Tajemne ścieżki tajemniczego Kamienickiego Grzbietu. Jak odnalazłem Pogańską Kaplicę
: 02 października 2019, 23:29
Grzbiet Kamienicki, a szczególnie jego środkowa część, ma opinię bardzo tajemniczego fragmentu Gór Izerskich. Takie nazwy jak Ciemny Wądół, Wolframowe Źródło (zwane też Źródłem św. Wolfganga albo Wilczym Źródłem, a Mapy Google wymyśliły nawet nazwę Źródło św. Wolframa ), Bycza Chata, Tytoniowa Ścieżka czy Stara Jodła od dawna intrygują i pobudzają wyobraźnię turystów. Wśród tych tajemniczych miejsc i obiektów prym wiedzie Pogańska Kaplica, która jest zaznaczona na każdej mapie Gór Izerskich i opisana w prawie każdym przewodniku, a której nikt nigdy nie widział. No, prawie nikt…
A wielu próbowało ją znaleźć. Ja po raz pierwszy postanowiłem odszukać Pogańską Kaplicę w październiku 2017 roku. Wydawało mi się, że łatwiej będzie natrafić na nią, idąc z dołu. Na Messtischblattach jest zaznaczona ścieżka doprowadzająca do kaplicy od leśnej drogi biegnącej po lewej stronie Mrożynki (jej początek jest na ostrym zakręcie drogi). Tak wyglądają okolice Pogańskiej Kaplicy na niemieckiej mapie topograficznej:
Ale to był błąd. Ścieżka dość szybko kończy się, a dalej jest już trudny do poszukiwań, podmokły i zawalony leżącymi drzewami stok, pozbawiony jakichś charakterystycznych punktów odniesienia. Nawet układ potoków (źródliskowych cieków Mrożynki) jest inny na Messtischblattach i na współczesnych mapach. Poszukiwanie w takim terenie nikłych resztek po Pogańskiej Kaplicy przypomina przysłowiowe szukanie igły w stogu siana. Zwłaszcza gdy nie wie się, czy w ogóle coś z niej zostało. Ale to dzięki tamtej wizycie dostrzegłem w terenie coś, co następnym razem pozwoliło mi dojść do kaplicy niemal jak po sznurku.
Ta druga wycieczka miała miejsce we wrześniu 2018 roku.
Na początku maja bieżącego roku jeszcze raz odwiedziłem Pogańską Kaplicę i okoliczne miejsca celem zrobienia lepszych zdjęć, tj. bez bujnie rozwiniętej roślinności. A że wycieczka w zasadniczej części przebiegała bardzo podobną trasą, niniejsza relacja będzie kompilacją z dwóch ostatnich wycieczek (z września 2018 i maja 2019 roku). Sporadycznie warstwę ilustracyjną uzupełniłem fotografiami z jeszcze innych wycieczek po okolicy. Mam nadzieję, że nie utrudni to nikomu odbioru relacji
Mam też nadzieję, że nie będzie to tylko wyprawa dla znawców czy miłośników Sudetów (a wiem, że tacy są na forum) bądź też „koneserów” Gór Izerskich, ale że zainteresuje ona również tych, którzy chcieliby poznać to coraz bardziej popularne pasmo Sudetów z nieco innej strony.
Szlaki i drogi leśne w tym rejonie Gór Izerskich nie należą do zbyt uczęszczanych przez turystów (łagodnie mówiąc). A co dopiero można powiedzieć o dawnych chodnikach myśliwskich, których na Kamienickim Grzbiecie jest naprawdę sporo? Takie chodniki można wypatrzyć na starych niemieckich mapach, ciągną się one kilometrami, biegnąc stokami grzbietów i gór po poziomicy lub z niewielkim nachyleniem i – co najważniejsze – ich stan zazwyczaj jest na tyle dobry, że można nimi wygodnie, wręcz komfortowo wędrować. Głównie takimi ścieżkami przemieszczałem się podczas tych wycieczek.
Byczą Chatę zresztą też widziałem, bowiem – wbrew powszechnemu mniemaniu – nadal ona istnieje w pewnym sensie. A na pewno nie jest tak, że nie ma po niej dzisiaj śladu.
Wycieczkę rozpoczynam w Chromcu, który ma całkiem dobre połączenie busami z Jelenią Górą. To rzadko odwiedzana przez turystów, a bardzo malownicza wieś w Górach Izerskich. Już gdy spojrzymy na mapę, zauważymy, że układ miejscowości jest ciekawy i oryginalny, bowiem do dzisiaj zachowała ona charakter rozproszonej wsi rolniczo-pasterskiej z zabudowaniami luźno rozrzuconymi na stromym stoku pośród łąk. Odludne położenie Chromca sprawiło, że przetrwało tu też sporo przykładów starej regionalnej architektury. Asfaltową drogą udaję się przez Antoniów do najwyżej położonego przysiółka tej miejscowości – Jaroszyc, zwanych też Bożą Górą. Jaroszyce śmiało można nazwać perełką architektury ludowej, bowiem cała osada to niemal wyłącznie domy przysłupowo-szachulcowe usytuowane w jednym rzędzie szczytami do drogi. Co nie mniej ważne, budynki z reguły są zadbane i odnowione, tworząc jedyną tego rodzaju kolonię w Górach Izerskich, niemalże żywy skansen. Rzadko można spotkać miejscowość, w której praktycznie wszystkie budynki to zabytki! Kilka zdjęć zabudowań przysiółka:
O regionalnym budownictwie Gór Izerskich i Karkonoszy można poczytać na tablicy ścieżki dydaktycznej, którą wytyczono z Jaroszyc przez górę Świerczek do Chromca:
A to już przykład nowego budownictwa na skraju Jaroszyc:
W Jaroszycach asfaltowana droga w kierunku Kwieciszowic w końcu zaczyna opadać w dół, a ja odbijam w lewo w gruntową drogę, którą szybko mijam otaczające wieś łąki i zagłębiam się w las. Po drodze mijam taki oto słupek z datą 1923:
Od strony drogi słupek wygląda jak typowy datownik, tj. kamień upamiętniający budowę drogi. Znacznie ciekawszy jest od drugiej strony, na której wyryto taki napis:
Informuje on o kwocie, za którą wybudowano drogę. Można zastanawiać się, o jaką drogę chodzi (i który jej odcinek), bowiem słupek stoi na rozdrożu, w którym zbiegało się (wg Messtischblattów) aż 9 dróg! Napisy na tym i innych okolicznych słupkach zostały niedawno odnowione staraniem lokalnych miłośników Gór Izerskich.
W tym miejscu schodzę z szerokiej drogi leśnej na pierwszy przedwojenny chodnik, którym będę okrążał Tłoczynę – najpierw po wschodniej stronie góry, potem północnej, zachodniej i w końcu południowej. Tak jego przebieg wygląda na niemieckiej mapie topograficznej:
W paru miejscach chodnik jest uszkodzony, ale ogólnie nie ma problemów z jego przejściem:
Ścieżka najpierw biegnie płasko po poziomicy, dopiero po przejściu na zachodni stok Tłoczyny zaczyna się lekko wspinać w górę. W tym miejscu warto zejść z wygodnego chodnika, aby obejrzeć dwa ciekawe obiekty.
Pierwszym jest znajdująca się w lesie nieco poniżej ścieżki stara granitowa stela z niestety nieczytelnymi już napisami:
Zapewne upamiętnia ona czyjąś śmierć w tym miejscu. Wiadomo tylko tyle, że wydarzenie miało miejsce w 1881 roku, bo tylko datę daje się bez wątpliwości odczytać z pomniczka.
Natomiast powyżej chodnika wyrastają tutaj ze stoku Tłoczyny Jelenie Skały. Przed wojną był to popularny punkt widokowy, dzisiaj są rzadko odwiedzane, choć w dobie internetu nieco odżyły turystycznie. Wciąż oferują niezłe widoki w kierunku północno-zachodnim, które przy odpowiedniej pogodzie sięgają nawet po niemieckie Pogórze Łużyckie z dobrze widocznym stożkiem Landeskrone i dalszymi wzgórzami.
U podnóża Jelenich Skał można jeszcze zobaczyć walające się oryginalne metalowe barierki:
Wracam na stary chodnik, który – poza tym, że pnie się do góry – w pewnym momencie z wygodnej ścieżki zamienia się w rozjeżdżoną przez ciężki sprzęt, mało przyjemną do wędrówki przecinkę leśną. Na szczęście ten fragment nie jest długi i wychodzę na przełęcz pomiędzy Tłoczyną i Kowalówką. Wierzchołek Tłoczyny tym razem pomijam, choć również wart jest odwiedzenia. Tuż pod szczytem znajduje się największe w tej części Gór Izerskich gołoborze, będące też świetnym punktem widokowym. Niestety, widok w kierunku Karkonoszy coraz bardziej zasłaniają szybko rosnące świerki (więc jak ktoś jeszcze nie był, to warto się pospieszyć). Ja natomiast wychodzę na bardzo znaną łąkę, przy której nawet na aktualnych mapach turystycznych widnieje nazwa Bycza Chata:
Bycza Chata oczywiście od wielu lat już nie istnieje, ale nazwa pozostała. Chatka leśników stała w tym miejscu do początku XXI wieku. Pamiętam ją doskonale z moich pierwszych wycieczek rowerowych po tej części Gór Izerskich, które wtedy wyglądały tak, jak dzisiaj Góry Opawskie, i gdy spotykało się tu wyłącznie drwali i pracowników leśnych. Pamiętam czasy, gdy już się waliła i gdy na jej miejscu leżał tylko stos desek. Nie wiedziałem wtedy jednego – że Bycza Chata ma swoją kopię… czy też może bardziej pierwowzór.
Po raz ostatni widziałem Byczą Chatę w sierpniu 2001 roku. Wtedy była jeszcze prawie kompletna, choć już nieco krzywa. W 2007 roku już jej nie było.
Leśną drogą podążam na zachód, mijając Źródło św. Wolfganga. To źródełko kojarzy chyba każdy miłośnik Gór Izerskich. Ale kto zna starą, przedwojenną legendę o wiedźmie, która zatruła – wcześniej leczniczą – wodę w źródle, rozsypując wokół proso? Woda w źródle ma odzyskać swoje lecznicze właściwości dopiero wtedy, gdy minie tyle lat, ile czarownica rozsypała ziaren prosa.
Legendę tę znalazłem w jednym z przedwojennych niemieckich przewodników podczas poszukiwania informacji o Pogańskiej Kaplicy. Nie wiem, czy ten czas już minął, na wszelki wypadek zalecałbym jednak ostrożność podczas konsumpcji wody ze źródełka
Kawałek dalej napotykam pracowników leśnych. Wdaję się z nimi w pogawędkę – od ostatnich zmian w przebiegu żółtego szlaku rozmowa przechodzi na bardziej ogólne tematy dotyczące znakowania szlaków i zagospodarowania turystycznego. A następnie rzeczy, które mnie najbardziej interesują. Leśnicy potwierdzają moją lokalizację Pogańskiej Kaplicy (do której stąd mam już tylko kilka kroków) i dają mi pierwszy ogólny opis jej wyglądu. Opowiadają przedziwną historię pewnej chatki na stoku Kowalówki (do której również zmierzam) i jeszcze paru innych ciekawych, a zupełnie nieznanych obiektów. Wyglądają na bardzo dobrze znających ten teren i w ogóle Góry Izerskie. Czasem można dowiedzieć się od leśników sporo ciekawych rzeczy, choć oczywiście nie wolno też zapominać o pewnej dozie sceptycyzmu.
Po tej rozmowie jednego jestem pewien – coś znajdę w miejscu, w którym zamierzałem szukać Pogańskiej Kaplicy. Wyruszam więc na poszukiwanie legendarnej świątyni. Dochodzę drogą do leśnych zbiorników przeciwpożarowych, skręcam w las i… bez problemu odnajduję pozostałości po niej. Dzisiaj jestem już niemal pewny, że to właśnie Pogańska Kaplica, choć oczywiście 100-procentowej pewności w takich sytuacjach nie można mieć. Na zdjęciach ciężko pokazać jej pozostałości, gdyż miejsce jest mocno zarośnięte, a resztki kaplicy na dodatek przywalone leżącym w poprzek pniem drzewa. Więc najpierw opiszę obiekt. Jest to wał tworzący okrąg o średnicy, na oko, 8-12 metrów i wysokości około 1-1,5 metra. Nie ma wątpliwości, że to pozostałość jakiejś budowli, a lokalizacja dokładnie zgadza się z Messtischblattami. Po przeszukaniu okolicy mogę też stwierdzić, że nie ma w pobliżu żadnych innych tak wyraźnych śladów budowli wzniesionej ludzką ręką. Będąc przy kaplicy za drugim razem, zerwałem darń w jednym miejscu tego wału (po wewnętrznej stronie) i oczom mym ukazał się taki oto fragment kamiennego muru:
A tak ten fragment wału wyglądał wcześniej:
Ogólny widok na pozostałości Pogańskiej Kaplicy:
Jakby ktoś miał problem z dostrzeżeniem kolistego wału, to spróbowałem wrysować jego kontur na zdjęciu:
Wnętrze okręgu widziane z wierzchołka wału:
Ten wzgórek to właśnie pozostałości Pogańskiej Kaplicy widziane z innej strony:
Historia tej legendarnej świątyni jest długa, ale mało jest na jej temat informacji w polskich źródłach. W niemieckich (głównie przewodnikach turystycznych) znalazłem na razie jeszcze mniej. Podobno już w końcu XII wieku stała w tym miejscu drewniana kapliczka dla wyparcia kultu pogańskiego. W XIV wieku mogła tu istnieć kaplica zbudowana z kamienia, ale bardziej prawdopodobne jest, że obecne resztki pochodzą z XVIII lub XIX wieku. Fakt, że w niemieckich przewodnikach bardzo mało opisu poświęcano Pogańskiej Kaplicy, może dziwić, skoro zgodnie z dawnymi mapami przy samej kaplicy przechodził przed wojną znakowany szlak turystyczny:
Można więc domniemywać, że było to miejsce w jakiś sposób zagospodarowane turystycznie. Marzy mi się, aby ta kultowa budowla, pomimo niepozornych resztek, wróciła na mapę atrakcji turystycznych Gór Izerskich. Wystarczyłoby oczyścić ją i teren wokół z porastającej roślinności i powalonych drzew, doprowadzić ścieżkę, wyznakować szlak dojściowy od żółtego szlaku, ustawić tablicę z opisem obiektu, jakieś ławki itp. To chyba zadanie dla nadleśnictwa i gminy. Może warto byłoby też przeprowadzić jakieś badania archeologiczne w tym miejscu?
A jak dojść do Pogańskiej Kaplicy? Jest to bardzo proste. W czasie pierwszej, nieudanej próby poszukiwań kaplicy zwróciłem uwagę na jedną rzecz – charakterystyczną sztuczną skarpę w lesie poniżej zbiorników retencyjnych. Okazuje się, że ta skarpa ma rodowód jeszcze przedwojenny, gdyż jest zaznaczona na Messtischblattach. I to nawet tych z końca XIX wieku (!). Według Messtischblattów około 30 metrów poniżej tej skarpy ma znajdować się kaplica (oznaczona na mapach sygnaturą budynku – czarnym prostokącikiem). Będąc w terenie za pierwszym razem, nie powiązałem ze sobą obu obiektów, może dlatego, że na tym króciutkim odcinku pomiędzy skarpą i kaplicą przebiega cięcie dwóch arkuszy mapy. Za drugim razem udałem się już w teren z taką oto roboczo skompilowaną mapką z warstwą Messtischblattów nałożoną na współczesną ortofotomapę:
…i od razu trafiłem na resztki kaplicy, takie jakie opisali mi tuż wcześniej leśnicy.
Tak więc, szukając Pogańskiej Kaplicy, należy obejść (najlepiej od wschodu) dwa kaskadowo usytuowane zbiorniki wodne i wejść w las przy północno-zachodnim narożniku dolnego zbiornika. W lesie, zaraz po wejściu, natrafimy na splantowany teren w kształcie dość dużego prostokąta, zakończonego od północy skarpą. Około 30 metrów na północ od zachodniego końca tej skarpy znajdują się pozostałości Pogańskiej Kaplicy.
Ten splantowany teren zresztą również bardzo mnie intryguje. Może miał jakiś związek z kaplicą? Żadnych śladów budowli w tym miejscu jednak nie znalazłem.
To właśnie ów splantowany fragment stoku:
A to północno-zachodni narożnik ograniczającej go skarpy:
Oglądając później w domu polskie mapy topograficzne na Geoportalu, ze zdumieniem zauważyłem, że Pogańska Kaplica jest zaznaczona również na naszej mapie topograficznej w skali 1:10 000 i to nawet całkiem dokładnie! Choć raczej ktoś nie znający z autopsji tego terenu nie domyśli się, co przedstawia sygnatura. To jest ten kopczyk na wysokości ok. 726 m n.p.m. z podaną wysokością 1,1 m:
Około 100 metrów na południowy wschód od Pogańskiej Kaplicy znajduje się Stara Jodła – kolejny owiany legendami obiekt. Za czasów swojej świetności była to ponoć najokazalsza jodła na Dolnym Śląsku. Dzisiaj niewiele już po niej zostało, ale resztki drzewa nadal robią wrażenie (na przykład w porównaniu z sąsiednimi świerkami). Pień Starej Jodły odwiedzam w drodze powrotnej od kaplicy:
Obok leży zwalona reszta tego imponującego niegdyś drzewa:
Wracam do żółtego szlaku i wspinam się stromo pod górę dawnym przebiegiem szlaku do leśnej drogi trawersującej Kowalówkę. Przy rozdrożu dróg tabliczka informująca o zmianie przebiegu szlaku:
Po dojściu do drogi szlak skręcał w prawo, ale ja idę w przeciwną stronę i odnajduję kolejny stary chodnik myśliwski okrążający najpierw Kowalówkę, a potem Kamienicę:
Od tej pory przez prawie 5 kilometrów będę szedł niemal idealnie po poziomicy (około 820 m n.p.m.) taką oto sympatyczną ścieżką:
Jedyną niedogodnością są leżące na ścieżce w wielu miejscach nieusunięte drzewa po wichurze, która dość mocno spustoszyła tutejsze drzewostany jesienią rok temu. Szkoda, że pomysłodawcy zmiany trasy żółtego szlaku nie pomyśleli, żeby właśnie na ten chodnik przenieść szlak, zamiast prowadzić turystę nudnymi szutrowymi drogami.
A wielu próbowało ją znaleźć. Ja po raz pierwszy postanowiłem odszukać Pogańską Kaplicę w październiku 2017 roku. Wydawało mi się, że łatwiej będzie natrafić na nią, idąc z dołu. Na Messtischblattach jest zaznaczona ścieżka doprowadzająca do kaplicy od leśnej drogi biegnącej po lewej stronie Mrożynki (jej początek jest na ostrym zakręcie drogi). Tak wyglądają okolice Pogańskiej Kaplicy na niemieckiej mapie topograficznej:
Ale to był błąd. Ścieżka dość szybko kończy się, a dalej jest już trudny do poszukiwań, podmokły i zawalony leżącymi drzewami stok, pozbawiony jakichś charakterystycznych punktów odniesienia. Nawet układ potoków (źródliskowych cieków Mrożynki) jest inny na Messtischblattach i na współczesnych mapach. Poszukiwanie w takim terenie nikłych resztek po Pogańskiej Kaplicy przypomina przysłowiowe szukanie igły w stogu siana. Zwłaszcza gdy nie wie się, czy w ogóle coś z niej zostało. Ale to dzięki tamtej wizycie dostrzegłem w terenie coś, co następnym razem pozwoliło mi dojść do kaplicy niemal jak po sznurku.
Ta druga wycieczka miała miejsce we wrześniu 2018 roku.
Na początku maja bieżącego roku jeszcze raz odwiedziłem Pogańską Kaplicę i okoliczne miejsca celem zrobienia lepszych zdjęć, tj. bez bujnie rozwiniętej roślinności. A że wycieczka w zasadniczej części przebiegała bardzo podobną trasą, niniejsza relacja będzie kompilacją z dwóch ostatnich wycieczek (z września 2018 i maja 2019 roku). Sporadycznie warstwę ilustracyjną uzupełniłem fotografiami z jeszcze innych wycieczek po okolicy. Mam nadzieję, że nie utrudni to nikomu odbioru relacji
Mam też nadzieję, że nie będzie to tylko wyprawa dla znawców czy miłośników Sudetów (a wiem, że tacy są na forum) bądź też „koneserów” Gór Izerskich, ale że zainteresuje ona również tych, którzy chcieliby poznać to coraz bardziej popularne pasmo Sudetów z nieco innej strony.
Szlaki i drogi leśne w tym rejonie Gór Izerskich nie należą do zbyt uczęszczanych przez turystów (łagodnie mówiąc). A co dopiero można powiedzieć o dawnych chodnikach myśliwskich, których na Kamienickim Grzbiecie jest naprawdę sporo? Takie chodniki można wypatrzyć na starych niemieckich mapach, ciągną się one kilometrami, biegnąc stokami grzbietów i gór po poziomicy lub z niewielkim nachyleniem i – co najważniejsze – ich stan zazwyczaj jest na tyle dobry, że można nimi wygodnie, wręcz komfortowo wędrować. Głównie takimi ścieżkami przemieszczałem się podczas tych wycieczek.
Byczą Chatę zresztą też widziałem, bowiem – wbrew powszechnemu mniemaniu – nadal ona istnieje w pewnym sensie. A na pewno nie jest tak, że nie ma po niej dzisiaj śladu.
Wycieczkę rozpoczynam w Chromcu, który ma całkiem dobre połączenie busami z Jelenią Górą. To rzadko odwiedzana przez turystów, a bardzo malownicza wieś w Górach Izerskich. Już gdy spojrzymy na mapę, zauważymy, że układ miejscowości jest ciekawy i oryginalny, bowiem do dzisiaj zachowała ona charakter rozproszonej wsi rolniczo-pasterskiej z zabudowaniami luźno rozrzuconymi na stromym stoku pośród łąk. Odludne położenie Chromca sprawiło, że przetrwało tu też sporo przykładów starej regionalnej architektury. Asfaltową drogą udaję się przez Antoniów do najwyżej położonego przysiółka tej miejscowości – Jaroszyc, zwanych też Bożą Górą. Jaroszyce śmiało można nazwać perełką architektury ludowej, bowiem cała osada to niemal wyłącznie domy przysłupowo-szachulcowe usytuowane w jednym rzędzie szczytami do drogi. Co nie mniej ważne, budynki z reguły są zadbane i odnowione, tworząc jedyną tego rodzaju kolonię w Górach Izerskich, niemalże żywy skansen. Rzadko można spotkać miejscowość, w której praktycznie wszystkie budynki to zabytki! Kilka zdjęć zabudowań przysiółka:
O regionalnym budownictwie Gór Izerskich i Karkonoszy można poczytać na tablicy ścieżki dydaktycznej, którą wytyczono z Jaroszyc przez górę Świerczek do Chromca:
A to już przykład nowego budownictwa na skraju Jaroszyc:
W Jaroszycach asfaltowana droga w kierunku Kwieciszowic w końcu zaczyna opadać w dół, a ja odbijam w lewo w gruntową drogę, którą szybko mijam otaczające wieś łąki i zagłębiam się w las. Po drodze mijam taki oto słupek z datą 1923:
Od strony drogi słupek wygląda jak typowy datownik, tj. kamień upamiętniający budowę drogi. Znacznie ciekawszy jest od drugiej strony, na której wyryto taki napis:
Informuje on o kwocie, za którą wybudowano drogę. Można zastanawiać się, o jaką drogę chodzi (i który jej odcinek), bowiem słupek stoi na rozdrożu, w którym zbiegało się (wg Messtischblattów) aż 9 dróg! Napisy na tym i innych okolicznych słupkach zostały niedawno odnowione staraniem lokalnych miłośników Gór Izerskich.
W tym miejscu schodzę z szerokiej drogi leśnej na pierwszy przedwojenny chodnik, którym będę okrążał Tłoczynę – najpierw po wschodniej stronie góry, potem północnej, zachodniej i w końcu południowej. Tak jego przebieg wygląda na niemieckiej mapie topograficznej:
W paru miejscach chodnik jest uszkodzony, ale ogólnie nie ma problemów z jego przejściem:
Ścieżka najpierw biegnie płasko po poziomicy, dopiero po przejściu na zachodni stok Tłoczyny zaczyna się lekko wspinać w górę. W tym miejscu warto zejść z wygodnego chodnika, aby obejrzeć dwa ciekawe obiekty.
Pierwszym jest znajdująca się w lesie nieco poniżej ścieżki stara granitowa stela z niestety nieczytelnymi już napisami:
Zapewne upamiętnia ona czyjąś śmierć w tym miejscu. Wiadomo tylko tyle, że wydarzenie miało miejsce w 1881 roku, bo tylko datę daje się bez wątpliwości odczytać z pomniczka.
Natomiast powyżej chodnika wyrastają tutaj ze stoku Tłoczyny Jelenie Skały. Przed wojną był to popularny punkt widokowy, dzisiaj są rzadko odwiedzane, choć w dobie internetu nieco odżyły turystycznie. Wciąż oferują niezłe widoki w kierunku północno-zachodnim, które przy odpowiedniej pogodzie sięgają nawet po niemieckie Pogórze Łużyckie z dobrze widocznym stożkiem Landeskrone i dalszymi wzgórzami.
U podnóża Jelenich Skał można jeszcze zobaczyć walające się oryginalne metalowe barierki:
Wracam na stary chodnik, który – poza tym, że pnie się do góry – w pewnym momencie z wygodnej ścieżki zamienia się w rozjeżdżoną przez ciężki sprzęt, mało przyjemną do wędrówki przecinkę leśną. Na szczęście ten fragment nie jest długi i wychodzę na przełęcz pomiędzy Tłoczyną i Kowalówką. Wierzchołek Tłoczyny tym razem pomijam, choć również wart jest odwiedzenia. Tuż pod szczytem znajduje się największe w tej części Gór Izerskich gołoborze, będące też świetnym punktem widokowym. Niestety, widok w kierunku Karkonoszy coraz bardziej zasłaniają szybko rosnące świerki (więc jak ktoś jeszcze nie był, to warto się pospieszyć). Ja natomiast wychodzę na bardzo znaną łąkę, przy której nawet na aktualnych mapach turystycznych widnieje nazwa Bycza Chata:
Bycza Chata oczywiście od wielu lat już nie istnieje, ale nazwa pozostała. Chatka leśników stała w tym miejscu do początku XXI wieku. Pamiętam ją doskonale z moich pierwszych wycieczek rowerowych po tej części Gór Izerskich, które wtedy wyglądały tak, jak dzisiaj Góry Opawskie, i gdy spotykało się tu wyłącznie drwali i pracowników leśnych. Pamiętam czasy, gdy już się waliła i gdy na jej miejscu leżał tylko stos desek. Nie wiedziałem wtedy jednego – że Bycza Chata ma swoją kopię… czy też może bardziej pierwowzór.
Po raz ostatni widziałem Byczą Chatę w sierpniu 2001 roku. Wtedy była jeszcze prawie kompletna, choć już nieco krzywa. W 2007 roku już jej nie było.
Leśną drogą podążam na zachód, mijając Źródło św. Wolfganga. To źródełko kojarzy chyba każdy miłośnik Gór Izerskich. Ale kto zna starą, przedwojenną legendę o wiedźmie, która zatruła – wcześniej leczniczą – wodę w źródle, rozsypując wokół proso? Woda w źródle ma odzyskać swoje lecznicze właściwości dopiero wtedy, gdy minie tyle lat, ile czarownica rozsypała ziaren prosa.
Legendę tę znalazłem w jednym z przedwojennych niemieckich przewodników podczas poszukiwania informacji o Pogańskiej Kaplicy. Nie wiem, czy ten czas już minął, na wszelki wypadek zalecałbym jednak ostrożność podczas konsumpcji wody ze źródełka
Kawałek dalej napotykam pracowników leśnych. Wdaję się z nimi w pogawędkę – od ostatnich zmian w przebiegu żółtego szlaku rozmowa przechodzi na bardziej ogólne tematy dotyczące znakowania szlaków i zagospodarowania turystycznego. A następnie rzeczy, które mnie najbardziej interesują. Leśnicy potwierdzają moją lokalizację Pogańskiej Kaplicy (do której stąd mam już tylko kilka kroków) i dają mi pierwszy ogólny opis jej wyglądu. Opowiadają przedziwną historię pewnej chatki na stoku Kowalówki (do której również zmierzam) i jeszcze paru innych ciekawych, a zupełnie nieznanych obiektów. Wyglądają na bardzo dobrze znających ten teren i w ogóle Góry Izerskie. Czasem można dowiedzieć się od leśników sporo ciekawych rzeczy, choć oczywiście nie wolno też zapominać o pewnej dozie sceptycyzmu.
Po tej rozmowie jednego jestem pewien – coś znajdę w miejscu, w którym zamierzałem szukać Pogańskiej Kaplicy. Wyruszam więc na poszukiwanie legendarnej świątyni. Dochodzę drogą do leśnych zbiorników przeciwpożarowych, skręcam w las i… bez problemu odnajduję pozostałości po niej. Dzisiaj jestem już niemal pewny, że to właśnie Pogańska Kaplica, choć oczywiście 100-procentowej pewności w takich sytuacjach nie można mieć. Na zdjęciach ciężko pokazać jej pozostałości, gdyż miejsce jest mocno zarośnięte, a resztki kaplicy na dodatek przywalone leżącym w poprzek pniem drzewa. Więc najpierw opiszę obiekt. Jest to wał tworzący okrąg o średnicy, na oko, 8-12 metrów i wysokości około 1-1,5 metra. Nie ma wątpliwości, że to pozostałość jakiejś budowli, a lokalizacja dokładnie zgadza się z Messtischblattami. Po przeszukaniu okolicy mogę też stwierdzić, że nie ma w pobliżu żadnych innych tak wyraźnych śladów budowli wzniesionej ludzką ręką. Będąc przy kaplicy za drugim razem, zerwałem darń w jednym miejscu tego wału (po wewnętrznej stronie) i oczom mym ukazał się taki oto fragment kamiennego muru:
A tak ten fragment wału wyglądał wcześniej:
Ogólny widok na pozostałości Pogańskiej Kaplicy:
Jakby ktoś miał problem z dostrzeżeniem kolistego wału, to spróbowałem wrysować jego kontur na zdjęciu:
Wnętrze okręgu widziane z wierzchołka wału:
Ten wzgórek to właśnie pozostałości Pogańskiej Kaplicy widziane z innej strony:
Historia tej legendarnej świątyni jest długa, ale mało jest na jej temat informacji w polskich źródłach. W niemieckich (głównie przewodnikach turystycznych) znalazłem na razie jeszcze mniej. Podobno już w końcu XII wieku stała w tym miejscu drewniana kapliczka dla wyparcia kultu pogańskiego. W XIV wieku mogła tu istnieć kaplica zbudowana z kamienia, ale bardziej prawdopodobne jest, że obecne resztki pochodzą z XVIII lub XIX wieku. Fakt, że w niemieckich przewodnikach bardzo mało opisu poświęcano Pogańskiej Kaplicy, może dziwić, skoro zgodnie z dawnymi mapami przy samej kaplicy przechodził przed wojną znakowany szlak turystyczny:
Można więc domniemywać, że było to miejsce w jakiś sposób zagospodarowane turystycznie. Marzy mi się, aby ta kultowa budowla, pomimo niepozornych resztek, wróciła na mapę atrakcji turystycznych Gór Izerskich. Wystarczyłoby oczyścić ją i teren wokół z porastającej roślinności i powalonych drzew, doprowadzić ścieżkę, wyznakować szlak dojściowy od żółtego szlaku, ustawić tablicę z opisem obiektu, jakieś ławki itp. To chyba zadanie dla nadleśnictwa i gminy. Może warto byłoby też przeprowadzić jakieś badania archeologiczne w tym miejscu?
A jak dojść do Pogańskiej Kaplicy? Jest to bardzo proste. W czasie pierwszej, nieudanej próby poszukiwań kaplicy zwróciłem uwagę na jedną rzecz – charakterystyczną sztuczną skarpę w lesie poniżej zbiorników retencyjnych. Okazuje się, że ta skarpa ma rodowód jeszcze przedwojenny, gdyż jest zaznaczona na Messtischblattach. I to nawet tych z końca XIX wieku (!). Według Messtischblattów około 30 metrów poniżej tej skarpy ma znajdować się kaplica (oznaczona na mapach sygnaturą budynku – czarnym prostokącikiem). Będąc w terenie za pierwszym razem, nie powiązałem ze sobą obu obiektów, może dlatego, że na tym króciutkim odcinku pomiędzy skarpą i kaplicą przebiega cięcie dwóch arkuszy mapy. Za drugim razem udałem się już w teren z taką oto roboczo skompilowaną mapką z warstwą Messtischblattów nałożoną na współczesną ortofotomapę:
…i od razu trafiłem na resztki kaplicy, takie jakie opisali mi tuż wcześniej leśnicy.
Tak więc, szukając Pogańskiej Kaplicy, należy obejść (najlepiej od wschodu) dwa kaskadowo usytuowane zbiorniki wodne i wejść w las przy północno-zachodnim narożniku dolnego zbiornika. W lesie, zaraz po wejściu, natrafimy na splantowany teren w kształcie dość dużego prostokąta, zakończonego od północy skarpą. Około 30 metrów na północ od zachodniego końca tej skarpy znajdują się pozostałości Pogańskiej Kaplicy.
Ten splantowany teren zresztą również bardzo mnie intryguje. Może miał jakiś związek z kaplicą? Żadnych śladów budowli w tym miejscu jednak nie znalazłem.
To właśnie ów splantowany fragment stoku:
A to północno-zachodni narożnik ograniczającej go skarpy:
Oglądając później w domu polskie mapy topograficzne na Geoportalu, ze zdumieniem zauważyłem, że Pogańska Kaplica jest zaznaczona również na naszej mapie topograficznej w skali 1:10 000 i to nawet całkiem dokładnie! Choć raczej ktoś nie znający z autopsji tego terenu nie domyśli się, co przedstawia sygnatura. To jest ten kopczyk na wysokości ok. 726 m n.p.m. z podaną wysokością 1,1 m:
Około 100 metrów na południowy wschód od Pogańskiej Kaplicy znajduje się Stara Jodła – kolejny owiany legendami obiekt. Za czasów swojej świetności była to ponoć najokazalsza jodła na Dolnym Śląsku. Dzisiaj niewiele już po niej zostało, ale resztki drzewa nadal robią wrażenie (na przykład w porównaniu z sąsiednimi świerkami). Pień Starej Jodły odwiedzam w drodze powrotnej od kaplicy:
Obok leży zwalona reszta tego imponującego niegdyś drzewa:
Wracam do żółtego szlaku i wspinam się stromo pod górę dawnym przebiegiem szlaku do leśnej drogi trawersującej Kowalówkę. Przy rozdrożu dróg tabliczka informująca o zmianie przebiegu szlaku:
Po dojściu do drogi szlak skręcał w prawo, ale ja idę w przeciwną stronę i odnajduję kolejny stary chodnik myśliwski okrążający najpierw Kowalówkę, a potem Kamienicę:
Od tej pory przez prawie 5 kilometrów będę szedł niemal idealnie po poziomicy (około 820 m n.p.m.) taką oto sympatyczną ścieżką:
Jedyną niedogodnością są leżące na ścieżce w wielu miejscach nieusunięte drzewa po wichurze, która dość mocno spustoszyła tutejsze drzewostany jesienią rok temu. Szkoda, że pomysłodawcy zmiany trasy żółtego szlaku nie pomyśleli, żeby właśnie na ten chodnik przenieść szlak, zamiast prowadzić turystę nudnymi szutrowymi drogami.