Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 15 grudnia 2020, 17:53

A my dalej podążamy na północ. Po drodze ślad po dożynkach. Szkoda, że nie trafiliśmy tu w odpowiednim terminie :) Dzielne pszczółki!

Obrazek

Suniemy w okolice Folutowa. Ciemno, szaro, leje… Widziałam gdzieś w necie zdjęcie drewnianego wiatraka na piachach. Bardzo lubię i wiatraki, i piachy. Dziś wprawdzie piach nie będzie wygrzany, ale nie można mieć wszystkiego.

Okolice początkowo wydają się dość rokujące. Miłe, leśne, wyboiste drogi i malutkie przysiółki. Jedziemy to piachem, to przez kukurydze, to mijamy rozdroża pięciu dróg albo przydrożne malutkie kapliczki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiatrak na piachu znajdujemy.. Tu wymarzyliśmy sobie biwak… ;) Już oczyma wyobraźni widzieliśmy jak kabak dokazuje w piasku, a obok płonie ognisko...

Obrazek

Obok stoją dwie stare chałupki. Wiejska sielanka po prostu ;) Krajobraz jak na ukraińskim Polesiu..

Obrazek

Obrazek

Ale nie... czekaj... coś nie pasi? Wiatrak wyzamykany na nowe kłódki. W jednej z chałupek jakaś ekipa napierdziela wiertarką… Przyjeżdża też ciężarówka wyładowana belami. Będą trzecią chałupkę stawiać? Niestety spory teren zajmuje tu ogromny hotel i do niego przylegający jakby park, więc macki komerchy rozlewają się po okolicach. Wiatrak i chałupki są już na tym terytorium hotelowym. Są już więc “pożarte”. Pojawia się jakaś wycieczka autokarowa, a potem z dzikich polnych dróg nagle wjeżdżamy busiem na jakiś kilkukilometrowy chodnik z kostki bauma. Nic tu po nas.. Jednak wodzi nas tu jakiś czas i nie możemy stąd tak szybko wyjechać. Np. drogi porobili jednokierunkowe. Co za zakichany labirynt! Folutowski plan zatem nam kompletnie nie wypalił. I tak bywa… Cóż.. nie zawsze świeci słońce...


Kolejnym punktem na trasie jest Nowy Podleś i jedna z najdziwniejszych opuszczonych konstrukcji jakie miałam okazje oglądać. Nawet nie wiem jak to nazwać. Na pewno to coś jest niedokończone. Budynek jest w stanie surowym, o betonowych ścianach i schodach. Nietypowy dom? świątynia? galeria sztuki szalonego artysty?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Część okien jest pusta i przewiewna, część zabetonowana. Przy wejściach kolumnady. Nad jednym z wejść napis po łacinie...

Obrazek

Przy drugim polski napis..

Obrazek

Obrazek

W środku trochę posprejowane, głównie jedna parka wyznawała swoją wielką miłość na wszystkich ścianach. Trochę też klimatów satanistycznych przebija ze ścian.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przeszklona kopuła z kolejną porcją łacińskich sentencji.

Obrazek

Obrazek

Obecnie budowla jest zadaszona, ale nieco cieknąca i pełni rolę sralni dla bydła. Bo teren wokół wykorzystywany jako pastwisko, a krowy swobodnie wchodzą i do środka.

Na mapach miejsce jest oznaczone jako “opuszczona loża masońska”. Skąd komuś takie określenie przyszło do głowy? Czy chodziło o to, aby brzmiało równie tajemniczo jak wygląda?

Gdy wychodzę z budynku i robię zdjęcia z zewnątrz, zauważam kątem oka, że z lasu wychodzi jakiś koleś w roboczym ubraniu, pochlapanym jakby farbą czy lakierem. Może przyszedł po krowy? Koleś wybitnie idzie w moją stronę, więc zaczynam przypuszczać, że zaraz mnie stąd przegoni albo zacznie robić inne problemy - na ogrodzeniu wisiał zakaz wstępu i że teren prywatny. Podchodzi i pyta coś jakby w stylu: “Mar den?” Nie rozumiem. Mówię, że nie kumam, rozkładam ręce, kręce głową. On jeszcze kilkakrotnie powtarza swoje “mar - den??”, wykonując też jakby jakby gest wskazywania głową w stronę przeciwną niż szosa. Coś tam jeszcze burczy pod nosem w międzyczasie, ale to też nie jest w ząb zrozumiałe. Nie wiem czy nie rozumie po polsku, czy jest głuchy, bo też coś jakby na uszy pokazywał (ale pokazywał też na kieszenie). Czy może się wygłupia z nudów albo założył o coś z kolegami? Nie doszliśmy do porozumienia. Koleś ostatecznie odchodzi w stronę lasu skąd przyszedł, kopiąc po drodze kamienie.

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 18 grudnia 2020, 17:32

Budowla z Łapalic jest różnie określana. Nazywają ją największą w Polsce samowolą budowlaną lub najmłodszymi ruinami zamku. Na pewno jest to miejsce wyłamujące się z wszelakich schematów i porażające swoja orginalnością. I w pewnym sensie pasujące do mojej kolekcji “nietypowych domów” ;) (https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... dom-z.html)

Historia zamku w Łapalicach ma swój początek w latach 80-tych. Gdański przedsiębiorca i producent mebli, zajmujący się również rzeźbiarstwem, otrzymuje pozwolenie na budowę domu z przylegająca do niego pracownią. Zbudował więc tak - jak mu zagrało w duszy. Z impetem i solidnym rozmachem. Wnętrza miały być galerią sztuki. Budowy jednak nie udało się ukończyć. Na drodze stanęli urzędnicy ze swoimi zakazami, a potem i problemy finansowe właściciela. Od tego czasu minęły dziesiątki lat, a akta związane z samowolą budowlaną walają się po sądach, są rozpatrywane, odwoływane, a urzędnicy pierdzą w stołki i czują się potrzebni.

Obecnie ponoć są jakieś plany zalegalizowania budowli i jej dokończenia. Jedno jest pewne - niedokończony zamek przerodził się w jedną z większych atrakcji turystycznych regionu i przyciąga duże ilości turystów (i to niekoniecznie wyłącznie tych, którzy interesują się miejscami opuszczonymi i ruinami). Pewnie gdyby nie zamek, to pies z kulawą nogą by się w Łapalicach nie pojawiał. No bo i po co? Nic innego ciekawego tam nie ma. Ale miejscowi czy gmina w dużej części są niezadowoleni z posiadania owej ciekawostki na swoim terenie (mimo że np. ochoczo czeszą kasę na parkingach). “Bo brzydkie”, “bo straszy”, “bo niebezpieczne”, “bo trzeba by coś z tym zrobić a najlepiej rozebrać”. Ludzie są dziwni. W wielu miejscach opowiada się o “promowaniu regionu”, stawaniu na głowie aby zainteresować i przyciągnąć turystów. Tutaj rejon sam się wypromował, turyści walą drzwiami i oknami - i zaś źle…

Włazimy na teren. Jest to chyba drugie (po “okraglakach”) takie miejsce opuszczone, gdzie człowiek czuje się jak na promenadzie w kurorcie. Nie ma atmosfery, która zazwyczaj towarzyszy porzuconym ruinom. Brak tu ciszy, pustki, poczucia osamotnienia i zawieszenia w niebycie. Są motocykliści na swoich ryczących maszynach, próbujacy sobie zrobić selfi stojac na tylnych kołach - tak aby wszystkie baszty zostały ujęte. Rowerzyści skaczą po schodach na swoich dwukółkich rumakach, starsze panie przechadzają się pod rękę, gawędząc o sanatoryjnych turnusach. Jest sesja ślubna, gdzie panna młoda ma suknię bufiastą i intensywnie różową. “Ta pani wygląda jak flaming!” - zauważa kabak. Fotograf prawie że przewraca statyw z gigantycznym aparatem - taki go łapie atak śmiechu. Nowożeńcom ów komentarz nie przypadł coś do gustu. Dowiadujemy się, że mamy bezczelne i niewychowane dziecko, a na dodatek narażamy je na niebezpieczeństwo. Stwierdzamy więc, że rzeczywiście czujemy się nieswojo w towarzystwie agresywnych ludzi przebranych za flamingi i czym prędzej się oddalamy odprowadzani wszelakimi bluzgami lub śmiechem (w zależności od posiadanego poczucia humoru). Są oczywiście też zakochane pary na różnych etapach zaawansowania znajomości, jest młodzież w wieku gimnazjalnym rozpalająca minigrila skrętami o charakterystycznie przyjemnym zapachu. Jest też pani, która zgubiła psa i przemierza korytarze poszukując nadaremnie swojego pupila. Echo odbija nawoływania “Tofiiiiik! Tooooficzkuuuuu!”. Brzmi to dosyć upiornie, zwłaszcza, że jednocześnie wyje gdzieś w oddali jakiś wiejski pies.

Ot miejsce bawi, cieszy i służy bardzo szerokiemu spektrum społeczeństwa, niezależnie od wieku, zainteresowań i ulubień - wszystkich nas połączyła dziś ta niecodzienna kupa pustaków! :)

Widok z bramy wejściowej. I teraz dylemat! Od której baszty zacząć zwiedzanie?

Obrazek

Wnętrza wypełniają różne ciekawe graffiti. Tutaj po kręconych schodach pnie się ośmiornica…

Obrazek

Koleś z fajeczką..

Obrazek

Czujemy się obserwowani!

Obrazek

Obrazek

Trzy szczerzuje :P (skądinąd miałam dużą zagwozdkę jak to słowo napisać ;)

Obrazek

A tu cztery!

Obrazek

Marchewkojad.

Obrazek

Inne malunki w klimatach bardziej mrocznych.. Teraz nie robi to wrażenia, ale jakby łazić korytarzami nocą?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu się nabrałam! Patrząc kątem oka naprawde myślałam, że jakiś koleś podlewa mur! :D

Obrazek

Obrazek

Tutaj zdążyli już zrobić drewniane sufity.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Akuku!

Obrazek

Akuku nr 2 - bardziej z oddali ;)

Obrazek

Ciekawy ten ozdobnik na dole. Kojarzy mi się z fontanną!

Obrazek

To miała być kaplica. Jak widać nadal niektórym służy w celach rytualnych.

Obrazek

A to chyba basen?

Obrazek

Obrazek

Ślimakami schodów włazimy do baszt...

Obrazek

Obrazek

Widoki z okien na kolejne skrzydła zamku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im dłużej tu łazimy - tym bardziej gigantyczne toto się nam wydaje!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wyżej już się chyba już nie da?

Obrazek

A naszym głównym celem jest znaleźć Buke! Jest to jedno ze ściennych graffiti - widziałam jej zdjęcie w internecie. Było podpisane, że zrobione w zamku w Łapalicach. To zdjęcie...

Obrazek

I jest plan aby sobie zrobić fotkę - Buba, Buka i Kabu :)

I mam wrażenie, że przeczesaliśmy zamek od piwnic po baszty. Chyba dobrych kilka godzin nam to zajęło. W niektórych miejscach byliśmy po kilka razy. Ale któreś jak widać przeoczyliśmy... :( Buki nie ma… Acz w jednym miejscu w piwnicy wyraźnie czuliśmy jej obecność. Wręcz namacalnie ciągnęło chłodem, temperatura spadła o chyba 10 stopni w porównaniu do pozostałego terenu. Było mrocznie i lodowato. Czuliśmy jej oddech na plecach, jakby podążała za nami krok w krok. Ale jej nie zobaczyliśmy. Schowała się skubana…

Obrazek

A nawet w zalany korytarz poszłam jej szukac!

Obrazek

Sporo czasu nam tu zeszło… Słońce się schowało.. Wieczorny sylwetka zamku prezentuje się dużo bardziej tajemniczo niż w słoneczny dzionek!

Obrazek


Marzy mi się tu nocleg - w jakiejś większej ekipie! :)



cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 21 grudnia 2020, 18:07

Nocujemy na mokrym parkingu w niewielkim lasku koło Mirachowa.

Obrazek

A poza tym po staremu - leje. Zacina nawet do wiaty i trzeba siedzieć w kapturze.

Obrazek

Jedynie herbatka poprawia humor!

Obrazek

Po raz pierwszy napotykamy tak dokładną instrukcję pt: ”co można robić w lesie”.

Obrazek

Kurcze... to jest nawet dokładniejsze niż osławiona instrukcja obsługi mikrofalówki - ta z punktem, że nie wkładamy tam kanarka! Naprawdę troche mnie zatkało... Czy jest to zrobione w dobrej wierze dla jakiś osób totalnie nieogarniętych, które spadły z księżyca na leśny parking, rozdziawiły jape i nie wiedziały co dalej? I potrzebowały poprowadzenia za rączkę i porady, że po lesie można spacerować, biegać, robić zdjęcia czy słuchać jak ptaszek śpiewa?

Acz np. o "kąpielach leśnych" Shinrin Yoku - to słyszę po raz pierwszy! Od zawsze jestem wielkim miłośnikiem kąpieli leśnych, ale zazwyczaj było mi do tego potrzebne jakieś bajoro! :) Jak widać jednak Japończycy jak kury - preferują kąpiele na sucho :)

Ciekawym punktem jest też “wypatrywanie owadów - policzcie ile ich dzisiaj zobaczyliście”. Nie wiem czemu jakoś automatycznie staje mi przed oczami pewien obrazek. Nadbrzeżny, sosnowy las w Paldiski. I każde oddalenie się od ogniska, które skutkowało, że całe ciało pokrywa się czarnym, ruszającym się i brzęczącym nalotem… Milion trzysta osiemdziesiąt osiem tysięcy dwieście trzydzieści pięć.. Hmmm.. o dwieście pięćdziesiąt tysięcy więcej niż wczoraj!!!!!!! Doskonalimy się w obserwacjach owadów! :)

A! I już wiem, że nigdy nie mam właściwego przygotowania do przebywania w lesie. Nie mam ze sobą telefonu z dostępem do internetu, power banka i batonów energetycznych… A wiele razy, idąc na krótki leśny spacer, nie biorę… NIC??

Obrazek

Kabak cieszy się kałużami.

Obrazek

Na kolejny dzień mamy plan powłóczenia się nad jeziorem Żarnowieckim. Ponoć można tam znaleźć pozostałości betonowych konstrukcji po niedokończonej budowie elektrowni atomowej. Napewno mniej niż w Szcziołkinie, ale może warto rzucić okiem. Mamy już bardzo blisko morza i można by walić na Hel - ale jest jeden problem. Dziś jest sobota. A mamy spore przeczucie, że jak zajedziemy w turystyczne miejsce w środek weekendu, to skończy się tak, że natychmiast stamtąd uciekniemy. A chcemy sobie dać szansę na pozwiedzanie Helu, więc pojedziemy tam lepiej w niedziele wieczorem.

Próby odnalezienia czegokolwiek nad wspomnianym wyżej jeziorem spełzają na niczym. Ściana wody, wiatr miecie w nas deszczem i falami z jeziora, które zrobiły się całkiem spore. Wokół jakieś hangary nowych firm. Nie wygląda to wszystko zachęcająco. A i warunki nie sprzyjają szukaniu wygrzanych, betonowych nabrzeży. Po prostu są czasem takie miejsca i okoliczności, które w dobitny sposób mówią ci - “spadaj stąd”. A może po prostu nam się nie chce i próbujemy dorobić do tego ideologię? Szlag wie.. Ale jedziemy na biwak. Napić się gorącej herbaty, nalewki i posiedzieć pod daszkiem.

Na ten cel upatrzyliśmy sobie jezioro Dobre koło Krokowej. Jest tam duża i fajna wiata z kominkiem.

Obrazek

Obrazek

Na biwakowisku nie jesteśy sami. Stoi jeszcze kamper jakiegoś wędkarza, a w wiacie rozłożyła się parka. Chyba im zimno, bo siedzą skuleni i owinięci w jakąś skórę (taką jak w zamkach myśliwskich wiesza się na ścianach), ale w kominku cały wieczór nie rozpalili…

My sobie robimy swój własny prywatny daszek, który świetnie działa! Ledwo go rozwieszamy to przestaje padać! Według mnie idealny patent! :D

Obrazek

Czasem coś tam trochę pokapuje, ale takiego opadu to już nie zauważamy!

Obrazek

Czy tylko ja tak kocham brzozy?? :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niesportowa akcja! Suche drewno z busia! ;) Wielu zapalonych harcerzy albo wyznawców “buszkraftów” się na tym etapie rozpłacze albo zacznie drzeć na sobie szaty odsądzając nas od czci i wiary. Tak, nawet czasem na piesze wycieczki zabieramy ze sobą suche drewno ;) I powiedzenie “nosić drewno do lasu” czasem ma swoje uzasadnienie!

Obrazek

Kolacja.

Obrazek

I wędzenie w dymie :)

Obrazek

Wędzonki lepiej się robią w postaci podwieszonej :)

Obrazek

Krecik robi rozpoznanie terenu. Chyba też na coś poluje. Ale na co dokładnie - nie do końca zostało ustalone.

Obrazek

Obrazek

Niektóre auta są jeszcze dzielniejsze od busia! Nie boja sie parkować zaraz przy ognisku.

Obrazek

oraz znajdują ciekawe skróty!

Obrazek

Dalsza jazda wymaga pomocy osób trzecich. Mimo zaangażowania naprawde nadzwyczajnych środków - jednak trzeba było zawrócić… ;)

Obrazek

Świnka uczy inne zwierzątka jak należy ryć w błocie.

Obrazek

Przymiarki do wędkarstwa.

Obrazek

Rodzinka w komplecie :)

Obrazek

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 22 grudnia 2020, 19:42

Za PRLu ponoć dosyć popularnym sposobem spędzania wakacji były tzw. “wczasy wagonowe”. Była to usługa przede wszystkim skierowana do pracowników PKP i ich rodzin. Tak jak kopalnie, huty czy inne zakłady miały swoje ośrodki wypoczynkowe gdzieś w sosnowych lasach nad jeziorami, to dbano aby kolejarze również w czasie urlopu nie zapomnieli jak wygląda pociąg. Kwaterowano ich w ustawionych na bocznicach wagonach mieszkalnych. Przeważnie takie domki na torach mieściły się w nadmorskich miejscowościach wypoczynkowych, ale były też chyba takowe na Mazurach czy u podnóża Tatr. Po tym jak komunistyczne czasy odeszły w przeszłość, wiele ugruntowanych latami zwyczajów zaczęło tracić swoją rację bytu. Pozbawione dofinansowania ośrodki wagonowe stopniowo przerabiano na żyletki lub sprzedawano na prywatne dacze, najczęściej np. kolejowym emerytom, którzy często z sentymentu chcieli kontynuować wagonowy wypoczynek już we własnym zakresie.

Pierwszy raz z pojęciem “wczasów wagonowych” spotkałam się dopiero w 2012 roku w Drawnie, podczas wycieczki w okolicach opuszczonej już stacji.

Obrazek

Obrazek

Tam spotykamy właśnie taki dawny ośrodek, ale już od lat całkowicie sprywatyzowany i przerobiony na letnie domki. Rozmawiamy tam z jednym panem, dawnym maszynistą, który opowiadał nam o minionych czasach i wczasach z gwizdem pociągu w tle.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dla wybranych była też forma wczasów wagonowych wędrownych. Opis takowych wspomnień np. TUTAJ: https://wachlarz.blogspot.com/2011/07/w ... znicy.html

Kilka lat później trafiam na film “Bocznica”. Jeśli ktoś nie zna, ale lubi takowe klimaty naprawde polecam obrzejrzeć. Jest np. TUTAJ: https://www.youtube.com/watch?v=qI3vOXQTl2k

Film opowiada o helskiej bocznicy, wagonach na skraju wydmy i wybranych losowo uczestnikach takowej formy wakacji. Film niezwykle klimatyczny i przesiąknięty atmosferą tamtych dni. Ale niestety bardzo smutny, bo się źle kończy. Na filmie helskie wagony przestają istnieć. Ośrodek zostaje zamknięty, wagony są rozwalane, a na miejscu dawnych zdarzeń pozostaje NIC. A mnie jest cholernie żal, że nie zdążyłam. Że miejsce, które ogromnie bym chciała zobaczyć, poczuć jego atmosferę, zapach i koloryt - tego miejsca już nie ma… Że w kolejne fajne miejsce nie udało się trafić na czas. Wprawdzie w wagonach przerobionych na baraki czy chałupki już nieraz spałam, jak również mieliśmy okazję wiele razy nocować z turkotem pociągów w tle, np. w ukraińskich “komnatach” dworcowych, gdzie z okna roztaczał się widok na perony, a co godzine budził cię gwizd lokomotywy (czy co gorsza ciągnietej po kostce walizki na kółkach ;) Ale jednak ten żal braku możliwości uczestniczenia w prawdziwych “wczasach wagonowych” gdzieś na dnie serca pozostał…

I jakoś w tym roku, nagle dowiaduję się, że to wszystko nieprawda! Że helskie wagony wciąż istnieją! Że tylko ich niewielka część uległa zagładzie, a pozostałe mają się dobrze - i co najważniejsze - nadal można się w nich zakwaterować!

Gdy wkraczamy na teren - mam wrażenie, że to sen. Że zaraz się obudzę i wagonów już nie będzie. Albo że znaleźliśmy się na planie filmu “Bocznica 2.0” ;) Bardzo dziwne odczucie. Gdy coś już się odżałowało, odpuściło, pogodziło z brakiem i niemożnością. I nagle to, czego masz pewność, że już nie ma - się pojawia w pełnej okazałości, możesz pomacać i nie znika! Szczęście, które wylewa się uszami jest potęgowane przez fakt, że poprawiła się pogoda. Po tygodniu zimna i prawie ciągłej zlewy - zaczyna błyskać słońce. A i prognozy są dość optymistyczne! (ech.... acz nie tak dobre jak dla Odessy.... ;) )

Hel jak wiadomo jest miejscowością turystyczną, zatłoczonym kurortem, pełnym tego wszelakiego paskudztwa, które się z takimi miejscami wiążą. Ale wagony stoją na uboczu, za torami. Niby blisko centrum, ale jakby za jakąś szczelną zaporą. Przekraczając kłębowisko szyn pokonuje się granice - nie miejsca a czasu. Sosnowy las, malowniczo powykręcane drzewa. I piach, wszechobecny piach podchodzący aż pod same wagony. Kiedyś to był jeden wielki ośrodek. Teraz teren jest pofragmentowany, kupiony przez różne osoby czy spółki, podzielony na kilka sektorów, częsciowo od siebie poogradzanych płotami...

Wagony widziane od strony lasu i wydm.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I od strony czynnych torów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Międzywagonowy labirynt nas wciąga. Zasysa z niesamowitą siłą. Betonowe chodniczki zasypane igliwiem prowadzą w ciekawe miejsca. Zawsze bardzo lubiłam te wszelakie stoły zespolone z krzesełkami. Pamiętam, że jakaś nauczycielka w mojej podstawówce mówiła, że to celowo zrobione, aby się nie huśtać na krześle ;)

Obrazek

A tu uchowały się stare ławki. Nie dość że klimatyczne, to też wygodne. Pomalowane tak, aby się dobrze maskowały na tle wagonu.

Obrazek

Czasem chodnik stanowi jeszcze sympatyczniejsza dziurkowana płyta.

Obrazek

Obrazek

Chyba wsiadają z drugiej strony? Bo okna półotwarte, sączy się dźwięk radia - a krzaczyny przy drzwiach nienaruszone.

Obrazek

Całkiem dogodne miejsce grillowe! :)

Obrazek

Świat widziany spod wagonu! Po raz pierwszy mogę przepełznąć pod takowym i się nie bać, że mnie rozjedzie ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tak kończy się jeden z torów. Bardzo nagle, jak ucięty nożem.

Obrazek

Wagony przerobione na dacze można rozpoznać po dużej ilości kwiatków doniczkowych...

Obrazek

...oraz antenach na dachach, ścianach obitych dodatkową blachą czy innym “sajdingiem”, czy wstawionych nowych, całkowicie niewagonowych oknach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu już nasz ośrodek. Wagon recepcja ma w oknach ciekawy rodzaj żaluzji. W naszym wagonie już niestety takich nie ma… Jakby ktoś był zainteresowany noclegiem w tym miejscu - to namiar ma TUTAJ: http://helskiewagony.pl/galeria.html Wagony są nieogrzewane i działają jedynie w ciepłe okresy roku.

Obrazek

Wagonami opiekuje się przesympatyczna babeczka, z którą kilkakrotnie ucinamy sobie pogawędki. Najbardziej zapada mi w pamięć rozmowa o dawych czasach, urokach rzucanych na małe dzieci i sposobach ich odczyniania. Ja jej opowiadam jak to robiła moja prababcia, a ona jakie były metody neutralizowania złej energii na Podlasiu. Wychodzi, że w Małopolsce a na Podlasiu były zupełnie inne obrzędy (np. na Podlasiu nie zlizywano oczu ;) ) Ale łaczyło je jedno - maksymalne skupienie uwagi i wiara w powodzenie akcji. I to, że zawsze były skuteczne!

Nasz wagon to ten po lewej! :) Busio niezbyt komponuje się tu kolorem, ale w klimacie zasłonek to bije na łeb na szyje wszystkie wagony razem wzięte! :)

Obrazek

Nasz ośrodek charakteryzuje się sporą ilością kładek/pomostów między wagonami, gdzie poustawiano w roli ławeczek dawne siedzenia z przedziałów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miejsce biesiadne. Czailismy się 4 dni, żeby tu jakąś impreze zrobić, ale tak wyszło, że codziennie wracaliśmy na tyle późno, że nam się już nie chciało.

Obrazek

Kolejny fajny krzesełko - stolik! :)

Obrazek

Ściany tu i ówdzie są udekorowane kwiatkami.

Obrazek

Obrazek

Ważny komponent urokliwego miejsca - suszące się pranie! :)

Obrazek

Obrazek

A tak się prezentują wnętrza naszego wagonu.

Obrazek

Obrazek

Częściową półściankę jednego z pokoików tworzy regał. Ale to nie jest zwykła szafa! ;)

Obrazek

Z opisu na pożółkłej przyklejce na odwrocie możemy się dowiedzieć, że to model "Puszcza 74" :) Chyba dość powszechny mebel z czasów, gdy i wczasy wagonowe cieszyły się popularnością.

Obrazek

Właściwe wyposażenie mini kuchni. Od razu człowiek nabiera apetytu.

Obrazek

Obrazek

A to kolejny ośrodek, w którym również można zanocować. Acz być naraz w dwóch miejscach jest ciężko wykonalne, więc już nie dzieliliśmy naszego i tak krótkiego pobytu, aby każdą noc spać w innym wagonie ;)

Zwraca uwagę brama, pamiętajace dobre czasy dla takich ośrodków! :)

Obrazek

Jeśli ktoś miałby namiary na inne miejsca oferujące "wypoczynek wagonowy" czy to stacjonarny czy obwoźny - to będe bardzo wdzięczna za polecenie i namiar. A jeśli ktoś zna ośrodek wczasowy nie w wagonach, ale w klimacie - gdzie śpi się w domkach zrobionych np. z beczek czy cystern, również nie pogardzę taką informacją :)




cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 23 grudnia 2020, 18:24

Wędrując po Helu mamy okazję napotkać fajne wraki statków - w sam raz do naszej kolekcji! :) Dotychczas odwiedzone okazy są zebrane TUTAJ: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... atkow.html

Helskie wraki osiadły w okolicy dawnego portu wojennego. Większość źródeł twierdzi, iż są to okręty ORP Wicher II i ORP Grom II. W rękach polskiej Marynarki Wojennej znalazły się one po wojnie, odkupione od ZSRR. W latach 70tych zakończyły pływanie ze względu na zły stan techniczny. W miejscu gdzie teraz się znajdują, zostały ponoć ustawione celowo, jako rodzaj falochronu! Bardzo a to bardzo podoba mi się takowy pomysł na umacnianie brzegów! W świecie dowodzonym przez buby wszystkie rzeki i morza byłyby wzmocnione właśnie w taki sposób! :D

Na jakimś forum trafiłam na dyskusje (oględnie mówiąc, bo raczej to była gównoburza ;) z której wynikało, że niektórzy mają wątpliwości, czy to te statki, czy jednak jakieś o innych nazwach. Dla mnie jest to całkowicie nieistotne, więc z góry przepraszam jeśli nazwałam wraki niezgodnie z prawdą historyczną. Dla mnie jest ważne, że są one pordzewiałe, klimatyczne, ładnie położone i zaraz do nich wleziemy! :)

Plaża od strony zalewu pokryta jest grubą warstwą wyrzuconego przez fale glonu czy innej tam “sałaty morskiej”. Pogoda znów stała się mroczna. Po niebie przewalają się ciemne brzuchy chmur, a wiatr duje na tyle, że nie ma opcji mieć nakrycia głowy, które nie jest przywiązane sznurkiem.

Powoli z morza zaczynają się wyłaniać różne kawałki żelastwa.

Obrazek

Jeden z okrętów stoi zaryty w brzeg - i ten można dokładnie pozwiedzać. Drugi jest zatopiony bardziej kompleksowo i bez umiejętności nurkowania raczej popodziwiamy jedynie niewielkie jego kawałki. Tu np. jakieś takowe sterczą, ładnie prezentując się na tle… hmmm… no właśnie nie wiem czego? Dźwigi? Szyby wiertnicze? Coś co jest daleko i przynajmniej stąd wygląda jakby również wystawało z morza.

Obrazek

Rzut oka kawałek dalej w głąb morza i coś takiego się tam prezentuje. Trochę wygląda jakby te statki były 3 a nie 2! ;) Rozmnożyły się??

Obrazek

A to już fragmenty “naszego” wraku. Te kawałki są najbardziej wysunięte w morze, więc fajnie rozbijają się o nie fale. W tle ciągle się kręcą jakieś pływadła.

Obrazek

Obrazek

Włazimy na pokład.

Obrazek

Obrazek

Sporo zostało tu wszelakich korb, pokręteł, rur, sprężyn, przewodów czy śrub gigantów. Niesamowicie w tym wszystkim gwiżdże i piszczy wiatr!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fragmenty z zachowanymi napisami wyraźnie świadczą o wschodnim pochodzeniu łodzi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na górne pokłady można wleźć po fragmentach drabinki.

Obrazek

Ciekawe czy powycinał ją zwykły, uczciwy złomiarz, zbierający na jabola, czy jakiś kolejny natchniony, który w swoim głupim łbie udumał sobie, że robi to dla “bezpieczeństwa”?

Obrazek

O tam jest coś dziwnego i trzeba się tam wybrać! Tylko jak tam się dostać?

Obrazek

Po górnym pokładzie już nie bardzo da się chodzić, tzn. my się boimy chrupkiej podłogi i że się nam zaraz pod nogami załamie. Tylko się więc rozglądamy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do dalszych części łodzi udaje się wejść przez skorodowane i wygryzione przez czas fragmenty dawnych ścian.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No wyrażając się dokładniej - czasem nie wejść, a wpełznąć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomieszczenia są często zadaszone, ale przed deszczem to chyba chronią już mocno fragmentarycznie ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabak twierdzi, że to wygląda jak szafki na basenie. No trochę tak… Ciekawe do czego służyło?

Obrazek

Obrazek

Kolejne drzwi i tajemnicze przejścia. Właśnie się dowiadujemy, że szukamy skarbu piratów.

Obrazek

Obrazek

Pająkom to tu się chyba dobrze żyje! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ja nic nie chce mówić, ale ten wrak na nas patrzy!

Obrazek

Widok od strony wąskiego dziobu.

Obrazek

Obrazek

Pobyt na plaży bez fikołków jest nieważny!

Obrazek

A uroku okolicy dodają krzaki różyczek!

Obrazek

Obrazek

Drugi “wrak statku” spotykamy w innej części miejscowości, przy opuszczonych halach. Ten był raczej małym, rybackim kuterkiem, a teraz stoi sobie tu zapomniany tzn. pamiętają o nim tylko graficiarze.

Obrazek

Obrazek

W środku rośnie już nie tylko trawa, a również całkiem spore drzewko!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W kilku miejscach na helskich plażach znajdujemy też jakby fragmenty wraków. Z piasku czy wody wystają różne kawałki żelastwa. Tu np. całkiem spory "martwy wieloryb" ;)

Obrazek

Niestety ciężko go dokładnie obejrzeć bez zamoczenia butów.

Obrazek

Nad zalewem leżą zaryte w piachu mniejsze kawałki - jakby prętów, śrub czy... pocisków? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeden "gwóźdź okrętowy" wyjątkowo przypadł mi do gustu. Tak bardzo, że teraz lezy na półce i przypomina o wczesnojesiennym szumie fal!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 28 grudnia 2020, 19:43

Kręcąc się po Helu, gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli, ciągle natrafiamy na resztki opuszczonych poligonów czy powojskowych zabudowań.

Na początku szczęście nam nie dopisuje… Przed nami tereny dawnego portu wojennego i wychodzące w morze molo/falochron. Chyba jeszcze niedawno można tu było łazić bez problemu. Mamy już więc ambitny plan pikniku na jego koniuszku… Czeka nas jednak niemiła niespodzianka.. Wszystko dokładnie opłotowane i obwieszone kamerami. Osiatkowali jakby się wściekli.. :( W płocie żadnej dziury. Wszystko śmierdzi nowością… Tabliczki “miejsce niebezpieczne”. Taaaaa… Zobaczyliby molo w Lipawie to by się porobili w gacie… ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... wa_31.html )

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idziemy wzdłuż morza. Widać, że jeszcze kilka lat temu obiektów do zwiedzania było tu więcej. Teraz za płotami sterczą tylko kupy zmielonego gruzu.

Jeden z niewielu zachowanych budynków malowniczo zarastają bluszcze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga do budynku przedstawia się bardzo rokująco! :)

Obrazek

Trylinka oczywiście też jest!

Obrazek

Trzy kraty w oknach - i każda inna!

Obrazek

W środku mało pozostało z dawnego wyposażenia. Tylko ślad po punkcie jego przyjęć.

Obrazek

Lampy takowe często też spotykamy w opuszczonych szkołach czy pałacach.

Obrazek

Pomieszczenia są już maksymalnie wypatroszone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Resztka lustra w jednej z łazienek.

Obrazek

Bluszcz ładnie się prezentuje i z zewnątrz, i z wewnątrz.

Obrazek

W oczy rzuca się stara mapa - Azja z europejską część ZSRR. W bardzo dziwny sposób ta mapa jest zniszczona - taka jakby podziubana? Jakby nadpalona, ale bardzo punktowo?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie omieszkam wleźć na mapę! Przynajmniej jestem przez chwilę, zgodnie z planem, pod Odessą! (prawą nogą ;) )

Obrazek

Wracając z jednej z wycieczek zwracamy uwagę na stare schody prowadzące w zarośla.

Obrazek

I tak przypadkowo wpadamy na dawny garnizonowy kinoteatr “Wicher”.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu też już niewiele w środku zostało. Jakieś pojedyncze składane krzesełka leżą rozwłóczone po podłodze...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wnętrza zawierają mało sprzętów, ale za to sporo lokalnych podrostków. Tacy 12-13 lat. Obserwując ich ma się poczucie, że są to osoby obłąkane. Dwóch dorwało jakąś długą deche i chyba chcą ją złamać. Walą więc nią o podłogę, a echo łoskotu niesie się po pustym budynku aż huczy w uszach. Ale oni się nie poddają. Tłuką deską chyba z 10 minut. Wyją przy tym jak jakieś dusze potępieńcze. Decha jest solidna. Nie udało się jej złamać. Zaczynają więc ją kopać ze złości. Jeden chyba nabił się na wystający gwóźdź. Leży więc na ziemi, trzyma się za nogę i ryczy jak zarzynana świnia. Ten drugi postanawia się wysikać. Nie odchodzi jednak daleko. Leje na podłogę w ten sposób, że mocz odbijający się rykoszetem leci na twarz tamtego leżącego... Ale na nikim to nie robi wrażenia. Koleś dalej sika, a tamten dalej wyje….

Jakaś dziewczyna kopie w ścianę. Normalna betonowa ściana. Mnie boli na sam widok. Dziewczyna jak widać ma inny próg odczuwania bodźców. I przede wszystkim ma chęć rozwalić tą ścianę. Z potoku bluzgów sączących się z jej ust można dojść do takich wniosków. Bo ona z tą ścianą rozmawia. Wygraża jej. Nie wiem jakim cudem nie połamała nóg. Ściana stoi gdzie stała, więc owa młoda niewiasta odpuszcza i zaczyna się pastwić nad oknami. Szyby są już dawno wytłuczone, zapewne przez jej poprzedników, ale framugi częściowo wylatują… Ogólnie jest to przerażający widok co się wyrabia w tym miejscu i o co w ogóle w tym chodzi? Wygląda na jakiś obłęd, albo tak nagromadzone pokłady agresji i wściekłości, które w ten sposób znajdują upust?

Nie wiem czy oni są jacyś nienormalni, aż tak się nudzą czy się naćpali na smutno?

Na to wszystko patrzą ze ścian nieruchome, dziwne postacie. Równie psychodeliczne jak to, co się wokół wyprawia.. Co to mogło być? Syreny? Albo coś latającego? Jakieś zmutowane ptaki? W ich oczach nie widać zdziwienia czy zaniepokojenia, raczej chłodną obojętność.
One są tu długo i zapewne niejedno już widziały.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasze zwiedzanie tego miejsca trwa więc nad podziw krótko. Jakoś nie czujemy się tu ( i w tym towarzystwie) zbyt komfortowo…

Miejsce powodujące, że można się solidnie zadumać nad ludzką naturą i jej potrzebami. I przypomina mi się pewna historia. Kiedyś jeden znajomy opowiadał mi o swoim świetnym pomyśle na biznes. Ma spory kawałek ziemi. I kupuje stare samochody. Takie zazwyczaj za cenę złomu, które już nie jeżdżą, ale są w całości. I organizuje “imprezy destrukcyjne”. Za taką imprezę płaci się po kilka tysięcy - i bezkarnie możesz (samemu lub grupowo) poskakać po tym samochodzie, porozbijać okna, popruć fotele. Można również wypożyczyć siekiere, kilof, maczete, drąg i za pomoca nich siać jeszcze większe spustoszenie niż gołymi rękami. I ponoć nie brakuje chętnych. Są zapisy i rezerwacje miejsc. Co weekend ma kilkoro zainteresowanych. Ponoć zgłaszają się poważni ludzie - biznesmeni, urzędnicy, nauczyciele. Wcale nie jakaś zaćpana patologia. Przyjeżdżają osiemnastki, imprezy firmowe i wieczory kawalerskie. I znajomy ma z tego naprawdę grubą kasę. Bo po całej akcji sprzedaje wrak na złom, praktycznie za tyle, za ile kupił. Teren jest duży, ogrodzony, sąsiadów nie ma na kilka kilometrów. Więc dzikie ryki wojowników i trzaski nie drażnią niczyich uszu. Ponoć za weekend spokojnie 10 tys. na czysto można zarobić. I tylko pytanie - skąd w ludziach taka potrzeba? Chyba to ta sama co w tych dzieciakach z Helu? Może troszkę bardziej ucywilizowana i ujęta w “legalne” ramy, ale jednak równie niepokojąca…

Kilka razy w lasach napotykamy torowiska chyba już nieczynnych wąskotorówek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Albo solidne, szerokie drogi z dziurkowanych płyt.

Obrazek

Obrazek

Są też leśne drogi trylinkowe!

Obrazek

W wielu miejscach pozostały płoty - zasieki z mocno już pordzewiałego drutu kolczastego.

Obrazek

Albo pęki drutu leżące w zaroślach, często już zarastające mchem, borówkami czy wysoką trawą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu z ziemi przeziera jakaś kratownica.

Obrazek

Bramy obecnie już donikąd...

Obrazek

Obrazek

Rozwleczone wszędzie resztki ostrzegawczych tabliczek.

Obrazek

Obrazek

W samym centrum zwracają uwagę stare "rybne" napisy i malowidła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niedaleko centrum stoją też takowe opuszczone hale. Ktoś nam mówił, że to była przetwórnia ryb. Tu widziane z pomostów portowych.

Obrazek

Zaciekawił mnie ten kamper ze zdjęcia. Fajne miejsce na biwak sobie znalazł. Acz kolejnego dnia szukaliśmy wjazdu tam na teren i nie bardzo jakiś był, wszystko pozamykane.

A tu owe hale z bliska. I znów trylinka! :)

Obrazek

Obrazek

No i na Helu oczywiście są opuszczone bunkry! Nimi są najeżone całe tutejsze lasy. Ale o nich w następnym odcinku. :)


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 29 grudnia 2020, 20:08

Budowanie fortyfikacji na Helu rozpoczęło się po odzyskaniu przez Polskę niepodległości - w latach 20 tych. Stwierdzono, że ów półwysep jest ważny dla obronności kraju i trzeba go zmilitaryzować. Nazwano to “Rejon Umocniony Hel”. Zbudowano kolej, drogę i sieć wąskotorówek. Zaczęły też powstawać różniste schrony i umocnione stanowiska, w lasy wlewano kolejne porcje betonu. W tym okresie powstał też port Marynarki Wojennej. W czasie okupacji Niemcy kontynuowali w przejętym terenie rozbudowę fortyfikacji. Po wojnie spora część półwyspu nadał była zamkniętym terenem wojskowym. Po 2000 roku stopniowo wojska były wycofywane z Helu, kolejne poligony zasilały szeregi miejsc opuszczonych.

Łażąc więc po helskich lasach nie sposób nie wdepnąć co chwilę w jakiś beton wyłażący spod piachu, mchów, porostów i powykręcanych sosnowych korzeni.

Nasza relacja będzie miała charakter nieco chaotyczny - bo i tak właśnie wyglądało nasze pętanie się po urokliwych helskich lasach. I takie również są nasze wspomnienia. Nadanie temu jakiegokolwiek uporządkowania zabiłoby autentyczność ;)

Pierwszy bunkier napotykamy na skraju plaży niedaleko za centrum. Złażąc na dół zastanawiam się jak wyleze z powrotem.

Obrazek

Ale póki co nurkuję w boczne, wilgotne korytarze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I wychodzę w lesie! Uff nie trzeba się będzie wspinać! ;)

Obrazek

Niektóre kawałki betonu wystające z piachu nie są duże, ale zawsze cieszą oko!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu coś na kształt okopów? Takie omurowane półtuneliki! Wszędzie tu jest ich pełno!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tutaj całkiem fajny obiekt - częściowo osuniete ze zboczem spore betonowe płyty. Jakby garaże, schrony dla ciężarówek czy inne miejsca do naprawy aut z kanałem? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest też tunelik, w który nie omieszkamy zajrzeć. Jedno jest pewne - wyjątkowo lubię bunkry o podłożu piaszczystym! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mini klif przy plaży umacniają podobne płyty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obecnie w środku niektórych można znaleźć ubrania oraz parasole! ;)

Obrazek

I kolejny bunkierek, wejście do którego przypomina lisią jame! :)

Obrazek

Obrazek

Inne plażowe urozmaicenia ;) np. kawałek betonowej rury!

Obrazek

Mieliśmy namiar, że na pewnym kawałku plaży powinny leżeć “zęby smoka”, gwiazdobloki czy inne fragmenty umocnień brzegowych czy zapór przeciwczołgowych. Na zdjęciach satelitarnych wciąż je widać.

Obrazek

Zdjęcia dołączone do googlemaps również je pokazują… np.

Obrazek

Niestety w szukanym miejscu nie ma nic :( Co je zeżarło???? Zdjęcie jest powyżej chyba z 2018 roku...

Kabak jednak znajduje jeden “ząbek” i jest pewna, że należał do smoka!

Obrazek

Marne namiastki tego, czego szukaliśmy znajdujemy dzień później w lasach nad zalewem.

Obrazek

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 01 stycznia 2021, 22:46

Jednym z fragmentów helskich fortyfikacji, który najbardziej przypadł nam do gustu, jest dalmierz. To również fajne miejsce widokowe, a co najważniejsze - może służyć jako karuzela! :) Rozkręcić mechanizm jest całkiem łatwo, ale zatrzymać - nie ma opcji! :) Trzeba wysiedzieć do końca, aż dalmierz sam postanowi, że koniec zabawy! Jest moc!!!! Jedyne miejsce, jakie mi się z tym kojarzy, to dawna chyrowska karuzela w rynku, która pozostała po wesołym miasteczku (a pisałam o niej kiedyś w TEJ RELACJI: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... h-lat.html

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No to ziuuuuuu!!!!! Tu by się filmik przydał, zdjęcia nie oddadzą klimatu okoliczności i magii chwili! :) Na zdjęciach nie ma zgrzytu mechanizmu, wiatru szumiącego wokół, odgłosu przecinanego powietrza, radosnego kwiku kabaka czy zapachu starego metalu, rdzy i smaru! No dobra... zapachu na filmie również by nie bylo ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spędzamy w tym miejscu chyba ze 2 godziny! Bo i na morze można zerknąć jak szumi sobie tam w dole, i wyłożyć się na konstrukcji gapiąc w chmury, i zaciągnąć się zapachem sosnowego lasu, i drugie śniadanie zdegustować, i po raz kolejny skorzystać z funkcji “wesołe miasteczko” :)

Obrazek

Obrazek

Włazimy też do pobliskich podziemnych czeluści.

Obrazek

Tuneliki, drabiny, pancerne drzwi…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mamy towarzystwo!

Obrazek

Obrazek

Tu chyba ktoś sobie wyczaił fajne miejsce na biwak. I jest spora szansa, że wróci tu dziś wieczorem. Leżą rzeczy, których zazwyczaj nie zostawia się na długo. Kabak stwierdza, że może jednak nie wróci bo go wilki zjadły! ;) Na potwierdzenie znajduje nawet kość! Moim zdaniem ta kość jest z kurczaka, ale kto wie!! ;)

Obrazek

A tu mamy okazję obejrzeć od spodu mechanizm naszej “karuzeli”!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tak… Nie ma nic lepszego jak las usiany ciekawym betonem! :)

Obrazek

Obrazek

Ruszamy na dalsze poszukiwania nadmorskich przygód!


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 04 stycznia 2021, 23:04

W miejscach opuszczonych lubimy nie tylko wpełzać w plątaniny wilgotnych korytarzy - chyba jeszcze więcej radości sprawia wyleźć gdzieś na góre i nacieszyć się widokami i wiatrem. Hel i pod tym względem ma coś do zaoferowania! :)

Latarnia morska na Górze Szwedów znajdowała się na terenie wojskowym (jak większość ciekawych tu rzeczy) i działała do 1990 roku. Po likwidacji poligonów latarnia również została opuszczona i wyłączona z użytku. Jest dość nietypowa jak na latarnie morskie na polskim wybrzeżu, bo ma konstrukcję ażurową. Położona jest na miłej piaszczystej wydmie wśrod sosnowego lasu.

Obrazek

Obrazek

Niestety obecnie tylko dzielni wspinacze są w stanie się wyteleportować na jej górę. Mamy okazję poprzypatrywać się (i pozazdrościć) pewnemu rowerzyście. Przyjeżdża, wyłazi na górę i sobie tam siedzi delektując się morską bryzą.

Czego tu nie powymyślali, żeby utrudnić ludziom zwiedzanie latarni i podziwianie widoków z jej góry. Na wysokość chyba 4 metrów konstrukcja jest obita blachą (ponoć właśnie jedynym celem tego oblachowania jest zwykła ludzka złośliwość). Okienka - pokratowane. Długo chodzę wokół cmokając. Jednak bez umiejętności podciągania się na rękach - nie ma szans. Toperz pewnie by wszedł - ja nie… Stąd też moje postanowienie powakacyjne - nauczyć się podciągać. Ileż to już razy by mi się to przydało! Są już więc na stanie w domu hantle do machania, sprężyny do rozciągania, przywiercony do ściany drążek do zwisania. I codziennie robię z nich użytek. Ale póki co postępy są dość marne… Nie wiem czy ma to w ogóle szanse powodzenia, gdy ktoś przez prawie 40 lat prowadzi mało sportowy tryb życia - a tu nagle zamarzą mu się takie osiągnięcia….

A wracając do latarni. Tak się prezentuje z dołu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

...a tak na zbliżeniu:

Obrazek

Więcej szczęścia mamy z dawną wieżą obserwacyjną stojącą sobie na wydmie. Konstrukcja jest bardzo solidna i aż dziwne, że mimo dość silnego wiatru, prawie w ogóle się nie buja.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tarasik na szczycie jest dosyć fragmentaryczny, więc warto zachować czujność :) Fajne są miejsca, gdzie widoki są i w górę, i w dół!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 06 stycznia 2021, 17:26

Jedną z osobliwości Helu jaka nam się rzuciła w oczy - jest spora ilość szałasów. Nigdzie jak Polska długa i szeroka - takiego zagęszczenia miłych, drewnianych konstrukcji, nie udało się napotkać! :) Szałasy głównie położone są na plażach lub wydmach. W budowę niektórych naprawdę ktoś włożył kupę pracy, siły i czasu. Większość budulca to dechy i konary wyrzucone przez morze. Gładkie, śliskie, obrobione przez fale badyle, jednocześnie przesiąknięte zapachem ryb, wodorostu i morskiej bryzy. Nie wszystkie szałasy są zadaszone, niektóre zawierały tylko ściany. Te z prowizorycznymi daszkami też by raczej nie ochroniły przed deszczem, no chyba żeby jeszcze na wierzch zarzucić jakąś folie. A może służą one jako zabezpieczenie przed wiatrem? Ot odmiana parawaningu bałtyckiego, ale taka wersja, którą buba kupuje w ciemno! :) O tak... Te szałasy ogromnie mi przypadły do gustu. Każdy więc napotkany okaz postanowiliśmy na dłuższą lub krótszą chwilę zeskłotować, rozsiadając się z kanapkami, herbatką czy flaszeczką :)

Nieraz już z bardzo daleka widać bezkształtną bryłę odcinającą się od jasnożółtej połaci piachu.

Obrazek

Wyjątkowo sympatyczne i zaciszne miejsce. Uszczelnione gałęziami o miłym aromacie igliwia. Szkoda jedynie, że z wnętrza ciężko podziwiać bijące o brzeg fale! No ale nie można mieć wszystkiego! :)

Obrazek

Obrazek

Ten poniżej to największy i najsolidniejszy drewniany obiekt helskiego wybrzeża! Bezdachowy - więc to chyba nie do końca szałas. Za czasów jak moja babcia jeździła nad morze do Swarzewa (w latach 50tych) to takie miejsca nazywano “grajdoł”. Kopało się w plażowym piachu wgłębienie, robiło wokół wały i wzmacniało je deskami, gałęziami, suchoroślami. Aby było zaciszniej leżeć na kocyku i smażyć do słońca. Każdy też ozdabiał takie miejsce jak mu artystycznie zagrało w duszy. To więc jest “grajdoł de lux”! ;) I ma nawet swoją nazwę - “ORP Niezatapialny”.

Obrazek

Wychodzi na to, że fale tu nawet w największe sztormy nie dochodzą??

Obrazek

Obrazek

To kolorowe to jakiś totem?

Obrazek

Chętnie byśmy go nakarmili i nawiązali z nim jakiś przyjazny kontakt, ale nie do końca wiemy jak… ;) Tak na wyczucie dajemy mu trochę nalewki pigwowej. Wszelakie szamańskie miejsca mocy to bardzo lubią, więc może i tu odpowiednio wczuliśmy się w klimat? ;)

Obrazek

Obrazek

Schodki, solidne liny - naprawde wielki szacun dla budowniczych! :)

Obrazek

Miejsce idealne na biwak! :)

Obrazek

I jeszcze tęcza nam się pokazała! :D Kabak twierdzi, że to dzięki nakarmieniu totema, który nam się tak odwdzięczył! ;)

Obrazek

Kolejne szałasy są dosyć prowizoryczne i przewiewne. A może wiatr i fale zasiały już odpowiednio duży udział zniszczenia?

Obrazek

Obrazek

W dalekiej oddali pokazuje się jednak jakiś punkt. Cóż to może być? :)

Obrazek

Jakieś flagi rozdyma wiatr?

Obrazek

Jeden z solidniejszych szałasów. Potężne powyginane konary na tle ciemnogranatowych chmur… Jakieś fragmenty przywiązanego materiału działają jak żagiel. Wiatr w to duje i skrzypi niesamowicie. Piszczy w tych prześcieradłach wydymających się w najróżniejsze kształty. Niebieski gnom też wzbija się w przestworza! On uwielbia taką pogodę! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wszystko wskazuje na to, że zaraz nam doleje... Czekamy na ten deszcz. Folie mamy, będziemy uszczelniać tą piękną konstrukcję. Ale deszcz jednak nie nadchodzi. Straszy jedynie po odległych horyzontach. Nacieszywszy się urywającym łeb wiatrem i mrocznym klimatem chwili - przychodzi opuścić to miejsce… Poszukamy kolejnych…

Obrazek

Obrazek

A ten szałas jest jednym z mniejszych, marniejszych i bardziej ażurowych. Z mniej spektakularnie wpisujących się w helski krajobraz. Nieduży, mało umocniony. Ale jest wyjątkowy! Bo od początku do końca nasz! Bo konary i liny zwlekamy z plażowych odchłani własnymi łapami, dysząc straszliwie i ryjąc się w piachu. Bo z sosnowymi belami o zbyt dużej masie staczamy się z klifu… Bo własnoręcznie wyrywamy ławkę falom :) Jesteśmy dumni - bo też dołożyliśmy cegiełkę do klimatu tutejszych plaż!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 07 stycznia 2021, 18:25

Większość polskich lasów, zwłaszcza tych sosnowych, jest niesamowicie monotonnych i powtarzalnych. Bardziej przypominają plantacje kukurydzy niż dzikie, naturalne bory. Stąd też mój przeogromny zachwyt lasami na Helu! Lasami, które chyba dzięki długoletniemu działaniu poligonów, zostały zostawione w spokoju. Gdzie drzewa miały nieraz okazję dożyć starości. Gdzie osobniki powalone albo uschnięte nie są natychmiastowo sprzątane, a reszta ustawiana w równy rządek. A dodatkowo sosny (chyba dzięki nadmorskim wiatrom?) są często malowniczo i wydziwiasto powykręcane. Tu na tym Helu, odkładając na bok bunkry, ruiny czy szałasy - można cały dzień łazić i fotografować wyłącznie drzewa.

Malownicze konary zaczynają się już zaraz za naszymi wagonami.

Obrazek

Czasem można się pogubić, czy poskręcane pędy wyłażące z piachu to gałęzie czy korzenie? Czy akurat tutaj przestaje to mieć znaczenie?

Obrazek

A to drzewo wygląda jakby je ktoś obskrobał z kory! Jeszcze szyszki wiszą, a nawet część igieł - a korę jakby ktoś pilnikiem ściągał! I jeszcze polerował pień do idealnej gładkości!

Obrazek

Droga z naszych wagonów nad zalew dosyć się nam dłuży ;) Ciekawe dlaczego? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Takiej ilości malowniczych rosochatości na tak małej powierzchni - to ja jeszcze nie widziałam! I ciężko powiedzieć kto bardziej spowalnia wycieczkę - czy kabak wyłażąc wszędzie czy ja… robiąc zdjęcia każdej gałęzi ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakoś tak wychodzi, że chyba najciekawsze okazy są nad samym zalewem. Nie wiem co na to ma wpływ. Niesamowite kształty! I każde drzewo totalnie inne!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spacerujące korzenie.

Obrazek

Obrazek

A to miejsce urzekło nas szczególnie. Są takie uroczyska, w których grawitacja działa jakoś dużo mocniej! :P Tam człowiek dociera i ni chu chu nie może się ruszyć dalej. Siedzi, siedzi - i ma ochote zostać tam jak najdłużej.

Obrazek

Nie ma co walczyć z przeznaczeniem.. ;) Tu obwołujemy dłuższy piknik! Wieszamy hamak i oddajemy się błogiemu lenistwu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na sporej ilości drzew wiszą huśtawki! Jest to kolejny czynnik znacznie spowalniający tempo marszu! Ale my przecież się nigdzie nie spieszymy! :)

Huśtawkowa forma najprostsza. Zwisająca lina z supłem. Takich jest najwięcej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ta bardziej wypaśna - z ławeczką!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nawet dwuosobowa!

Obrazek

W innym miejscu na klifie odkrywamy taką pełznącą sosnę. Toż ona lezie jak nic! Jak jakaś gąsienica! A może porusza się tylko nocami albo we mgle? Kabak planuje narysować linie i przyjść jutro sprawdzić czy drzewo zmieniło swoją lokalizacje :)

Obrazek

Sprawdzamy walory piknikowe tego miejsca. Dla herbatki i kanapek okazuje się być idealne!

Obrazek

A kabaczek skacze po gałęziach jak małpa! (niektórzy mają wątpliwości, że człowiek pochodzi od małpy - ja od dzisiaj nie mam! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oprócz instynktów wspinaczych, nie wiedzieć czemu, najmłodszy członek ekipy dostaje tu też napadu zbieraczego! Nagły, totalny zew ogniskowy! Ilość gromadzonego drewna nadała by się do przetrwania nocy! Na nic tłumaczenia, że nie zamierzamy tu palić ogniska, bo mamy inne plany, jest zbyt silny wiatr i zaraz nam go porwie, uniesie w las, itp.

Obrazek

Obrazek

Ta sosna też chce pełznąć, ale póki co chyba korzenie jeszcze za mocno ją trzymają. Ale robi co może, aby iść w ślady koleżanki!

Obrazek

Obrazek

Nie wiem czy widzicie ten korzeń, wyciągający się w stronę nieświadomych niczego wędrowców… ;)

Obrazek

Niektóre okazy są nawet oznaczane na mapach. To drzewo nazwano “sosna magiczna”. Może dlatego akurat ją zaznaczyli, bo stoi przy jednej z asfaltowych dróg?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nieco podobną, acz chyba o jeszcze bardziej rozłożystych konarach, odnajdujemy w głębi lasu. Tej już nigdzie nie wypunktowali. Może i dobrze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe drzewo można też namierzyć przy opuszczonych zabudowaniach wojskowych. Już uschnięte, ale dalej robiące wrażenie swoim z lekka upiornym kształtem.

Obrazek

Obrazek

Jak kłębowisko jakiś węży!!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To drzewko się chyba też wybiera na spacer!

Obrazek

Dużo tu też wszędzie w rejonie mchów, porostów i gałęzi uginających się pod szyszkami!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedna, jedyna tu napotkana - czarcia miotła! Jedna, ale cudna! No cóż, to nie Bory Dolnośląskie, żeby takowa była na co drugim drzewie ;)

Obrazek

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: Han-Ka » 09 stycznia 2021, 12:03

Nie jestem miłośnikiem bunkrów czy opuszczonych domów, jednak (a może właśnie dlatego) lubię czytać Twoje relacje. Sama nie odważyłabym się na takie eksploracje, a tak czegoś nowego się dowiem.
Mój numer jeden to opowiastki z drogi do przedszkola :> .
Z heslkiego serialu do ulubionych zapisuję ostatni odcinek poświęcony drzewom. Często przechodzimy i nie zauważamy tej różnorodności, którą tu opisałaś i zilustrowałaś. Dla mnie bomba :brawo: .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 09 stycznia 2021, 22:33

Nie jestem miłośnikiem bunkrów czy opuszczonych domów, jednak (a może właśnie dlatego) lubię czytać Twoje relacje. Sama nie odważyłabym się na takie eksploracje, a tak czegoś nowego się dowiem.
Dzieki za miłe slowa! I to prawda, ze czasem fajnie poczytac o czyms zupelnie innym niz sie robi samemu! Ja np. chetnie czytam o zimowych wyprawach czy biwakach, jednoczesnie cieszac sie, ze siedze w cieple! ;)
Mój numer jeden to opowiastki z drogi do przedszkola :>
Wszystko na to wskazuje, ze w tym roku bedzie kontynuacja tej relacji! Bo duzo ciekawych rzeczy na naszej przedszkolnej drodze sie wydarzylo np. dwie powodzie ;)
Z heslkiego serialu do ulubionych zapisuję ostatni odcinek poświęcony drzewom. Często przechodzimy i nie zauważamy tej różnorodności, którą tu opisałaś i zilustrowałaś. Dla mnie bomba :brawo:
Te drzewa byly dla nas mega zaskoczeniem! Potem jeszcze bylismyw. kilku miejscach na wybrzezu - kolo Lubiatowa, Osetnika, na Mierzei Wislanej i juz nigdzie tak malowniczych drzew i w takiej ilosci nie napotkalismy!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 10 stycznia 2021, 17:51

W tej relacji będzie wszystko związane z naszymi wycieczkami po Helu - to co się nie załapało tematycznie do odcinków poprzednich.

Łażąc kilka dni plażami można wypatrzeć troche różnistych statków bełtających się po tutejszych wodach. Tu jakiś moloch przestraszliwy! Chyba większy nawet niż ten prom, którym płyneliśmy niegdyś przez Morze Czarne!

Obrazek

Ech… to były czasy. Człowiek wsiadał sobie w skodusie i na luzie jechał do Gruzji… Mam nadzieję, że nie powiem kiedyś “ech to były czasy, chodził sobie człowiek po helskiej plaży i gapił sie na statki..”
Jest takie przerażające nieco przysłowie: “Jakkolwiek byśmy nie narzekali na teraźniejszość i tak kiedyś będziemy to wspominać jako stare, dobre czasy…”

Aj… przepraszam za dygresję… Miało być o statkach ;)

Łooo matko! Takich jebutnych żaglowcow to chyba nie ma za wiele?

Obrazek

Kabak: “Patrz! Mama i córeczka!”

Obrazek

Nieźle nim bujało! Robiliśmy zakłady - wywali się czy nie! ;)

Obrazek

Te to chyba jakieś wojskowe?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A ten jak wieżowiec!

Obrazek

Tu coś zdecydowanie mniejszego i gęsto zaludnionego.

Obrazek

A kuku! A takowego zjawiska to żeśmy się całkowicie nie spodziewali, że się nam spomiędzy fal wyłoni!

Obrazek

Obrazek

Podążając jak zwykle za betonowymi płytami tym razem dotarliśmy do portu.

Obrazek

Obrazek

W portach najbardziej lubie dwie rzeczy! Zapach ryby i dzwoniące na wietrze linki!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zastanawiamy się - doleje nam czy nie doleje?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu też rozważamy gdzie jest najbliższy zadaszony bunkier... ;)

Obrazek

Ale nie dołało! Limit deszczu wyczerpaliśmy już chyba w pierwszym tygodniu tego wyjazdu! ;) Chmury ostatecznie się rozchodzą. Dosłownie - biorą i rozłażą się na boki.

Obrazek

A nad nami zostaje czyste niebo! No prawie… ;)

Obrazek

Obrazek

Słońce i wygrzany piach niesamowicie cieszy po tygodniu babrania się w glinie i nieustającym prawie potoku wody wlewającej się za kołnierz. Ale wszystko co złe kiedyś się kończy! :) I niby nic takiego wielkiego - troche piachu i wrzesniowych promykow spod chmury, ale cieszymy sie jak durni! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mamy towarzystwo!

Obrazek

A tu inna chmura, innego dnia i od innej strony półwyspu. I tej nie uciekliśmy! ;) Niesamowita jest jej szerokość na cały widnokrąg i szybkość z jaką zjada niebo.

Obrazek

Obrazek

Błyskawicznie zasuwa w naszą stronę! Zdjęcia robione od siebie chyba w odstępie minuty albo dwóch!

Obrazek

Innego dnia klimaty są jeszcze bardziej mroczne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A spod czarnych chmur czasem błyśnie słońce. Jest go mało i jest bardzo rażące.

Obrazek

Obrazek

Jakoś bardzo lubie plażowe jeziorka, minimierzeje i inne takowe rozlewiska!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tzn. ja lubie na nie patrzeć, a kabak po nich biegać ;)

Obrazek

Ciekawa roślinność plażowa.

Obrazek

Obrazek

Jednego dnia fale są na tyle solidne, że miejscami praktycznie całą plażę zabrały i trzeba obchodzić górą.

Obrazek

Obrazek

Wspinanie się na osypujące skarpy jest jedną z największych atrakcji.

Obrazek

Obrazek

Tu coś ładnie obrosło muszelkami.

Obrazek

A to jest roślinka, która miała wrócić z nami do domu jako ozdobna pamiątka. Ale była lekko wilgotna, więc powiesiłam ją na ścianie wagonu, aby się ładnie wysuszyła. Akurat wystawał wolny gwóźdź… No i o niej zapomniałam. Może pozostanie jako ozdoba wagonu. Bo trzeba przyznać, że super tam pasowała! :)

Obrazek

Duje cały czas bardzo mocno, więc często łazimy z latawcem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Plaże nad zatoką prezentują się nieco inaczej. Wyższe brzegi i piasek pokryty kożuchem zielono - brązowych glonów. Ma to swój urok i fajna odmiana!

Obrazek

Obrazek

No i w zwojach glona można coś znaleźć! Np. łódeczkę! Zdobyczna bardziej cieszy! :)

Obrazek

Obrazek

Tu proces pozyskiwania.

Obrazek

Sporo takich ptaszyn biega za falami i coś zapamiętale wydziobuje za każdym razem, gdy woda przemyje piach.

Obrazek

Miłe kwietniki przy jednym z domów! :)

Obrazek

Obrazek

Z okolic portu podziwiamy zachody słońca.

Obrazek

Obrazek

Praktycznie przez 3 dni mamy taki sam rytuał. Najpierw do portu, a potem gdy już słonko chlupnie w fale - na impreze! :)

A jak to się zaczęło? Pewnego dnia, gdy leziemy już po ciemku ulicami Helu, praktycznie w samym centrum, nagle słyszymy dźwięki gitary. Ktoś ładnie gra i jakaś kompania śpiewa. I zdecydowanie jest to śpiew biesiadny, grupowy, taki typowo przyogniskowy. Ki czort?? Idziemy rozpoznać sytuacje… I tak trafiamy do knajpy żeglarskiej o nazwie “Kapitan Morgan”. I miejsce to zasysa nas na dobre. Bo nie dość, że siedzimy chyba do północy, to w kolejne dni znów tu wracamy.

Knajpa urządzona jest w klimatach wodnych - sieci, drewniane postacie piratów, kawałki statków czy różne gadżety z rybich fragmentów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nawet ściany i sufity kibli są wytapetowane replikami starych map morskich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Menu jest chyba szerokie, ale my skupiamy się na daniach rybnych. No i czymś do popicia :)

Na knajpianym etacie, oprócz barmana, jest koleś, który na gitarze gra wieczorami szanty. I co najważniejsze, nie jest to akcja typu koncertowy występ, ale raczej “cała sala śpiewa z nami” - więc klimat przywodzący raczej na myśl chatki studenckie czy biwakowe ogniska niż restauracje w centrum kurortu. Co chwile ktoś z sali proponuje swoją ulubioną piosenkę (reguła jest jedna - muszą być to szanty albo coś w wodnym klimacie). Mnie się też udaje namówić grajka aby zapodał “Tawernę pod pijaną zgrają”. Co za radość! Tak rzadko ktoś to umie zagrać!

Gdy ide do kibla (tego z mapami na suficie) jakiś koleś mnie zagaduje z pytaniem czym pływamy i gdzie przybiliśmy. Wyprowadzam go z błędu, roztaczając jedynie wizję moich póki co niespełnionych marzeń o pontonie. Gość jest bardzo zdziwiony: “To co robicie na Helu?” - “Zwiedzamy bunkry” - “Ale co może być ciekawego w jakiejś kupie betonu? Intrygujące!! Tak jakbyś miała wytłumaczyć komuś zupełnie nie z klimatu?” - “Wyobraź sobie… Wzgórze, piękny widok i wielka żelazna karuzela. Siedzisz sobie, pijesz wino, patrzysz na las i morze… A jak pięciu chłopa rozkręci mechanizm - to sam nie zejdziesz. Wrażenia ekstremalne jak na twojej łajbie w czasie sztormu. Też rybka w śmietanie może wrócić ;) Fajne, co? I to z buta dostępne stąd..”. Znajduje mu na jego telefonie zdjęcia tego miejsca i pokazuje na mapie. Koleś ma oczy jak spodki. “Aaaa… bo ja zawsze bunkry kojarzyłem, że to coś jak moja piwnica tylko bardziej wali stęchlizną i jakiś koleś za tobą łazi i pierdzieli dyrdymały, kto w którym roku do kogo z jakiej armaty strzelał”. - “To takich bunkrów ja też nie lubię. Wole karuzele, wino i piwnice, gdzie nikt za mna nie chodzi. I wiesz? Na bunkrowych imprezach też się śpiewa nieraz szanty. Nieraz i nie dwa!” Tak dostajemy zaproszenie na łódkę i oglądamy zdjęcia z nurkowania na przybrzeżnych wrakach! I tu się okazuje, że jednak poniekąd robimy na Helu to samo - zwiedzamy wraki! ;)

Każdego kolejnego dnia wesołej knajpianej ferajny jest więcej, a i śpiewy są bardziej donośne. Zazwyczaj, gdy opuszczamy lokal koło północy, dostajemy gromkie brawa. Tzn. nie my - tylko kabak! Jako ponoć “najmłodsza piratka na stanie”.

W końcu nadchodzi ten moment, że nasz plan zakłada jechanie dalej. I tak byliśmy na Helu o dwa dni dłużej niż to początkowo było planowane… Żal opuszczać nasze wagonowisko… Żal opuszczać Hel, gdzie i do zwiedzania jeszcze kupę zostało… Żal, że dziś w Morganie nie będziemy uczestniczyć w kolektywnym darciu pysków… Jakby mi ktoś rok temu powiedział, że spędze nad polskim morzem kilka dni, w jednym miejscu i będzie mi tak cholernie żal odjeżdżać - to bym mu powiedziała, żeby się palnął w głupi łeb! Tak… Hel przerósł nasze wszelakie oczekiwania. Co niestety miało również wady - bo bardzo wysoko postawiło poprzeczkę… Tak wysoko, że już żadne kolejne miejsce nie miało szans sprostać oczekiwaniom i wytrzymać tego porównania… W dalszą drogę gna nas instynkt wędrowny i zew poszukiwaczy kolejnych wrażeń. Rozochoceni Helem postanawiamy powłóczyć się jeszcze nad morzem, w innych miejscach. A tam - jest już po prostu średnio… Też są ciekawe miejsca i dziwne zbiegi okoliczności. Ale nie ma już karuzel na wzgórzach, wraków statków, plażowych szałasów gigantów czy aż tak malowniczo i masowo powykręcanych drzew… A i imprezy jak są.. to już nie takie jak w Morganie!

Aha! Takiego typowo kurortowego życia spod znaku plastiku i pozytywki - też była okazja zażyć ;) Coby nie było że nas to całkowicie ominęło ;)

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2224
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Post autor: buba » 12 stycznia 2021, 20:29

"Wino truskawkowe nad rzeką Bezimienną"... Tak, to jest nasz główny plan i przyczyna kierowania się akurat w okolice Lubiatowa ;) W rejonie tej miejscowości dwie niewielkie rzeczki, Lubiatówka i Bezimienna, płyną sobie na spotkanie z morzem. Nie wiem czemu, ale taka bełtająca się woda ma dla mnie w sobie coś niesamowicie pociągającego! Bo podobnie jak mierzeje, bagna czy popowodziowe rozlewiska - jest miejscem, gdzie świat lądowy i wodny przenika się w sposób nie do końca uporządkowany. Gdzie granica tych światów może być płynna i rozmiękła. I jakoś zawsze mam potrzebe jej szukać :)

Sama wioska Lubiatowo, o dziwo, ale do morza nie przytyka. Jedzie się lasem, który przypomina park i na końcu drogi jest wielki parking i kilka knajp. Jest też pole namiotowe, które polecali nam znajomi, ale jest zamknięte, ogrodzone, brama zamknięta na kłódkę… Nocujemy więc na parkingu przed knajpą... W dzień klimaty jak pod Biedronką. W nocy nieco lepiej, zostaje około 3-4 auta. Szału nie ma, ale przynajmniej dużo ryb tu sprzedają.

Obrazek

Tak w porównaniu z Helem… Też pas nadmorski, a przeważnie sosny proste jakby kij połknęły! To tu nie wieje?

Obrazek

Że fotel ktoś przytargał - to jeszcze rozumiem! Ale po kiego diabła ten “płotek”?? Na sporej długości plaży go tu zbudowali! Chyba żeby utrudnić uciekanie przed falami? Kilka razy muszę w najbardziej niespodziewanym momencie skakać przez ten płotek, żeby nie zamoczyc butów.

Obrazek

Tu rzeka Lubiatówka. Jest drewniany mosteczek. Fragmenty jej brzegów były kiedyś wzmacniane pieńkami. No i miłe dla oka rozlewiska, miniskarpy. Widać, że rzeczka nie ma jednego koryta i płynie sobie różnie w zależności od okoliczności (oprócz rejonu przymostkowego)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś duje mocny wiatr, są spore fale, które zalewają plaże i tworzą się na niej różnorodne jeziorka, wyspy, mierzeje.. Fajnie to wygląda, bo człowiek sobie wędruje przed siebie i nie ma monotonii.

Obrazek

Obrazek

A w ciepłych promieniach słońca jest jeszcze sympatyczniej i bardziej fotogenicznie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest jedna wyższość polskiego wybrzeża nad tym koło Odessy - tu występują zachody słońca ;)

Obrazek

Szlam też może być malowniczy! ;)

Obrazek

I smaczny! Przynajmniej tak uważają te ptaszęta. Najbardziej zapamietale dziobią w miejsca, gdzie są najgrubsze kożuchy piany!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe desenie! Tu wytłoczony falami mokry piach...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu suchy! Pełen twardych bryłek! Można się tym rzucać jak śnieżkami! Miejscami wygląda jak jakiś kanion Kolorado w miniaturce!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Klimatyczne łajby się kołyszą na falach! Fajnie by się kiedyś taką przepłynąć!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mniej lub bardziej udane próby uchwycenia mokrych cieni…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kabakowi się chyba podoba "plażowanie" ;)

Obrazek

Obrazek

Na nic tłumaczenia, że dziś ogniska nie robimy, a na szałas to trochę za mało tu jest budulca ;)

Obrazek

Chyba koniec pogody? ;)

Obrazek

Niestety ludzi jest tu znacznie więcej niż na Helu. Głównie psiarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zagęszczenia psów na metr kwadratowy! Każdy gość, para, dzieciak - prowadzi kundla. Albo dwa. Albo pięć! Nie mam pojęcia o co tu chodzi z tymi psami! Jakieś 600% normy! Może ogłosili w TVP, że każdy kto zabierze psa do Lubiatowa dostanie tysiąc plus albo chociażby medal? Psy w Polsce ostatnimi czasy są hodowane bezstresowo, więc wędrówka jest dosyć uciążliwa. Oślinione spodnie można by jeszcze jakoś ścierpieć, ale gdy raz po raz jakiś parch wielkości cielaka rzuca się na kabaka i przewraca ją na ziemię, a właściciel rozpływa się w zachwytach, że “Filutek tak kocha dzieci i się chce bawić”, zaczynamy wędrować ze sporymi kijami w rękach.

Te okazy lubiatowskiej fauny akurat były grzeczne, właściciel powiedział "siedzieć" - to siedziały (więc jednak się da?). Zdjęcie więc ma ukazać jedynie charakter ilościowy zapsienia lokalnych plaż.

Obrazek

Inne zwierzęta też występują, ale są mniej uciążliwe.

Obrazek

Początkowo planujemy wypić wino truskawkowe nad rzeką Bezimienną, ale dość szybko rezygnujemy z tego planu.

Obrazek

Obawiamy się zadeptania, bądź zeżarcia żywcem przez kolejnego ukochanego Fafika, który waży 80 kg, toczy pianę z pyska, kły ma jak niedźwiedź, no i oczywiście biega luzem. A kagańce wiadomo - teraz modne są u ludzi, a nie u psów…

Miejsce jest całkiem ładne, ale cóż z tego...

Obrazek

Postanawiamy odsunąć się nieco od morza i psiego wybiegu. Wbijamy wgłąb lądu, szukając miejsc widokowych - ponoć całkiem sporych piaszczystych wydm!

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
ODPOWIEDZ