1.07-21.08.2015 - Norwegia po babsku
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Ojej, no to fatalnie, żadna nocna przygoda w górach nie była zazbytnio możliwaDżola Ry pisze:Wtedy też pojawił się pierwszy raz tekst, który od tej pory często i z lubością powtarzałyśmy - „przed zmrokiem zdążymy!”
Cudowny komfort daje w tym kraju świadomość, że nawet jeśli słońce jest nisko, to jeszcze bardzo długo będzie jasno.
Wodospad, co prawie zmiótł te domki-sklepiki, noooo strachliwie wygląda na fotce
Ai jeszcze ronda w tunelach, hmm, ciekawostka
Jęzor przedni!!! Pamiętam jak mi go pokazywałaś na fotkach w necie, jeszcze jako plany i marzenia, a tu proszę: cyk myk pstryk i Dżola stoi na jęzorze!
Jola jak ja Cię lubię....nie dość że mnie na tą WYPRAWĘ MARZEŃ zabrałaś...to jeszcze teraz fundujesz mi Taaaaaaaaaaaaaaaaaaakie miłe wspominanie....a nie powiem więcej....no nowo przeżywanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!dzięki
wodospad wedle mojej pamięci to Ryfylke
czekam czekam na cd....ale póki co przeżywam ten czas....
wodospad wedle mojej pamięci to Ryfylke
czekam czekam na cd....ale póki co przeżywam ten czas....
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Jak tak patrzę na te wodospady to wciska w fotel i zdaje się, że tez przez chwile "nie dygne dupska"
Skalny Jęzor Trola jak się patrzy. Urobiłyście solidny kawał drogi, być może "jęzor" jeszcze się pokazywał w drodze powrotnej po mokrym śniegu ale najważniejsze że marzenia się spełniają No i Gratulacje też za Preikestolen. Na filmiku kiedy leżycie sobie na krawędzi można zrobić jeszcze niezły pamiątkowy screenshot
Skalny Jęzor Trola jak się patrzy. Urobiłyście solidny kawał drogi, być może "jęzor" jeszcze się pokazywał w drodze powrotnej po mokrym śniegu ale najważniejsze że marzenia się spełniają No i Gratulacje też za Preikestolen. Na filmiku kiedy leżycie sobie na krawędzi można zrobić jeszcze niezły pamiątkowy screenshot
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
Tak robi ogromne wrażenie, ale zapomniałam napisać (a miałam taki zamiar), że bardzo mnie zaskoczyły rozmiary tego jęzora. On jest mały! Ok. 5 m szerokości, ok. 12 m długości.HalinkaŚ pisze:Cudnej urody miejsce
W porównaniu z Amboną szczególnie!
A więc skoro i ja Cię wciąż bardzo lubię (o pozostałych dziewczętach nie wspominając) to mamy dowód dla tych, którzy twierdzili, że tyle bab na takiej małej przestrzeni to katastrofa, że nic nie wiedzą o babach!dani pisze:ola jak ja Cię lubię....nie dość że mnie na tą WYPRAWĘ MARZEŃ zabrałaś...to jeszcze teraz fundujesz mi Taaaaaaaaaaaaaaaaaaakie miłe wspominanie....a nie powiem więcej....no nowo przeżywanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!dzięki
Tyle śmiechu, radości i sympatii wypełniało naszą przyczepę, że ledwie się mieściły!
Miło mi, że filmik obejrzałeś i to ze zrozumieniem! (a czasem trzeba się mocno wsłuchać )heathcliff pisze: "nie dygne dupska"
Masz rację! Coś "printnę"heathcliff pisze: Na filmiku kiedy leżycie sobie na krawędzi można zrobić jeszcze niezły pamiątkowy screenshot
Po nocy wypełnionej szumem pobliskiego wodospadu wstajemy wcześnie, bo dziś bogaty (i wielokilometrowy!) plan wycieczkowy mamy. Przyczepę zostawiamy na campingu i po śniadanku ruszamy w stronę Ulvik.
Podobno to bardzo widokowa trasa.
Rzeczywiście – potwierdza się, nieprawdaż?
Ale zanim zjechałyśmy nad fiord trafiłyśmy na nadzwyczajny poziomkowy urodzaj i nie przepuściłyśmy okazji!
fot. Wandy
Nad fiordem oczywiście musi być sesja foto
Idziemy do malutkiego kościółka z 1858 roku w Ulvik.
I pojechałyśmy dalej wzdłuż fiordu, aż trafiłyśmy na ten znak.
fot. Dani
Obok niego znajdowała się informacja, że dalsza część drogi jest prywatna i płatna – 50 koron (25 zł).
Chwilę się wahałyśmy, czy chcemy tam jechać, ale stwierdziłyśmy – skoro z dołu fiord tak pięknie wygląda, to jak musi wyglądać z góry! Dla tych widoków każda z nas zdecydowała się szarpnąć i poświęcić tego piątaka, który na nią przypadał!
I tu opiszę procedurę zapłaty – dość powszechną w krajach skandynawskich (choć już, niestety, poza centrami turystycznymi... )
Otóż należało wziąć druczek i kopertę z jednej skrzyneczki, wypełnić rubryki dotyczące samochodu, włożyć druczek i 50 koron do koperty, a tę umieścić w drugiej skrzyneczce, z której można było bez trudu wyjąć koperty wraz z zawartością.
To takie piękne, móc zaufać innym ludziom! Wiedzieć, że postąpią honorowo... Spotkałyśmy się z podobnymi procedurami także w innych miejscach Norwegii (a wcześniej i w innych krajach).
fot. Dani
Procedury dopełniłyśmy i rozgadane ruszyłyśmy w drogę pełne oczekiwania na zapierające dech w piersi widoki.
Początkowo droga, choć wąska i kręta nie wyróżniała się niczym od wielu innych dróg górskich. Ale im wyżej, tym było bardziej stromo, przepastnie i bardzo wąsko.
W samochodzie wszystkie najpierw ściszyłyśmy głos, potem całkiem zamilkłyśmy, aż w końcu miałam wrażenie, że nikt – włącznie ze mną – nawet nie oddycha!
Napięcie, jakie pojawiło się w samochodzie było wprost proporcjonalne do nachylenia drogi i strachu, co będzie, jeśli z naprzeciwka pojawi się inny samochód??! Tu nie ma żadnych mijanek, z jednej strony jest skała, z drugiej barierka, za którą jest przepaść!
fot. Dani
Stan barierek też wiele mówił
fot. Dani
W grobowej ciszy pokonałyśmy te kilka kilometrów (szkoda, że nie popatrzyłam na licznik, ale wydaje mi się, że ok 3 km), a gdy wyjechałyśmy wreszcie na przełęcz, gdzie było płasko i przestronnie i wysiadłyśmy z samochodu musiałam dłuższą chwilę poczekać, aż moje nogi przestały drżeć!
Mało tego – nie było stąd właściwie żadnych atrakcyjnych widoków!
Droga w dalszym odcinku była nieprzejezdna, zasypana śniegiem (12 lipca).
Po przechadzce po okolicy trzeba jeszcze wrócić...
Nasza droga z odcinka powyżej
fot. Dani
W skupieniu, na niskim biegu, żeby nie przegrzać hamulców, powoli, powoli zjechałyśmy na parking. Ufff
Na koniec doczekałam się oklasków jak pilot samolotu po bezpiecznym lądowaniu! I pomyśleć, że na te atrakcje wydałyśmy całe 25 złociszy!
Z perspektywy całej podróży po Norwegii mogę napisać, że stres związany z przejazdem drogą z Lindesnes do Stavanger (odc. 2 http://jolaryd.blogspot.com/2015/11/lin ... anger.html ) wynikał z tego, że nie jeździłam dotychczas z przyczepą tak krętymi i stosunkowo wąskimi drogami (nawet w Albanii były szersze!) i obawiałam się sytuacji, że zza zakrętu wynurzy się inny pojazd z przyczepą, a ja będę zmuszona wycofać zestaw do mijanki. I chociaż cofanie zestawem praktykowałam wielokrotnie to na pewno nie mam w tym takiej precyzji i swobody, jak kierowcy ciężarówek. Ta obawa towarzyszyła mi potem na wielu drogach Norwegii, szczególnie na południu. Na szczęście najtrudniejszy scenariusz się nie sprawdził i do mijanki nie musiałam wycofywać, choć jedno szczególne cofanie opiszę za jakiś czas
Natomiast ta opisana powyżej droga była najtrudniejsza ze wszystkich, którymi dotychczas jeździłam! Na szczęście jechałam tam bez przyczepy.
No dobrze... zjechałyśmy nad fiord więc po tych mocnych przeżyciach czas – dla złapania równowagi - na słodką chwilę!
fot. Wandy
Jest pięknie!
Po nasyceniu się widokami i relaksem jedziemy dalej. Następny w programie jest dziś wodospad Steinsdalsfossen wyróżniający się wśród innych wodospadów tym, że można przejść pod nim.
I filmik urwany wyczerpaniem się baterii https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 7318220482
Tu też znajduje się "centrum Trollowe" i urządzamy sobie z nimi sesję.
Następnie jedziemy do Bergen. Słyszałyśmy, że to norweska stolica deszczu, a my mamy taką piękną pogodę!
Ale do Bergen było daleko – wystarczająco, że tradycji deszczowej stało się zadość wrrrr!
Słynny targ rybny w Bregen
Po naszemu też można zamówić – szkoda, że ceny całkowicie nie nasze
Zabytkowa dzielnica Bryggen z pięknymi domami kupców hanzeatyckich.
Potem był już tylko późny powrót do przyczepy.
Tradycyjnie zapraszam do całej galerii: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... lvikBergen
... oraz na ciąg dalszy - tu lub na blogu
Podobno to bardzo widokowa trasa.
Rzeczywiście – potwierdza się, nieprawdaż?
Ale zanim zjechałyśmy nad fiord trafiłyśmy na nadzwyczajny poziomkowy urodzaj i nie przepuściłyśmy okazji!
fot. Wandy
Nad fiordem oczywiście musi być sesja foto
Idziemy do malutkiego kościółka z 1858 roku w Ulvik.
I pojechałyśmy dalej wzdłuż fiordu, aż trafiłyśmy na ten znak.
fot. Dani
Obok niego znajdowała się informacja, że dalsza część drogi jest prywatna i płatna – 50 koron (25 zł).
Chwilę się wahałyśmy, czy chcemy tam jechać, ale stwierdziłyśmy – skoro z dołu fiord tak pięknie wygląda, to jak musi wyglądać z góry! Dla tych widoków każda z nas zdecydowała się szarpnąć i poświęcić tego piątaka, który na nią przypadał!
I tu opiszę procedurę zapłaty – dość powszechną w krajach skandynawskich (choć już, niestety, poza centrami turystycznymi... )
Otóż należało wziąć druczek i kopertę z jednej skrzyneczki, wypełnić rubryki dotyczące samochodu, włożyć druczek i 50 koron do koperty, a tę umieścić w drugiej skrzyneczce, z której można było bez trudu wyjąć koperty wraz z zawartością.
To takie piękne, móc zaufać innym ludziom! Wiedzieć, że postąpią honorowo... Spotkałyśmy się z podobnymi procedurami także w innych miejscach Norwegii (a wcześniej i w innych krajach).
fot. Dani
Procedury dopełniłyśmy i rozgadane ruszyłyśmy w drogę pełne oczekiwania na zapierające dech w piersi widoki.
Początkowo droga, choć wąska i kręta nie wyróżniała się niczym od wielu innych dróg górskich. Ale im wyżej, tym było bardziej stromo, przepastnie i bardzo wąsko.
W samochodzie wszystkie najpierw ściszyłyśmy głos, potem całkiem zamilkłyśmy, aż w końcu miałam wrażenie, że nikt – włącznie ze mną – nawet nie oddycha!
Napięcie, jakie pojawiło się w samochodzie było wprost proporcjonalne do nachylenia drogi i strachu, co będzie, jeśli z naprzeciwka pojawi się inny samochód??! Tu nie ma żadnych mijanek, z jednej strony jest skała, z drugiej barierka, za którą jest przepaść!
fot. Dani
Stan barierek też wiele mówił
fot. Dani
W grobowej ciszy pokonałyśmy te kilka kilometrów (szkoda, że nie popatrzyłam na licznik, ale wydaje mi się, że ok 3 km), a gdy wyjechałyśmy wreszcie na przełęcz, gdzie było płasko i przestronnie i wysiadłyśmy z samochodu musiałam dłuższą chwilę poczekać, aż moje nogi przestały drżeć!
Mało tego – nie było stąd właściwie żadnych atrakcyjnych widoków!
Droga w dalszym odcinku była nieprzejezdna, zasypana śniegiem (12 lipca).
Po przechadzce po okolicy trzeba jeszcze wrócić...
Nasza droga z odcinka powyżej
fot. Dani
W skupieniu, na niskim biegu, żeby nie przegrzać hamulców, powoli, powoli zjechałyśmy na parking. Ufff
Na koniec doczekałam się oklasków jak pilot samolotu po bezpiecznym lądowaniu! I pomyśleć, że na te atrakcje wydałyśmy całe 25 złociszy!
Z perspektywy całej podróży po Norwegii mogę napisać, że stres związany z przejazdem drogą z Lindesnes do Stavanger (odc. 2 http://jolaryd.blogspot.com/2015/11/lin ... anger.html ) wynikał z tego, że nie jeździłam dotychczas z przyczepą tak krętymi i stosunkowo wąskimi drogami (nawet w Albanii były szersze!) i obawiałam się sytuacji, że zza zakrętu wynurzy się inny pojazd z przyczepą, a ja będę zmuszona wycofać zestaw do mijanki. I chociaż cofanie zestawem praktykowałam wielokrotnie to na pewno nie mam w tym takiej precyzji i swobody, jak kierowcy ciężarówek. Ta obawa towarzyszyła mi potem na wielu drogach Norwegii, szczególnie na południu. Na szczęście najtrudniejszy scenariusz się nie sprawdził i do mijanki nie musiałam wycofywać, choć jedno szczególne cofanie opiszę za jakiś czas
Natomiast ta opisana powyżej droga była najtrudniejsza ze wszystkich, którymi dotychczas jeździłam! Na szczęście jechałam tam bez przyczepy.
No dobrze... zjechałyśmy nad fiord więc po tych mocnych przeżyciach czas – dla złapania równowagi - na słodką chwilę!
fot. Wandy
Jest pięknie!
Po nasyceniu się widokami i relaksem jedziemy dalej. Następny w programie jest dziś wodospad Steinsdalsfossen wyróżniający się wśród innych wodospadów tym, że można przejść pod nim.
I filmik urwany wyczerpaniem się baterii https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 7318220482
Tu też znajduje się "centrum Trollowe" i urządzamy sobie z nimi sesję.
Następnie jedziemy do Bergen. Słyszałyśmy, że to norweska stolica deszczu, a my mamy taką piękną pogodę!
Ale do Bergen było daleko – wystarczająco, że tradycji deszczowej stało się zadość wrrrr!
Słynny targ rybny w Bregen
Po naszemu też można zamówić – szkoda, że ceny całkowicie nie nasze
Zabytkowa dzielnica Bryggen z pięknymi domami kupców hanzeatyckich.
Potem był już tylko późny powrót do przyczepy.
Tradycyjnie zapraszam do całej galerii: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... lvikBergen
... oraz na ciąg dalszy - tu lub na blogu
Wasze lato było bardziej "śnieżne" niż to nasze w Norwegii. Sporo rzeczywiście śniegu miałyście w drodze na Trolltungę. No chyba że te dwa tygodnie (mniej więcej o tyle później byliśmy) ma tu duże znaczenie.
I zdziwiło mnie, że aż godzinę musiałyście czekać, by wejść na język Trolla! Nam się od razu udało.
Schodkami kolejki usiłowaliśmy schodzić, ale dla mnie to było karkołomne przeżycie i po sporym już odcinku w dół zawróciliśmy. Zejście/wyjście szlakiem rzeczywiście strome. Ale dałyście pięknie radę - gratulacje, bo dotarcie tam nagradza wszelkie trudy.
Bardzo zaciekawiła mnie ta trasa na Osę. My odpuściliśmy, podjechaliśmy tylko pod miejsce, gdzie trzeba już płacić. Czy gdyby śniegu tam nie było, daleko jeszcze można by jechać? Mimo że Wam się nie udało, i tak te skalne ściany Was otaczające bardzo mi się spodobały. Ciekawa jestem, jak jest dalej?
Stolica deszczu rzeczywiście przywitała Was deszczem. Pewnie odpuściłyście wyjazd kolejką na wzgórze nad Bergen? Na targu rybnym skusiłyście się na jakiś rybny smakołyk? My odpuściliśmy ze względu na ceny.
Jolu, bardzo miło mi się czyta i Twa relacja skutecznie urozmaica mi tę naszą angielską paskudną jesień, która za nic od wielu dni nie chce się zmienić na lepsze .
Pisz więc dalej, bo czekam!
P.S. I gratuluję tysiąca .
I zdziwiło mnie, że aż godzinę musiałyście czekać, by wejść na język Trolla! Nam się od razu udało.
Schodkami kolejki usiłowaliśmy schodzić, ale dla mnie to było karkołomne przeżycie i po sporym już odcinku w dół zawróciliśmy. Zejście/wyjście szlakiem rzeczywiście strome. Ale dałyście pięknie radę - gratulacje, bo dotarcie tam nagradza wszelkie trudy.
Bardzo zaciekawiła mnie ta trasa na Osę. My odpuściliśmy, podjechaliśmy tylko pod miejsce, gdzie trzeba już płacić. Czy gdyby śniegu tam nie było, daleko jeszcze można by jechać? Mimo że Wam się nie udało, i tak te skalne ściany Was otaczające bardzo mi się spodobały. Ciekawa jestem, jak jest dalej?
Stolica deszczu rzeczywiście przywitała Was deszczem. Pewnie odpuściłyście wyjazd kolejką na wzgórze nad Bergen? Na targu rybnym skusiłyście się na jakiś rybny smakołyk? My odpuściliśmy ze względu na ceny.
Jolu, bardzo miło mi się czyta i Twa relacja skutecznie urozmaica mi tę naszą angielską paskudną jesień, która za nic od wielu dni nie chce się zmienić na lepsze .
Pisz więc dalej, bo czekam!
P.S. I gratuluję tysiąca .
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
I tu opiszę procedurę zapłaty – dość powszechną w krajach skandynawskich (choć już, niestety, poza centrami turystycznymi... )
Otóż należało wziąć druczek i kopertę z jednej skrzyneczki, wypełnić rubryki dotyczące samochodu, włożyć druczek i 50 koron do koperty, a tę umieścić w drugiej skrzyneczce, z której można było bez trudu wyjąć koperty wraz z zawartością.
To takie piękne, móc zaufać innym ludziom! Wiedzieć, że postąpią honorowo... Spotkałyśmy się z podobnymi procedurami także w innych miejscach Norwegii (a wcześniej i w innych krajach).
W takich miejscach to naprawde bierze mnie chec zeby rzeczywiscie zaplacic! a jak siedzi w budce ciec o twarzy kapo to tylko jest ochota aby ominac krzakami...
Ale byla barierka! Pomysl ze mogloby jej nie byc!
Stan barierek też wiele mówił
To kiedy ona jest przejezdna? raz na 10 lat miedzy 20 lipca a 5 sierpnia?Droga w dalszym odcinku była nieprzejezdna, zasypana śniegiem (12 lipca).
ale dokladnie wiem co musialyscie czuc... nas to samo spotkalo w maju w Durmitorze- droga niknaca pod zaspa gigantem!
To taki tez jest w Moldawii ale gabaryty nieporownywalne!Następny w programie jest dziś wodospad Steinsdalsfossen wyróżniający się wśród innych wodospadów tym, że można przejść pod nim.
kurcze, to jest chyba najgorszy problem z wyjazdami do takich krajow... Czlowiek by pobuszowal na bazarze, zjadl cos regionalnego, obkupil sie w pamiatki a tu ceny z kosmosu...Słynny targ rybny w Bregen
Z ciekawosci- ile tam kosztuje taka sredniej wielkosci ryba, powiedzmy jak nasza makrela. Bo nawet nie mam pojecia jaki to jest rzad- 100zl, 1000zl?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Czekałyśmy godzinę i 10 minut!Wiolcia pisze:I zdziwiło mnie, że aż godzinę musiałyście czekać, by wejść na język Trolla! Nam się od razu udało.
Czytałam w necie opisy jeszcze przed wyjazdem i nawet nie próbowałam...Wiolcia pisze:Schodkami kolejki usiłowaliśmy schodzić, ale dla mnie to było karkołomne przeżycie i po sporym już odcinku w dół zawróciliśmy.
Wiolcia pisze:Czy gdyby śniegu tam nie było, daleko jeszcze można by jechać?
Po Twoim pytaniu wybrałam się na przejażdżkę z google street i mogę odpowiedzieć, że droga prowadzi na rozległy płaskowyż z wieloma niewielkimi jeziorkami.. Myślę, że wiele fajnych tras można byłoby tam przejść. Są też jakieś odnogi, ale nieprzejezdne z guglamiWiolcia pisze:Ciekawa jestem, jak jest dalej?
Ale pomimo to, że na google street nie wygląda ta droga tak źle, nie chciałabym nią już jechać. Dla nas, ludzi mających problem z ekspozycją to w wielu miejscach trudne przeżycie.
Było późno, deszczowo i na pewno (choć nie spradzałyśmy) drogo. A Wy byliście?Wiolcia pisze:Pewnie odpuściłyście wyjazd kolejką na wzgórze nad Bergen?
Dokładnie tak samo...Wiolcia pisze:Na targu rybnym skusiłyście się na jakiś rybny smakołyk? My odpuściliśmy ze względu na ceny.
Wiolcia pisze:Jolu, bardzo miło mi się czyta i Twa relacja skutecznie urozmaica mi tę naszą angielską paskudną jesień, która za nic od wielu dni nie chce się zmienić na lepsze .
Pisz więc dalej, bo czekam!
Wiolcia pisze:P.S. I gratuluję tysiąca .
może tylko nie lubi swojej pracybuba pisze:a jak siedzi w budce ciec o twarzy kapo
Musiałybyśmy wzywać pomoc, ani chybi!buba pisze:Byla barierka! Pomysl ze mogloby jej nie byc!
Chyba coś koło tegobuba pisze:To kiedy ona jest przejezdna? raz na 10 miedzy 20 lipca a 5 sierpnia?
Ale na google street nie ma śniegu... więc czasem musi się to zdarzać
Ale za to mniej tłumów i więcej naturybuba pisze:To taki tez jest w Moldawii ale gabaryty nieporownywalne!
To do tych domów się nie dojeżdżało, czy był dojazd z drugiej strony?buba pisze:ale dokladnie wiem co musialyscie czuc... nas to samo spotkalo w maju w Durmitorze- droga niknaca pod zaspa gigantem!
Na wzgórze nad Bergen wyjechaliśmy. Kupiliśmy bilet w jedną stronę, a z powrotem zeszliśmy spacerkiem. Bilet był nawet za przyzwoitą cenę, choć już nie pamiętam, ile kosztował.
Panoramy z góry w porządku, choć akurat, gdy tam byliśmy, pod słońce.
Panoramy z góry w porządku, choć akurat, gdy tam byliśmy, pod słońce.
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Też bym nie odpuścił.Dżola Ry pisze:Ale zanim zjechałyśmy nad fiord trafiłyśmy na nadzwyczajny poziomkowy urodzaj i nie przepuściłyśmy okazji!
Skoro droga była nieprzejezdna to czy nie powinna być umieszczona stosowna informacja?Dżola Ry pisze:I tu opiszę procedurę zapłaty
Przypomniał mi się cykl z Discovery, w którym kierowcy jeżdżą ciężarówkami po takich drogach (a barierek raczej brak).Dżola Ry pisze:Napięcie, jakie pojawiło się w samochodzie było wprost proporcjonalne do nachylenia drogi i strachu, co będzie, jeśli z naprzeciwka pojawi się inny samochód??! Tu nie ma żadnych mijanek, z jednej strony jest skała, z drugiej barierka, za którą jest przepaść!
No, ale można płacić brylantami i złotem.Dżola Ry pisze:Po naszemu też można zamówić – szkoda, że ceny całkowicie nie nasze
Martyna Wojciechowska kiedyś powiedziała "Ale marzenia nie spełniają się ot tak. W tym cała ich magia. Że są wyczekane"Dżola Ry pisze:O Norwegii marzyłam od „zawsze”. Gdy na lekcji geografii w szkole dowiedziałam się o istnieniu fiordów i zobaczyłam ich zdjęcia zachwyciłam się. Ale wtedy Norwegia była dla mnie równie nieosiągalna jak teraz księżyc.
Koniecznie muszę ten teks zapamiętać,jest bardzo dobryDżola Ry pisze:Droga, na której można „umrzeć z zachwytu i zesrać się ze strachu”
Coś niecoś mi Daniela poopowiadała o tej wyprawie i perypetiach z nią związanych więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.