18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 10 lipca 2020, 17:02

Etap III – sobota 20 czerwca 2020

Zembrzyce - Plebańska Góra ( 31,7 km , 11,5 godz. , ok.1000 m w górę , kulminacja - Babica 728 m npm )

Pogoda akceptowalna oraz kraina błota i tysiąca kałuż

Lekka i przelotna mżawka towarzyszyła nam od rana i uznaliśmy, że jest to całkiem akceptowalna pogoda. Zaznaczę, że pomimo opadów codziennie było ciepło i wcale nie odczuwaliśmy chłodu, zwłaszcza, że wiatru również nie było.
Przekraczając Skawę pożegnaliśmy Beskid Mały. Tego dnia mieliśmy wędrować po zupełnie nam nieznanym fragmencie Beskidu Makowskiego. Czerwony szlak wiedzie najpierw asfaltem, potem przez mokre łąki i las prowadzi na Chełm.

Obrazek

Na zachodnim wierzchołku znajduje się cmentarz żołnierzy AK.

Obrazek

Nieopodal stoi zadaszona figura św.Onufrego z ławeczką, zapraszającą do odpoczynku. Tu dowiedziałam się, że ten święty jest między innymi patronem pielgrzymów (z rozszerzeniem na turystów). Poprosiliśmy o poprawę pogody i nawet podziałało – mżawka wkrótce ustała. Niestety nie wymodliliśmy sobie łask na następne dni. Widocznie od świętego staruszka nie można za dużo wymagać.
Zalesionym, mało atrakcyjnym grzbietem, doszliśmy do wierzchołka Chełm Wschodni.

Obrazek

Maszerując dalej obserwowaliśmy poprawę pogody, która stawała się nawet akceptowalna PLUS :D . Przed Palczą nieoczekiwanie natrafiliśmy na zupełnie nową wiatę, jeszcze nie naniesioną na mapie. Dobrze, że mieliśmy trochę wody i mogliśmy zatrzymać się na herbatkę i małe „co nieco”.
Chociaż już nie padało, po wczorajszym deszczu drogi nadal były podtopione.

Obrazek

Tutaj podzielę się małą refleksją. Przemierzanie szlaków w czasie deszczu nie jest takie straszne, jeśli ma się odpowiednie ubranie. Co prawda pod kurtką lub peleryną z czasem też robi się mokro, ale w ruchu jest ciepło. Problemem są postoje. Koniecznie trzeba założyć coś suchego i ciepłego. Nie ma co marzyć o wylegiwaniu się w pachnącej trawie. Nie wszędzie są zadaszone schrony/wiaty. Najczęściej korzystaliśmy z napotkanych po drodze ławek, ale one też były mokre. I tu pomogła moja alumatka, zaadaptowana z osłony na szybę samochodową - polecam. Cienka, lekka, zajmująca niewiele miejsca, zapewniała nam obojgu suche spodnie przynajmniej na pupach, bo nogawki to i tak mieliśmy mokre. A na biwaku miałam dodatkową izolację pod matą samopompującą i to zapewniło mi nocą komfort cieplny.

Zgodnie z wcześniejszym planem w Palczy Piotrek napełnił nasze zbiorniki na wodę. Wkraczaliśmy w pasmo Babicy i tu za pierwszym wzniesieniem Babicy Zachodniej mieliśmy upatrzoną wiatę, w której zaplanowana była dłuższa przerwa obiadowa. Stąd do głównego wierzchołka było jeszcze ok.2,5 km.
Ta część Beskidu Makowskiego bardziej nam się podobała. Las był rzadki i nie taki mroczny, jak na Chełmie, częściej trafialiśmy na odkryte przestrzenie, czasem nawet z widokami.
Były też pewne minusy. Wędrówkę opóźniało obchodzenie szeroko rozlanych kałuż i ślizganie się na błocie. Idąc z przodu co jakiś czas rzucałam komendę : „Piotrek, zapinaj narty”. To było ostrzeżenie, że zaczyna się gliniasty zjazd. Musieliśmy również uważać, żeby nie rozjechały nas quady i motocykle, bardzo aktywne w tej okolicy.
I tu kolejna dygresja. Było mokro, były kałuże, bywało ślisko, ale to nic w porównaniu z Beskidem Niskim, po którym wędrowałam na Boże Ciało. Tam wracałam ze szlaku ubłocona nawet powyżej kolan, a na butach przynosiłam kilogramy gliny.

Między Babicą a Trzebuńską Górą napotkaliśmy kapliczkę św.Huberta. Spoczęliśmy na ławeczkach i pogawędziliśmy ze spacerującą tu rodzinką. Pani właśnie sprawdzała pogodę w swoim smartfonie i poinformowała nas, że jutro po 8 rano trochę popada. Wkrótce przekonaliśmy się, jak mało precyzyjna była ta prognoza.

Obrazek

Trzebuńska Góra była pierwszym miejscem, gdzie mogliśmy rozbić namiot. Jednak do wieczora było jeszcze daleko, mieliśmy rezerwy sił (przynajmniej tak się nam wydawało), więc powędrowaliśmy dalej w stronę Sularzówki. Obie góry mają dokładnie taką samą wysokość 625 m npm , ale jak to na „grani” droga to wznosiła się to opadała i szlak był urozmaicony. I tu dopadł mnie niespodziewany kryzys :cry: . Akurat okolica nie nadawała się na postój, a tym bardziej na nocleg. Trzeba było iść dalej. Sięgnęłam więc po saszetkę z „cudownym proszkiem”, rozpuściłam w wodzie i tak przygotowany napój energetyczny w ciągu kilku minut poprawił moje samopoczucie. Mogłam wędrować dalej.

Obrazek

Od Sularzówki zaczęliśmy się stopniowo obniżać, aż dotarliśmy do polany z kapliczką św.Mikołaja na Plebańskiej Górze. Stąd mogliśmy zejść do Myślenic i tam szukać kwatery. Do centrum miasta było niecałe 3 km. Jednak wiedzieliśmy, że o pokój najłatwiej jest na Zarabiu, a to już było prawie 5 km.

Obrazek
(zdjęcie nieostre, bo zrobione w marszu i jedną ręką)

Przyznaję, to moje stopy zaprotestowały przeciwko dalszemu maszerowaniu. Miały „na liczniku” 31,7 km, męczyły się 11,5 godz. w mokrych butach i zagroziły, że jutro nigdzie dalej nie pójdą.
Drugim powodem, że pasował mi biwak w tym miejscu, była chęć wykorzystania noszonego namiotu i reszty ekwipunku. Pogoda również wydawała się odpowiednia, a ponadto mieliśmy w pobliżu namierzone źródełko, więc nie trzeba się było martwić o wodę na kolację i na śniadanie.

Piotrek zajął się wyborem miejsca na rozbicie namiotu, a ja usiadłam na ławce, zdjęłam buty i z radością wywietrzyłam odparzone stopy. Za chwilę mój kompan również ściągnął obuwie, popatrzył na swoje stopy i stwierdził, że wyglądają jak kalafiory – białe, pomarszczone i … reszty domyślcie się sami ;) . Mieliśmy ze sobą sandały i one okazały się niezbędne w takich okolicznościach.
Gdy namiot był już rozstawiony, Piotrek poszedł po wodę. Ja w tym czasie „umyłam” się wilgotnymi chusteczkami, przebrałam się już do snu i przygotowałam zestaw do zagotowania wody na kolację. Zdążyliśmy zjeść, kiedy zaczęło padać. Szybko pochowaliśmy wszystko do namiotu. Miałam nadzieję, że to tylko przelotny deszczyk, więc zostawiłam rozwieszone na sznurku skarpetki i koszulkę, a Piotrek czapkę, skarpety i stuptuty.
Deszcz padał przez całą noc. Spaliśmy kiepsko, na szczęście stopy dosuszyły się, dogrzały w śpiworze i odpoczęły. Rano dalej padało, ale o tym opowiem w następnym odcinku.

Słowa nie opiszą wszystkiego. Zapraszam do obejrzenia kolejnego odcinka nakręconego przez @piotrka.w serialu.

Link do filmiku (Etap III) :

https://www.youtube.com/watch?v=5ptrLCG ... ex=23&t=0s


cdn.
Ostatnio zmieniony 11 lipca 2020, 9:22 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 1 raz.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: laynn » 10 lipca 2020, 17:40

Całkiem odmienna opinia o paśmie Babicy, ja czytałem, że to nudny odcinek w lesie.
Awatar użytkownika
pantadziu
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 915
Rejestracja: 10 kwietnia 2013, 13:51
Kontakt:

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: pantadziu » 10 lipca 2020, 18:16

W ubiegłym roku w Beskidzie Niskim (powinien nazywać się "Błotny" miałam bardzo podobnie, chociaż trochę lepiej, bo nie padało. Ciekawe jak zniosła całonocny deszcz Piotrkowa czapeczka, o skarpetkach i koszulce nie wspomnę. :)
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 10 lipca 2020, 19:22

pantadziu pisze:
10 lipca 2020, 18:16
jak zniosła całonocny deszcz Piotrkowa czapeczka
A o tym drogie dzieci przeczytacie w kolejnym odcinku ;)
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 10 lipca 2020, 19:27

laynn pisze:
10 lipca 2020, 17:40
Całkiem odmienna opinia o paśmie Babicy
Pasmo Babicy wypadło korzystniej niż Chełm, natomiast w stosunku do całej trasy etap III był bez szału. Może przy lepszej pogodzie ... kto wie. No i kręciło się tam parę osób, co też dodało mu uroku.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 14 lipca 2020, 15:17

Etap IV - niedziela 21 czerwca 2020

Plebańska Góra - Kasina Wielka ( 29,5 km , 12,5 godz. , ok.1250 m , Lubomir 904 m npm )

Widoki na mgłę, szlaki jak potoki i każdy ma swojego Achillesa

Budzę się i słyszę deszcz dudniący o tropik namiotu. Więc to nie był sen, nadal pada :( . W środku jest sucho, nic nie przeciekło, ale przed nami perspektywa zwijania mokrego namiotu, który będzie teraz cięższy.
Postanowiliśmy wyruszyć bez śniadania, bo nie mieliśmy ochoty na gotowanie w ciasnym przedsionku. Bez wychodzenia z namiotu naciągnęłam spodnie przeciwdeszczowe i kurtkę, na bose stopy założyłam sandały i dopiero wtedy wypełzłam z suchego schronienia.
Zdjęłam i wykręciłam rzeczy pozostawione na sznurku. Mokra koszulka i skarpety trafiają do foliówki i na tym wyjeździe już mi całkiem nie doschną i więcej nie posłużą. Zgoła inaczej było z Piotrową czapeczką. Najpierw też została wyciśnięta i schowana, ale po pewnym czasie wróciła na swoje miejsce, czyli na jego głowę, tam w marszu sobie wyschła i noszona była do końca wyprawy.
Na zmianę, żeby nie robić tłoku, spakowaliśmy w namiocie swoje rzeczy. Wciągnęłam suche skarpetki i sięgnęłam po buty. Stały pod tropikiem, ale przecież nie wyschły przez tę deszczową noc. Chcąc jak najdłużej zachować suche i ciepłe stopy zastosowałam stary patent z torebkami foliowym i dopiero na nie założyłam buty.
Piotrek z moją niewielką pomocą sprawnie poskładał namiot. Duży worek na śmieci, który wcześniej chronił mi plecak przed wilgocią, teraz przydał się do spakowania mokrego tropiku. Byliśmy gotowi do drogi.
Schodziliśmy raźnym krokiem i tuż przed ósmą byliśmy w Myślenicach.

Obrazek
(Piotrek jeszcze bez czapeczki)

W niedzielny poranek trudno liczyć na otwarty lokal gastronomiczny. Jest jednak miejsce, gdzie zawsze można uzupełnić „paliwo” i my tam właśnie skierowaliśmy nasze kroki. Na stacji Orlen zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy po herbacie, potem po kawie oraz uzupełniliśmy zapasy napojów, batonów i musów na dalszą drogę. Kupiłam również baterie do nawigacji Garmin, bo specjalnie nie zabrałam zbędnego balastu.
Z centrum miasta szlak prowadzi do dzielnicy Zarabie. Rzeka Raba po nocnych opadach była bardzo wzburzona.

Obrazek

Za Rabą zaczyna się pasmo o dość skomplikowanej klasyfikacji. Dla ułatwienia podeprę się cytatem z Wikipedii :
„Pasmo Lubomira i Łysiny – pasmo górskie, które według regionalizacji Kondrackiego należy do Beskidu Wyspowego, zaś na mapach i w przewodnikach turystycznych czasami zaliczane jest do Beskidu Makowskiego, a czasami do Beskidu Myślenickiego (ta nazwa jest nieoficjalna).”

Szybko opuściliśmy rekreacyjno-willową dzielnicę i rozpoczęliśmy podejście na Uklejną. U jej podnóża znajdują się ruiny średniowiecznego zamczyska. Nabierając wysokości zauważyliśmy, że po deszczu las stawał się coraz bardziej tajemniczy, a na polanach były wspaniałe widoki … na mgłę.

Obrazek

Schodząc w piątek z Leskowca zaobserwowaliśmy gromadzenie się wody na łąkach i drogach w dolinie. Teraz też duża ilość wody płynęła z góry, zamieniając szlak w wartki potoczek. Mimo tych trudnych warunków spotkaliśmy na trasie kilkanaście osób i był to chyba rekord na całym MSB.
Tego dnia to Piotrek miał swojego „doła”. Na pewno przyczynił się do tego ciężki plecak i kolejny dzień „butelkowej” pogody. Ale najbardziej zmartwiło go to, że nie mógł znaleźć futerału na aparat fotograficzny (bez aparatu, ale z inną cenną zawartością) i nie wiedział, gdzie mógł go zgubić.

Przed trzynastą doszliśmy do schroniska Kudłacze.

Obrazek

W jadalni było pusto, zajęliśmy miejsca przy dużym stole i zamówiliśmy zupy z niedźwiedziego czosnku, oczywiście herbatki z cytryną i na deser racuchy. Po wczorajszych doświadczeniach wykorzystałam suche miejsce na zdjęcie butów i wentylowanie stóp, które domagały się też wyrównania foliowych ochraniaczy. Tu Piotrek przeszukał plecak i odnalazł swój futerał zwinięty razem z sypialnią namiotu. Od razu humor mu się poprawił.

Idziemy – jemy – idziemy – znowu jemy ;) , tak w skrócie można by opisać nasze wędrowanie. Zatem po posiłku znów znaleźliśmy się na szlaku. Ten odcinek przemierzałam już kilka razy o różnych porach roku. Znany mi punkt widokowy w rejonie Trzech Kopców oferował tym razem takie widoki :

Obrazek

Stąd w krótkim czasie doszliśmy do obserwatorium na Lubomirze. Ponieważ od pewnego czasu nie padało, a nawet słońce nieśmiało wyjrzało zza chmury, postanowiłam zrzucić tu nieprzemakalne ubranko.

Obrazek

Radując się poprawą pogody schodziliśmy ze szczytu. Na dole mieliśmy zaplanowany kolejny postój w Gościńcu pod Lubomirem. Piotrek jak zwykle delektował się kawą, ja cieszyłam się, że mieli mój ulubiony rodzaj piwa typu APA. Wkrótce okazało się, że nasz pogodowy optymizm był przedwczesny.
Teraz czekało nas trochę asfaltingu. Na przełęczy Jaworzyce wkroczyliśmy już bezdyskusyjnie w Beskid Wyspowy i zmierzaliśmy ku Wierzbanowskiej Górze. Tu wstępnie miał być nasz drugi nocleg na biwaku. Jednak już rano postanowiliśmy, że jeśli starczy sił, to spróbujemy dojść do Kasiny. Jak widać nasze plany były elastyczne i modyfikowane na bieżąco. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się zabrać namiot, żeby w razie konieczności móc się zatrzymać nawet tam, gdzie nie ma schroniska ani kwater.

Tymczasem znowu się zachmurzyło, z oddali dochodziły pomruki burzy, a kiedy zbliżaliśmy się do bacówki, zaczęło padać. Miejsce bardzo mi się podobało. Wnętrze jest dobrze wyposażone i zadbane. Mam ochotę przyjechać tu kiedyś na noc. Tym razem posiedzieliśmy tylko chwilę i ruszyliśmy dalej.
Nie ukrywam, że boję się burzy w plenerze. Piotrek uspokajał mnie, że grzmi dość daleko i może do nas nie dojdzie. Miał rację, ale ja i tak coraz bardziej przyśpieszałam kroku. Natomiast deszcz się nasilał i kolejny raz nie sprawdziło się powiedzenie, że po burzy zawsze wychodzi słonce.
Na przełęczy Wielkie Drogi przekroczyliśmy szosę i szybko znaleźliśmy się na pagórku Szklarnia. Czekało nas jeszcze małe obniżenie, kolejna szosa i podejście na Dzielec. Dalej już tylko w dół i upragniona Kasina Wielka.

Każdy ma swoją słabą stronę. Moją piętą Achillesa jest … ścięgno Achillesa i powiązana z nim kaletka maziowa. Już dwa razy miałam z tym problemy po kilkudniowych wyrypach. Tym razem ból pojawił się przed Dzielcem, ale z powodu deszczu nawet nie myślałam o zatrzymaniu. Parłam dalej pod górę, potem nieco lżej było w dół, aż doszliśmy do zabudowań i utwardzonej drogi. I tu wbrew oczekiwaniom było najgorzej. Po płaskim asfalcie szło mi się znacznie trudniej. Na szczęście wiedziałam, że do ewentualnej kwatery nie jest daleko.
Szlak schodzi do wsi w rejonie stacji kolejowej i wyciągu Kasina Ski&Bike Park. Wyciąg krzesełkowy, trasa narciarska i ścieżki downhillowe znajdują się na zboczu Śnieżnicy. W pobliżu są cztery gospodarstwa agroturystyczne. Nie mieliśmy rezerwacji, więc Piotrek wcisnął dzwonek przy furtce pierwszego, jakie napotkaliśmy.
Najpierw usłyszeliśmy od gospodarza, że goście właśnie wyjechali (to była niedziela) i pokoje nie są posprzątane. Nasze zapewnienia, że dla nas nie trzeba sprzątać, a pewnie również nasz żałosny wygląd sprawiły, że zostaliśmy wpuszczeni do środka. I tu muszą paść słowa wdzięczności dla pana, który nas przyjął na nocleg. Załączył ogrzewanie, przyniósł gazety do wypchania butów, wskazał miejsca na suszenie rzeczy, a nawet niektóre zabrał do swojej suszarki. Czuliśmy się, jak to się modnie określa, „zaopiekowani”.
Po poprzedniej nocy pod namiotem z przyjemnością skorzystaliśmy z prysznica, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.

Słowa nie opiszą wszystkiego. Zapraszam do obejrzenia czwartego odcinka nakręconego przez @piotrka.w serialu. Jak Wam się podobały poprzednie części?

Link do filmiku (Etap IV) :

https://www.youtube.com/watch?v=MUgBeuQ ... ex=23&t=0s


cdn.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Leon_Kunicki
Turysta
Turysta
Posty: 23
Rejestracja: 21 grudnia 2017, 22:58

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Leon_Kunicki » 15 lipca 2020, 8:16

Extra spacerek.
Han-Ka bardzo klimatycznie piszesz, czytało się rozkosznie, dziękuję.
Bądż uprzejma polecieć na kolejny spacerek i tutaj zdjęcia i dużo opowieści.
Życzę Wam udanych spacerów.
Pozdrawiam.
Leon
Czytam Wasze relacje.
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: laynn » 15 lipca 2020, 9:08

Szkoda, że nie mieliście widoków, o wodzie to już nie ma co pisać...
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 15 lipca 2020, 9:59

Leon_Kunicki pisze:
15 lipca 2020, 8:16
bardzo klimatycznie piszesz, czytało się rozkosznie, dziękuję
Ja również dziękuję za słowa uznania :) .
Leon_Kunicki pisze:
15 lipca 2020, 8:16
Extra spacerek
I tak właśnie było. Pomimo kapryśnej aury bardzo nas cieszyła ta wędrówka :jupi: . Na pewno nie było nudno :zoboc: .
Leon_Kunicki pisze:
15 lipca 2020, 8:16
Życzę Wam udanych spacerów
Dziękujemy , do zobaczenia na szlaku :> .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 16 lipca 2020, 16:12

Etap V - poniedziałek 22 czerwca 2020

Kasina W. – Mszana Dolna oraz Glisne - Luboń Wielki - Rabka Zaryte ( 20 km pieszo, 7 km by taxi , 10,5 godz. , ok.900 m , najwyższy punkt na całym szlaku Luboń Wielki 1022 m npm )

Prowadził nas czerwony szlak ... o jedną górę za daleko

To miał być już ostatni dzień naszej wędrówki. Planując różne warianty przejścia MSB braliśmy pod uwagę nocleg na Luboniu i zejście do Rabki lub do Skomielnej następnego dnia rano. Jednak wiedzieliśmy, że w schronisku nas nie przenocują, a na kolejny deszczowy biwak nie mieliśmy ochoty. Zapadła zatem decyzja, że w poniedziałek wieczorem musimy się znaleźć na kwaterze w Zarytem.
Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Rano miało się okazać, czy ten plan zaakceptuje moja pięta :zly: . To było teraz ważniejsze nawet od pogody, która była … wiadomo jaka.

Lekko utykając, powoli poruszałam się po domu, zbierając porozwieszane wszędzie rzeczy. Piotrek był zadowolony, bo nawet namiot był prawie suchy. Cieszył się też widząc jak chodzę, bo wieczorem miał obawy, że z powodu mojej kontuzji dalej już nie pójdziemy.
Po śniadaniu i spakowaniu opuściliśmy gościnną kwaterę. Przez Kasinę szliśmy asfaltową szosą, częściowo po chodniku, aż w końcu szlak skręcił w stronę lasu. Z daleka już widzieliśmy masyw Lubogoszcza, który był przedostatnim szczytem na naszej trasie.
Piotrek z zacięciem dokumentował wezbrane górskie strugi.

Obrazek

Podejście było długie i strome, ale moja stopa lepiej radziła sobie na miękkim i pochyłym podłożu, niż na płaskim i utwardzonym. Kwadrans po dziewiątej zameldowaliśmy się na szczycie.

Obrazek

Kto był, ten wie, że Lubogoszcz ma wydłużony grzbiet o trzech wierzchołkach. Od najwyższego-wschodniego przechodzi się do Lubogoszcza Zachodniego, następnie do najniższego o nazwie Zapadliska. Stąd najpierw lasem, potem po łąkach szlak sprowadza nas na przedmieścia prawobrzeżnej Mszany Dolnej. Po dwóch godzinach od szczytowania zameldowaliśmy się nad wzburzoną Mszanką.

Obrazek

Tu znowu zaczął się asfalt, który potęgował ból stopy. Doczłapałam się do mostu i zaproponowałam postój w znanej z poprzedniego pobytu restauracji/pizzerii Alfa. Piotrek zgodził się z ochotą, bo byliśmy już głodni, zmoknięci i lekko zziębnięci, jako że tego dnia temperatura spadła.
W lokalu rozgościliśmy się na dłużej. Porozwieszaliśmy okrycia, założyliśmy polarki, ja oczywiście zdjęłam buty i dopiero wtedy zamówiliśmy jedzenie.

Po rozgrzewającym rosole zebrałam się na odwagę i powiedziałam Piotrkowi, że mam obawy, czy dam radę przejść pozostały dystans. Wyraźnie mój Achilles uważał, że Mały Szlak Beskidzki powinien kończyć się w Mszanie. Z drugiej strony szkoda było rezygnować tuż przed metą.
Mieliśmy do przebycia jeszcze dwa odcinki. Pierwszy przeszłam w odwrotnym kierunku dwa lata temu. Wiedziałam, że te 7 km między Mszaną a przełęczą Glisne prowadzi niemal w całości po drogach utwardzonych i nie ma na nich żadnych górskich atrakcji. Ostatni etap to było podejście na Luboń Wielki do kropki oznaczającej koniec MSB. Nie chciałam ryzykować, że jakoś doczłapię na Glisne, a tam zabraknie mi już siły, by zdobyć ostatnią, w dodatku najwyższą na całym szlaku, górę.
Postanowiliśmy skorzystać z taryfy ulgowej dla kontuzjowanej seniorki prawie 65+ ;) . Po drugim daniu i oczywiście kawie zamówiliśmy taksówkę. Bardzo miły kierowca zawiózł nas dokładnie tam, gdzie czerwony szlak skręca z szosy w pola.
Teraz już wiecie, czemu nie napisałam na początku Kasina-Luboń. Przyznaję się do tego siedmiokilometrowego „ubytku”, ale i tak uważam przejście za zaliczone.
Powoli, często odpoczywając, pokonaliśmy podejście na Luboń i o 14:35 stanęliśmy na szczycie.

Obrazek

Deszczowa sesja fotograficzna nie trwała zbyt długo, zwłaszcza, że tu po raz pierwszy poczuliśmy mocniejsze podmuchy wiatru, ale wszystko zostało odpowiednio udokumentowane na zdjęciach i w nagraniu filmowym.

Obrazek
(Kropka jest, ale trudno w nią wcelować)

Zasłużyliśmy na odpoczynek. Schronisko prowadziło tylko sprzedaż „na wynos” ze stolika w przedsionku, ale ponieważ byliśmy pierwszymi tego dnia turystami, którzy tu zawitali, zostaliśmy wpuszczeni do malutkiej jadalni. Pierwsi, ale nie ostatni – pół godziny po nas dotarła jeszcze jedna para, młodzi ludzie przyszli Percią Borkowskiego.
Ja też lubię ten żółty szlak, przemierzyłam go w obu kierunkach, ale przy deszczowej pogodzie na zejście wybraliśmy szlak niebieski jako bardziej bezpieczny. Zanim wyruszyliśmy pogadaliśmy sobie z pracownikiem schroniska najpierw przy herbacie, potem przy kawie. Miał on do czynienia z wieloma turystami rozpoczynającymi lub kończącymi tu MSB i chętnie o tym opowiadał. Nabrałam ochoty, by kiedyś spędzić na Luboniu noc.
Nie śpiesząc się schodziliśmy w dolinę Raby. Przy szosie wstąpiliśmy do sklepu na ostatnie zakupy. Koło osiemnastej zameldowaliśmy się na kwaterze w Rabce-Zarytem.

cdn.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 16 lipca 2020, 16:18

Epilog

Wszystko dobre, co się dobrze kończy

Wtorek, szósty dzień wyprawy, miał być rezerwą na wypadek, gdybyśmy w 5 dni nie zdołali przejść całej trasy i zejść z Lubonia. Ale skoro plan został wykonany, mieliśmy dużo czasu na spokojny powrót do domu. Oczywiście tego dnia wcale nie padało, nawet chwilami wychodziło słońce. Ot, taka złośliwość losu. Wracaliśmy zatem w sandałach, mokre buty szczelnie zapakowane w foliowe reklamówki wylądowały w plecakach.
Pisałam wcześniej trochę o naszym ekwipunku. Ważnym elementem, o którym nie wspomniałam, były worki, w które popakowałam prawie całą zawartość plecaka. Nie foliowe, ale takie z tkaniny nieprzemakalnej i o różnej wielkości, od malutkich do całkiem sporego 13-litrowego. Spełniają podwójną rolę, bo ułatwiają też segregację i odnajdowanie na szybko niezbędnych rzeczy. Tak więc używam ich często przy każdej pogodzie. Ten największy wypełniony polarem dodatkowo służy mi jako poduszka.
Od pewnego czasu stosuję też podpatrzoną na youtube metodę rolowania zabieranych ubrań. Zajmują wtedy mniej miejsca i są bardziej odporne na upychanie w woreczkach.

Z kwatery przejechaliśmy do centrum Rabki, tam już czekał bus, który dowiózł nas na dworzec w Krakowie. Tu wsiedliśmy do pociągu nie-byle-jakiego i koło godziny 17 dotarliśmy do Łodzi.

Tym samym nasza przygoda na Małym, bardzo mokrym, Beskidzkim Szlaku dobiegła końca. Stopy szybko wracają do formy, kaletka jeszcze kilka dni poboli, a w głowie już rodzą się nowe pomysły na kolejne wyprawy.

Podsumowanie dziennych przebiegów daje następujące wyniki :
przeszliśmy 139,7 km , zajęło nam to łącznie 58,5 godzin , podeszliśmy na górę o wysokości 5250 m (bez objawów choroby wysokościowej :zoboc: ).

Mam nadzieję, że nasza wspólna relacja zachęci innych do przejścia MSB. Staraliśmy się przekazać kilka praktycznych informacji o noclegach, gastronomii i ekwipunku. Nie możemy się pochwalić pięknymi zdjęciami, ale to pogoda rozdawała karty. Powtarzaliśmy sobie często : „Nie jesteśmy tu dla widoków”. A po widoki może kiedyś jeszcze wrócimy.

Słowa nie opiszą wszystkiego. Zapraszam do obejrzenia ostatniego odcinka nakręconego przez @piotrka.w serialu. Szkoda, że to już koniec, ale pozostaną nam wspomnienia i te właśnie filmy.

Link do filmiku (Etap V) :

https://www.youtube.com/watch?v=TIQbI4E ... ex=24&t=0s


@piotrek.w , bardzo dziękuję za wspólne wędrowanie. Wziąłeś na swoje barki cały sprzęt biwakowy, podnosiłeś mnie na duchu w chwilach słabości i własnymi tabletkami uśmierzałeś ból mojej pięty.
Szczególne podziękowania za wytrwałe filmowanie naszych przygód i za czas poświęcony na zmontowanie i oprawę muzyczną wszystkich odcinków serialu.

Do następnego razu :hej: :hej: :hej: .

KONIEC
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
piotrek.w
Turysta
Turysta
Posty: 88
Rejestracja: 11 sierpnia 2016, 21:59
Kontakt:

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: piotrek.w » 16 lipca 2020, 16:37

Droga Haniu :D
Tego wyjazdu na pewno nie zapomnę ani nie pomylę z żadnym innym.
Po wszystkim powiedziałem Ci może trochę zbyt obcesowo że jesteś twarda baba.
Teraz chciałbym dodać że również jesteś wspaniałą towarzyszką wędrówki.
Bo w tych naprawdę trudnych warunkach i zmaganiach z bólem byłaś świetnym kompanem do rozmowy
i podtrzymywania na duchu. Kiedy ja w 4 dniu miałem kryzys dodawałaś mi otuchy.
Co do dźwiganych kilogramów to miałem Twój plecak w rękach i wiem że proporcjonalnie do masy ciała to wcale nie był lżejszy od mojego ! Do następnego razu... :D :D :D

Filmiki ze wszystkich etapów : https://www.youtube.com/playlist?list=P ... LRqESwX6Ou
Ostatnio zmieniony 17 lipca 2020, 13:41 przez piotrek.w, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
pantadziu
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 915
Rejestracja: 10 kwietnia 2013, 13:51
Kontakt:

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: pantadziu » 16 lipca 2020, 18:52

Gratuluję wytrwałości i przejścia tych 140 km (taryfa się nie liczy - jak robiłem GSB to ze względu na roboty przy zakopiance też skorzystałem z busa, bo kawałek szlaku był zamknięty).
W sumie teraz żałuję, że zrezygnowałem z wędrówki z Wami, ale co się odwlecze..., teraz pogoda nie rozpieszcza, prawie codziennie pada, mam zamiar w sierpniu dokończyć to co zacząłem, a we wrześni iść Waszym śladem.
Do zobaczyska.:)
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: laynn » 16 lipca 2020, 19:16

Staraliśmy się przekazać kilka praktycznych informacji o noclegach, gastronomii i ekwipunku.
A i owszem, kilka relacji czytałem, ale mało takich informacji było.
Fajna przygoda, gratuluje za przejście i przejechanie :D
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: 18-22.06.2020 Mały Szlak Beskidzki od kropki do kropki

Post autor: Han-Ka » 16 lipca 2020, 20:26

pantadziu pisze:
16 lipca 2020, 18:52
Gratuluję wytrwałości i przejścia tych 140 km
laynn pisze:
16 lipca 2020, 19:16
Fajna przygoda, gratuluje za przejście
Dziękuję za pochwały w imieniu swoim i Piotra :> .
pantadziu pisze:
16 lipca 2020, 18:52
W sumie teraz żałuję, że zrezygnowałem z wędrówki z Wami
Żałuj, Tadziu, żałuj :8p: , ale wszystko przed Tobą. Może jeszcze kiedyś razem powędrujemy :tup: :tup: :tup: .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
ODPOWIEDZ