7-13.06.2014 - Tatrzańska włóczęga
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Dzień trzeci. Kasprowy - Świnica.
Tym razem nocleg nie był łatwy. Mimo stosowania kremu z filtrem skóra się przypaliła i trudno było znaleźć wygodne miejsce do spania. Mimo prognozowanych upałów Monika chroni się pod długim rękawem. Ja dokładam więcej kremu, bo przy moim poceniu długi rękaw nie wchodzi w grę. Kolejny dzień postanawiamy spędzić bardziej lajtowo, więc ustawiamy się do małej kolejki do kolejki i wjeżdżamy na Kasprowy Wierch.
Niespiesznie, czerwonym szlakiem ruszamy w kierunku Świnicy. Pogoda dopisuje, więc podziwiamy widoki wokół, Tatry Zachodnie...
Dolinę Gąsienicową...
Weselne (tradycyjnie już) sesje fotograficzne...
...i glajciarzy...
Kasprowy z Giewontem w tle zostają w tyle...
...a w pełnym słońcu czeka na nas Świnica...
Początkowo na kamiennych schodach jest sucho i bezpiecznie. Tuż przed pierwszymi łańcuchami trzeba pokonać sporą połać śniegu. Wyżej, w kilku żlebach zalega go też sporo, ale nie sprawia dużego problemu. Ostatnio na Świnicy byłem w czerwcu dwa lata temu i o tej porze nie było już w ogóle śladów śniegu.
W końcu, zasiadamy na szczycie
Na szlaku nie ma tłumów, więc dłuższą chwilę spędzamy na szczycie sami. Gdy pojawiają się kolejni turyści ruszamy w drogę powrotną. W większości zejście mija bez problemów, jednak tuż przed 'schodami' poślizgnąłem się na jakiejś śladowej ilości śniegu. W ostatniej chwili udało mi się odbić i podpierając się na przedramieniu wywinąłem piękne salto, stając z powrotem na nogach. Chwila strachu i lekkie otarcie przedramienia. Później droga powrotna mijała już zgodnie z planem, kolejnych wybryków nie stwierdzono
Dzień kończymy również lajtowo - bezczelnie wykorzystując istnienie kolejki
Przez szybę wagonika rzut oka na szlak dnia następnego...
Fotki z tego dnia ->
CDN...
Tym razem nocleg nie był łatwy. Mimo stosowania kremu z filtrem skóra się przypaliła i trudno było znaleźć wygodne miejsce do spania. Mimo prognozowanych upałów Monika chroni się pod długim rękawem. Ja dokładam więcej kremu, bo przy moim poceniu długi rękaw nie wchodzi w grę. Kolejny dzień postanawiamy spędzić bardziej lajtowo, więc ustawiamy się do małej kolejki do kolejki i wjeżdżamy na Kasprowy Wierch.
Niespiesznie, czerwonym szlakiem ruszamy w kierunku Świnicy. Pogoda dopisuje, więc podziwiamy widoki wokół, Tatry Zachodnie...
Dolinę Gąsienicową...
Weselne (tradycyjnie już) sesje fotograficzne...
...i glajciarzy...
Kasprowy z Giewontem w tle zostają w tyle...
...a w pełnym słońcu czeka na nas Świnica...
Początkowo na kamiennych schodach jest sucho i bezpiecznie. Tuż przed pierwszymi łańcuchami trzeba pokonać sporą połać śniegu. Wyżej, w kilku żlebach zalega go też sporo, ale nie sprawia dużego problemu. Ostatnio na Świnicy byłem w czerwcu dwa lata temu i o tej porze nie było już w ogóle śladów śniegu.
W końcu, zasiadamy na szczycie
Na szlaku nie ma tłumów, więc dłuższą chwilę spędzamy na szczycie sami. Gdy pojawiają się kolejni turyści ruszamy w drogę powrotną. W większości zejście mija bez problemów, jednak tuż przed 'schodami' poślizgnąłem się na jakiejś śladowej ilości śniegu. W ostatniej chwili udało mi się odbić i podpierając się na przedramieniu wywinąłem piękne salto, stając z powrotem na nogach. Chwila strachu i lekkie otarcie przedramienia. Później droga powrotna mijała już zgodnie z planem, kolejnych wybryków nie stwierdzono
Dzień kończymy również lajtowo - bezczelnie wykorzystując istnienie kolejki
Przez szybę wagonika rzut oka na szlak dnia następnego...
Fotki z tego dnia ->
CDN...
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Dzień czwarty. Dolina Jaworzynka - Murowaniec.
Trzecia i ostatnia noc na Kalatówkach była masakrą. Jakaś duża ekipa wybrała hotel na imprezkę. O ile ok. 22:00 obsługa zdołała jakoś nad nimi zapanować i przenieśli imprezę do jakiejś sali, to grubo po północy byli już bezkarni. O 3:00 nie wytrzymałem i przerywając chóralny śpiew kolęd pod drzwiami pokoju, w kilku żołnierskich słowach (choć nigdy nie byłem w wojsku), grzecznie poprosiłem o spokój. Oni chyba byli wojsku, bo zrozumieli - poskutkowało.
Po szybkim śniadaniu, tym razem już z plecakami, schodzimy do Kuźnic. Przed przeniesieniem się do wyżej położonych schronisk musimy odwiedzić jeszcze Zakopane.
Na szlak wracamy ponownie po południu. Przy pięknym słońcu z Kuźnic startujemy żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynka podziwiając faunę i florę
Początkowe 2 km to trasa o dość lekkim nachyleniu, później przed Przełęczą między Kopami nachylenie się zwiększa, co łatwo odczuć niosąc pełny plecak Wyżej też otwiera się widok na Skupniów Upłaz i Boczań.
Na trasie mijamy tylko kliku pojedyńczych turysów i dopiero na Przełęczy między Kopami pojawiają się grupy wycieczkowe/Zielone Szkoły wędrujące prawdopodobnie od Kasprowego.
Z Przełęczy już tylko łatwe i krótkie zejście do Murowańca, gdzie mamy zarezerwowany kolejny nocleg. Mijamy Betlejemkę i już możemy zrzucić plecaki w schronisku.
Dziwne to schronisko. Mam wrażenie jakbyśmy przeszkadzali obsłudze...
Po zajęciu pokoju i posiłku mamy godzinę 16, więc warto coś jeszcze zrobić z tak pięknym dniem. Postanawiam 'wyskoczyć na Kościelec'.
Dość szybko docieram nad Czarny Staw Gąsienicowy, ale z niepokojem zaglądam na niebo. Nadciągają czarne chmury i słychać grzmoty. Popołudniowe czerwcowe burze to nic dziwnego. Postanawiam odczekać chwilę nad Czarnym Stawem.
Ponieważ na poprawę się nie zanosi, a wręcz robi się wokół coraz ciemniej po ok. 40 min. wyczekiwania wracam do schroniska. Nie zdążyłem do niego dojść i już zacząłem żałować decyzji... Z dalszej perspektywy widać było nadchodzące przejaśnienie, którego niestety nie mogłem dostrzec z kotła Czarnego Stawu.
Wieczór spędzamy więc przy Murowańcu wsłuchując się w śpiewy z Krainy Łagodności i wgapiając się w pięknie w końcu niebo nad Kościelcem...
Fotki z tego dnia ->
CDN...
Trzecia i ostatnia noc na Kalatówkach była masakrą. Jakaś duża ekipa wybrała hotel na imprezkę. O ile ok. 22:00 obsługa zdołała jakoś nad nimi zapanować i przenieśli imprezę do jakiejś sali, to grubo po północy byli już bezkarni. O 3:00 nie wytrzymałem i przerywając chóralny śpiew kolęd pod drzwiami pokoju, w kilku żołnierskich słowach (choć nigdy nie byłem w wojsku), grzecznie poprosiłem o spokój. Oni chyba byli wojsku, bo zrozumieli - poskutkowało.
Po szybkim śniadaniu, tym razem już z plecakami, schodzimy do Kuźnic. Przed przeniesieniem się do wyżej położonych schronisk musimy odwiedzić jeszcze Zakopane.
Na szlak wracamy ponownie po południu. Przy pięknym słońcu z Kuźnic startujemy żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynka podziwiając faunę i florę
Początkowe 2 km to trasa o dość lekkim nachyleniu, później przed Przełęczą między Kopami nachylenie się zwiększa, co łatwo odczuć niosąc pełny plecak Wyżej też otwiera się widok na Skupniów Upłaz i Boczań.
Na trasie mijamy tylko kliku pojedyńczych turysów i dopiero na Przełęczy między Kopami pojawiają się grupy wycieczkowe/Zielone Szkoły wędrujące prawdopodobnie od Kasprowego.
Z Przełęczy już tylko łatwe i krótkie zejście do Murowańca, gdzie mamy zarezerwowany kolejny nocleg. Mijamy Betlejemkę i już możemy zrzucić plecaki w schronisku.
Dziwne to schronisko. Mam wrażenie jakbyśmy przeszkadzali obsłudze...
Po zajęciu pokoju i posiłku mamy godzinę 16, więc warto coś jeszcze zrobić z tak pięknym dniem. Postanawiam 'wyskoczyć na Kościelec'.
Dość szybko docieram nad Czarny Staw Gąsienicowy, ale z niepokojem zaglądam na niebo. Nadciągają czarne chmury i słychać grzmoty. Popołudniowe czerwcowe burze to nic dziwnego. Postanawiam odczekać chwilę nad Czarnym Stawem.
Ponieważ na poprawę się nie zanosi, a wręcz robi się wokół coraz ciemniej po ok. 40 min. wyczekiwania wracam do schroniska. Nie zdążyłem do niego dojść i już zacząłem żałować decyzji... Z dalszej perspektywy widać było nadchodzące przejaśnienie, którego niestety nie mogłem dostrzec z kotła Czarnego Stawu.
Wieczór spędzamy więc przy Murowańcu wsłuchując się w śpiewy z Krainy Łagodności i wgapiając się w pięknie w końcu niebo nad Kościelcem...
Fotki z tego dnia ->
CDN...
Ostatnio zmieniony 19 czerwca 2014, 19:49 przez Tidżej, łącznie zmieniany 1 raz.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Dzień piąty. Przełęcz Krzyżne - D5SP.
Prognozy kłamią! Od wtorku miało być chłodno, a my rozpoczynamy wędrówkę w kolejny ciepły, słoneczny dzień. Plan na dziś to przejście przez Krzyżne do Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie mamy kolejny nocleg w schronisku.
Ruszamy żółtym szlakiem przez mroczny i gęsty Las Gąsienicowy. Ścieżka najpierw prowadzi w dół do Czarnego Potoku potem dalej płasko przez las, aż w końcu zaczyna się wznosić okrążając Zółtą Turnię, gdzie las przechodzi w kosówkę. Otwierają się widoki na Kościelec, Świnicę, Kasprowy, w oddali wyłania się też Kondracka Kopa i Giewont.
Okrążając Żółtą Turnię dochodzimy nad Czerwony Staw. Miejsce jest tak urokliwe, że nie można się tu nie zatrzymać.
Tuż za Czerwonym Stawem kończy się kosówka, a wyznaczone ścieżki szlaków pokryte są śniegiem. Za Wielką Kopą odsłania nam się widok na podejście na Przełęcz Krzyżne.
Plecaki ciążą, więc przed samym podejściem na Przełęcz jeszcze jeden odpoczynek w pięknych okolicznościach przyrody.
Większość wchodzących wybiera wydeptane schody w śniegu w lewej części podejścia. Tą ścieżką wchodzi Monika. Ja równolegle po kamieniach (trochę dla zdjęcia), mniej więcej w miejscu faktycznego przebiegu szlaku. Momentami spod śniegu wyłaniają się 'schody' szlaku.
W końcu osiągamy Przełęcz Krzyżne z zapierającymi dech widokami...
Pozostaje nam zejście do schroniska, w pierwszej części bardzo strome, później przechodzi w bardziej łagodne zapewniając piękne widoki na Dolinę...
Fotki z tego dnia ->
CDN...
Prognozy kłamią! Od wtorku miało być chłodno, a my rozpoczynamy wędrówkę w kolejny ciepły, słoneczny dzień. Plan na dziś to przejście przez Krzyżne do Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie mamy kolejny nocleg w schronisku.
Ruszamy żółtym szlakiem przez mroczny i gęsty Las Gąsienicowy. Ścieżka najpierw prowadzi w dół do Czarnego Potoku potem dalej płasko przez las, aż w końcu zaczyna się wznosić okrążając Zółtą Turnię, gdzie las przechodzi w kosówkę. Otwierają się widoki na Kościelec, Świnicę, Kasprowy, w oddali wyłania się też Kondracka Kopa i Giewont.
Okrążając Żółtą Turnię dochodzimy nad Czerwony Staw. Miejsce jest tak urokliwe, że nie można się tu nie zatrzymać.
Tuż za Czerwonym Stawem kończy się kosówka, a wyznaczone ścieżki szlaków pokryte są śniegiem. Za Wielką Kopą odsłania nam się widok na podejście na Przełęcz Krzyżne.
Plecaki ciążą, więc przed samym podejściem na Przełęcz jeszcze jeden odpoczynek w pięknych okolicznościach przyrody.
Większość wchodzących wybiera wydeptane schody w śniegu w lewej części podejścia. Tą ścieżką wchodzi Monika. Ja równolegle po kamieniach (trochę dla zdjęcia), mniej więcej w miejscu faktycznego przebiegu szlaku. Momentami spod śniegu wyłaniają się 'schody' szlaku.
W końcu osiągamy Przełęcz Krzyżne z zapierającymi dech widokami...
Pozostaje nam zejście do schroniska, w pierwszej części bardzo strome, później przechodzi w bardziej łagodne zapewniając piękne widoki na Dolinę...
Fotki z tego dnia ->
CDN...
Ostatnio zmieniony 20 czerwca 2014, 13:31 przez Tidżej, łącznie zmieniany 1 raz.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Dzień szósty. D5SP - Kozi Wierch - Roztoka.
Na ten dzień zaplanowaliśmy Dolinę Pięciu Stawów Polskich i okolice. W moim przypadku 'okolica' to Kozi Wierch. Mamy kolejny dzień pięknej pogody, choć najnowsze prognozy mówią o załamaniu w okolicy południa.
Po szybkim śniadaniu wychodzimy do krainy świstaków.
W Dolinie rozdzielamy się. Monika wybiera obserwację fauny i flory przy stawach, ja ruszam na Kozi Wierch. Już niedaleko od początku czarnego szlaku pojawiają się świstaki...
...a wyżej kolejne...
Ogólnie były bardzo aktywne i pojawiały się w wielu miejscach, niestety nie w takiej odległości, by zrobić dobre zdjęcie portretowe
Szlak na Kozi jest mocno zdewastowany po zimie, zwłaszcza jego początkowa część (ok. połowy). Płatów śniegu było dużo mniej niż się spodziewałem, ogólnie nie było żadnej trudności po drodze. Przyłożyć się trzeba było jedynie w końcówce, gdzie czarny szlak łączy się z czerwonym szlakiem Orlej Perci. Ten odcinek prawie w całości był zaśnieżony i czasem trzeba było korzystać z czterech punktów podparcia
Spieszyłem się, bo grań Orlej była granicą dla mlecznych chmur, a przez Gładką Przełęcz wlewały się w dolinę ciemne chmury.
Lada moment widoczność mogła spaść do kilku metrów. Na szczycie spędziłem jedynie kilka minut i zszedłem do doliny. Po drodze spotkałem kilka osób wchodzących jeszcze do góry.
Gdy zszedłem do doliny ciemne chmury obejmowały już Granaty i przesuwały się w kierunku Koziego Wierchu. Wszystko zgodnie z prognozami. Po jakichś 40 minutach z okien schroniska było widać jedynie 'mleko'.
Gdy się przejaśniło ruszyliśmy czarnym szlakiem do Doliny Roztoki. Chmury tańczyły jeszcze wokół gór...
Ostatni nocleg wyjazdu mieliśmy w najbardziej klimatycznym schronisku, w Roztoce. Ostatnio byliśmy tam w marcu 2012r. i trzeba przyznać, że schronisko zmieniło się bardzo na plus. Nowe wykończenia wewnątrz, nowe łóżka, koce, okna... Klimat pozostał, bo obsługa się nie zmieniła. To schronisko nieprzypadkowo zostało ocenione wysoko w ostatnim rankingu n.p.m.
Fotki z tego dnia ->
CDN...
Na ten dzień zaplanowaliśmy Dolinę Pięciu Stawów Polskich i okolice. W moim przypadku 'okolica' to Kozi Wierch. Mamy kolejny dzień pięknej pogody, choć najnowsze prognozy mówią o załamaniu w okolicy południa.
Po szybkim śniadaniu wychodzimy do krainy świstaków.
W Dolinie rozdzielamy się. Monika wybiera obserwację fauny i flory przy stawach, ja ruszam na Kozi Wierch. Już niedaleko od początku czarnego szlaku pojawiają się świstaki...
...a wyżej kolejne...
Ogólnie były bardzo aktywne i pojawiały się w wielu miejscach, niestety nie w takiej odległości, by zrobić dobre zdjęcie portretowe
Szlak na Kozi jest mocno zdewastowany po zimie, zwłaszcza jego początkowa część (ok. połowy). Płatów śniegu było dużo mniej niż się spodziewałem, ogólnie nie było żadnej trudności po drodze. Przyłożyć się trzeba było jedynie w końcówce, gdzie czarny szlak łączy się z czerwonym szlakiem Orlej Perci. Ten odcinek prawie w całości był zaśnieżony i czasem trzeba było korzystać z czterech punktów podparcia
Spieszyłem się, bo grań Orlej była granicą dla mlecznych chmur, a przez Gładką Przełęcz wlewały się w dolinę ciemne chmury.
Lada moment widoczność mogła spaść do kilku metrów. Na szczycie spędziłem jedynie kilka minut i zszedłem do doliny. Po drodze spotkałem kilka osób wchodzących jeszcze do góry.
Gdy zszedłem do doliny ciemne chmury obejmowały już Granaty i przesuwały się w kierunku Koziego Wierchu. Wszystko zgodnie z prognozami. Po jakichś 40 minutach z okien schroniska było widać jedynie 'mleko'.
Gdy się przejaśniło ruszyliśmy czarnym szlakiem do Doliny Roztoki. Chmury tańczyły jeszcze wokół gór...
Ostatni nocleg wyjazdu mieliśmy w najbardziej klimatycznym schronisku, w Roztoce. Ostatnio byliśmy tam w marcu 2012r. i trzeba przyznać, że schronisko zmieniło się bardzo na plus. Nowe wykończenia wewnątrz, nowe łóżka, koce, okna... Klimat pozostał, bo obsługa się nie zmieniła. To schronisko nieprzypadkowo zostało ocenione wysoko w ostatnim rankingu n.p.m.
Fotki z tego dnia ->
CDN...
Ostatnio zmieniony 20 czerwca 2014, 16:53 przez Tidżej, łącznie zmieniany 1 raz.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Dzień siódmy. Roztoka - Rówień Waksmundzka - Psia Trawka.
Ostatni spacer naszej tatrzańskiej włóczęgi to czerwony szlak przez Rówień Waksmundzką i Psią Trawkę. Między innymi, by zobaczyć jak wygląda bez śniegu, bo szliśmy fragmentem tego szlaku w sporym śniegu na Gęsią Szyję.
Na zielonym szlaku prowadzącym z Roztoki do Wodogrzmotów mijamy grupę trzylatków...
'Jaaaaaa... jakie kamienie... Hooopsaa...'. Przyznam szczerze, że mnie ten widok wzruszył...
Na asfalcie do MOKa tłumy, co przypomina rozpoczynający się weekend. Ja po tygodniu straciłem rachubę dni.
Szybko skręcamy w lewo do lasu i na szlaku, aż do Psiej Trawki spotykamy już tylko kilka osób.
Szlak wiedzie cały czas przez las, łagodnie wznosi się do Równi Waksmundzkiej, po czym równie łagodnie opada nie sprawiając żadnych trudności. Pełen jest urokliwych strumieni, mostków i kładek...
Momentami bajkowy...
...a przede wszystkim pełen różnych okoliczności przyrody...
Z Równi Waksmundzkiej ostatnie spojrzenie na góry...
Za nami wspaniały tydzień w górach, z dala od cywilizacji. Przy nadspodziewanie pięknej pogodzie, pełen pięknych widoków, ciekawych okoliczności przyrody i ciekawych ludzi (o których akurat nie napisałem). Baterie naładowane.
Relacja trochę się rozwlekła, mam nadzieję, że komuś udało się przebrnąć. Dziękuję za uwagę
Happy End
Ostatni spacer naszej tatrzańskiej włóczęgi to czerwony szlak przez Rówień Waksmundzką i Psią Trawkę. Między innymi, by zobaczyć jak wygląda bez śniegu, bo szliśmy fragmentem tego szlaku w sporym śniegu na Gęsią Szyję.
Na zielonym szlaku prowadzącym z Roztoki do Wodogrzmotów mijamy grupę trzylatków...
'Jaaaaaa... jakie kamienie... Hooopsaa...'. Przyznam szczerze, że mnie ten widok wzruszył...
Na asfalcie do MOKa tłumy, co przypomina rozpoczynający się weekend. Ja po tygodniu straciłem rachubę dni.
Szybko skręcamy w lewo do lasu i na szlaku, aż do Psiej Trawki spotykamy już tylko kilka osób.
Szlak wiedzie cały czas przez las, łagodnie wznosi się do Równi Waksmundzkiej, po czym równie łagodnie opada nie sprawiając żadnych trudności. Pełen jest urokliwych strumieni, mostków i kładek...
Momentami bajkowy...
...a przede wszystkim pełen różnych okoliczności przyrody...
Z Równi Waksmundzkiej ostatnie spojrzenie na góry...
Za nami wspaniały tydzień w górach, z dala od cywilizacji. Przy nadspodziewanie pięknej pogodzie, pełen pięknych widoków, ciekawych okoliczności przyrody i ciekawych ludzi (o których akurat nie napisałem). Baterie naładowane.
Relacja trochę się rozwlekła, mam nadzieję, że komuś udało się przebrnąć. Dziękuję za uwagę
Happy End
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
- Pomezaniac
- Turysta
- Posty: 218
- Rejestracja: 24 lipca 2013, 8:55
Monika i Tomek na początek - wszystkiego najlepszego na kolejne wspólnie spędzone lata .
Relacja zajefajna, zdjęcia super, zresztą jak zawsze. Przemile spędzony czas na wędrówce i sesji fotograficznej. Pogoda Wam dopisała. Szkoda, że nie wiedziałem, że byliście na Świnicy, też tam się wybieraliśmy, tylko poinformowano nas, że warunki kiepskie, a z Waszej relacji widać - wejście spokojne. Kawałek szlaku urobiliście.
Relacja zajefajna, zdjęcia super, zresztą jak zawsze. Przemile spędzony czas na wędrówce i sesji fotograficznej. Pogoda Wam dopisała. Szkoda, że nie wiedziałem, że byliście na Świnicy, też tam się wybieraliśmy, tylko poinformowano nas, że warunki kiepskie, a z Waszej relacji widać - wejście spokojne. Kawałek szlaku urobiliście.
Śliczna relacja z podróży poślubnej w 20 rocznicę, gratulacje. Fotki przyrodnicze, zwłaszcza świstakowe tez niczego sobie. A fiatki??? Hm... Zwłaszcza taki jeden w czerwonym z plecakiem...
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
A jak było na zejściu z Krzyżnego do D5S? Wszędzie daliście radę bez rakówPiotrekP pisze:warunki kiepskie, a z Waszej relacji widać - wejście spokojne
Jedziemy z Aliną po niedzieli w rejon MOKA i sprzęt zimowy zabieramy.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
pantadziu, PiotrekP, Pomezaniac dzięki za dobre słowo.
Chyba się zazębiły nasze wyjazdy, więc i tak kontakt byłby utrudniony. Myślę, że weszlibyście bez problemu. Byli tacy co się wycofywali, ale była też rodzinka z dwójką dzieci (dziewczynek) - na oko 10-14 lat - którzy schodzili ze Świnicy (wszyscy z plecakami). A weszli od Piątki przez Zawrat, a tam jak widzieliśmy i jak pisał michał65, były jeszcze bardzo zimowe warunki!PiotrekP pisze:Szkoda, że nie wiedziałem, że byliście na Świnicy
Sucho. Kilka płatów śniegu obok szlaku, na samym szlaku może z 5m, które łatwo można było przejść. Jak jest w okolicy MOKa nie wiem (poza widokiem z kamerek), ale z tego co widzieliśmy ze szlaku w wyższych partiach gór zalega jeszcze sporo śniegu, więc tam na pewno warto wziąć raki.Han-Ka pisze:A jak było na zejściu z Krzyżnego do D5S?
Ostatnio zmieniony 20 czerwca 2014, 15:02 przez Tidżej, łącznie zmieniany 2 razy.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Były zazębione, tylko my zaczynaliśmy od Małej Fatry 11-13. Dopiero od 15 faktycznie szwendaliśmy się po Tatrach i Świnicę od Zawratu mieliśmy w planach 17-tego. Nie wyszło, ale przynajmniej jest powód do ponownego przyjazdu w Tatry.tidżej pisze:Chyba się zazębiły nasze wyjazdy, więc i tak kontakt byłby utrudniony.