19-22.06.2014r. - Hruby Jesenik, Nízký Jeseník, Moravská brána.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
19-22.06.2014r. - Hruby Jesenik, Nízký Jeseník, Moravská brá
Mam zaszczyt przedstawić relację z długiego czerwcowego weekendu spędzonego przez spacerowiczów i włodarzy w rejonach w tytule wymienionych. Autorem tekstu jest kolega spacerowicz, który z wrodzoną sobie lekkością pióra opisał naszą eskapadę.
Relację zdjęciami własnymi okrasił włodarz, dodając podpisy. Podziwiajcie więc ludkowie a chwalcie bez opamiętania i niezwłocznie, gdyż łasi jesteśmy wielce na miłe słowo.:-)
Dzień pierwszy (Japoński)
Dlouhe strane zwiedzić nam wszystkim marzyło się od dawna. Mając w pamięci wizytę w elektrowni Porąbka mieliśmy nadzieję, że zwiedzanie czeskiego jej odpowiednika może być jeszcze ciekawsze - wykupiliśmy więc opcję pełną, czyli z wjazdem na zbiornik. O jakże się pomyliliśmy! Ale po kolei...
Po dojechaniu na miejsce udaje się nam jeszcze zdobyć bilety (rezerwacja online działa tylko po wpłacie gotówki na konto elektrowni, a my nie wiedzieliśmy czy pogoda będzie nam sprzyjać w kilkudniowej eskapadzie w Jeseniki).
Po chwil kilkudziesięciu pakujemy się do autobusu który wiezie nas do "serca" elektrowni. Przewodnik zaprasza wszystkichdo sali projekcyjnej gdzie odbywa się 40 minutowy pokaz filmu o białej energii i samej elektrowni. 75% zwiedzających
ziewa, 25% śpi. Po tym wybitnie interesującym przekazie otrzymujemy informację że elektrownia jest w rutynowym przeglądzie i nie pracuje, a górny zbiornik jest pusty - hura! Wychodzimy z sali i kierujemy się do tunelu
prowadzącego do hali turbin. Postaliśmy tam 10 min wsłuchując się w słowa przewodnika który mówił dziwnym "jesenickim" narzeczem, więc mimo osłuchania z czeskim językiem i tak nic nie zrozumieliśmy.
W tył zwrot i do autobusu który wiezie nas na górę do zbiornika. Mimo że po drodze mijamy kilka niezłych widoczków na dolny zbiornik i samą elektrownię, pan kierowca bez przystanku "pruje" pod górę i zatrzymuje się pod zbiornikiem dokładnie po drugiej stronie co szczyt Dlouhe strane.Pogoda piękna więc użyjemy sobie na widoczkach!
Bufet przy górnym zbiorniku Dlouhé Stráně. Tu dowozi nas autobus. Wchodzimy na koronę zbiornika skąd pięknie prezentuje się Praded i Vysoka hole.
I tak podziwialibyśmy jeszcze długo, ale...
Nic z tego - obserwujemy dość dziwnie szybkie tempo u czeskich zwiedzających, więc i my pędem lecimy na szczyt i wokół zbiornika do autobusu.
Arena biegu płaskiego bez przeszkód na dystansie prawie 1800m. Na przeciwko szczyt Dlouhé Stráně. Na dno zbiornika mogą wjeżdżać pojazdy!
Wszyscy już siedzą a kierowca bębni z niecierpliwości palcami w kierownicę. Na wiadomość że jeszcze Wojtek szczytuje z widoczkami
Tu od lewej - Vysoká hole 1464 m, Kamzičník 1420 m, Velký Máj 1386 m, Jelení hřbet 1367 m, Břidličná hora 1358 m. Bliżej Velká Jezerná 1248 m i Vřesník 1342 m
Widok na południe
Jeszcze raz Praded
Widok na płn.- zachód
i do autobusu dojdzie już za chwileczkę, rozlega się pomruk ogólnego niezadowolenia. Ale czesi kulturalnym narodem są i po przybyciu Wojtka witają go gromkie brawa.
Zjeżdżając Pan przewodnik postanawia zatrzymać autobus w nienajciekawszym miejscu widokowym celem zrobienia zdjęć. Widząc jak podróżujący rzucili się do okien i jak autobus niebezpiecznie się przechylił postanawia łaskawie otworzyć na minutę drzwi by nasycić żądze fotograficzne podróżników. Ale to nie koniec niespodzianek - autobus zatrzymuje się również przy szczycie tamy!
Dolny zbiornik elektrowni
W myślach mamy już zwiedzanie tamy od środka, te zaułki myśli technicznej, korytarze itp. Figa z makiem - postaliśmy minut trzy przy szlabanie tamy i dalej w autobus i koniec wycieczki. Sumując - szkoda kasy i czasu. Sami już se powtórnie pójdziemy na Dlouhe strane jak będzie pogoda i woda w zbiorniku. Pocieszamy się tym że podziwialiśmy nie tak częsty widok jego dna.
Zniesmaczeni wsiadamy do samochodu i jedziemy do naszego miejsca przeznaczenia - uroczego Sternberku. Tam lokujemy się na kampie i idziemy zjeść przesmaczną karkówkę popijając niesmaczną Holbą (liczyliśmy na Bernarda). No i oczywiście wieczorne rozmowy przy degustacji czeskich trunków.
www.dlouhe-strane.cz
www.campsternberk.cz
Relację zdjęciami własnymi okrasił włodarz, dodając podpisy. Podziwiajcie więc ludkowie a chwalcie bez opamiętania i niezwłocznie, gdyż łasi jesteśmy wielce na miłe słowo.:-)
Dzień pierwszy (Japoński)
Dlouhe strane zwiedzić nam wszystkim marzyło się od dawna. Mając w pamięci wizytę w elektrowni Porąbka mieliśmy nadzieję, że zwiedzanie czeskiego jej odpowiednika może być jeszcze ciekawsze - wykupiliśmy więc opcję pełną, czyli z wjazdem na zbiornik. O jakże się pomyliliśmy! Ale po kolei...
Po dojechaniu na miejsce udaje się nam jeszcze zdobyć bilety (rezerwacja online działa tylko po wpłacie gotówki na konto elektrowni, a my nie wiedzieliśmy czy pogoda będzie nam sprzyjać w kilkudniowej eskapadzie w Jeseniki).
Po chwil kilkudziesięciu pakujemy się do autobusu który wiezie nas do "serca" elektrowni. Przewodnik zaprasza wszystkichdo sali projekcyjnej gdzie odbywa się 40 minutowy pokaz filmu o białej energii i samej elektrowni. 75% zwiedzających
ziewa, 25% śpi. Po tym wybitnie interesującym przekazie otrzymujemy informację że elektrownia jest w rutynowym przeglądzie i nie pracuje, a górny zbiornik jest pusty - hura! Wychodzimy z sali i kierujemy się do tunelu
prowadzącego do hali turbin. Postaliśmy tam 10 min wsłuchując się w słowa przewodnika który mówił dziwnym "jesenickim" narzeczem, więc mimo osłuchania z czeskim językiem i tak nic nie zrozumieliśmy.
W tył zwrot i do autobusu który wiezie nas na górę do zbiornika. Mimo że po drodze mijamy kilka niezłych widoczków na dolny zbiornik i samą elektrownię, pan kierowca bez przystanku "pruje" pod górę i zatrzymuje się pod zbiornikiem dokładnie po drugiej stronie co szczyt Dlouhe strane.Pogoda piękna więc użyjemy sobie na widoczkach!
Bufet przy górnym zbiorniku Dlouhé Stráně. Tu dowozi nas autobus. Wchodzimy na koronę zbiornika skąd pięknie prezentuje się Praded i Vysoka hole.
I tak podziwialibyśmy jeszcze długo, ale...
Nic z tego - obserwujemy dość dziwnie szybkie tempo u czeskich zwiedzających, więc i my pędem lecimy na szczyt i wokół zbiornika do autobusu.
Arena biegu płaskiego bez przeszkód na dystansie prawie 1800m. Na przeciwko szczyt Dlouhé Stráně. Na dno zbiornika mogą wjeżdżać pojazdy!
Wszyscy już siedzą a kierowca bębni z niecierpliwości palcami w kierownicę. Na wiadomość że jeszcze Wojtek szczytuje z widoczkami
Tu od lewej - Vysoká hole 1464 m, Kamzičník 1420 m, Velký Máj 1386 m, Jelení hřbet 1367 m, Břidličná hora 1358 m. Bliżej Velká Jezerná 1248 m i Vřesník 1342 m
Widok na południe
Jeszcze raz Praded
Widok na płn.- zachód
i do autobusu dojdzie już za chwileczkę, rozlega się pomruk ogólnego niezadowolenia. Ale czesi kulturalnym narodem są i po przybyciu Wojtka witają go gromkie brawa.
Zjeżdżając Pan przewodnik postanawia zatrzymać autobus w nienajciekawszym miejscu widokowym celem zrobienia zdjęć. Widząc jak podróżujący rzucili się do okien i jak autobus niebezpiecznie się przechylił postanawia łaskawie otworzyć na minutę drzwi by nasycić żądze fotograficzne podróżników. Ale to nie koniec niespodzianek - autobus zatrzymuje się również przy szczycie tamy!
Dolny zbiornik elektrowni
W myślach mamy już zwiedzanie tamy od środka, te zaułki myśli technicznej, korytarze itp. Figa z makiem - postaliśmy minut trzy przy szlabanie tamy i dalej w autobus i koniec wycieczki. Sumując - szkoda kasy i czasu. Sami już se powtórnie pójdziemy na Dlouhe strane jak będzie pogoda i woda w zbiorniku. Pocieszamy się tym że podziwialiśmy nie tak częsty widok jego dna.
Zniesmaczeni wsiadamy do samochodu i jedziemy do naszego miejsca przeznaczenia - uroczego Sternberku. Tam lokujemy się na kampie i idziemy zjeść przesmaczną karkówkę popijając niesmaczną Holbą (liczyliśmy na Bernarda). No i oczywiście wieczorne rozmowy przy degustacji czeskich trunków.
www.dlouhe-strane.cz
www.campsternberk.cz
trzeba było zabrać rolkiArena biegu płaskiego bez przeszkód na dystansie prawie 1800m. Na przeciwko szczyt Dlouhé Stráně. Na dno zbiornika mogą wjeżdżać pojazdy!
masa krytyczna tłum ma mocwłodarz pisze:Widząc jak podróżujący rzucili się do okien i jak autobus niebezpiecznie się przechylił
więc chwalim, chwalimPodziwiajcie więc ludkowie a chwalcie bez opamiętania i niezwłocznie,
Dobrze, ze czeski trunki uratowały ogólną atmosferę, chociaż bardzo ładne widoki uchwycił kolega Włodarz.
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Takoż i bijemy brawowłodarz pisze:chwalcie bez opamiętania
Nie sadziłam, że on jest cały wybetonowany. Niezła "wanienka"włodarz pisze:podziwialiśmy nie tak częsty widok jego dna
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
To zdjęcie dna zbiornika robi wrażenie. Kojarzę ten widok ze sceną z filmu akcji ( tytuł zapomniałam )
I ja chwalę przede wszystkim za to, ze pokazujesz nam miejsca nieznane oraz chwalę za aktywność turysyczno-górskąwłodarz pisze:maga powiedział/-a:
więc chwalim, chwalim
Han-Ka powiedział/-a:
Takoż i bijemy brawo
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Zakaz jest, a i tak wszyscy tam jeżdżą na rowerach i niema z tym najmniejszego problemuwłodarz pisze:Jazda na rolkach i rowerze wokół zbiornika jest zakazana.
Tamte okolice lepiej zwiedzić rowerem ze względu na wszędobylski asfalt, gęstą sieć szlaków rowerowych i duże odległości do pokonania. Dla pieszych jest tylko jeden szlak na szczyt w dodatku pod Małą Jezerną się kończy.
A górny zbiornik zdecydowanie lepiej wygląda gdy jest wypełniony wodą
Trafiliśmy na niecodzienny widok.HalinkaŚ pisze:To zdjęcie dna zbiornika robi wrażenie.
Ale firma od strony formalnej jest zabezpieczona w razie wypadku rowerzysty.Robert J pisze:Zakaz jest, a i tak wszyscy tam jeżdżą na rowerach i niema z tym najmniejszego problemu
I w dodatku równy jak stół.Tamte okolice lepiej zwiedzić rowerem ze względu na wszędobylski asfalt
A wejdziemy sobie kiedyś z buta na szczyt, wcześniej upewniwszy się, że elektrownia pracuje normalnie.A górny zbiornik zdecydowanie lepiej wygląda gdy jest wypełniony wodą
Dzień drugi (pociągowy)
Następnego dnia rano wszyscy przystajemy na pomysł by powłóczyć się trochę wspaniałą czeską koleją. Miejsce docelowe - Teplice nad Becvou. Tam zamierzamy odbyć krótką pieszą wycieczkę krajoznawczą.
W tym celu udajemy się na dworzec w Sternberku. Pani w kasie błyskawicznie drukuje nam bilety w obu kierunkach wraz z dokładną rozpiską połączeń - genialne! Za minut parę pakujemy się do pociągu do Olomouca - przesiadka do Hranic a tam kolejna do Teplic. Czas przesiadkowy wypełniamy zwiedzaniem stacji, dworcowych knajpek i podziwianiem działania czeskich kolei. W zachwyt (oprócz dworcowego piwa) wprawia nas podróż expresem - pełen wypas: klimatyzacja, broszury dla turystów, wygoda, czystość i pani serwująca napoje (w tym piwo). Po drodze przez okna wypatrujemy kilka budowli do zwiedzenia przy najbliższej okazji. Po dotarciu do Teplic trochę je zwiedzamy
Tu Kropáčův pramen - woda naturalnie gazowana z dużą zawartością minerałów - zostawia posmak wapna, ale w sumie smaczna.
Dom sanatoryjny Slovenka z parkiem w prawie śródziemnomorskich klimatach
dochodząc do Zbrasovskiej jaskini. Do najbliższego wejścia trzeba poczekać parędziesiąt minut, a nam troche zależy na czasie, więc ruszamy na szlak.
Idziemy w kierunku Hranickiej przepaści - najgłębszej w środkowej Europie. Widok samej przepaści trochę nas rozczarowuje - pośród zarośli widać tylko 70m skały. Reszta znajduje się pod wodą. Jak dotąd udało się zbadać "tylko" 274m jej głębokości.
Hranická propast. W środku zdjęcia pod skałami tafla wody pokryta zielonym kożuchem. Pod nim dziura o niezbadanej głębokości. Jak podaje wikipedia:
"W wyniku pomiaru sondowego dokonanego przez Krzysztofa Starnawskiego 1 października 2012 głębokość podwodnej jaskini znajdującej się w studni ustalono na 373 m, co plasuje ją jako drugą najgłębszą na świecie".
Na łące obok przepaści widok na Beskidy. Dominuje Radhošť.
A tu Kelčský Javorník - 865 m najwyższy szczyt Hostýnských vrchů - część Beskidów Zach.
Podążając dalej czerwonym szlakiem dochodzimy do byłych ruin zamku Svrcov z XIV wieku.Byłych ruin, bo żeby się ich dopatrzyć trzeba mieć chyba wprawne oko archeologa. Tutaj robimy sobie małą przerwę na jedzenie z widokami na Bocvę i Teplice.
(Widok z vyhlidki w ruinach zamku Svrčov. W dole rzeka Bečva - bardzo czysta, pełna pstrągów. Przy niej budynek uzdrowiska. W oddali Kelčský Javorník.
Po przerwie idąc dalej czerwonym trafiamy na punkt widokowy Św. Jana.
Oprócz figury wspomnianego Nepomuckeho zastajemy tam panoramy na Teplice i Hranice.
W oddali Oderské vrchy czyli Sudety.
Schodzimy do Hranic i przechadzką po mieście docieramy do stacji.
Bardzo ładnie utrzymane miasteczko.
W drodze powrotnej do Olomouca jest jakiś poślizg w czasach przyjazdów i odjazdów pociągów, ale fantastycznie zorganizowana i czytelna informacja pozwala na bezproblemowe i szybkie przesiadki. Ok. 17-tej dojeżdżamy do Olomouca i postanawiamy powłóczyć się po starym mieście. Pięknym starym mieście! Niestety jest zbyt późno i główne atrakcje są już zamknięte do zwiedzania wewnątrz. Oglądamy z perspektywy ulic (żeby wymienić te najważniejsze): kościół Panny Marii Śnieżnej, ratusz z zegarem Orloj,
sloup Najświętszej Trójcy (UNESCO),
Kaplica św. Jana Sarkandra
Kościół św. Maurycego
I inne
Na koniec niespodzianka - dzięki grupie kleryków mamy sposobność obejrzeć od środka katedrę Św. Vaclava.
Tu potrzebne będą zdjęcia spacerowicza.
Potem tramwaj, pociąg i wieczór krajoznawczy kończymy na kolacji w Sternberku.
Następnego dnia rano wszyscy przystajemy na pomysł by powłóczyć się trochę wspaniałą czeską koleją. Miejsce docelowe - Teplice nad Becvou. Tam zamierzamy odbyć krótką pieszą wycieczkę krajoznawczą.
W tym celu udajemy się na dworzec w Sternberku. Pani w kasie błyskawicznie drukuje nam bilety w obu kierunkach wraz z dokładną rozpiską połączeń - genialne! Za minut parę pakujemy się do pociągu do Olomouca - przesiadka do Hranic a tam kolejna do Teplic. Czas przesiadkowy wypełniamy zwiedzaniem stacji, dworcowych knajpek i podziwianiem działania czeskich kolei. W zachwyt (oprócz dworcowego piwa) wprawia nas podróż expresem - pełen wypas: klimatyzacja, broszury dla turystów, wygoda, czystość i pani serwująca napoje (w tym piwo). Po drodze przez okna wypatrujemy kilka budowli do zwiedzenia przy najbliższej okazji. Po dotarciu do Teplic trochę je zwiedzamy
Tu Kropáčův pramen - woda naturalnie gazowana z dużą zawartością minerałów - zostawia posmak wapna, ale w sumie smaczna.
Dom sanatoryjny Slovenka z parkiem w prawie śródziemnomorskich klimatach
dochodząc do Zbrasovskiej jaskini. Do najbliższego wejścia trzeba poczekać parędziesiąt minut, a nam troche zależy na czasie, więc ruszamy na szlak.
Idziemy w kierunku Hranickiej przepaści - najgłębszej w środkowej Europie. Widok samej przepaści trochę nas rozczarowuje - pośród zarośli widać tylko 70m skały. Reszta znajduje się pod wodą. Jak dotąd udało się zbadać "tylko" 274m jej głębokości.
Hranická propast. W środku zdjęcia pod skałami tafla wody pokryta zielonym kożuchem. Pod nim dziura o niezbadanej głębokości. Jak podaje wikipedia:
"W wyniku pomiaru sondowego dokonanego przez Krzysztofa Starnawskiego 1 października 2012 głębokość podwodnej jaskini znajdującej się w studni ustalono na 373 m, co plasuje ją jako drugą najgłębszą na świecie".
Na łące obok przepaści widok na Beskidy. Dominuje Radhošť.
A tu Kelčský Javorník - 865 m najwyższy szczyt Hostýnských vrchů - część Beskidów Zach.
Podążając dalej czerwonym szlakiem dochodzimy do byłych ruin zamku Svrcov z XIV wieku.Byłych ruin, bo żeby się ich dopatrzyć trzeba mieć chyba wprawne oko archeologa. Tutaj robimy sobie małą przerwę na jedzenie z widokami na Bocvę i Teplice.
(Widok z vyhlidki w ruinach zamku Svrčov. W dole rzeka Bečva - bardzo czysta, pełna pstrągów. Przy niej budynek uzdrowiska. W oddali Kelčský Javorník.
Po przerwie idąc dalej czerwonym trafiamy na punkt widokowy Św. Jana.
Oprócz figury wspomnianego Nepomuckeho zastajemy tam panoramy na Teplice i Hranice.
W oddali Oderské vrchy czyli Sudety.
Schodzimy do Hranic i przechadzką po mieście docieramy do stacji.
Bardzo ładnie utrzymane miasteczko.
W drodze powrotnej do Olomouca jest jakiś poślizg w czasach przyjazdów i odjazdów pociągów, ale fantastycznie zorganizowana i czytelna informacja pozwala na bezproblemowe i szybkie przesiadki. Ok. 17-tej dojeżdżamy do Olomouca i postanawiamy powłóczyć się po starym mieście. Pięknym starym mieście! Niestety jest zbyt późno i główne atrakcje są już zamknięte do zwiedzania wewnątrz. Oglądamy z perspektywy ulic (żeby wymienić te najważniejsze): kościół Panny Marii Śnieżnej, ratusz z zegarem Orloj,
sloup Najświętszej Trójcy (UNESCO),
Kaplica św. Jana Sarkandra
Kościół św. Maurycego
I inne
Na koniec niespodzianka - dzięki grupie kleryków mamy sposobność obejrzeć od środka katedrę Św. Vaclava.
Tu potrzebne będą zdjęcia spacerowicza.
Potem tramwaj, pociąg i wieczór krajoznawczy kończymy na kolacji w Sternberku.
Dam cynk jak cośwłodarz pisze:A wejdziemy sobie kiedyś z buta na szczyt, wcześniej upewniwszy się, że elektrownia pracuje normalnie.
Polecam pętelkę w tamtym rejonie bo wchodzić na górny zbiornik i potem schodzić jedynym szlakiem pieszym, który się tam znajduje jest trochę nudne.
Najlepiej dojść do końca szlaku czerwonego i dalej kierować się szlakiem rowerowym aż natraficie pieszy szlak niebieski. Później na Františkovy myslivnou i zielonym szlakiem na przełęcz pomiędzy Jelenim hrbetem, a Velkim majem. Następnie graniówką na Ovcarnę i kawałek w kierunku Pradziada. Odbicie na niebieski i przez Divoki dul nad dolny zbiornik elektrowni. Niestety nie obejdzie się bez asfaltu w końcowym etapie, ale warto pomyśleć o takim wariancie. To tylko 30 km
Albo wynająć hulajnogę(o ile będą na górze) i zjechać asfaltem na dół
Starnowski ma ciekawe filmy na vimeo z nurkowania w Hranickiej przepaści.włodarz pisze:Idziemy w kierunku Hranickiej przepaści - najgłębszej w środkowej Europie.
https://vimeo.com/50754650
Widzę, że zabrakło blachy miedzianej na niższą kopułę i jest tylko papa. Jak byłem tam ostatnio to cała kaplica obstawiona była rusztowaniami.włodarz pisze:Kaplica św. Jana Sarkandra
Vyhlidka też już była nieczynna ?włodarz pisze:Kościół św. Maurycego
Dzień trzeci (kulturalno-trawiasty)
Następnego dnia przyszła pora na zdobywanie górek. Dwóch. Są to Velky Roudny (780) i Maly Roudny (711). Przed taką wyprawą postanowiliśmy wzmocnić się w pobliskim byłym XVII wiecznym klasztorze augustynianów.
Widok na Sternberk z okolic klasztoru
Dziedziniec klasztoru
Byłym ponieważ teraz pełni on rolę kulturalno - oświatową. Po obiekcie oprowadza nas Pan Josef Knopf - były elektrogórnik, teolog-filozof, wokalista operowy i kaznodzieja - po prostu człowiek wielu talentów. Przechodzimy przez sale które w różnym stopniu przypominają o historii klasztoru. Jedne są odrestaurowane, w innych zaś walają się jakieś rupiecie, jeszcze inne adoptowane są dla teraźniejszych k-o potrzeb.
Największe jednak wrażenie zrobiła na nas wizyta w przyklasztornym kościele Zwiastowania Najświętszej Maryii Panny. Potężna i pięknie zdobiona świątynia. A gdy Pan Josef zagrał na kościelnych organach wpadliśmy w zachwyt!
Opuszczając klasztor stwierdziliśmy że czas nas goni i nie starczy czasu na zwiedzanie zamku Sterneberk.
Oglądamy budowlę z zewnątrz
Hrad Sternberk
Kościół klasztorny z hradu
Sadzawka zamkowa ze złotymi rybkami
i po kawce ruszamy samochodem do miasteczka Roudno. Z niego ścieżką edukacyjną wspinamy się na Velky Roudny. Jest to powulkaniczny szczyt z wieżą widokową. Z niej panoramy na Jeseniki z Pradziadem, Slounecną i zalew Slezska Harta.
(Slezska Harta)
Wzgórze Uhlirsky vrch z kościołem na szczycie na tle Jesenika
Pod wieżą znajduje się kapliczka z 1933 roku,
a nieopodal pozostałości lawy i tufy wulkaniczne.
Ze szczytu schodzimy zielonym szlakiem do poprzedniej ścieżki edu i nią idziemy na Maly Roudny.
Po drodze widok na Pradziada
Tuż przed szczytem do zejścia ze ścieżki zmusza nas byk - dowódca stada krówek. Przódy przygląda nam się bacznie by zaraz poczynić ku nam parę kroków - i nie są to oznaki przyjaźni. Zapobiegawczo dajemy nura w zarośla i wychodzimy na łąkę z metrową trawą. Chaszczing owocuje odnalezieniem szczytu Maleho Roudnego - ze ścieżki trafić tu byłoby trudno.
Dopiero w chaszczach widoczne są skały wulkaniczne - dowód na to, że jednak Mały Roudny kiedyś wyrzucał lawę, choć teraz wygląda całkiem niewinnie.
Spacer w trawie tak nam się spodobał (szczególnie Marioli) że postanawiamy na szagę dotrzeć do szosy która sprowadza nas do miasteczka.
Widok na Velky Roudny
I jeszcze raz na Pradziada
Podjeżdżamy jeszcze na pobliską tamę Slezskiej Harty.
Budowla ma 65m wysokości i była ukończona w 1997 roku.
I jest zaporą ziemną
Prawdziwe skalniaki przy zaporze
Po krótkiej przechadzce prze tamę wracamy do Sternberka.
Powrót na kamp świętujemy golonką z grila i nieco już smaczniejszą Holbą.
Następnego dnia przyszła pora na zdobywanie górek. Dwóch. Są to Velky Roudny (780) i Maly Roudny (711). Przed taką wyprawą postanowiliśmy wzmocnić się w pobliskim byłym XVII wiecznym klasztorze augustynianów.
Widok na Sternberk z okolic klasztoru
Dziedziniec klasztoru
Byłym ponieważ teraz pełni on rolę kulturalno - oświatową. Po obiekcie oprowadza nas Pan Josef Knopf - były elektrogórnik, teolog-filozof, wokalista operowy i kaznodzieja - po prostu człowiek wielu talentów. Przechodzimy przez sale które w różnym stopniu przypominają o historii klasztoru. Jedne są odrestaurowane, w innych zaś walają się jakieś rupiecie, jeszcze inne adoptowane są dla teraźniejszych k-o potrzeb.
Największe jednak wrażenie zrobiła na nas wizyta w przyklasztornym kościele Zwiastowania Najświętszej Maryii Panny. Potężna i pięknie zdobiona świątynia. A gdy Pan Josef zagrał na kościelnych organach wpadliśmy w zachwyt!
Opuszczając klasztor stwierdziliśmy że czas nas goni i nie starczy czasu na zwiedzanie zamku Sterneberk.
Oglądamy budowlę z zewnątrz
Hrad Sternberk
Kościół klasztorny z hradu
Sadzawka zamkowa ze złotymi rybkami
i po kawce ruszamy samochodem do miasteczka Roudno. Z niego ścieżką edukacyjną wspinamy się na Velky Roudny. Jest to powulkaniczny szczyt z wieżą widokową. Z niej panoramy na Jeseniki z Pradziadem, Slounecną i zalew Slezska Harta.
(Slezska Harta)
Wzgórze Uhlirsky vrch z kościołem na szczycie na tle Jesenika
Pod wieżą znajduje się kapliczka z 1933 roku,
a nieopodal pozostałości lawy i tufy wulkaniczne.
Ze szczytu schodzimy zielonym szlakiem do poprzedniej ścieżki edu i nią idziemy na Maly Roudny.
Po drodze widok na Pradziada
Tuż przed szczytem do zejścia ze ścieżki zmusza nas byk - dowódca stada krówek. Przódy przygląda nam się bacznie by zaraz poczynić ku nam parę kroków - i nie są to oznaki przyjaźni. Zapobiegawczo dajemy nura w zarośla i wychodzimy na łąkę z metrową trawą. Chaszczing owocuje odnalezieniem szczytu Maleho Roudnego - ze ścieżki trafić tu byłoby trudno.
Dopiero w chaszczach widoczne są skały wulkaniczne - dowód na to, że jednak Mały Roudny kiedyś wyrzucał lawę, choć teraz wygląda całkiem niewinnie.
Spacer w trawie tak nam się spodobał (szczególnie Marioli) że postanawiamy na szagę dotrzeć do szosy która sprowadza nas do miasteczka.
Widok na Velky Roudny
I jeszcze raz na Pradziada
Podjeżdżamy jeszcze na pobliską tamę Slezskiej Harty.
Budowla ma 65m wysokości i była ukończona w 1997 roku.
I jest zaporą ziemną
Prawdziwe skalniaki przy zaporze
Po krótkiej przechadzce prze tamę wracamy do Sternberka.
Powrót na kamp świętujemy golonką z grila i nieco już smaczniejszą Holbą.
Dzień czwarty (z księżniczką)
Na ostatek zaplanowaliśmy zwiedzanie zamku i wodospady. Po spakowaniu jedziemy do wsi Sovinec której dominatę stanowi zamek Sovinec z końca XIV wieku.
Budowla spłonęła w 1945 roku i od lat pięćdziesiątych ub. wieku do dzisiaj jest trwa przywracanie jej "świetności". Zwiedzania można dokonać bez przewodnika co nam się zawsze najbardziej podoba.
Spacer po zamku umila nam występ teatru ze sztuką o pięknej miłości i złym panu.
Kończymy zwiedzanie i jedziemy do wsi Resov skąd idziemy obejrzeć wodospady na rzeczce Huntava.
(Na początek dla strudzonych wędrowców bar samoobsługowy.)
Wodospadów jest kilka i nie są one zbyt wysokie, ale bardzo urocze.
Rzeczka przepływa przez piękny wąwóz który ciągnie się prze kilkaset metrów.
Po ich przejściu zbaczamy ze szlaku by odnaleźć ruiny XIII wiecznego zamku Resov. Udaje się nam do nich dotrzeć ale to co zobaczyliśmy nie przypomina ruin tylko ociosane miejscami skały. Prawdopodobnie budowla była drewniana i tylko "przytulona" do skał odgrodzona od lesistego wypłaszczenia suchą fosą.
Po krótkiej przerwie wracamy do Resova przez Most Karola i łąkami dochodzimy do samochodu. Przed nami niestety tylko droga powrotna do domu.
Na ostatek zaplanowaliśmy zwiedzanie zamku i wodospady. Po spakowaniu jedziemy do wsi Sovinec której dominatę stanowi zamek Sovinec z końca XIV wieku.
Budowla spłonęła w 1945 roku i od lat pięćdziesiątych ub. wieku do dzisiaj jest trwa przywracanie jej "świetności". Zwiedzania można dokonać bez przewodnika co nam się zawsze najbardziej podoba.
Spacer po zamku umila nam występ teatru ze sztuką o pięknej miłości i złym panu.
Kończymy zwiedzanie i jedziemy do wsi Resov skąd idziemy obejrzeć wodospady na rzeczce Huntava.
(Na początek dla strudzonych wędrowców bar samoobsługowy.)
Wodospadów jest kilka i nie są one zbyt wysokie, ale bardzo urocze.
Rzeczka przepływa przez piękny wąwóz który ciągnie się prze kilkaset metrów.
Po ich przejściu zbaczamy ze szlaku by odnaleźć ruiny XIII wiecznego zamku Resov. Udaje się nam do nich dotrzeć ale to co zobaczyliśmy nie przypomina ruin tylko ociosane miejscami skały. Prawdopodobnie budowla była drewniana i tylko "przytulona" do skał odgrodzona od lesistego wypłaszczenia suchą fosą.
Po krótkiej przerwie wracamy do Resova przez Most Karola i łąkami dochodzimy do samochodu. Przed nami niestety tylko droga powrotna do domu.
Trochę pospieszyliście się z wjazdem(!) do górnego zbiornika elektrowni. Planowo mial być bez wody do połowy lipca. Ale czyż pusty nie wygląda równie interesująco?
I jeszcze ciekawostka: Siedem lat temu przeprowadzono remont płaszcza górnego zbiornika, który miał zapewnić właściwą ekploatację przez dwadzieścia lat. Teraz okazało się, że remont którego koszt wyniósł 200 milionów koron źle przeprowadzony a operator elektrowni rozważa pozew przeciwko wykonawcy ( który póki co kwestionuje wady ). Dla wyjaśnienia, to wcale nie chodzi o polską firmę;) lecz o ... szwajcarską.
I jeszcze ciekawostka: Siedem lat temu przeprowadzono remont płaszcza górnego zbiornika, który miał zapewnić właściwą ekploatację przez dwadzieścia lat. Teraz okazało się, że remont którego koszt wyniósł 200 milionów koron źle przeprowadzony a operator elektrowni rozważa pozew przeciwko wykonawcy ( który póki co kwestionuje wady ). Dla wyjaśnienia, to wcale nie chodzi o polską firmę;) lecz o ... szwajcarską.
-
- Turysta
- Posty: 547
- Rejestracja: 24 lipca 2010, 21:38
- Kontakt: