17-18.11.2012 r. - Tatry Wysokie - Pętelka od Dworca do Dwor
: 22 listopada 2012, 19:22
Po ostatnich różnych dziwnych śmiesznych i mniej śmiesznych sprawach dziejących się na naszym forum, postanowiłem sobie jakąś relacje napisać. Co by się rozluźnić, odstresować i takie tam...
Uczestnicy wycieczki: Andzia i Vision
Od bardzo dawna już w Tatrach nie bywałem, tj. 28 września 2012 r. jak tam ostatni raz byłem, zajazdu nie liczę, bo tam w góry w sumie nie wyszedłem. Tego weekendu też już w czwartek myślałem że sobie odpuszczę, ale w piątek całkiem przypadkowo Andzia namówiła mnie na góry stwierdzając, że ma być super pogoda. Powiedzmy że była, zresztą sami zobaczcie, zapraszam na tą jakże piękną i widokową wycieczkę.
Wyruszamy jakoś po 8:00 z dworca busem do Kuźnic.
Plan był prosty: w sobotę z Kuźnic przez Świnicę do Piątki, a na drugi dzień o świcie przez Świstówkę na Rysy. Z racji tego, że mieliśmy spać w Piątce a trasa na pierwszy dzień zbyt długa nie jest, to celowo ociągałem się z wyjściem, żeby za wcześnie tam nie dojść czasem. To był niestety największy błąd tego dnia z racji tego co stało się później. Tak też po raz 23-ci w tym roku zaczynam górską wycieczkę w Kuźnicach, po raz 18-ty idę do Murowańca, po raz 17-ty szlakiem przez Boczań i po raz 3-ci na Świnicę w końcu coś zobaczyć. Na początku jak zwykle udawałem, że się waham czy czasem przez Jaworzynkę nie pójść, bo raz w tym roku nawet mi się udało, ale już od początku wiedziałem, że i tak pójdziemy szlakiem niebieskim. No i sobie poszliśmy, po 1,15 h docieramy do Murowańca, chociaż Andzia jakieś 2 godziny przewidywała, tam dosyć długa przerwa, przecież spieszyć się nie trzeba, bo co potem będziemy pół dnia w Piątce robić... No to jakoś koło 12:00 wychodzimy w stronę Świnickiej Przełęczy, pogoda piękna, tak jak zapowiadano:
Na razie śniegu brak, chociaż już z dołu było widać, że przy samej przełęczy bez raków się nie obejdzie, właściwie to przydały się tylko na jeden mały fragment... tak też przy małym lodospadzie który powstał w połowie drogi zakładamy raki.
Śnieg zalegał już do samej przełęczy, więc kontynuowaliśmy dalej taki tryb chodzenia, chociaż dalej dało się już iść w miarę bezpiecznie w samych butach, ten kawałek lodu też niektórzy tak przechodzili, ale to nie dla mnie takie chodzenie, z myślą czy spadniesz, czy może się uda...
Docieramy w końcu do przełęczy, tam mały lans:
Raków oczywiście, chyba nikt nie pomyślał, że Nas... i zacieramy już ręce na piękne i jakże urokliwe widoki ze Świnicy.
Nie minęło ani minuty i widoki rzeczywiście zaczęły się zacierać...
I tak coraz bardziej...
Aż zatarły się całkiem... ale z drugiej strony byliśmy już na szczycie, Andzia po raz pierwszy. Trochę jej współczułem, że aż tyle zobaczyła, mi to tam bez różnicy bo wcześniejsze dwa tegoroczne wejścia wyglądały tak:
6.04.2012 na Świnicy
22.07.2012 na Świnicy
Więc jakby i z której strony nie patrzeć, progres jest i mam się z czego cieszyć, jeszcze z 7 razy tam pójdę i może w końcu coś zobaczę. Tzn. raz kiedyś mi się udało, więc dobrze, że przynajmniej wiem, jaki stamtąd widok. Jeszcze na parę lat musi mi wystarczyć chyba... Szlak od Świnickiej Przełęczy na szczyt, cały suchy i praktycznie bez grama śniegu, więc śmiało w kozakach z Kasprowego śmigać można. Wiało tylko jak cholera, ale powietrze w górach to samo zdrowie, więc nie ma co narzekać.
Parę pięknych fotek ze szczytu:
Na szczycie krótki odpoczynek i taka chwila zastanowienia, co nas czeka w stronę Zawratu, bo jedyne co było wiadomo, to to że nic nie widać i lepiej nie będzie. Opcje są dwie, albo zejść z powrotem i schodzić aż do Kuźnic, nocleg w Zakopanem i na drugi dzień całkiem inny rejon, albo jednak ta Piątka. Z racji tego, że do Piątki o wiele bliżej, tak też wybraliśmy drugą opcję, czyli dalej zgodnie z planem. Oderwałem więc Andzię od widoków, mówiąc, że w domu na panoramy sobie jeszcze popatrzy, to powspomina.
W stronę Zawratu też w miarę sucho i czysto jeśli o śnieg chodzi, poza małymi wyjątkami, ale bez problemu do przejścia bez raków. Zaczęły tylko nam się strasznie dłużyć te łańcuchy.
Ale mamy w końcu swój piękny Zawrat, wieje jak sku...., wysiedzieć się nie da, nic nie widać, zaczyna robić się jakby ciemniej, rewelacja jednym słowem.
Andzia zachwycająca się widokami i bujająca w jakże pięknych obłokach...
Musiałem ją w końcu od tego znów siłą oderwać, po czym zaczęliśmy schodzić na dół, a wraz z nami zaczął zapadać zmrok...
Po drodze spotkaliśmy tzn. wypięły nam się jeszcze jakieś dupy.
Udało nam się wyjść też już spod tych cholernych chmur, tylko co z tego jak już ciemno się robiło i tak prawie nic widać nie było...
W sumie i tak większość dnia nic nie widzieliśmy to dobre i to...
Dochodząc do płaskiej ścieżki pod stawami, zrobiło się już całkiem ciemno, ale czołówek już nie wyciągaliśmy, bo w miarę prosta droga, więc po co. Zaczęło mnie tylko zastanawiać jedno: ta cisza, spokój, zero jakiegokolwiek światła ze schroniska, zero ludzi wracających, jakby coś nie tak. Jeszcze przypomniało mi się, że nie dawno na forum Pati pisała jakiegoś posta, że schronisko w jakiś dniach ma być nieczynne. Tak też ostatnie pół godziny szliśmy w wielkiej niepewności i stresie czy czasem jeszcze nie będziemy musieć po lasach nocą chadzać, żeby zejść do Roztoki czy Palenicy i tak do samego końca. Dopiero na ostatniej prostej zobaczyliśmy światło, 2 minuty przed schroniskiem, radość była ogromna.
Nocleg na glebie, chociaż jedno miejsce w pokoju było jeszcze wolne, ale ja tam nie chciałem próbować, bo po ostatnim tam spaniu w pokoju, które nie najlepiej się skończyło, choćby nie wiem ile miejsc wolnych było wolę spać na glebie. Za nim zasnęliśmy to jeszcze ze zmęczenia przybiłem gwoździa na stole, całkiem nieźle, ale podłoga jednak o wiele wygodniejsza... Na razie to tyle wrażeń z tej pięknej wycieczki, ciąg dalszy nastąpi niebawem...
PS: Relacja pisana tak trochę na poważnie i wyważonym tonie, bom w żałobie po niektórych użytkownikach którzy odeszli, czy tam odlecieli do ciepłych krajów w obawie przed sądem. Sam się boję dlatego bardzo uważałem, jak to pisałem co by mi posta nie skasowali, nie wycieli najlepszych fragmentów, tematu nie zamknęli, zastraszali sądami itp.
Proszę również o dużą liczbę wyświetleń, z góry dziękuję.
EDIT: Ciąg dalszy relacji znajduje się na stronie 3-ej w poście numer 7.
Uczestnicy wycieczki: Andzia i Vision
Od bardzo dawna już w Tatrach nie bywałem, tj. 28 września 2012 r. jak tam ostatni raz byłem, zajazdu nie liczę, bo tam w góry w sumie nie wyszedłem. Tego weekendu też już w czwartek myślałem że sobie odpuszczę, ale w piątek całkiem przypadkowo Andzia namówiła mnie na góry stwierdzając, że ma być super pogoda. Powiedzmy że była, zresztą sami zobaczcie, zapraszam na tą jakże piękną i widokową wycieczkę.
Wyruszamy jakoś po 8:00 z dworca busem do Kuźnic.
Plan był prosty: w sobotę z Kuźnic przez Świnicę do Piątki, a na drugi dzień o świcie przez Świstówkę na Rysy. Z racji tego, że mieliśmy spać w Piątce a trasa na pierwszy dzień zbyt długa nie jest, to celowo ociągałem się z wyjściem, żeby za wcześnie tam nie dojść czasem. To był niestety największy błąd tego dnia z racji tego co stało się później. Tak też po raz 23-ci w tym roku zaczynam górską wycieczkę w Kuźnicach, po raz 18-ty idę do Murowańca, po raz 17-ty szlakiem przez Boczań i po raz 3-ci na Świnicę w końcu coś zobaczyć. Na początku jak zwykle udawałem, że się waham czy czasem przez Jaworzynkę nie pójść, bo raz w tym roku nawet mi się udało, ale już od początku wiedziałem, że i tak pójdziemy szlakiem niebieskim. No i sobie poszliśmy, po 1,15 h docieramy do Murowańca, chociaż Andzia jakieś 2 godziny przewidywała, tam dosyć długa przerwa, przecież spieszyć się nie trzeba, bo co potem będziemy pół dnia w Piątce robić... No to jakoś koło 12:00 wychodzimy w stronę Świnickiej Przełęczy, pogoda piękna, tak jak zapowiadano:
Na razie śniegu brak, chociaż już z dołu było widać, że przy samej przełęczy bez raków się nie obejdzie, właściwie to przydały się tylko na jeden mały fragment... tak też przy małym lodospadzie który powstał w połowie drogi zakładamy raki.
Śnieg zalegał już do samej przełęczy, więc kontynuowaliśmy dalej taki tryb chodzenia, chociaż dalej dało się już iść w miarę bezpiecznie w samych butach, ten kawałek lodu też niektórzy tak przechodzili, ale to nie dla mnie takie chodzenie, z myślą czy spadniesz, czy może się uda...
Docieramy w końcu do przełęczy, tam mały lans:
Raków oczywiście, chyba nikt nie pomyślał, że Nas... i zacieramy już ręce na piękne i jakże urokliwe widoki ze Świnicy.
Nie minęło ani minuty i widoki rzeczywiście zaczęły się zacierać...
I tak coraz bardziej...
Aż zatarły się całkiem... ale z drugiej strony byliśmy już na szczycie, Andzia po raz pierwszy. Trochę jej współczułem, że aż tyle zobaczyła, mi to tam bez różnicy bo wcześniejsze dwa tegoroczne wejścia wyglądały tak:
6.04.2012 na Świnicy
22.07.2012 na Świnicy
Więc jakby i z której strony nie patrzeć, progres jest i mam się z czego cieszyć, jeszcze z 7 razy tam pójdę i może w końcu coś zobaczę. Tzn. raz kiedyś mi się udało, więc dobrze, że przynajmniej wiem, jaki stamtąd widok. Jeszcze na parę lat musi mi wystarczyć chyba... Szlak od Świnickiej Przełęczy na szczyt, cały suchy i praktycznie bez grama śniegu, więc śmiało w kozakach z Kasprowego śmigać można. Wiało tylko jak cholera, ale powietrze w górach to samo zdrowie, więc nie ma co narzekać.
Parę pięknych fotek ze szczytu:
Na szczycie krótki odpoczynek i taka chwila zastanowienia, co nas czeka w stronę Zawratu, bo jedyne co było wiadomo, to to że nic nie widać i lepiej nie będzie. Opcje są dwie, albo zejść z powrotem i schodzić aż do Kuźnic, nocleg w Zakopanem i na drugi dzień całkiem inny rejon, albo jednak ta Piątka. Z racji tego, że do Piątki o wiele bliżej, tak też wybraliśmy drugą opcję, czyli dalej zgodnie z planem. Oderwałem więc Andzię od widoków, mówiąc, że w domu na panoramy sobie jeszcze popatrzy, to powspomina.
W stronę Zawratu też w miarę sucho i czysto jeśli o śnieg chodzi, poza małymi wyjątkami, ale bez problemu do przejścia bez raków. Zaczęły tylko nam się strasznie dłużyć te łańcuchy.
Ale mamy w końcu swój piękny Zawrat, wieje jak sku...., wysiedzieć się nie da, nic nie widać, zaczyna robić się jakby ciemniej, rewelacja jednym słowem.
Andzia zachwycająca się widokami i bujająca w jakże pięknych obłokach...
Musiałem ją w końcu od tego znów siłą oderwać, po czym zaczęliśmy schodzić na dół, a wraz z nami zaczął zapadać zmrok...
Po drodze spotkaliśmy tzn. wypięły nam się jeszcze jakieś dupy.
Udało nam się wyjść też już spod tych cholernych chmur, tylko co z tego jak już ciemno się robiło i tak prawie nic widać nie było...
W sumie i tak większość dnia nic nie widzieliśmy to dobre i to...
Dochodząc do płaskiej ścieżki pod stawami, zrobiło się już całkiem ciemno, ale czołówek już nie wyciągaliśmy, bo w miarę prosta droga, więc po co. Zaczęło mnie tylko zastanawiać jedno: ta cisza, spokój, zero jakiegokolwiek światła ze schroniska, zero ludzi wracających, jakby coś nie tak. Jeszcze przypomniało mi się, że nie dawno na forum Pati pisała jakiegoś posta, że schronisko w jakiś dniach ma być nieczynne. Tak też ostatnie pół godziny szliśmy w wielkiej niepewności i stresie czy czasem jeszcze nie będziemy musieć po lasach nocą chadzać, żeby zejść do Roztoki czy Palenicy i tak do samego końca. Dopiero na ostatniej prostej zobaczyliśmy światło, 2 minuty przed schroniskiem, radość była ogromna.
Nocleg na glebie, chociaż jedno miejsce w pokoju było jeszcze wolne, ale ja tam nie chciałem próbować, bo po ostatnim tam spaniu w pokoju, które nie najlepiej się skończyło, choćby nie wiem ile miejsc wolnych było wolę spać na glebie. Za nim zasnęliśmy to jeszcze ze zmęczenia przybiłem gwoździa na stole, całkiem nieźle, ale podłoga jednak o wiele wygodniejsza... Na razie to tyle wrażeń z tej pięknej wycieczki, ciąg dalszy nastąpi niebawem...
PS: Relacja pisana tak trochę na poważnie i wyważonym tonie, bom w żałobie po niektórych użytkownikach którzy odeszli, czy tam odlecieli do ciepłych krajów w obawie przed sądem. Sam się boję dlatego bardzo uważałem, jak to pisałem co by mi posta nie skasowali, nie wycieli najlepszych fragmentów, tematu nie zamknęli, zastraszali sądami itp.
Proszę również o dużą liczbę wyświetleń, z góry dziękuję.
EDIT: Ciąg dalszy relacji znajduje się na stronie 3-ej w poście numer 7.