Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 28 października 2021, 22:14

Lasy... tym razem Murckowskie.

Szczerze, to już w tym roku mi się góry obrzydły...co nie oznacza, że nie pojadę już w nie. Ale chodziło mi po głowie od jakiegoś czasu, połazić po lasach rosnących wokół mnie.
Zaczynam od lasów Murckowskich.
Auto zostawiam przed placem Kasprowicza, w Murckach i ruszam:
Obrazek

w tym roku, kolorowa jesień trwa cały październik:
Obrazek

po chwili wchodzę do lasu:
Obrazek

jest...kolorowo:
Obrazek

dochodzę do cegielni, gdzie skręcam za żółtym szlakiem. Moim celem jest dotarcie do bajora, widocznego na mapie. Po chwili, widzę, że tuż obok jest mniejsze bajoro, więc po dywanie z liści zbaczam ku niemu:
Obrazek

Obrazek

następnie ruszam dalej, jest...kolorowo:
Obrazek

Obrazek

oglądam potężne drzewa, z dołu, podziwiając niesamowite korony:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest nie sa mo wi cie!
Obrazek

dochodzę do przesieki:
Obrazek

I kolejna niesamowita korona:
Obrazek

tu odbijam od szlaku, zagłębiam się w las, po czym schodzę ze ścieżki i podążam ku potokowi Zielnemu, wody w nim mało, ale gdy kieruje się ku jeziorku, to widzę, że jest mokro:
Obrazek

Obrazek

a dalej widać, że jezioro wylało i pochłania las:
Obrazek

uważając, by nie wpaść do bagna, robię "brzegiem" mały spacer, podziwiając.
Oto fotorelacja z leśnego jeziora:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Robię ostatnie zdjęcie i...
Obrazek

...i widzę, że dalej przy brzegu, to typowe bagno. Przedzieram się więc młodnikiem. Wcześniej, usłyszałem plusk, oraz jakieś gałęzie się ruszały, ale gdy po chwili przeczesywania poprzez wizjer, nic nie widzę, ruszam dalej. I teraz wychodzę z młodnika i widzę, że kawałek przez las jak dojdę, to obejrzę zachodnią część jeziora. I gdy wchodzę w olszynę, nagle z przodu obok drzewa nieruchomieje wielki dzik. Przez sekundę patrzymy na siebie. Jest ogromny, spokojnie ma ponad metr wysokości.
I potem się zrywa do ucieczki. Biegnie po łuku na przeciw mnie, więc szybko podnoszę aparat i robię zdjęcie. Zdjęcie jest za ciemne, muszę je wyciągnąć, stąd spore szumy:
Obrazek

dochodzę do brzegu:
Obrazek

po chwili za mną, zrywa się drugi, ten ucieka już w głębie lasu i na zdjęciu go nie widać. Po chwili namysłu zakładam dłuższą ogniskową i ruszam ku minionemu młodnikowi...po krótkim, jednak przemyśleniu, stwierdzam, że nie mam ochoty na bliższe spotkanie i rozpoczynam przedzieranie się ku duktowi leśnemu.

Kilka leśnych szczegółów:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

przedzieram się przez młodnik:
Obrazek

i wychodzę na leśną drogę. Następnie przy przesiece dochodzę do kapliczki i skręcam ku osiedlu, bo zaczyna mnie gonić czas. Jeszcze ostatni zachwyt, dosłownie 10 metrów od domostw:
Obrazek

Obrazek

i ruszam do auta.
Tradycyjna, choć nie ostra (to krop):
Obrazek

mijam placyk, z żulikami na ławeczkach, słuchających jakieś śląskie disco i wsiadam do auta.

Obrazek
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 01 listopada 2021, 22:34

W dolinie Wodącej.
Po wizycie w katowickich lasach, która pokazała, że na nizinach jeszcze jesień się dobrze trzyma, przy prognozach mówiących o najcieplejszym końcu października od lat, zaczynamy powoli myśleć, gdzie by w niedzielę pojechać, co by nie siedzieć w domu. Góry, raczej odpadają, więc pozostaje Jura Krakowsko - Częstochowska!
Obrazek

Dodatkowo, okazuje się, że mogą z nami pojechać nasi dobrzy znajomi, więc teraz pozostaje wytypować, miejsce. Dolinki Podkrakowskie? Okolice Złotego Potoku? Może środkowa Jura i okolice Rzędkowic?
Po krótkich namysłach, pada na rejon, teoretycznie dobrze nam znany.
Dzięki przestawieniu czasu w nocy, śpimy dłużej, więc w drogę ruszamy dość wcześnie (według zegara) ale i wyspani. Po drodze podziwiamy piękne kolory, jakie się prezentują przy drodze, a gdy przed nami złocą się Ruskie Góry, żona stwierdza, że nie trzeba było jechać w Bieszczady, by zobaczyć piękną złotą jesień ;) .
Po chwili parkujemy pod zamkiem, mimo pięknej pogody, jest pusto, ale to nic dziwnego, wszak to okres gdy większość odwiedza groby. Wysiadamy, ściskamy się i ruszamy po chwili. Spacer tradycyjnie rozpoczniemy od zwiedzenia zamku, a raczej ruin zamku Pilcza w Smoleniu.
Okrążamy zamek i wchodzimy na zamek dolny, część zachodnią. Tu chwilę krążymy, robimy zdjęcie na armacie, zakładamy co niektórym dyby, przechodzimy przez piwnice i inne pomieszczenie, a raczej ich ruiny, zaglądamy w głąb studni, która ponoć mogła mieć 100 metrów głębokości (za zamkipolskie.com), a następnie wschodzimy po schodach współczesnych, biegnących wzdłuż murów, na zamek górny.
Obrazek

Obrazek
Widok na zamek - oraz w wieży.
Zamek górny składał się z istniejącej wieży, oraz budynku mieszkalnego, po którym nie ma śladu. Jako, że jestem tu już trzeci raz, wchodzę do wieży.
Zamek powstał na jednym z najwyższych wzniesień na Jurze K-Cz. a wieża jest usytuowana na samej górze skały i są z niej piękne widoki. Chwilę podziwiamy je, patrząc na wszystkie strony:
Obrazek
Z lewej strony widać Pilicę, widok na północ.

Obrazek
Widok na południowy zachód - widać zabudowę (edit nie Ryczowa) Złożeńca, z prawej strony wzgórza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Kolory drzew na wzgórzu z bliższa.

Na wieży z nami jest również pan, który po chwili wskazuje nam, nad horyzontem ledwo widoczną Babią Górę, trochę musiałem wyciągnąć ją na zdjęciu, w rzeczywistości ledwo ją było widać. Widać też (najpewniej) Beskid Śląski, ale jest on jeszcze słabiej widziany...
Obrazek

Mimo, że jest bardzo ciepło, wiatr nie wieje za mocny, to jednak stwierdzamy po chwili, że schodzimy. Podążamy teraz do dolnej, wschodniej części zamku. Wchodzimy na mury, jednak drzewa za nimi zasłaniają widoki, więc po chwili przekraczamy bramę i schodzimy w kierunku Doliny Wodącej.
Obrazek

Obrazek

Zostawiamy za sobą wzgórze zamkowe, z zaoranymi polami pod ruinami i schodzimy do doliny. Wspominałem, że teoretycznie miejsce jest nam znane, tak na zamku byliśmy już czwarty raz, ale poza dotarciem do skał Zegarowych, dalej się tu nigdzie nie zapuszczaliśmy, więc dziś poznajemy coś nowego. Tym razem idziemy leśną drogą na południe pod skałę Biśnik, pod którą znajduje się kilka ławek i dwie wiaty. Zanim jednak zjemy drugie śniadanie idziemy za najmłodszymi, ku zagrodzonemu wejściu do jaskini. Zaglądamy przez kraty i po chwili schodzimy na posiłek.
Obrazek
Jedno z wejść do jaskini.
Jaskinia jest zamknięta do zwiedzania, bo dalej są prowadzone jakieś prace. Kiedyś prowadzono tu prace archeologiczne.
W skale znajdują się trzy jaskinie, my jednak nie szukamy pozostałych, ani nie wchodzimy na skałę. Ja po chwili idę na polanę i puszczam w górę swojego bzyka.
Po kilku chwilach ruszamy dalej, by po chwili wejść w las. Widoki robią praktycznie górskie:
Obrazek

Zaczynamy też się wspinać...dosłownie jak w Beskidach, droga wiedzie cały czas do góry. Idziemy teraz po dywanie z liści...które również cały czas spadają z drzew. Po chwili liści na ścieżce leży coraz więcej, są nawet takie kawałki, że ledwie ścieżkę widać, dosłownie jak zimą, gdy świeży śnieg spadnie!
Obrazek

Obrazek

Po kilkunastu minutach intensywnego wspinania się, osiągamy przełęcz ;) :
Obrazek

Dosłownie jak w Małej Fatrze ;) , robią się lekkie emocje :lol , czegoś takiego się nie spodziewałem. A dosłownie minutę później, robi się jeszcze ciekawiej, bo dochodzimy do dziury w skale:
Obrazek
nad, którą wisi mostek:
Obrazek

po zwiedzeniu co jest po drugiej stronie dziury, ruszamy po kładce dalej, by po chwili wspiąć się pod krzyż. Jesteśmy na Grodzisku Pańskim, 485 metry npm:
Obrazek

W dawnych czasach istniał tu gród obronny, ufortyfikowany, najprawdopodobniej spalony pod koniec XIII wieku, dziś stoi krzyż (z 2015 roku), oraz mostek, którym można dostać się nad tą przełęcz między ostańcami:
Obrazek

Obrazek

Oczywiście z córą poszliśmy zwiedzić, dokąd można dojść. Później chwilę odpoczywamy. Ja robię trochę zdjęć widoków:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na skałach Zegarowych widać lekką grupkę osób:
Obrazek

Poniżej w lesie, słychać quady ( :dev6 ), dochodzą kolejni ludzie, więc po chwili ruszamy w dół. Stwierdzamy, że idziemy według planu, więc wpierw dochodzimy do kolejnego krzyża, wieńczącego drogę krzyżową. My nią schodzimy i...to zejście jest typowo górskie! Ostro w dół, wśród buczyny, na niecałych 400 metrach, trzeba zejść...ponad 80! Tu spotykamy kolejnych turystów, jest nawet pan wchodzący o kulach!
Obrazek

Obrazek

Po chwili wychodzimy na parking, koło którego stoi wiata, a pod lasem zaczynają się zabudowania, skąd wyskakują małe dwa psiaki, chcące nas zjeść. Ruszamy powoli w kierunku parkingu. Szlak według mapy powinien iść skrajem lasu, jednak w terenie zmienił bieg, skręca wcześniej w las, przecinając go, dzięki czemu wychodzimy wprost pod skały Zegarowe:
Obrazek

Obrazek

Pod skałami jest jaskinia Zegarowa, w lutym weszliśmy do niej, ale nie posiadając czołówek nie zwiedziliśmy jej porządnie, dziś za to mam czołówki, więc powtarzamy zwiedzanie. Spora jest!
Obrazek

Obrazek
córa :)

Obrazek

Teraz tylko pozostało nam dojść do aut. Jak i w lutym, tak teraz postanawiamy dojść na parking drogą. Znowu przy lesie szybował drapieżny ptak, niestety nie zdążyłem założyć dłuższego zooma. Podziwiamy kolory, które z powodu zbliżającego się zachodu, robią się coraz bardziej soczyste:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zegarek pokazał 10 km, mapa mniej, ale oba źródła podają 330 metrów przewyższeń, więc jak nie górską wycieczkę, to całkiem sporo!
Dzięki ekipo, była to super wycieczka!

i
Obrazek
Ostatnio zmieniony 09 listopada 2021, 11:56 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 07 listopada 2021, 8:51

Wczoraj padało. Został mi wypisany ostatni urlop, więc mówię, trudno posiedzę w domu.
Jednak w ostatnim momencie wychodząc z dzieckiem do szkoły, łapę za aparat. W drodze do Murcek, nie daje rady wyjechać na trasę nr 86, bo korek gigant, więc od razu zjeżdżam i przez Borki, Szopienice, Nikisz i Giszowiec dojeżdżam do celu.
Obrazek

Zanim dojdę do celu, cofam się kawałek, po drodze:
Obrazek

mówiłem, że pada:
Obrazek

Obrazek

mijam ponury las:
Obrazek

oraz tory kolejowe:
Obrazek

robię zdjęcie, trochę czekając na brak aut:
Obrazek

zaglądam jeszcze na cmentarz i zawracam. Przed głównym celem, jego mniejszy brat:
Obrazek

a oto mój cel:
Obrazek

To mały staw, Zalewisko (nazwa z mapy cz), który już dawno temu oglądałem jeżdżąc w pracy na Ligotę. Obiecywałem sobie, że zajrzę tu kiedyś z aparatem i niedawno postanowiłem to spełnić. Minęło, bagatela, ok 16 lat. Od drogi dzieli go kilka metrów.
Kilka zdjęć:
Obrazek

Pada cały czas, ale teraz to już dość mocno:
Obrazek

wpadam na pomysł, założyć filtr szary nd1000, bo na f22 w środku dnia, efekt jest słaby. To podobne ujęcie jak wyżej, ale już z filtrem:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na drzewach coraz mniej liści, te za to zaścielają ziemię:
Obrazek

oraz staw:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z racji, iż czasem się trzeba poświęcić, buty mam przemoczone. Spodnie po kontakcie z liśćmi, też, do tego mnie zlało, więc postanawiam wracać, już czas, 2 godziny mi strzeliły jak z bicza. No i zrobiło się ciemno, jakby było już po zachodzie, a jest dopiero 13ta.
Wychodzę na skraj drogi, bo wolę, żeby buty już nie przyjmowały wody i postanawiam, jeszcze popróbować, choć efekt jest...taki sobie.
Obrazek

Obrazek

Koniec.
Awatar użytkownika
ceper
Turysta
Turysta
Posty: 388
Rejestracja: 13 kwietnia 2020, 17:33

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: ceper » 07 listopada 2021, 9:17

Najbardziej brakuje mi tu marudzonka, ale na fotach pokazałeś, że pomimo deszczu świat jest piękny. Dostrzegam pierwsze oznaki optymizmu. ;)
Enjoy your life - never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1470
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: Darek » 07 listopada 2021, 11:45

Piękny ponury las, taki jaki powinien być w listopadzie ;) . Znane tereny, często tam jeżdżę na rowerze :spoko:
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 08 listopada 2021, 9:07

Fajne te lasy, zresztą jak i ogólnie, te porastające naszą aglomeracje.
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 14 grudnia 2021, 12:38

Dziś (w niedzielę ;) ) znów pojechaliśmy szukać zimy..na Maczkach. No i...jest:
Obrazek

dobrze, że wzięliśmy sanki
Obrazek

w lesie już cień, ale gdzieś tam między drzewami widać, jak zachodzące słońce oświetla las:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

mijamy kapliczkę i wchodzimy w las
Obrazek

Obrazek

leśne skrzyżowania...
Obrazek

docieramy do leśnej osady Burki. Ładnie brzmi, prawda leśna osada? No cóż, miałem smaka, że zobaczę stare chatki, a tu...nowoczesne klocki, pałacyki itp.
Obrazek

łysy:
Obrazek

wracamy. Robi się coraz ciemniej:
Obrazek

Obrazek

i praktycznie po ciemku docieramy do auta:
Obrazek
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 02 stycznia 2022, 15:08

Podjechaliśmy dziś na Kromołowiec, na mały spacer.
Fajna ta zima...taka nie za zimna ;)
Obrazek

córa jechać nie chciała. Ale jak już dojechaliśmy, to na górę pierwsza poleciała ;)
Obrazek

poszliśmy poszukać jaskini Zawaliskowej
Obrazek

jaskini nie znaleźliśmy.
Za top była fajna widoczność. Widzieliśmy:
Babią Górę:
Obrazek

Obrazek
92 km

Skrzyczne:
Obrazek
84 km

Były też i Tatry:
Obrazek
na do widocznego w środku Kryvania, jest 142km.

Generalnie w Śląskim Beskidzie wiało:
Obrazek
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 21 marca 2022, 8:35

W górach jeszcze zima, krokusów nie ma. Wiem, bo na bieżąco przez kilka dni, byłem świadkiem rozpaczliwych poszukiwań i krokusów i innych kwiatów ;) , więc namawiam moje dziewczyny na próby odnalezienia kwiatów na Jurze.
Obrazek

W sobotę, namawiamy jeszcze znajomych i w takim małym gronie w niedzielne południe parkujemy auta w Ryczowie. Ruszamy szutrową drogą przed siebie.
Obrazek

Świeci słońce, ale wiatr z początku jeszcze mroźny zawiewa, niemniej jest pięknie wiosennie. Dziś więcej będzie zdjęć, niż tekstu. Przy pierwszej nadarzającej się okazji schodzimy na polankę.
Obrazek

Podesławszy znajomym zdjęcie tej łąki, czytam, że może się w Sudety zapuściłem :D , czyż nie podobne do Sawanny Afrykańskiej z Gór Stołowych ;) :
Obrazek

wszystko gra, jest drzewo, w tle płaski szczyt...no dobra, to Grochowiec Wielki, na którym byłem z żonąz żoną, trzy lata temu. Po posileniu się ciastkami, ruszamy zdobyć skałki.
Obrazek

Tu zaś chorwackie góry spotykamy, są kolce, jest sucho, no normalnie tylko Adriatyku w dole brak :D
Obrazek

Niemniej skałka zdobyta:
Obrazek

Obrazek

Rzut okiem po okolicy:
Obrazek

i czas wrócić, by zjeść kolejne słodkości. Niemniej, skałki całkiem spore:
Obrazek

I gdy po chwili wszyscy powoli schodzimy, w dół:
Obrazek

ja ruszam jeszcze zobaczyć, co jest za takim małym murkiem. Kilku metrowe urwisko, a nieco dalej:
Obrazek

widzę, betonowy obelisk, więc schodzę w dół, bo "po grani" nie będę ryzykował i mym oczom ukazuję się...
Obrazek

morda? pysk? Prawie jak Skała Czaszka ze Stołowych. Zdobywam skałkę z obeliksem:
Obrazek

spoglądam czy nie ma Asterixa:
Obrazek

i wracam do grupy. A tam wiosna!
Obrazek

i spoglądając na kolorowe podłoże:
Obrazek

wracamy do auta, by podjechać na obiad, po którym idziemy zwiedzić Pałac w Pilicy.
Obrazek
Restauracja pod Kolumnami. Chyba kolejne nasze ulubione miejsce.
Mają tam piwo Pilickie, warzone w...Świętochłowicach :D
Bezalkoholowe smaczne:
Obrazek

Alkoholowe też dobre:
Obrazek

Obrazek
Pałac w Pilicy.

Obrazek
Oficyny. Środek coś jak jakaś sala, boki zamieszkane.

Pałac od lat w stanie niby remontu, my po ośmiu latach różnicy nie widzimy...
Obrazek

Obrazek

Kilka szczegółów:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
No i tu mam prośbę. Czy ktoś wie, co te figury mają przedstawiać? Niezwykle nas zaintrygowały...córka jeszcze przed spaniem czekała, czy coś znajdę na ich temat. Niestety...nic nie znalazłem. Z góry dziękuje :)
Oficyny po drugiej stronie:
Obrazek

Obrazek

Pałac z boku:
Obrazek

Obrazek

Jedna z wieżyczek:
Obrazek

A! Szukamy wiosny?! No to znaleźliśmy:
Obrazek

Będąc dokładnym, to obok były jeszcze dwa kwiotki.
Słonia z okresu międzywojennego nie ma, są sowy z lat sześdziesiątych:
Obrazek

Obrazek

Czas do domu:
Obrazek

Ps. Było świetnie!
Dziękujemy :)
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 25 kwietnia 2022, 20:56

Kwiecień.
Miało być cieplej. Miało...ale o cieple póki co to można pomarzyć, zresztą ostatni ciepły kwiecień, to był cztery lata temu...więc góry w tym miesiącu poszły w odstawkę.
Obrazek

Na początek jadę połazić w lasach jurajskich na południe od Olkusza (Wyżyna Olkuska).
Przy drodze z Olkusza do Trzebini, w środku lasu, przy małej serpentynie stoi stary dom...to dawna leśniczówka, która jako jedyna pozostała z przysiółka. Kiedy kilkanaście lat temu pierwszy raz tą drogą przejeżdżałem, wpadło mi to miejsce w oko. Choć tą drogą pojechałem później, niż inną, którą jeszcze dziś pojadę (ale to później będzie opisane). I właśnie, ostatnio, po relacji kolegi, który się szwendał po północnych rubieżach Olkusza, stwierdziłem, że muszę w końcu odwiedzić te rejony.
Auto pozostawiam na parkingu, pada deszcz jest ponuro...wrzucam plecak i ruszam. I teraz mniej treści, a więcej zdjęć.
Galman.
Obrazek
serpentyny, niczym w górach...choć po prawdzie to jedna ;)

Obrazek
eśniczówka

Ruszam w las, oglądając pierwsze ślady wiosny:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okazuje się, że las jest podziurawiony. Gdyby nie wcześniejsza analiza map, z który wiem, że są tu pozostałości po sztolniach, pomyślałbym, że to ślady po bombardowaniach:
Obrazek

Gdy schodzę na dół jaru, obok mnie na gałęzi przysiada na chwilę, ptak. Tu skadrowane zdjęcie, bo nawet nie próbowałem bawić się w zmianę obiektywów:
Obrazek

Droga okrąża wzniesienie, a porastający las, to buczyna - mój ulubiony las.
Obrazek

Przekraczam drogę:
Obrazek

Deszcz, a raczej mżawka przechodzi już wcześniej, a teraz nawet wychodzi słońce! Świat od razu wygląda piękniej!
Obrazek

Tu na drzewach pojawiają się znaki, najpewniej pokazujące "dziury" w lesie, a więc zapewne to pozostałości po kopalniach galmanu i rudy cynku (odpowiednio - Niwka i Kopalnia Katarzyna). Dobrze to widać na mapach.cz.
Obrazek

Najważniejsze - wiosna!
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz wracam leśną drogą, by przejść na drugą stronę drogi i wspiąć się na górę.
Obrazek

Mijam leśniczówkę.
Obrazek

Obrazek

W lewo serpentyna, w prawo...to później.
Obrazek

Trochę się trzeba wspiąć i mijając po bokach kolejne dziury, widzę, że jedna z nich jest ogrodzona. Idę sprawdzić, rzeczywiście dziura w ziemi:
Obrazek

Obrazek

Nie włażę. Nie zabrałem raczków, a o ratowników trzeba dbać :D .
Kwiotki co rusz:
Obrazek

Obrazek

Na krzyżówce leśnych dróg, skręcam zdobyć szczyt. Choć droga na południe przyciąga wzrok:
Obrazek

Mijam szczyt (Wiucha 483metry, ha całkiem sporo), potem ambonę na skraju polany, choć myślałem, że to pole, tak ziemia zorana przez dziki, mijam kolejne sztolnie i dochodzę po kilku minutach do drogi. Na widok nieba, kieruję się do auta:
Obrazek

Lubię takie leśne drogi:
Obrazek

Mijam Enta:
Obrazek

fajna dolinka:
Obrazek

Kilka szczegółów w lesie:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podjeżdżam do...Paryża (trzeba przed serpentyną skręcić w prawo) :
Obrazek

Ale po chwili zawracam i kieruję się do Łąkawca.
Na końcu wsi Psary, przed cmentarzem jest siłownia, amfiteatr, plac zabaw, oraz zespół tam, w ilości ośmiu, które miały spowolnić wzbieranie wody w strumieniu po obfitych opadach, a na okolicznych łąkach dawniej prowadzono tu wypas zwierzyny.
Obrazek

Obecnie przy drugiej tamie woda tryska z źródła, gdyż podziemne wody zostały wciągnięte przez KWK Siersza ( informacja ze strony
link ).Jest tu mały zbiornik, w którym pływają ryby.
Obrazek

Przy próbie sfotografowania pstrągów, oraz jednego karasia, przychodzi pan z domu obok, który zaczyna dokarmiać, jak to mówi, swoje ryby. Okazuje się, że to one je tu wpuścił. Podobno jest ich ok 30tu sztuk. Woda jest zmącona, a ryby, podobno wystraszone, więc mija chwila, gdy zaczynają zjadać rzucaną bułkę. To wina podobno ludzi, którzy przychodzą tu i kąpią psy.
Obrazek

Po nierównej walce z pstrągami, jadę w kierunku Elektrowni Siersza.
Obrazek

Tą drogę, poznałem kiedyś, gdy szukałem skrótu, by wrócić do domu. Dzięki niej, oszczędzałem sporo czasu, a do tego oszczędzałem sporo kilometrów, wracając z Chrzanowa do domu. I się tą drogą zachwyciłem. Droga dziurawa, kręta, biegnąca w sosnowym lesie...czyli genialna. Kiedyś w Myślachowicach skręciłem w wąską drogę, biegnącą wśród starych, kamiennych domów, murów by potem dojeżdżałem do Czyżówki, wsi, która wyglądała jakby był tu koniec świata. Dziś wybudowano obwodnicę (!), którą omija się wieś, od razu dojeżdżając do elektrowni...
Kiedyś po minięciu starego GSa, za ostatnimi domostwami, mijało się pętle autobusu i wjeżdżało w maleńki lasek, z którego wyjeżdżało się na...zagrodę w parku Jurajskim :D , czyli Stację elektroenergetyczną. Oto ona:
Obrazek

Ot takie moje głupie skojarzenie :lol .
A oto, ta moja droga:
Obrazek

Uwielbiam takie poboczne drogi. Kręte. Im gorsza nawierzchnia...tym lepiej. Kiedyś ta droga to była łata, na łacie. Ale i dziś, prezentuje się sympatycznie. Jak i las wokół niej:Obrazek

Mijam Diablą Górę, którą właśnie przez jeżdżenie tą drogą odkryłem, mijam zarośniętą odkrywkę i skręcam ku kolejnemu celu. Sztoła.
Tak na prawdę, to są źródła wyschniętej rzeki. Rura z rzeką o wdzięcznej nazwie, Baba, którą to kopalnia Olkusz-Pomorzany zasilała rzekę:
Obrazek

Naturalne źródła Sztoły, pierwotnie były w lasach pod Kozłową Górą i właśnie w ich stronę się kieruję. Mijam zbiornik Leśny Staw, obok ośrodka wypoczynkowego o tej samej nazwie, o wyglądzie jak z PRLu.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Woda ma niesamowitą barwę, zresztą sama Sztoła również nią się wyróżniała. Tymczasem mijam żulów - gejów, bo się sami tym chwalą ;) , tzn zaczepiają kilka osób mijających ich, głośnymi przekleństwami oraz tekstem, że oni niby nie są gejami... :P .
Po chwili zaczynam rozmowę z rowerzystom, który opowiada mi, jak kiedyś tu woda płynęła. Mijamy groble i kolejny zbiornik. Widać tu ślady bobrów, przeniosły się z wyschniętej rzeki:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za kolejną przeszkodą, gdzie kiedyś strumień płynął rurą, mijamy kolejne suche rozlewisko i tu gubię towarzysza, jednak pchanie roweru po piaskach, to dość uciążliwe jest ;)
Obrazek

Dość intensywne światło, na pewno dodaje uroku, szczególnie, gdy się wejdzie w wąwóz z taką atrakcją:
Obrazek

Po wodzie, ani śladu. Moim celem jest dawna osada Podpolis. Mijam wyschnięte stawy, które oglądam zza drutu kolczastego i dochodzę do starego młyna:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Słońce schowało się za drzewami, powoduje mroczny klimat...ale ktoś tu mieszka, słychać głosy ludzkie. Według mapy, oraz pewnego filmu, wiem, że za młynami powinna się pojawić woda. Niestety koryto jest suche. Idąc dalej mija się źródła, może dalej ta woda się pojawi, ale...jest już późno, coś koło 18tej, ja w końcu czuję zmęczenie, więc odbijam na szlak, by powoli wracać. Wpierw jednak łyk herbaty, zagryziony czekoladą. Wtem słyszę grzmot...no ładnie.
Obrazek

Po kilkunastu minutach leśna droga zmienia się w piaszczystą, taką typową jurajską. Idzie się ciężko, jak po pustyni...Wychodzę na przecinkę a tu przede mną mrok:
Obrazek

to z niego, grzmoty dochodzą, a z tyłu trochę błękitu:
Obrazek

Maszty:
Obrazek
Na koniec mijam trzech panów, co się dziwili, że ruch jak na Mariackiej, nie gejów, co im zazdroszczę, to siedzą przy ognisku. Nad samym zbiornikiem para robi grilla jednorazowego - czas pomyśleć o ognichu!
Wracając, w końcu trafiam do słynnych zakoli na Sztole. Oczywiście, szkoda, że nie dotarłem tu, gdy ta woda tu płynęła. Niestety, tak to jest, jak się coś odkłada na później, bo przecież to pod nosem mam, więc w każdej chwili się podjedzie, a dziś to jedźmy gdzieś dalej. No i się w końcu przeliczyłem...
Obrazek

W drodze powrotnej, wjeżdżam w burzę. Leje jak cholewa. Do domu już docieram po zmroku. Zmęczony, ale zadowolony...choć skoro tu jeszcze wiosna dopiero startuje, to w góry jeszcze za wcześnie. Za wcześnie na zieleń w górach...
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: PiotrekP » 26 kwietnia 2022, 8:55

Mimo, że dużo niżej od Śnieżnika i wiosna bardzo delikatnie rozkręca się. Tereny typowe na wiosenny spacer.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 29 kwietnia 2022, 5:35

Mimo wszystko byłem zdziwiony, że wiosna tam dopiero puka...
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 09 maja 2022, 10:49

Dolinki Podkrakowskie - Bolechowicka i Kobylańska.

Kolejna wycieczka na popularnie zwaną Jurę.
Tym razem odwiedzamy rodzinnie dwie Dolinki Podkrakowskie.
Obrazek

O ile w majówkę prognozy zaskoczyły in plus, tym razem im bliżej weekendu, tym prognozy były coraz gorsze i ze słonecznej prognozy, rano za oknami mamy ponure kłęby kremowych chmur. Dobrze, że jest choć w miarę ciepło, więc brak słońca nie będzie doskwierał, a i słońce nas nie spali. No to...jazda ;)
Auta zostawiamy koło szkoły w Karniowicach i kierujemy się w...Góry!
Obrazek
Ale Karniowskie 😜
Krótko o Podkrakowskich Dolinkach. To osiem dolin jarowych (choć w Wikipedii jest wymienione jedenaście), które znajdują się na Wyżynie Olkuskiej, która to wchodzi w skład Wyżyny Krakowsko - Częstochowskiej, potocznie zwaną Jurą.
Cztery lata temu odwiedziliśmy jedną z najdłuższych dolin, Będkowską, czas na odwiedzenie kolejnych.
Dość szybko schodzimy z asfaltu i kierujemy się za żółtym szlakiem "Dolinek Jurajskich" w kierunku pierwszej, którą się dziś przespacerujemy.
Mijamy fajne domy drewniane:
Obrazek

oraz nowoczesne cudaki:
Obrazek

i dochodzimy do Bramy Bolechowickiej, przekraczając strumień:
Obrazek
Piękne, ponad 25cio metrowe skały!
Dolina Bolechowicka to jedna z najkrótszych dolinek, mierzy ok km długości i poza efektowną bramą skalną, posiada jeszcze wodospad. Mijamy kurs skałkowy i ruszamy w górę dolinki. Dość szybko dochodzimy do lasu, ale jakże pięknego!
Obrazek

Obrazek

Ścieżka wiedzie wzdłuż cieku i jedną z atrakcji dziś będzie kilkukrotne przekraczanie wody.
Po chwili dochodzimy do atrakcji, jaką jest wodospad.
Obrazek

Wodospad jest dwustopniowy, na Jurze to rzadkość. Nieduży, ale ładny, choć wody płynie niewiele:
Obrazek

Po sesji przy wodospadzie, ruszamy dalej, brak słońca tworzy dość mroczny klimat, ale i tak jest tu przepięknie!
Obrazek

Następnie schodzimy ze szlaku pieszego na rowerowy, by dojść do kolejnej doliny. Wpierw trzeba jednak przejść pole rzepaku, tu też na chwilę wznoszę się dronem nad ziemię. Widać ścieżkę, którą dojdziemy do lasu, za którym widać kolejną dolinę, Kobylańską:
Obrazek

Rzepaki dopiero zaczynają się żółcić, zresztą przy dzisiejszym świetle, nie robią one żadnego wrażenia...skręcamy w las.
Wpierw jednak ostrzeżenie:
Obrazek

W lesie ścieżka kieruje się w dół i dopiero po chwili rozumiemy skąd tabliczka z ostrzeżeniem, o trudniejszym odcinku. Początkowy łagodny opad, zmienia się w dość stromy spad, a następnie wiedzie nad krawędzią głębokiego na kilka dobrych metrów jaru:
Obrazek
Oczywiście zdjęcie tego dobrze nie oddają.
Obrazek
Obrazek

To miejsce mnie zachwyca!
Obrazek

Obrazek
Dziki jar...

Obrazek

Tym pięknym odcinkiem zeszliśmy do Doliny Kobylańskiej. Ta dolinka ma długość ok 4km, my kierujemy się w dół, zostawiając górny odcinek na inny raz. Mijamy kolejne ekipy wspinaczy, którzy są na każdej skałce, przekraczamy znów potok, niestety nikt się nie kwapi do efektownego wpadnięcia w wodę, więc dość szybko docieramy do polanki, na której stoi wiata, są ławki, a wokół rozbitych jest kilka namiotów. Wpierw jednak wspinamy się do kapliczki, która znajduje się w grocie skalnej:
Obrazek

Pięknie się z pod niej prezentują skałki wokół:
Obrazek

Następnie chwile odpoczywamy, zajadamy kanapki, popijamy herbatę i ruszamy w kierunku samochodów. Rzut oka na Bramę Kobylańską:
Obrazek

Niżej kolejna brama skalna:
Obrazek

I pozostaje nam już tylko powrót. Jednak na sam koniec dostajemy po tyłku, bo podejście żółtym szlakiem jest dość strome, do tego o mało co nie wchodzimy na prywatne podwórko ;) i mijając kolorowe od kwiatów obejścia, docieramy do końca wycieczki.
Jeszcze tylko:
Obrazek

Kolejna udana wycieczka, z której wszyscy (chyba 😝 ) są zadowoleni.
Jeszcze trasa
Koniec.
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: laynn » 23 maja 2022, 17:45

Choć nie z Jury, to wrzucę to tu.
Podwórka w mieście.

Miała być lajtowa wycieczka w góry...potem miał być odpoczynek i ewentualnie ciacho z kawą na mieście. W sumie to właśnie i ciacho z kawą też były. Był jednak i spacer i...zwiedzanie...
Obrazek

Stwierdzamy, że pojedziemy na Nikiszowiec, czyli, chyba najbardziej znaną dzielnicę Katowic.
Pierwszy raz trafiłem tu, gdy podrzucałem do domu kolegę z pracy, by po kilku latach przez ponad pół roku dojeżdżać w pracy tu dwa razy w tygodniu. A w 2012 roku przyjechaliśmy tu pierwszy raz na spacer...by znów po kilku latach podjechać na jarmark świąteczny. Dziś pokażemy to osiedle córce, oraz babci.
Nikiszowiec to osiedle powstałe w latach 1908-1919, dla górników kopalni Giesche, czyli KWK Wieczorek (w dniu 31 marca 2018roku kopalnia po 192 latach, skończyła wydobycie węgla), nazwa pochodzi od szybu w kopalni Nickich.
Parkujemy pod Lodowiskiem i ruszamy na zwiedzanie, przechodząc przez przewiązkę:
Obrazek

wchodzimy na ulicę Rymarską, gdzie pod numerem czwartym mieści się Dział Etnologii Miasta Muzeum Historii Katowic.
Obrazek

W muzeum są dwie stałe wystawy, Woda i mydło najlepsze bielidło. W pralni i maglu na Nikiszowcu oraz U nos w doma na Nikiszu, oraz czasowe. Kupujemy bilety i zwiedzamy, zaczynając zwiedzanie od wystawy o mydle.
Obrazek
Są tu pokazane mydła - biały jeleń, oraz suszarnia, maglownice:
Obrazek
Suszarnia, a na ścianie widać kostki mydła. Poniżej maglownica:
Obrazek

W drugiej części sali jest wystawa dzieł malowanych:
Obrazek

Córce się najbardziej podoba ten potwór, pyta się co on robi. Odpowiadam, że zjada węgiel ;) :
Obrazek

Jako, że sam średnio się malarstwem nie interesuję, szybko przechodzę do kolejnej wystawy...
Obrazek

wystawa ta pokazuje mieszkanie robotnicze z oryginalnym wyposażeniem. Zajmuje trzy pomieszczenia, kuchnie:
Obrazek

i dwie izby:
Obrazek

Obrazek

Z poprzedniej wizyty mam trochę szczegółów:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wystawa czasowa, to fotografie pokazujące detale architektoniczne z osiedla. To pora teraz na zwiedzenie osiedla, poszukaniu tych detali. Wychodzimy na plac Wyzwolenia, który jest centralnym punktem urbanistycznym dzielnicy. To przy nim mieściły się najważniejsze budynki usługowe, jak sklepy, kościół, restauracja i policja. Na południe od placu znajduje się bloki mieszkalne połączone w sześć zwartych kwartów, wewnątrz których są podwórza. Natomiast na północ od placu są trzy kwarty, w tym ta największa, gdzie znajdowały się najważniejsze budynki administracyjne kopalni i zaplecza socjalnego. To tędy też górnicy szli do pracy.
I tu mała dygresja, o moim rozwoju fotograficznym...
Zdjęcie z 2012 roku...
Obrazek

oraz 2022gim:
Obrazek

Rzut oka na konsum, czyli blok z podcieniami:
Obrazek

i kościół, do którego wejdziemy:
Obrazek

Robi wrażenie. Jest duży! Zadbany.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po zwiedzeniu kościoła św. Anny, chcieliśmy zrobić przerwę w knajpie zajmującej sporą część podcieni, ale trafiliśmy na sporą kolejkę, do zajętych stolików, więc ruszamy pod przewiązką w uliczki by obejrzeć detale architektoniczne.
Obrazek

Obrazek

Ulica z wykuszami:
Obrazek

różne rodzaje wykuszy, do tego z różnymi detalami:
Obrazek

portale wejściowe:
Obrazek

z godłem górniczym:
Obrazek

Wchodzimy też w podwórza, wewnątrz kwart bloków. Dawniej znajdowały się tu chlewiki w których trzymano zwierzęta hodowlane. Dziś na każdym jest plac zabaw. Wkraczamy przez sklepione przejście, czyli ajnfart:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na jednym z podwórzy spotykamy dziwny wystrój:
Obrazek

Obrazek

Wracając, widzimy, że i kolejka mniejsza, a i stoliki są wolne, więc zjadamy po ciachu popijając pyszną kawą/herbatą w Cafe Byfyj. Następnie idziemy zadowoleni do auta, by...a nie, to nie koniec wycieczki.
Jesteśmy w...:
Obrazek
Giszowcu.
To kolejna dzielnica Katowic, która powstała w latach 1907-1910, ale w przeciwieństwie do Nikiszowca, postanowiono zbudować osiedle w formie niskich domów, by móc pod osiedlem wydobywać węgiel metodą na zawał. To osiedle-ogród, przeznaczone było dla ok 642 rodzin pracowników kopalni Giesche, (ok 600 rodzin górników, reszta dla urzędników kopalni, komunalnych, nauczycieli i innych). Domy budowane według 46 projektów i starano się nie stawiać przy jednej ulicy dwóch takich samych budynków, natomiast inne budynki, nie mieszkalne, budowane były każdy w unikatowy kształt.
Niestety w 1969 roku podjęto decyzję o wyburzaniu osiedla pod bloki z wielkiej płyty, by móc osiedlić większą ilość pracowników kopalni. Dopiero decyzja konserwatora zabytków w latach 80tych ubiegłego wieku, zatrzymała wyburzanie, ocalając tylko 1/3 dawnej zabudowy...
Auto zostawiamy obok placu Pod Lipami i ruszamy na krótkie zwiedzanie:
Obrazek

Mijamy na prawdę piękne domy, z klimatem, który ktoś, kto nie interesuje się historią, pewnie nie skojarzyłby, że to jedno z osiedli Katowic:
Obrazek

nawet widok z wyłaniającymi się za dachów domów blokami, mimo wszystko nie kojarzy się, w ogólnej świadomości ze stolicą województwa śląskiego:
Obrazek

Co tu dużo mówić, pięknie tu jest i nie będę krył, że o tym wiedziałem. Czytałem o Giszowcu wcześniej, przejeżdżałem wielokrotnie krajówką jadąc na południe, czy przejeżdżałem osiedle kierując się do Mysłowic, ale dopiero w listopadzie wracając z lasów Murckowskich, nawigacja (kolejny plus dla niej), pokierowała mnie przez ulicę Adamy, dzięki czemu mijając cmentarz, wieżę ciśnień obok kolonii amarykańskiej, postanowiłem tu zajrzeć. Niemniej to miejsce bardzo mnie zaskoczyło.
Obrazek

Robimy małe kółko wokół placu Pod Lipami, obchodzimy uliczkami obok i wracamy do auta, by już teraz wrócić do domu. Wiemy, że dosłownie liznęliśmy powierzchownie to miejsce. Wiemy, że chcemy tu wrócić. I zazdrościmy tym, którzy mieszkają tu w tych domach, które się podobają...
Tymczasem jeszcze kilka domów.
Dawna leśniczówka, obecnie przedszkole:
Obrazek

domy:
Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1470
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.

Post autor: Darek » 23 maja 2022, 20:41

Giszowiec, Nikiszowiec ... moje dzieciństwo i sentyment niegasnący :>
Oczywiście do tego przedszkola uczęszczałem osobiście ;)
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
ODPOWIEDZ