Góry Tajwanu – część III (czerwiec 2017)

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Dariusz Meiser
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1944
Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
Kontakt:

Góry Tajwanu – część III (czerwiec 2017)

Post autor: Dariusz Meiser » 31 sierpnia 2017, 7:04

Po długiej przerwie w mojej bytności na forum, zabrałem się wreszcie za kolejną, trzecią już część moich górskich wędrówek na Tajwanie.
W pierwszej części mojej relacji opisywałem wejście na Cha Hu Shan, inaczej: Teapot Mountain (551 m npm), górę – czajnik do herbaty.
W kolejnej, drugiej, przedstawiłem wejście czyli Keelung Mountain (588 m npm), najwyższy w tych okolicach Tajpej i Keelung.

Tym razem nieco dłuższa wycieczka no i góry ciut wyższe, takie beskidzkie:
Mount Miantian (979 m npm), co tłumaczy się jako „góra zwrócona twarzą do nieba”. Pięknie i poetycko, o co zresztą nietrudno w języku chińskim.
Kolejny szczyt to Mount Xiangtian (947 m npm), czyli „góra skierowana ku niebu”.
Obydwie góry to wygasłe wulkany, otoczone bujną, zieloną i gęstą dżunglą i bambusowymi lasami.
Na początku naszej wycieczki Wen zabiera mnie do jednej z popularnych atrakcji północnego Tajwanu, czy nad „Złote Wodospady” (Golden Falls). Jest to miejsce, w którym kiedyś znajdowały się kopalnie złota, których pozostałości są wypłukiwane przez wodę. Oczywiście obecnie eksploatacja złotonośnych piasków jest kompletnie nieopłacalna, więc stanowią jedynie (a może aż) atrakcję turystyczną.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Trzeba przyznać, że widok jest wspaniały.
Ruszamy dalej i okazuje się, że Wen przygotował kolejną niespodziankę; wizytę w kraterze … aktywnego wulkanu (!!!).
Już kilka kilometrów wcześniej wyraźnie wyczuwalny był intensywny (i – trzeba przyznać – niezbyt przyjemny) zapach siarki. Dojeżdżamy na miejsce i moim oczom ukazuje się niezwykły widok dymiącego krateru, z którego opary wydobywają się z charakterystycznym świstem i sykiem, przypominającym startujący odrzutowiec.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Oczywiście całość jest świetnie urządzona i dobrze zabezpieczona. Są wytyczone ścieżki do zwiedzania tak, aby za bardzo nie zbliżyć się do dymiących kalder.
Robi to niesamowite wrażenie, a od Wena dowiaduję się, że w to miejsce często przyjeżdżają szkolne wycieczki na „żywą” lekcję geografii, chemii i fizyki.
Spod wulkanu roztacza się ciekawy widok na okoliczne góry, nieco zepsuty wszechobecnymi masztami i antenami radiokomunikacyjnymi.
Obrazek
Obrazek
Ruszamy dalej, tym razem już w góry .
Cała trasa, jak tłumaczy mi Wen, podzielona jest na 3 odcinki. Pierwszy z nich to monotonna, szeroka droga leśna, z niewielkimi tylko przewyższeniami, prowadząca do przepięknej kotlinki z uroczymi stawami (vide poniższe zdjęcia). Droga kojarzy mi się trochę z filmem „Czarnoksiężnik z Krainy Oz”.
Obrazek
Obrazek
Jak ze śmiechem opowiada Wen, większość “turystów” poprzestaje na dojściu w to miejsce, po czym wraca z powrotem. Rzeczywiście, po drodze spotkaliśmy mnóstwo osób (z dziećmi, psami, wózkami, itp.).
Kolejny (drugi) odcinek jest bardziej wymagający, dłuższy i bardziej stromy; prowadzi przez zarośniętą dżunglę, gdzie trzeba uważać na wszystko (w tym na jadowite węże i pająki).
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Ten odcinek wybiera jakieś 20% odwiedzających to miejsce i faktycznie – po drodze spotykamy tylko kilka osób. Przedzieramy się przez dżunglę i lasy bambusowe i czuję się jak jakiś Cejrowski (tyle że w butach, a nie na bosaka). Chłonę wszystkimi zmysłami otaczający mnie krajobraz i czuję się cudownie.
Po jakiejś godzinie docieramy do podnóża góry Mount Miantian (979 m npm) – czeka nas jakieś 300 metrów przewyższenia i ok. kilometra drogi.
Dżungla gęstnieje i trzeba uważać jeszcze bardziej. Na ten, trzeci już odcinek zapuszczają się pojedyncze osoby. I faktycznie – przez większą część drogi jesteśmy sami.
Obrazek
Obrazek
Wspinaczka jest przyjemna, lecz nieco męcząca – główny ze względu na opisywane przeze mnie w poprzednich częściach warunki: wysoką temperaturę (35 stopni) i potworną, 100% wilgotność.
Wreszcie zza kolejnego zakrętu wyłania się szczyt z charakterystycznym, niewysokim słupkiem szczytowym, często spotykanym w górach Tajwanu.

Obrazek
Obrazek
Niestety ze względu na silne zamglenie i tym razem nie jest nam dane rozkoszować się wspaniałymi (jak twierdzi Wen I tablica na szczycie) – widokami.
Obrazek
Obrazek
Na szczycie “góry zwróconej twarzą do nieba” (Mount Miantian 979 m npm), znajduje się … antena reflektorowa, ułatwiająca komunikację, co dokładnie opisuje tablica informacyjna na szczycie.
Nawet tu nie da się zapomnieć o tym, że jesteśmy w kraju wysokich technologii .
Obrazek[/url]
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Po krótkim odpoczynu i posileniu się prażonym żeń-szeniem , schodzimy na przełęcz, skąd prowadzi droga na sąsiednią Mount Xiangtian (947 m npm), co tłumaczy się jako „góra skierowana ku niebu”.
Obrazek
Po kolejnym, ok. 150 podejściu w górę, stajemy na szczycie Mount Xiangtian (947 m npm).
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Po krótkim pobycie na szczycie, schodzimy bardzo ostrożnie stromą, śliską ścieżką wśród bujnej roślinności.
Naszym kolejnym celem jest … krater wygasłego wulkanu.
Po dojściu na miejsce, przez chwilę nie mogę zrozumieć niezwykłej ekscytacji Wena i Cherrie (moich towarzyszy wycieczki). Okazuje się, że krater jest wypełniony wodą, co – jak twierdzą Wen i Cherrie – zdarza się niezwykle rzadko (raz na 10-15 lat !!!). Wen był tutaj już ze dwadzieścia razy a woda w kraterze pokazała się dopiero pierwszy raz.
Cieszę się, że udało mi się trafić na tak wyjątkową okazję.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Na brzegu (tym razem zalanego) krateru umieszczono tabliczkę z kilkoma zakazami, trochę zaskakującymi na pierwszy rzut oka:
Obrazek
Nie można jednak zapominać, ze jest się w kraju chińskiej mentalności, religii i kultury.
O banknotach ofiarnych („spirit money”) wcześniej słyszałem, nawet uczestniczyłem w ceremonii ich spalania (o tym napisze innym razem), ale czemu taki zakaz w środku dżungli ???
Otóż okazało się, że krater wulkanu jest przez niektóre osoby uważany za swoisty czakram, miejsce gdzie jest skupiona i emanuje życiodajna energia. Takie osoby przychodzą tu czasami, siadają w środku krateru i medytują (oczywiście, gdy nie jest zalany ). Niektórzy urządzali też ceremonie palenia banknotów ofiarnych, co stanowiło zagrożenie pożarowe. Ot i cała tajemnica.
Nadchodzi czas powrotu – okrężną drogą poprzez wariant odcinka II i I, dreptamy na odległy parking i wracamy do cywilizacji, do Tajpej.
Następnego dnia kolejne przygody, ale to już zupełnie inna historia.
Obrazek
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Góry Tajwanu – część III (czerwiec 2017)

Post autor: Pudelek » 31 sierpnia 2017, 11:20

Ewidentnie nie masz szczęście do dalekich widoków, ale te bliskie podczas wędrówki też piękne :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Dariusz Meiser
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1944
Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
Kontakt:

Re: Góry Tajwanu – część III (czerwiec 2017)

Post autor: Dariusz Meiser » 01 września 2017, 7:12

Pudelek pisze:
31 sierpnia 2017, 11:20
Ewidentnie nie masz szczęście do dalekich widoków, ale te bliskie podczas wędrówki też piękne :)
Tak, ale to typowe dla Tajwanu.
Świetna widoczność do dobro reglamentowane :).
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Re: Góry Tajwanu – część III (czerwiec 2017)

Post autor: PiotrekP » 02 września 2017, 12:56

Zupełnie inne góry, inna roślinność i klimat. Takie ekrany (refleksy) widzieliśmy w Macedonii na Magorze. Widać, że wilgotność i temperatura robi swoje. Szczyty nie za wysokie, ale wymagają wysiłku.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
Dariusz Meiser
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1944
Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
Kontakt:

Re: Góry Tajwanu – część III (czerwiec 2017)

Post autor: Dariusz Meiser » 05 września 2017, 10:47

PiotrekP pisze:
02 września 2017, 12:56
Zupełnie inne góry, inna roślinność i klimat. Takie ekrany (refleksy) widzieliśmy w Macedonii na Magorze. Widać, że wilgotność i temperatura robi swoje. Szczyty nie za wysokie, ale wymagają wysiłku.
Dokładnie,tam wszystko było inne, niż to z czym się dotychczas spotkałem w górach.
Do klimatu można się przyzwyczaić, po tygodniu funkcjonuje się już w miarę normalnie :)
Tolerancja dla niejednoznaczności.
ODPOWIEDZ