Jak Franek ze schroniska Prezydenta Rosji pogonił; 26.07-01
: 14 sierpnia 2015, 11:56
Uwaga – na potrzeby tej relacji imię głównego bohatera tej opowieści zostało zmienione.
Okazało się, że pracujący w schroniskowej kuchni Francesco (dla nas po prostu Franek) jest Polakiem. Od razu znaleźliśmy wspólny język - dosłownie i w przenośni. Franek przyjechał w Alpy jakieś 10 lat temu, dotarł do schroniska na 3480 m npm i … tak mu już zostało. Po paru latach sprowadził z Polski żonę i dzieci, a jego dość częste wizyty w Ojczyźnie utwierdzają go tylko w przekonaniu, że emigracja była bardzo dobrym wyborem.
Franek obiecał nam, że wieczorem przy piwku usłyszymy niecodzienną historię.
Pozostało zająć strategiczne miejsce na schroniskowym tarasie z nieziemskimi widokami, zakupić złoty napój (w cenie 6,50 Euro za półlitrowy kufel) i pozwolić ponieść się Frankowej opowieści …
- Lipiec 2010 roku był wyjątkowo suchy i słoneczny. Pamiętam to tak dokładnie, jakby to było wczoraj. Odkąd pracuję w schronisku, Matterhorn jeszcze nigdy nie wyglądał tak posępnie jak tamtego pamiętnego lata; zupełnie pozbawiony śniegu w ogóle nie przypominał widoku z pięknych szwajcarskich pocztówek. Takich jak te, które tu sprzedajemy - Franek wskazał ręką na stojak z kartkami, wystawiony przy ladzie.
- Wiesz - uśmiechnął się kwaśno Franek - czasami turyści w Cervinia, wskazując na Matterhorn, pytają co to za góra. Jak im mówimy że to Monte Cervino to pytają, gdzie w takim razie jest ten słynny Matterhorn (*).
Franek upił łyk piwa i zaczął opowiadać dalej. Słuchaliśmy w skupieniu, bo zapowiadała się niebanalna historia.
- Pewnego słonecznego dnia do schroniska przyjechali ruscy agenci. Wyglądali trochę absurdalnie w tych swoich nienagannie skrojonych garniturach z wypchanymi pachami, ciemnych okularach, łysych głowach i słuchawkach w uszach.
Nie, nie, zachowywali się z pełną kulturą, jeden z nich mówił perfekt po włosku. Wszystko grzecznie i nad wyraz uprzejmie.
Jeden z właścicieli już wiedział o co chodzi, wcześniej wstępnie go powiadomili w czym rzecz.
Otóż za kilka tygodni miał nas odwiedzić … Prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew .
Tak, tak, dzisiaj mało kto już pamięta że na jedną kadencję Putin zamienił się z Miedwiediewem rolami, aby sprawić wrażenie pełnej demokracji i poszanowania konstytucji. Wtedy zatem, Władimir Putin był Premierem, a D. Miedwiediew – Prezydentem Rosji.
Agenci kilka godzin chodzili po schronisku, zaglądali w każdy kąt, robili zdjęcia i notatki, ustalali szczegóły z szefostwem, pobrali próbki wody, poprosili o kawę i herbatę (też coś odlewali do probówek).
Okazało się, że Prezydent Miedwiediew wybiera się na zwiedzanie doliny Aosty, przyleci w Alpy, odwiedzi Cervinię i zostanie na weekend żeby pojeździć na nartach na lodowcu. No i przy okazji wpadnie na obiad do naszego schroniska.
Agenci zostawili w kuchni litrową butelkę wódki z herbem Prezydenta Rosji, dokładnie zamkniętą i dodatkowo zaplombowaną oraz wielką, pięciokilową … puszkę śledzi, równie dobrze zabezpieczoną i z plombami.
Poprosili, aby podczas wizyty Prezydenta Miedwiediewa właśnie te pyszności trafiły na jego stół .
Pomału zbliżał się termin wizyty niecodziennego gościa. Ruski helikopter wojskowy latał już z Miedwiediewem gdzieś nad pobliskimi szczytami. Dzień przed planowanymi odwiedzinami Prezydenta ruscy agenci zażądali jeszcze od szefostwa listy wszystkich pracowników schroniska oraz szczegółowych danych (imię ojca i syna i ducha …) tych którzy będą na dyżurze w czasie wizyty Miedwiediewa.
Tak, tak, dobrze się domyślacie – dodał Franek widząc nasze miny – ja miałem mieć wtedy zmianę w kuchni.
Jak ruscy otrzymali ta listę to po jakiś 3-4 godzinach dali znać, że Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew jednak nie odwiedzi naszego schroniska.
- A ja wiem dlaczego – Franek uśmiechnął się złośliwie -
- Ja mam na nazwisko Kaczyński.
* Cervinia: włoski ośrodek turystyczno-narciarski , położony w dolinie Aosta, na wysokości ok. 2000 m npm. Nad Cervinią znajduje się Matterhorn, czyli po włosku: „Monte Cervino”. Od włoskiej nazwy Matterhornu pochodzi właśnie nazwa tego miasteczka. To takie włoskie Zermatt, a Zermatt znajduje się po drugiej stronie Matterhornu, już w Szwajcarii.
Matterhorn (czyli po włosku: Monte Cervino) od strony włoskiej, widziany z Cervinia, w ogóle nie przypomina charakterystycznej piramidy, widocznej od strony szwajcarskiego Zermatt, a uwiecznionej na niezliczonej ilości zdjęć, pocztówek, plakatów, kubków, koszulek, czekolad, itp.. Trójkątny kształt słynnych szwajcarskich czekolad „Toblerone” symbolizuje właśnie Matterhorn.
Od strony włoskiej Matterhorn (Monte Cervino) przypomina raczej wielką kupę kamieni (z przewagą kamieni ).
Widok ze schroniska Rifugio guide del Cervino na miejscowość Cervinia.
A tutaj w widok ze schroniska w drugą stronę - na Klein Matterhorn.
A tu dla porównania widok na Zermatt.
A tak wygląda Matterhorn (Monte Cervino) ze schroniska (z Cervinii wygląda jeszcze mnie imponująco).
Bo wszyscy kojarzą taki widok Matterhornu (widok z trasy zejścia do Zermatt).
A tak wygląda schronisko z zewnątrz.
I w środku.
Widok z okna naszego pokoju.
Okazało się, że pracujący w schroniskowej kuchni Francesco (dla nas po prostu Franek) jest Polakiem. Od razu znaleźliśmy wspólny język - dosłownie i w przenośni. Franek przyjechał w Alpy jakieś 10 lat temu, dotarł do schroniska na 3480 m npm i … tak mu już zostało. Po paru latach sprowadził z Polski żonę i dzieci, a jego dość częste wizyty w Ojczyźnie utwierdzają go tylko w przekonaniu, że emigracja była bardzo dobrym wyborem.
Franek obiecał nam, że wieczorem przy piwku usłyszymy niecodzienną historię.
Pozostało zająć strategiczne miejsce na schroniskowym tarasie z nieziemskimi widokami, zakupić złoty napój (w cenie 6,50 Euro za półlitrowy kufel) i pozwolić ponieść się Frankowej opowieści …
- Lipiec 2010 roku był wyjątkowo suchy i słoneczny. Pamiętam to tak dokładnie, jakby to było wczoraj. Odkąd pracuję w schronisku, Matterhorn jeszcze nigdy nie wyglądał tak posępnie jak tamtego pamiętnego lata; zupełnie pozbawiony śniegu w ogóle nie przypominał widoku z pięknych szwajcarskich pocztówek. Takich jak te, które tu sprzedajemy - Franek wskazał ręką na stojak z kartkami, wystawiony przy ladzie.
- Wiesz - uśmiechnął się kwaśno Franek - czasami turyści w Cervinia, wskazując na Matterhorn, pytają co to za góra. Jak im mówimy że to Monte Cervino to pytają, gdzie w takim razie jest ten słynny Matterhorn (*).
Franek upił łyk piwa i zaczął opowiadać dalej. Słuchaliśmy w skupieniu, bo zapowiadała się niebanalna historia.
- Pewnego słonecznego dnia do schroniska przyjechali ruscy agenci. Wyglądali trochę absurdalnie w tych swoich nienagannie skrojonych garniturach z wypchanymi pachami, ciemnych okularach, łysych głowach i słuchawkach w uszach.
Nie, nie, zachowywali się z pełną kulturą, jeden z nich mówił perfekt po włosku. Wszystko grzecznie i nad wyraz uprzejmie.
Jeden z właścicieli już wiedział o co chodzi, wcześniej wstępnie go powiadomili w czym rzecz.
Otóż za kilka tygodni miał nas odwiedzić … Prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew .
Tak, tak, dzisiaj mało kto już pamięta że na jedną kadencję Putin zamienił się z Miedwiediewem rolami, aby sprawić wrażenie pełnej demokracji i poszanowania konstytucji. Wtedy zatem, Władimir Putin był Premierem, a D. Miedwiediew – Prezydentem Rosji.
Agenci kilka godzin chodzili po schronisku, zaglądali w każdy kąt, robili zdjęcia i notatki, ustalali szczegóły z szefostwem, pobrali próbki wody, poprosili o kawę i herbatę (też coś odlewali do probówek).
Okazało się, że Prezydent Miedwiediew wybiera się na zwiedzanie doliny Aosty, przyleci w Alpy, odwiedzi Cervinię i zostanie na weekend żeby pojeździć na nartach na lodowcu. No i przy okazji wpadnie na obiad do naszego schroniska.
Agenci zostawili w kuchni litrową butelkę wódki z herbem Prezydenta Rosji, dokładnie zamkniętą i dodatkowo zaplombowaną oraz wielką, pięciokilową … puszkę śledzi, równie dobrze zabezpieczoną i z plombami.
Poprosili, aby podczas wizyty Prezydenta Miedwiediewa właśnie te pyszności trafiły na jego stół .
Pomału zbliżał się termin wizyty niecodziennego gościa. Ruski helikopter wojskowy latał już z Miedwiediewem gdzieś nad pobliskimi szczytami. Dzień przed planowanymi odwiedzinami Prezydenta ruscy agenci zażądali jeszcze od szefostwa listy wszystkich pracowników schroniska oraz szczegółowych danych (imię ojca i syna i ducha …) tych którzy będą na dyżurze w czasie wizyty Miedwiediewa.
Tak, tak, dobrze się domyślacie – dodał Franek widząc nasze miny – ja miałem mieć wtedy zmianę w kuchni.
Jak ruscy otrzymali ta listę to po jakiś 3-4 godzinach dali znać, że Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew jednak nie odwiedzi naszego schroniska.
- A ja wiem dlaczego – Franek uśmiechnął się złośliwie -
- Ja mam na nazwisko Kaczyński.
* Cervinia: włoski ośrodek turystyczno-narciarski , położony w dolinie Aosta, na wysokości ok. 2000 m npm. Nad Cervinią znajduje się Matterhorn, czyli po włosku: „Monte Cervino”. Od włoskiej nazwy Matterhornu pochodzi właśnie nazwa tego miasteczka. To takie włoskie Zermatt, a Zermatt znajduje się po drugiej stronie Matterhornu, już w Szwajcarii.
Matterhorn (czyli po włosku: Monte Cervino) od strony włoskiej, widziany z Cervinia, w ogóle nie przypomina charakterystycznej piramidy, widocznej od strony szwajcarskiego Zermatt, a uwiecznionej na niezliczonej ilości zdjęć, pocztówek, plakatów, kubków, koszulek, czekolad, itp.. Trójkątny kształt słynnych szwajcarskich czekolad „Toblerone” symbolizuje właśnie Matterhorn.
Od strony włoskiej Matterhorn (Monte Cervino) przypomina raczej wielką kupę kamieni (z przewagą kamieni ).
Widok ze schroniska Rifugio guide del Cervino na miejscowość Cervinia.
A tutaj w widok ze schroniska w drugą stronę - na Klein Matterhorn.
A tu dla porównania widok na Zermatt.
A tak wygląda Matterhorn (Monte Cervino) ze schroniska (z Cervinii wygląda jeszcze mnie imponująco).
Bo wszyscy kojarzą taki widok Matterhornu (widok z trasy zejścia do Zermatt).
A tak wygląda schronisko z zewnątrz.
I w środku.
Widok z okna naszego pokoju.