11-12.06.2016 Tatry i weekend pełen wrażeń; Mnich i Grań Kościelców
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
11-12.06.2016 Tatry i weekend pełen wrażeń; Mnich i Grań Koś
Już od jakiegoś czasu przymierzałyśmy się z Gosią do Mnicha ,ale ciągle pogoda kapryśna i trzeba było przekładać. W ten weekend wreszcie Zosia - nasza przewodniczka mówi ,że powinno być nieźle. Dołącz do na Jarek i w trojkę wyruszamy w piątek do Witowa gdzie śpimy w apartamentach u Zosi. Wieczorem zapada decyzja ,że w sobotę Gosia i Jarek idą z Zosią na Grań Kościelców , ja rezygnuję po pierwsze z powodów finansowych , po drugie chce zachować siły na Mnicha. Ja po długim wertowaniu mapy decyduję się iść na Przełęcz Karb pomachać im ewentualnie z dołu.
Sobota.
Gosia z Jarkiem wychodzą o 6.00, ja śpię dłużej i ok 8.30 kieruję się busem z Witowa do Zakopanego i dalej do Kuźnic. Z tond kieruję się drogą przez Boczań do Murowańca. Dalej nad Czarny Staw Gąsienicowy. Tu łapie mnie delikatna mżawka. Idę jednak na Przełęcz Karb , po drodze spora grupa idzie na Kościelec, nachodzi mnie myśl żeby iść z nimi i może spotkam się z moimi na szczycie. Jednak kiedy podchodzę na przełęcz deszcz przybiera na sile i nie widzę sensu pchać się na mokre kamienie. Patrze tęsknie jeszcze chwile w kierunku szczytu i schodzę niebieskim szlakiem. W połowie drogi dzwoni Gosia ,że już schodzą, są na Przełęczy i spotkamy się w schronisku. Ze schroniska idziemy już razem. Ja się zrelaksowałam i odpoczęłam ,oni dość mocno zmęczyli, Gosia obiła kolano ,ale o tym jak im tam było i wrażenia z Grani Kościelców może opisze Gosia.
moje fotki z tego dnia.
https://photos.google.com/share/AF1QipM ... ktRkYtQnVn
Niedziela
Dziś czeka na nas Mnich. wybieramy się 5.30. Samochód Zosi zostawiamy na Włosienicy i idziemy pod schronisko, po drodze widzimy małego jelenia. Pod schroniskiem fotki na tle celu i ruszamy żółtym szlakiem w kierunku Przełęczy Szpiglasowej. Dalej kawałek czerwonym . Dochodząc do stawków ubieramy uprzęże i kaski. Tu też przerwa na jedzenie i picie. Dalej ruszamy za Zosia. Z tej strony nasz cel przybiera ciut łagodniejsze oblicze. Po przejściu skalnego kawałka wiążemy się liną i zaczynamy wspinaczkę właściwą. Droga dla mnie momentami bardzo trudna, zupełnie nie wiem gdzie postawić nogę , jak się złapać , ale powoli się udaje. Po trudach wspinaczki jesteśmy wreszcie na szczycie. Bardzo mało tam miejsca , tyle co na główce od szpilki siedzimy więc ściśnięci a Zosia robi nam zdjęcia. Schodzenie też dość ekstremalne zjazd na linie. Najpierw Gosia i Jarek na jednej , potem ja. im poszło całkiem dobrze , kiedy przychodzi moja kolej początkowo wszystko idzie sprawnie , nagle jednak orientuje się ,że ciut zniosło mnie w niewłaściwą stronę, staram się nawet krzyknąć Zosi żeby przystopowała , ale za późno, tracę skalę z pod nóg i mocno mną zarzuca obracając kilka razy i w efekcie uderzam plecami o skałę. Na szczęście plecak w znacznym stopniu amortyzuje uderzenie , jednak kość ogonową solidnie obijam. Zosia się wystraszyła , bo ponoć groźnie to wyglądało. Udaje nam się na szczęście dotrzeć na dół w jednym kawałku.
Jest to zdecydowanie najtrudniejsza rzecz jaką robiłam i nowe doświadczenie. Mojej ekipie bardzo dziękuję za towarzystwo było super chociaż ja i Gosia mamy solidne ślady ,ale przecież nikt nie mówił , że będzie łatwo. Dziękujemy też naszej przewodniczce Zosi Bachledzie za cierpliwość do nas, bardzo urazowa z nas grupa, co wyjście to kontuzja .
fotki
https://photos.google.com/share/AF1QipM ... JZNGdVajZn
Sobota.
Gosia z Jarkiem wychodzą o 6.00, ja śpię dłużej i ok 8.30 kieruję się busem z Witowa do Zakopanego i dalej do Kuźnic. Z tond kieruję się drogą przez Boczań do Murowańca. Dalej nad Czarny Staw Gąsienicowy. Tu łapie mnie delikatna mżawka. Idę jednak na Przełęcz Karb , po drodze spora grupa idzie na Kościelec, nachodzi mnie myśl żeby iść z nimi i może spotkam się z moimi na szczycie. Jednak kiedy podchodzę na przełęcz deszcz przybiera na sile i nie widzę sensu pchać się na mokre kamienie. Patrze tęsknie jeszcze chwile w kierunku szczytu i schodzę niebieskim szlakiem. W połowie drogi dzwoni Gosia ,że już schodzą, są na Przełęczy i spotkamy się w schronisku. Ze schroniska idziemy już razem. Ja się zrelaksowałam i odpoczęłam ,oni dość mocno zmęczyli, Gosia obiła kolano ,ale o tym jak im tam było i wrażenia z Grani Kościelców może opisze Gosia.
moje fotki z tego dnia.
https://photos.google.com/share/AF1QipM ... ktRkYtQnVn
Niedziela
Dziś czeka na nas Mnich. wybieramy się 5.30. Samochód Zosi zostawiamy na Włosienicy i idziemy pod schronisko, po drodze widzimy małego jelenia. Pod schroniskiem fotki na tle celu i ruszamy żółtym szlakiem w kierunku Przełęczy Szpiglasowej. Dalej kawałek czerwonym . Dochodząc do stawków ubieramy uprzęże i kaski. Tu też przerwa na jedzenie i picie. Dalej ruszamy za Zosia. Z tej strony nasz cel przybiera ciut łagodniejsze oblicze. Po przejściu skalnego kawałka wiążemy się liną i zaczynamy wspinaczkę właściwą. Droga dla mnie momentami bardzo trudna, zupełnie nie wiem gdzie postawić nogę , jak się złapać , ale powoli się udaje. Po trudach wspinaczki jesteśmy wreszcie na szczycie. Bardzo mało tam miejsca , tyle co na główce od szpilki siedzimy więc ściśnięci a Zosia robi nam zdjęcia. Schodzenie też dość ekstremalne zjazd na linie. Najpierw Gosia i Jarek na jednej , potem ja. im poszło całkiem dobrze , kiedy przychodzi moja kolej początkowo wszystko idzie sprawnie , nagle jednak orientuje się ,że ciut zniosło mnie w niewłaściwą stronę, staram się nawet krzyknąć Zosi żeby przystopowała , ale za późno, tracę skalę z pod nóg i mocno mną zarzuca obracając kilka razy i w efekcie uderzam plecami o skałę. Na szczęście plecak w znacznym stopniu amortyzuje uderzenie , jednak kość ogonową solidnie obijam. Zosia się wystraszyła , bo ponoć groźnie to wyglądało. Udaje nam się na szczęście dotrzeć na dół w jednym kawałku.
Jest to zdecydowanie najtrudniejsza rzecz jaką robiłam i nowe doświadczenie. Mojej ekipie bardzo dziękuję za towarzystwo było super chociaż ja i Gosia mamy solidne ślady ,ale przecież nikt nie mówił , że będzie łatwo. Dziękujemy też naszej przewodniczce Zosi Bachledzie za cierpliwość do nas, bardzo urazowa z nas grupa, co wyjście to kontuzja .
fotki
https://photos.google.com/share/AF1QipM ... JZNGdVajZn
Największa rzecz swego strachu mur obalić...
-
- Turysta
- Posty: 28
- Rejestracja: 10 sierpnia 2014, 21:22
- Kontakt:
Szliśmy z Murowańca na Mały Kościelec i Karb a potem ścieżką w prawo, pod zachodnią ścianą Kościelca. Robi wrażeniegoska pisze:wrażenia z Grani Kościelców może opisze Gosia.
Związaliśmy się liną na Kościelcowej Przełęczy (między Kościelcem a Zadnim Kościelcem).
Sama chciałam, przed Mnichem przejść jakąś drogę z ekspozycją na której sprawdziłabym swoją reakcję na wysokość i "szeroko i głęboko" pojętą przestrzeń (po zimie zawsze z tym gorzej u mnie).
I o ile z ekspozycją było OK to zaskoczyła mnie wielkość kamiennych progów. Przeszliśmy grań na trzech wyciągach (lina 60 m). Na początku drugiego wypięłam się ze stanowiska i miałam zaczynać wspinanie ale... nie znalazłam solidnego oparcia na nogi a ręce same się odczepiły i zadyndałam
Ciekawe doświadczenie pod względem psychicznym (emocje powyżej) i fizycznym. Ujma na honorze spora a fizycznie - starte kolano i łokieć.
Jarek, który patrzył na to z boku, później powiedział, że od tej chwili zaczął wspinać się ostrożniej ze świadomością, że można odpaść.
Dalej było już spokojnie. Na końcówce towarzyszył nam deszcz z lekkim śniegiem.
Zeszliśmy drogą szlakową.
Bardzo fajny wypad chociaż mam świadomość, że nie zrobiłabym tej drogi bez przewodnika, który zapewniał asekurację.
Jeszcze troszkę o Mnichu.
Podobał mi się zjazd a na szczycie było więcej miejsca niż przypuszczałam.
I w ogóle strach ma wielkie oczy.
Gosia