Wiele zachodu z babą
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Wiele zachodu z babą
Tradycyjnie, jak co roku należy odbyć zimowe wejście na Babią Górę. Organizujemy się z bielskim klubem KTW i powstaję plan by nie powielać zeszłorocznego wejścia od przełęczy Lipnickiej, tylko wyruszyć z najmniej popularnej strony, od Lipnicy Wielkiej, szlakiem znakowanym na zielono. Jakimś tam cudem dojeżdżamy do początkowego punktu wyjścia, choć droga miejscami była dość ryzykowna ze względu na warunki pogodowe.
Z rana wyczytaliśmy z prognoz GOPR-u o niekorzystnych warunkach, dużych minusowych temperaturach i silnym wietrze. Tymczasem jest lekki mrozik i wiatr niemal znikomy. Czeka nas teraz mozolne podejście wzdłuż dwóch koryt rzecznych, Szumiącego Potoku i Krzywego Potoku. Szlak nieubłaganie pnie się w górę, jest stromo, miejscami pod cienką w tym miejscu warstwą śniegu zalegają oblodzenia. Dochodzimy to charakterystycznego punktu z wiatą, tam chwilę ładujemy energię i większość zakłada raki, będzie wygodniej iść. Szlak nieco łagodnieje (zwany też Pańskim Chodnikiem) i idzie się nieco lżej. Gdy wychodzimy ponad górną granicę lasu, temperatura wyraźnie się obniża i maleję z każdymi zdobytymi metrami przewyższenia. Śniegu też przybyło sporo, nadmienić należy że trasa jest nie przetarta i miejscami zapaść się można po kolana...
Dodatkowym ograniczeniem zaczyna być silny porywisty wiatr i panująca wszędzie mgła, która jak się później okaże w rzeczywistości jest chmurą. GPS wskazuję już wysokość blisko 1600 metrów, i tu zaczynają się pojawiać chwilowe okna pogodowe, gdzieś za chmurami majaczy słońce.
Do szczytu w tych warunkach pozostało jeszcze około godziny wędrówki, zbliża się już godzina szesnasta a my jeszcze gdzieś w drodze do szczytu. Ale pojawiające się wspaniałe widoki, świadomość że jesteśmy ponad chmurami, tylko Babia i Tatry na horyzoncie, sprawiają że idzie się wciąż do przodu. Wiatr nie daję za wygraną, jest miejscami mocny a temperatura odczuwalna zbliżona jest do - 20 stopni. Już pod samym szczytem oglądamy niesamowity w kolorycie zachód słońca. Jest jak na innej planecie. Na wierzchołku Babiej Góry 1725m stajemy o godzinie 16.40, robimy mnóstwo zdjęć i schodzimy poprzez przełęcz Brona, już w ciemnościach i chmurach do schroniska na Markowych Szczawinach. Mamy przyjemność przysłuchać się szkoleniu lawinowemu prowadzonemu przez Kubę Radlińskiego, z którym miałem okazję chwilę porozmawiać i powspominać wspólne szkolenie sprzed dziesięciu lat. Po rozlokowaniu w pokojach (my otrzymujemy pokój 1A który jest tak tajny że szukamy go po całym schronisku), udajemy się wspólne integrowanie, które potrwa do późnych godzin nocnych...
8)
Z rana wyczytaliśmy z prognoz GOPR-u o niekorzystnych warunkach, dużych minusowych temperaturach i silnym wietrze. Tymczasem jest lekki mrozik i wiatr niemal znikomy. Czeka nas teraz mozolne podejście wzdłuż dwóch koryt rzecznych, Szumiącego Potoku i Krzywego Potoku. Szlak nieubłaganie pnie się w górę, jest stromo, miejscami pod cienką w tym miejscu warstwą śniegu zalegają oblodzenia. Dochodzimy to charakterystycznego punktu z wiatą, tam chwilę ładujemy energię i większość zakłada raki, będzie wygodniej iść. Szlak nieco łagodnieje (zwany też Pańskim Chodnikiem) i idzie się nieco lżej. Gdy wychodzimy ponad górną granicę lasu, temperatura wyraźnie się obniża i maleję z każdymi zdobytymi metrami przewyższenia. Śniegu też przybyło sporo, nadmienić należy że trasa jest nie przetarta i miejscami zapaść się można po kolana...
Dodatkowym ograniczeniem zaczyna być silny porywisty wiatr i panująca wszędzie mgła, która jak się później okaże w rzeczywistości jest chmurą. GPS wskazuję już wysokość blisko 1600 metrów, i tu zaczynają się pojawiać chwilowe okna pogodowe, gdzieś za chmurami majaczy słońce.
Do szczytu w tych warunkach pozostało jeszcze około godziny wędrówki, zbliża się już godzina szesnasta a my jeszcze gdzieś w drodze do szczytu. Ale pojawiające się wspaniałe widoki, świadomość że jesteśmy ponad chmurami, tylko Babia i Tatry na horyzoncie, sprawiają że idzie się wciąż do przodu. Wiatr nie daję za wygraną, jest miejscami mocny a temperatura odczuwalna zbliżona jest do - 20 stopni. Już pod samym szczytem oglądamy niesamowity w kolorycie zachód słońca. Jest jak na innej planecie. Na wierzchołku Babiej Góry 1725m stajemy o godzinie 16.40, robimy mnóstwo zdjęć i schodzimy poprzez przełęcz Brona, już w ciemnościach i chmurach do schroniska na Markowych Szczawinach. Mamy przyjemność przysłuchać się szkoleniu lawinowemu prowadzonemu przez Kubę Radlińskiego, z którym miałem okazję chwilę porozmawiać i powspominać wspólne szkolenie sprzed dziesięciu lat. Po rozlokowaniu w pokojach (my otrzymujemy pokój 1A który jest tak tajny że szukamy go po całym schronisku), udajemy się wspólne integrowanie, które potrwa do późnych godzin nocnych...
8)
Zachwycająco! Takich widoków nigdy dość!
Zdjęcie 4 od dołu szczególnie mi się podoba, takich 2 wędrowców nad wzburzonym morzem chmur, jak na jakiejś kosmicznej plaży
Ps. Montenero, dopisz w tytule datę, ok?
Zdjęcie 4 od dołu szczególnie mi się podoba, takich 2 wędrowców nad wzburzonym morzem chmur, jak na jakiejś kosmicznej plaży
Moja trasa sentymentalna ..., pierwsze wejście na Babią ..., nocne wejście na Babią... eh!Montenero pisze:wyruszyć z najmniej popularnej strony, od Lipnicy Wielkiej, szlakiem znakowanym na zielono
Ps. Montenero, dopisz w tytule datę, ok?
Tomeczku, cudowne zdjęcia! Zazdroszczę Ci tej Babiej wiesz
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915