12.12.2010 Babia, spotkanie klubowe
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
12.12.2010 Babia, spotkanie klubowe
W pełni władz na ciele i umyśle zostałem niejako przymuszony do napisania poniższej relacji, co niniejszym czynię.
Zaczęło się bez ekscesów: a wiec poranna zbiórka w Krakowie i punktualny (o dziwo!!!) wyjazd z miasta o godzinie 06.00. W samochodzie czwórka Krakusów: katarynka, pysiek, Mike i Ardaryk. Na miejscu na przełęczy Krowiarki jesteśmy kilka minut przed 08.00 i cierpliwie czekamy na resztę ekipy, którą miała być Iwon, HalinkaŚ i tatromaniak. Te gwiazdy oczywiście się spóźnią, bo to niby bus nie dojechał i Janek musiał zabrać swój samochód. Czekając siedzimy sobie grzecznie w samochodzie lekko się rozgrzewając tym i owym przed oczywiście trudnym wejściem na Babią… Raptem, chcąc zapytać, czy stojąca obok naszego samochodu osoba to nie przypadkiem kp zauważam wyłaniającego się z kolejnego pojazdu naszego dzielnego admina Grzegorza. Nie zdążyłem się jeszcze przywitać a tu, o zgrozo! podjeżdża kolejny samochód z którego szumnie wyłaniają się GosiaB, Królik, RafałS i tom-pi4… No nieźle jak na początek, zapowiada się głośne wejście… Uściskom, całusom i przywitaniom nie ma końca… Dołączają wreszcie Iwon, HalinkaŚ z tatromaniakiem i powolutku szykujemy się do wejścia…
Droga na Babia jest w większości wszystkim znana, wiec „szału” nie ma… Ścieżka w miarę przetarta, przynajmniej do Sokolicy. Śnieg mniej więcej do wysokości kolan, pięknie ociężałe od śniegu drzewa, świeże powietrze i doborowe towarzystwo wszystkich wprawiają w wyśmienity nastrój. Do czasu… już na Sokolicy wieje dosyć solidnie i zacina zmarzniętym śniegiem, wiec popas nie trwa dłużej niż 10 min, po czym ruszamy dalej…
Ale jak to oczywiście na Babiej bywa – dalej jest już tylko gorzej… Ilość śniegu zwiększa się już do „po uda” i grupa rozdziela się na dwie części: „torująca” (jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie, bo wiatr i tak wszystko błyskawicznie zawiewał śniegiem) w skład której wchodzi pysiek, katarynka, RafałS i Ardaryk, oraz grupę „ślimaczącą się” w skład której wchodzi cała reszta. Nie powiem, wejście nie było łatwe; męczyliśmy się z solidną pokrywą śnieżną, wiejący bardzo silnie wiatr ze zmarzniętym śniegiem skutecznie ograniczał widoczność do kilku metrów oraz ranił odsłonięte policzki i oczy, bo tylko kilkoro z nas miało gogle. Na szczyt docieramy zmęczeni jakieś 30 min po kp, który turował sobie trasę a 10-15 min przed grupa ślimaczącą się.. Na szczycie, jak to tradycyjnie na Babiej wieje tak, że gorąca herbatka z termosów traci swoją temperaturę już po jakiejś minucie, wiec i tu popas nie trwa dłużej niż maks 10 min. W międzyczasie dołącza grupa z PTT Nowy Targ a miedzy nimi oczywiście uśmiechnięty jak zawsze i tryskający dobrym humorem grzegorz65. Zapomniałem dodać, że po samym wejściu wszyscy wyglądali jak bałwany… Nie, żebym tu pił do naszego intelektu hihihi a raczej do śniegu jaki mięliśmy na sobie i sopli z nosa, które zwisały wszystkim a Mike’owi to chyba największy… nie skłamię, jeśli powiem, że miał wielkość mojego kciuka… Szkoda, ze większość aparatów fotograficznych zamarzła po drodze, wiec prawdopodobnie nie zostało to uwiecznione na fotografiach… Dziewczęta zaczęły porównywać lodowe brwi i „siwe” włosy. Oczywiście wszystkie były piękne i cudowne.
Rozpoczęło się schodzenie do Brony… Prowadzi Grzegorz a cała reszta z „członkami” PTT włącznie idzie powoli z tylu… Zachodnia strona Babiej uraczyła nas już śniegiem co najmniej po pas… Przy moim nikczemnym wzroście niejednokrotnie zapadałem się w kosówkę po pachy, kiedy to mnie przypadło torowanie trasy. Po mozolnej wędrówce w końcu udaje nam się dotrzeć do przełęczy, gdzie wiatr już zelżał i udaje się spokojnie chwilkę odpocząć i porozmawiać. Równolegle do szlaku naszej ekipy posuwał się na turach kp. W pewnym jednak momencie chciał zaliczyć dość efektowny zjazd w dół przełęczy, co skończyło się rzeczywiście efektownym i komicznie wyglądającym zapadnięciem się „pod ziemie”, kiedy to zsuwając się w dół zbocza zniknął pod ponad metrowa warstwa świeżego puchu. Świadkami tej sytuacji był Tomasz i ja a brzuchy to nas bolały ze śmiechu. Kolejne śmiechy grzmiały w trakcie schodzenia do Markowych Szczawin, gdzie większość z nas zaliczyła „efekciarskie” upadki i zjazdy na tylnej części ciała…
Wreszcie schron. Jakże ulubiony i umiłowany przeze mnie po Sylwestrowych przejściach… Tutaj czas na herbatkę, ciepły posiłek lub kanapki w zależności od upodobania, rozmowy, żarty i dowcipkowanie… Obiecana przez HalinkęŚ karpatka jak zawsze jest wyśmienita, co nie przeszkadza co poniektórym przedstawicielom grupy w podjadaniu innym kiełbaski. Inni z kolei proponują podgrzewanie w ustach tego czy owego i ogólnie jest milo i wesoło… tutaj zegnamy się z grzegorzem65 (Grzesiu dziękujemy za doborowe towarzystwo i humor, jaki wprowadzałeś do grupy) a i sami powoli zbieramy się do wyjścia, gdyż jest już 15.00 a na parking wypadałoby zdążyć przed nocą. Trasa powrotna upływa w prawie milczącym, mozolnym marszu gęsiego poprzez ośnieżony las.
Docieramy do Krowiarek. Tutaj czekają na nas zasypane śniegiem i oblodzone samochody. A wiec jeszcze odrobina wysiłku, żeby doprowadzić pojazdy do stanu nadającego się do jazdy i czas na rozstanie. Żegnamy się wszyscy w atmosferze spełnienia po intensywnym dniu ale również i żalu, że tak piękny dzień już się kończy i trzeba będzie czekać kolejne kilkanaście dni, tygodni, żeby się spotkać, po czym rozjeżdżamy się do domów.
Wszystkim uczestnikom niedzielnej wycieczki bardzo serdecznie dziękuje, za przemiłe jak zawsze w Waszym towarzystwie chwile, wspólne wędrowanie, rozmowy, żarty i atmosferę, która tak na prawdę tylko Wy jesteście w stanie stworzyć. Mamy porównanie m.in. do grupy PTT, która już nie jest na szczęście dla nas aż tak zgrana i świetna jak Nasza.
Mam nadzieję, ze dwa miesiące dzielące Nas od zjazdu w Pieninach, kiedy to po raz kolejny będzie nam dane spotkać się w tak dużym gronie miną bardzo szybko i już niebawem będę mógł ujrzeć Wasze roześmiane pyszczki ponownie…
P.S. Ponieważ mój aparat zamarzł po drodze, wszystkich, którzy dysponują jakimikolwiek zdjęciami z powyższej wycieczki, serdecznie proszę o wklejanie linków do relacji i udostępnienie owych fotografii wszem i wobec.
Zaczęło się bez ekscesów: a wiec poranna zbiórka w Krakowie i punktualny (o dziwo!!!) wyjazd z miasta o godzinie 06.00. W samochodzie czwórka Krakusów: katarynka, pysiek, Mike i Ardaryk. Na miejscu na przełęczy Krowiarki jesteśmy kilka minut przed 08.00 i cierpliwie czekamy na resztę ekipy, którą miała być Iwon, HalinkaŚ i tatromaniak. Te gwiazdy oczywiście się spóźnią, bo to niby bus nie dojechał i Janek musiał zabrać swój samochód. Czekając siedzimy sobie grzecznie w samochodzie lekko się rozgrzewając tym i owym przed oczywiście trudnym wejściem na Babią… Raptem, chcąc zapytać, czy stojąca obok naszego samochodu osoba to nie przypadkiem kp zauważam wyłaniającego się z kolejnego pojazdu naszego dzielnego admina Grzegorza. Nie zdążyłem się jeszcze przywitać a tu, o zgrozo! podjeżdża kolejny samochód z którego szumnie wyłaniają się GosiaB, Królik, RafałS i tom-pi4… No nieźle jak na początek, zapowiada się głośne wejście… Uściskom, całusom i przywitaniom nie ma końca… Dołączają wreszcie Iwon, HalinkaŚ z tatromaniakiem i powolutku szykujemy się do wejścia…
Droga na Babia jest w większości wszystkim znana, wiec „szału” nie ma… Ścieżka w miarę przetarta, przynajmniej do Sokolicy. Śnieg mniej więcej do wysokości kolan, pięknie ociężałe od śniegu drzewa, świeże powietrze i doborowe towarzystwo wszystkich wprawiają w wyśmienity nastrój. Do czasu… już na Sokolicy wieje dosyć solidnie i zacina zmarzniętym śniegiem, wiec popas nie trwa dłużej niż 10 min, po czym ruszamy dalej…
Ale jak to oczywiście na Babiej bywa – dalej jest już tylko gorzej… Ilość śniegu zwiększa się już do „po uda” i grupa rozdziela się na dwie części: „torująca” (jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie, bo wiatr i tak wszystko błyskawicznie zawiewał śniegiem) w skład której wchodzi pysiek, katarynka, RafałS i Ardaryk, oraz grupę „ślimaczącą się” w skład której wchodzi cała reszta. Nie powiem, wejście nie było łatwe; męczyliśmy się z solidną pokrywą śnieżną, wiejący bardzo silnie wiatr ze zmarzniętym śniegiem skutecznie ograniczał widoczność do kilku metrów oraz ranił odsłonięte policzki i oczy, bo tylko kilkoro z nas miało gogle. Na szczyt docieramy zmęczeni jakieś 30 min po kp, który turował sobie trasę a 10-15 min przed grupa ślimaczącą się.. Na szczycie, jak to tradycyjnie na Babiej wieje tak, że gorąca herbatka z termosów traci swoją temperaturę już po jakiejś minucie, wiec i tu popas nie trwa dłużej niż maks 10 min. W międzyczasie dołącza grupa z PTT Nowy Targ a miedzy nimi oczywiście uśmiechnięty jak zawsze i tryskający dobrym humorem grzegorz65. Zapomniałem dodać, że po samym wejściu wszyscy wyglądali jak bałwany… Nie, żebym tu pił do naszego intelektu hihihi a raczej do śniegu jaki mięliśmy na sobie i sopli z nosa, które zwisały wszystkim a Mike’owi to chyba największy… nie skłamię, jeśli powiem, że miał wielkość mojego kciuka… Szkoda, ze większość aparatów fotograficznych zamarzła po drodze, wiec prawdopodobnie nie zostało to uwiecznione na fotografiach… Dziewczęta zaczęły porównywać lodowe brwi i „siwe” włosy. Oczywiście wszystkie były piękne i cudowne.
Rozpoczęło się schodzenie do Brony… Prowadzi Grzegorz a cała reszta z „członkami” PTT włącznie idzie powoli z tylu… Zachodnia strona Babiej uraczyła nas już śniegiem co najmniej po pas… Przy moim nikczemnym wzroście niejednokrotnie zapadałem się w kosówkę po pachy, kiedy to mnie przypadło torowanie trasy. Po mozolnej wędrówce w końcu udaje nam się dotrzeć do przełęczy, gdzie wiatr już zelżał i udaje się spokojnie chwilkę odpocząć i porozmawiać. Równolegle do szlaku naszej ekipy posuwał się na turach kp. W pewnym jednak momencie chciał zaliczyć dość efektowny zjazd w dół przełęczy, co skończyło się rzeczywiście efektownym i komicznie wyglądającym zapadnięciem się „pod ziemie”, kiedy to zsuwając się w dół zbocza zniknął pod ponad metrowa warstwa świeżego puchu. Świadkami tej sytuacji był Tomasz i ja a brzuchy to nas bolały ze śmiechu. Kolejne śmiechy grzmiały w trakcie schodzenia do Markowych Szczawin, gdzie większość z nas zaliczyła „efekciarskie” upadki i zjazdy na tylnej części ciała…
Wreszcie schron. Jakże ulubiony i umiłowany przeze mnie po Sylwestrowych przejściach… Tutaj czas na herbatkę, ciepły posiłek lub kanapki w zależności od upodobania, rozmowy, żarty i dowcipkowanie… Obiecana przez HalinkęŚ karpatka jak zawsze jest wyśmienita, co nie przeszkadza co poniektórym przedstawicielom grupy w podjadaniu innym kiełbaski. Inni z kolei proponują podgrzewanie w ustach tego czy owego i ogólnie jest milo i wesoło… tutaj zegnamy się z grzegorzem65 (Grzesiu dziękujemy za doborowe towarzystwo i humor, jaki wprowadzałeś do grupy) a i sami powoli zbieramy się do wyjścia, gdyż jest już 15.00 a na parking wypadałoby zdążyć przed nocą. Trasa powrotna upływa w prawie milczącym, mozolnym marszu gęsiego poprzez ośnieżony las.
Docieramy do Krowiarek. Tutaj czekają na nas zasypane śniegiem i oblodzone samochody. A wiec jeszcze odrobina wysiłku, żeby doprowadzić pojazdy do stanu nadającego się do jazdy i czas na rozstanie. Żegnamy się wszyscy w atmosferze spełnienia po intensywnym dniu ale również i żalu, że tak piękny dzień już się kończy i trzeba będzie czekać kolejne kilkanaście dni, tygodni, żeby się spotkać, po czym rozjeżdżamy się do domów.
Wszystkim uczestnikom niedzielnej wycieczki bardzo serdecznie dziękuje, za przemiłe jak zawsze w Waszym towarzystwie chwile, wspólne wędrowanie, rozmowy, żarty i atmosferę, która tak na prawdę tylko Wy jesteście w stanie stworzyć. Mamy porównanie m.in. do grupy PTT, która już nie jest na szczęście dla nas aż tak zgrana i świetna jak Nasza.
Mam nadzieję, ze dwa miesiące dzielące Nas od zjazdu w Pieninach, kiedy to po raz kolejny będzie nam dane spotkać się w tak dużym gronie miną bardzo szybko i już niebawem będę mógł ujrzeć Wasze roześmiane pyszczki ponownie…
P.S. Ponieważ mój aparat zamarzł po drodze, wszystkich, którzy dysponują jakimikolwiek zdjęciami z powyższej wycieczki, serdecznie proszę o wklejanie linków do relacji i udostępnienie owych fotografii wszem i wobec.
Łukasz, relacja napisana z humorem, tak mi się podoba. Dodam, iż Tatry ze szczytu Babiej były tak wspaniale niewidoczne iż w marzeniach wymyślaliśmy jaki to szczyt widzimy ja przynajmniej zobaczyłam Kozi Wierch nie wiem jak inni
Zdjęć też mam bardzo mało, na Babiej odmroziłabym palce przez chęć zrobienia choćby jednego zdjęcia.. Link do zdjęć
http://picasaweb.google.com/cisowicz.ha ... directlink
Zdjęć też mam bardzo mało, na Babiej odmroziłabym palce przez chęć zrobienia choćby jednego zdjęcia.. Link do zdjęć
http://picasaweb.google.com/cisowicz.ha ... directlink
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
No ślicznie To w zasadzie tradycyjny zimowy Zlot GS na Babiej jest zaliczony
P.S.
http://picasaweb.google.com/cisowicz.ha ... 0775034530
Katarynka - aleś się "na blond" zrobiła
P.S.
http://picasaweb.google.com/cisowicz.ha ... 0775034530
Katarynka - aleś się "na blond" zrobiła
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
czemu "na szczęście"? dziwne podejście: my jesteśmy fajni, a inni na szczęście nie. A co by było jakby byli fajniejsi?Ardaryk pisze:która już nie jest na szczęście dla nas aż tak zgrana i świetna jak Nasza.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
domyślam się, że takie hasło to wynik obserwacji na Babiej, nie mniej zabrzmiało to nieco dziwnie... jakby oddech ulgiArdaryk pisze:Pudelek nie byliby ale to trzeba bylo zaobserwowac, zeby wiedziec o czym pisze...
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Fajna relacja
Ale Wam zazdroszczę tych zimowych wrażeń... Ja już powoli zapominam, jak śnieg wygląda Ale może w przyszłym roku się przełamię i ruszę w góry zimą, bo narobiliście mi smaków
Ale Wam zazdroszczę tych zimowych wrażeń... Ja już powoli zapominam, jak śnieg wygląda Ale może w przyszłym roku się przełamię i ruszę w góry zimą, bo narobiliście mi smaków
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
Piotrze postawiono mnie przed murem, plutonem egzekucyjnym, zakuto w dyby, wychlostano, zagrozono banami i wszystko inne co jestes w stanie sobie wyobrazic hihihiPiotrekP pisze: Ty byłeś ochotnikiem, tylko wstyd się przynać .
Pudelek ulgą było to, że od nich nie bylismy zależni "nawigacyjnie" bo do dzis bysmy nie wrocili...
Wczoraj dwie osoby poprosiły GOPR o sprowadzenie z Babiej z powodu zgubienia szlaku, nam się udało, ale pewnie mało brakowało Nie wiedziałabym o tym fakcie gdy dzisiaj w pracy koleżanka na mój widok odniosła ulgę pytając o wycieczkę i historię z ratownikami.Ardaryk pisze:nie bylismy zależni "nawigacyjnie" bo do dzis bysmy nie wrocili...
Ardaryk został w demokratycznych wyborach wyznaczony do napisania relacji Piotrze, toż to prawie cała administracja była i chyba nie miał wyboru
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Łukasz fajna relacja
nie wierze, że dałam rade przebić się przez ten śnieg
a patrząc na te zimowe fotki to aż robi mi się zimno!
super było spotkać się z Wami na wspólnej wędrówce
nie wierze, że dałam rade przebić się przez ten śnieg
a patrząc na te zimowe fotki to aż robi mi się zimno!
super było spotkać się z Wami na wspólnej wędrówce
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
Super relacja, piękna wyprawa i jaka liczna!
Gratulacje :>
Gratulacje :>
ten, na który teraz patrzę występuje nielicznie w odmianie białej, za to bardzo rozlegle w szarej, przechodzącej miejscami w czarną nie masz czego żałowaći84 pisze:Ja już powoli zapominam, jak śnieg wygląda
"Historii nie da się przewidzieć, tyle wiem jako historyk..."