Weekendowe Tatry czyli na Baranich Rogach i Żółtej Ścianie
: 13 lipca 2010, 9:44
Weekendowe Tatry czyli na Baranich Rogach i Żółtej Ścianie
Ekipa: Raf, Komar, Ania i ja
Sobota
Dojazd autem do Starego Smokowca, po drodze zaczynam mieć dość zakrętów Opłacamy parking i idziemy na kolejkę do Hrebienioka za 4,90Euro w opcji tylko góra. Zanim wsiadamy robię trochę wsi i rozwalam się z plecakiem pod barierką. 10.15 i jesteśmy na górze. Jak zapowiadały się prognozy, tak się sprawdza - przez cały dzień będzie lampa.
Dojście do schronu, po krótkim odpoczynku ruszamy ścieżką w stronę Barani Rogów. Podejście na Baranią Przełęcz całkowicie zasypane śniegiem, wchodzimy więc lewą stroną. Od przełęczy również prosto ścieżką na sam wierzchołek. Widoki ciekawe, Grań Wideł przyciąga ;-) Zdjęcia i długie lenistwo.
W zejściu nabieramy wodę z jakiegoś lodowego strumyka, w Terince ceny zabijają, nie wydają wrzątku, lepiej być więc przygotowanym. Murowaniec w porównaniu z tym miejscem wydaje się rajem.
Kofola 0,5L (ulubiony przysmak Ani) – 2Euro
Słowacki Kelt 0,5L – 2Euro
Mała miska zupy z chlebem – 3Euro
2-e parówki z chlebem – 3Euro
Na pocieszenie – Baranie Rogi – bezcenne
Po zejściu do schronu dopada nas chatar pytaniem o nocleg. Rafał jak się potem dowiadujemy, wysłuchał jego wyzwiska, że znowu problem z Polakami, poleciały nawet z jego ust "Ku..y"!
W końcu postanawiamy zanocować na podłodze, bez łazienki, za 11Euro ze zniżką i śniadaniem. Jak na miejsce, które nie jest "hotelem", narzucenie posiłku w cenie jest kpiną. Pora noclegowa też przeciąga się z 22 na około 30 minut. Górski klimat jakoś ginie…
Niedziela
Pobudka zapowiedziana na 6.30 wychodzi gospodarzom jakoś opóźniona. Świt już był dawno, ale musimy czekać na śniadanie. W toalecie jakaś kobieta wyrywa mi z rąk wiaderko z własnoręcznie napełnioną wodą! Nie no, tego jeszcze nie było! Zostawiamy rzeczy, następnie robimy wpis do książki wyjść.
Schodzimy pod Żółtą Ścianę, szpejenie i startujemy na Wschodnią Grań wycenianą na III. Droga łatwa, aczkolwiek słabo asekurowalna, czego się nie złapać to często o mało nie zostaje w ręce, o pastwiskach nie wspomnę. Ryczenie komend też było słabo słychać z powodu pobliskiego wodospadu. W końcu na szczycie kilka zdjęć, czasu już mało, zachmurzenie, schodzimy upierdliwie sypkim terenem.
W schronisku proszę o jakiegoś schreibena, żeby wypisać nas z książki wyjść - dostaję długopis z ironicznym pytaniem, czy chcę sobie napisać jakiś numer telefonu. Zero szacunku, może jak człowiek robiłby jakieś VIII to wtedy by się z nim liczyli...
Porządek w gratach (niezapomniana Komarowa dziura w skarpetce ) i dawaj na dół do miasta. Na parkingu chcą nam wcisnąć kolejną opłatę, nerwy puszczają, o mało się nie kłócimy, to się zaczyna już robić niesmaczne. (Nie)kultura Słowaków zaczyna już mnie wkurzać, dawno nie widziałam, żeby na każdym miejscu tak zdzierać ze wszystkich kasę.
Wracam do domu z myślą, że gdyby nie te Tatry, więcej by się tam nie pojechało.
Dzięki za wspaniałe towarzystwo!
Pozostałe zdjęcia:
http://picasaweb.google.pl/Partycjas3/T ... 1011072010
Ekipa: Raf, Komar, Ania i ja
Sobota
Dojazd autem do Starego Smokowca, po drodze zaczynam mieć dość zakrętów Opłacamy parking i idziemy na kolejkę do Hrebienioka za 4,90Euro w opcji tylko góra. Zanim wsiadamy robię trochę wsi i rozwalam się z plecakiem pod barierką. 10.15 i jesteśmy na górze. Jak zapowiadały się prognozy, tak się sprawdza - przez cały dzień będzie lampa.
Dojście do schronu, po krótkim odpoczynku ruszamy ścieżką w stronę Barani Rogów. Podejście na Baranią Przełęcz całkowicie zasypane śniegiem, wchodzimy więc lewą stroną. Od przełęczy również prosto ścieżką na sam wierzchołek. Widoki ciekawe, Grań Wideł przyciąga ;-) Zdjęcia i długie lenistwo.
W zejściu nabieramy wodę z jakiegoś lodowego strumyka, w Terince ceny zabijają, nie wydają wrzątku, lepiej być więc przygotowanym. Murowaniec w porównaniu z tym miejscem wydaje się rajem.
Kofola 0,5L (ulubiony przysmak Ani) – 2Euro
Słowacki Kelt 0,5L – 2Euro
Mała miska zupy z chlebem – 3Euro
2-e parówki z chlebem – 3Euro
Na pocieszenie – Baranie Rogi – bezcenne
Po zejściu do schronu dopada nas chatar pytaniem o nocleg. Rafał jak się potem dowiadujemy, wysłuchał jego wyzwiska, że znowu problem z Polakami, poleciały nawet z jego ust "Ku..y"!
W końcu postanawiamy zanocować na podłodze, bez łazienki, za 11Euro ze zniżką i śniadaniem. Jak na miejsce, które nie jest "hotelem", narzucenie posiłku w cenie jest kpiną. Pora noclegowa też przeciąga się z 22 na około 30 minut. Górski klimat jakoś ginie…
Niedziela
Pobudka zapowiedziana na 6.30 wychodzi gospodarzom jakoś opóźniona. Świt już był dawno, ale musimy czekać na śniadanie. W toalecie jakaś kobieta wyrywa mi z rąk wiaderko z własnoręcznie napełnioną wodą! Nie no, tego jeszcze nie było! Zostawiamy rzeczy, następnie robimy wpis do książki wyjść.
Schodzimy pod Żółtą Ścianę, szpejenie i startujemy na Wschodnią Grań wycenianą na III. Droga łatwa, aczkolwiek słabo asekurowalna, czego się nie złapać to często o mało nie zostaje w ręce, o pastwiskach nie wspomnę. Ryczenie komend też było słabo słychać z powodu pobliskiego wodospadu. W końcu na szczycie kilka zdjęć, czasu już mało, zachmurzenie, schodzimy upierdliwie sypkim terenem.
W schronisku proszę o jakiegoś schreibena, żeby wypisać nas z książki wyjść - dostaję długopis z ironicznym pytaniem, czy chcę sobie napisać jakiś numer telefonu. Zero szacunku, może jak człowiek robiłby jakieś VIII to wtedy by się z nim liczyli...
Porządek w gratach (niezapomniana Komarowa dziura w skarpetce ) i dawaj na dół do miasta. Na parkingu chcą nam wcisnąć kolejną opłatę, nerwy puszczają, o mało się nie kłócimy, to się zaczyna już robić niesmaczne. (Nie)kultura Słowaków zaczyna już mnie wkurzać, dawno nie widziałam, żeby na każdym miejscu tak zdzierać ze wszystkich kasę.
Wracam do domu z myślą, że gdyby nie te Tatry, więcej by się tam nie pojechało.
Dzięki za wspaniałe towarzystwo!
Pozostałe zdjęcia:
http://picasaweb.google.pl/Partycjas3/T ... 1011072010