Żegnamy Utah i wjeżdżamy do Nevady. Jedziemy autostradami, przejeżdżamy przez Las Vegas. Aby uzupełnić zapasy wjeżdżamy do miasta (i jak zwykle gubimy się
), robimy zakupy w Walmart i przejeżdżamy do Kalifornii. Naszym celem jest Dolina Śmierci.
Park Narodowy Death Valley obejmuje całą dolinę oraz okoliczne pasma górskie i jest kilka razy „naj”.
Jest to największy park narodowy w kontynentalnej części USA (większe są na Alasce). Ale najbardziej znane jest z tego, że jest najgorętszym miejscem na świecie. To tu w 1913 roku zmierzono najwyższą temperaturę powietrza na świecie 56,7 ºC. Jak do tego dodamy, że jest to bardzo suche miejsce, najsuchsze w USA to można sobie wyobrazić co to za miejsce.
Nam się trochę udało – mieliśmy chłodniej, 98 ºF czyli „tylko”
37 ºC i prażące słońce.
Jadąc przez wypaloną przez słońce krainę minęliśmy znak drogowy z napisem „Elevation Sea Level”. Właśnie wjechaliśmy w depresję. To tu jest jedno z najniżej położonych miejsc na świecie i najniższe w Ameryce Północnej.
Na nocleg rozbiliśmy się na campingu w Furnace Creek położonym 58 m ppm. Furnace Creek to centrum turystyczne, małe lotnisko, hotel, stacja paliw i trzy campingi oraz kilka domów mieszkalnych. Oficjalnie stałych mieszkańców jest tam … 24.
Przed zachodem słońca wybraliśmy się na nie odległe miejsce widokowe Zabriskie Point.
Punkt widokowy na formy tzw. ballands, powstałe w wyniku erozji skał, szczególnie ciekawie wyglądające przy zachodzie słońca.
Miejsce zostało pokazane w filmie Antonioniego z 1970 roku pod tym samym tytułem.
Po zachodzie słońca wracamy na camping. Jaka odmiana – we wcześniejsze noce ubieraliśmy się grubo i szczelnie zamykaliśmy się w śpiworach ze względu na temperatury poniżej 0. Tym razem mamy „tylko” 26 ºC
Rano wracamy na Zabriskie Point. To stąd prowadzi szlak po Badlands Junction, szlak wąwozami wśród skał o najróżniejszych ciekawych kształtach.
Jest gorąco a dopiero minęła godz. 9:30. Wchodzimy na szlak, który rozpoczyna się tablicą z ostrzeżeniem: „STOP. Extreme Heat Danger” i dalej m.in. po polsku „Uwaga. Chodzenie po 10 rano jest bardzo niebespieczne”. W sumie nie ma 10 więc idziemy
W części droga prowadzi szerokim wąwozem z widokiem na dalekie skaliste góry. Dalej droga zwęża się do bardzo wąskiego wąwozu zawalonego wielkimi głazami.
Mijamy wzgórza w różnokolorowych barwach, niczym wielosmakowe lody – śmietankowe, waniliowe, kakaowe i kawowe. Przydałyby się tam takie lody
upał dawno przekroczył 30º.
Doszliśmy do miejsca zwanego Red Cathedral, skalnej kotliny z pionowymi ścianami w różnych odcieniach czerwieni i żółci.
Dalej Golden Canyonem doszliśmy na drugą stronę gór, do drogi i dużej doliny.
Wracaliśmy z powrotem inną, równoległą drogą – Gower Gulch. W sumie cała droga wyniosła 12,5 km. Szlak był prosty, ale upał … był bardzo męczący.
Po powrocie na Zabriskie Point przed godz. 14 okazało się że temperatura w cieniu wynosi 98 ºF czyli 37 ºC, uff. W słońcu pewnie dobrze przekroczyło 50º.
Podjechaliśmy na Devils Golf Course – solnisko pokryte kilkunastocentymetrowymi bryłami mieszaniny ziemi i soli otoczonego przez wielokolorowe góry. Nazwa miejsca odnosi się do powiedzenia, że tylko diabeł może grać w golfa na tej powierzchni.
Kawałek dalej znajduje się Badwater – najniżej położone miejsce w Ameryce Północnej.
Jest to słone jezioro, które najczęściej jest wyschnięte z niewielkimi małymi wodnymi sadzawkami.
Niekiedy po opadach lub jak topnieją śniegi na okolicznych górach z wielkiej solniczki robi się duże ale płytkie solne jezioro. Ze względu na gorąc i duże parowanie jezioro szybko zmienia się z powrotem w wielką solniczkę
Ciągłe cykle zamrażania-rozmrażania-parowania-zalewania stopniowo tworzą cienką skorupę solną w kształcie przypominające plastry miodu.
Tam gdzie nie tworzą się białe płaskie połacie wysuszonej soli spękana ziemia wraz z solą tworzy powierzchnię z wielkimi twardymi bryłami gleby.
Z parkingu wchodzi się na niewysoki pomost, który w okresie jezioro jest mokre
umożliwia na wejście w to najniżej położone miejsce. Jesteśmy 282 stopy = 85,5 metra poniżej poziomu morza.
Wystarczy się obrócić i spojrzeć na najbliższą skałę. Tam wysoko na skale zaznaczono miejsce gdzie jest poziom morza. Dopiero przy takim porównaniu można zdać sobie jak nisko się znajduje.
U góry tej góry jest punkt widokowy Dante’s View. Jedziemy tam na zachód słońca.
Trzeba wznieść się o 1750 metrów, na wysokość 1669 m npm. Dojazd zajmuje 65 km drogą pod górę.
Rozpościera się stąd wspaniały widok na położony poniżej Badwater Basin oraz otaczające go pasma górskie.
Słońce zaszło o drugiej stronie Doliny Śmierci. Zrobiło się ciemno i na tej wysokości zimno. Wróciliśmy na nasz camping.
Rano jedziemy do Mesquite Flat Sand Dunes, tzn. na pustynię
. Jest to miejsce z piaskowymi wydmami, taka mała Sahara.
Nazwa Mesquite pochodzi od nazwy niewysokich drzew – po polsku zwanych jadłoszyn – które porastają kępami obrzeża pustyni.
Wśród piasków zakopanych jest wiele pni wysuszonych konarów drzew mesquite, które wraz z wydmami piaskowymi tworzą świetną kompozycję.
Zwiedzamy kilka mijanych miejsc.
Mosaic Canyon, kilkukilometrowy wąski, miejscami rozszerzający się kanion z wielokolorowymi ścianami. Warstwy różnych kolorów lub wręcz przypominające mozaikę tworzą zbocza tego kanionu.
Natura Bridge to łuk skalny w kanionie o tej samej nazwie.
W upale (całe szczęście że mamy w aucie klimę) jedziemy do najwyżej położonego miejsca na terenie PN Doliny Śmierci do którego prowadzi bita droga.
Na wysokości prawie 2500 m npm znajduje się miejsce Mahogany Flat. Znajdują się tam XIX wieczne piece do wypalania węgla drzewnego.
To w tamtym rejonie spotykamy bardzo „miłe” zwierzątka - tarantulle, przed którymi na terenie Doliny jest ostrzeżenie w wielu miejscach. Te pajęczaki z rodziny ptasznikowatych wielkości dłoni wędrowały poboczem drogi i często przechadzały się po asfalcie. Trzeba było uważać aby ich nie rozjechać.
Przejeżdżamy na drugi koniec parku, do Rhyolite. Obecnie jest to miasto duchów – opuszczone miasto powstałe na początku XX wieku w związku z odkryciem w okolicy złota. Miasto się bardzo szybko rozrastało, osiągnęło wielkość do 10 tys. mieszkańców, doprowadzono kolej, zbudowano szpital, szkołę, a miasto zelektryfikowano. Jednak nagłe załamanie finansowe spowodowało zapaść i upadek miasta. Dziś można oglądać zachowane pozostałości, częściowo zrujnowane budynki mieszkalne, bank, więzienie stację kolejową.
Pozostałości miasta były tłem dla kilkunastu tutaj kręconych filmów.
Znajduje się tu też niewielkie muzeum z różnymi inscenizacjami i rzeźbami.
W drugą stronę wybieramy starą, ziemną drogę. Wg. mapy do pokonania mamy 42 km, powinniśmy pokonać tą trasę w 1,5 godziny, tyle nam zostało do zachodu słońca. Początkowo droga prowadzi prostą, płaską i bardzo pylastą drogą. Po kilku kilometrach wjechaliśmy w góry. Zaczęły się ostre podjazdy i zjazdy, wąskie przejazdy pomiędzy wielkimi głazami i głębokie urwiska.
Zgodnie z opisami nie ma potrzeby jazdy samochodem z napędem 4x4, wystarczy zwykłe, ale z wyższym zawieszeniem. Takie jak nasza Santa Fe
Choć raz silnie uderzyliśmy spodem auta w duży kamień. Na szczęście nie rozwaliliśmy samochodu.
Droga zajęła nam więcej czasu niż myśleliśmy. O zachodzie słońca dotarliśmy na Czerwoną Przełęcz [1600 m npm] najwyższy punkt tej trasy.
Dalej droga prowadzi ostro w dół.
O zmroku docieramy do miasta duchów – Leadfield. Powstało w latach 20 ubiegłego wieku wokół kopalń ołowiu. Złoża szybko się wyczerpały, a miasto opustoszało. Pozostało dziś tylko kilka rozwalających się szałasów i kilka grożących zawaleniem kopalń. Opuszczamy to miejsce - robi się ciemno, a my boimy się duchów
Dalej wjeżdżamy do Titus Canyon, krętego, miejscami bardzo wąskiego – na 5-6 metrów, wąwozu o wysokich skalnych ścianach.
Przejeżdżamy kanion w totalnych ciemnościach, przy włączonych wszystkich światłach. Bardzo fajne wrażenia, taka jazda, choć chętnie przejechalibyśmy się jeszcze raz w świetle promieni słonecznych.
Po ok. 3 godzinach dojechaliśmy do cywilizacji, do asfaltu i wróciliśmy na nasz camping.
Rano złożyliśmy namioty, pora ruszać w dalszą drogę.
Odwiedzamy jeszcze raz najniżej położone miejsce, Badwater. Tym razem w porannym słońcu zrobiliśmy sobie trochę nietypowych fotek
Na koniec przejeżdżamy Artists Driver.
15 kilometrowa droga prowadzi kanionami pomiędzy kolorowymi górami. Te kolory są spowodowane utlenianiem różnych metali. Skały są czerwone, różowe, białe, żółte, zielone, fioletowe. Najbardziej uwidocznione kolorowe skały znajdują się w miejscu Paleta Artystów.
Wyjeżdżamy z Doliny Śmierci.
Żegna nas kręcący się na poboczu drogi kojot.
Wyjeżdżamy z Kalifornii i ponownie wjeżdżamy do Nevady.
W Nevadzie jechaliśmy wzdłuż ogrodzonych terenów wojskowych. To m.in. słynna strefa 51 – tajemnicze miejsce gdzie testowane są nowoczesne tajne samoloty i gdzie przechowywane są statki UFO i przetrzymywanie są schwytane ufoludki
Przy drodze usytuowane są bary i centra turystyczne nawiązujące do Strefy 51.
Zatrzymujemy się przy jednym z takich miejsc - Area 51 Alien Center. To bar i sklep pełen ufoludków i pamiątek z ufoludkami.
Jedziemy do Spring Mountains. Jest to National Recreation Area czyli Krajowy Teren Rekreacyjny, obszar chronionego krajobrazu. Te leżąca w najbliższym sąsiedztwie Las Vegas góry, posiada rozbudowaną infrastrukturę turystyczną. Nocleg spędzamy na jednym z wielu campingów. Następnego dnia robimy niedługie wycieczki po górach Spring na wysokości ok. 2500 m npm.
Po odwiedzeniu centrum turystycznego zjeżdżamy z gór i jedziemy do leżącego u ich stóp Las Vegas.
więcej fotek -
https://photos.app.goo.gl/DcNk1xNXUrG6Etxg8