Noc na Babiej Górze, 28-29.12.2010
: 30 grudnia 2010, 14:57
Uczestnicy:
Zbig9
Woju
O zimowym biwaku w górach myślałem od dosyć dawna. Po serii mniej lub bardziej udanych świtów trzeba było zrobić następny krok.
W drodze na Diablak prószył lekki śnieżek. Na szczycie oczywiście mocno wiało. Widoczność żadna. Po 15.00 ostatni turyści opuszczają szczyt. Nie czekając na wieczór rozbijamy namiot. Zamiast zachodu słońca mamy porządną śnieżycę. Wiatr szarpał namiotem i zwiększał chłód. Do tego duża wilgotność i szron wewnątrz . To była bardzo długa noc od 16.00 do 7.00 rano to całe15 godzin. Na prawdziwe spanie było zbyt zimno i zbyt głośno. Syntetyczne śpiwory na ext -24 to niewiele, można przeżyć, ale ciepło nie było. Experymentowaliśmy z drugim śpiworem z workiem NRC. W efekcie śpiwór był rano mocno wilgotny, a w środku worka był szron. Wygodnie też nie było, przydałaby się chyba mata samopompująca (pewnie też lepiej izolowałaby od zimnego podłoża). W rezultacie zasypiałem tylko na krótko i o wyspaniu się nie było mowy ( ale w końcu latem na przełęczy Świnickiej też się nie wyspałem, więc nie mam co narzekać). Gdzieś około 2.00 mieliśmy gości: pojawiło się kilka osób w tym, jedna dziewczyna. Kręcili się na szczycie dosyć długo myśleliśmy, że też gdzieś zabiwakują. Ale rano nie było nikogo. Z namiotu nie wychylaliśmy nosa, no może raz nad ranem: okazało się wtedy, że śnieg już nie pada i widać trochę gwiazd. Niestety nadal silnie wiało i nie było szans na podziwianie czegokolwiek. W tym momencie wiedziałem przynajmniej tyle, że nie będziemy wracać w głębokim śniegu i są szanse na poprawę pogody. Pozwoliło to z większym optymizmem wyczekiwać na ranek. A ranek był piękny….
Na parkingu zastanawiałem się czy zgodnie z pierwotnym planem jechać na dzień w Tatry. Nie byłem mocno sponiewierany, mógłbym jeszcze chodzić po górach, ale… chyba zrozumiałem, że w tym roku już więcej i ciekawiej być nie może.
Moje zdjęcia: http://picasaweb.google.com/zbigniew523 ... 2829122010#
Zbig9
Woju
O zimowym biwaku w górach myślałem od dosyć dawna. Po serii mniej lub bardziej udanych świtów trzeba było zrobić następny krok.
W drodze na Diablak prószył lekki śnieżek. Na szczycie oczywiście mocno wiało. Widoczność żadna. Po 15.00 ostatni turyści opuszczają szczyt. Nie czekając na wieczór rozbijamy namiot. Zamiast zachodu słońca mamy porządną śnieżycę. Wiatr szarpał namiotem i zwiększał chłód. Do tego duża wilgotność i szron wewnątrz . To była bardzo długa noc od 16.00 do 7.00 rano to całe15 godzin. Na prawdziwe spanie było zbyt zimno i zbyt głośno. Syntetyczne śpiwory na ext -24 to niewiele, można przeżyć, ale ciepło nie było. Experymentowaliśmy z drugim śpiworem z workiem NRC. W efekcie śpiwór był rano mocno wilgotny, a w środku worka był szron. Wygodnie też nie było, przydałaby się chyba mata samopompująca (pewnie też lepiej izolowałaby od zimnego podłoża). W rezultacie zasypiałem tylko na krótko i o wyspaniu się nie było mowy ( ale w końcu latem na przełęczy Świnickiej też się nie wyspałem, więc nie mam co narzekać). Gdzieś około 2.00 mieliśmy gości: pojawiło się kilka osób w tym, jedna dziewczyna. Kręcili się na szczycie dosyć długo myśleliśmy, że też gdzieś zabiwakują. Ale rano nie było nikogo. Z namiotu nie wychylaliśmy nosa, no może raz nad ranem: okazało się wtedy, że śnieg już nie pada i widać trochę gwiazd. Niestety nadal silnie wiało i nie było szans na podziwianie czegokolwiek. W tym momencie wiedziałem przynajmniej tyle, że nie będziemy wracać w głębokim śniegu i są szanse na poprawę pogody. Pozwoliło to z większym optymizmem wyczekiwać na ranek. A ranek był piękny….
Na parkingu zastanawiałem się czy zgodnie z pierwotnym planem jechać na dzień w Tatry. Nie byłem mocno sponiewierany, mógłbym jeszcze chodzić po górach, ale… chyba zrozumiałem, że w tym roku już więcej i ciekawiej być nie może.
Moje zdjęcia: http://picasaweb.google.com/zbigniew523 ... 2829122010#