9.01.11(+10.03) - Gładki Wierch i ślady Yeti na Zawracie

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

9.01.11(+10.03) - Gładki Wierch i ślady Yeti na Zawracie

Post autor: Anonymous » 12 stycznia 2011, 22:48

9.01.11 - Gładki Wierch i ślady Yeti na Zawracie (czas przejścia 11h):

Zbudziłem się 5:14, wyłączyłem alarm ustawiony na 5:30 i chwila kalkulacji: podwyższona temperatura od przewiania halnym na Kościelcu, głupi męczący sen (ciekawe za jakie grzechy), na drugiej szali rezerwacja na Zmarzłym i plan dnia, wybrany z kilku alternatyw. Patrzę na zegarek 5:33 i decyzja podjęta: czas ruszać! Podziębiony ale nic, zgarnąłem kurtkę i przygotowany wieczorem plecak. W nocy nie wiało, okno w pokoju było uchylone przez całą noc i nawet raz nie zgrzytnęło. Darowałem kursantom wendetę za zieloną noc (sobota) i nie mieli zielonej pobudki, wyszedłem bezszelestnie na dwa włączenia ekranu telefonu, przebrałem się na korytarzu, nie wróciłem do pokoju z rzeczami do spania, wrzuciłem je do plecaka, mogły się przydać przy noclegu w Piątce, buty ubrałem przy głównym wyjściu z Murowańca, aby nie skrzypieć na korytarzu. Start 6:00. Trzeba zamknąć oczy żeby zobaczyć coś na tym zdjęciu i od razu widać majestatyczny ogrom gór zakrywających horyzont, na którym zlewają się z czystym, gwiaździstym niebem, zapowiadającym pogodny dzień:
Obrazek
Z rana po nocnej odwilży trochę strach było jako pierwszy przeprawić się przez Gąsienicowy Staw, który czasem trzeszczał o myto i pokrywała go 3 cm warstwa wody. Dobrą chwilę zajęło konsekwentne sprawdzanie czekanem czy pod wodą nie kryje się jakiś przerębel. Kilka przybrzeżnych pęknięć tafli zupełnie nie zagrażało przejściu. Z daleka uwagę skupiał cień krzaka przypominającego czekającego na brzegu niedźwiedzia, ale to akurat było do wytrzymania. Rezerwacja nad Zmarzłym Stawem obejmowała kamienny stolik dla jednej osoby, muzykę - wyborny szum strumienia, szmaragdowe żyrandole, do stołu nakryto lodowy obrus wykuty na stawie, a atrakcją dnia był budzący się w słońcu Zawrat:
Obrazek
Na wyposażeniu plecaka miałem dwie świeczki, ale nie traciłem już na nie czasu. Energia z takiego śniadanka dodała potężnego kopniaka do przodu. Początkowo poszedłem lewą, niestety pyłówki od Koziej i chwilami niepewny śnieg po pas zdecydowały, że odbiłem w niby bezpieczny Zawratowy Żleb. Wszystko na chwilę zamarło gdy nisko nad górami przeleciał odrzutowiec, tego jeszcze brakowało. Połacie śniegu tylko na siebie spojrzały z wyrytym pytaniem "spadamy?". Po tym incydencie brnąc w śniegu po kolana beznamiętnie orałem wczorajszą dupostradę. Złożyły się na nią kilogramy jędrnych tyłków ( oczywiście powstałych za unijne pieniądze ), a jak wiadomo kilogram inteligenta liczymy podwójnie ("Miś"). Do pełni szczęścia zabrakło wylanego z Zawratu lodowego toru bobslejowego, to byłby hit. Mam nadzieję, że Lech nie będzie mi miał za złe powyższego wywodu nt zbeszczeszczenia śladu dupnego traktu. Przyśpieszyłem żeby z drugiej strony nikt nie czekał na Zawracie i nie zepsuł mi poranka.
Obrazek
Śnieg nadal po kolana, a pod sam koniec w nocy musiał zejść mały obsuw. Ponad niewielkim lawiniskiem ukazała się zmarznięta lodowa ścianka. Weeeeeeeee. Jest lód, jest impreza. Moment i byłem na szczycie. Miałem ochotę jeszcze kilka razy się tam cofnąć i ponownie karnąć na górę. O 9:00 na Przełęczy słonko rozpieszczało w najlepsze (czasem latem jest zimniej), wiał lekki wiatr i rozciągał się widok na Gładki Wierch:
Obrazek
Szlak mnie trafił jak chciałem schować się przed wiatrem, zdjąć plecak i napić herbaty. Dzień wcześniej jakiś tępy Yeti oszczał pierwszą zawietrzną wnękę, zaraz przy przejściu na Zawrackiej Przełęczy. Nie mógł wybrać innego miejsca tylko samo przejście na szlaku. Porośnięty mchem bezmózgi Yeti podniósł łapę i jak kundel zaznaczył terytorium, ale jakie to jego terytorium w TPN. Następnym razem przyznana mu zostanie nagroda Darwina za odpadnięcie ze skały podciętej temperaturą własnego moczu. Obyś odmroził sobie klejnoty, a na przyszłość niewypocone płyny popuszczaj w gacie lub prosto na kompana - będzie wam cieplej! Inna prostolinijna ewentualność - zeszczał się ze strachu. Nie było sposobności, chęci i czasu tego dogłębnie wyjaśniać. Wychodząc zza skał rozglądałem się w górę, brak pierwszeństwa na lawiny, a śnieg mamrotał zaraz stąd zjeżdżamy. Schodząc niżej miałem coraz mniej pochlebne zdanie o leżącym śniegu. Lepił się na słońcu, a każda potrącona odrobina turlała się przeistaczając w dużo większe kule. Niby nie było nawisów i część śniegu już zeszła, ale miałem złe przeczucia. Góry uczą podejmowania decyzji, a właśnie dojrzewała jedna o wycofie. Podejście pod Gładką Przełęcz i dalej wyglądało bardzo źle. 50:50% - zejdzie lub nie zejdzie, a to za mało - nie ma co się zdawać na ślepy los, poza tym moje 100 kg (z plecakiem) mogło zrobić różnicę. Wchodząc na szczyt limitowałbym opcje i zostawiał mniejsze możliwości manewru. Na domiar złego została pechowa ostatnia porcja już letniej herbaty. Za dużo po drodze wyżłopałem. Na taki efekt złożyły się inne planowane scenariusze na niedzielę, też zamknięta wieczorem kuchnia (wystawione kubki z wodą nie były gorące), do tego podziębiony człowiek więcej pije i więcej się poci. W czynnych strumieniach woda niestety za zimna. Przed błędnymi decyzjami w górach chroni mnie stary amulet z kryształu górskiego. Mniej więcej dlatego odpuściłem Gładki. Nieopodal natrafiłem na drobne ślady najprawdopodobniej liska. Poprawiło mi to humor. Coś go pobudziło, może odwilż zalała mu chatę, albo szedł do Piątki z zażaleniem na kudłatego Yeti z niedomkniętym zaworem (a może dysponował jego rysopisem!), a ja za nim przetartą lisią ścieżką w tej samej sprawie (zawratowym skrytoszczaczom mówimy stanowcze nie!). Za Gładki Wierch trochę pożywcowałem góra dół na Kołowej Czubie. Bez przepaści, asekuracja z zaspy śnieżnej. Co mi tam, przetestowane na szaleńcach skaczących z czwartego pietra w usypane zaspy pod mieszkalnymi blokami i nie mają strachu. Zgodnie z przewidywaniami zaraz skończyła się herbata i wrzuciłem nano bieg do Piątki.
Obrazek
Okazało się że schronisko jest prawie puste. Nawet w niedzielę ludzi nie dosypało. Kwestia wolnych miejsc zeszła na dalszy plan. W południe wykorzystałem karnet z Mieszkiem Pierwszym (ten za dobry uczynek) i wyszło po 3zł (normalnie 6zł) dwie duże mocne herbaty z cytryną prosto do termosu (przepiły mi się już owocowe, a wyłącznie takie miałem), 3zł (normalnie 7zł) żurek z krojoną białą kiełbasą (moja ulubiona zupa w Piątce, jedna z tych co momentalnie i martwego postawi na nogi). Zostawiłem połowę ziemniaków, żeby się nie zapchać i nie chodzić z ciężkim żołądkiem. Podbudowany chciałem jak najwięcej chwycić nadal pogodnego dnia. Tak przy okazji, panie kucharki z Murowańca powinny się przejść i posmakować ten żurek. Nie mam zastrzeżeń do pozostałych zup, które są świetne. Niestety żurek w Murowańcu smakuje jak wczorajsza herbata. Wracając z Piątki spotkałem chłopaków schodzących z Koziego.
Obrazek
Musieli mieć obłędnie piękne widoki. Dalej z pamięci przetarłem niebieski szlak plus mały skrót na Zawrat, może się komuś przyda (tego dnia nikt nie schodził i natrafiałem tylko na część swoich śladów). Podchodząc pod Zawrat zauważyłem, że jeden odcinek moich porannych śladów został przysypany niewielką lawinką, którą podejrzewam sam wcześniej podciąłem i zadziałała z opóźnionym zapłonem. Idąc dalej czyściłem wystające oznaczenia szlaków, co warto robić nawet czysto egoistycznie patrząc.
Obrazek
Plan był przed przed zmierzchem zjawić się na Zawracie, jak załamie się pogoda to wycof do Piątki, jak nie to do zejścia z Zawratu starczy księżyc lub ewentualnie lampka latarki. Ze szczytów spływała czerwona lawa ostatnich promieni zachodzącego słońca:
Obrazek
Górale głowią się gdzie się podział śnieg, a to feralny Yeti nocami znosi go sobie do Zawratowego Żlebu, żeby mieć na co z góry szczać do woli. Puszystego śniegu było tyle, że można było skoczyć jak na bangi, tyle że bez bangi. Wszystko zasypane. Nie było lekko blokować asekurujący czekan. Pozostawało wbijać go w ubite miejsce po prawym bucie, mocno dociskać lewą ręką, aż prawa cała zniknie pod śniegiem, sprawdzić czy trzyma i w dół po kroku lewą i prawą nogą na wyciągnięcie ręki, po czym zluzować czekan, wbić w miejsce po prawej nodze i tak po stokroć. Całe szczęście podwójne stuptuty (jedne wszyte w nogawki) blokowały wdzierający się wszędzie zimny puch, w kurtce działała podobna blokująca od dołu podpinka, także śnieg nie miał dostępu. Po jakimś czasie zaczęło się robić zimno, o dziwo w kolana, być może rozgrzane na trasie teraz się wychłodziły. Monotonny automatyzm pozwolił zejść już na tyle nisko, że można było przejść na schodzenie podpierane czekanem. O 17:00 wróciłem cały i zdrowy, gdy na niebie panował już księżyc.
Obrazek
Pozostało się wygrzać. Co najważniejsze buty nie przemokły. 11h na mokrym śniegu i suche skarpety. Sukces wliczając przecieranie tras, do tego dodając dwa spacery po wodzie na Gąsienicowym Stawie. Z Gładkim nie poszło tak gładko jak się mogło wydawać, mimo to dzień uważam za bardzo udany.
Ostatnio zmieniony 24 sierpnia 2011, 15:09 przez Anonymous, łącznie zmieniany 35 razy.
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1946
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 12 stycznia 2011, 23:20

Godnym pochwały jest zachowaniem nie skrzypieć butami, ale o 6.00 w szanującym się schronisku wszyscy powinni być już spakowani. A tych rozbawionych kursantów można było obudzić. Tylko wiem, że na takich nie zrobi to wrażenia.
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 13 stycznia 2011, 10:18

KRK pisze:Przed błędnymi decyzjami w górach chroni mnie stary amulet z kryształu górskiego. Mniej więcej dlatego odpuściłem Gładki.
To na pewno dobra decyzja, sam zresztą widać postępujesz rozważnie i to jest w tym wszystkim najważniejsze. Trzeba wiedzieć, kiedy się bezpiecznie wycofać. Gładki nie zając -nie ucieknie, jeszcze tam trafisz ;) Świetnie się czytało Twoją relację, trochę szkoda, ze mało zdjęć zapodałeś
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 13 stycznia 2011, 17:30

świetna relacja, bardzo mi się podobało, zdjęć niewiele, ale dowodzą iż miałeś świetne widoki
KRK pisze:(...)zawratowym skrytoszczaczom mówimy stanowcze nie!(...)
popieram!
:D
Anonymous

Trochę wiecej zdjęć

Post autor: Anonymous » 13 stycznia 2011, 17:40

Nocna panorama:
Obrazek
Poranne widoki ze Zmarzłego:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Przełęcz:
Obrazek
Dolina 5 Lodowisk:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Zachód słońca:
Obrazek
Anonymous

Post autor: Anonymous » 13 stycznia 2011, 19:44

Bardzo fajnie napisana relacja. Słoneczna pogoda była chyba rekompensatą za halny i lód na Kościelcu. Tylko gratulować fantastycznych widoków. Ślinka cieknie jak patrzę na zdjęcia :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 13 stycznia 2011, 20:23

Fajnie fotki i kawał dobrego marszu :spoko:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 16 stycznia 2011, 10:52

zbig9 pisze:Godnym pochwały jest zachowaniem nie skrzypieć butami, ale o 6.00 w szanującym się schronisku wszyscy powinni być już spakowani. A tych rozbawionych kursantów można było obudzić. Tylko wiem, że na takich nie zrobi to wrażenia.
Efekt kompromisu połączenia schroniska z hotelem. Krzątanina zaczyna się o 7:00, stołówkę z wrzątkiem otwierają o 7:30. Wymieszani narciarze, kursańci, łojańci, łazikowicze i inni ;)
HalinkaŚ pisze:Gładki nie zając -nie ucieknie, jeszcze tam trafisz ;)
W znośną pogodę Gładki z Piątki, dwa podejścia mniej :jupi:
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 25 stycznia 2011, 17:04

Piękne zdjęcia!

Informacje o żurku wykorzystam :D
Awatar użytkownika
Chmielo
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 381
Rejestracja: 03 maja 2010, 13:26

Post autor: Chmielo » 25 stycznia 2011, 21:40

Fajna pogoda się trafiła.....i fotki jak zawsze fajne :D
Nie bój się obierać trudniejszych dróg,często nimi łatwiej dojdziesz na szczyt....
Awatar użytkownika
Malgo
Turysta
Turysta
Posty: 1676
Rejestracja: 27 września 2010, 18:04

Post autor: Malgo » 25 stycznia 2011, 23:08

Gratuluję, piękna trasa, chylę czoła :brawo:
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Anonymous

Post autor: Anonymous » 30 stycznia 2011, 22:22

KRK pisze:Porośnięty mchem bezmózgi Yeti podniósł łapę i jak kundel zaznaczył terytorium, ale jakie to jego terytorium w TPN. Następnym razem przyznana mu zostanie nagroda Darwina za odpadnięcie ze skały podciętej temperaturą własnego moczu
Hahahaha, genialne :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 14 marca 2011, 13:22

Gwoli uzupełnienia relacja z Gładkiego Wierchu:

10 marca po porannym rozruchu na Kozim Wierchu, gdzie widoki nie dopisały:
Obrazek
Zdjęcia robione co kilka chwil, jak rozrzedzały się chmury. Dawały tak po 10 sekund na złapanie ujęcia :)
Obrazek
Stanęliśmy z kolegą na rozdrożu szlaku na KW wpatrując się w rozstawiające na niebie śniegowe chmury. Stwierdziłem, że nie ma sensu pchać się na planowaną Gładką Przełęcz skoro zaraz rozpęta się śnieżyca i wróciliśmy do schroniska (on i tak wracał do czekającej żony). Usiedliśmy na ławce przed schroniskiem i przy herbacie rozmawialiśmy o pierdołach.
Obrazek
Ze środka wyszło dwóch chilloutów i z werwą zakomunikowali: "idziemy na Gładką Przełęcz i potem się zobaczy", kolega stwierdził: "to tam gdzie chciałeś rano iść", odpowiedziałem: "tak, ale idzie śnieżyca", na co jeden z chilloutów "zależy kto co lubi". To była woda na mój młyn i nic więcej nie potrzebowałem usłyszeć (samemu nie chciało mi się iść, a tym bardziej kisić w schronisku). Poszedłem do kuchni zatankować wrzątek do termosu i ruszyliśmy. Zaczęło prószyć, później bardziej, do tego wiać, zmalała widoczność, ale humory dopisywały (epicka inscenizacja pamiętnego górskiego skeczu Monte Pythona :lol: ) i żeby się nie pogubić szliśmy na odległość peryskopową. W śnieżycy szło się ciężko, od wanty do wanty, nieustanne torowanie i co chwila niekontrolowane zapadanie po pas w śnieg, czasem w szczeliny między zasypanymi kamlotami. Na wysokości Kołowej Czuby spotkaliśmy jedną parę idącą z naprzeciwka (wracali z Gładkiej Przełęczy) i pomachaliśmy samotnemu narciarzowi wracającemu z Dolinki Pod Kotłem.

Obrazek
Widok Gładkiego z podejścia pod Gładką Przełęcz. Nawiane poduchy lawiniasto urozmaiciły podejście, momentami w puszystym śniegu po pas. Ostro zawiewało od słowackiej strony i Gładki już powoli zanikał.

Obrazek
Musieliśmy podjąć decyzję w prawo na Walentkowy, w lewo na Gładki lub wycof. Grań w stronę Walentkowego pokryta była długim nawisem, przypominającym załamującą się morską falę, dochodzącą do dwóch metrów wysokości. Pogoda zepsuła się już dokumentnie. Zdecydowaliśmy zostawić przywiązane plecaki do znaku przełęczy i na lekko pójść w mleko na lewo (widoczność max 4-5m). Osobom nie znającym podejścia nie polecam wchodzenia zimą na Gładki bez dostatecznej widoczności. Jest kilka miejsc gdzie można runąć pionowo w dół, dlatego lepiej trzymać się prawej strony podejścia lub przezornie odpuścić.

Obrazek
Na Gładkim schowaliśmy się przed śnieżycą w tej przyjemnej formacji skalnej (w sam raz na trzy osoby).

Obrazek
Po kilku minutach na chwilę przestało wiać i można było zobaczyć kawałek grani. Połaziliśmy trochę po szczycie, a że niewiele było widać zwinęliśmy manatki i heyah powrót do schronu.
Jola R pisze:Informacje o żurku wykorzystam :D
Wieczorami niestety odgrzewają :zly:
xaga pisze:popieram! :D
A pewnie, szczające Yeti nie są chronione i sezon polowań trwa okrągły rok :twisted:
Ostatnio zmieniony 07 września 2011, 14:33 przez Anonymous, łącznie zmieniany 25 razy.
Iwon

Post autor: Iwon » 19 marca 2011, 12:07

KRK pisze:szczające Yeti
Mnie te "żółte plesa" jak mawia Mosor też doprowadzają do szału .
Nawet zwierzę po sobie zakopie... zasypie ...
Wreszcie udało mi się nadrobić zaległości i muszę przyznać , że Twoją relację przeczytałam z bardzo dużym zainteresowaniem .
Mam nadzieję , że nasze powtórne spotkanie będzie przebiegało w sympatycznej atmosferze .
Pozdrówka :)
ODPOWIEDZ