Po długim czasie posuchy od spotkań i zjazdów nadszedł wreszcie czas i pozwolenie od władzy na spotykanie się w grupach. Korzystamy i organizujemy nasze opóźnione spotkanie sudeckie. Bazą noclegową została Leśniczówka położona w Jakuszycach.
W piątek spotykamy się z grupą klubowiczów na parkingu w Szklarskiej Porębie Dolnej. Jedziemy do Czerniawy Zdrój, skąd wychodzimy na szlak, który wiedzie na Czerniawską Kopę. Po około godzinie osiągamy kulminację, którą wieńczy okazała wieża widokowa. Budowla stoi od 2019 roku na miejscu, gdzie dawno temu stała inna konstrukcja. Modrzewiowa wieża liczy sobie 15 m wysokości i posiada dwa tarasy widokowe.
Obok niej jest przygotowane miejsce biwakowe. Po nacieszeniu oczu widokami, odpoczynku i wspólnym zdjęciu maszerujemy do Czerniawy. Zamykamy pętelkę. Co prawda plany jakie mieliśmy na dalszy dzień nie wypaliły (odwiedzenie pracowni izerskich pierników, czy Czarciego Młyna) zajechaliśmy więc do Świeradowa Zdrój. Uzdrowisko niedawno zyskało dość osobliwą atrakcję w postaci 65 metrowej wieży.
Na zboczu góry Świeradowiec wybudowano Sky Walk, to najwyższa w Polsce, a druga w Europie (po Pyramidenkogel w Austrii) wieża widokowa. Kilka osób z naszej grupy udało się na spacer ścieżką w chmurach.
Co odważniejsi zjechali na dół ponad 100 metrową zjeżdżalnią. Po obejrzeniu z bliska nowego cacka jedziemy do Jakuszyc, gdzie oczekujemy kolejnych uczestników spotkania. Wieczór tradycyjnie spędziliśmy na długich rozmowach Polaków przy szklaneczkach m in. złocistego płynu.
W sobotę po śniadaniu wychodzimy na szlak z Jakuszyc.
Wędrujemy za zielonymi paskami do Rozdroża pod Cichą Równią,
dalej szlakiem niebieskim i żółtym do drewnianej kapliczki Matki Boskiej Izerskiej,
gdzie przysiadamy na ławkach, by m in. ugasić pragnienie.
Stąd już mamy nie daleko do pierwszego, dłuższego przystanku na dzisiejszej wycieczce - Chatki Górzystów. Na rozległej Łące Izerskiej stoi schronisko turystyczne,
jedyny ocalały budynek (dawna szkoła) po nie istniejącej wsi Gross Iser.
Obiekt klimatyczny i z bardzo miłą obsługą, słynący z dobrych naleśników.
Odpoczywamy, sączymy chmielowy napój i spożywamy m.in. wspomniane naleśniki.
Pstrykamy pamiątkowe fotki i po około godzinie leniuchowania wyruszamy w dalszą trasę.
Czerwonym szlakiem podążamy w stronę Stacji turystycznej - Orle.
Po drodze zatrzymujemy się przy spokojnie płynącej Izerce na kolejny odpoczynek.
Leżakujemy na zielonej trawce.
Popołudniowa siesta jak najbardziej była wskazana o tej porze dnia, dobrze nam zrobiła, sprawiła też, że pełni wigoru ruszyliśmy do Orla na obiad.
U stup góry Granicznik, przy strumieniu Kamionek (dopływ Izery) na leśnej polanie znajdują się trzy budynki. Historia tego miejsca wiąże się z istniejącą tu od 1754 r. hutą szkła Carlsthal - Orle. Działała ona do 1890 r. Później była tu leśniczówka, a w latach 30 XX wieku niemiecki posterunek służb granicznych. Po II wojnie św. funkcjonowała tu strażnica WOP. Kamienny budynek, czyli tak zwana leśniczówka jest właśnie pozostałością po dawnej osadzie, która powstała przy hucie. Obecnie mieści się w niej bufet, a w jednym z budynków przedwojennej strażnicy znajdują się miejsca noclegowe. Ładna pogoda sprawiła, że ludzi w schroniskach, jak i na szlaku było sporo. My posileni i stęsknieni wędrówek idziemy jeszcze na przełom Izery.
Kilka osób zostało przy schronisku, pilnowali plecaki. Zaskoczyło mnie, że zdemontowano most na rzece, a w zamian położono kładkę.
Mam nadzieję, że ta zamiana jest tymczasowa. Grupkami wracamy do naszej Leśniczówki. Wieczorem mieliśmy zrobić ognisko, jednak aura sprawiła, że kiełbaski smażyliśmy na patelni.
Dziewczyny czyli Marta i Dorotka przygotowały bardzo dobre "pieczone" kiełbaski. I tak jak poprzedniego dnia stęsknieni swojego towarzystwa toczyliśmy rozmowy na wszystkie możliwe tematy.
Na niedzielę zaplanowaliśmy spacer po Bukowcu. Opuszczamy Jakuszyce i jedziemy do wsi Bukowiec. Zostawiamy samochody i podążamy alejkami po krajobrazowym parku.
Dawny właściciel owych włości hrabia von Reden stworzył kilkudziesięciohektarowy park łącząc walory naturalnego krajobrazu z ciekawą architekturą. Przechodzimy ścieżki na, których stoją różne budowle takie jak Belweder,
wieża widokowa,
sztuczne ruiny górskiego zamku, które niestety przysłaniają krzewy i drzewa, opactwo czy pałac.
Stawy, które mają swoje nazwy odsłaniają swoje piękno w postaci kwiatów - nenufary, tylko zabrakło hrabiego Tolibowskiego.
Spacer kończymy tradycyjnie ciachem i kawą.
Kilka osób pojechało do Japońskiego Ogrodu reszta rozjechała się do domów. Ślicznie dziękujemy Wam kochani za przyjazd, że wreszcie mogliśmy spotkać się i po prostu pobyć ze sobą. Marzenko cieszymy się, że wróciłaś do nas i mamy nadzieję, że tak już zostanie. Emilko i Arturze, mniemam, że towarzystwo klubowiczów przypadło Wam do gustu i zostaniecie na dłużej. Do zobaczenia na szlakach i na jesiennym zjeździe.