12-16.02.2010r. - M.Oko, Gąsienicowy, "Prawie Wołowiec'

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

12-16.02.2010r. - M.Oko, Gąsienicowy, "Prawie Wołowiec'

Post autor: Anonymous » 18 lutego 2010, 0:00

Więęęęęc.... (I proszę o wyrozumiałość, to moja pierwsza relacja :) )

Mieliśmy 5 pełnych dni. Jak to w życiu bywa, ładna pogoda była dnia ostatniego. Przyjechało nas pięcioro, ale tylko dwoje miało ambicje nieco większe, niż zjeżdżanie na jabłuszku z Gubałówki, granie w Monopol i picie piwa xD. Pierwszego dnia były tylko chmury. Postanowiliśmy więc dla rozgrzewki, rekreacyjnie zrobić sobie spacerek do Moka i zakosztować Szarlotki (No a jakże by nie). Większość mijanych turystów, na „cześć” ewentualnie „dzień dobry” patrzyło się na mnie dziwnie, jakby się zastanawiali skąd się znamy. (Ogólnie ludzi było niewielu, także szło się w raczej kameralnej atmosferze- jak na ten szlak) Dla rozrywki zebrałam po drodze woreczek śmieci (ja zbierałam, kolega Darek niósł w plecaczku ;) ) Pierwszy raz środkiem zimy wybrałam się w Tatry, więc przyznaję, że gorąca herbatka na zamarzniętym Oczku była dla mnie miłym doznaniem. Kolejne dwa dni nie przyniosły znaczącej zmiany pogody, więc porobiliśmy różne mniej istotne rzeczy, jak chlapcianie się w basenach termalnych, karkołomne zjazdy na dupolotach z Gubałówki, spanie do południa i rozmowy o życiu i śmierci. W poniedziałek zaczęliśmy tango. Nie przewidzieliśmy jednak, że wypożyczalnia z raczkami otwarta jest od 10:00, także w Kuźnicach wylądowaliśmy ze sporym opóźnieniem. Synoptycy przewidywali zachmurzenie zmienne z przejaśnieniami i przelotnymi opadami śniegu. Niestety byli w błędzie. Opad był, ale z całą pewnością nie nazwałabym go przelotnym. Zachmurzenie zmienne- w zasadzie też… z całkowitego w bardziej całkowite xD Jak dla nas- normalka, ostatnim razem było niemal identycznie, z tym że zamiast śniegu, padał deszcz. Ostatnim razem również z chmur pokazał nam się dumnie Kościelec, tak też było i teraz. Zaprasza nas spryciarz ;) Szło się bardzo przyjemnie, gdyby nie moja kiepskawa kondycja szło by się jeszcze lepiej. Czarny Staw wyglądał nieziemsko. Tak tajemniczo i mrocznie, spowity mgłą, cichy. Lubię taką ciszę. Marzył mi się Zmarzły (mój ulubiony), ale mieliśmy spore opóźnienie, więc tu zakończyliśmy wyprawę. Wracaliśmy żółtym przez dolinę Jaworzynki. W zasadzie raki nie były konieczne, ale akurat tam przy zejściu bardzo pomocne, było nieco ślisko i sporo nieubitego śniegu. Następnego dnia wstaliśmy wcześniej i od rana dziwny pech nas spotykał. W zasadzie to od wczoraj się zaczęło- najpierw kolega Rafał zostawił w busie rękawiczki i szalik, potem ja posiałam gdzieś czekan (uratowała go Pani sprzedająca oscypki ;) ). Busik poranny nam nie przyjechał, chmur miało nie być- a znów były… I parę innych jeszcze drobiazgów. Myślę… zły omen? Może nie powinniśmy dziś wychodzić w góry? Jednak szczęście się do nas potem zaczęło uśmiechać, chmurki znikały, wszystko poukładało się w końcu tak, że do Chochołowskiej dotarliśmy na godzinę, jaką planowaliśmy. Ruszyliśmy więc w stronę Wołowca. Chochołowska bez większych niespodzianek, słonecznie, uroczo i co najważniejsze- puściutko. Zamierzaliśmy iść żółtym przez Grzesia, ale jakoś tak wyszło, że jednak wybraliśmy zielony. Kawałek przed nami szła czteroosobowa zagraniczna grupka na nartach, więc czuliśmy się nieco raźniej. Laskiem szło się dosyć monotonnie i często musiałam sobie robić drobne przerwy (muszę coś zrobić z tą kondycją no). Gdy zaczęło się robić stromo, założyliśmy raczki. Pogoda była śliczna, pstrykałam co chwile zdjęcia. Wyszliśmy już kawałek poza las, i podążaliśmy śladami tej grupki przed nami aż w pewnym momencie wpakowaliśmy się na przykryty grubym śniegiem potoczek. Zapadaliśmy się strasznie i udało nam się zawrócić czołgając się na kolanach. Ufff… Doszliśmy całkiem wysoko, przed nami było już ostatnie podejście na przełęcz między Wołowcem a Rakoniem. Strasznie wiało, nasze ślady były niemal momentalnie zasypywane śniegiem. Byliśmy tu po raz pierwszy i zaczęliśmy się obawiać, czy odnajdziemy się wracając. Zaczęliśmy się zapadać w nawiany śnieg po pas (Zwłaszcza kolega Rafał) co nas skutecznie spowalniało a czas biegł nieubłagalnie do przodu. Szczyt Wołowca od dłuższego czasu siedział w chmurze, więc pewnie zbyt wiele byśmy stamtąd nie zobaczyli. Ogólnie nie wyglądało to zbyt dobrze, postanowiliśmy więc nie kusić losu i zaczęliśmy powolutku zawracać. Tamta grupka na nartach w między czasie była już sporo przed nami. Takie małe czarne punkciki J. Śmialiśmy się, że jesteśmy takimi „prawie góro łazikami”, bo już po raz kolejny „prawie” weszliśmy na szczyt. Ale tak sobie myślę… lepiej czasem spasować niż pchać się gdzieś na siłę. Kto wie co mogło by się przydarzyć? Wołowiec poczeka, to nie wyścigi. Chochołowska ciągnęła się niemiłosiernie, mimo że mieliśmy niezłe tempo. Przed zachodem zdążyliśmy wrócić do Zakopca. Grzane piwko, w autokar i do domku. Stopy bola mnie do teraz ;)


A tu parę zdjęć
http://picasaweb.google.com/AgaKMF/TatryLuty2010#
Ostatnio zmieniony 19 lutego 2010, 12:31 przez Anonymous, łącznie zmieniany 7 razy.
Awatar użytkownika
RafalS
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1002
Rejestracja: 01 listopada 2007, 23:53

Post autor: RafalS » 18 lutego 2010, 0:30

Gratuluje pierwszej zimowej tatrzańskiej wycieczki.Następnym razem idźcie przez grzesia,będzie bezpieczniej i będziecie mieć lepsze widoki.Napisz czy spodobały ci się Tatry zimą?
I want to fly so high
I want to reach the sky
I want to little pice of heaven
As soon as possible :)
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5030
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 18 lutego 2010, 6:29

Co sie łodwlece to nie łucieice. Grunt to rozsądek :)
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Anonymous

Post autor: Anonymous » 18 lutego 2010, 8:48

Gratuluje pierwszej zimowej tatrzańskiej wycieczki.Następnym razem idźcie przez grzesia,będzie bezpieczniej i będziecie mieć lepsze widoki.Napisz czy spodobały ci się Tatry zimą?
Następnym razem tak właśnie zrobimy :) Baaaaardzo mi się podobały. Przezwyciężyłam swoją niechęć do śniegu- nie cierpiałam zimy, a teraz nie cierpię jej znacznie mniej :D
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1946
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 18 lutego 2010, 9:05

[quote="Szarlotka
Następnym razem tak właśnie zrobimy :) Baaaaardzo mi się podobały. Przezwyciężyłam swoją niechęć do śniegu- nie cierpiałam zimy, a teraz nie cierpię jej znacznie mniej :D[/quote]

Gratulacje. A zimą bywa najpiękniej, trzeba tylko trafić na słońce. Jeżeli chodzi sie równo, bez odpoczynków (najwyżej na herbatę, szarlotkę i zdjęcia) to nigdy nie jest zimno. Sprzęt widzę już jest, więc pewnie będzie ciąg dalszy.
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 18 lutego 2010, 9:44

Szarlotka gratuluję pierwszej zimowej wyprawy w Tatry i oczywiście rozsądku i nie pchania się na siłę :) Bardzo mądrą decyzję podjęliście :) Jeżeli chodzi o "cześć" na pseudo-szlaku do Moka to zdziwiłbym się gdyby ktoś Ci odpowiedział. My szliśmy do Wodogrzmotów Mickiewicza 2 stycznia (póxniej do Pięciu Stawów) to ludzie patrzyli na nas jak na dziwaków, bo mieliśmy plecaki, stuptuty i takie tam. Śmieszne uczucie jak dla mnie, gdy widzę ludzi z reklamówkami w górach, no ale może dla nich to normalne, a to może my jesteśmy nienormalni bo dziwne rzeczy ze sobą zabieramy w góry? :lol:
Gratulacje :) Super fotki :)
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8709
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 18 lutego 2010, 9:55

Wielkie gratulacje Szarlotka za odwagę i rozwagę. Góry zimą są piękne i warto po nich chodzić, ale z rozwagą. Tu wygrał rozsądek :brawo: .
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Anonymous

Post autor: Anonymous » 18 lutego 2010, 12:19

Na drodze do Morskiego to naprawdę mała ilość turystów chodzi :) Bardziej spacerowicze ;) A wracając do tematu to gratuluję pierwszej wycieczki w zimowe góry. Pozdrawiam
Anonymous

Post autor: Anonymous » 18 lutego 2010, 18:22

:spoko: Gratulacje za pierwszą wyprawę w Tatry zimą. Moja pierwsza za tydzień :D Szarlotka ja tez nie lubiłem zimy ale jakiś czas temu jak by mnie ktoś czekanem w łeb palnął i normalnie ją pokochałem :jupi: Co by tylko pogoda nam wypaliła bo chłopakom będę dłużny po piwku :piwo:
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 18 lutego 2010, 18:23

:brawo: szarlotka ,fajna wyprawa.Zimą Tatry są przepiękne co widać na Twoich zdjęciach.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 18 lutego 2010, 20:57

zbig9 pisze:Jeżeli chodzi sie równo, bez odpoczynków (najwyżej na herbatę, szarlotkę i zdjęcia) to nigdy nie jest zimno
Właśnie ciekawa sprawa, bo nie zmarzłam ani troszkę. Nic a nic, a ja zmarzluch jestem :) Miłość do gór mnie rozgrzewa :lol:
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6299
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 19 lutego 2010, 0:20

Szarlotka fajna relacja. :brawo: za rozwagę
Pytanie: czy w temacie tematu możesz wpisać właściwą datę: od kiedy do kiedy? Bo "Tatry 02.10" to tak bardzo ogólnie...
Anonymous

Post autor: Anonymous » 19 lutego 2010, 9:51

OK, juz :)
Awatar użytkownika
zagatka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 266
Rejestracja: 26 sierpnia 2009, 10:59

Post autor: zagatka » 20 lutego 2010, 11:51

Fajna wycieczka ;) zdjęcia świetne, choć pochmurno trochę, ale jednak "pare" widoków było ;) czasami fajnie jak tak zacina śniegiem, ja się wtedy czuję jakbym na Mont Everest szła :P a jak Morskie Oko pokonywałam, cały czas po płaskim i pod wiatr, to czułam się jak Kamiński w drodze na biegun ;P
fajnie, że "polubiłaś" zimę, mi, jakby ktoś dwa lata temu powiedział, zeby w zimie iść w góry, to bym go wyśmiała, a teraz to myślę, że nie ma się co poddawać zimie, trzeba ją przechytrzyć i umieć wykorzystać ;) takze wiem co czujesz :P
fajny kocio na początku ;)
Bieszczadzkie Anioły, Anioły Bieszczadzkie...
...gdy skrzydłem cię dotkną, już jesteś ich bratem.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 20 lutego 2010, 16:46

:spoko:
ODPOWIEDZ