Strona 1 z 2

11-17.07.2015 Alpy Sztubajskie

: 18 lipca 2015, 15:51
autor: goska
Po wielkich perypetiach i zmianach ekip i rejonów wyprawy , po wielogodzinnych siedzeniach na necie i na telefonie do siebie wreszcie z Gosią decydujemy się na Alpy Sztubajskie atakowane od strony Innsbrucka ze względu na dobry dojazd bez samochodu. Bukujemy w ostatniej chwili bilety na autokar firmy Agat z Krakowa do Innsbrucka za 249zł w sobotę na 14.30. W trakcie podróży mamy jedną przesiadkę ,która przebiega sprawnie obsługa przenosi bagaże a my pupy.
Opieramy się na mapce z 9 dniowego trekkingu, który Gosia ma z przewodnika.

Do innsbrucka dojeżdżamy o 8.30 następnego dnia mając ok. 2 h opóźnienia. Wysiadamy na dużym dworcu autobusowym i kolejowym zarazem. Tu w informacji dowiadujemy się , że autobus w rejon doliny Stubaj ,dokładnie do miejscowości Fulpmes odjeżdża autobus ST ze stanowiska A. Bilet kupujemy u kierowcy 5 euro. Po drodze usiłujemy się dowiedzieć gdzie wysiąść pokazując na mapie pobliże kolejki linowej. Udaje nam się wysiąść dokładnie tam gdzie trzeba. Z naszymi wielkimi bagażami posuwamy się powoli w kierunku kolejki linowej gdzie upychamy się do małych 6 osobowych wagoników do których wsiada się praktycznie w biegu , bo nie zatrzymują się tylko bardzo zwalniają. Ta atrakcja kosztuje nas 12 euro i zaoszczędza nam ok. 1,5h drogi w upale z plecakami. Wysiadamy na 2100m widoki bajeczne. Dalej trzeba iść jakieś 2 h do schroniska Starkerburger Hutte 2237m. Ok. 13.30 zupełnie wykończone dopadamy schroniska. Moją łamaną angielszczyzną zamawiam nocleg. Decydujemy się na 2 noce , z alpenem to po 10 euro za noc w Sali wieloosobowej. Jest czyściutko, przyjemnie. Posiłki gotujemy sobie na schodach poza budynkiem, co wzbudza ogólne zdziwienie miejscowych. Kolejne godziny spędzamy leżąc na trawie i podziwiając widoki, pełen relaks. Ok. 17.00 ruszamy na pobliski szczyt z krzyżem , który pięknie prezentuje się z dołu Hoher Burgstall 2611m. Droga przyjemna , kawałkami ubezpieczona linkami. Na szczycie piękne widoki, wpisujemy się do książki i rozglądamy po okolicy patrząc gdzie by tu iść jutro, dróg nie brakuje. Gosia po zjedzeniu chińskiej zupki ma ochotę dziś to wszystko zaliczyć , ale udaje mi się ją jakoś powstrzymać.
13.07
Kolejny dzień wstajemy niespiesznie , za oknem mgła i mżawka. Ok. 9.00 postanawiamy wyruszyć gdzieś na spacer. Cofamy się kawałek wczorajszą drogą i chcemy wejść na widziany po drodze szczyt , również z krzyżem. Po drodze mgły co jakiś czas odsłaniają nam cudne widoki. Dochodzimy do przełęczy Burgstalljoch 2422 i dalej na szczyt z dziwnie powyginanym krzyżem Nidereren Burgstal 2436m. Ponieważ pogoda nie pogarsza się - zamawiałam ją w końcu i pilnuje żeby się nie popsuła na przełęczy kierujemy się w stronę kolejnej przełęczy Szlicker Scharti 2454m. Po drodze schodzimy do żlebu ze śniegiem, następnie droga wiedzie pięknym piarżystym trawersem, nad nami białe ,olbrzymie skały, pod nami łąki z pasącym się bydłem i jeziorka a przed nami wyłania się z mgieł jakiś szczyt znowu z krzyżem. Spotykamy chłopaków na rowerach i patrzymy z podziwem jak jadą droga , którą strach iść kawałkami. Chłopcy to jak się okazuje Polacy. Tak idąc powoli dochodzimy do kolejnej przełęczy Seejochl 2518m i tu są rozwidlenia w różne strony. Szczyt który widziałyśmy z daleka jest na wyciągnięcie ręki to Gamskogel 2659m. Wchodzimy tam w całkowitej mgle , ale po kilku minutach rozpogadza się { nie mogło być inaczej} i ukazują się nam widoki w całej okazałości. Po zejściu zaglądamy jeszcze na szlak wiodący na Schlickerseespitze 2804m ale ,że pogoda niepewna , droga skalista z piargami i raczej bez ubezpieczeń wycofujemy się i schodzimy do pobliskich jeziorek . Tu pełen relaks , robimy sobie błotne spa dla stóp, leżymy, zupełna cisza. Na 17. Jesteśmy w schronisku.

14.07 Dziś czeka nas długa droga z ciężkimi plecakami do następnego schroniska Franz Senn Hutte 2149m. Według opisu to trasa na 6 h, doliczmy sobie ze dwie. Część trasy biegnie tymi piarżystymi trawersami , którymi szłyśmy wczoraj na lekko. Ruszamy ok. 8.20. Po ok. 2 h . Plecki nadal dużo ważą mimo ,że starałyśmy się zjadać w pierwszej kolejności to co ciężkie. Bałam się tych piargów z tym obciążeniem , ale to co czekało na nas dalej było o wiele gorsze. Szlak okazał się być bardzo wymagający , kawałkami ubezpieczony, wiodący wąskimi trawersami raz w górę , raz w dół. Z plecakami czujemy się bardzo niestabilnie. Trzeba przyznać , że widokowo jest piękny, ale absolutnie nie do przejścia w 6 h zwłaszcza z obciążeniem w upale. Po drodze czasami tracimy nadzieję ,że uda nam się dziś tam dojść, nie bardzo też na razie widzimy miejsce na rozbicie namiotu, idziemy więc nadal. Gośka znosi to dzielnie , ja jak zwykle marudzę i czasami przy trudniejszym momentach lecą siarczyste ku…. Wreszcie dopadamy małego , prywatnego domku , gdzie mili ludzi prowadzą coś w rodzaju restauracji. Zatrzymujemy się na chwilkę. Drogowskaz twierdzi , że do celu mamy 2 h już im w orgóle nie wierzę , ale czepiamy się tej myśli i rośnie nadzieja ,że dojdziemy. Jest 15.00 . Wreszcie ok. 18.30 po 10 h morderczej drogi dopadamy schroniska. Idę zamawiać nocleg. Dowiadujemy się ,że trzeba czekać do 19.30 koszt pokoju 22 euro z alpenem bez drugie tyle. Kiedy czekamy jeden w panów wyraża podziw nad naszymi plecakami, pyta ile kg , podnosi a potem klęka przede mną i całuje w rękę chyląc czoła czym rozbawia nas ogromnie i ciut poprawia mi humor. Wreszcie facet z recepcji woła mnie z dokumentami i tu zdziwienie bo płacę 11 euro za noc , nie wiem o co chodzi i aż tak dobrze nie gadam więc nic już nie pytam ważne ,że taniej. Okazuje się ,że dostajemy miejsce na strychu , miejsca do spania coś jak w Szwajcarii materac obok materaca . Na piętrze łazienka i wc. Jest ok. chociaż ciut duszno w nocy. Kuchnie robimy sobie na pobliskiej skale z pięknymi widokami.
15.07 Rano budzę się obolała , jak po zderzeniu z ciężarówką. Mamy zamiar dziś wejść na Rinnenspitze 3003m. Wyruszamy ok. 8.00 słońce już przygrzewa. Według szlako wskazu mamy 2,5h drogi. Szlak początkowo biegnie trawiastą drogą , następnie skalnym rumowiskiem, trawersami. Pogoda żyleta tylko ciut gorąco. Czuję się słabo po wczorajszym i przez chwilę dopada mnie kryzys i zwątpienie ,że dam radę , bo góra wygląda potężnie. Biorę się jednak w garść i krok za krokiem lezę za Gośką w końcu mamy cały dzień nic nas nie goni. Pod szczytem grań ubezpieczona linami i klamrami, kiedy na nią wychodzimy po drugiej stronie rozpościera się cudny widok na lodowiec. Ok. 11.00 stajemy na szczycie. Widoki powalają. Biesiaduje ok. 30 min upał nas wygania co chwilę smarujemy się kremem. Kiedy schodzimy postanawiamy odpocząć nad jeziorkiem które widać było z góry Rinnensee. Tu pełen relaks , zdejmujemy co się da i chłodzimy w lodowatej wodzie. Krajobraz bajeczny, skały , góry , trochę śniegu , lazur wody i błękit nieba. Zabawiamy tu dłużej. Do schroniska wracamy ok. 15.30. Ja padam i leczę biedne odciski a Gośka po odpoczynku i kolejnej zupce leci jeszcze zobaczyć ozór lodowca, ona jest chyba ze stali ta kobieta. Ja postanawiam uczcić sukces kawą i szarlotką i bitą śmietaną i żadna siła mnie nigdzie już nie ruszy.{ kawa z ciastkiem 7 euro}.

16.07.
Postanawiamy schodzić dziś na dół i dostać się do Innsbrucka, mimo ,że jeszcze kołacze nam się w głowach – bardziej w Gośki jakieś szczyty ,ale moje nogi mają chyba dość. Do doliny schodzimy po ok. 1.30 h Tu dalej trzeba by iść kawał drogi asfaltem, w pobliskim barze pytam czy coś jedzie z tond do Innsbrucka i dowiaduje ,że tylko taxi. Okazuje się ,że są to takie bus taxi jak w Zakopanem i kosztuje 25 euro za nas dwie, decydujemy się wiec. Po ok. 30 min jazdy wysiadamy na przystanku i dalej znanym już autobusem ST za 6 euro dojeżdżamy do stacji w Innsbrucku. Nie mamy biletów powrotnych i trzeba coś wymyślić. Zostawiamy bagaże w skrytce za 3 euro i ruszmy do informacji. Tu okazuje się ,że nic o autobusach do Polski nie wiedzą ,ale są pociągi. Pociąg za 150 euro z przesiadka w Wiedniu no chyba oszaleli dziękujemy. Wpada nam jeszcze pomysł żeby zapytać o kafejkę internetowa i tak trafiamy do sportowego sklepu gdzie można korzystać z netu za 2 euro. Wchodzimy na stronę przewoźnika Agat i nawet myślimy o zabukowaniu biletów , no ale ich nie wydrukujemy. Postanawiamy zadzwonić . Pani informuje nas ,że może nam zabukować bilety na dziś 16.15 za 280 zł . Zamawiamy. Okazuje się , że nie ma żadnej informacji na dworcu o busach, nielegalnie przytulają się na najdalszym stanowisku G ,ale jeśli z danego miasta nikt nie zabukował biletów to w ogóle tam nie stają. Mamy ok. 2 h czasu które przeznaczy na zwiedzanie miasta.
W drodze powrotnej w czasie przesiadki musimy niestety czekać 2 h na jeden z autokarów który ma opóźnienie, szczęśliwie jednak dojeżdżamy .
Przez te kilka dni szczytowałyśmy 4x, przełęcze mijałyśmy 3 dopisywał nam humor i pogoda. Gosia okazała się fantastyczną towarzyszką . Zdążyłyśmy się i wyhasać i poleżeć, było cudnie. Wiemy już co , gdzie i jak i następnym razem będzie jeszcze lepiej.

fotki.
https://plus.google.com/photos/11352024 ... 9952306001

: 18 lipca 2015, 16:21
autor: Grochu
Dopięłaś swego ;)

: 18 lipca 2015, 16:35
autor: Marshal23
Rewelacja.Gratuluję pomysłu i efektu całego.Pięknie to wszystko wygląda

: 18 lipca 2015, 20:07
autor: HalinkaŚ
Brawa dla Was dziewczyny. Jesteście wielkie, same, marzyły, myślały i w końcu po pokonaniu paru przeszkód zrealizowały. :brawo: :brawo: :brawo:
Tak się zastanawiam, Gosia, czy szlaki tam były trudne, z moim lękiem byłabym w stanie tam iść?

: 18 lipca 2015, 21:14
autor: Barbórka
Bardzo fajne szlaki,jest kolejny celna liście marzeń :D

: 18 lipca 2015, 21:58
autor: goska
HalinkaŚ pisze:Tak się zastanawiam, Gosia, czy szlaki tam były trudne, z moim lękiem byłabym w stanie tam iść?
Myślę ,że spokojnie dałabyś radę , nam czasami było ciężko bo miałyśmy duże obciążenie. Szlaki są dobrze oznaczone i różnej trudności więc każdy znajdzie coś dla siebie.

: 19 lipca 2015, 18:43
autor: Wiolcia
Czasem tak bywa, że jak nie wpali jakiś wyjazd, to znajdzie się alternatywa - i to bardzo fajna! Więc chyba bardzo nie żałujesz, że z tym planowanym wyjazdem się nie udało?
Pierwszy raz usłyszałam o takich górach. I bardzo ładne są - lubię takie połączenie skały i zieleni. Jakoś czynią te Alpy przyjemniejszymi.

: 19 lipca 2015, 21:11
autor: Anonymous
Gratuluje wyprawy. :brawo: Ja też tam jadę we wrześniu i będę robił tą trasę: http://www.stubaier-hoehenweg.at/pl/som ... eg.12.htm/
a tak na marginesie coście w tych plecakach mieli a propo ile kosztuje obiad w schronisku.

: 20 lipca 2015, 16:14
autor: goska
prezes 74 pisze:a tak na marginesie coście w tych plecakach mieli a propo ile kosztuje obiad w schronisku.
No właśnie ile obiad kosztuje nie wiemy bo żarcie całkowici miałyśmy swoje :D ale jeśli za kawe z szarlotką zapłaciłam 7 euro to obiad chyba droższy :lol:

: 21 lipca 2015, 15:12
autor: Beti
Gosia fajna relacja! i super wskazówki na przyszłość :spoko:

Wasze plecaki naprawde wyglądają imponująco, nie dziwię się zaskoczeniu tego pana który był pod wrażeniem i całował po rękach. Drobne kobietki a taka moc w nich drzemie ;)

Mam pytanie: czy było w plecakach coś co okazało się nieprzydatne i na drugi raz na pewno byście nie zabrały? pytam pod kątem praktycznym. Coś typu maty samopompujące albo coś innego. Widzę że na pryczach sa koce więc zamiast śpiwora może wystarczyłoby tylko prześcieradło?
Rezerwowałyście wczesniej noclegi? Bo z opisu wynika że to tak z marszu.

Widoki fantastyczne, cudne! a przy okazji przywołują piękne wspomnienia z Alp Glarneńskich, z tamtego roku.

Gratuluję super wyprawy i zazdroszczę ;)

: 23 lipca 2015, 10:34
autor: goska
Co do zeczy niepotrzebnych to nie przydaly sie raki ani namiot akutat tam gdzie bylysmy,nie wiedzialysmy ,ze ceny noclegow sa takie przystepne, nic nie rezerwowalysmy wczesniej. Koce sa wiec spiwor raczej tez zbedny.

: 23 lipca 2015, 13:28
autor: Katarynka
Gosia, gratuluję :> twardzielki z Was

: 25 lipca 2015, 11:36
autor: heathcliff
goska pisze:Z plecakami czujemy się bardzo niestabilnie. Trzeba przyznać , że widokowo jest piękny, ale absolutnie nie do przejścia w 6 h zwłaszcza z obciążeniem w upale. Po drodze czasami tracimy nadzieję ,że uda nam się dziś tam dojść, nie bardzo też na razie widzimy miejsce na rozbicie namiotu, idziemy więc nadal. Gośka znosi to dzielnie , ja jak zwykle marudzę i czasami przy trudniejszym momentach lecą siarczyste ku…
goska pisze:jeden w panów wyraża podziw nad naszymi plecakami, pyta ile kg , podnosi a potem klęka przede mną i całuje w rękę chyląc czoła czym rozbawia nas ogromnie i ciut poprawia mi humor.
Ciężki plecak to diabelsto okrutne i dołączam się do tego pana :)

goska pisze:Przez te kilka dni szczytowałyśmy 4x, przełęcze mijałyśmy 3 dopisywał nam humor i pogoda.
Gratuluję dziewczyny :brawo:

: 25 lipca 2015, 15:51
autor: goska
Bardzo dziękuję wszystkim za mile słowa, myślę ze tam jeszcze wrocimy bo a kila szczytow mamy apetyt a teren naprawdę piekny.

: 15 sierpnia 2015, 21:06
autor: Han-Ka
prezes 74 pisze:Ja też tam jadę we wrześniu i będę robił tą trasę: http://www.stubaier-hoehenweg.at/pl/som ... eg.12.htm/
Zainteresowały mnie Twoje plany, prezesie. W tym roku już się tam nie wybiorę, ale może w następnym :?:
Zatem liczę na kolejną relację, która jeszcze bardziej zachęci mnie do wyjazdu w Sztubaje :) .