Strona 1 z 1

Beskidzka sielankowa wyrypa w poniedziałek - 2020.09.22

: 22 września 2020, 13:16
autor: sprocket73
Pogoda sprzyja, znowu wziąłem dzień urlopu aby spędzić go w górach. Ostatnio często jeżdżę w Tatry i odczuwałem już głód beskidzkiej wycieczki, ale takiej ciekawej, konkretnej, z poznawaniem nowych miejsc. O to ostatnie ciężko w moim przypadku, ale góry są rozległe, zawsze coś się znajdzie.

Pojechałem do Zawoi-Wełczy. Rozpocząłem w ciemnościach, bo plan był taki, żeby wyjść na Beskidek na wschód słońca. Najpierw wygodnie szeroką drogą wchodzącą głęboko w las. Rykowisko jeleni w pełni, nadawało to fajny klimacik. Potem był plac na drewno i wiele dróg w górę. Wydawało mi się, że wybrałem dobrą, ale po jakimś czasie po prostu się skończyła i wylądowałem w gęstym młodniku, potem były podmokłe bagna, potem wiatrołomy. A wschód coraz bliżej.

Obrazek

Gnałem ile się dało, cały mokrusieńki zdążyłem :)

Obrazek

Trochę mnie przymroziło, ale szybko słońce zaczęło ogrzewać. Podziwiałem sobie na spokojnie widoki. Babia Góra.

Obrazek

A tu w stronę Pilska i Romanki. Na pierwszym planie Mała Mędralowa i Jaworzyna.

Obrazek

Ludzi na Babiej nie za wiele. Pewnie dlatego, że to poniedziałek, a nie weekend.

Obrazek

Nie wiem jak to się stało, ale spędziłem na Beskidku 1,5 godziny. Jezus z krzyża patrzył z wyrzutem na to moje lenistwo. W końcu postanowiłem iść dalej.

Obrazek

Najpierw w kierunku Jałowca. Kiedyś szło się cały czas w gęstym lesie. Z powodu wycinki drzew teraz jest bardziej widokowo. Kolory w Beskidach już takie wczesnojesienne. Żółta trawa i zmęczona zieleń drzew.

Obrazek

Potem odbiłem na Lachów Groń. Lubię ten szczyt, odkryłem go zaledwie parę lat temu. Na początku hali jest mała bacówka, w której można spać.

Obrazek

Wierzchołek jest rozległy i widokowy. Uciąłem tu sobie drzemkę, pół godzinki.

Obrazek

Następnie wkroczyłem w tereny mi nieznane. Zejście żółtym szlakiem do Koszarawy. Niedaleko szczytu kolejna bacówka, ale taka wypasiona. Ze szklanym oknem, kilkoma pomieszczeniami. Kuchnia z piecem kaflowym i piętrowymi łóżkami.

Obrazek

Obiekt ma swój regulamin ;)

Obrazek

Zejście do Koszarawy. Za nią małe pasmo Łoska, gdzie też nigdy jeszcze nie byłem.

Obrazek

Ciekawe rozwiązanie w Koszarawie. Szlak przechodzi komuś przez ogródek. Ścieżka ledwie wydeptana, ale oznaczenia prowadzą jednoznacznie.

Obrazek

A potem taki most przez strumyk.

Obrazek

W lesie wąska ścieżka.

Obrazek

Trochę wiatrołomów. Jednym słowem najwyższej klasy dzikość.

Obrazek

Na górce Zapadliska spotykam bardzo ładny krzyż. Myślę, że głosowałbym na niego w kategorii Najlepszy krzyż w Beskidach.

Obrazek

Oryginalny jest motyw serca.

Obrazek

Ale najlepsze są dzwoneczki, działające.

Obrazek

Docieram do chatki studenckiej Lasek. Jestem tu jedynym gościem. Gospodarz z daleka woła do mnie "kawa czy herbata". Odpowiadam "piwo" i dostaję, za 5 zł - Brackie, bardzo smakowało.
Zaczynamy swobodną rozmowę. Wspominam, że słyszałem taką anegdotkę o tym miejscu. Podobno był tu kiedyś "zlot singli" i mój znajomy załapał się na niego przypadkiem, ale mimo to nie poruchał. Gospodarz patrzy na mnie z dziwną miną i mówi "chodzi o Pudla?" Świat jest mały, a Pudelek jest sławny :D
W pewnym momencie zdaję sobie sprawę, że jestem już w trasie prawie 8 godzin, a zrobiłem na oko ledwie 1/3. Trzeba będzie się sprężać. Ruszam dalej.

Obrazek

Szczyt Łosek, a na nim taka chatka.

Obrazek

Schodzę żółtym do Przyborowa. Tu okazuje się, że zmienili jego przebieg. Widocznie nikt nim nie chodził.

Obrazek

W związku z tym muszę bezszlakowo dostać się do czerwonego idącego granicą. W zasadzie idę starym przebiegiem żółtego, bo czasem widać na drzewach jakieś stare niezamalowane znaki. Pędzę ile sił.

Obrazek

Miejscami jest widokowo. W stronę Pilska, pod niskie już słońce.

Obrazek

Do czerwonego dołączam na Jaworzynie. Kolejna chatka. Kawałek niżej baza namiotowa Głuchaczki. Sporo obiektów noclegowych o niskim standardzie w tych stronach.

Obrazek

Myślę, że mam tempo prawie Krabulowe. Poruszam się szybciej niż słońce zachodzi ;)
Pamiętam z dawnych czasów, że na Mędralową było jakieś straszne podejście. Teraz prę w górę raźnym krokiem nie czując grawitacji.

Obrazek

Jestem na Mędralowej przy bacówce, akurat o czasie.

Obrazek

Ktoś dopuścił się dewastacji. Jakieś dziwne wlepki.

Obrazek

Ruszam dalej, po kilku minutach mam kolejny zachód słońca na Hali Kamińskiego.

Obrazek

A potem już sobie idę przez Kolisty Groń patrząc na Babią i zastanawiając się, czy jeleń podczas rykowiska może być agresywny. Znowu zaczynają swój makabryczny koncert, ale tym razem są bardzo blisko.

Obrazek

Zejście czarnym do Wełczy już na czołówce.

Obrazek

Czułem się na koniec zmęczony. Okazało się, że 40 km i 2000 podejść. Czyli dzień w Beskidach wykorzystałem sumiennie :)