11-23.07.2015 - Rowerowy Eurotrip 2015
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
11-23.07.2015 - Rowerowy Eurotrip 2015
No i przyszła pora na kolejną dłuższą wyprawę rowerową. W tym roku plany miałem bardzo ambitne, a co z tego wyszło będzie w dalszych częściach...
Jak to u mnie bywa nie przygotowuję się jakoś szczególnie do wyjazdu. Ot wyznaczam tylko punkt docelowy i ewentualnie kilka pośrednich, które mam zamiar odwiedzić. To którędy dotrę do celu ma dla mnie już mniejsze znaczenie
Mam tylko trzy zasady: jak najwięcej, jak najszybciej, jak najtaniej. Można jeszcze do tego dołożyć to iż zawsze wyruszam rowerem z domu i rowerem wracam
Dzień 1/13 - 11.07.2015 - Przez Czechy na południowy zachód...
Tym razem postanawiam sporo zejść z wagi bagaży już na samym starcie. Mieszczę się w 100 kg (rower + bagaże + rowerzysta). Jest to całkiem dobry wynik zakładając, że poprzednim razem było 15 kilogramów więcej
Jako, że zawsze ruszam rowerem z domu to tak wychodzi iż często pierwszego dnia pokonuję trasy, które już wcześniej przemierzałem. Nie mam już za bardzo pomysłów na coś nowego. Być może następnym razem skorzystam ze środków komunikacji publicznej by przeskoczyć ten etap wyprawy
Pierwszego dnia chciałem dojechać jak najdalej w głąb Czech. Planowałem wyruszyć o godz. 00:00 lecz ze względu na wiele spraw, które musiałem załatwić przesuwam wyjazd na 03:00. Koniec, końców wstaję dopiero o piątej strasznie zmarnowany. Dzień wcześniej musiało mnie gdzieś przewiać. Jestem strasznie zakatarzony i boli mnie gardło. Czuję duże osłabienie organizmu W trasę wyruszam przed szóstą rano. Dzień zapowiada się bardzo upalny. Na początek trasa klasyczna czyli Głuchołazy --> Jesenik --> Branna. W Brannej robię pierwszą przerwę na śniadanie. Mam już za sobą ten najtrudniejszy odcinek podjazdu na przełęcz w Ramzovej.
Z Brannej jest przyjemny zjazd do Hanušovic i dalej delikatnie w dół wzdłuż rzeki Moravy do miejscowości Olšany. Tutaj robię pierwsze zakupy podczas tego wyjazdu. Dalej krajową 11-tką na przełęcz Hambalek i zjazd do Bukowic gdzie zmieniam 11 na 43. Teraz przejazd przez Štíty i kolejny podjazd.
Restauracja/muzeum piwowarstwa w Hanušovicach
Štíty
Widok na Lanškroun
Odwiedzam Lanškroun(niem. Landskron) – miasto leży już w kraju pardubickim. Niemal pól miasta przechodzi remont. Pałac, ratusz czy kolumna maryjna. Niemal całe centrum wyłączone z ruchu. Właśnie trwają przygotowania do wyścigu kolarskiego.
Kościół św. Wacława
Renesansowy ratusz
Kościół Marii Magdaleny
20 km dalej jest kolejne ciekawe miasto - Svitavy(niem. Zwittau). W mieście znajduje się wiele zabytków. Chociażby kościół św. Jerzego, który jest najstarszą świątynią w mieście. Pierwotnie romański, a obecnie barokowy. Rynek jest bardzo okazały, wszędzie odnowione kamienice. Stary renesansowy ratusz właśnie przechodzi renowację. W zachodniej części rynku znajduje się kościół nawiedzenia NMP. Pierwotnie romański(około 1250 r.) Obecny barokowy wygląd nadano mu w 1781 r. po wielkim pożarze miasta. W tej części rynku odbywa się jakiś festyn. Nic dziwnego w końcu to weekend.
Svitavski rynek
Opuszczając miasto natrafiam na jedną z ładniejszych budowli w Svitavach. Jest to willa Langera. Obiekt wybudowany w latach 1890–1892. Do willi przylega zadbany park.
Willa Langera
Aha, jeszcze jedno, Svitavy to rodzinne miasto Oskara Schindlera. To nazwisko raczej każdy powinien kojarzyć. Trzeba jednak zaznaczyć, że gdyby nie powieść Thomasa Keneallego na podstawie której Steven Spielberg wyreżyserował "Listę Schindlera", to raczej niewiele osób by kojarzyło tą osobę .
Pomnik upamiętniający Oskara Schindlera
Za miastem zaczyna się trudniejsza część trasy. Teraz mam do pokonywania niewielkie, ale bardzo męczące wzniesienia i w sumie tak będzie do końca dzisiejszego dnia.Po kilkunastu kilometrach docieram do czeskiego Carcassonne - Polička. Oczywiście to "Carcassonne" należy wziąć w cudzysłów. Jednak ze względu na to iż w mieście zachowały się niemal w całości mury obronne z basztami można tak je nazwać
Polička
Oczywiście odwiedzając miasto należy dokonać stosownych zakupów. Piwo z miejscowego browaru smakuje wybornie
Po około 30 km docieram do Hlinska. Miasto może nieszczególne, ale na uwagę zasługuje miejscowy skansen Betlém. Dawniej była to dzielnica miasta z domami przysłupowymi. Od 1995 roku jest chronionym obszarem architektury ludowej.
Betlém
Tuż po zachodzie słońca docieram do Havlíčkův Brod.
Zaraz za miastem trafiam na fajną miejscówkę, z której postanawiam skorzystać. Co prawda chciałem dojechać znacznie dalej i w sumie miałem jeszcze trochę dnia na dalszą jazdę, ale osłabienie organizmu daje o sobie jednak znać
Statystyki dnia pierwszego.
Galeria:
https://plus.google.com/photos/11790176 ... 0560484529
cdn...
Jak to u mnie bywa nie przygotowuję się jakoś szczególnie do wyjazdu. Ot wyznaczam tylko punkt docelowy i ewentualnie kilka pośrednich, które mam zamiar odwiedzić. To którędy dotrę do celu ma dla mnie już mniejsze znaczenie
Mam tylko trzy zasady: jak najwięcej, jak najszybciej, jak najtaniej. Można jeszcze do tego dołożyć to iż zawsze wyruszam rowerem z domu i rowerem wracam
Dzień 1/13 - 11.07.2015 - Przez Czechy na południowy zachód...
Tym razem postanawiam sporo zejść z wagi bagaży już na samym starcie. Mieszczę się w 100 kg (rower + bagaże + rowerzysta). Jest to całkiem dobry wynik zakładając, że poprzednim razem było 15 kilogramów więcej
Jako, że zawsze ruszam rowerem z domu to tak wychodzi iż często pierwszego dnia pokonuję trasy, które już wcześniej przemierzałem. Nie mam już za bardzo pomysłów na coś nowego. Być może następnym razem skorzystam ze środków komunikacji publicznej by przeskoczyć ten etap wyprawy
Pierwszego dnia chciałem dojechać jak najdalej w głąb Czech. Planowałem wyruszyć o godz. 00:00 lecz ze względu na wiele spraw, które musiałem załatwić przesuwam wyjazd na 03:00. Koniec, końców wstaję dopiero o piątej strasznie zmarnowany. Dzień wcześniej musiało mnie gdzieś przewiać. Jestem strasznie zakatarzony i boli mnie gardło. Czuję duże osłabienie organizmu W trasę wyruszam przed szóstą rano. Dzień zapowiada się bardzo upalny. Na początek trasa klasyczna czyli Głuchołazy --> Jesenik --> Branna. W Brannej robię pierwszą przerwę na śniadanie. Mam już za sobą ten najtrudniejszy odcinek podjazdu na przełęcz w Ramzovej.
Z Brannej jest przyjemny zjazd do Hanušovic i dalej delikatnie w dół wzdłuż rzeki Moravy do miejscowości Olšany. Tutaj robię pierwsze zakupy podczas tego wyjazdu. Dalej krajową 11-tką na przełęcz Hambalek i zjazd do Bukowic gdzie zmieniam 11 na 43. Teraz przejazd przez Štíty i kolejny podjazd.
Restauracja/muzeum piwowarstwa w Hanušovicach
Štíty
Widok na Lanškroun
Odwiedzam Lanškroun(niem. Landskron) – miasto leży już w kraju pardubickim. Niemal pól miasta przechodzi remont. Pałac, ratusz czy kolumna maryjna. Niemal całe centrum wyłączone z ruchu. Właśnie trwają przygotowania do wyścigu kolarskiego.
Kościół św. Wacława
Renesansowy ratusz
Kościół Marii Magdaleny
20 km dalej jest kolejne ciekawe miasto - Svitavy(niem. Zwittau). W mieście znajduje się wiele zabytków. Chociażby kościół św. Jerzego, który jest najstarszą świątynią w mieście. Pierwotnie romański, a obecnie barokowy. Rynek jest bardzo okazały, wszędzie odnowione kamienice. Stary renesansowy ratusz właśnie przechodzi renowację. W zachodniej części rynku znajduje się kościół nawiedzenia NMP. Pierwotnie romański(około 1250 r.) Obecny barokowy wygląd nadano mu w 1781 r. po wielkim pożarze miasta. W tej części rynku odbywa się jakiś festyn. Nic dziwnego w końcu to weekend.
Svitavski rynek
Opuszczając miasto natrafiam na jedną z ładniejszych budowli w Svitavach. Jest to willa Langera. Obiekt wybudowany w latach 1890–1892. Do willi przylega zadbany park.
Willa Langera
Aha, jeszcze jedno, Svitavy to rodzinne miasto Oskara Schindlera. To nazwisko raczej każdy powinien kojarzyć. Trzeba jednak zaznaczyć, że gdyby nie powieść Thomasa Keneallego na podstawie której Steven Spielberg wyreżyserował "Listę Schindlera", to raczej niewiele osób by kojarzyło tą osobę .
Pomnik upamiętniający Oskara Schindlera
Za miastem zaczyna się trudniejsza część trasy. Teraz mam do pokonywania niewielkie, ale bardzo męczące wzniesienia i w sumie tak będzie do końca dzisiejszego dnia.Po kilkunastu kilometrach docieram do czeskiego Carcassonne - Polička. Oczywiście to "Carcassonne" należy wziąć w cudzysłów. Jednak ze względu na to iż w mieście zachowały się niemal w całości mury obronne z basztami można tak je nazwać
Polička
Oczywiście odwiedzając miasto należy dokonać stosownych zakupów. Piwo z miejscowego browaru smakuje wybornie
Po około 30 km docieram do Hlinska. Miasto może nieszczególne, ale na uwagę zasługuje miejscowy skansen Betlém. Dawniej była to dzielnica miasta z domami przysłupowymi. Od 1995 roku jest chronionym obszarem architektury ludowej.
Betlém
Tuż po zachodzie słońca docieram do Havlíčkův Brod.
Zaraz za miastem trafiam na fajną miejscówkę, z której postanawiam skorzystać. Co prawda chciałem dojechać znacznie dalej i w sumie miałem jeszcze trochę dnia na dalszą jazdę, ale osłabienie organizmu daje o sobie jednak znać
Statystyki dnia pierwszego.
Galeria:
https://plus.google.com/photos/11790176 ... 0560484529
cdn...
Ostatnio zmieniony 04 sierpnia 2015, 20:19 przez Robert J, łącznie zmieniany 1 raz.
Ty zawsze jakies fajne piwa wyczaisz~!
No to toperz zdyskwalikowany na starcieRobert J pisze:Mieszczę się w 100 kg (rower + bagaże + rowerzysta)
w belach siana?Robert J pisze: Zaraz za miastem trafiam na fajną miejscówkę, z której postanawiam skorzystać.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Chyba osiągnąłeś już mistrzostwo w minimalizowaniu bagażu...Robert J pisze:Mieszczę się w 100 kg (rower + bagaże + rowerzysta). Jest to całkiem dobry wynik zakładając, że poprzednim razem było 15 kilogramów więcej
Jak zawsze świetne zdjęcia i ciekawe informacje
Czekam niecierpliwie na cd...
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
I tam zdecydowanie najbardziej mi się podoba przez te urokliwe wieczorne krajobrazy. Nie dziwię się, że zdecydowałeś się tam zanocować.Robert J pisze:Tuż po zachodzie słońca docieram do Havlíčkův Brod.
Choć bociek też fajny!
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
No, toperz to kawał chłopa przecież !buba pisze:No to toperz zdyskwalikowany na starcie
Dokładnie, to bele siana na małym lotnisku. Z rana niestety obudził mnie gwizd szybowców wyciąganych liną do góry.buba pisze:w belach siana?
Minimalizacja była na tyle duża, że nie zabrałem np. dużej sigmy Ogólnie to chciałem jak najmniej ze sobą wozić. Waga w trakcie wycieczki oczywiście wzrosła. Musiałem wieźć przecież piwo !Tidżej pisze:Chyba osiągnąłeś już mistrzostwo w minimalizowaniu bagażu...
Podczas tego wypadu uznałem, że nie będę jechać do późna w nocy. Uznałem, że lepiej poszukać miejsca na nocleg jeszcze gdy coś widać. Niestety przez to dystanse nie były tak dobre jak to miało miejsce na wcześniejszych wypadach.Wiolcia pisze:I tam zdecydowanie najbardziej mi się podoba przez te urokliwe wieczorne krajobrazy. Nie dziwię się, że zdecydowałeś się tam zanocować.
Choć bociek też fajny!
Ale piwo po drodze znikało w czeluściach ciała, a później ... wyparowywało, tak że ta waga to się wahałaRobert J pisze: Musiałem wieźć przecież piwo !
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
Mury czeskiego Carcassonne bardzo podobne do tego francuskiego.
Czekam z niecierpliwością, jaki tym razem wybrałeś kierunek
Czekam z niecierpliwością, jaki tym razem wybrałeś kierunek
"It is hard to fail, but it is worse never to have tried to succeed." Theodore Roosevelt
http://tomaszplaszczyk.pl/
http://tomaszplaszczyk.pl/
te piwa rowerowe to Robertowy sposób na odchudzanie - przecież on chyba z każdej wyprawy wraca coraz chudszy i nie wierzę, że to od pedałowaniapantadziu pisze:Ale piwo po drodze znikało w czeluściach ciała, a później ... wyparowywało, tak że ta waga to się wahała
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Pudelek pisze:te piwa rowerowe to Robertowy sposób na odchudzanie - przecież on chyba z każdej wyprawy wraca coraz chudszy i nie wierzę, że to od pedałowania
Sęk w tym panowie, że po powrocie ważyłem trochę więcej jak na starcie. W tym roku tak naprawdę to nie było za bardzo jak zejść z wagi.Tidżej pisze:Kurde, też stosuję taką dietę i nie pomaga, wręcz przeciwnie
Tym razem piwo zadziałało tak jak to ma miejsce u Tidżeja
to musiało być piwo bezalkoholowe!
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
No przeciez nie wodą, bo woda nawet w butach szkodzigobo pisze:Wątek piwny niezmiernie mnie zaciekawił, ponieważ jako początkujący rowerzysta muszę, po prostu muszę, po każdych 30-40 km nawodnić się przynajmniej dwoma browarkami.
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173