Przygody na prawie Świnicy 11.05.2011

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

tom-pi4

Przygody na prawie Świnicy 11.05.2011

Post autor: tom-pi4 » 30 maja 2011, 12:18

Kilka dni spędzonych w Tatrach... marzenie każdego zdrowo myślącego górołaza... To było też moje marzenie. Nie mogłem się tego doczekać, bo tak na prawdę po raz pierwszy jechałem na urlop w góry, na prawie cały urlop! No ale do rzeczy. W relacji opiszę tylko jeden dzień, którego nie zapomnę do końca życia.

Uczestnicy: Migotka i ja
Cel: Świnica + Zawrat + przynajmniej część Orlej Perci, w jeszcze zimowych warunkach
Data: 11.05.2011

Pobudka wcześnie rano. Wstajemy o 5:30. Szybkie dopakowanie plecaków, zrobienie herbaty w termosy i start na dworzec. Od samego rana ta wyprawa się nie składała. Wsiadamy do taksówki na dworcu, bo o tak wczesnej porze poza sezonem busy jeszcze nie jeżdżą. Dzień wcześniej dowiadywaliśmy się u busiarzy, od której godziny jeździ kolejka na Kasprowy. Informacja była pewna - 7:30 pierwszy wagonik. Uznaliśmy, że aby zaoszczędzić siły na podejściu, bo plan był dosyć pokaźny, wyjedziemy na Kasprzaka i stąd zaczniemy walkę (nie myślałem, że to słowo kiedyś nabierze dla mnie aż tak dosłownego znaczenia). W Kuźnicach jesteśmy o 6:45 co by być na samym początku "kolejki do kolejki". I ku naszemu zdziwieniu jest tu totalnie pusto! Jesteśmy sami. Idziemy do kasy i... Faktycznie pierwszy wagonik rusza o w pół do ale 9. Czyli mamy godzinę obsuwu już na początku. Zastanawiamy się czy nie iść na pieszo ale jednak i tak szybciej będzie jak zaczekamy na pierwszy wagonik. O 8:30 wsiadamy w kolejkę i po 20 minutach meldujemy się już na słonecznym szczycie Kasprowego. Tam szybkie ubieranie stuptutów, lekka przebieranka i ruszamy w kierunku Świni. Szlak przez Beskid i Pośrednią oraz Skrajną Turnię zdecydowanie przetarty lecz leży na nim jeszcze sporo śniegu. Do Świnickiej Przełęczy idziemy pierwsi. Dopiero w tym miejscu dogania nas chłopak, jak później się okazuje skitourowiec oraz doświadczony górołaz. My robimy mały odpoczynek przed rozpoczęciem podejścia, on startuje od razu na szczyt. Po kilkunastu minutach rozpoczynamy podejście. Śniegu sporo, momentami zapadamy się po kolana. Wydaje się być związany, aczkolwiek w miejscach nasłonecznionych robi się mimo wczesnej jeszcze pory dość mokry. Podchodzimy cały czas śladami naszego "przewodnika". Im wyżej robi się coraz bardziej ciepło, widoki do okoła piękne, lampa jak się patrzy (co wcale nie było idealną pogodą). Podchodzimy około 1h. W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że kierujemy się w stronę taternickiego wierzchołka Świnicy, co na dzisiejszy dzień nie było naszym celem, bo zależało nam na odwiedzeniu zwykłego wierzchołka i pójściu dalej na Zawrat. Nie chcąc tracić czasu, decydujemy się na zejście około 70-100m. niżej aby dojść do wydeptanych w śniegu śladów letniego szlaku (byliśmy około 80m. od wierzchołka taternickiego). Schodzimy delikatnie żlebem po dość mokrym śniegu, który jednak jeszcze się trzymał. W połowie żlebu zastanawiamy się nad trawersowaniem. Kilkanaście metrów poniżej wypatrujemy dość wąskie gardło, które wydaje się najbezpieczniejszym rozwiązaniem w tym momencie. Odległość od skały do skały to tylko jakieś 4 metry, także trawers idealny jak się patrzy. Schodzimy w dół. Dochodzimy do tego gardła no i zaczynamy trawers. Idę na pierwszego. Powoli kopię stopnie w śniegu, każdy z nich dokładnie sprawdzając i asekurując się czekanem. Raki trzymają nieźle. Tragedii nie ma. Skałę po drugiej stronie żlebu mam już na wyciągnięcie ręki, zostaje tylko jeszcze jeden stopień. Wykopany, ufff, sprawdzony, ufff, staję na nim i... śnieg wyjeżdża mi spod nogi, tracę równowagę, dziaba pod wpływem szarpnięcia do tyłu wyrywa się ze śniegu oraz z mojej ręki i rozpoczynam zjazd w dół. Nabieram prędkości, nie mogę złapać dziaby, nie mam czym hamować. Całe życie biegnie przed moimi oczami... Myślę tylko o tym, żeby złapać ten cholerny czekan, który skacze po śniegu jak na złość, tak, że nie jestem w stanie go utrzymać. W końcu się udaje, zaczynam hamować. Po kilku metrach hamowania zatrzymuję się. Rozglądam się co się stało. Jestem w tak wielkim szoku, że nie kontaktuję przez dłuższą chwilę. Patrzę w górę. Przejechałem dobre 30 metrów. Patrzę w dół... gdybym nie wyhamował za 20-30 metrów moja droga by się skończyła... Leżę w śniegu w nienaturalnej pozycji i patrzę na Mig, która siedzi w miejscu gdzie trawersowaliśmy żleb, w takim samym szoku jak ja. Jej wielkie przerażone oczy, dobrze oddawały to co czuliśmy w tej chwili. Ja pewnie miałem takie same. próbuję się wyprostować i stanąć na nogi. Gdy się ruszam, znowu osuwam się o jakiś metr. Śnieg w tym miejscu to totalny sorbet, który nawet ciuchów się nie chciał trzymać, a co dopiero podłoża. Po kilku minutach udaje mi się wydostać w bezpieczne miejsce. Zaczynam podchodzenie do góry, do miejsca z którego zjechałem. Zajmuje mi to kilka minut. Gdy jestem na wysokości Migotki rozmawiamy chwilę o tym co się stało i podejmujemy decyzję o wycofaniu się. Pozostaje jeszcze do przetrawersowania z powrotem ten sam żleb :/ Udaje się, co i tak kosztuje mnie trochę nerwów. Po drugiej stronie żlebu siadamy już na spokojnie obok siebie i zaczynamy rozmawiać o tym co się stało. Obydwoje jesteśmy w szoku, obydwoje chyba na dzień dzisiejszy mamy dosyć wrażeń i decyzja o odwrocie zapada na 100%. Siedzimy w tym miejscu jeszcze kilkadziesiąt ładnych minut aby ochłonąć. Dochodzą do nas trzy osoby, dwóch młodych chłopaków (bez żadnego sprzętu, którzy po rozmowie z nami decydują się także zawrócić) i jeden starszy pan, który wchodzi później na taternicki wierzchołek. Zejście to już brodzenie w mokrym i niezwiązanym śniegu, także kosztuje nas trochę nerwów i energii. Jednak już bez większych przeszkód docieramy do Przełęczy Liliowe, skąd idziemy do Murowańca. Tam już na luzie siedzimy na ławeczkach i obgadujemy cały dzisiejszy dzień, skąd schodzimy do Zakopca.
Napisałem tę relację nie po to aby komuś zaimponować, że przeżyłem coś takiego ale po to aby uświadomić tym, którzy nie zdają sobie z tego sprawy, że w górach niekoniecznie trzeba popełnić błąd aby coś się stało. Tak samo jak nie zawsze partner, do którego ma się zaufanie może pomóc, jak to było w naszym przypadku. Także miejcie respekt do gór, nawet tych najmniejszych!

P.S. Skończyło się tylko na podartej rękawiczce

Link do fotek:
https://picasaweb.google.com/tomasz.pie ... e11052011# moje
https://picasaweb.google.com/82niteczka ... a11052011# Migotki
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8705
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 30 maja 2011, 13:57

Masz Tomku farta i dobrze, że tak to się tylko skończyło. Górki niekiedy pokazują mam kto tu rządzi. Tomku Świnica tam będzie czekała na nsze wejścia.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1946
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 30 maja 2011, 14:23

Piekna relacja... tylko proponowałbym nie nazywać Świnicę Świnią.. no nie żebym był przesądny ale po co tak brzydko mówić o Górze.
Awatar użytkownika
Ptoszek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1098
Rejestracja: 15 kwietnia 2010, 15:12

Post autor: Ptoszek » 30 maja 2011, 14:47

Tomku dreszczory miałem na plecach jak opisywałeś "relejszyn". Miałeś dużo szczęścia. !!
"Cisza, wszędzie cisza. Jeszcze chwilę temu rozmawialiśmy ze sobą, żartowali. A teraz słyszą już tylko głuchy dźwięk kamieniającego śniegu, pod którym leżą. I czekają na pomoc. "
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 30 maja 2011, 15:13

zbig9 pisze:tylko proponowałbym nie nazywać Świnicę Świnią
A czy to jakaś różnica? Jak dla mnie żadna. Takie ładne "zdrobnienie" i już!
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 30 maja 2011, 15:25

Jak to dobrze, Tomku, że możemy przeczytać Twoją relację :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 30 maja 2011, 17:25

Najważniejsze, że wszystko skończyło się szczęśliwie :) Gratulację decyzji o wycofaniu :spoko:
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6299
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 30 maja 2011, 18:38

Tomku, relację czytałem z najeżonym włosem (nie, nie na głowie :lol: ) na rękach.
Tym bardziej, że słyszałem Waszą relację na żywo przy Murowańcu.
Wielki szacun dla Was.
:spoko:
tom-pi4 pisze:w górach niekoniecznie trzeba popełnić błąd aby coś się stało. Tak samo jak nie zawsze partner, do którego ma się zaufanie może pomóc, jak to było w naszym przypadku. Także miejcie respekt do gór, nawet tych najmniejszych!
Nie boję się tego stwierdzenia: Święte Słowa, Tomku, Święte.
Ostatnio zmieniony 30 maja 2011, 18:41 przez Królik, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6299
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 30 maja 2011, 18:39

zbig9 pisze:tylko proponowałbym nie nazywać Świnicę Świnią..
Uważasz Zbyszku, że lepiej było by Świnką, Prosiakiem, a może Pigletem... bo nie bardzo rozumiem czego się czepiasz.
Nie pamiętam już którą górę w Himalajach nazywają "Górą Śmierci", czy to też oprotestujesz :?:
Pati

Post autor: Pati » 30 maja 2011, 19:49

Tomku, Migotko - myślę, że już wiecie co bym napisała...
Tomku - dobrze że jesteś cały!
zbig9 powiedział/-a:
tylko proponowałbym nie nazywać Świnicę Świnią

A czy to jakaś różnica? Jak dla mnie żadna. Takie ładne "zdrobnienie" i już!
Wg WHP cytuję

Świnica, zwana dawniej Świnią Skałą, zdaje się zawdzięczać nazwę swemu kształtowi, lub też faktowi, że długi czas była niedostępna.

A poza tym, no wiecie, świnie są bardzo fajne ;)
http://www.phkonrad.com.pl/public/img_humor/19.jpg
Awatar użytkownika
Ptoszek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1098
Rejestracja: 15 kwietnia 2010, 15:12

Post autor: Ptoszek » 30 maja 2011, 20:15

Królik pisze:że lepiej było by Świnką, Prosiakiem, a może Pigletem
Buhehahaha
"Cisza, wszędzie cisza. Jeszcze chwilę temu rozmawialiśmy ze sobą, żartowali. A teraz słyszą już tylko głuchy dźwięk kamieniającego śniegu, pod którym leżą. I czekają na pomoc. "
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 30 maja 2011, 21:13

kasia1357 pisze:....niezbyt dobrze sprawdzony :)
Nie wiem jakie masz pojęcie o zimowym chodzeniu po górach ale ja jakieś tam mam. Nie jestem w tym omnibusem jednak wiem na tyle dużo, żeby poruszać się zimą po Tatrach. Także gdybyś miała takowe, pewnie ten komentarz byś pominęła. Może dla Ciebie to śmieszna i ironiczna sytuacja ale nie życzę Ci tego żebyś się w takiej kiedyś znalazła, a jak kiedyś może dorośniesz do zimowego chodzenia po górach to sama zrozumiesz o czym mówię.
kasia1357 pisze:a Świnicy raczej nie nazywaj świnią
Ten temat to w ogóle nie wiem dlaczego się nadal ciągnie. Moja relacja i moje nazewnictwo! Poza tym jak najbardziej poprawne,
Patrycja pisze:Wg WHP cytuję
Świnica, zwana dawniej Świnią Skałą, zdaje się zawdzięczać nazwę swemu kształtowi, lub też faktowi, że długi czas była niedostępna.
także może go wreszcie zakończmy na tym co podaje WHP!
Awatar użytkownika
janek.n.p.m
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2035
Rejestracja: 07 października 2007, 12:43

Post autor: janek.n.p.m » 30 maja 2011, 21:38

kasia1357 pisze:a Świnicy raczej nie nazywaj świnią, w końcu okazało się że nie jest świnią/na dwóch łapach/ - prawda?
nazywają.... tak jak Morskie Oko- mokiem, schronisko w DPSP piątka itd

Też miał miałem zjazd w Karkonoszach-( Karkach) czarny kocioł miało to być kontrolowane, ale prędkość jaką osiągnołem była zbyt szybka by nad tym panować :) dziaba wbita w śnieg wyskoczyła....mało tego obróciło mnie głowa w dół, na szczęście udało mi się powrócić na plecy, podjąłem decyzje że będę nogami hamował tzn rakami, albo zatrzymam się na skałach(skutki mogły by być opłakane), albo połamię nogi ...albo :)... zatrzymam się... i tak się stało jakieś tam zadrapania kolana ale nic poza tym a i śnieg w każdej kieszeni :)
Się kur*** wtedy zaj*** zdziwiłem :lol:
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Awatar użytkownika
Zrzęda
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1391
Rejestracja: 04 maja 2009, 19:27

Post autor: Zrzęda » 30 maja 2011, 22:00

Tomek, mnie Twoja historia na długo wyleczy z "próbowania się"z zimowymi Tatrami Wysokimi. :oczynoela:
Dobrze, że takie relacje też można tu przeczytać - ku przestrodze.
Ostatnio zmieniony 30 maja 2011, 22:24 przez Zrzęda, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
Awatar użytkownika
xVRoBVx
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 224
Rejestracja: 28 kwietnia 2010, 20:47

Post autor: xVRoBVx » 30 maja 2011, 22:21

No ładnie Tomku... Decyzja o powrocie jak najbardziej bardzo słuszna, najważniejsze że wszystko się skończyło tylko na przygodzie o której będziesz pamiętał na całe życie. :spoko:
ODPOWIEDZ