Tam, gdzie umilkły cerkwie i zdziczały sady - Beskid Niski

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Pete

Tam, gdzie umilkły cerkwie i zdziczały sady - Beskid Niski

Post autor: Pete » 10 sierpnia 2009, 16:08

Wtorek, 4.08.2009

Cel – wyrypa po Beskidzie Niskim, a następnie Śpiewanki na bazie w Muszynie-Złockim

Nasza 6-osobowa ekipa zbiera się w Krakowie. Na PKS do Gorlic mamy jeszcze trochę czasu, więc udajemy się jeszcze na małe przyjęcie urodzinowe. W Gorlicach tylko chwila i już jedziemy do Bartnego. Po obejrzeniu obu cerkwi ruszamy w stronę bacówki PTTK. Janioł, Dakota, Zuzik i Achim zostają daleko z tyłu, myśląc, że już się nie spotkamy podczas tej wycieczki, lecz dzięki temu, że zrobiliśmy sobie przy bacówce chwilę lenistwa, spotykamy całą czwórkę na szlaku. Następnym naszym celem jest Wołowiec. Po przekroczeniu pierwszego brodu zorientowaliśmy się, że gdzieś nam umknęła cerkiew. Nie darujemy jej sobie i wracamy jeszcze, aby ją obejrzeć. Dalsza część trasy to ciągłe brody do Nieznajowej. Opuszczona wieś Nieznajowa to miejsce z niesamowitym klimatem. To tu, to tam mijamy stare krzyże łemkowskie wznoszące się gdzieś w gąszczu traw, będące świadkami przeszłości tego miejsca. Docieramy już o zmroku do chatki w Nieznajowej – Janioł, Dakota, Zuzik i Achim postanawiają pozostać na nocleg, jednak ja i Mat decydujemy się jeszcze na przejście do Radocyny. Będąc już w Radocynie widzimy światła świec i rozstawione namioty. To musi być baza! Szczęśliwi wchodzimy na polanę, lecz ktoś świeci czołówką w naszą stronę i zaczyna na nas krzyczeć – „A wy gdzie to się szlajacie?!” Zdezorientowani pytamy –„To gdzie my w ogóle jesteśmy?!” Okazało się, że była to polana na której rozstawiła swoje namioty Oaza wędrująca przez Beskid Niski. Baza namiotowa była raptem 3 minuty drogi. Trafiamy tam na ognisko i ogólne zdziwienie, że o tej porze ktoś przyszedł. Sprawy formalne z bazową, szybkie rozkładanie namiotu i idziemy spać, bo plany na następny dzień ambitne.

Środa, 5.08.2009

Wstajemy wcześnie rano i szybko jemy śniadanie, lecz nad Radocyną zbierają się chmury i słychać w oddali burzę. Nie zdążyliśmy do końca złożyć namiotu przed ulewą. Siedzimy przez chwilę w bazowej wiacie i zastanawiamy się co dalej. Humory nienajlepsze – jest tak jak zawsze, czyli nic nie może pójść tak jak chcemy… Wciąż pada, więc odpuszczamy ten dzień i wracamy na Nieznajową. Po drodze przestaje padać, ale na rozdrożu wybieramy jednak Nieznajową. Jakież było zdziwienie reszty ekipy, gdy dotarliśmy do chatki.. Zaraz po naszym przyjściu, w trasę idzie ekipa, która wyglądała na bardzo sympatyczną. W chatce oprócz naszej ekipy zostało pełno dzieci i trochę dziwnych ludzi. Udaje nam się pozyskać gitarę. Gramy, śpiewamy. Robi się słoneczna pogoda, trochę żałujemy, że nie poszliśmy w dalszą trasę. Janioł proponuje krótki spacer do Radocyny, dostajemy jeszcze zamówienie na oscypki w bacówce w Czarnem i ruszamy w drogę. Niestety oscypki wymagały ofiar w ludziach. Przy bacówce Janioł i jeszcze jedna klientka dotykają elektrycznego pastucha, a to wszystko przez jedną krowę, która nie chciała pójść z resztą na pastwisko. Kupujemy oscypki, Janioł przeżywa skutki porażenia. Wracamy do Nieznajowej. Tam ulgę naszym plecom przynosi Janioł ze swoim niezawodnym masażem. Wieczór na Nieznajomej był krótki, bo kładziemy się wcześnie spać. Następnego dnia planujemy iść do oporu, aż nas noc zastanie. Niestety, pada całą noc.

Czwartek, 6.08.2009

Dla nas dzień zaczyna się już o 5.30. Rano chatar i Janioł specjalnie dla naszej dwójki idą sprawdzić stan rzeki. Jest do przejścia. Żegnamy się z resztą i szybko udajemy się w drogę. Po drodze Mat zaczyna odczuwać skutki naderwanego ścięgna podczas wczorajszego spaceru. W Radocynie przerwa na coś do zjedzenia i czeka nas kilkunastokilometrowy odcinek do Zdyni. Oglądamy jeszcze cmentarz w kolejnej wyludnionej wsi – Lipnej i docieramy do Zdyni. Tam poszukiwania sklepu i wchodzimy na szlak na Rotundę. Na szczycie jeden z najokazalszych cmentarzy wojennych na tym terenie, ciągle trwają jego prace remontowe. Nastepnym punktem wycieczki jest baza SKPB Warszawa w Regetowie. To tam mieliśmy rozstawiać namiot poprzedniej nocy. Bazę tę niestety nie będziemy wspominać miło. Potraktowano nas jako intruzów. Sami musieliśmy dopytywać, kto jest bazowym, a w tle toczyły się rozmowy o zbawieniu kosmitów. Czekamy aż ustanie deszcz i z powodu kontuzji Mata i braku czasu musimy zrezygnować z dalszej wyprawy po Beskidzie Niskim… Chcemy dostać się jak najszybciej do Muszyny. Opuszczamy bazę w Regetowie i postanawiamy złapać stopa. W Skwirtnem miła pani podwiozła nas do Uścia Gorlickiego i udzieliła wskazówek co do dalszej podróży. Z Uścia udajemy się do drogi na Śnietnicę. Tam czekamy i czekamy. W końcu po kilkudziesięciu samochodach zatrzymała się kolejna pani. Jaka była nasza euforia, kiedy okazało się, że jedzie do Krynicy. Poczuliśmy, że mamy wielkiego farta i szczęście, bo teoretycznie powinniśmy się przesiadać jeszcze co najmniej 3 razy. Lecz nie chwali się dnia przed zachodem słońca, zwłaszcza w naszym przypadku. Pani uprzedziła, że do Krynicy zawsze jeździ skrótami. Wszystko było by ok, gdyby nie fakt, że po przejechaniu tych skrótów przed nami roztaczyła się spora kolejka samochodów i policja. Okazuje się, że droga jest zablokowana ze względu na TOUR DE POLOGNE! Zostanie otwarta dopiero za dwie godziny po zakończeniu premii górskiej wyścigu. Pani, która kierowała dała nam do zrozumienia, że powinniśmy wyjść i zawróciła na kawę do znajomych. Kiedy dojeżdżają kolarze, robimy kilka fotek, nie wierząc w to, że w ogóle tu jesteśmy. Zgromadziła się mała grupka kibiców, wyciągamy mapę i pytamy ludzi, gdzie dokładnie jesteśmy i jak daleko do Krynicy. Jesteśmy w Mochnaczce i praktycznie przez 2 godziny nie możemy się stąd ruszyć. W momencie zaczęły nadciągać czarne chmury i kolejna ulewa, kibice zdążyli się schować przed deszczem. Zostaliśmy tylko my, policjanci, strażacy. Nie wiem kogo mi było szkoda – nas czy kolarzy, którym też nie było łatwo. Wyłapujemy ich rozmowy typu – „Ciekawe czy jutro też będzie napie***. Z mojej mapy zostało tyle co nic… Przemoczeni i wkurzeni doczekujemy otwarcia drogi i ustawiamy się przy wiacie, łapiemy po raz kolejny stopa. Tym razem nie będzie tak łatwo. Kto zabierze dwóch gości w czarnych koszulkach, przemokniętych do suchej nitki i na dodatek z wielkimi plecakami. Rzeczywiście, kierowcy stukają się w głowę, a my stajemy się obiektem zainteresowania miejscowych wyglądających przez okna. I tak po pierwszej godzinie zatrzymuje się samochód – dwie piękne dziewczyny proponują podwiezienie…lecz niestety tylko do najbliższego sklepu… Po dwóch godzinach łapania stopa zatrzymuje się kierowca, który podwozi nas do Krzyżówki przed Krynicą. Kiedy tam dojeżdżamy widzimy policję, która wszystkie samochody chcące jechać do Krynicy kieruje na drogę, z której dojechaliśmy. Nie było to bardzo miłe… Droga na Krynicę nie została jeszcze otwarta po wyścigu. Policjant powiedział, że możemy się przejść tam 4 km do centrum, ale nadjeżdża bus do Krynicy. Wsiadamy do niego szybko. Mijamy nasze stopowe miejsce i przez Tylicz dojeżdżamy do Krynicy. Była koncepcja szukania w Krynicy miejsca noclegowego, ale w busie spotykamy parę zmierzającą też na Śpiewanki do Muszyny. Wysiadamy razem w centrum i wyruszamy na poszukiwania czegoś do Muszyny. Nie udało nam się jednak wspólnie porozumieć i nasza dwójka wsiada do PKP do Muszyny. Tam już o zmroku sprawdzamy, co o tej porze jedzie na Złockie. Wychodzi na to, że musimy iść do bazy pieszo. Wtedy odechciało nam się już wszystkiego, ze Śpiewankami włącznie. Po 16 godzinach od wyjścia z Nieznajowej docieramy mokrzy i ubłoceni do bazy. I wtedy nastąpił dla mnie chyba najgorszy moment w górach jaki kiedykolwiek odczułem. Po zarejestrowaniu się u bazowego poszliśmy w górę polany, aby rozstawić namiot. Było to cięższe niż cokolwiek innego. Doczołgaliśmy się, rozstawiliśmy namiot i szybko poszliśmy spać…

Trochę fotek:
http://picasaweb.google.pl/Piotrek.Pete ... iWMuszynie#
Ostatnio zmieniony 11 sierpnia 2009, 17:08 przez Pete, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
malgosiadg
Turysta
Turysta
Posty: 929
Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47

Post autor: malgosiadg » 11 sierpnia 2009, 8:14

No nieźle - współczuję Wam i... zazdroszczę :) Raz tylko byliśmy w Beskidzie Niskim, w okolicach Wysowej Zdrój, ale bardzo chciałabym tam kiedyś wrócić. Niesamowity klimat - dokładnie tak, jak napisałeś w temacie postu.
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 11 sierpnia 2009, 9:48

No, chłopaki, ale z Was twardziele!
Z relacji (bardzo fajna) zrozumiałam, że na Śpiewanki nie dotarliście, ale po zdjęciach widzę, że jadnak! Nie słyszałam o takiej imprezie - od kiedy ona istnieje?
Ładne zdjęcia!
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8715
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 11 sierpnia 2009, 10:48

Gratuluje wycieczki. Ze zdjęć wynika, że zabawa była przednia. :)
Ja na Lackową tylko dotarłem 7 sierpnia. Nas też przytrzymali dwie godziny jak jechałem do Tylicza z powodu TDP. Ale obiecałem sobie, że w przyszłym roku wróce w Beskid Niski na pare dni, to fajne i mało oblegane góry.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Post autor: maga » 11 sierpnia 2009, 14:26

jak pięknie! no i śpiewogranie! ogniska też były?
ależ ten beskid tejemniczy
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Pete

Post autor: Pete » 11 sierpnia 2009, 17:20

Kiedy dotarliśmy do bazy prawie trwało ognisko (i było to jedyne ognisko), ale nie mieliśmy już na nic siły. Poranek piątkowy przeminął na ogólnym lenistwie i regeneracji sił. O 22.00 rozpoczął się pierwszy śpiewankowy koncert i trwał do białego rana. W sobotę dociera do nas wcześniej wspominana Janioł i już we trójkę jesteśmy na sobotnio-niedzielnym koncercie. Była godzina 7.00 rano, zespół Słodki Całus od Buby nadal występował, a my musieliśmy się zbierać na PKP po nieprzespanej nocy.

Śpiewanki turystyczne na bazie w Muszynie-Złockie jest to impreza organizowana przez SKPB Łódź. W tym roku odbyła się po raz 9. Jej fenomenem jest to, że brak tam jakiegokolwiek nagłośnienia itp. Tam muzyka brzmi po prostu inaczej. Ale trzeba to zobaczyć i usłyszeć, bo naprawdę warto.
Więcej o imprezie: http://wgorach.art.pl/wydarzenia/miejsca_muszyna.html
filek

Post autor: filek » 11 sierpnia 2009, 20:57

Pete! bardzo łądne zdjęcia - szkoda tylko, że trasa nie należała do przyjemnych ze względu na pogodę. Ja w ogóle nie znam Beskidu niskiego - ale mam nadzieję go kiedyś częściowo przynajmniej przejść. Czy jest on bardzo rozległy? Pozdrawiam
Pete

Post autor: Pete » 11 sierpnia 2009, 22:04

filek pisze:Pete! bardzo łądne zdjęcia - szkoda tylko, że trasa nie należała do przyjemnych ze względu na pogodę. Ja w ogóle nie znam Beskidu niskiego - ale mam nadzieję go kiedyś częściowo przynajmniej przejść. Czy jest on bardzo rozległy? Pozdrawiam
W takim razie zachęcam do zapoznania się z tym terenem, bo warto. Dla przykładu: najdłuższy odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego przechodzi właśnie przez Beskid Niski - to już powinno Ci wiele powiedzieć. Teren jak dla mnie magiczny - bywa, że nikogo sie nie spotyka na szlaku. Z dala od zgiełku, tłumów i pogoni za niewiadomo czym można poznać zanikające ślady kultury łemkowskiej na naszych ziemiach. Nie do uwierzenia, że w miejscu rozległej, zarośniętej polany tętniła kilkadziesiąt lat temu sporych rozmiarów wieś...
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 11 sierpnia 2009, 22:12

Pete pisze: Nie do uwierzenia, że w miejscu rozległej, zarośniętej polany tętniła kilkadziesiąt lat temu sporych rozmiarów wieś...
Takie same refleksje nachodzą mnie w Bieszczadach.
Tam też jest wiele takich miejsc.
Awatar użytkownika
malgosiadg
Turysta
Turysta
Posty: 929
Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47

Post autor: malgosiadg » 11 sierpnia 2009, 22:26

JolaR pisze:Takie same refleksje nachodzą mnie w Bieszczadach.
Tam też jest wiele takich miejsc.
To prawda, ale Beskid Niski ma ten plus, że jest mniej oblegany niż Bieszczady, a łemkowska tradycja sprawia, że chwilami ma się wrażenie, jakby się było poza granicami Polski.
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
Anonymous

Post autor: Anonymous » 12 sierpnia 2009, 7:21

Pogratulować niezłych fot i fajnej wycieczki.
Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Post autor: maga » 12 sierpnia 2009, 10:16

Pete pisze:W takim razie zachęcam do zapoznania się z tym terenem, bo warto. Dla przykładu: najdłuższy odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego przechodzi właśnie przez Beskid Niski
a jak z noclegami?
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8715
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 12 sierpnia 2009, 10:23

Faktycznie jak szliśmy na Lackową to spotkaliśmy 5 osób przez cały dzień. Spokój i cisza.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Anonymous

Post autor: Anonymous » 12 sierpnia 2009, 10:31

To co w górach najlepsze, cisza i spokój :)
Pete

Post autor: Pete » 12 sierpnia 2009, 10:53

maga pisze:a jak z noclegami?
Jest kilka chatek studenckich, są 2 schroniska, latem działają właśnie bazy namiotowe, czasem jakaś agroturystyka się trafi...
ODPOWIEDZ