Rysy trochę inaczej.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

Rysy trochę inaczej.

Post autor: Anonymous » 30 grudnia 2009, 13:29

Temat mojego ponownego pojawienia się na Rysach oddalał się milowymi krokami. Czułam, że dwoma ostatnimi szczytami z Wielkiej Korony Tatr, na których postawię stopę (a może i dwie), będzie Sławkowski Szczyt i właśnie – Rysy. Tak to jest, kiedy nie chce się ruszyć tyłka, żeby przejść te parę naście metrów, z polskiego wierzchołka na słowacki. Potem ma się zaległości. Sierota…

Jednak moi towarzysze sprezentowali mi ładny pomysł całkiem oryginalnego wejścia na ten nadpopularny tatrzański wierzchołek. I tak, postanowiliśmy wejść na Rysy zachodnią ścianą, o której mało kto mówi. To miał być taki fajny, mocny akcent na koniec roku. I był.

Obrazek
Znaki zielone - nasza routa. Znaki czerwone - szlak na Rysy od Wagi.

Pobudka o 2.00, wyjście o 3.00, z parkingu w Popradzkim Plesie. Po 5 minutach marszu asfaltem „wycinam orła” na lodzie, który przepięknie pokrywał całą powierzchnię drogi. Chwilę później jeden z kolegów idzie w moje ślady. Myślę sobie: „Faaajnie, ciekawe, kiedy będzie wycof…?”. Ale idziemy dalej, twardziele, bez raków… co, my nie damy rady? My ??!

Wszędzie była ślizgawka, totalne szkło. Ciekawa byłam, co zastaniemy na górze… I jak się potem okazało, warunki wcale nas nie rozpieściły.

Po 3 godzinach, tuż przed 6.00 pojawiamy się na Tarasie w Rysach. Było jeszcze dość ciemno, na dodatek widoczność bardzo marna z uwagi na chmury, toteż nadszedł czas na chwilę zastanowienia z klasycznym „hmm… który to żleb?”. Po zidentyfikowaniu naszego przyjaciela, wycenionego w skali skitourowej na IV, S5-, przygotowujemy się do wejścia. Jest nas pięć osób: Jck, Brade, Igi, ja i gościnnie – Mat. Wiążemy się w tramwaj z dwiema linami 2 x 30 metrów. Jacek prowadzi, ja na szarym końcu. Idziemy na lotnej.

Początek żlebu był całkiem ciekawy. Wchodzi się w niego dość stromo podchodzącym zachodem. Tuż nad jego najbardziej stromym odcinkiem Jacek bije haka, a kilkadziesiąt metrów wyżej kolejny przelot, tym razem ze śruby lodowej.

Obrazek
Wejście w żleb zachodniej ściany Rysów (foto by Mateusz)

Obrazek
Początek żlebu na zachodniej ścianie Rysów (foto by Mateusz)

Warunki szybko robią się beznadziejne. Lód, lód i jeszcze raz lód, z nawianym, przepadającym śniegiem, który kupy się nie trzymał, i którego naprawdę było niewiele. Nijak nie można było postawić stabilnie nogi. Im wyżej, tym śniegu było coraz mniej, a w górnej partii żlebu, przytulaliśmy się do lodowych nacieków. Taki beton, który nie daje się lubić. Postawienie na tym stopy bokiem było dość ryzykownym manewrem (o czym sama przekonałam się dwukrotnie tego dnia), toteż większość drogi robiliśmy w zasadzie na przednich zębach raków. Łydki chciały odpaść. W pewnym momencie miałam ochotę zostawić to wszystko w cholerę i wrócić na herbatę.. Tylko jakoś tak dziwnie, nie bardzo się dało…


Obrazek
W żlebie zachodniej ściany.

Czułam, że droga mi się dłuży. Miałam wrażenie, że była dłuższa, niż podejście Karczmarzem, co oczywiście było tylko złudzeniem. Wreszcie, ok. godziny 9.30 pojawiamy się na słowackim wierzchołku Rysów. Widoczność niemalże zerowa, ledwo możemy dostrzec wierzchołek polski. Wieje konkretnie, Jacek, który wszedł pierwszy i ściągał nas do siebie na sztywno, czekał i marzł już na stanie od jakiś 20 minut. Nie było zatem na co czekać – parę zdjęć i ruszamy w dół!

Powrót był mocno męczący. Schodziliśmy na Wagę, jednakże górna partia drogi (jakieś 60-80 metrów) pokrywała się z tym, co już zrobiliśmy na podejściu. I tym razem było to rzeźbienie totalne. Mozolnie, powoli, trawersem w dół, znowuż przodem do ściany, wykopując stopnie w lodzie. Nie było w tym nic, ani z mistyki gór, ani ze śmierdzących po górach butów – po prostu w tamtym momencie absolutne -50 punktów do przyjemności. W pewnym momencie poczułam, jak odmarzają mi dłonie – ból był tak przyszywający, że miałam ochotę krzyczeć. Rzuciłam kilka niewybrednych przekleństw, zacisnęłam zęby i ruszyłam dalej, za chłopakami, którzy sami napierając mocno, nie dali mi większego wyboru.

Wreszcie, docieramy do Wagi. Naszym oczom ukazuje się tuż poniżej przełęczy Chata pod Rysami, która – jak się okazało – była otwarta! A w niej czekało na nas upragnione ciepełko i pyszna herbata za 1 EUR. Dodatkowo, na wejściu przywitał nas chatar, który otworzył szeroko oczy ze zdziwienia dowiedziawszy się, którą drogą weszliśmy na Rysy. „Nikt tamtędy nie chodzi…”. A to akuratnie było miłym połechtaniem naszych ego. Szybko zapomnieliśmy o rzucanych po drodze inwektywach i z głupawymi uśmiechami wznieśliśmy toast z herbaty. Przyjemny górski koniec roku. A niespodziewany przystanek w Chacie był naprawdę fajnym akcentem tego dnia.

Około 13-stej ruszamy na dół. Widoczność nie poprawiła się ani o jotę, wiatr nadal dmucha, podrywając radośnie do góry tumany śniegu i ograniczając jeszcze bardziej to, co mogliśmy wokół siebie dostrzec. Idziemy szlakiem. Nie docieramy jednak do miejsca z łańcuchami, za to napotykamy swobodnie zwisające pseudo-poręcze (nylonowe, sizalowe, konopne… pełny wybór). Chętnie z nich korzystamy, szybko schodząc do Doliny Mięguszowieckiej. Reszta drogi upłynęła nam wesoło, aczkolwiek czujnie do samego końca – wszak „orzełka” nadal można było “wyciąć” dosłownie wszędzie.

Całkowicie usatysfakcjonowani odbytą wycieczką, przy samochodzie meldujemy się po 15-stej. Było jeszcze jasno – i to było najdziwniejsze uczucie…

Dla zainteresowanych, więcej zdjęć tutaj: http://summiter.pl/?p=2388
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 30 grudnia 2009, 13:44

Mooliczek, jak zawsze rewelacyjna relacja. Jak ja Wam zazdroszczę tych Waszych wyczynów. Na Rysach byłem dwa razy w życiu, ale czymże są moje wejścia wobec Waszych - niesamowitych. Ale takie rzeczy to tylko w Erze :kukacz: , albo z Wami :lol: Gratuluję serdecznie i pozdrawiam.

P.S. Zdjęcia superfajne, a 12 wygląda niesamowicie z tą poświatą słoneczną (jeżeli to Slońce?)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 30 grudnia 2009, 13:55

Ehhh, gratuluje szczęsliwego wejścia i zejścia. Alez Wam zazdroszcze :).
tymuś

Post autor: tymuś » 30 grudnia 2009, 13:58

Ciekawa droga. Gratuluję. Wiecie może jak długo jeszcze Chata będzie otwarta?czy to jest zależne od warunków?
Anonymous

Post autor: Anonymous » 30 grudnia 2009, 14:09

tom-pi4 pisze:P.S. Zdjęcia superfajne, a 12 wygląda niesamowicie z tą poświatą słoneczną (jeżeli to Slońce?)
Większość została zrobiona przez Mateusza, bo jemu się chciało, a nam niespecjalnie ;) Ale tak, na zdjęciu #12 to słońce. Raz, czy dwa razy przedarło się przez chmury, ale to było wszystko tego dnia.

tymuś pisze:Wiecie może jak długo jeszcze Chata będzie otwarta?
Szczerze - to pojęcia nie mam. Sama byłam mocno zaskoczona, że była otwarta, bo słyszałam, że ją zamykają na zimę. Może jest czynna przed sylwestrem? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie - może ktoś inny wie więcej?
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 30 grudnia 2009, 14:13

Mooliczek pisze:Ale tak, na zdjęciu #12 to słońce.
Wygląda niesamowicie. Taki płat Słońca w tej szarej scenerii. Super :)
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1945
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 30 grudnia 2009, 14:19

Gratulacje!!!!!!!
Dzień później mielibyście piękną pogodę.
instagram: @zbigniewzbig984
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 30 grudnia 2009, 14:23

zbig9 pisze:Dzień później mielibyście piękną pogodę.
I koszmarne warunki. Mieliśmy zostać, zwialiśmy bo się robiło niebezpiecznie (vide wypadek na Kończystej), mimo, że plany na wtorek również były... ale co się odwlecze to nie uciecze.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
bluejeans

Post autor: bluejeans » 30 grudnia 2009, 14:24

No Muliczek, już tęskniłam za Twoimi relacjami! :)

a w ogóle to bardzo fajnie pokazujesz w nich nie tyleż Wasze wyczyny, jak to, co można zrobić, kiedy się ma zgraną ekipę, która jedzie w góry w konkretnym celu..
W jedności siła :)

Nawiasem, z ciekawości tak.. czy Dżek zawsze idzie przodem?
zapytałam, bo mnie ciekawi, czy to kwestia własnej inicjatywy, czy największego doświadczenia? czy czegoś jeszcze innego?
Anonymous

Post autor: Anonymous » 30 grudnia 2009, 15:36

bluejeans pisze:Dżek
:oczynoela: :oczynoela: :lol: :lol: :lol:
Wybacz, musiałam :D Wypowiedziałam to na głos i wybuchnęłam śmiechem.
Jaca, no offence :aniolek:
bluejeans pisze:czy to kwestia własnej inicjatywy, czy największego doświadczenia? czy czegoś jeszcze innego?
Wszystko :) Ma największe doświadczenie z nas wszystkich, lubi prowadzić i dostawać od góry po dupie. To taki specyficzny rodzaj masochizmu ;)
bluejeans

Post autor: bluejeans » 30 grudnia 2009, 15:40

Jaca brzmi zdecydowanie lepiej ;) (Jaca, sorry ze Dżeka ;.) )

powiedz mi jeszcze Muliczek, ile mniej więcej waży plecak na taką wyprawę..? i czy zabieracie coś na wszelki wypadek..? np namiot? czy coś innego
Anonymous

Post autor: Anonymous » 30 grudnia 2009, 16:08

bluejeans pisze: powiedz mi jeszcze Muliczek, ile mniej więcej waży plecak na taką wyprawę..?
Wszystko zależy od trasy/drogi. Jeżeli planowany jest nocleg w terenie, to tylko wtedy myślę o namiocie i/lub śpiworze. W innym przypadku zostają one w aucie. Co do wagi samego plecaka? Z założenia - ma ważyć jak najmniej. Dużo na drogę nie potrzebuję, z ubrań to, co mam na sobie + dodatkowy polar (cienki). Cała reszta to coś do picia/jedzenia + szpej. Myślę, że np. na taką drogę, jak poniedziałkowa na Rysy, mój plecak nie ważył więcej niż 7-10 kg max.
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1945
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 30 grudnia 2009, 16:18

tom-pi4 pisze:Mooliczek, jak zawsze rewelacyjna relacja. Jak ja Wam zazdroszczę tych Waszych wyczynów. Na Rysach byłem dwa razy w życiu, ale czymże są moje wejścia wobec Waszych - niesamowitych. Ale takie rzeczy to tylko w Erze :kukacz: , albo z Wami :lol: Gratuluję serdecznie i pozdrawiam.
Wspinaczka a trekking to zupełnie inne sprawy. Porównania nie mają sensu.
instagram: @zbigniewzbig984
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 30 grudnia 2009, 18:08

Wielki szacun. Fotki super. Tylko pozazdrościć umiejętności i kondycji.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 30 grudnia 2009, 18:37

Ehhh, gratuluję! :brawo:
ODPOWIEDZ