03-05.10.2012 r. - Tatry - Nasze 3 dni przed Zjazdem GS
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
03-05.10.2012 r. - Tatry - Nasze 3 dni przed Zjazdem GS
Żeby trochę uprzyjemnić sobie czas oczekiwania na zjazd GS, razem z Anią-aaig postanowiłyśmy wybrać się w góry nieco wcześniej. Zatrzymałyśmy się w Łysej Polanie, w super miejscu, na które namiar dostałyśmy od Han-ki (jeszcze raz dzięki!), a które jest ze wszech miar godne polecenia: Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy NSZZ Funkcjonariuszy Straży Granicznej, Palenica Białczańska 1.
Środa – przez Rusinową Polanę na Gęsią Szyję
Choć ranek był niepokojąco pochmurny i mglisty, postanowiłyśmy wybrać się na Gęsią Szyję po drodze wstępując do bacówki na Rusinowej Polanie. Mgły rozwiały się dopiero tuż przed polaną, a naszym oczom ukazało się stadko owiec, które – jak nam powiedział baca – już za chwilę mały zostać spędzone na zimowy odpoczynek na podhalańskich dziedzinach. Ciepłe oscypki z bacówki miały smak, który śmiało mógłby konkurować z największymi atrakcjami regionalnymi świata, a orzeźwiająca żentyca nadała naszemu życiu zupełnie nowy wymiar.
Mgła na Gęsiej Szyi nie pozwoliła nam cieszyć się widokami, a jest czego żałować, bo z dolomitowego wierzchołka, zwanego Waksmundzkimi Skałkami, roztacza się podobno widok na 50 szczytów Tatr Wysokich i Bielskich. Wierzymy na słowo...
Poszłyśmy dalej, mijając jarzębinowe zagajniki (zwane przez górali skoruśniakami, bo jarzębina to skorusa), których jesienne kolory parę razy zwaliły nas z nóg. Wieczorem wstąpiłyśmy jeszcze w gościnne progi Schroniska w Dolinie Roztoki, na herbatę i szarlotkę (nie mylić z szarotką ).
Czwartek – Bielovodską Doliną do Litworowego Plesa
Bielovodska Dolina słusznie nazywana jest „najbardziej alpejską” z tatrzańskich dolin, została w całości wyrzeźbiona przez lodowiec i ze szlaku do plesa często było widać, że ma kształt litery U (trzeba w tym celu spojrzeć za siebie). Szlak biegnie w górę doliny (w sumie jest to ok. 1000m podejścia, które czuć w nogach, choć początkowo wygląda niewinnie). Zaczyna się od trasy przez górnoleglowy las, a potem wspina wieloma zakosami. Na którymś z zakrętów, miedzy kosówkowo-jarzębinowymi zaroślami widać było Kaczą Siklawę (ciekawostka: w języku Słowackim ten wodospad nosi nazwę ich wieszcza narodowego - Pavla Orszagha Hviezdoslava).
Kolejny zakos wyprowadził nas na próg dwóch dolin – Kaczej i Litworowej. Za Litworowym Potokiem widać było jeszcze Zielony Staw w Dolinie Kaczej, a my poszłyśmy w górę Doliny Litworowej. Nazwa pochodzi od pięknej, rosnącej wzdłuż potoku rośliny, przypominającej wielki koper, która zwie się arcydzięgiel litwor . Surowe piękno Litworowego Plesa zrekompensowało nam kilkadziesiąt minut żmudnego podejścia. Potem już z powrotem tą samą trasą, choć w przeciwnym kierunku, więc jakby nieco inaczej .
Piątek – Doliną Roztoki do Siklawy i Doliny Pięciu Stawów Polskich
Dolina Roztoki sprawia wrażenie, jakby Tatry były na wyciagnięcie ręki. Potok Roztoka płynie przez kosodrzewiny tworząc liczne kaskady, co rusz widać jarzębiny (których kolory znów zwalały nas z nóg), a w prześwitach – jak to się ładnie mówi - ziołorośla. W końcu - Wielka Siklawa. Na tle wodospadu odbyłyśmy obowiązkową sesję zdjęciową, ryzykując zdrowiem i życiem na śliskich wygładzeniach (zapewne polodowcowych), ale cóż – piękne ujęcia wymagają poświęceń . Jeszcze kilka (kilkanaście?) fotek przy obłędnie błękitnych stawach i doszłyśmy w końcu do Schroniska w Dolinie 5 Stawów. W środku była – obowiązkowo – herbata i szarlotka, a przy wyjściu przeżyłyśmy „atak” dzikich kaczek, które śmiało i odważnie domagały się od turystów kanapek Skróciłyśmy sobie nieco drogę czarnym szlakiem i wróciłyśmy z powrotem doliną Roztoki, zahaczając jeszcze o Wodogrzmoty Mickiewicza. I znów akcja „daj mi coś do zjedzenia”, tym razem w wykonaniu orzechówki, która prawie dziobała w nogawki. Zadziwiające, jak szybko zwierzęta nauczyły się, do czego służą turyści.
I pomyśleć, że to co najlepsze czyli zjazd GS, było wciąż przed nami...
Jeszcze parę fotek:
Środa – przez Rusinową Polanę na Gęsią Szyję
Choć ranek był niepokojąco pochmurny i mglisty, postanowiłyśmy wybrać się na Gęsią Szyję po drodze wstępując do bacówki na Rusinowej Polanie. Mgły rozwiały się dopiero tuż przed polaną, a naszym oczom ukazało się stadko owiec, które – jak nam powiedział baca – już za chwilę mały zostać spędzone na zimowy odpoczynek na podhalańskich dziedzinach. Ciepłe oscypki z bacówki miały smak, który śmiało mógłby konkurować z największymi atrakcjami regionalnymi świata, a orzeźwiająca żentyca nadała naszemu życiu zupełnie nowy wymiar.
Mgła na Gęsiej Szyi nie pozwoliła nam cieszyć się widokami, a jest czego żałować, bo z dolomitowego wierzchołka, zwanego Waksmundzkimi Skałkami, roztacza się podobno widok na 50 szczytów Tatr Wysokich i Bielskich. Wierzymy na słowo...
Poszłyśmy dalej, mijając jarzębinowe zagajniki (zwane przez górali skoruśniakami, bo jarzębina to skorusa), których jesienne kolory parę razy zwaliły nas z nóg. Wieczorem wstąpiłyśmy jeszcze w gościnne progi Schroniska w Dolinie Roztoki, na herbatę i szarlotkę (nie mylić z szarotką ).
Czwartek – Bielovodską Doliną do Litworowego Plesa
Bielovodska Dolina słusznie nazywana jest „najbardziej alpejską” z tatrzańskich dolin, została w całości wyrzeźbiona przez lodowiec i ze szlaku do plesa często było widać, że ma kształt litery U (trzeba w tym celu spojrzeć za siebie). Szlak biegnie w górę doliny (w sumie jest to ok. 1000m podejścia, które czuć w nogach, choć początkowo wygląda niewinnie). Zaczyna się od trasy przez górnoleglowy las, a potem wspina wieloma zakosami. Na którymś z zakrętów, miedzy kosówkowo-jarzębinowymi zaroślami widać było Kaczą Siklawę (ciekawostka: w języku Słowackim ten wodospad nosi nazwę ich wieszcza narodowego - Pavla Orszagha Hviezdoslava).
Kolejny zakos wyprowadził nas na próg dwóch dolin – Kaczej i Litworowej. Za Litworowym Potokiem widać było jeszcze Zielony Staw w Dolinie Kaczej, a my poszłyśmy w górę Doliny Litworowej. Nazwa pochodzi od pięknej, rosnącej wzdłuż potoku rośliny, przypominającej wielki koper, która zwie się arcydzięgiel litwor . Surowe piękno Litworowego Plesa zrekompensowało nam kilkadziesiąt minut żmudnego podejścia. Potem już z powrotem tą samą trasą, choć w przeciwnym kierunku, więc jakby nieco inaczej .
Piątek – Doliną Roztoki do Siklawy i Doliny Pięciu Stawów Polskich
Dolina Roztoki sprawia wrażenie, jakby Tatry były na wyciagnięcie ręki. Potok Roztoka płynie przez kosodrzewiny tworząc liczne kaskady, co rusz widać jarzębiny (których kolory znów zwalały nas z nóg), a w prześwitach – jak to się ładnie mówi - ziołorośla. W końcu - Wielka Siklawa. Na tle wodospadu odbyłyśmy obowiązkową sesję zdjęciową, ryzykując zdrowiem i życiem na śliskich wygładzeniach (zapewne polodowcowych), ale cóż – piękne ujęcia wymagają poświęceń . Jeszcze kilka (kilkanaście?) fotek przy obłędnie błękitnych stawach i doszłyśmy w końcu do Schroniska w Dolinie 5 Stawów. W środku była – obowiązkowo – herbata i szarlotka, a przy wyjściu przeżyłyśmy „atak” dzikich kaczek, które śmiało i odważnie domagały się od turystów kanapek Skróciłyśmy sobie nieco drogę czarnym szlakiem i wróciłyśmy z powrotem doliną Roztoki, zahaczając jeszcze o Wodogrzmoty Mickiewicza. I znów akcja „daj mi coś do zjedzenia”, tym razem w wykonaniu orzechówki, która prawie dziobała w nogawki. Zadziwiające, jak szybko zwierzęta nauczyły się, do czego służą turyści.
I pomyśleć, że to co najlepsze czyli zjazd GS, było wciąż przed nami...
Jeszcze parę fotek:
- Załączniki
-
- Obraz 240.jpg (64.63 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 233.jpg (60.76 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 227.jpg (67.43 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 220.jpg (74.9 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 201.jpg (50.81 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 193.jpg (57.44 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 185.jpg (72.48 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 179.jpg (82.61 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 144.jpg (41.72 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 140.jpg (58.53 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 135.jpg (79.16 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 115.jpg (75.59 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 114.jpg (47.12 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 068.jpg (64.42 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 057.jpg (25.96 KiB) Przejrzano 823 razy
-
- Obraz 052.jpg (26.03 KiB) Przejrzano 823 razy
Ten dzień spędziliśmy "razem, ale osobno". Nie dość, że mieszkałyście przez ścianę, to jeszcze deptałyście nam po piętach na szlakujulita pisze:Środa – przez Rusinową Polanę na Gęsią Szyję
My wyruszyliśmy dużo wcześniej, niestety w środowe przedpołudnie przysłowie "Kto rano wstaje ..." zupełnie się nie sprawdziło. Widoków nie było, nawet oscypki na Rusinowej jeszcze się nie ugrzały i obeszliśmy się smakiem. Na pocieszenie zostały nam te piękne czerwone jarzębinki.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
taka mgła była, że ani waszych pięt na szlaku, ani Was za ścianą nie dojrzałamHan-Ka pisze:Nie dość, że mieszkałyście przez ścianę, to jeszcze deptałyście nam po piętach na szlaku
Oto moje fotki z tych 3 dni, a w zasadzie z 2 (bez Gęsiej), stwierdziłam wtedy, że nie ma sensu brać aparatu....ale się pomyliłam - było przecież mimo wszystko malowniczo! :>
https://plus.google.com/photos/11381448 ... uOmrhqDPWA