9-10.04.2016 Tatry- podstawowe szkolenie lodowcowe
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
9-10.04.2016 Tatry- podstawowe szkolenie lodowcowe
Myśląc o wakacyjnych planach i w ogóle o chodzeniu zimą w Tatry postanawiamy z Gosią zrobić sobie kurs lodowcowy. W internecie masę ogłoszeń, nie wiadomo co wybrać ceny od 600-1200 zł. Postanawiam poradzić się znajomego Zbyszka z Witowa , który zna trochę taterników i podpytać. Zbyszek poleca mi i daje namiary na panią Zosię Bachledę. Dzwonię więc i dowiaduje się ,że oczywiście , nie ma problemu. P. Zosia pyta mnie co już umiemy i czego chcemy się nauczyć generalnie co zamierzamy robić. Ustalamy szybko termin. Cena 500 zł za dzień{ nie od osoby} jeśli 2 osoby , jeśli więcej 600 zł za dzień . Grupa maksymalnie na nią jedną może mieć 6 osób. Decydujemy się bez względu na to ile osób do nas dołączy. Dwa dni po tym jest nas już 6 osób-znajomi Gosi. Czyli 1200 zł za dwa dni szkolenia dzielimy na 6 super. W Murowańcu nie ma szans na miejsca , ale u p.Zosi w Witowie można spać ma też apartamenty do wynajęcia 30 zł od osoby, są w pełni wyposażone , jest kuchenka , lodówka super warunki.
W pierwszy wieczór kiedy się spotykamy z naszą przewodniczką ustalamy plan na następny dzień i różne warianty w zależności od pogody. W sobotę rano wyruszamy o 7.30 , na stacji w centrum przepakowujemy sprzęt i kompletujemy to co każdy powinien mieć. Pożyczamy też 3 zestawy lawinowe z wypożyczalni za 40 zł każdy, trzy ma Zosia. Ruszamy busem do Kuźnic i kolejką jedziemy na Kasprowy żeby nie tracić czasu , bo według prognoz mają być po południu opady a nawet burze . Na górze ubieramy kaski i uprzęże, dopasowujemy raki. Na początek na pobliskim wzniesieniu ćwiczymy hamowanie czekanem, ale też i bez. Zjeżdżamy nawet głowa w dół. Następnie przechodzimy na Beskid. Pogoda kapryśna; mgła, chwilami lekka mżawka. Tu krótka przerwa na jedzenie i picie i foty. Następnie uczymy się zakładania stanowiska i wyciągania ofiary ze szczeliny . Dużo wiedzy zupełnie nowej, przy wykonywaniu tzw flaszencugu już wszystko mi się kręci , ale walczę. Zosia nie odpuszcza wszyscy muszą co najmniej raz wykonać wszystkie elementy. Mózg mi paruje . Następnie związani lina w dwa trzy osobowe zespoły idziemy do przełęczy Liliowe i schodząc ćwiczymy wpadanie do szczeliny jednej osoby a reszta ma wyhamować. Śniegu dość dużo kawałkami , więc brniemy zapadając się czasami Odbywa się to tak ,że Zosia osobie idącej jako pierwsza mówi w pewnym momencie o którym reszta nie wie , że ma biec na co pozostali mają natychmiast reagować i wyhamować lot. To ćwiczenie dobrze nas ciora po śniegu , już jestem kompletnie przemoczona. Prawie kiedy już kończymy zdarza się wypadek i kolega który był w pierwszym zespole jako pierwszy dostał komendę biegnij więc się chłop przyłożył i biegł. Nieszczęśliwie jednak noga wpadła mu głęboko w śnieg. chłopcy z tyłu prawidłowo z impetem zareagowali i hamowali. Co poskutkowało zwichnięciem kolana w zaklinowanej w śniegu nodze. Zosia chce wzywać TOPR. Jednak Grzesiek chce spróbować dojść do stacji kolejki i tu wyjechać a potem zjechać z Kasprowego.
Tak też robimy, jedzie z nim jeszcze jeden chłopak a reszta wraca przez Jaworzynę na dół. Jest godzina 18. Jesteśmy głodni , mokrzy i zmęczeni ale nikt nie mówił ,że będzie łatwo.
Na drugi dzień idzie z nami inna przewodnicza Asia Stępińska. Jest już nas tylko troje, bo Grzesiek poszkodowany pojechał wraz z kierowcą a jeden z chłopaków miał być tylko na 1 dzień.
Zaczynamy ok 8.30 wychodząc z Kuźnic na Halę Kondratową. W schronisku po małej przerwie najpierw kolejne szkolenie z zestawem lawinowym, tym razem Asia zakopuje jeden detektor a my mamy o odnaleźć i wykopać. Następnie przechodzimy wyżej i tam po ubraniu sprzętu ćwiczymy zakładanie stanowisk z ciała , czekana wbitego pionowo, poziomo, dwóch czekanów, wychodzenia ze szczeliny samodzielnie, a na koniec powtórka z hamowania czekanem. Na dole jesteśmy ok 16.30.
Podsumowując to były dwa bardzo intensywne dni, ale na prawdę warto, dużo się nauczyliśmy i doświadczyliśmy na własnej skórze. Oczywiście gdyby ktoś był zainteresowany naprawdę polecam Zosię Bachledę informacje o niej i kontakt można znaleźć na stronie internetowej wpisując jej nazwisko.
link do fotek
https://photos.google.com/share/AF1QipM ... JKa1hpVTRn
W pierwszy wieczór kiedy się spotykamy z naszą przewodniczką ustalamy plan na następny dzień i różne warianty w zależności od pogody. W sobotę rano wyruszamy o 7.30 , na stacji w centrum przepakowujemy sprzęt i kompletujemy to co każdy powinien mieć. Pożyczamy też 3 zestawy lawinowe z wypożyczalni za 40 zł każdy, trzy ma Zosia. Ruszamy busem do Kuźnic i kolejką jedziemy na Kasprowy żeby nie tracić czasu , bo według prognoz mają być po południu opady a nawet burze . Na górze ubieramy kaski i uprzęże, dopasowujemy raki. Na początek na pobliskim wzniesieniu ćwiczymy hamowanie czekanem, ale też i bez. Zjeżdżamy nawet głowa w dół. Następnie przechodzimy na Beskid. Pogoda kapryśna; mgła, chwilami lekka mżawka. Tu krótka przerwa na jedzenie i picie i foty. Następnie uczymy się zakładania stanowiska i wyciągania ofiary ze szczeliny . Dużo wiedzy zupełnie nowej, przy wykonywaniu tzw flaszencugu już wszystko mi się kręci , ale walczę. Zosia nie odpuszcza wszyscy muszą co najmniej raz wykonać wszystkie elementy. Mózg mi paruje . Następnie związani lina w dwa trzy osobowe zespoły idziemy do przełęczy Liliowe i schodząc ćwiczymy wpadanie do szczeliny jednej osoby a reszta ma wyhamować. Śniegu dość dużo kawałkami , więc brniemy zapadając się czasami Odbywa się to tak ,że Zosia osobie idącej jako pierwsza mówi w pewnym momencie o którym reszta nie wie , że ma biec na co pozostali mają natychmiast reagować i wyhamować lot. To ćwiczenie dobrze nas ciora po śniegu , już jestem kompletnie przemoczona. Prawie kiedy już kończymy zdarza się wypadek i kolega który był w pierwszym zespole jako pierwszy dostał komendę biegnij więc się chłop przyłożył i biegł. Nieszczęśliwie jednak noga wpadła mu głęboko w śnieg. chłopcy z tyłu prawidłowo z impetem zareagowali i hamowali. Co poskutkowało zwichnięciem kolana w zaklinowanej w śniegu nodze. Zosia chce wzywać TOPR. Jednak Grzesiek chce spróbować dojść do stacji kolejki i tu wyjechać a potem zjechać z Kasprowego.
Tak też robimy, jedzie z nim jeszcze jeden chłopak a reszta wraca przez Jaworzynę na dół. Jest godzina 18. Jesteśmy głodni , mokrzy i zmęczeni ale nikt nie mówił ,że będzie łatwo.
Na drugi dzień idzie z nami inna przewodnicza Asia Stępińska. Jest już nas tylko troje, bo Grzesiek poszkodowany pojechał wraz z kierowcą a jeden z chłopaków miał być tylko na 1 dzień.
Zaczynamy ok 8.30 wychodząc z Kuźnic na Halę Kondratową. W schronisku po małej przerwie najpierw kolejne szkolenie z zestawem lawinowym, tym razem Asia zakopuje jeden detektor a my mamy o odnaleźć i wykopać. Następnie przechodzimy wyżej i tam po ubraniu sprzętu ćwiczymy zakładanie stanowisk z ciała , czekana wbitego pionowo, poziomo, dwóch czekanów, wychodzenia ze szczeliny samodzielnie, a na koniec powtórka z hamowania czekanem. Na dole jesteśmy ok 16.30.
Podsumowując to były dwa bardzo intensywne dni, ale na prawdę warto, dużo się nauczyliśmy i doświadczyliśmy na własnej skórze. Oczywiście gdyby ktoś był zainteresowany naprawdę polecam Zosię Bachledę informacje o niej i kontakt można znaleźć na stronie internetowej wpisując jej nazwisko.
link do fotek
https://photos.google.com/share/AF1QipM ... JKa1hpVTRn
Ostatnio zmieniony 12 kwietnia 2016, 13:59 przez goska, łącznie zmieniany 1 raz.
Największa rzecz swego strachu mur obalić...
-
- Turysta
- Posty: 28
- Rejestracja: 10 sierpnia 2014, 21:22
- Kontakt:
Potwierdzam, dwa super dni!
Pierwszy raz w górach nie zwracałam uwagi na widoki ani na innych mijających nas turystów. Liczyły się tylko supełki, węzełki i ich kombinacje oraz partner na linie.
Czas upłynął bardzo szybko.
Teraz się regeneruję bo hamowanie czekanem wymaga sporo wysiłku co czuję w ramionach.
Myślę, że to nie jedyne nasze spotkanie z Zosią Bachledą i Asią Stępińską.
Pierwszy raz w górach nie zwracałam uwagi na widoki ani na innych mijających nas turystów. Liczyły się tylko supełki, węzełki i ich kombinacje oraz partner na linie.
Czas upłynął bardzo szybko.
Teraz się regeneruję bo hamowanie czekanem wymaga sporo wysiłku co czuję w ramionach.
Myślę, że to nie jedyne nasze spotkanie z Zosią Bachledą i Asią Stępińską.
Gosia
Brawo dziewczyny ! mnie - wirtualnemu zimowemu taternikowi po takim szkolenie to też nieźle mózg paruje .
A tak na poważnie, to mam wielki szacunek dla ludzi tak rozsądnie podchodzących do spraw bezpieczeństwa w górach. Zimą szczególnie .
A tak na poważnie, to mam wielki szacunek dla ludzi tak rozsądnie podchodzących do spraw bezpieczeństwa w górach. Zimą szczególnie .
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Jasne, że tak , ale jeśli powtarzasz to zostaje a np obsługa zestawu lawinowego czy robienie stanowiska ważne ,że wiesz i masz pojęcie jak to zrobisz, jest duża szansa że w danej sytuacji będziesz wiedział co robić . Poza tym ćwiczysz hamowanie czekanem mając tak na prawdę nadzieję ,że nigdy nie będziesz musiał tego robić .Kovik pisze:jeśli nie ma praktyki to tak jak u mnie ona wyparowuje
Największa rzecz swego strachu mur obalić...