27-28.07.2019 , Jesioniki – poskromienie Pradziada ;-)
: 03 sierpnia 2019, 13:09
Na Pradziadzie oczywiście wiało. Jaki tam może być wiatr, przekonali się uczestnicy zimowego zjazdu z 2014 roku. Kto był, ten na pewno pamięta, a kto nie był, może przeczytać relację i obejrzeć mój album :
http://www.forum.gory-szlaki.pl/viewtop ... =15&t=9775
https://photos.app.goo.gl/XkZxDrGTM9uiwQcY9
Krótko mówiąc, ja wtedy do szczytu nie dotarłam. Jakieś 300-400 metrów przed wieżą zabrakło mi siły do walki z wiatrem. Do chaty Svycarna wróciłam na własnych nogach tylko dzięki wsparciu na mocnym ramieniu @panatadzia.
Niezdobyta góra zapada w pamięć i przyzywa. Ale jakoś długo nie było okazji, by tam powrócić. Dopiero przebudowa DK1, związane z tym korki i moje postanowienie, że teraz będę wyjeżdżać głównie w Sudety ( S8) sprawiły, że cel nasuwał się sam. Tym razem męskiego wsparcia w zmaganiach z groźną górą udzielił mi @piotrek.w .
Jednak prologiem przed niedzielnym szturmem na Pradziada była sobotnia wędrówka grzbietem „holnego” Jesenika, którą rozpoczęliśmy w Karlovie pod Pradziadem. Żółtym, niebieskim, zielonym i w końcu czerwonym szlakiem minęliśmy węzły Jeleni, Mravencovka, Alfredka i doszliśmy do Jeleni sudanki. Tu zaczyna się odkryty odcinek grzbietowy, na którym można już było podziwiać widoki.
Szlak nieco omija wierzchołki Jeleni hrbet i Velki Maj, prowadząc ku wydłużonemu i wypłaszczonemu grzbietowi Vysoka hole. Ale zanim tam dotarliśmy, oczom naszym ukazał się główny cel wyjazdu.
Na kulminacyjnym punkcie tego dnia zrobiliśmy sobie krótką sesję zdjęciową.
Następnie zeszliśmy do Ovcarni. To miejsce jest ludne i gwarne, dojeżdżają tu autobusy i samochody. Ale byliśmy już głodni, więc zdecydowaliśmy się zatrzymać na obiad. Kiedy siedzieliśmy pod parasolami i kończyliśmy posiłek zaczęło padać. Przeczekaliśmy najbardziej intensywny deszcz, po czym odziani w peleryny ruszyliśmy ku naszej kwaterze w chacie pod Kloboukem.
Słoneczny niedzielny poranek dawał nadzieję na bezdeszczową realizację planu. Wędrówkę rozpoczęliśmy w Karlovej studance, podążając doliną Białej Opavy. To bardzo urozmaicony odcinek, bogaty w drewniane mostki, drabinki i szumiące kaskady.
Od chaty Barborka czekał nas już niestety tylko asfalt. Podążając szeroką drogą zerkałam na przybliżającą się wieżę i wypatrywałam miejsca, w którym silny podmuch wiatru rzucił mnie na metalowe barierki. Poprzednio widoczność była zaledwie na kilkanaście metrów, więc budynku na szczycie wcale nie widziałam. Przy słonecznej pogodzie trudno było uwierzyć, że taka łagodna góra potrafi pokazać pazur. Teraz też czym bliżej, tym mocniej wiało, ale co to był za wiatr , zupełnie niegroźny, lekko tylko chłodzący zefirek.
W końcu dopadliśmy tego Pradziada .
Wjechaliśmy windą na platformę widokową. Niestety jest oszklona i zdjęcia wychodzą niewyraźne. Potem zjedliśmy resztę zabranej z domu wałówki, pożegnaliśmy pradziadka, któremu coś wyrosło na głowie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Moja słowna opowieść o „poskromieniu” Pradziada, skromnie ilustrowana fotkami moimi i kolegi, dobiegła końca. Natomiast pełną dokumentację fotograficzną z muzyką w tle przygotował @piotrek.w :
https://www.youtube.com/watch?v=plbHZsvTXQs&t=23s
Zapraszam do obejrzenia tej prezentacji. Bez niej nie byłoby mojej relacji, bo troszkę leń mnie ogarnął, ale ostatecznie zmobilizował mnie dobry przykład kolegi .
.
http://www.forum.gory-szlaki.pl/viewtop ... =15&t=9775
https://photos.app.goo.gl/XkZxDrGTM9uiwQcY9
Krótko mówiąc, ja wtedy do szczytu nie dotarłam. Jakieś 300-400 metrów przed wieżą zabrakło mi siły do walki z wiatrem. Do chaty Svycarna wróciłam na własnych nogach tylko dzięki wsparciu na mocnym ramieniu @panatadzia.
Niezdobyta góra zapada w pamięć i przyzywa. Ale jakoś długo nie było okazji, by tam powrócić. Dopiero przebudowa DK1, związane z tym korki i moje postanowienie, że teraz będę wyjeżdżać głównie w Sudety ( S8) sprawiły, że cel nasuwał się sam. Tym razem męskiego wsparcia w zmaganiach z groźną górą udzielił mi @piotrek.w .
Jednak prologiem przed niedzielnym szturmem na Pradziada była sobotnia wędrówka grzbietem „holnego” Jesenika, którą rozpoczęliśmy w Karlovie pod Pradziadem. Żółtym, niebieskim, zielonym i w końcu czerwonym szlakiem minęliśmy węzły Jeleni, Mravencovka, Alfredka i doszliśmy do Jeleni sudanki. Tu zaczyna się odkryty odcinek grzbietowy, na którym można już było podziwiać widoki.
Szlak nieco omija wierzchołki Jeleni hrbet i Velki Maj, prowadząc ku wydłużonemu i wypłaszczonemu grzbietowi Vysoka hole. Ale zanim tam dotarliśmy, oczom naszym ukazał się główny cel wyjazdu.
Na kulminacyjnym punkcie tego dnia zrobiliśmy sobie krótką sesję zdjęciową.
Następnie zeszliśmy do Ovcarni. To miejsce jest ludne i gwarne, dojeżdżają tu autobusy i samochody. Ale byliśmy już głodni, więc zdecydowaliśmy się zatrzymać na obiad. Kiedy siedzieliśmy pod parasolami i kończyliśmy posiłek zaczęło padać. Przeczekaliśmy najbardziej intensywny deszcz, po czym odziani w peleryny ruszyliśmy ku naszej kwaterze w chacie pod Kloboukem.
Słoneczny niedzielny poranek dawał nadzieję na bezdeszczową realizację planu. Wędrówkę rozpoczęliśmy w Karlovej studance, podążając doliną Białej Opavy. To bardzo urozmaicony odcinek, bogaty w drewniane mostki, drabinki i szumiące kaskady.
Od chaty Barborka czekał nas już niestety tylko asfalt. Podążając szeroką drogą zerkałam na przybliżającą się wieżę i wypatrywałam miejsca, w którym silny podmuch wiatru rzucił mnie na metalowe barierki. Poprzednio widoczność była zaledwie na kilkanaście metrów, więc budynku na szczycie wcale nie widziałam. Przy słonecznej pogodzie trudno było uwierzyć, że taka łagodna góra potrafi pokazać pazur. Teraz też czym bliżej, tym mocniej wiało, ale co to był za wiatr , zupełnie niegroźny, lekko tylko chłodzący zefirek.
W końcu dopadliśmy tego Pradziada .
Wjechaliśmy windą na platformę widokową. Niestety jest oszklona i zdjęcia wychodzą niewyraźne. Potem zjedliśmy resztę zabranej z domu wałówki, pożegnaliśmy pradziadka, któremu coś wyrosło na głowie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Moja słowna opowieść o „poskromieniu” Pradziada, skromnie ilustrowana fotkami moimi i kolegi, dobiegła końca. Natomiast pełną dokumentację fotograficzną z muzyką w tle przygotował @piotrek.w :
https://www.youtube.com/watch?v=plbHZsvTXQs&t=23s
Zapraszam do obejrzenia tej prezentacji. Bez niej nie byłoby mojej relacji, bo troszkę leń mnie ogarnął, ale ostatecznie zmobilizował mnie dobry przykład kolegi .
.