Co to był za rok!?
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Co to był za rok!?
Rok powoli zbliża się ku końcowi, więc trzeba by go jakoś górsko podsumować, wiedząc, że już w tym 2014 w żadne góry nie pojadę.
Poprzednie lata obfitowały w częstsze wyjazdy. Jednak tego roku zmieniam pracę i przeprowadzam się do miejsca skąd mam jeszcze dalej do gór. Charakter pracy pozwala jedynie na tzw spontany. Mimo to górskie wojaże rozpoczynamy w Bieszczadach. Rozpoczynamy bo na wszystkie wyjazdy jeżdżę razem z Barbórką. Co tu dużo mówić o tym wyjeździe. Pogoda nie dopisała było mokro, wietrznie i zimno. Ale co nieco przeszliśmy przez Połoninę Wetlińską i drugiego dnia spacerek do bacówki pod Rawkami.
Kolejny miesiąc i kolejny wyjazd. Tym razem to zimowe Tatry, czyli klasyczny Rakoń oraz Rusinowa Polana. Tym razem pogoda była śliczna lekko wiało, ale żaden to huraganowy wiatr.
Nadchodzi marzec a w marcu jedziemy na Śląsk i jego Beskid. Celem jest najwyższy szczyt tego pasma. Wchodzimy na niego przy pięknej słonecznej pogodzie. Niestety dzięki słabej przejrzystości powietrza dalekie widoki są ograniczone. Jeszcze robimy pętlę z Malinowską Skałą.
Po tym wyjeździe następuje mój dłuższy rozbrat z górami. Dopiero po Bożym Ciele jedziemy na dwa dni w Tatry Słowackie, gdzie wędrujemy po Sławkowskim Szczycie i Skrajnym Solisku.
Czerwiec lipiec i sierpień to intensywna praca a we wrześniu próbujemy się z Głównym Szlakiem Beskidzkim. Rozpoczynając w Ustroniu zdobywamy prawie trzydzieści szczytów, kończąc ze względu głównie na kontuzję a także codzienny deszcz na Przełęczy Lipnickiej potocznie zwanej Krowiarkami.
Jeszcze po drodze jest październik oraz piękny weekend z Granatami i Sarnią Skałą w tle.
Na tym kończy się tegoroczna przygoda z górami w moim wykonaniu. Spędziłem w nich tylko 14 dni przechodząc 222 km oraz zdobywając wysokość odpowiadającą wejściu na Everest i w bonusie najwyższy szczyt Libanu Kurnat as-Sauda (taka tam ciekawostka).
Nie było tego zbyt wiele, ale i tak jestem zadowolony, że chociaż tyle. W następnym roku będziemy bić rekordy i spełniać marzenia – oczywiście swoje – jeśli tylko plany wypalą.
Poprzednie lata obfitowały w częstsze wyjazdy. Jednak tego roku zmieniam pracę i przeprowadzam się do miejsca skąd mam jeszcze dalej do gór. Charakter pracy pozwala jedynie na tzw spontany. Mimo to górskie wojaże rozpoczynamy w Bieszczadach. Rozpoczynamy bo na wszystkie wyjazdy jeżdżę razem z Barbórką. Co tu dużo mówić o tym wyjeździe. Pogoda nie dopisała było mokro, wietrznie i zimno. Ale co nieco przeszliśmy przez Połoninę Wetlińską i drugiego dnia spacerek do bacówki pod Rawkami.
Kolejny miesiąc i kolejny wyjazd. Tym razem to zimowe Tatry, czyli klasyczny Rakoń oraz Rusinowa Polana. Tym razem pogoda była śliczna lekko wiało, ale żaden to huraganowy wiatr.
Nadchodzi marzec a w marcu jedziemy na Śląsk i jego Beskid. Celem jest najwyższy szczyt tego pasma. Wchodzimy na niego przy pięknej słonecznej pogodzie. Niestety dzięki słabej przejrzystości powietrza dalekie widoki są ograniczone. Jeszcze robimy pętlę z Malinowską Skałą.
Po tym wyjeździe następuje mój dłuższy rozbrat z górami. Dopiero po Bożym Ciele jedziemy na dwa dni w Tatry Słowackie, gdzie wędrujemy po Sławkowskim Szczycie i Skrajnym Solisku.
Czerwiec lipiec i sierpień to intensywna praca a we wrześniu próbujemy się z Głównym Szlakiem Beskidzkim. Rozpoczynając w Ustroniu zdobywamy prawie trzydzieści szczytów, kończąc ze względu głównie na kontuzję a także codzienny deszcz na Przełęczy Lipnickiej potocznie zwanej Krowiarkami.
Jeszcze po drodze jest październik oraz piękny weekend z Granatami i Sarnią Skałą w tle.
Na tym kończy się tegoroczna przygoda z górami w moim wykonaniu. Spędziłem w nich tylko 14 dni przechodząc 222 km oraz zdobywając wysokość odpowiadającą wejściu na Everest i w bonusie najwyższy szczyt Libanu Kurnat as-Sauda (taka tam ciekawostka).
Nie było tego zbyt wiele, ale i tak jestem zadowolony, że chociaż tyle. W następnym roku będziemy bić rekordy i spełniać marzenia – oczywiście swoje – jeśli tylko plany wypalą.
Sezon podsumowań rozpoczęty
Dobrze, że pomimo wszystko udało się Wam wyrwać parę razy w góry. Na wędrówkę GSB też mam ochotę, ale wolałabym trafić na lepszą pogodę.
Dobrze, że pomimo wszystko udało się Wam wyrwać parę razy w góry. Na wędrówkę GSB też mam ochotę, ale wolałabym trafić na lepszą pogodę.
Czyżbym przegapiła relację?Kovik pisze:w bonusie najwyższy szczyt Libanu Kurnat as-Sauda
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Gdzie zostało zrobione 9 zdjęcie z GSB? Nie kojarzę nigdzie takiej zielonej polany. Jedynie przychodzi mi na myśl odcinek Przełęcz Glinne-Mędralowa.
Pomarańczowo-czerwone liście też wymiatają
To życzę Wam żeby w przyszłym roku spontany odbywały się w lepszych warunkach pogodowych!
Pomarańczowo-czerwone liście też wymiatają
To życzę Wam żeby w przyszłym roku spontany odbywały się w lepszych warunkach pogodowych!
"It is hard to fail, but it is worse never to have tried to succeed." Theodore Roosevelt
http://tomaszplaszczyk.pl/
http://tomaszplaszczyk.pl/
Wyjazdy fajne, widoki też - jakie by nie były... ale i tak Wasze uśmiechy przebijają wszystko!
Trzymam kciuki za realizację wszelkich planów, nadmiar czasu wolnego, dużo
i błogiego czasu razem, gdzie Was tylko z Barbórką oczy poniosą i gdzie tylko dusza zapragnie
Własnie tak!Kovik pisze:Nie było tego zbyt wiele, ale i tak jestem zadowolony, że chociaż tyle. W następnym roku będziemy bić rekordy i spełniać marzenia – oczywiście swoje – jeśli tylko plany wypalą.
Trzymam kciuki za realizację wszelkich planów, nadmiar czasu wolnego, dużo
i błogiego czasu razem, gdzie Was tylko z Barbórką oczy poniosą i gdzie tylko dusza zapragnie
impossible is nothing