7-8.03.2015 Tatry Zachodnie "Do trzech razy sztuka"
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
7-8.03.2015 Tatry Zachodnie "Do trzech razy sztuka"
- A może weekend będę miał wolny? – mówię w środę wieczór.
- Fajnie by było. Może byśmy wtedy wyskoczyli w góry? Co Ty na to? – pyta Basia.
- Jestem za! – odpowiadam bez namysłu i już w głowie układam plan, który być może trzeba będzie odłożyć na bliżej nieokreślony termin.
Basia wykonała jeszcze telefon i okazuje się że Sonia i eska też się wybierają w Tatry. Co prawda planowaliśmy urobić coś w Wysokich, ale skoro ogłosili lawinową trójkę nie chcemy się pchać śmierci w ramiona. Szczęśliwie udaje się wyjechać i po „międzylądowaniu” w Gliwicach ruszamy do Zakopca. Po drodze zabieramy jeszcze jedną towarzyszkę Limonkę, która jak się później okazuje nie jest ostatnią z GS-ów z którym będziemy wędrować tego dnia.
„…Siedzę i siedzę, myślę i myślę, czegoś naprawdę mi brak…” chyba tylko w ten sposób Eska mogła dojść do wniosku, że w sumie zima, Tatry, a ona nie zabrała warstwy ochronnej pod spodnie… zbliżamy się już do Doliny Chochołowskiej pobudzeni słonecznymi promieniami o 6 rano, mijamy delikatesy…i nagle Eska nieśmiało pyta Soni, może byśmy zawrócili, bo kupiłabym sobie jakieś rajstopy pod te spodnie… delikatesy otwarte od 6 – co za fart! 5 minut czekamy, patrzymy a Eska mówi krótko: cholera miałam do wyboru albo komunijne albo legginsy w kartkę, ale na 146 cm – chyba się zmieszczę, nie? Na wybuch śmiechu nie trzeba było długo czekać! Okazało się, że nowa moda zapoczątkowana przez Eskę nie jest jednosezonowa, o nie (!), nie jest też jednowymiarowa, o nie (!), jest wielofunkcyjna. Otóż, legginsy służą jako odzież wielofunkcyjna – w dzień pod spodnie - sprawdzone, na noc do spania, bo w dżinsach niewygodnie - sprawdzone, można ich wykorzystać na drodze z Sali do toalety - sprawdzone „dizajn” po prostu boski – kratka zwraca uwagę, znasz ten motyw z paryskich domów mody i myślisz sobie, właścicielka tych „gaci” musi być wyjątkowa, cena za legginsy pewnie zaporowa ale jaki efekt! I już w schronisku wiedzą kim jesteś, rozpoznają Cię, sława na każdym kroku.
W schronisku dołączają jeszcze gaza i góral. I tak w siedmioosobowej ekipie ruszamy ku szczytom. Piotrek mówi, że z nami to niebezpiecznie się chodzi bo sprowadzamy niepogodę, ale tym razem odgoniliśmy złe czary. Droga na Wołka wiadomo autostrada. Ludzi się przewija ogrom. Dla mnie jest to trzecia próba zdobycia go zimą. Pierwsza była w 2010 wtedy to zawróciłem jeszcze przed Rakoniem. Poprzedniej zimy doszliśmy do Rakonia, ale było późno więc zawróciliśmy. Teraz musiało już się udać. Dużo czasu, świetna pogoda więc choćbym musiał wchodzić na kolanach to nie zawrócę. Na szczęście nie było to konieczne ok. 14 jako ostatni z naszej grupy rozsiadamy się na szczycie. Praktycznie bezwietrzna aura każe sie rozłożyć na dłużej, ale my nie chcemy wracać po zmroku więc powolutku zatrzymując się co jakiś czas na fotopstryki, rzucanie się na śnieg, kontemplacja że jest tak fajnie i schodzimy ku dolinie. Chłopakom było mało więc poszli sobie jeszcze na Rohacza a Limonka polowała na zachód słońca i na… chłopaków.
W schronie polujemy na miejscówkę w sali telewizyjnej, co by się wygodnie rozłożyć ze śpiworami…okazuje się, że jest spotkanie jakiejś fundacji – dziewczynom, czyli Soni, Basi i Reni nie specjalnie przeszkadza fakt, że ktoś tam jest – wchodzą i zagadują: a kiedy koniec? A czy możemy już wejść? a ten kącik to będzie nasz! W ten oto sposób po 20-stej przystępujemy do wykonania planu noclegowego. Czyści i wykąpani poddajemy się niekończącym się degustacjom pitnym…wszyscy oglądają zdjęcia na aparatach – no zagonić ich do dyskusji – nie ma mowy! W końcu Eska, żeby uratować wieczór – wypala-„myślicie, że mogę ubrać te legginsy do spania??? – salwy śmiechu i mina GAZY na widok Eski w kratkowym ciuszku bezcenna…. I tak kończy się wieczór, przy dźwiękach mrocznych chrapiących rycerzy na sali zasypiamy…tylko o 2.30 coś dzwoni i dzwoni….Basia jakimś pospiesznym, ale jednak gramotnym ruchem próbuje wyłączyć alarm z dnia poprzedniego…o kurczaki…tylko nad ranem Robert oznajmia: „Ty, śniło mi się, że leżę sobie, odpoczywam i nawet muzyka relaksacyjna leciała…”, „tak, tak (odpowiada Basia), mnie też się wydawało, że leciała” (a w duchu myślę sobie (Basia) – jak tu nie kochać takiego faceta..).
Drugiego dnia plan mało ambitny jako że czas nas goni aby dojechać o ludzkiej porze do Warszawy. Idziemy na Polanę Stoły. Śniadanie, pakowanie i sru do dołu zostawić cięższe plecaki. Po drodze jeszcze Basia próbuje nawiązać konwersację z francuskim ski-turowacami, bon jour, bon jour… ta to zawsze musi do kogoś gadać…
Drogą pod Reglami dochodzimy do stoku narciarskiego gdzie włącza się leń i postanawiamy tutaj zostać. Tzn. ja Basia i Renia. Pozostała czwórka dzielnie zdobywa „stoły”. W ten sposób można powiedzieć, że drugi raz się „wypięliśmy” wymyślając trasę, której nie kończymy, ale co tam słonko świecie to cieszą się dzieci. Renia postanowiła skorzystać ze stoku, pstrykamy jej kilka fotek,dziewczyny dostaja po tulipanie od obsługi stoku potem napotykamy na swojej drodze iglo- postanawiamy się w nim na chwilkę zadomowić…łączymy się z resztą grupy i żegnamy bo kilometry jazdy przed nami. Wreszcie udało się zorganizować wyjazd i być na nim jak Pan Bóg przykazał
Zdjęcia eski: https://picasaweb.google.com/1076490863 ... directlink
zdjęcia moje: https://picasaweb.google.com/1126310981 ... MARZEC2015
- Fajnie by było. Może byśmy wtedy wyskoczyli w góry? Co Ty na to? – pyta Basia.
- Jestem za! – odpowiadam bez namysłu i już w głowie układam plan, który być może trzeba będzie odłożyć na bliżej nieokreślony termin.
Basia wykonała jeszcze telefon i okazuje się że Sonia i eska też się wybierają w Tatry. Co prawda planowaliśmy urobić coś w Wysokich, ale skoro ogłosili lawinową trójkę nie chcemy się pchać śmierci w ramiona. Szczęśliwie udaje się wyjechać i po „międzylądowaniu” w Gliwicach ruszamy do Zakopca. Po drodze zabieramy jeszcze jedną towarzyszkę Limonkę, która jak się później okazuje nie jest ostatnią z GS-ów z którym będziemy wędrować tego dnia.
„…Siedzę i siedzę, myślę i myślę, czegoś naprawdę mi brak…” chyba tylko w ten sposób Eska mogła dojść do wniosku, że w sumie zima, Tatry, a ona nie zabrała warstwy ochronnej pod spodnie… zbliżamy się już do Doliny Chochołowskiej pobudzeni słonecznymi promieniami o 6 rano, mijamy delikatesy…i nagle Eska nieśmiało pyta Soni, może byśmy zawrócili, bo kupiłabym sobie jakieś rajstopy pod te spodnie… delikatesy otwarte od 6 – co za fart! 5 minut czekamy, patrzymy a Eska mówi krótko: cholera miałam do wyboru albo komunijne albo legginsy w kartkę, ale na 146 cm – chyba się zmieszczę, nie? Na wybuch śmiechu nie trzeba było długo czekać! Okazało się, że nowa moda zapoczątkowana przez Eskę nie jest jednosezonowa, o nie (!), nie jest też jednowymiarowa, o nie (!), jest wielofunkcyjna. Otóż, legginsy służą jako odzież wielofunkcyjna – w dzień pod spodnie - sprawdzone, na noc do spania, bo w dżinsach niewygodnie - sprawdzone, można ich wykorzystać na drodze z Sali do toalety - sprawdzone „dizajn” po prostu boski – kratka zwraca uwagę, znasz ten motyw z paryskich domów mody i myślisz sobie, właścicielka tych „gaci” musi być wyjątkowa, cena za legginsy pewnie zaporowa ale jaki efekt! I już w schronisku wiedzą kim jesteś, rozpoznają Cię, sława na każdym kroku.
W schronisku dołączają jeszcze gaza i góral. I tak w siedmioosobowej ekipie ruszamy ku szczytom. Piotrek mówi, że z nami to niebezpiecznie się chodzi bo sprowadzamy niepogodę, ale tym razem odgoniliśmy złe czary. Droga na Wołka wiadomo autostrada. Ludzi się przewija ogrom. Dla mnie jest to trzecia próba zdobycia go zimą. Pierwsza była w 2010 wtedy to zawróciłem jeszcze przed Rakoniem. Poprzedniej zimy doszliśmy do Rakonia, ale było późno więc zawróciliśmy. Teraz musiało już się udać. Dużo czasu, świetna pogoda więc choćbym musiał wchodzić na kolanach to nie zawrócę. Na szczęście nie było to konieczne ok. 14 jako ostatni z naszej grupy rozsiadamy się na szczycie. Praktycznie bezwietrzna aura każe sie rozłożyć na dłużej, ale my nie chcemy wracać po zmroku więc powolutku zatrzymując się co jakiś czas na fotopstryki, rzucanie się na śnieg, kontemplacja że jest tak fajnie i schodzimy ku dolinie. Chłopakom było mało więc poszli sobie jeszcze na Rohacza a Limonka polowała na zachód słońca i na… chłopaków.
W schronie polujemy na miejscówkę w sali telewizyjnej, co by się wygodnie rozłożyć ze śpiworami…okazuje się, że jest spotkanie jakiejś fundacji – dziewczynom, czyli Soni, Basi i Reni nie specjalnie przeszkadza fakt, że ktoś tam jest – wchodzą i zagadują: a kiedy koniec? A czy możemy już wejść? a ten kącik to będzie nasz! W ten oto sposób po 20-stej przystępujemy do wykonania planu noclegowego. Czyści i wykąpani poddajemy się niekończącym się degustacjom pitnym…wszyscy oglądają zdjęcia na aparatach – no zagonić ich do dyskusji – nie ma mowy! W końcu Eska, żeby uratować wieczór – wypala-„myślicie, że mogę ubrać te legginsy do spania??? – salwy śmiechu i mina GAZY na widok Eski w kratkowym ciuszku bezcenna…. I tak kończy się wieczór, przy dźwiękach mrocznych chrapiących rycerzy na sali zasypiamy…tylko o 2.30 coś dzwoni i dzwoni….Basia jakimś pospiesznym, ale jednak gramotnym ruchem próbuje wyłączyć alarm z dnia poprzedniego…o kurczaki…tylko nad ranem Robert oznajmia: „Ty, śniło mi się, że leżę sobie, odpoczywam i nawet muzyka relaksacyjna leciała…”, „tak, tak (odpowiada Basia), mnie też się wydawało, że leciała” (a w duchu myślę sobie (Basia) – jak tu nie kochać takiego faceta..).
Drugiego dnia plan mało ambitny jako że czas nas goni aby dojechać o ludzkiej porze do Warszawy. Idziemy na Polanę Stoły. Śniadanie, pakowanie i sru do dołu zostawić cięższe plecaki. Po drodze jeszcze Basia próbuje nawiązać konwersację z francuskim ski-turowacami, bon jour, bon jour… ta to zawsze musi do kogoś gadać…
Drogą pod Reglami dochodzimy do stoku narciarskiego gdzie włącza się leń i postanawiamy tutaj zostać. Tzn. ja Basia i Renia. Pozostała czwórka dzielnie zdobywa „stoły”. W ten sposób można powiedzieć, że drugi raz się „wypięliśmy” wymyślając trasę, której nie kończymy, ale co tam słonko świecie to cieszą się dzieci. Renia postanowiła skorzystać ze stoku, pstrykamy jej kilka fotek,dziewczyny dostaja po tulipanie od obsługi stoku potem napotykamy na swojej drodze iglo- postanawiamy się w nim na chwilkę zadomowić…łączymy się z resztą grupy i żegnamy bo kilometry jazdy przed nami. Wreszcie udało się zorganizować wyjazd i być na nim jak Pan Bóg przykazał
Zdjęcia eski: https://picasaweb.google.com/1076490863 ... directlink
zdjęcia moje: https://picasaweb.google.com/1126310981 ... MARZEC2015
Ogólnie to miało być coś innego w Tatrach ,później Góral mówi,że 3 lawinowa i odpuszczamy,następnie znów dzwoni i na Starego Boćka mnie namawia,ale twardo się trzymam i nie za bardzo chcę,dopiero Wołek mnie przekonuje i opcja Rohacz Ostry .Wołowiec to chyba mój ulubiony szczyt w Tatrach Zachodnich po Polskiej stronie.Ilekroć na niego idę to zawsze mam pogodę,więc może odczarowałem to wasze nieszczęście
W poniedziałek Ola napisała esa,żebym się ze zdjęciami nie ociągał tak jak z fotkami z Tatr Niżnych,które czekają od listopada na swoją kolej ,więc już od wczoraj mam gotowe :
sobota-
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
niedziela-
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
ale co by nie mówić mnie się podobałoKovik pisze:mina GAZY na widok Eski w kratkowym ciuszku bezcenna…
W poniedziałek Ola napisała esa,żebym się ze zdjęciami nie ociągał tak jak z fotkami z Tatr Niżnych,które czekają od listopada na swoją kolej ,więc już od wczoraj mam gotowe :
sobota-
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
niedziela-
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Piękna pogoda, młodzi roześmiani ludzie(bardzo ładnie wszyscy pokazujecie swoje uzębienie na fotach).Ale,że byly jeszcze narty ,to już Kovik nie napisał. wołowiec zimą-może w przyszłym roku sie do kogoś podłącze i się uda.
Obejrzałam fotki,ale modnej kratki nigdzie nie znalazłaml.
-to już wiem pod kogo się podłączegaza pisze:Ilekroć na niego idę to zawsze mam pogodę
Obejrzałam fotki,ale modnej kratki nigdzie nie znalazłaml.
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów.
Robert !!!!!!!!! kurde akcja kratka to prawie pół relacji, ale się uśmiałam czekajcie, czekajcie jeszcze te leginsy komuś życie a raczej tyłek uratują
Super zdjęcia mamy Wyjazd był naprawę świetny, rewelacyjne towarzystwo, pogoda miodzik , kupę śmiechu, dodatkowo pojeździłam nieplanowanie na nartach super.
Super zdjęcia mamy Wyjazd był naprawę świetny, rewelacyjne towarzystwo, pogoda miodzik , kupę śmiechu, dodatkowo pojeździłam nieplanowanie na nartach super.
"..błogosławieni, którzy poznali smak przygody, albowiem oni wiedzą co to wolność, i co to radość życia..."
oo no to cuż zbieramy ekipę Gaza bój się nasaaig pisze:potrzebny może być rozgałęźnik...a nóż widelec siem też podłonczem
Przeglądnęłam,znalazłam-czekam na grubszy negliż:)Barbórka pisze:kratka na zdjęciu grupowym nr 4 od góry:) Eska specjalnie podwija nogawkę spodni tak więc proszę uważnie oglądać zdjęcia
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów.
Mówi się, że do trzech razy sztuka, więc Wołowiec musiał się udać! Cieszę się, że aura Wam dopisała wreszcie.
Legginsy rzeczywiście w dechę - i w kolorach adekwatnych do pory roku .
Legginsy rzeczywiście w dechę - i w kolorach adekwatnych do pory roku .
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Doszły mnie słuchy, od naszego zaprzyjaźnionego przyjaciela z forum e-góry(tu pozdrawiam) że w Tychach w sklepie sportowym zostały wykupione wszystkie spodnie i leginsy w kratkę co to się dzieje........ no, no no....
"..błogosławieni, którzy poznali smak przygody, albowiem oni wiedzą co to wolność, i co to radość życia..."