się pojechać raz na Przełęcz pod Chłopkiem. Myślałam, że mój sezon na te góry zakończył się wraz z pierwszymi przymrozkami, bo przecież taki amator tatrzański jak ja to najpierw powinien pochodzić przynajmniej rok po górach latem, a potem pchać się z rakami i czekanem w cięższe warunki (tak przynajmniej wbijali mi do głowy moi najbliżsi znajomi). Jednak przy zakupie butów stwierdziłam, że kupię sobie raczki, bo może w przyszłym roku będzie wyjazd zimowy, niekoniecznie w Tatry, może w Alpy (porąbało tą blondynkę ; przecież ona nie ma doświadczenia, a fantazjuje już o Alpach), także lepiej, żebym była przygotowana. Kilka dni później na facebookowym fanpage http://www.fototatry.pl- Michała Bilko pojawiło się ogłoszenie o wyjeździe dwudniowym w Tatry z dopiskiem, że mogą zabrać ze sobą osobę niedoświadczoną, bo przy okazji wyjazdu będzie nauka chodzenia w rakach i posługiwania się czekanem. Zaświeciła mi się lampka w głowie… kurde pojechałabym, ale co ja wiem o Tatrach. Nic… Raki mam… Zgłosić się, czy się nie zgłosić, co to w ogóle za koleś, co on wie o górach. Obejrzałam stronę Michała, zdjęcia, filmiki na yt i stwierdziłam, że się zgłoszę. No, bo co jak co, większego amatora ode mnie to nie ma, także się nadaję idealnie . Dostałam praktycznie zaraz odpowiedź, że mogę jechać, ale czekan, raki obowiązkowo mam mieć, no i będzie nocne wyjście w góry na świt jak mi odpowiada taka wędrówka. Super, nie zna Tatr, nie miała raków na nogach i jeszcze po nocy ma chodzić po górach. Odpisałam, że chętnie pojadę.
Wyjazd
Plan do zrealizowania. Tatry Zachodnie, 2 dni, ok 40km do przejścia.
Siwo Polana - Dolina Starorobociańska - Siwa Przełęcz - Starorobociański Wierch - Kończysty Wierch - Trzydniowiański Wierch - Polana Chochołowska - Grześ - Rakoń - Wołowiec - Rakoń - Grześ - Polana Chochołowska - Siwo Polana
Dzień 1.
Wystartowaliśmy o 6. Warunki pogodowe jak dla mnie były dobre, nie wiało, było dość ciepło. Michał marudził na ograniczające widoczność mgły.
Po chyba 4h dotarliśmy do Siwej Przełęczy. Szybki posiłek i kierunek Starrobociański Wierch. Pogoda się pogorszyła. Doszedł wiatr… Szło się też gorzej, więcej śniegu, na podejściach ślisko. Zakładamy raki. Tylko, że ja nie wiem jak Podpatrzyłam u pozostałych i tadam
Na sam szczyt szło się kiepsko. Miejscami było mało śniegu, skały utrudniały poruszanie się w rakach, no i wiało… (kurde gdzie ja się pcham)
Dotarliśmy na Starorobociański Wierch.
Chwila przerwy na upajanie się widokami, które podsyłała tylko wyobraźnia . Ruszamy dalej. Pogoda bez zmian.
Dotarliśmy na Kończysty Wierch
Nie ma co stać za długo, bo długa droga przed nami, a pogoda nadal bez zmian. Jednak w pewnym momencie się przejaśniło. W końcu jakaś nagroda dla nas na koniec dnia. Było widać przynajmniej coś więcej niż na 20 metrów do przodu
Dzień 2.
Start o 4.30 ze schroniska. Plan świt na Grzesiu. Boshe, to mi kazał wstawać tak rano… Jeszcze zmęczenie po wczorajszych 20 km mi nie przeszło, a tu drugie tyle czeka… Dobrze, że moja mama nie wie gdzie się szlajam i z kim. W sumie to sama nie wiem z kim łażę po górach o tej godzinie w dodatku…
Pogoda zapowiadała się fajna, dziś tylko padał lekki śnieg.
Na Grzesia dotarliśmy dość szybko, za szybko. Do świtu jeszcze godzina.
Śniadanie i ruszamy dalej na Rakoń. Zimno się zaczęło robić, a przy takim zachmurzeniu nie ma co liczyć na wschód słońca.
Rakoń i znów pogoda do kitu.
Zero widoczności. Michał wymiękł, zaczął marudzić, że na Wołowiec nie idzie, bo po co. Mi się już też nie chciało. Kawał drogi i znów nic nie zobaczę. Ale chyba duch gór usłyszał nasze marudzenie i wystawił nam marchewkę
Idziemy na Wołowiec. Jupi. Jest szansa, że dotknę nieba
Szczyt, no i niestety...widoczność znowu do kitu. W dodatku trochę wiało.
Schodzimy..., a tu na chwilę widok, o którym zawsze marzyłam
Później już było lepiej.
W drodze powrotnej przejaśniło się zupełnie. Więcej zdjęć w mojej galerii (jak obrobię pozostałe )
https://picasaweb.google.com/1089095756 ... directlink
Dodatkowo filmik z wyprawy u Michała na profilu youtube.
http://www.youtube.com/watch?v=e_Q9aaWs3uI
Dziękuje ekipie za zrealizowanie jednego z moich marzeń i zabranie amatora na zimowy wypad w Tatry. Było super
Ostatnio zmieniony 03 grudnia 2012, 18:08 przez lawena, łącznie zmieniany 3 razy.
Widać Michał zrobił kurs instruktora ale chyba jednak nauki nie byłolawena pisze:pojawiło się ogłoszenie o wyjeździe dwudniowym w Tatry z dopiskiem, że mogą zabrać ze sobą osobę niedoświadczoną, bo przy okazji wyjazdu będzie nauka chodzenia w rakach i posługiwania się czekanem
Relacja,humorystycznie napisana-fajna,lubię takie
Za to 2 zdania mogą ci mocno krytykować,a do tego wyprawa w zimowych warunkach z Michałem,który nie miał tu dużo zwolenników,ale Ty się nie dajlawena pisze:Super, nie zna Tatr, nie miała raków na nogach i jeszcze po nocy ma chodzić po górach. Odpisałam, że chętnie pojadę.
P.S.Jak dla mnie to jednak zbyt mało śniegu na raki,a z drugiej strony zbyt dużo by chodzić bez.
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
gaza
No czekan zostawiłam w aucie, żeby to mniej nosić, bo i tak by się nie przydał na taką ilość śniegu.
Oczywiście całą trasę można byłoby pokonać bez raków. Ale tak było wygodniej i szybciej. Ja się pewniej też czułam i się nie ślizgałam. Bo np na Wołowiec bez raków się weszło bez problemów, ale zejście już tak fajnie nie wyglądało.
Nie obchodzą mnie wasze zatargi z Michałem jeśli mam być szczera. Zjechania też się nie boję, tak jak tu mi ktoś sugerował . I nawet jakby był kolejny wyjazd, a Michał by mnie na niego zabrał to chętnie pojadę.
No czekan zostawiłam w aucie, żeby to mniej nosić, bo i tak by się nie przydał na taką ilość śniegu.
Oczywiście całą trasę można byłoby pokonać bez raków. Ale tak było wygodniej i szybciej. Ja się pewniej też czułam i się nie ślizgałam. Bo np na Wołowiec bez raków się weszło bez problemów, ale zejście już tak fajnie nie wyglądało.
Nie obchodzą mnie wasze zatargi z Michałem jeśli mam być szczera. Zjechania też się nie boję, tak jak tu mi ktoś sugerował . I nawet jakby był kolejny wyjazd, a Michał by mnie na niego zabrał to chętnie pojadę.
Ostatnio zmieniony 03 grudnia 2012, 17:59 przez lawena, łącznie zmieniany 1 raz.
Ładnie tam mieliście, moje klimaty. Co do relacji, to fajnie Ci wyszła, pomimo tego braku talentu do pisania. Najważniejsze, że widać i czuć wielką radość z tej wycieczki. Oby tak dalej
Pozdrawiam.
Jeśli o mnie chodzi to źle mnie zrozumiałaś, jedyne co Ci zasugerowałem to to, żebyś napisała relacjęlawena pisze:Zjechania też się nie boję, tak jak tu mi ktoś sugerował
Pozdrawiam.