Gran Canaria 19-26.02.2016

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2226
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Post autor: buba » 20 marca 2016, 16:10

Kurcze- takie poletka tarasowe to mi sie kojarza z jakimis Chinami albo wogole Azja poludniowa!
Widzimy też wyjątkowo dużo drzewek cytrusowych pełnych owoców. Rosną w ogródkach jak u nas jabłonki.
Smiesznie ze takie cos rosnie sobie przy domu! ja sie bardzo nastawiam na opuszczony kolchoz mandarynkowy w Gruzji! ponoc nie ma opcji wyjsc stamtad i nie dostac sraczki- bo ludzie z polnocnych krain nie sa przystosowani aby wciagac 5kg cytrusow naraz!

Piknik na sniegu? na kocyku? oni powariowali??? :shock:

A ta panna mloda to wyglada jakby ją ktos wkopal w zaspe!

A te czachy w gablotach to co to za dziwo?

A odnosnie guzdrania sie- to chyba odwieczny, nierozwiazany dylemat wedrowek- czy chodzac wolniej widziemy wiecej czy mniej? Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 20 marca 2016, 22:48

buba pisze:Smiesznie ze takie cos rosnie sobie przy domu! ja sie bardzo nastawiam na opuszczony kolchoz mandarynkowy w Gruzji! ponoc nie ma opcji wyjsc stamtad i nie dostac sraczki- bo ludzie z polnocnych krain nie sa przystosowani aby wciagac 5kg cytrusow naraz!
My zatzrymaliśmy się obok bezpańskich drzewek niedaleko drogi, ale nie można tam było stać więc tylko kilka
na spróbowanie zdobyłyśmy :)
buba pisze:Piknik na sniegu? na kocyku? oni powariowali??? :shock:
Takie dziwy na tym świecie, panie! Takie dziwy! ;) :lol:
buba pisze:A te czachy w gablotach to co to za dziwo?
Nie wgryzałam się za bardzo, bo mój angielski słaby jest, a panie w muzeum nie były miłe, ale sądzę, że to odnalezione w tych skałach szczątki dawnych mieszkańców wyspy. Było też trochę kościotrupów i 2 mumie w rozciętych zwojach.
buba pisze:A odnosnie guzdrania sie- to chyba odwieczny, nierozwiazany dylemat wedrowek- czy chodzac wolniej widziemy wiecej czy mniej? Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi...
Czy mniej, czy więcej się zobaczy to trzeba chodzić tak, jak się lubi, po prostu :D
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2226
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Post autor: buba » 20 marca 2016, 23:11

Dżola Ry pisze:Czy mniej, czy więcej się zobaczy to trzeba chodzić tak, jak się lubi, po prostu
I to jest chyba najmadrzejsza odpowiedz na ten dylemat! :spoko:
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 22 marca 2016, 21:46

Został nam ostatni dzień na wyspie, a tyyyle miejsc do odwiedzenia! Nie wiadomo „w co ręce włożyć?” ;)
Ostatecznie postanawiamy zaszczycić swoją obecnością ;) :D jedną z superatrakcji przewodnikowych – Wąwóz Guayadeque. Decydująca była informacja, że wysokie zbocza wąwozu pokryte są mnóstwem jaskiń, z których bardzo wiele służyło pierwotnym mieszkańcom wyspy za domy. Ogromny wpływ na gęste zaludnienie wąwozu miało to, że jego dnem płynęła kiedyś rzeka. To właśnie oznacza nazwa Guayadeque w języku Guanchów.

Wjeżdżamy do wąwozu i rzeczywiście widzimy ogromne „podziurawione” ściany skalne. Niektóre „dziury” są zagospodarowane i ewidentnie zamieszkałe – ciekawe, czy na co dzień, czy tylko rekreacyjnie, w wolnym czasie? :hmmm:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mniej więcej w połowie wąwozu jest niewielki kompleks budynków, z których jeden to restauracja.

Obrazek

Obrazek

My jednak jedziemy dalej, aż do końca wąwozu i końca drogi. Jest tam niewielkie osiedle. Wiele z tych domków wygląda na prywatne, jest też śliczny, klimatyczny sklepik głównie z lokalnym rękodziełem ceramicznym i spożywczym (ale i chińskiego asortymentu można się tu dopatrzeć). Sklepik ma zachowaną strukturę dawnego wnętrza, wyposażenie pokoi wskazuje, gdzie była kuchnia, sypialnia...

Są tu też urządzone w wielkich jaskiniach liczne restauracje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okoliczne domki łączy wąski betonowy chodnik, którym okrążamy osiedle i z którego podziwiamy okolicę. Dookoła można dostrzec wiele ciekawych obiektów – niektóre widać doskonale, lśnią bielą zabudowań, inne są tak wtopione w krajobraz, że z trudem pozwalają się wypatrzeć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze dwa widoczki z góry i zjeżdżamy na dół, na wcześniej upatrzone miłe miejsce. Już najwyższy czas na małe co nieco. Tym razem – po raz pierwszy! - nawet Andrzej dał się namówić na „Słodką chwilę” i łyk espresso :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy tak robimy użytek z naszego ekwipunku zagadują nas biesiadnicy z sąsiedniego stolika i wyrażają szczere uznanie dla naszego przygotowania, stwierdzając, że muszą wziąć z nas przykład!
Okazuje się, że to para Włochów znad jeziora Como, która wkrótce kończy swój miesięczny pobyt na wyspie. Są bardzo sympatyczni, dają się zaprosić na włoskie espresso w naszym wykonaniu i pozują z nami do zdjęcia :)

Obrazek

Podczas powrotu w kierunku wylotu wąwozu, zauważyliśmy niewielką ścieżkę, która zdawała się prowadzić w kierunku ogromnej ściany z licznymi jaskiniami. Postanowiliśmy tam wejść.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety, dość szybko okazało się, że ścieżka prowadzi do niewidocznych z drogi dwóch posesji i kończy się przy tej drugiej.

Pierwsza z nich była szczególnie interesująca! Była autentyczną zamieszkałą jaskinią. Wyszedł z niej nawet na chwilę starszy pan zaniepokojony głośnym ujadaniem swoich 2 psów.

Obrazek

Druga, znacznie wyżej położona, ukryła się wśród gęstych eukaliptusów.

Obrazek

Bez ścieżki nie dało się pójść przez najeżoną kolcami roślinność zarządziliśmy więc odwrót.
I jak zwykle... Andrzej zszedł najwcześniej i podziwiał jaskinie z dołu...

Obrazek

Po chwili dołączyłyśmy do Andrzeja z Kariną, a następną chwilę poczekałyśmy na dziewczyny zajmujące swoje tradycyjne miejsce w szyku rozstawnym ;) :lol:

Obrazek

Mieliśmy jeszcze sporo czasu więc do programu dopisaliśmy zwiedzanie bardzo polecanego miasteczka Agüimes, znajdującego się u wylotu wąwozu, a potem jeszcze wycieczkę do miasteczka o ślicznej nazwie Santa Lucia położonego w rozległej dolinie w głębi interioru.

Agüimes

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Było tu wiele pomników np. pomnik pani, która ponoć większość swojego życia handlowała w tym miejscu na miejskim skwerze...

Obrazek

...pomnik mężczyzn słuchających czytanej na głos książki (ponoć tak tu bywało)

Obrazek

...pomnik wiolonczelistki (tylko dlaczego nagiej??!)

Obrazek

… czy też pomnik osiołka, na którym odbyła się sesja zdjęciowa z udziałem pań :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A potem, podziwiając po drodze widoki, pojechaliśmy do Santa Lucia, weszliśmy na wzgórze z punktem widokowym na dolinę położoną u stóp wielkiej pionowej ściany Pico de las Nieves, najwyższego szczytu Gran Canarii, na którym byliśmy kilka dni wcześniej i wróciliśmy do Las Palmas w promieniach zachodzącego słońca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze wiele zdjęć, które "nie zmieściły się" w relacji możecie zobaczyć tu: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... Guayadeque

I na tym kończy się opowieść o atrakcjach i przygodach naszych zimowych - letnich wakacji. Pojawi się jeszcze jeden odcinek o praktycznej, organizacyjnej stronie wyjazdu.
Zapraszam zainteresowanych :)
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 23 marca 2016, 23:54

Kolejny dzień też widokowo mocny. Wyjazd w środku naszej szaro-burej zimy do takich miejsc, gdzie jest zielono, był naprawdę świetnym pomysłem! Jakoś nigdy te kierunki nie chodziły mi po głowie, ale kto wie? Jak już człowiek zobaczy relację i zdjęcia, to zaczyna inaczej podchodzić do nic nie mówiących mu wcześniej miejsc.
Gdybyś miała porównać Teneryfę z Gran Canarią, którą z nich wybrałabyś na ponowny wyjazd? W przyszłym roku kolejna wyspa?
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Jędral
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1349
Rejestracja: 25 lutego 2009, 8:29

Post autor: Jędral » 28 marca 2016, 0:58

Dżola Ry pisze:.pomnik wiolonczelistki
Jedynie modelka do wiolonczelistki była ładna, inne rzeźby pań na wyspie niestety niespecjalne. ;)
Wiolciu! Ja wracam z rodziną na Gran Canarię. W marcu lub lutym 2017. Decyzja w październiku. Skrzyknij grupę 3 - 5 osób i dołączcie. :8)
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt! - Adam Sikorski
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 31 marca 2016, 21:46

Zacznę od obrazków ;) Żeby było ładniej :)

Co prawda ostatnie zimy niespecjalnie „znęcały się” nad nami, ale to doprawdy wspaniałe uczucie móc w lutym cieszyć oczy takimi widokami!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


i takimi

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po powrocie, gdy o poranku w sobotę jechałam do domu towarzyszyły mi zgoła inne krajobrazy!
Też ładne!...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

… Ale czy nie za długo ten ziąb i bezbarwność nękają nas co roku?!! ;)
Nie wystarczyłby miesiąc ładnej, śnieżnej zimy i … dziękujemy! Znów chcemy kwiatki i ciepełko! ;)

Całe szczęście odkryłam, że to ciepełko można sobie całkiem niedrogo i super-atrakcyjnie zafundować samemu!
Przecieranie tych szlaków w zeszłym roku było szczególnie stresujące, jak to bywa zawsze, gdy po raz pierwszy przełamujemy ograniczające nas bariery. W tym roku na znacznie większym luzie podeszłam do wszystkiego, a w następnym roku – mam nadzieję – zrealizuję dalsze swoje marzenia :D
Chciałabym podpowiedzieć, jak to zrobić wszystkim, którzy czytając moje opowieści zazdrościli nam tej wyprawy nie wierząc, że daliby radę pójść w nasze ślady, a bardzo by chcieli.

Pierwsze, co ja robię, to jak najwcześniej, gdy już wiem, że mogę lecieć (pół roku, kilka miesięcy), na stronie Ryanaira obserwuję ceny lotów w jedynym dostępnym dla mnie terminie, czyli podczas ferii zimowych.
W zeszłym roku na Teneryfę znalazłam lot za 413 zł. Niestety, przez moje gapiostwo nie udało mi się zapłacić ze swojego konta (po czasie wiem, że z powodu limitu, który sama sobie ustawiłam i nie wpadłam na to, że on mi nie pozwalał zapłacić wyższej kwoty :lol: ) i zanim pokonałam tę barierę bilety kupiłam już za 560 zł. To był lot z Warszawy Modlina na Teneryfę Południową.

W tym roku podjęliśmy decyzję o zakupie, gdy znaleźliśmy lot za 598 zł, a był to lot z Krakowa na Gran Canarię. Wszystkie ceny dotyczą oczywiście lotów w obie strony.

Wielokrotnie widziałam wtedy loty nawet za 400 zł, ale na marzec, kiedy ja nie mogę :(
Skorzystała z tego w pewnym sensie moja córka, bo dzięki takiej cenie bardzo się zapaliła do tej podróży. Co prawda nie kupiła już lotu tak tanio, ponieważ wraz z mężem dość długo wahali się, czy powinni lecieć ze swoją pięciomiesięczną córeczką :) Ostatecznie po 2 tygodniach namysłu kupili bilety w podobnej cenie jak ja.

Jeszcze kwestia odprawy, której w tanich liniach lotniczych trzeba dokonać samemu on-line. Trzeba podać imię i nazwisko, narodowość, datę urodzenia, rodzaj dokumentu, z którym będzie się podróżować (dowód osobisty lub paszport), jego datę ważności i kraj wydania. Tyle danych!Jeszcze tylko wydrukować karty pokładowe wygenerowane w wyniku odprawy i można lecieć.


Darmowej odprawy można dokonać najwcześniej na tydzień przed lotem. Odprawić się na drogę powrotną trzeba więc było podczas pobytu tam, co nie jest trudne, bo formularz "ma zapamiętane" wszystkie dane z pierwszej odprawy.

U nas okazało się, że odprawiając nas wpisałam błędnie nr paszportu Kariny (co wyszło na jaw dopiero podczas powrotu), ale pracownicy Ryanaira uznali to za całkowitą błahostkę i nie było z tego tytułu żadnych komplikacji!
Piszę o tym, żeby inni się nie stresowali, gdyby im się zdarzyła taka pomyłka.

No dobrze. Kupiliśmy bilety na samolot. To było w listopadzie. Od razu wpisałam w wyszukiwarkę „tanie noclegi Gran Canaria”. I poprzez booking.com znalazłam taką ofertę, że aż się jej trochę przestraszyłam – pokój sześcioosobowy na 7 nocy w hostelu w stolicy wyspy – 126 euro!... To przecież wyjdzie na każdego z nas po ok. 110 zł za cały pobyt! To 15-16 zł za dobę od osoby! Fantastycznie!

… ale może to jakaś piwnica?... nora bez okna... - wyrażam swoje wątpliwości do syna. A on na to – przecież jak Polski Bus sprzedaje bilety po złotówce to nie wiezie nikogo jakąś dryndą tylko taką ma promocję, strategię marketingową, czy coś w tym sensie – bierz, jak jest okazja!

No to wzięłam!
Dostałam potwierdzenie, wszystko napisane, jasne jak słońce. W necie znalazłam obiekt – wyglądał bardzo w porządku.

Po kilku dniach wyszło szydło z worka... Z korespondencji z hostelem wynikało, że zarezerwowałam 1 łóżko w tym pokoju, a nie cały pokój :(
Ta cena już całkiem inaczej wygląda... Zadzwoniłam do syna, żeby mu powiedzieć, że nic z tego... trzeba dopłacić jeszcze 4 razy tyle... :(

A on mi uświadomił moje prawa konsumenta – przecież mam potwierdzenie, mam dokument, że zarezerwowałam pokój, a nie łóżko w tej cenie. Przecież booking.com – światowy potentat w tej branży mi to potwierdził!
Złóż reklamację, mówi Kuba.
Tak też zrobiłam. Okazało się, że w ofercie hostelu źle były wypełnione dane i stąd taka pomyłka. Ale booking.com dba o swoje dobre imię i wiarygodność więc zaproponowali nam takie rozwiązanie, że zapłacimy tyle na ile opiewa nasza rezerwacja, zostaniemy jednak przeniesieni do innego hostelu. Wszystko po polsku, telefonicznie, oddziały booking.com są w Krakowie i Warszawie.
Zmiana hostelu była dla nas nadzwyczaj korzystna, ponieważ przy tym wcześniejszym nie można było parkować w promieniu prawie kilometra, a tu parkowaliśmy pod drzwiami hostelu. I do tego w cenie (15 zł!) mieliśmy śniadanie!

Tak więc psim swędem ten wyjazd był wręcz niewiarygodnie tani.

Zaznaczę tu jeszcze, że można znaleźć bardzo atrakcyjne oferty nie tylko w wyniku pomyłki – jak ja. Moje poszukiwania zakończyły się po pierwszej godzinie, bo ich wynik całkowicie mnie usatysfakcjonował.

Córka znalazła natomiast ofertę za 270 euro też niezwykle atrakcyjną. W tej cenie był bowiem na tydzień apartament z łazienką, sypialnią, wyposażoną kuchnią (sami sobie gotowali) i salonem z kanapą oraz samochód – czterodrzwiowy Ford (zdaje się, że Focus)!

My natomiast wypożyczyliśmy samochód w wypożyczalni Top Car za 108 euro za tydzień.

Przy wypożyczaniu samochodu w wielu wypożyczalniach może być wymagana karta kredytowa. Ja jednak takiej nie mam. W zeszłym roku na Teneryfie korzystałam z usług wypożyczalni Top Car, do której napisałam z pytaniem, czy wystarczy karta debetowa i napisali, że tak, wystarczy. I rzeczywiście cała sprawa z wypożyczeniem i oddaniem samochodu była całkowicie bezproblemowa!
W tym roku – skoro to ta sama firma – nie pytałam, czy bez karty kredytowej się obejdzie, a okazało się, że oni takiej zażądali Kiedy wyjaśniłam, że nie mam, bo miałam inne doświadczenie na Teneryfie, pan z obsługi wyraźnie niezadowolony powiedział, że każdy punkt ma swoje wymagania i u nich kartę kredytową trzeba mieć!... po czym bez dalszej zwłoki wręczył mi kluczyki do samochodu wraz z zestawem potrzebnych dokumentów. Zwrot auta to (w obu przypadkach) zaparkowanie go w wolnym boksie i przyniesienie kluczyków do punktu obsługi. Nikt nigdzie nawet nie podchodzi do auta.

Po moich dwukrotnych doświadczeniach bardzo polecam wypożyczalnię Top Car AutoReisen.

Wszystkie strony, na których dokonywałam rezerwacji obsługiwane są po polsku.
Za bilet lotniczy płaciłam bezpośrednio ze swojego konta (obsługuję je internetowo sama), za hostel i samochód płaciliśmy na miejscu na podstawie rezerwacji, nigdzie nie trzeba płacić zaliczki.

W hostelu była wyposażona kuchnia, można sobie samemu gotować.
Zabrałam z domu jedną kiełbasę krakowską i kawałek sera żółtego próżniowo pakowany, co wystarczyło mi na cały wyjazd. Tylko kanapki na drogę powrotną były już z lokalnych produktów. Kupowałam bułki i owoce (troszkę drożej niż u nas)
Wyjątkowo dużo jak na moje standardy jadałam w lokalach – poddałam się tendencji moich towarzyszy, a także skorzystałam z urodzinowego zaproszenia Andrzeja :) Obiad to najczęściej 8 euro. Moje ośmiornice to 4 euro. Tradycyjne danie Guanchów – ziemniaki w mundurkach (wspaniała odmiana, z delikatną skórką, którą się je) z różnymi sosami kanaryjskimi to 2-3 euro.

Obrazek
fot. Andrzeja


Podsumowanie wydatków:
Lot – 598 zł
Hostel – (25 euro x 4,4zł) – 110 zł
Samochód (108 x 4,4 = 475,2) (475,2/5 osób) – 95 zł
Paliwo (na osobę) – 50 zł
Zawarte w cenie ubezpieczenie samochodu zawiera wszystko co potrzebne w razie wypadku czy stłuczki. Kupiliśmy na miejscu dodatkowe ubezpieczenie samochodowe (chcieli je moi towarzysze, ja go na Teneryfie nie kupowałam, obejmuje lusterka, opony itp. drobne usterki), co kosztowało każdego z nas 20 zł.

Razem (bez jedzenia, bo to sprawa indywidualna) 873 zł.



Nie wiem, co jeszcze mogłabym wyjaśnić..., podpowiedzieć... Pytajcie, jakby co ;) :)

Może tylko tyle, że warto polubić na Facebooku takie strony jak "Tanie Loty", czy "Mleczne Podróże", bo dostaje się informacje o takich okazjach, że aż żal serce ściska tych, którzy nie mogą sobie wziąć wolnego w innym czasie, niż gorący sezon... :/

Ci którzy mogą się szybko zdecydować i wziąć kilka dni urlopu mają szansę na supertanie okazje w różnych zakątkach Europy i świata.


No i to już koniec kanaryjskich opowieści, czas się pożegnać. Zdjęcie na krakowskim lotnisku już na zimowo.

Obrazek

Niech Was nie zmyli pierwsze wrażenie – na zdjęciu są wszyscy, dziewczynki grzecznie w rządku, Andrzej ukrywa się za wózkami ;)

A po przyjeździe do domu zaserwowałam bliskim Patatos con mojo, czyli ziemniaki gotowane w mundurkach (nasze odmiany trzeba jednak rozebrać z uniformu ;)) z sosami przyrządzonymi na bazie przypraw przywiezionych z wysp.
Wcześniej znałam i lubiłam tylko Mojo Picon (najbardziej czerwony, po prawej), ale teraz przegrał konkurencję z Adobo Canario (brązowawy po lewej)! Doskonały jest!
Salmorejo (zielonkawy w środku) też niezły!

Obrazek

Dziękuję wszystkim za uwagę, polecam się do naśladowania tym, którym taka forma wypoczynku się podoba i zapraszam do kontaktu :)
Tauzen
Turysta
Turysta
Posty: 636
Rejestracja: 23 lutego 2010, 15:30

Post autor: Tauzen » 31 marca 2016, 22:26

Fajnie się czytało. Co do czytania newsów z Mlecznych czy fly4free to rzeczywiście głowa boli.

Tak na szybko, to ja akurat już z bookinga nie korzystam. Po prostu uważam że jest za drogi. Można znaleźć oczywiście i te najtańsze oferty, ale z moich obserwacji wynika że jednak spora część to te bardziej luksusowe.

Ja np. korzystam z homeaway lub airnb.

ceny które podałaś to oczywiście dotyczą terminów poza sezonem, kto nie ma możliwości jechać poza sezonem ten niestety płaci dwa albo i trzy razy tyle (np. za samochód).

Generalnie wyjazd za niecałe 900 zł to i tak super cena (jedzenia nie liczę bo w PL też trzeba jeść). Nam się udało w ub. roku być prawie 6 dni w Norwegii za ok. 300 zł (nie zliczałem dokładnie).
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 05 kwietnia 2016, 19:16

Jakoś mi wcześniej umknął Twój post, Wiolcia :roll:
Wiolcia pisze:Jak już człowiek zobaczy relację i zdjęcia, to zaczyna inaczej podchodzić do nic nie mówiących mu wcześniej miejsc.
też tak na mnie często działają relacje innych :)
Wiolcia pisze:Gdybyś miała porównać Teneryfę z Gran Canarią, którą z nich wybrałabyś na ponowny wyjazd? W przyszłym roku kolejna wyspa?
Hmm :hmmm:
Wybór nie jest oczywisty, z leciutką przewagą wygrałaby jednak Teneryfa...
Bardziej różnorodna jest chyba. Wulkan (mam do powtórki!) jest dużą atrakcją i ta potężna kaldera wokół niego.

Na Gran Canarii natomiast te ogromne wydmy są fajne. I bardziej chciałabym poznać i pochodzić po szlakach interioru...

A w przyszłym roku, jeśli się uda, całkiem inne plany są... Mocne! Ale jeszcze niepewne więc na razie tajne przez poufne ;)

Natomiast w kolejnych latach, jak Bóg da, to ho ho, ile mam kierunków do obskoczenia zimą! Wszystko zależy, czy tanie loty pozostaną tanie, czy zdrowie i sytuacja na świecie pozwolą, czy znajdą się osoby do współrealizacji różnych scenariuszy - w kolejce czaka Madera, Izrael, Dubaj no i powtórki lub inne wyspy Kanarów. A może się okazać, że wyjdzie całkiem co innego :D
Tauzen pisze:Fajnie się czytało.
Dzięki, cieszę się :)
Tauzen pisze:Co do czytania newsów z Mlecznych czy fly4free to rzeczywiście głowa boli.
Dlatego już rzadko zaglądam do ofert, ale dzięki nim wyczailiśmy tę Kamczatkę :)
Tauzen pisze:Tak na szybko, to ja akurat już z bookinga nie korzystam. Po prostu uważam że jest za drogi. Można znaleźć oczywiście i te najtańsze oferty, ale z moich obserwacji wynika że jednak spora część to te bardziej luksusowe.
Całkowicie się z Tobą zgadzam! Ale jak mi tamta cena wyskoczyła, to oczywiście brałam! :D
Tauzen pisze:ceny które podałaś to oczywiście dotyczą terminów poza sezonem, kto nie ma możliwości jechać poza sezonem ten niestety płaci dwa albo i trzy razy tyle (np. za samochód).
Nikt tego nie wie tak, jak nauczyciel! :zly:
Tauzen pisze: Nam się udało w ub. roku być prawie 6 dni w Norwegii za ok. 300 zł (nie zliczałem dokładnie).
... kto chce, szuka sposobu!... ;) Mnóstwo marzeń można sobie spełnić za niewielkie pieniądze :)





A zagatka, jak pisałam, poleciała w połowie marca na Teneryfę, mieli piękną pogodę i są zachwyceni. Ryanair za 150 zł umożliwia wzięcie niemowlakowi wózka, fotelika samochodowego i 5 kg dodatkowego bagażu i nie wiem, czy nie coś jeszcze. Niemowlak leci za darmo. Wpuszczają pierwszych na pokład.
W ogóle młodzi byli bardzo zadowoleni! Agatka karmi wyłącznie piersią więc problem z jedzeniem malucha nie istnieje. Dla siebie mieli kuchnię i sobie gotowali.

Helenka tam właśnie "zdobyła" swój pierwszy szczyt Montana Roja. Jak widać, bardzo jej się to podobało! :)

Obrazek

To właśnie ta góra z tle :) (...no zbierajcie się szybciej... już chcę iść w góry! ;) )

Obrazek

Pochodzili też po szlakach kaldery wokół Teide.

Obrazek
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 05 kwietnia 2016, 22:22

Jolu, ależ Helenka już urosła :> no proszę od samego malucha już po skałach, co będzie potem Hohho ;)
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Post autor: Han-Ka » 06 kwietnia 2016, 14:15

Dżola Ry pisze:ho ho, ile mam kierunków do obskoczenia zimą!
A mnie akurat zimą najtrudniej jest się gdzieś wyrwać. Szkoda, bo chętnie bym się przyłączyła do kolejnej eskapady :( .
Cieszę się Jolu, że masz tak wiele pomysłów. Trzymam kciuki za powodzenie kolejnych wypraw :> .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Kubeczek
Turysta
Turysta
Posty: 52
Rejestracja: 11 października 2012, 15:40

Post autor: Kubeczek » 09 kwietnia 2016, 0:35

Dżola Ry pisze:Helenka tam właśnie "zdobyła" swój pierwszy szczyt Montana Roja. Jak widać, bardzo jej się to podobało!
Taaaa... i pewnie będzie to pamiętać do końca życia i wnukom opowiadać przy urodzinowych tortach... :kukacz:
HalinkaŚ pisze:no proszę od samego malucha już po skałach, co będzie potem Hohho
Halinko, no jak co? - to samo co i u innych bobasów - żarło przerabiane w odchody walone w pieluchy... upsss..sorry... w pampersy :lol:
Z nizin, ale górmaniak :-)
ODPOWIEDZ