część I
CZĘŚĆ II - wśród klifów, wodospadów i lodów
dzień 4 - 12 sierpień, wtorek
Przez zwiedzanie gór Landmannalaugar musimy się trochę cofnąć wzdłuż "jedynki" na zachód w stronę Reykjaviku.
Jedziemy równiną utworzoną przez naniesiony piach i popioły, które spływały z lodowca
Eyjafjallajökull po wybuchu wulkanu
Eyjafjallajökull w 2010 roku. To ta erupcja spowodowała tyle zamieszania w ruchu lotniczym kilka lat temu. Nadal widoczne są ówczesne zniszczenia - zniszczony most, resztki drogi i tp. Teraz jeździ się po nowym moście i drodze poprowadzonej równolegle do starej.
Kawałek dalej na równinie utworzonej rzez wybuchy innego wulkanu -
Katla (ostatni wybuch w 1918), który pokryty lodem góruje po prawej stronie, nad morzem wznosi się wzgórze
Hjörleifshöfði. Kiedyś to była wyspa, ale teraz naniesiony piasek i popiół wulkaniczny utworzył płaską równinę. Jest to najbardziej na południe wysunięty punkt Islandii. Wysoka na 222 m skała porośnięta trawą była zamieszkana już od 874 roku. Jednak niedługo potem niewolnicy wikingów zbuntowali się i zamordowali pana tej farmy. Od tamtej pory ponoć tam straszy. Nam się udało, nic nas nie straszyło
.
Po 1,5 godzinnym zwiedzaniu ruszamy dalej w kierunku miejscowości
Vik (co oznacza"zatoka bagiennej doliny"
). Mieszka tu 300 mieszkańców, jest stacja benzynowa, sklep, kościół (często pokazywany na widokówkach i w albumach) i tyle. Taka zwyczajna islandzka miejscowość. Ma jednak bardzo znaną plażę, uznaną kilkanaście lat temu za jedną z 10 najpiękniejszych na świecie i wystające z oceanu skalne słupy
Reynisdrangar. Najwyższy z nich ma 60 m wysokości. Legenda mówi, że to są skamieniałe trolle, które świt zaskoczył przy wyciąganiu łodzi na brzeg. tak naprawdę to skalne igły są tworem aktywności wulkanicznej.
Plaża z czarnym piaskiem przechodząca w skalny klif jest naprawdę ładna. Skalne słupy robią wrażenie, a ich otoczenie - bijące o skały fale oceanu, wysoli klif z jaskinią i skalnymi słupami zastygłej lawy, dopełniają obraz siły dwóch przeciwstawnych żywiołów - ognia i wody.
Kawałek dalej następna atrakcja -
Dyrhólaey. Jest to skała wcinająca się w morze, wysokości około 120 m z otworem przez który przelewają się fale morskie. Do 1918 roku (wybuchu Katli) był to najbardziej na południe wysuniety punkt wyspy. Przy cyplu w oceanie wznosi się wiele skalnych słupów.
Miejsce jest rajem dla ptaków. Obok mnóstwa mew, nadmorskie klify są miejscem gniazdowania dużej kolonii
maskonurów zwanych też z angielska
puffinami. Te ładnie wyglądające nieduże ptaki żywią się rybami, po które sa w stanie zanurkować na głębokość kilkudziesięciu metrów. Niestety są też tradycyjnym islandzkim przysmakiem
. Udało nam się zaobserwować kilka osobników. Prawda, że są piękne
Na plaży stoi niszczejący wrak samolotu Douglas Dakota, który w latach 70 awaryjnie musiał lądować na plaży i tak już pozostał.
Jedziemy do następnych atrakcji - wodospadów. Zatrzymujemy się przy wodospadzie Skógafoss, ale dłuższe zwiedzanie zostawiamy na następny dzień. Inny z wodospadów, Seljalandsfoss też pozostawiamy na jutro. Wjeżdżamy w głąb lądu, ostro pod górę na wzgórza, gdzie zakładamy obóz na noc.
dzień 5 - 13 sierpień, środa
Ten dzień to dzień wodospadów
Na początek wodospad
Seljalandsfoss. Jest on wyjątkowy, można go obejść dookoła, tzn. przejść skalną ścieżką za ścianą spadającej z wysokości 60 m. Nie udaje się uniknąć podczas takiej wycieczki przemoczenia, ale warto spróbować. My wyszliśmy mokrzy, a co tam, fajnie było
. Kilkaset metrów dalej następny wodospad -
Gljúfurárfoss. W tym z kolei woda spada w dół w skalnym kanionie.
Powracamy do widzianego dzień wcześniej wodospadu
Skógafoss. Jest jednym z większych wodospadów na wyspie, o szerokości 25 metrów i wysokości 60 m.
Wychodzimy na górę wodospadu, na platformę widokową, skąd można obserwować tęczę tworzoną przez krople wody. W zależności od oświetlenia promieniami słonecznymi tęcza może być podwójna lub poledyńcza. Mam udaje się zauważyć podwójną
Dalej wędrujemy doliną rzeki
Skógar, tej która tworzy Skógafoss. Dolina to w większości kanion wydrążony przez rzekę. Progi skalne tworzą mnóstwo większych i mniejszych wodospadów. Według opisów jest ich ponoć 25, według innych aż 27. My zrobiliśmy sobie spacer w górę rzeki Skóga, po drodze focąc wszystkie napotkane.
Szlak wiedzie dalej przez 22 km, aż do Fimmvörðuháls, przełęczy pomiędzy dwoma lodowcami Tindfjallajökull i Eyjafjallajökull. Na tak długi trekking nie mieliśmy już czasu i poprzestaliśmy na pierwszych 4 km i oglądnięciu 8 wodospadów.
Czekały na nas następne atrakcje Islandii. Wracamy z powrotem drogą nr 1, tym razem w kierunku wschodnim. Mijamy Vik i drogę F208 którą przyjechaliśmy z gór. Krajobraz wciąż ten sam, ale cały czas urzekający - po prawej płaska równina ciągnąca się do morza, po lewej zielone góry lub białe lodowce. Teren rzadko zamieszkały, tylko owiec jest wszędzie pełno
Ciekawostką Islandii jest to, że tam nie ma wcale drzew
Na nielicznych obszarach od stu lat sadzi się drzewa. Ale skutki są na razie mizerne. W średniowieczu było inaczej - całe wybrzeże od gór do morza porośnięte były lasami. Ale działalność człowieka, wypas owiec i wybuchy wulkanów spowodowały że Islandia porośnięta jest obecnie jedynie niewielkimi zagajnikami karłowatej wierzby, mchami, porostami i trawą. Wnętrze wyspy to kamienna pustynia.
Jest taki dowcip: "Co robi Islandczyk jak się zgubi w lesie? - wstaje"
Tak bujne są tamtejsze lasy.
Po drodze zwiedzamy wąwóz
Fjaðrárgljúfur. Długi na 2 km i głęboki na 100 m kanion wydrążyła rzeka Fjaðrá. Zajęło jej to 2 mln lat. Urwiste ściany i głębokie przepaście robią duże wrażenie.
Dalsza jazda "jedynką" to rosnący na horyzoncie największy lodowiec
Vatnajökull. Najpierw przejechaliśmy przez "czarną pustynię" -
Skeiðarársandur. Jest to olbrzymi płaski obszar czarnego piasku i drobnych kamieni powstały w wyniku powodzi spowodowanych wybuchami wulkanów pod czapą lodowca. Ostatni taki przypadek miał miejsce w 1996 roku. I to wtedy powódź zniszczyła drogę nr 1 na dość długim odcinku. Fragmenty zniszczonego mostu pozostawiono jako pomnik.
Dojeżdżamy do czoła lodowca, długiego na 20 km
Skeiðarárjökull, do jednego z największych. Lód spływa z lodowca
Vatnajökull tworząc jezioro.
Sam lodowiec
Vatnajökull jest największym islandzkim polem lodu, a zarazem drugim co do wielkości w Europie. Pod czapą lodu jest kilka wulkanów, w tym również
Bárðarbunga, który właśnie jest w trakcie erupcji oraz
Öræfajökull. Wulkan Öræfajökull jest najwyższym szczytem na Islandii – jego najwyższy punkt nosi nazwę
Hvannadalshnúkur [2 110]. Niestety nie dało się wejść na najwyższy punkt Islandii ponieważ w sierpniu jest to za bardzo niebezpieczne ze względu na liczne szczeliny. Będzie trzeba znów się tam wybrać
Zaczyna padać, wracamy do auta i jedziemy dalej. Na szczęście wyjeżdżamy spod chmur i docieramy do jeziora polodowcowego
Breiðárlón. W promieniach zachodzącego słońca - cudo ...
Kawałek dalej następne cudo - jezioro
Jökulsárlón. Spływające do oceanu oderwane góry lodowe, odbijające się w nich promienie słoneczne, mało słów aby to opisać. Zdjęcia też nie oddają całości tego co można tam zobaczyć.
Tak długo podziwialiśmy te piękności, że zastała nas noc. W ciemnościach rozbijamy się na plaży nad oceanem. Na plaży leży sporo dużych brył lodu wyrzuconych przez fale.
dzień 6 - 14 sierpień, czwartek
Rano ponownie, tym razem w pełnym słońcu podziwiamy
Jökulsárlón.
Przy pięknej pogodzie ruszamy w dalszą drogę, ale to już w następnej części.
Więcej fotek:
1.
https://picasaweb.google.com/1082271208 ... IWodospady
2.
https://picasaweb.google.com/1082271208 ... WsrodLodow
część III