Totalna klapa na koniec - Próba na Filarze Leporowskiego

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

Totalna klapa na koniec - Próba na Filarze Leporowskiego

Post autor: Anonymous » 02 sierpnia 2010, 15:28

Przygotowywaliśmy się do tej drogi cały tydzień. Trenowaliśmy jak się dało, patrzyliśmy na prognozy i konsultowaliśmy z innymi
i jak się potem okazało prze ze mnie wyszło jak wyszło.

Pewnego dnia zrodził się pomysł zrobienie Filara Leporowskiego ( V ) na Kozim Wierchu. Spytawszy wcześniej pewnego instruktora:

- byleś Ty może na Leporowskim
- a idź w cholerę - mokro krucho i trudno orientacyjnie w dodatku młotek i haki niezbędne i bardzo rzadko chodzona droga

Mimo tego postanowiliśmy spróbować wiedząc że łatwo nie będzie. W piątek 23.07 niby miała być pogoda do popołudnia w miarę więc postanowiliśmy uderzyć.
Pobudka o 4 i jeszcze przed 5 wyjazd ze schronu. Idziemy tym razem we 3. Uzgodniliśmy że kluczowe trudności przed największą kruszyzną czyli 3 wyciągi prowadzimy na zmianę. Ja miałem prowadzić pierwszy. Podchodzimy szlakiem do koziej dolinki po czym schodzimy ze szlaku i idziemy w stronę ściany. Podejście do przyjemnych nie należy -
najpierw po głazach potem po cholernej kruszyźnie i na koniec po mokrych skałach. W Końcu po 7 meldujemy się pod ścianą. Jak się okazuje stanowisko startowe zrobione jest z paru haków więc nie jest źle.
Przygotowujemy się i o 7.30 startujemy. Początek prowadzi kominem. Więc zaczynam się w niego wbijać a tam masakra - wszystko mokre - woda kapie na łeb nogi gdzie by nie postawił to się ślizga. W końcu jakoś ładuję się w bok i odchodzę na lewo
znajdując w 2 miejscach stary hak po czym do góry. W końcu nie wiedząc gdzie widząc pojedynczy blok na schemacie idę od niego na lewo gdzie po drodze co chwila uciekają mi kamole z pod nóg. Na szczęście koledzy na stanowisku są za winklem więc nie grozi im oberwanie nimi.
Po chwili myśląc że to tu ładuje się na mokra płytę i idę w stronę 2. Szarpiąc się z lina zaczynam myśleć że koniec więc zakładam stanowisko z 2 haków i postanawiam ściągnąć kolegów. Później się okazuje że lina się gdzieś zaczepiła ale i tak zostało max ze 20m co i tak bym nic z tego nie zrobił.
Po dojściu do mnie kumple się pytają :

-gdzie teraz?
ja mówię : na lewo i na 2 płytę
- na pewno
- no masz tu 1 płyta mała ścianka i następna
- dobra to zmiana ja prowadzę drugi

Zamieniwszy się kumpel zaczyna iść a ja na stanowisku zaczynam rozplątywać linę a 2 kolegą go asekuruje. W pewnym momencie rzucamy hasło:

-załóż tam coś
- kurde ale nie ma z czego - podejdę wyżej

Po wbiciu haka kumpel idzie wyżej gdzie po drodze jeszcze coś założył. Po dłuższej chwili:

-ku**a to chyba nie może być tu
- a co tam jest?
- mokre wszystko w h*j w dodatku na V mi to nie wygląda - będzie znacznie więcej i powyżej też nie halo
- to złaź spróbujemy znaleźć właściwą drogę

No i zaczęło się. Kumpel podczas odwrotu zaczynając schodząc w dół poślizguje się na mokrych skałach i odpadając wyrywa mu 1 z punktów asekuracyjnych po czym wali kilka metrów w dół na mokrą płytę i jedzie kawałek.
Lot zatrzymuje kumpel na stanowisku i wyżej na szczęście wytrzymuje hak co go wbił wcześniej. Jak by i to mu wyrwało to by walnął dobre 25m w dół i znalazł by się pod stanowiskiem. Na szczęście poza rozcięciem na ręce nic poważniejszego mu się nie stało.
Kumpel pozbierawszy się idzie zdejmuje przelot i bez już niespodzianek dociera do nas po czym leci tekst z ust obu:

- Spier****my!
- dobra tylko jak
- zjazdem
- no tyle to i ja wiem tylko tędy co my przyszli nie damy rady - liny za mało

Postanawiamy przetrawersować te mokre płyty asekurując się i znaleźć jakieś miejsce na stan. Między czasie pogoda zaczyna się rypać i przywala lekkim deszczem. Rzucając przekleństwami też i na meteorologów którzy pisali po 14 że ma lać przechodzimy po płytach do kumpla który
założył stan i nas ściąga. Po czym leci tekst:

- dobra robimy stan zjazdowy : wbijamy 2 haki zakładamy pętle i wypieprzamy stąd - h tam z tym że trza zostawić

Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Kumpel zjeżdża pierwszy po czym będąc mniej więcej kilkanaście metrów pod nami woła:

- ej ktoś już też tędy stąd spier***** , tu też jest stan zjazdowy z haków

Po zjechaniu woła do nas : dobra spoko jest git - liny starczyło nawet prawie do końca płata śnieżnego.
Więc ja zjeżdżam 2 po czym kumpel. Między czasie pogoda się poprawia. Po zjeździe pakujemy manele i dopiero teraz widzimy na co tak na prawdę chcieliśmy wejść.
Zawaliłem na całej linii miały być 2 płyty co prawda były ale miało to być na prawo a nie lewo. Droga biegnie 2 płytami po czym żebrem wprowadza na kolejne pionowe płyty. Myślę sobie - ku**a mac ale nas wrąbałem
Po spakowaniu klamotów idziemy kruchym terenem w dół i dochodzimy do czarnego szlaku prowadzącego do żlebu Kulczyńskiego i nim w dół do koziej dolinki wcześniej opatrując kumplowi rękę. Z koziej dolinki do schronu idziemy dość wolno zatrzymując się co kawałek.
Do Betlejemki docieramy po 13 gdzie łapię doła. Co prawda wszystko się dobrze skończyło ale i tak odbieram to za osobistą porażkę. Po ogarnięciu się idziemy na porządna grań piwa. Między czasie około 14 zaczyna się konkretna burza co prawda może nie wali aż tak piorunami ale ulewa jak ***.
Nawet jak by poszło wszystko jak należy to na zejściu z koziego lub niżej by nas złapało. To było moje ostatnie wyjście w góry podczas tego wyjazdu.
Następny dzień po 10 się na chwilę rozjaśniło i było nawet ładnie do 16 ale że jakoś nie było ochoty na wspin to był dzień restowy. Całą niedzielę lało i że następny tydzień też taki miał być postanawiam wrócić w poniedziałek do domu.
Przesiedziałem w tatrach 31 dni więc pomyślałem że wreszcie by pojechał do domu zobaczyć to się tam dzieje. Szkoda że pogody nie było bo bym został jeszcze parę dni. Więc władowałem się w pks by w parę godzin być w domu.

Fotki z próby na Leporowskim:

http://picasaweb.google.com/BogdanKrzys ... ba23072010#
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 02 sierpnia 2010, 15:54

Mimo nieudanej próby i tak wielkie gratulacje. Dobrze, że wszystko szczęśliwie się skończyło na kilku tylko przysłowiowych siniakach. Następnym razem dacie radę :) Kto jak nie wy :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 sierpnia 2010, 16:36

tom-pi4 pisze:Następnym razem dacie radę
Na pewno tam wrócę się odegrać. Może mi się w sierpniu uda, tak jak zrobić 2 drogi których się teraz nie udało co mnie z deka wku*****.
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1946
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 02 sierpnia 2010, 16:51

Pomarzyć o takiej klapie.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 sierpnia 2010, 17:02

zbig9 pisze:Pomarzyć o takiej klapie.
Ja to wole zapomnieć
Awatar użytkownika
Bodzio
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 561
Rejestracja: 22 grudnia 2008, 11:58

Post autor: Bodzio » 02 sierpnia 2010, 18:44

Góry tak jak życie to nie je bajka... :)
Motto Legii Cudzoziemskiej "maszeruj albo giń"
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 sierpnia 2010, 19:43

Brian OConnor dobrze że nie zastała Was ulewa w kominie :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 sierpnia 2010, 21:09

Cowboy pisze:Brian OConnor dobrze że nie zastała Was ulewa w kominie
E tam przynajmniej prysznic by był :lol: Tam i tak cholernie mokro było i nogi jeździły więc za dużo by się nie zmieniło

Bodzio pisze:Góry tak jak życie to nie je bajka..
A no i prawda.
Pati

Post autor: Pati » 02 sierpnia 2010, 21:22

E tam przynajmniej prysznic by był :lol: Tam i tak cholernie mokro było i nogi jeździły więc za dużo by się nie zmieniło
To prawda, ale lepiej się nie utopić.

Powodzenia w drugim podejściu i wiadomo - na porażkach też się człowiek uczy i mocniej docenia kiedy się uda :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 sierpnia 2010, 22:54

Patrycja pisze:Powodzenia w drugim podejściu i wiadomo
Dzięki. Mam nadzieję że powtórki nie będzie.
Awatar użytkownika
RafalS
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1002
Rejestracja: 01 listopada 2007, 23:53

Post autor: RafalS » 03 sierpnia 2010, 0:00

Brian OConnor pisze:Dzięki. Mam nadzieję że powtórki nie będzie.
Porażki są nieodłączną częścią wspinania.Najważniejszy jest powrót bez większych strat.
I want to fly so high
I want to reach the sky
I want to little pice of heaven
As soon as possible :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 03 sierpnia 2010, 0:16

Brian OConnor pisze:Na pewno tam wrócę
Brian OConnor pisze:Może mi się w sierpniu uda
(...)cierpliwość przekracza szczyty, ale upór łamie skały(...)
Wł.Grzeszczyk
Awatar użytkownika
janek.n.p.m
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2035
Rejestracja: 07 października 2007, 12:43

Post autor: janek.n.p.m » 03 sierpnia 2010, 12:09

Brian OConnor emocjonującą opowieść przy browarze będziesz miał :)
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Anonymous

Post autor: Anonymous » 03 sierpnia 2010, 15:25

RafalS pisze:Porażki są nieodłączną częścią wspinania
Ale przydało by się ich jak najmniej :)

emocjonującą opowieść przy browarze będziesz miał
A kto by chciał tego słuchać
Awatar użytkownika
heathcliff
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2738
Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
Kontakt:

Post autor: heathcliff » 03 sierpnia 2010, 17:48

ważne że jesteście cali i możecie to powtórzyć z odpowiednią korektą
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff

https://plus.google.com/117458080979094658480
ODPOWIEDZ