8-10.11.2014 Tatry Zachodnie i moja kondycyjna makabra
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
8-10.11.2014 Tatry Zachodnie i moja kondycyjna makabra
Po półrocznej przerwie powróciłam w góry. Z tej połowy roku - prawie 5 miesięcy spędziłam siedząc za biurkiem i moja aktywność kończyła się na wchodzeniu na 2. piętro do biura (na szczęście nie ma windy). Nie miałam za bardzo pomysłu na wyjazd, więc wybrałam się w Tatry. Do dyspozycji miałam 3 całe dni.
Dzień 1.
W związku z tym, że do Zakopanego przyjechałam rano, cel musiał być szybki i bliski. Padło na Giewont, na który myślałam, że już nigdy nie wejdę, ani nie czułam takiej potrzeby, ani nie zachęcały mnie bransoletki pod szczytem... Na Hali Kondratowej uznałam, że od paru dni jestem śledzona przez pewnego olimpijczyka - Tomasza M. Dzień wcześniej widziałam go tuż pod moją pracą.
Do Wyżniej Przełęczy Kondrackiej nawet pokazywały się widoki, ale już na szczycie Giewontu nie było nic widać (znowu... za pierwszym razem miałam taką samą historię, do trzech razy sztuka?). Po drodze oczywiście lekka panika i nogi trzęsące się jak galareta. Wciąż nie potrafię tego powstrzymać. Jedyne, co się zmieniło, to to, że chociaż próbuję...
Odległość: 12,8km
Przewyższenia: 885m
Dzień 2.
Rano wstaję jak na szczudłach, ale pogoda ma się poprawiać, więc dobrze by było udać się na Czerwone Wierchy. Dawno nie szłam tam przez Dolinę Tomanową także tak powstaje plan zdobycia chociażby Ciemniaka. Pierwszy raz widzę Dolinę Kościeliską po bożonarodzeniowej kalamicie, jestem w szoku. Jednak to chyba nie szok, a brak kondycji powoduje, że nie mam siły iść... Dodatkowo, gdy tuż pod Halą Ornak dostrzegam, że szlakowskaz pokazuje czas na Ciemniak 3h 55', kompletnie opadam z sił i odechciewa mi się wszystkiego... W schronisku chwilowy odpoczynek i siły wracają (choć bez przesady). Miło było spotkać kolegę Górala Postanawiamy przejść się w stronę Doliny Tomanowej i gdzie dojdziemy, tam dojdziemy...
Odległość: 20km
Przewyższenia: 760m
Dzień 3
Długo oczekiwana lampa. Początkowo celem był Jarząbczy Wierch, ale jak już się przyzwyczaiłam - plany zawsze można zmienić. Kierujemy się w stronę Polany Chochołowskiej, by przez Grzesia i Rakoń pójść na Wołowiec. Powrót znów tą samą drogą, bo warto byłoby zaliczyć zachód słońca. Plany znów wezmą w łeb, gdyż na górze okazuje się, że wcale nie jest tak przyjemnie na szczytach, gdzie hula halny. Sporo sił mnie kosztuje dotarcie do Rakonia. Stamtąd z przyjemnością udaję się w drogę powrotną na Grzesia, ale tam znów uznaję, że nie ma sensu marznąć na szczycie, poza tym "zachód się nie szykuje". Ciemną nocą wracamy do Siwej Polany, gdzie musimy czekać ponad godzinę na busa.
Odległość: 26,6km
Przewyższenia: 976m
Bardzo miło spacerowało się o tej porze roku. Było niby tak wakacyjnie, bo w sumie w Zakopanem mnóstwo ludzi (a ja bardzo lubię grań Krupówek), ale w schroniskach każdy mógł znaleźć "swoje miejsce przy stole". Tacy prawdziwi turyści i klapkowiczka wśród nich.
Dla chętnych podeślę przez PW link do pełnej galerii zdjęć. Dziękuję za uwagę.
Dzień 1.
W związku z tym, że do Zakopanego przyjechałam rano, cel musiał być szybki i bliski. Padło na Giewont, na który myślałam, że już nigdy nie wejdę, ani nie czułam takiej potrzeby, ani nie zachęcały mnie bransoletki pod szczytem... Na Hali Kondratowej uznałam, że od paru dni jestem śledzona przez pewnego olimpijczyka - Tomasza M. Dzień wcześniej widziałam go tuż pod moją pracą.
Do Wyżniej Przełęczy Kondrackiej nawet pokazywały się widoki, ale już na szczycie Giewontu nie było nic widać (znowu... za pierwszym razem miałam taką samą historię, do trzech razy sztuka?). Po drodze oczywiście lekka panika i nogi trzęsące się jak galareta. Wciąż nie potrafię tego powstrzymać. Jedyne, co się zmieniło, to to, że chociaż próbuję...
Odległość: 12,8km
Przewyższenia: 885m
Dzień 2.
Rano wstaję jak na szczudłach, ale pogoda ma się poprawiać, więc dobrze by było udać się na Czerwone Wierchy. Dawno nie szłam tam przez Dolinę Tomanową także tak powstaje plan zdobycia chociażby Ciemniaka. Pierwszy raz widzę Dolinę Kościeliską po bożonarodzeniowej kalamicie, jestem w szoku. Jednak to chyba nie szok, a brak kondycji powoduje, że nie mam siły iść... Dodatkowo, gdy tuż pod Halą Ornak dostrzegam, że szlakowskaz pokazuje czas na Ciemniak 3h 55', kompletnie opadam z sił i odechciewa mi się wszystkiego... W schronisku chwilowy odpoczynek i siły wracają (choć bez przesady). Miło było spotkać kolegę Górala Postanawiamy przejść się w stronę Doliny Tomanowej i gdzie dojdziemy, tam dojdziemy...
Odległość: 20km
Przewyższenia: 760m
Dzień 3
Długo oczekiwana lampa. Początkowo celem był Jarząbczy Wierch, ale jak już się przyzwyczaiłam - plany zawsze można zmienić. Kierujemy się w stronę Polany Chochołowskiej, by przez Grzesia i Rakoń pójść na Wołowiec. Powrót znów tą samą drogą, bo warto byłoby zaliczyć zachód słońca. Plany znów wezmą w łeb, gdyż na górze okazuje się, że wcale nie jest tak przyjemnie na szczytach, gdzie hula halny. Sporo sił mnie kosztuje dotarcie do Rakonia. Stamtąd z przyjemnością udaję się w drogę powrotną na Grzesia, ale tam znów uznaję, że nie ma sensu marznąć na szczycie, poza tym "zachód się nie szykuje". Ciemną nocą wracamy do Siwej Polany, gdzie musimy czekać ponad godzinę na busa.
Odległość: 26,6km
Przewyższenia: 976m
Bardzo miło spacerowało się o tej porze roku. Było niby tak wakacyjnie, bo w sumie w Zakopanem mnóstwo ludzi (a ja bardzo lubię grań Krupówek), ale w schroniskach każdy mógł znaleźć "swoje miejsce przy stole". Tacy prawdziwi turyści i klapkowiczka wśród nich.
Dla chętnych podeślę przez PW link do pełnej galerii zdjęć. Dziękuję za uwagę.
Ostatnio zmieniony 19 listopada 2014, 10:05 przez Malgo, łącznie zmieniany 1 raz.
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
W sumie, jak tak podliczyłam wszystko łącznie, to wyszło 59,4km i 2621m przewyższeń a gdzie Krupówki, gdzie dojście do busa
Na Giewoncie byłam wcześniej w 2008 r., też nie za wiele miałam widoków a i aparat mi się rozładował, więc wspomnienia uciekły, pamiętam tylko, że też mi się tak nogi trzęsły jak ostatnio
Na Giewoncie byłam wcześniej w 2008 r., też nie za wiele miałam widoków a i aparat mi się rozładował, więc wspomnienia uciekły, pamiętam tylko, że też mi się tak nogi trzęsły jak ostatnio
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Nieładnie , nieładnieMalgo pisze:Dla chętnych podeślę przez PW link do pełnej galerii zdjęć. .
poproszę link
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
https://www.flickr.com/photos/148596918@N06/albums
https://www.flickr.com/photos/148596918@N06/albums
a na zdjęciach taki sielski spokój i do tego bajeczne widoki z 3 dnia.Malgo pisze:Plany znów wezmą w łeb, gdyż na górze okazuje się, że wcale nie jest tak przyjemnie na szczytach, gdzie hula halny. Sporo sił mnie kosztuje dotarcie do Rakonia
Tak trzymać nie znam się na tym, ale chyba z czasem da się to oswoić?Malgo pisze:Po drodze oczywiście lekka panika i nogi trzęsące się jak galareta. Wciąż nie potrafię tego powstrzymać. Jedyne, co się zmieniło, to to, że chociaż próbuję...
Wrzuć Małgo linka, ja tez chętnie obejrzę foty
impossible is nothing
Małgosiu i Ty piszesz o braku kondycjiMalgo pisze:W sumie, jak tak podliczyłam wszystko łącznie, to wyszło 59,4km i 2621m przewyższeń
Świetnie, że udało Ci się wyrwać w końcu w góry, trochę krótko, ale zawsze to coś. Dawaj więcej zdjęć do obejrzenia :>
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Ostatni dzień wynagrodził poprzednie. Choć Tatry jakoś mało jesiennie wtedy wyglądały - może przez tę zieloność kosodrzewiny.
A co do braku kondycji: dla mnie te odległości, które zrobiłaś, wcale o tym nie świadczą.
A co do braku kondycji: dla mnie te odległości, które zrobiłaś, wcale o tym nie świadczą.
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Też bardzo żałuję, dawno się nie widzieliśmy, chyba w czerwcu 2012? Masa czasu... Ale parę osób widziałam ze znaczkiem klubu, jednej osoby nie znałam (dziewczyna o czerwonych włosach) i też przebiegła mi w Dol. Kościeliskiej popołudniu Agnieszka, którą poznałam na zlocie babiogórskim w 2011 r., ale też zanim się zorientowałam, to było za późno. Gdyby Góral nie podszedł, to pewnie nie zauważyłabym go, bo akurat konsumowałam w schroniskuGrochu pisze:Szkoda, żeśmy się minęli
Mi podobał się każdy dzień, owszem, słońce dodaje energii i wszystko wygląda wtedy piękniej, ale górskich, pozytywnych wrażeń doznałam każdego dnia Moim faworytem była jednak Kościeliska z dodatkiemWiolcia pisze:Ostatni dzień wynagrodził poprzednie.
Ja napisałam to tak, że to makabra, bo jadąc w góry miałam takie niesamowite plany, a kondycja po prostu nie pozwoliła na to, może gdyby dzień był dłuższy? Nie wiem, ale było mi bardzo ciężko osiągnąć każdy z tych celów.
Dziękuję Wam za miłe słowa i zachęcam do wycieczek górskich, bo naprawdę zimy jeszcze zero
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Ładnie podreptałaś. Pogoda całkiem spoko co widać po zdjęciach
Pomyśl nad zakładaniem bazy wypadowej w góry w schroniskach(strata czasu na dojazdy i przemierzanie dolin), a nie w Zakopanym. Będzie większe prawdopodobieństwo, że uda Ci się realizować planyMalgo pisze:a napisałam to tak, że to makabra, bo jadąc w góry miałam takie niesamowite plany, a kondycja po prostu nie pozwoliła na to, może gdyby dzień był dłuższy? Nie wiem, ale było mi bardzo ciężko osiągnąć każdy z tych celów.
Noooo.Malgo pisze:Masa czasu...
No to była Marysia vel Rudzielec. I szliśmy wtedy razem - schodziliśmy z Kończystego do Siwej Polany.Malgo pisze:(dziewczyna o czerwonych włosach) i też przebiegła mi w Dol. Kościeliskiej
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Zgadza się, jak w maju przemierzałam Beskid Żywiecki i nocowałam w schroniskach, to wszystkie plany zrealizowałam, a nawet więcej Ale wtedy też ledwo się doczołgałam do pociągu z Rajczy do KatowicRobert J pisze:Pomyśl nad zakładaniem bazy wypadowej w góry w schroniskach(strata czasu na dojazdy i przemierzanie dolin), a nie w Zakopanym.
Jechała z nami tym samym busem do Kir a w Dolinie Kościeliskiej popołudniu mijałam najprawdopodobniej aguśkę.Grochu pisze:to była Marysia vel Rudzielec
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie!
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915